środa, 30 października 2013

Rozdział 37

(Tomas) Obudziłem się dosyć wcześnie, obok leżała Ludmila. Zaraz, zaraz Ludmila?! Cholera! Przeze mnie nie wróciła do domu na noc, znając jej matkę jak nic szuka jej już cała miejska policja.... Co gorsza po podłodze walały się strzępki naszych ubrań przez co nie byłem pewny czy cokolwiek nadaje się by mogła to założyć w drodze do domu. Już po mnie, jestem trupem, jej matka mnie zabije a jak nie jej to moja na pewno. Przez te całą panikę poruszyłem się na tyle gwałtownie że ją obudziłem. - Tomi? - zapytała zaspana. - Ludmila już po nas.... - wyszeptałem z przerażeniem....


(Ludmila) Hm Mogę stwierdzić, że to była dziwna noc, cholera nawet bardzo bardzo dziwna. Tak mi przykro, że Tomi nie dostał się do następnego etapu. Budząc się w jego ramionach dostrzegam, że ma dziwną minę. - Co jest. ?- zapytałam zaspanym głosem. - Ludmila Twoja matka nas zabije, nie wróciłaś na noc, a masz przecież szlaban. - powiedział szybko wyskakując z łóżka. Biorę do ręki telefon 25 nieodebranych połączeń od matki. - Tomas ona dzwoniła do mnie całą noc. - powiedziałam przerażona i równie szybko jak on wyskoczyłam z łóżka. - Może do niej zadzwonić. ? - chodziłam po pokoju. - Nie, mm lepszy pomysł powiedz, że dostałaś się do II etapu  i była impreza i musiałaś na niej być.  - złapał mnie za rękę i przytulił. - Nie martw się  jakoś to załatwimy. - wyszliśmy z pokoju. - Wiesz co ja pójdę do domu bo czuje, że będzie wojna naprawdę, ona mnie zabije posieka i wyrzuci do śmietnika. - powiedziałam i ubrałam płaszcz. - Dobra Tomi ja uciekam zdam Ci relację, tylko nie dzwoń do mnie bo pewnie zabierze mi telefon. - pocałowałam go i wyszłam z domu. Kiedy wychodziłam z bramki zauważyłam....

(Esmeralda)  Zabiję, uduszę dostanie szlaban do końca swojego życia. - Nieodpowiedzialna gówniara. - powiedziałam ubierając się. Gdzie ona do cholery jest, wykonałam tyle telefonów, a ona nic, zero. Chciałam zawiadomić policję, ale stwierdziłam, że pochodzę jeszcze po okolicy  i może gdzieś ją znajdę. Ubrałam się i wyszłam z domu. Spacerując około pół godziny zauważyłam ją wychodzącą z bramy jakiegoś domu. - Ludmila !! - krzyknęłam zdenerwowana i podeszłam do niej. - Cholerna gówniaro, ja odchodzę od zmysłów, a Ty się gdzieś szlajasz. - krzyczałam na nią. - Mamo.. - chciała coś powiedzieć. - Nie ma Mamo, rozumiesz ! Nie mam siły do Ciebie dziewczyno, wychodzisz z jakiegoś obcego domu, dodatkowo mając szlaban, nie wytrzymam nerwowo, chciałam dzwonić na policję. - stałam tak i wydzierałam się na nią, a ona stała ze spuszczoną głową nic nie mówiąc. - Możesz coś powiedzieć - strząsałam nią. - Przepraszam. - usłyszałam czyjś głos...

(Tomas) No po prostu świetnie, bardziej nieodpowiedzialny już być nie mogę, jedyna nadzieja że jej matka uwierzy w te całą imprezę. Bo jeśli nie to już po nas. Ludmila wyleciała z mojego domu z prędkością światła zdążyłem jedynie wyjrzeć za nią przez okno. O zgrozo czy właśnie podeszła do niej jej matka? -  przeszło mi przez myśl gdy zobaczyłem przez szybę znajomą mi sylwetkę. Ubrałem kurtkę i wyszedłem przed dom aby się upewnić, tak to zdecydowanie jej
matka i właśnie się na nią nadzierała. No dobra Tomas ty narozrabiałeś to teraz ty to posprzątasz – powiedziałem sobie w myślach i podszedłem do nich. – Przepraszam…. – zacząłem, kobieta odwróciła się w moją stronę jej mordercze spojrzenie sprawiało niemal ból. – Proszę się nie gniewać na Ludmile, po prostu ona i para naszych znajomych przeszli do drugiego etapu konkursu i wszyscy zrobiliśmy sobie imprezę by to uczcić… - jak ja nienawidzę kłamać, pewnie dlatego że nie jestem w tym za dobry jednak modliłem się że to łyknęła. – Tak? Skoro była impreza to czemu nie ma tu nikogo poza wami? – spytała wciąż miotając gromy. – Bo… No już wszyscy wyszli, dosłownie chwilę temu, Ludmila po prostu została chwilę dłużej żeby pomóc mi posprzątać ten cały bałagan…. – koniec, już po nas ona tego nie łyknie nie ma szans – panikowałem w duchu usiłując nie okazywać tego na zewnątrz. Kobieta chciała jeszcze coś powiedzieć ale zauważyłem …….  No trudno albo nam pomoże albo nas pogrąży – Hej! Zawołałem do .... - Zostawiłaś coś po naszej całonocnej imprezie? – zaśmiałem się nerwowo licząc na ratunek…..

(Francesca) Szłam sobie ulicą zastanawiając się o co może chodzić temu całemu Damonowi, przecież może mieć każdą a uparł się na mnie i na Violę, to bez sensu nie rozumiem tego ani trochę. Moje rozmyślania przerwał znajomy głos: - Hej! Zostawiłaś coś po naszej całonocnej imprezie? - wołał do mnie Tomas był jakiś taki spanikowany. - Hę? Jakiej imprezie o czym tu mówisz? - odpowiedziała, wtedy też zauważyłam Ludmile i jej matkę, co tu się dzieje. - I co wciąż zamierzacie mi wmawiać że była tu niby jakaś impreza!? - wykrzyczała do nich Esmeralda, oboje byli bladzi jak ściana. Okej chyba wole nie wiedzieć co oni tu robili, ale raczej trudno było się nie domyślić skoro Tomas powiedział CAŁONOCNA impreza. Niech no tylko Violetta się o tym dowie. - Ja przepraszam ale się śpieszę! - zawołałam i jak najszybciej się ewakuowałam. Jeszcze przez parę sekund słyszałam za swoimi plecami ich awanturę, oj nie chciała bym być teraz na ich miejscu, no ale naważyli piwa to teraz będą musieli je wypić.....

(Esmeralda) Tak jak i myślałam, prawdą okazało się to, że nie było żadnej imprezy, i to jest już potwierdzone przez ową dziewczynę, która zdezorientowana nie wiedziała co odpowiedzieć na pytanie Tomasa.- Jesteście nieodpowiedzialnymi gówniarzami. - powiedziałam, dalej stojąc pod tą bramką. - Impreza, impreza chyba była, ale między waszą dwójką, ja sobie nie mogę wyobrazić co wy macie tu.- popukałam się w głowę. - Zamiast mózgu jakiś kisiel. - złapałam Ludmile za rękę. - Do samochodu. - wskazałam drzwi. Spuściła wzrok, czy miała wyrzuty sumienia ? Miałam taką nadzieję. - Tomas z Twoimi rodzicami też jeszcze porozmawiam w odpowiednim czasie. - spojrzałam na chłopaka. - A Ty moja droga, możesz pożegnać się z konkursem, i o spotkaniach z Tomasem. - powiedziałam. Oddychałam głęboko, żeby opanować zdenerwowanie, ale nic nie pomaga. - Jesteście tylko dziećmi, ale już niedługo wkroczycie w próg dorosłości, mam wam wykład zrobić, o takich niepożądanych sytuacjach, bo możecie sobie zmarnować życie. - patrzyli na mnie z otwartą buzią. - Mamo. - odezwała się Ludmila z samochodu. - My nie jesteśmy już dziećmi, wiemy co robimy daj spokój. - nie no jeszcze gówniara będzie mi mówiła, że ona zna konsekwencje takiego zachowania ....

(Tomas) Dobra może i to było cholernie nie odpowiedzialne ale nie dam sobie odebrać Ludmily przez takie coś, poza tym nie pozwolę by straciła szansę jaką jest ten konkurs. O nie po moim trupie! Trzeba interweniować, wyprostowałem się i spojrzałem jej matce w oczy - Proszę pani ja wszystko rozumiem, ale proszę też zrozumieć nas. Kocham pani córkę i zależy mi na niej, nie dziwie się pani wzburzeniu ale Ludmila ma racje. Nie jesteśmy już dziećmi i wiemy co robimy i czym to grozi. Nawet gdybyśmy mieli takiego pecha że nasze zachowanie miało by jakieś poważniejsze konsekwencje to kocham Lu i wziąłbym całkowitą odpowiedzialność za nasze czyny. Jeśli naprawdę musi pani kogoś za to ukarać to niech to będę ja, ale błagam niech pani jej nie wyklucza z tego konkursu. To może być dla niej życiowa szansa! – niemal że wykrzyczałem ostatnie słowa swojej przemowy. Kobieta spojrzała na mnie dziwnie, za nic w świecie nie mogłem w tym momencie rozszyfrować jej emocji. Już miałem zacząć kolejna mowę gdy....




(Camilla) Mam ochotę zabić wszystkich po kolei. No może oprócz Diego. On się z nimi nie bił. Przez tą bezsensowną bójkę Tomas ledwo się ruszał i przez niego odpadliśmy. Jak go spotkam to nie ręczę za siebie. Przechadzałam się uliczkami mojego ukochanego miasta gdy zauważyłam sprawcę mojego wściekłego samopoczucia. I to jeszcze z naszą Divą po prostu pięknie. Kłócił się z Matką Lu. No o taką odwagę to ja go nawet nie podejrzewałam. Kobieta wyglądała co najmniej jakby zaraz miała go rozszarpać na kawałki i rozwlec po całym Świecie. Chciałam przejść koło nich obojętnie bo z tą kobietą lepiej nie mieć nic wspólnego. Ale wpadłam na pomysł. Czemu nie zrobić im jeszcze większych kłopotów ? Przecież Tomas musi pożałować głupoty. A Ludmiła ? Ona może pożałuje tego co mi zrobiła przez całe życie. Albo nie ona nie ma serca aby żałować czegokolwiek. Podeszłam do Tomasa akurat gdy nastała chwila ciszy. -Muszę wam coś powiedzieć.- zaczęłam. W myślach powtarzałam SPOKOJNIE. Oczy wszystkich skierowały się w moją stronę.-Niezła bójka jak słyszałam. Mało włosów Violettcie nie wyrwałaś Lu. A ty Tomas ? Następnym razem pierw tańcz a później się bij. Szkoda że ci nóg nie połamali. Może ja bym przeszła -Zaśmiałam się pod nosem. Nawet nie wiedziałam że potrafię tak po kimś pojechać. Kontynuowałam dalej. -A właśnie Pablo was wszystkich wzywa. Myślę że on sam oceni wasze zachowanie. Ja osobiście bym was wyrzuciła ale jako że była tam Vila Leon Ana i Fede myślę że was łagodniej oceni.-Wszyscy stali jak wryci ja odwróciłam się na pięcie i z chytrym uśmieszkiem odeszłam. Za sobą usłyszałam krzyk Esmeraldy na szczęście nie skierowany do mnie: I jeszcze bójki ?...



(Esmeralda) Nie mogę opisać swojej miny, gdy usłyszałam bójki, gdy tylko dziewczyna oddaliła się od nas, zaczęłam znowu krzyczeć. - I jeszcze bójki !! ? - wydzierałam się. - Jakie bójki ? - pytałam zdenerwowana. Stali jakby ich zamurowało. - Proszę mi do jasnej cholery odpowiedzieć jakie bójki !! z Violettą ?!!! Ludmila !! Jak mogłaś się bić, czy ty jesteś .... nie no ja nie mam słów do was. - trzymałam zaciśnięte pięści. - Nie próbuj się nawet tłumaczyć, czuję w kościach, że Twoja cudowna kariera w Studio się niedługo skończy jak ja się jeszcze dowiem o czymś jeszcze. - wydzierałam się już tylko na Ludmile na Tomasa nie zwracałam uwagi. - Do samochodu - wskazałam ręką, a ona dalej stała, złapałam ją za ramię i wsadziłam do wozu. Ruszyłam z piskiem opon. - Masz zabronione wszystko, rozumiesz wszystko, telefony, odwiedziny, nigdzie nie wychodzisz, nie spotykasz się z Tomasem nie chcę go widzieć u nas w domu, nie chcę słyszeć o żadnym konkursie. - waliłam ręką o kierownice. Kiedy dojechaliśmy do domu, otworzyłam drzwi. - Do swojego pokoju i nie pokazujesz mi się na oczy do końca dnia. - pokazałam ręką na schody. Pobiegła na górę, a ja wyszłam zamknąć samochód, nagle ktoś podszedł do mnie z tyłu ...


(German) Eh... Nie mogłem się na niczym skupić, gdyż kochany kuzynek Angeles musiał brzdękolić na swojej cud gitarce... Kilka razy zwróciłem mu uwagę ale olewał moje słowa. Próbowałem wiele razy dodzwonić się do swojej szwagierki aby wyjaśniła mi pewne sprawy... Oczywiście ! Nie odbiera. Zmarnowany usiadłem koło stołu opierając głowę ręką. Pomyślałem w pewnej chwili że przejdę się do Esmeraldy, ostatnio miało czasu jej poświęcam. Ostrzegając Damona wyszedłem. Promienie słoneczne muskały moją twarz oddając przyjemne ciepło... Na szczęście droga do jej domu minęła mi w dość spokojny i przyjemny sposób. Zauważyłem ją przy samochodzie, podszedłem do niej z skurczem twarzy i położyłem rękę na jej ramieniu.
- Ludmiła, powiedziałam ci coś ! - Krzyknęła odwracając się do mnie. Wyglądała na zdenerwowaną... - German... Pprzepraszam, myślałam że to moja córka. - Zaczęła się tłumaczyć. - Po prostu dziś...
- Spokojnie, może wejdźmy do środka i wszystko mi opowiesz, chyba że na mnie też jesteś obrażona... - Mówiłem z głupkowatym uśmieszkiem. Po chwili byłem już w środku jej mieszkania... Usiedliśmy i w towarzystwie herbaty zaczęła opowiadać, w pewnym momencie miałem wrażenie jakby miała się zaraz rozkleić. Uspokoiłem ją przytulając. - Może... Po prostu, mówię z doświadczenia... - Spojrzałem jej w oczy. - Nie karaj jej tak, sam kiedyś tak postępowałem ale dzięki pewnej osobie zrozumiałem że to nie ma sensu. Jeśli się kochają to nie ma szans że zaprzestaną kontaktu... Dajcie sobie czas i nie przejmuj się tak, nic jej nie jest... - Ponownie się we mnie wtuliła a ja usłyszałem dziewczęcy głos.
- Oo, twój kochanek przyszedł... - Odwróciłem się i zobaczyłem jej córkę....

(Ludmila) Matka zrobiła się agresywna, zaczynam się jej bać, ona oszalała mówiąc że zabroni mi wszystkiego, nie może zabronić mi spotykać się z Tomasem. - Nie nie nie - mówiłam do siebie. - Jeszcze tak przeklęta Camila musiała wspominać o tej bojce mała zdzira. - pomyślałam. Musze się jakoś wyrwać z tego cholernego domu. Na dole usłyszałam głos matki i kogoś jeszcze, postanowiłam ze to sprawdzę. Zeszłam na dól i zobaczyłam ojca Violki przytulającego moja matkę. Kiedy usłyszała ze schodzę odwróciła się. - Wybierasz się gdzieś? - zapytała. - Nie rozmawiam z Tobą. - odpowiedziałam podniesionym tonem. I chciałam skierować się do kuchni. - Nie mów do matki takim tonem. - odezwał się groźnie mężczyzna. Wróciłam się do salonu. I zaczęłam się głośno śmiać. - Hahahaha A Ty co mój ojciec. ? - zapytałam - Ludmila - powiedziała matka. - Co Ludmila. ? Jakiś obcy facet nie będzie mi mówił co mam robić, dodatkowo przez jego durnowata córeczkę Tomi ma problem z okiem a ja pełno siniaków na rekach. - odpowiedziałam jej. Znowu skierowałam się w stronę kuchni, wzięłam śmietnik. - Idę wynieść śmieci - fuknęłam i wyszłam z domu na chodniku zauważyłam ...



(Ana) Nie mogę uwierzyć... ! Nie dość że Ludmiła obiła mi policzek, powyrywała włosy i zaatakowała Violettę, to jeszcze ten cały Damon prowadzi mnie na ścieżkę zgonu... Eh... Ale jest plus, nadal się cieszę że z Leonem mamy 1 miejsce co jest dość dziwne bo pomyliłam się raz... Siedziałam w Stud!u grając na gitarze póki nie dostałam sms-a od Federica. Jego treść była dość dziwna... "Anka ! Szybko przyjdź do mnie ! Musisz tu być szybko !". Lekko się przestraszyłam że może mu się coś stało... Odstawiłam instrument na miejsce i wychodząc z budynku skierowałam się do jego domu. Po drodze zauważyłam Ludmiłę, ale ominęłam ją szerokim łukiem... Gdy byłam pod domem zapukałam kilka razy w drzwi, ale nikt nie otwierał, przez to jeszcze bardziej się przestraszyłam ale na szczęście otworzył mi.
- Co jest ? Co się stało... ? - Zaczęłam go zasypywać pytaniami.
- Aa, nic... Chciałem żebyś przyszła bo nudziło mi się. - Uśmiechnął się głupkowato a ja miałam zamiar go roznieść. Zmierzyłam go wściekłym wzrokiem i dodałam.
- Masz farta że cię lubię... - Miałam już iść gdy złapał mnie za nadgarstek.
- Czekaj gdzie idziesz ?
- Do Stud!a ? Ćwiczyć ? Oświecę cię... Mamy konkurs. - Po chwili szedł razem ze mną do budynku. Droga do Stud!a zachowała kompletną ciszę... Póki ją nie przerwał. 
- Wiesz co ? - Spojrzałam na niego pytająco. - Yy, czekaj zapomniałem... - Zachichotałam i razem weszliśmy do środka.


( Federico ) Weszliśmy do Studia i poszliśmy do jednej z sal . Strasznie nie chciało mi się nic robić . Wziąłem jakiś mały bęben i zacząłem wybijać na nim rytm . Anka to podchwyciła i wzięła gitarę akustyczną . Coś nam tam wyszło .
- Fajne to było - powiedziała przyjaciółka po chwili . Ja jej nie słuchałem . Zamknąłem oczy i czułem , że odpływam . - Ej Feder ! - Ana krzyknęła i pstryknęła mi palcami przed nosem .
- Co ? - spytałem głupio na powrót otwierając oczy .
- Nie śpij .
- Ale mi się strasznie chcę . Nie spałem w nocy .
- A co robiłeś ?
- Oglądałem horrora . Nudno on był . I ten konkurs mnie wkurza . Wiem , ze daje nam dużą szansę , ale najlepiej bym to olał .
Ana się zamyśliła . Usiadłem na parapet i oparłem się czołem o okno .
- Żyjesz jeszcze ? - przyjaciółka usiadła koło mnie .
- Chyba ... Wiesz co ? Jest coś co muszę Ci powiedzieć - wyznałem . Uniosła brwi lecz nie mogłem jej nic wytłumaczyć gdyż gwałtownie spadłem z parapetu na podłogę ...





(Ana) Gdy miał mi właśnie "to" powiedzieć wywalił się i zderzył się z podłogą. Zaczęła się śmiać a po chwili zeskoczyłam na dół i pomogłam mu wstać. Miał prawie całą czerwoną twarz i głupi wyraz twarzy na co zareagowałam jeszcze większym napadem śmiechu.
- No co ? - Wyjęłam z torebki lusterko i pokazałam mu jego twarz. - Wo... Wyglądam ślicznie ! I już mi się nie chcę spać... ! - Przewróciłam oczami z uniesionymi kącikami ust. Po dłuższej pogawędce o jego twarzy, zadałam pytanie.
- Dobra, zmieniając temat... Co chciałeś mi powiedzieć ?
- Aa, nie ważne... - Zaczął się wymigiwać.
- Federico gadaj ! - Mówiłam dalej z uśmiechem. Gdy nadal nie chciał mi nic powiedzieć zaczęłam go gilgotać. Po chwili unieruchomił mi ręce.
- Dobra powiem ! Ale nie torturuj mnie już... Więc chodzi o to że... - Gdy miał już to powiedzieć do sali wszedł/a...

(Lara) Przez ten konkurs mamy mało zajęć. Niby to dobrze, bo mogę skupić się na torze, ale chciałam wreszcie przeprosić Federico'a, że wtedy uciekłam i porozmawiać z nim... Tylko, że wtedy kiedy ja mogę, on ma próbę z Ludmiłą, a nie chcę mu przeszkadzać. Cieszę się, że przeszedł dalej, ale wolałabym mu to powiedzieć osobiście...
Zamknęłam szafkę i już miałam wychodzić ze Studio'a, ale nagle przypomniałam sobie, że zostawiłam w jednej sali nuty. A ja się dziwiłam, że Leon wszędzie je rozrzuca na torze...
Weszłam do sali i zamarłam. Był w niej Federico i Ana. Lekko się uśmiechnęłam na jego widok. Nawet Ana mi nie przeszkadzała.

- Federico - zaczęłam mówić. - Przepraszam, że wtedy uciekłam. - Podeszłam bliżej. - Ja się wtedy przestraszyłam.
- Czego? - zapytał Federico, a Ana zaczęła się mu uważnie przyglądać.
- Bo ja... się... zakochałam. W tobie. Dlatego byłam zazdrosna o Anę i... wrzuciłam ją do fontanny - powiedziałam. - Tak w ogóle to cię przepraszam, nie powinnam tak reagować. Sama nie wiedziałam co robię - rzuciłam do dziewczyny, a ona chyba kiwnęła głową. Spojrzałam na Federico'a. Nie był szczęśliwy, ani nic. żadnego uśmiechu. Tylko zakłopotanie. Nieodwzajemniona miłość w takim razie...
Już miałam po prostu wyjść, ale....

(Ana) To co powiedziała Lara wcale mnie nie zdziwiło. Nie wierzę że Federico tego nie zauważył... ! Poza tym przeprosiła mnie... Mój przyjaciel zachował się dziwnie, jego twarz nie okazywała żadnych uczuć. Lara już miała odchodzić a ja nie wiedziałam co robić, po chwili usłyszałam jego głos.
- Lara ! - Wypowiedział jej imię a ona się odwróciła do nas. - Jja wyjeżdżam... Wracam do Włoch... - Dokończył a ja tym razem zamarłam.
- Że co ? - Spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Moja mama... Dzwoniła i powiedziała że wracamy do ojca. Przepraszam... - Skończył i wyszedł. Zostałyśmy same...
- Wierzysz mu ? - Spytała po chwili dziewczyna. "Wyglądał jakby mówił to na poważnie..." Wyleciało z moich ust. Pokręciłam głową na znak niedowierzania i poszłam go szukać. Marnotrawna moja wyprawa po barach, parkach czy innych miejscach... Nie mogłam go znaleźć, nawet w domu go nie było. Gdy już się poddałam zauważyłam go siedzącego na ławce... Podeszłam do niego, wymawiając jego imię. Uniósł niechętnie wzrok na moją osobę. Przysiadłam się do niego. - Czemu nic nie mówiłeś ? - Spytałam, a on zaczął to opowiadać jak bał się naszej reakcji. Po kilku minutach wróciłam do domu, robiło się dość szarawo a niebie a On musiał też wracać... W środku niechcący trzasnęłam drzwiami, oczywiście musiał to skomentować Demon ! Tego całego domu... Damon, Damon... Kiedy on wyjedzie ?! Nie byłam głodna, od razu wspięłam się na górę i zamykając się w pokoju położyłam się na łóżku. Rozmyślałam nad pewną opcją... W końcu doszłam do tego że muszę porozmawiać nazajutrz z Larą... A potem już odpłynęłam....

Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 5 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 38.





5 komentarzy:

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka