niedziela, 27 października 2013

Rozdział 34.

(German) Rano obudziłem się z dziwnym uczuciem w sercu. Z trudem wstałem z łóżka. Gdy udało mi się wykonać poranne czynności zszedłem na dół wszyscy domownicy byli już przy stole a więc i ja się dosiadłem. Na śniadaniu była niezręczna cisza tylko czasem Ana z Violettą mówiły coś do siebie, lecz nie umiałem wychwycić ich słów. Usłyszałem dzwonek do drzwi, zapewne nie tylko ja ale nikt nie chciał ich otworzyć. Wzdychając podszedłem do nich, potykając się przy tym. Gdy je otworzyłem ujrzałem... I z szczerym uśmiechem zaprosiłem ją do środka...

(Esmeralda) Boli mnie głowa, mam taką migrenę, że chyba mnie rozsadzi dziś od środka. Pije dwie kawy na raz. I czekam, aż Ludmila zejdzie na dół by zawieźć ją do szkoły. - Ludmila - krzyczę - Rusz się, bo nie mam tu czasu na czekanie na Twoją osobę. - powiedziałam. Usiadłam w kuchni, trzymając się za głowę. - Zwariuję. Ludmila złaź - powiedziała groźne, i zauważyłam że dziewczyna człapie po schodach. - Nie musisz krzyczę. - opowiedziała. - Słuchaj, boli mnie głowa nie mam zamiaru się z Tobą po raz tysięczny kłócić, bierz śniadanie i idź do samochodu. - podałam jej torebkę z kanapkami i sałatką. Spakowałam swoją torebkę, wzięłam ze stolika kluczyki. - Musze dziś iść do lekarza, nie przyjadę po Ciebie. - powiedziałam jej i ruszyłam. Po dziesięciu minutach byłyśmy już na miejscu. Ludmila wyszła z samochodu. - Ludmilaaa ! Kanapki - krzyknęłam i podałam jej torebkę. Ruszyłam dalej, w sumie pomyślałam, że mogę skoczyć do Germana, bo napisałam mu wczoraj tylko sms. Ból głowy, był tak nieznośny, że mało nie potrąciłam człowieka na przejściu. Zatrzymałam samochód pod domem, wysiadłam i zapukałam do drzwi. Otworzył mi oczywiście German, z ogromnym uśmiechem na twarzy, jednak nie mogłam tego odwzajemnić. - Co jest ? - złapał mnie pod ramię. Wskazałam na głowę. - Mam dziś taką migrenę, że nie wytrzymuje. - usiadłam na kanapie. Usiadł przy mnie i przytulił mnie. - Byłaś u lekarza. ? - zapytał, pomachałam przecząco głową. - No to co Ty sobie myślisz. - spojrzał na mnie. - Ale, Auuuuuć. - złapałam się za głowę. - Esme co Ci jest - usłyszałam zza pleców ...

(Violetta) Ta noc minęła bardzo dobrze, jak co dzień wstałam zrobiłam makijaż, wybrałam z szafy nową sukienkę i zakręciłam włosy. Schodząc na dół usłyszałam pojękiwanie Esmeraldy -Esme co Ci jest - zapytałam zmartwiona. -A nic, Vilu to tylko migrena- odpowiedziała biorąc łyka wody -Zaraz mi przejdzie - wymieniłam spojrzenia z tatą - Pojedź z nią do lekarza- poprosiłam. -I co mówiłem Ci?- wziął Esme pod ramię.
Po kilku minutach dom był pusty, Esme z moim ojcem u lekarza, Ramallo i Olga na zakupach, a Anka wyszła wcześnie rano. Szłam do kuchni gdy przyszedł SMS od Angie. "German, pamiętasz? Dzisiaj mój kuzyn przyjeżdża, odbierz go z lotniska" Najwidoczniej moja ciocia pomyliła numery. Dziwnie czemu ja nic nie wiem o kuzynie Angie? Przecież to ja zawsze dowiaduje się ostatnia. Skoro dom był pusty, włączyłam radio na cały regulator i zaczęłam tańczyć oraz śpiewać.:


When it's you and me
We don't need no one to tell us who to be
We'll keep turning up the radio
What if you and I just put up 
A middle finger to the sky?
Let them know that we're still rock n roll


Kiedy piosenka dobiegła końca, patrzę w kierunku drzwi. -Pomoc w czymś!- mówię dosyć chamsko, każdy by tak powiedział jak by się zorientował jak obcy człowiek go podgląda. Chłopak uśmiechną się i puścił oko. Nie powiem, że wyglądał źle, na sobie miał czarny podkoszulek, skórzaną kurtkę i obcisłe spodnie. -Haha nie trzeba, chodź możesz jeszcze raz tak zatańczyć dla mnie- odpowiedział szczerząc zęby, a mnie zatkało. Kim On jest?!...

(Damon) Ciotka mówiła że ktoś mnie odbierze z lotniska a tu nikogo. Dobrze że miałem adres i jakieś drobniaki więc starczyło mi na taksówkę. Nie powiem spore mieszkanko ale do mojego to się nie umywa. Wchodzę do środka bez pukania, no bo po co? W końcu Angie mówiła żebym się czuł jak u siebie. Patrze przed siebie a tu jakaś dziewczyna tańczy śpiewa i w ogóle nie powiem nie brzydka, widok nawet przyjemny. Nagle połapała się że pojawiłem się w jej domu, o tak ta to ma refleks - przeszło mi przez myśl. Nie minęła sekunda jak usłyszałem chamskie " Pomóc w czymś?" O nie tak się bawić nie będziemy kotek - pomyślałem. - Haha nie trzeba, chodź możesz jeszcze raz tak zatańczyć dla mnie. - odpowiedziałem jej serwując swój firmowy śmieszek, o tak wszystkie na to lecą. Patrzyła na mnie jakoś tak dziwnie, dopiero teraz przypomniałem sobie że Angie wspominała coś o jakiejś tam siostrzenicy, jak ona miała... Violetta! tak chyba tak. - Wiesz kotek tańczysz całkiem ładnie ale jeżeli chodzi o śpiewanie to brak ci pazura. - zaśmiałem się. Chyba ją zirytowałem bo przez chwile miałem wrażenie że żyłka jej pęknie. - Oj kocie nie bulwersuj się tak, pokaże ci jak się śpiewa. Wyjąłem z pokrowca gitarę która miałem ze sobą i zacząłem śpiewać to samo co ona przed chwilą, oczywiście cały czas patrzyłem jej głęboko w oczy, ahh te moje magiczne uwodzicielskie spojrzenie, nie ma szans ulegną nawet anioły - zaśmiałem się w duchu kończąc śpiewać, księżniczka oczywiście musiała zabrać głos, no niech jej będzie....

(Violetta) Kim on do cholery jest? I za kogo sie uważa?! Ten swój tekst "kocie" niech sobie lepiej daruje. -Niby śpiewasz lepiej ode mnie?- zbulwersował mnie -Chyba śnisz, piejesz jak kogut!- wzięłam głęboki wdech, jeszcze nikt mnie tak nie zdenerwował. -Kocie, ja się tylko z Tobą drażnię- Schował gitarę, dość tego. -Nie mów do mnie kocie!- wzięłam jego walizki w postawiłam za drzwiami -Wynoś się! Bo zadzwonię na policje!- chłopak jednak nie chciał mnie słuchać, dlatego chciałam go wypchnąć siłą, ale jest zdecydowanie silniejszy, po kilku minutach siłowania zrobił mi łaskę i wyszedł. Zatrzasnęłam drzwi za sobą. -Spokojnie, spokojnie- mówię sobie w myślach. Po kilku minutach sprawdzam przez judasz czy aby na pewno poszedł sobie. Uff. Nie ma go. Ale na wszelki wypadek wychodzę tylnym wejściem. Idąc przez park powoli się uspokajam. Wyciągam telefon i dzwonie do Angie, ale włącza się poczta -Kim jest ten twój kuzyn?- o mało co nie rzucam telefonem o ziemie. Nagle czuję rękę na ramieniu, odwracam się i krzyczę -NIE DOTYKAJ MNIE-.............

(Damon) Haha jednak ma dziewczyna pazurki, dzielnie próbowała mnie wywalić z domu, wyjątkowo postanowiłem jej ulegnąć i opuścić mieszkanie, zbunkrowałem jednak walizki u nich w ogrodzie nie bede tego tachał co to to nie. Uzbrojony w mapę ruszyłem przed siebie, trafiłem do jakiegoś parku, nie powiem ładne miejsce ale wolał bym jakiś klub. Nagle patrze przed siebie a tam ta rozwścieczona kocica z domu drze się do telefonu na mój temat. No pierwsze dobre wrażenie już zrobiłem teraz czas się przedstawić zaśmiałem się, podszedłem do niej o tyłu i położyłem rękę na jej ramieniu by się odwróciła, jak nie zaczęła na mnie krzyczeć, ło jezu nie myślałem że ktoś może mieć taką skale. " NIE DOTYKAJ MNIE! ZOSTAW MNIE!" - haha zabawny okaz nie ma co. - Hej, hej kocie nie denerwuj się tak. - mrugnąłem do niej, o tak skoro przezywanie jej od kociaka tak ją wkurza to trzeba to robić jak najczęściej. Nawet fajnie że ją poznałem będzie kogo podenerwować zamiast mojego braciszka. - MÓWIŁAM ŻEBYŚ NIE MÓWIŁ DO MNIE KOCIE! I Z CZEGO SIĘ TAK CIESZYSZ?! - krzyczała dalej. - Kobieto już wole gdy śpiewasz, to mniej boli. Chociaż nie w sumie to nie wiem co grosze. - droczyłem się z nią. Nagle podeszła do nas jakaś dziewczyna. - Violetta, co tu się dzieje....?

(Francesca) Wczoraj znowu opuściłam lekcję w Studio, nie czułam się najlepiej i mój brat kazał zostać w domu i odpoczywać. Wieczorem rozmawiałam z Violettą która zdała mi relacje ze wszystkiego. Rano wcześnie wstałam, wykonałam poranne czynności i chciałam jak najszybciej dojść do Studia, żeby zgłosić się do konkursu. Przechodząc przez park dostrzegam moją przyjaciółkę Violettę krzyczącą na jakiegoś chłopaka. Nie powiem, że jest brzydki wręcz przeciwnie przyciągnął moją uwagę. -Violetta, co tu się dzieje..?- podchodzę bliżej i jego wzrok pada na mnie. -Kocie, nie mówiłaś że masz taką niezłą przyjciółeczkę- Zmierzył mnie wzrokiem -Coś z Tobą nie tak?!- wzięłam Violę pod rękę. -Ostre sztuki z Was, ale wiesz co kochanie? Kociakowi nie dorównasz w słowach- mrugną okiem. Gdy by Violetta nie odciągnęła mnie siłą, przysięgam że dostał by w tą piękną twarz! W drodze do Studia, moja przyjaciółka streszcza mi dzisiejszy poranek, a na dodatek On ma u niej mieszkać. Nie chciałam się jej przyznać, że mi się podoba, znaczy podobał, ale teraz? Sama już nie wiem, pora skupić się na konkursie. Gdy jesteśmy w Studio panuję wielki zamęt.....

(Damon) No i drugi kociak do kolekcji, co jedna to lepsza. Zaczyna mi się podobać to miasto. Jedyne czego mi jeszcze do szczęścia brakuje to jakiegoś dobrego klubu nocnego, ale to potem, teraz wypadało by zajrzeć do tego całego studio. Po raz kolejny wyjąłem z kieszeni mapę i posiłkując się nią trafiłem pod te całą szkołę, jezu wyglądała jak budynek dla przedszkolaków, więcej tych kolorów nie mogli dać no po prostu bosko, normalnie bałem się sprawdzić co jest w środku no ale jak mus to mus. Wszedłem do środka, miałem racje wszędzie te radosne kolory i wgl, aż się rzygać chcę. Z jednej sal dochodziły dziwne odgłosy zamieszania więc zajrzałem do środka, od razu zauważyłem swoje dwa tygryski. - Hej kociaki! - zawołałem do nich przez całą sale. Spojrzały się na mnie jak na debila, chociaż ta druga zerkała trochę łaskawiej. Słabe ogniwo odnalezione - zaśmiałem się w duchu, no to zaczynamy zabawę. Pewnym krokiem ruszyłem w ich kierunku gdy nagle...

(León) Od dobrej godziny znajduję się w Studio, próbując wymyślić jakąś piosenkę, której mógłbym użyć na konkurs, niestety nic ciekawego nie przychodzi mi do głowy. Po raz setny walę się otwartą dłonią w czoło, kiedy zaczynam grać "Voy por ti" czy "Podemos", ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Lekko zdenerwowany wychodzę z sali od muzyki, natrafiając na całkiem ciekawą scenkę.
- Hej kociaki! - słyszę głos nieznajomego mi chłopaka. Idąc za jego wzrokiem widzę, że patrzy się na Francescę... i Violettę. Ta druga zauważa mnie, a w jej oczach widzę niemą prośbę o pomoc.
- Ej, ty - mówię, podchodząc do niego - uważaj, co do kogo mówisz, jasne? - z satysfakcją zauważam, że jestem od niego kilka centymetrów wyższy, co daje mi przeczucie przewagi. Ale on nic z sobie tego nie robi.
- A co, koleś? - prycha. - Któraś twoja? - przez chwilę lustruje mnie wzrokiem, żeby za chwilę stwierdzić - nie, nie twoja liga. - Siłą woli powstrzymuję się od przywalenia mu w tę fałszywą mordę.
- Wynoś się stąd i nie wracaj - szepczę. Śmiejąc się głupio, opuszcza budynek szkoły. Violetta podchodzi i przytula się do mnie, ale wtedy...

(Ludmila) Dzień wybawienia, a może jednak nie ? Matka ma migrenę to mam spokój na cały dzień. W Studio takie poruszenie jakby ktoś rozpuścił jakąś ostrą plotkę. No tak w sumie konkurs, ale po co oni się zgłaszają przecież to ja błyszczę i błyszczę i aż ich to razi. Spacerując po korytarzu widzę śmieszną sytuację Leon wyrzucający jakiegoś kolesia. - Żenua. - mówię do Leona, a on patrzy na mnie jak jakiś łom. - Mam Ci to przeliterować, czy może powiedzieć po francusku, włosku, angielsku ? - zapytałam. - Jacy wy jesteście żałośni, to tak kaleczy moje serce. - spojrzałam na Violkę. - Pilnuj Leona - uśmiechnęłam się i wyszłam. Po drodze spotkałam tego kolesia, którego Leon wywalił. - No Hej Blondyna. - powiedział. - Do mnie to mówisz ? - zapytałam - No raczej - odpowiedział. - Uważaj, żebyś zaraz nie miał śliwy pod okiem. - odpowiedziałam - Mmmm Ostra jak żyleta. - zbliżył się do mnie. - A Ty jesteś tępy jak stado baranów wypróżniających się na łące, i jeszcze idź się umyj . - powiedziałam, a on dalej się zbliżał, więc zaczęłam go okładać torebką. W oddali usłyszałam - Ludmilaa ??...

(Tomas) Szedłem właśnie do studio gdy zauważyłem Ludmile okładającą torebką jakiegoś nieznanego mi chłopaka. Podbiegłem do nich, - Ludmila?? Co się stało??- zapytałem mierząc jednocześnie nieznajomego wzrokiem. - Ten idiota mnie obraża! - wykrzyknęła. - Blondi spokojnie, jesteś ostrzejsza niż ten kociak z studio. - powiedział do niej ten chłopak. - Ej, uważaj na słowa! - wydarłem się na niego stając w obronie Lu. - I kolejny ze wścieklizną, jak ja z wami wytrzymam ten miesiąc.... W każdym razie było miło poznać, Blondi. - zawołał mrugając do Lu okiem i jak gdyby nic sobie odszedł. Myślałem że zaraz mnie szlag trafi Ludmila też nie wyglądała najspokojniej. - Co on sobie wyobraża?! - wykrzyczała. - Nie wiem, w ogóle kto to jest? - zapytałem z nadzieją że udzieli mi odpowiedzi. - Nie wiem jakiś pajac, był u nas w studio ale Leon go wywalił. - odpowiedziała.- To co idziemy do studio? - zapytałem. - No nie wiem. A przekonasz mnie jakoś do tego pomysłu. - zapytała uśmiechając się. Powoli zbliżyłem się do niej i pocałowałem, z początku delikatnie, potem bardziej namiętnie oderwaliśmy się od siebie dopiero po dłuższej chwili gdy zbrakło nam tchu, tyle że jakoś mi to nie wystarczyło znów ją pocałowałem, trwaliśmy tak chwilę aż za swoimi plecami usłyszałem donośnie chrząknięcie.......

(Esmeralda) Oczywiście nie mogła odmówić Germanowi, bo siłą zaciągną mnie do tego lekarza. Tam nic nowego się nie dowiedziałam. - Ma pani migrenę, trzeba brać tabletki, dość silne tabletki, bo takie bóle głowy wykańczają człowieka. German spojrzał na mnie. - Wszystko to wiedziała, ale dziękuję. - odpowiedziałam i wyszliśmy z gabinetu. - I co dalej będziesz się kłóciła, że ta wizyta była niepotrzebna. ? - zapytał biorąc mnie za rękę. - Dobra niech Ci będzie była potrzebna. - uśmiechnęłam się. - Podwieziesz mnie do Ludmily muszę zostawić jej telefon. ? - zapytałam. - Oczywiście oznajmił. Po kilku minutach dotarliśmy do Studio. Wysiadłam z samochodu rozglądając się za Ludmila i dojrzałam ją. OBŚCISKUJĄCĄ SIĘ  z Tomasem. - Ekhmmm -  chrząknęłam. Oni odskoczyli od siebie, i spojrzeli na mnie. - Nie będę tego komentować, bo za bardzo boli mnie głowa. - powiedziałam. - Ludmila oddaję Ci telefon, nie przyjadę po Ciebie, bo naprawdę tragicznie się czuję, o 16 po zakończeniu zajęć idziesz do domu około 20 minut, czyli masz być na 16.30. - oznajmiłam jej. - Ale my mamy konkurs i musimy ćwiczyć. - odpowiedziała. - A Ty masz szlaban i musisz siedzieć w domu. - powiedziałam. - Ale mamoooo ! - krzyknęła, ale ja już byłam znowu przy samochodzie. - I jak ? - zapytał. - Dobrze, odwieziesz mnie do domu chyba muszę odpocząć. - oznajmiłam. Naprawdę ból był nieznośny, dodatkowo bolała mnie nie tylko głowa, a całe mięśnie. Gdy przyjechaliśmy do mnie do domu, German zrobił mi herbaty, podał koc, pocałował w czoło. - Zdrzemnij się, będę dzwonił. - powiedział i wyszedł. Wypiłam herbatę, okryłam się kocem i zamknęłam oczy, odpłynęłam...

Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 5 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 35.




7 komentarzy:

  1. bardzo ciekawy rozdział. Nowa postać rownież ciekawa. Czekam na next. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny ♥
    Leon wywalił tego chłopaka ze studia ^^
    podrywał Ludmi :D
    Tomas zazdrosny no nie :D
    a potem ich pocałunki no piękne to było ♥
    czekam na next :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba :) Na serio superowy blog.
    Będę wpadac.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super...
    Fran i Viola kociaki <3
    Lu blondi <3
    Tomi wsciekly ^^ i Leon ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czad ^^ bardzo ciekawy. Będe tu wpadać :) Na moj blog :)
    http://martinastoesselxxx.blogspot.com/ prosze o udzial w Piosence Miesiaca.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka