poniedziałek, 30 września 2013

Podsumowanie pierwszego tygodnia pracy.

1 komentarz:
Podsumowanie pierwszego tygodnia pracy.

Liczba:
Opublikowanych rozdziałów: 7
Rozdziałów napisanych: 13

Mamy 17 obserwatorów i ponad 5000 wyświetleń za które dziękujemy.
Zmieniliśmy również wygląd bloga mamy nadzieję że wam się podoba :)

Aktywność autorów: ( w nawiasie ilość wypowiedzi w dotychczas opublikowanych notkach)
Violetta (20)
Ludmila (16)
Tomas (11)
Leon (7)
Ana (6)
Camila (5)
Esmeralda (5)
German (5)
Lara (4)
Angie (4)
Federico (3)
Diego (2)
Marco (1)
Broadway (1)
W sumie 90!

W tym tygodniu w ogóle nie odezwali się:
Francesca (Martyna Stochel)
Naty (Kinia/Leonetta)
Maxi (LuLu Comello)
Jade (Crazy12)
Autorów tych postaci prosimy o kontakt do środy w przeciwnym wypadku będziemy musieli was wymienić.
Kontakt: gg/mail
Angeles Saramego (Tomas)32207656/shinuchan1@gmail.com.
Primrose (Ludmila) 9529088





Rozdział 7

3 komentarze:

(Camilla)
Całą noc śniłam o Maxim. To było nienormalne. Po obudzeniu się zdałam sobie sprawę że za 10 minut zaczynają się lekcje a ja jeszcze jestem w domu i to w totalnej rozsypce. Wybiegłam z łóżka jak torpeda.  Ubrałam się, uczesałam. I wybiegłam z domu. Mam 4 minuty nie zdążę. Dobra powiem że zaspałam. Bo to była prawda. Biegłam co sił w nogach i jedyne o czym myślałam to Maxi. Mało nie zabiłam się potykając o krawężnik. Doszłam do Studia i pierwsze co przykuło moją uwagę to że plac przez budynkiem jest pusty. Zawsze roiło tu się od uczniów a teraz nie było na nim żywej duszy.  Jeszcze raz spojrzałam na zegarek. Jest 07:08 a nie ósma! Pięknie... Nie jestem za późno tylko za wcześnie i to godzinę. I co ja teraz zrobię. Do domu nie wrócę bo nie opłaca mi się. Poćwiczę piosenki. To był dobry pomysł. Udałam się do sali muzycznej. Wyjęłam gitarę i zaczęłam "Algo Se Enciande" gdy skończyłam ktoś zaczął klaskać. Był to ...

(Broadway)
Przyszedłem do Studia za wcześnie. Musiałem poćwiczyć nową choreografię Gregoria. Gdy szedłem obok sali muzycznej usłyszałem jak ktoś gra nową piosenkę Angie. Do tego ten charakterystyczny głos. Camilla.
Gdy skończyła zacząłem klaskać. To był odruch. Nie chciałem żeby wiedziała że tu jestem. Wolałbym posłuchać dalej jak gra a przez to przestała. -Cześć-Przywitałem się. -Matko Boska Broadway ty chcesz żebym zawału w tyk młodym wieku dostała ? -Nie! Oczywiście że nie. -To był żart. Ale nie strasz mnie tak.
-Dobrze. Co też przyszłaś wcześniej poćwiczyć ?. -Chciałem rozkręcić rozmowę.
-Nie mi pomyliły się godziny. Myślałam że zaspałam a jestem za wcześnie i nie mam co robić.-odpowiedziała
-Dobrze piosenka ci wyszła. Ale lepiej byłoby z pianinem. Jak chcesz to mogę zagrać. -zaproponowałem. Tak naprawdę chciałem z nią pobyć trochę sam na sam. Podobała mi się choć nie potrafiłem jej tego wyznać. Bałem się że mnie odrzuci. Usiadłem przed instrumentem i zacząłem grać. Do mnie przyłączyła się Cami z gitarą. Byliśmy w połowie gdy ktoś nam przeszkodził. Okazał się być to ...

(Tomas)
Dzisiaj był mój pierwszy oficjalny dzień w studio od mojego powrotu do Buenos. Postanowiłem że pójdę do szkoły trochę wcześniej, aby przywitać się jak należy z przyjaciółmi oraz wyjaśnić Leonowi całe te zajście z Violettą. Nie chciałem żeby miała z mojego powodu problemy już na samym początku. Gdy znalazłem się w studio było jeszcze bardzo wcześnie, mimo to z sali muzycznej dochodziły dźwięki granej przez kogoś piosenki. Ruszyłem w tamtym kierunku, zajrzałem do pomieszczenia, okazali się to być Camila i Broadway. Nie chciałem im przerywać jednak nie chciałem również aby pomyśleli że podsłuchuje. - Cześć wam! - zawołałem. Odwrócili się gwałtownie w moim kierunku Camila nie wydawała się zaskoczona, na pewno wiedziała o moim powrocie od Fran albo Violetty, za to Broadway był w niezłym szoku. Jedyne co zdołał wykrztusić to: " Stary co ty tu robisz?" Zaśmiałem się cicho z jego reakcji i powiedziałem": - Widać będę sensacją dnia dzisiejszego, Ludmila się załamie, nie będzie dziś centrum wszechświata. - parsknąłem śmiechem na samą myśl o ciskającej gromami i rozpaczającej Ludmi, chociaż w sumie gdy się stara nie jest taka zła. - To co mogę pośpiewać z wami czy mam się udać na banicje? - zapytałem przyjaciół. - No nie wiem nie wiem, jak myślisz Broadway, może z nami zostać? - udawała że się zastanawia Cami. Mój przyjaciel już miał jej odpowiedzieć gdy nagle....

(Ludmila) Nieprzespana noc, podkrążone oczy, to może oznaczać jedynie załamanie. To nie jest tak, że jestem, aż tak podłym człowiekiem, ja po prostu bronię siebie i ludzi na których mi zależy, chociaż pozostało ich już bardzo mało. Nie mam ochoty wstawać z łóżka. - Ludmila - słyszę swoje imię - Zostało Ci pół godziny do rozpoczęcia zajęć - nadaje ten sam głos. Ledwo zwlekam się z łożka, i schodzę na dół. - Nigdzie nie idę - odpowiadam i biorę do ręki torebkę z musli. - Nie denerwuj mnie nawet, masz iść na zajęcia, co się z tobą ostatnio dzieje - takie słowa słyszę od swojej matki. - Wiesz, hmm nie wiem, może to, że w ogóle cię nie obchodzę, no tak ty masz teraz Violettę. - zezłoszczona ubieram płaszcz i wychodzę z domu. Idąc w stronę Studio, myślę nad planem doprowadzenia Cami do szału. Kiedy wchodzę do szkoły, przez przypadek wpadam na Tomiego, ale nie obchodzi mnie idę jak w amoku. Kiedy jestem już sama biorę do ręki gitarę i zaczynam śpiewać "Ser Mejor". Dobrze chociaż, że wyjaśniłam sobie tą całą sytuację z Fede ...

(Tomas)
Po tym jak skończyłem grać z Cami i Broadway'em, szedłem sobie spokojnie po korytarzu, gdy nagle wpadła na mnie Ludmila. Myślałem że zaraz na mnie naskoczy powie coś w stylu jak łazisz albo może znów będzie się do mnie przystawiać lecz nic takiego się nie stało. Kompletnie mnie zignorowała, to było do niej nie podobne dlatego ruszyłem za nią. Długo szła przed siebie jakby bez celu, zatrzymała się dopiero w jakiejś opuszczonej klasie, wzięła jedną z leżących pod ścianą gitar i zaczęła grać. Wyglądała na naprawdę zdołowaną a zarazem wkurzoną. Zrobiło mi się jej żal, podszedłem do niej cicho i przyłączyłem się do śpiewu. Z jakiś powodów nie wywaliła mnie z klasy ani nawet nie zaszczyciła jednym ze swoich kąśliwych tekstów. Ya no hay razas, ni razones. No hay mejores, ni peores. Solo amor, amor, amor y mil opciones. De ser mejor… Śpiewaliśmy razem, gdy nagle zadzwonił dzwonek na lekcje. Powoli ruszyłem w stronę drzwi. - Idziesz na lekcje? - zapytałem ją przez ramie. Nic nie odpowiedziała, no trudno, każdy czasem musi pobyć sam ze swoimi myślami nawet wielka Ludmila stwierdziłem i udałem się na zajęcia z Angie...

(León) Od wczoraj próbuję dodzwonić się do Violetty, ale nie odbiera moich telefonów. Wiem, że kiedy spotkam ją w Studio, stwierdzi, że musiała ich nie usłyszeć lub rozładował jej się telefon, za dobrze to znam. Wkurzony myślę chwilę, czy nie zadzwonić do Tomasa i na niego nawrzeszczeć, ale przypominam sobie, że nie mam jego numeru. Stukam palcami o pudło gitary, myśląc, czy nie odpuścić sobie dzisiaj szkoły, ale to wyglądałoby jak poddanie się. No i muszę mieć oko na Tomasa. No i Violettę.
Wchodząc do Studio uświadamiam sobie, że właśnie trwa pierwsza lekcja. Pocieszam się faktem, że mam zajęcia z Angie i przymknie oko na moje spóźnienie.
- Przepraszam za spóźnienie - mówię, wchodząc do klasy. Tak jak myślałem, Angie zbytnio się mną nie przejęła, kontynuując wykład. Ale to mnie nie zdziwiło. Zdziwił mnie natomiast widok Tomasa, który jak gdyby nigdy nic siedział w klasie. Odnotowuję również brak naszej klasowej gwiazdki oraz Violetty. Ignoruję przez chwilę ich nieobecność, po chwili jednak do sali wbiegła Violetta, nie zaszczyciła mnie nawet swoim spojrzeniem tylko usiadła obok Cami. Zajęcia toczyły się w miarę spokojnie ale po kilku minutach w klasie wybuchło istne piekło...

(Ludmila) To było bardzo miłe ze strony Tomiego, że się do mnie przyłączył, ale chyba zauważył, że mam zły dzień. Grając jeszcze przez chwilę uświadomiłam sobie, że zaczęły się zjęcia. - Cholera, Ludmila rusz się - skarciłam samą siebie, odwróciłam się bardzo szybko w kierunku drzwi, i nie zauważyłam stojącej za mną szafki, dość mocno uderzyłam się w głowę. - Auć - krzyknęłam, i przylożyłam rękę do czoła, kiedy ją zabrałam zauważyłam na dłoni krew. - Pięknie, nie dość, że i tak wyglądam jak zombie to dodatkowo będzie, zombie z dziurą w czole ... - powiedziałam na całą salę - Ale zaraz, zaraz jestem GENIUSZEM - oznajmiłam i udałam się do sali, gdzie zaczęły się zajęcia Angie. Otworzyłam drzwi tak mocno, że aż uderzyły o ścianę - Ludmila - usłyszałam głos Angie, ale nie zwracałam na niego uwagi skierowałam swój wzrok w stronę, jednej osoby. - Ty mała małpo - zwróciłam się do Violetty - Z kim to zaplanowałaś, z Cami ? - pokazuje jej zakrwawione czoło. - Co wsadziłaś mi do szafki ?! Ty ŻMIJO !! - krzyczę na całą salę i rzucam się na nią z pazurami. - Zobacz jak wyglądam. - z czoła dalej sączyła się krew. - NIENAWIDZĘ CIĘ, WRACAJ TAM SKĄD PRZYJECHAŁAŚ !!!!! - wydzieram się jeszcze głośniej. Wiem, że moja podłość nie zna granic, ale nie podaruję jej tego, że zabrała mi matkę....


(Tomas)
Siedzieliśmy wszyscy w klasie gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a do pomieszczenia wparowała Ludmila z całym zakrwawionym czołem i zaczęła się nadzierać na Violette. Kipiała ze złości a jej oczy ciskały błyskawice. Czułem że jeżeli ktoś zaraz nie interweniuje to dojdzie do rękoczynów, szybko podniosłem się z miejsca i stanąłem miedzy Ludmila a Violetta. Angie również wstała i zaczęła ją uspokajać pytając co się dokładnie stało. Czoło Ludmily wciąż krwawiło więc jedynie przekrzykując ją zawołałem że zabiorę ją do pielęgniarki, a potem sobie wszystko wyjaśnią. Po tych słowach złapałem Ludmile za rękę i niemal siłą wyciągnąłem z sali. Ta wciąż nie przerywała wykrzykiwać oskarżeń i obelg kierowanych do Violetty i Cami. Gdy w końcu wyciągnąłem ją z pomieszczenia uznałem że muszę coś zrobić żeby się w końcu zamknęła bo zaraz zwariuje. - Ludmila! Uspokój się! Nie wiem o co chodzi ale lepiej będzie jeśli zamiast nadzierać się na Violette pójdziesz do pielęgniarki aby opatrzyła ci to czoło! - wykrzyknąłem. W końcu zamilkła. Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem z którego za żadne skarby w świecie nie mogłem rozgryźć, zarzuciła swoimi długimi blond włosami i zniknęła za rogiem korytarza prowadzącego do gabinetu pielęgniarki. Postanowiłem wrócić do klasy lecz....

(Ana) Znów poszłam do Stud!a. Sama nie wiem po co, jaki cel miałam chodząc tam ale... Tam było coś co mnie przyciągało, może to szczęście z każdej zaśpiewanej przez ludzi piosenki ? Zaraz... Co ja gadam ?! Eh... Weszłam do środka, najwidoczniej były lekcje gdyż na korytarzu była pustka. Zauważyłam tą blondynę jak z jej czoła leje się krew. Z niewiadomych powodów zachichotałam chowając się. Stała z jakimś chłopakiem, nigdy go jeszcze nie widziałam, usłyszałam jak krzyczy coś do niej. Gdy ona odeszła podbiegłam szybko do niego... Przywitałam się i zaczęłam się pytać o tą "Krwawą Marry". Wiem tylko że ma na imię Ludmiła i jest divą... Słuchając tego chłopaka dostrzegłam, że kogoś mi przypomina "Ale nie można im zarzucić mają przystojnych uczniów" Powiedziałam w myśli.
- Ż-że co ? - Zmarszczyłam brwi. - Kogo masz na myśli ? - Spytał z uniesionymi kącikami ust. Czułam jak oblewa mnie rumieniec, czy ja to powiedziałam na głos ?! Skarciłam się w myślach i szybko odeszłam od niego. Zanim kompletnie oddaliłam się od budynku usłyszałam jeszcze "Jak masz na imię ?" Ale jakoś nie miałam odwagi odpowiedzieć na pytanie. Szłam przez park gdy natknęłam się na...

(German)Wczoraj zachowałem się jak frajer, nie miałem odwagi... Postanowiłem że znów się tam wybiorę. Przechodząc przez park zauważyłem
tamtą dziewczynę co wtedy. Wydawała mi się bijącą podobna do... Nie ! To nie ona ! Ominąłem ją i szedłem przed siebie. Przez wejściem wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środka. Na korytarzu panowała cisza ale po chwili rozległ się po budynku dźwięk dzwonka na przerwę. Dzieciaki powychodziły z klas, połowa kierowała się na zewnątrz połowa do innych klas a ja szukałem Angeles. Dostrzegłem ją w środku pewnego pomieszczenia, wszedłem do pomieszczenia nie zwracają uwagi na moją córkę. Zdziwiła się na mój widok. "German, co tu robisz ?" Te słowa wyleciały z jej ust. Uśmiechnąłem się i już miałem powiedzieć co leżało mi na sercu gdy pomieszałem słowa.
- Przyjdziesz na kolacje ? - "What ?! What ?! German idioto !" - Po prostu... - Przeciągnąłem zdanie. - Brak nam twojej obecności w domu, więc chciałem cię zaprosić. - "Jak ja gadam ? Jak zupełny pajac !" Mówiłem w myślach, miała już chyba odpowiedzieć gdy....

(Violetta)
Dzisiejszy dzień był okropny już od samego poranku, na początek zapasłam i spóźniłam się na lekcje! Następnie Ludmiła oskarżyła mnie o jej wypadek przez co musiałam wysłuchiwać jej obelg  i oskarżeń w stosunku do mnie, to nie moja wina że nie patrzy co robi! Ooo i na dodatek mój ojciec znowu postanowił pojawić się w Studio. Tylko że raczej nie przyszedł do mnie, -To ja Was zostawię - uśmiechnełam się w stronę Angie. Wiedziałam że chcą być sami. Mając godzinną przerwę postanowiłam przejść się w pobliskim parku. Wchodząc do parku dostałam następną wiadomość od Leóna, jeżeli mam być szczera przez kilka dni go unikałam, ale nie mogę tego ciagnąć w nieskończoność. ''Czemu nie odbierasz, musimy porozmawiać''  -Tak wiem- pomyślałam. Usiadłam na ławkę i odpisałam na SMS'a.
''Tak masz rację, gdzie chcesz się spotkać?''. Już miałam się zbierać kiedy  znajomy głos wołał mnie za pleców...

(Lara) Niedługo przesłuchanie do Studio'a. Muszę wybrać jakąś piosenkę do zaśpiewania... Wciąż w to nie wierzę. Mam iść do Studio'a. O ile mnie wybiorą. Mam nadzieję, że pogodzę to jakoś z torem. Chociaż... Skoro Verdas sobie daje radę, to ja na pewno to jakoś pogodzę. Wczoraj z nim w ogóle rozmawiałam. Ma problemy, jest zajęty. A ja wiem czym. Ma problemy z Violettą i jest zajęty myśleniem o niej. Ja bym na jego miejscu odpuściła. Przecież to ona się przytulała z tym chłopakiem. Niby wczoraj była dla mnie miła, ale to bez znaczenia. Wczoraj to mi kompletnie odbiło. Chyba za każdym razem tak się dzieje, kiedy wchodzę do tej szkoły...
Nagle, idąc przez park do pracy zauważyłam Violettę. Zawołałam ją, a ona się odwróciła. Ktoś musi jej to powiedzieć, pomyślałam, nie zważając na to, jakie będą tego skutki.
- Cześć, Lara - przywitała się i obdarzyła mnie miłym uśmiechem. Zaczęłam się zastanawiać czy dobrze robię, ale raz się żyje!
- Musimy porozmawiać - powiedziałam i nie pozwoliłam jej dojść do słowa. - Posłuchaj, nie chcę być niegrzeczna, ale zastanów się nad tym co robisz. Leon musi trenować, jasne? Ale ciągle ma z tobą problemy. Sama z resztą widziałam. Od razu lecisz do kolejnego! Zostaw go w spokoju. I tak już mu złamałaś serce. Nie wiem co ci wszyscy chłopacy w tobie widzą... - powiedziałam, momentami krzycząc. Violetta milczała. Nie ma nic na swoje usprawiedliwienie, pomyślałam i już miałam iść w stronę toru, ale kiedy się odwróciłam,  zobaczyłam, że za mną ktoś stał....

(Ana)Wędrowałam sobie po parku ignorując dźwięk wydawany z telefonu. Natknęłam się na dwie dziewczyny, eh... Znów ktoś krzyczy, bosh... Bardzo mnie zniesmaczyła ta "krzykliwa" girl. Słyszałam każde jej słowo, nie chciałam się mieszać ale coś mi nakazało jej przygadać kiedy się odwróci. Gdy to zrobiła miała dziwny wyraz twarzy, splotłam ręce i umieściłam je na klatce piersiowej.
- Wiesz... Nie wiem o co tu chodzi ale nie musisz tak jazgotać. Normalnie się nie da powiedzieć o co chodzi ?! Tylko od razu... - Nie dokończyłam gdyż odeszła. Uniosłam brwi odprowadzając ją wzrokiem. Spojrzałam na szatynką która siedziała na ławce, wydawało mi się że miała szklane oczy, westchnęłam. - Nie martw się, ludzie są złośliwi uwierz już poznałam taką jedną, niezłe z niej ziółko. - Uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniłam tym samym. - Jestem Ana - Przedstawiłam się...Gadałyśmy przez dłuższą chwilę i myślę że nasza znajomość się utrzyma. Zauważyła że moja komórka wciąż nadaje jak szalona. Spojrzałam na wyświetlacz. "Zack..." Szepnęłam. - Przepraszam, muszę już wracać spotkamy się później. - Szybkim krokiem skierowałam się ku domowi, na miejscu czekała na mnie "niezła" pogawędka z rodzicami. Jak to oni zawsze dają wykłady "Musisz odbierać bo..." Bla, bla, bla... Eh, wkurzona zamknęłam się w swoim pokoju i rzuciłam się na łóżku. Myśląc o dzisiejszych wydarzeniach zasnęłam...

Prosimy o komentarze!
Następny rozdział już jutro!


niedziela, 29 września 2013

Rozdział 6

1 komentarz:
ROZDZIAŁ 6


(Esmeralda) Kiedy wstaję uświadamiam sobie, że spałam w ubraniu. Ludmila jeszcze śpi, a ja muszę się zbierać do pracy. Szybki prysznic, śniadanie, czyste ubrania i jestem gotowa do wyjścia. Poranek jest bardzo przyjemny, świeci delikatne słońce i powiewa lekki wiatr. Wchodząc do domu Castillo, widzę że od samego rana jest tu jak w ulu. Olga i Ramalo, biegają po kuchni, pan German w biegu zawiązuje krawat. - Cholera jaki on jest przystojny - mówię w myślach. Nie zauważam tylko Violetty. Wchodzę na górę, pukam do jej pokoju, otwieram drzwi i widzę, że jeszcze śpi. - Violu pora wstać - przebudzam dziewczynę. - Jeszcze pięć minut - mówi zaspanym głosem. - Daje Ci 10 minut i masz być na dole, inaczej spóźnisz się na zajęcia a ja stracę pracę. Schodzę na dół, siadam na krzesełku w kuchni. Olga zaparzyła mi świeże kawy. - Dzień Dobry panie Castillo - mówię do swojego szefa, gdyż dopiero teraz mnie zauważył. - Ma pan źle zawiązany krawat, pozwoli pan, że pomogę. - przybliżam się i poprawiam mu ten niechlujny krawat, i właśnie teraz ..

(German) Strasznie się spieszę, konferencja z Niemcami stresuję mnie niezmiernie. W pędzie zawiązywałem krawat i za nic nie mogłem sobie z nim poradzić, raz w lewo, raz w prawo i nic ! Wchodząc do kuchni zauważam Esmeraldę nadal walcząc z czarnym cholerstwem. Po chwili pomogła mi pani E. przez tą chwilę patrzyłem się na nią jak głupi... Sam nie wiedziałem co robię. "Trzeba przyznać że jest dość atrakcyjną kobietą...", nagle ktoś z tyłu popchnął mnie do przodu i byliśmy dość bliżej niż wcześniej. Zapatrzony w nią nie wiedziałem co robić, po chwili się odsunąłem od niej dziękując. Zarumieniony wyszedłem z pomieszczenia kierując się do swojego gabinetu. Tam emocje opadły, wziąłem do ręki zdjęcie Angeles, zawsze poprawiało mi humor...
- Muszę coś zrobić. - Powiedziałem do siebie i wyszedłem z mieszkania kierując się do Stud!a.

(Violetta) Nie chętnie wstałam z łóżka, najbardziej na świecie miałam ochotę schować pod kołdrę i zapomniała o wszystkich! No ale nie mogłam się całe życie ukrywać, wstałam i spięłam włosy w koński ogon, pomaszerowałam zjeść śniadanie. Gdy już odeszłam od stołu poszłam schować nuty i pamiętnik do torby. Całą drogę nuciłam piosenkę która mi się przyśniła. Przed Studiem zauważam mojego ojca. Super!. Wacha się czy wejść czy uciec. Nie mam ochoty na kolejne kazanie, więc idę za plecami jakiś dziewczyn. Dochodzę do pianina, próbuję zagrać melodię która tak gra mi w uszach, ale tylko kaleczę ten piękny instrument. Zaraz zajęcia Gregoria Antonio i Pablo kazali mu nauczyć nas walca na rzecz tego balu. Każdy ma mieć parę, dzisiaj będzie losowanie a dokładniej dziewczyny losują chłopaków. Gregorio jest z tego powodu wściekły, nie znosi jak mówi mu się co ma robić. Wchodzę do klasy -Castillo od Ciebie zaczynamy losowanie podejdź- mówi wściekły. Podchodzę do niebieskiego naczynia i wyciągam z niego kartkę. ŚWIETNIE!!!. Moim partnerem jest ...

( Federico ) 

- Federico - powiedziała Violetta i szeroko się do mnie uśmiechnęła . Odpowiedziałem jej tym samym. Szczerze to wolałbym , być z kimś innym , ale natychmiast odepchnąłem od siebie tą myśl . Zapomnij o Ludmile ! Zapomnij o Ludmile ! - przywołałem się do porządku w myślach . Violetta jest moją przyjaciółką i na pewno będziemy się ze sobą doskonale bawić . Dziewczyna stanęła koło mnie i dalej potoczyła się reszta losowania . Gdy już każdy miał przydzieloną parę Gregorio zaczął pokazywać nam podstawowe kroki , pozy itp. Wyszła nam to nawet nie źle jak na początek , ale jak to Gregorio. On wie lepiej od wszystkich . Po skończonych zajęciach podszedłem do swojej szafki wziąć wodę . Upiłem łyka i nagle koło mnie zjawiła się Ludmiła . O nie !
- Więc jesteś z Violettą . Powodzenia . Na pewno zniszczy Wasz projekt tak samo jak niszczy Studio tym , że w ogóle tu przychodzi - powiedziała z złośliwym uśmieszkiem . 
- Nie martw się Lu - pstryknąłem palcami  jej przed twarzą . - Wyjdzie nam to lepiej . Nie przejmuj się tym , że Cię pokonamy . 
- Ja się Cię po prostu ostrzegam , bo zmarnujesz przy niej swój talent . 
- Ludmiła czy ty nie jesteś zazdrosna ?

(Violetta)
Wydaje mi się że Federico w cale nie był zachwycony tym że mamy razem tańczyć, dziwne. Wychodząc z sali widzę przekomarzających się Ludmiłę i Fede, nic nowego myślę. Kiedy Ludmiła zobaczyła mnie od razu pstryknęła palcami ''Ludmi odchodzi''. Ależ to oryginalne! Korzystam z okazji i podchodzę do mojego kolegi. -Fede, jeżeli nie chcesz być ze mną, porozmawiam z Gregorio i...- chce dokończyć, ale chłopak mi przerywa -Nie to miałem na myśli, naprawdę dlaczego miałbym nie chcieć przecież się przyjaźnimy tak?- mówi z uśmiechem. Wraca mi humor, zaczynamy sobie dokuczać jak zawsze dla zabawy, po czym idziemy na obiad. Razem z Federico spędzam całe popołudnie dawno tak dobrze się nie bawiłam, chce go podpytać o jego uczucia do Ludmiły, ale udaje mu się zmienić temat. Wracamy na zajęcia, mamy wejść do Studia ale odzywa się telefon chłopaka -Mama, muszę odebrać do gonię Cię- uśmiecha się po czym odchodzi. Nie mam co robić więc postanawiam iść przećwiczyć nową piosenką po drodze natykam się na ...

(Camila)

Stałam przed Studio gdy zauważyłam że w stronę budynku zmierza Violetta. Muszę z nią porozmawiać więc wstaje i podbiegam do niej. -Hej Violu możemy pogadać ? -Tak jasne- odpowiada. -Mam problem z Ludmiłą. Napisała mi dziwny liścik. Wyciągam kartkę i podaję ją Violettcie.
 -Ostrzegałam cię Camilla, pamiętaj, że moje drugie imię to zemsta.-przeczytała na głos
.-Co o tym sądzisz?
-Że ma niezłe problemy psychiczne ..
.-Mnie raczej ciekawi jaka jest jej matka skoro Ludmi jest taka okrutna-pomyślałam na głos.- A co u ciebie Violu?
-Mi wydaje się że Fede wolałby mieć inną partnerkę.
 -Dlaczego ? Przecież połowa chłopaków w studio oddałaby wszystko abyś to ty z nimi tańczyła
 -Tego nie wiem ale zamierzam się dowiedzieć.
 -On ci tego nie powie to musiałby być jeden z chłopaków z którym się kumpluje.-Już wiedziałam kto jej może pomóc.Jego imię cicho wykrzyknęłam - ... !


(Violetta)
.. Maxi!!- wykrzykuje dziewczyna.
-Cami, Cami jesteś genialna! Kocham Cię. - odpowiadam jej i przytulam ją z całych sił!
 -Violu, spokojnie nie wiem czy to na pewno prawda.- odpowiada mi.
- Nie ważne, nie chce być dla niego problemem. A wiec Cami mogę mieć do Ciebie wielką prośbę?- uśmiecham się do niej szeroko i widać że wie o co mi chodzi. -Maxi mi nic nie powie bo będzie coś podejrzewał a wy macie najlepszy kontakt.- błagam ją.
-Yhh, nie ma sprawy, ale wisisz mi przysługę- uśmiecha się, a następnie odchodzi.
Dziwne ze powiedziała że każdy chłopak chciał by ze mną tańczyć, ja tak tego nie odczuwam, albo zauważam tylko jednego. León. Nie! Nie! Violetto, musisz zapomnieć, ale uświadamiam sobie że chce posłuchać jego wyjaśnień gdyż on zawsze był dla mnie wyrozumiały idę go poszukać ....


(Ludmila) Dlaczego nienawidzę Violetty. Hmm może dlatego, że wszystko mi niszczy, najpierw zabrała mi Leona, potem Tomasa, teraz Federico, a nie zapominając o matce. Mam jej po dziurki w nosie. I jeszcze ten tekst Fede "Ludmila czy ty aby nie jesteś zazdrosna" . Ja zazdrosna o coś takiego, nigdy !!!. Chodząc po Studio, obijam ściany nie wiem co ze sobą zrobić, matki też już nie widziałam dwa dni. - Cholerna Violetta - mówię po nosem - Jeszcze znajdę na ciebie jakiś hak - i niebo zesłało mi cud , królowa potworów kieruje się w moją stronę. - Tu cię mam - zacieram ręce. - Violetta ! Violetta ! Nie udawaj głuchej. - podchodzę tak blisko, że plecami dotyka szafki, łapię ją za mankiet koszuli. - Zabrałaś mi wszystko, najpierw pozwoliłaś sobie na Leona, okej niech Ci będzie, potem był Tomas, dobra bierz i jego, ale nie pozwolę Ci zniszczyć mojej relacji z Federico, nie popuszczę Ci tego, zabrałaś mi nie tylko Leona, Tomasa, a teraz Federico, ale jeszcze ... - w tym momencie gryzę się w język. Nie mogę powiedzieć, że zabiera mi też matkę ...

(Marco) Szedłem właśnie do Studia. Jestem, tu nowy, nikogo nie znam. Postanowiłem dowiedzieć się gdzie jest gabinet dyrektora. Wszedłem do jakiegoś pomieszczenia. Szafki, ławki, nic nadzwyczajnego. Obok szafek stały jakieś dwie dziewczyny, jedna na drugą krzyczała, zresztą nie ważne.
-Wiecie może gdzie jest gabinet dyrektora ? - zapytałem, lecz nie dostałem odpowiedzi. Powtórzyłem drugi raz, w końcu zareagowały i pokazały mi palcem drzwi. Napisane było na nich ''GABINET DYREKTORA''. O dziwo obok nich przechodziłem. Walnąłem się ręką w głowę i pokręciłem głową w znak nie dowierzenia.
-Dzięki - powiedziałem i skierowałem się w dane, miejsce. Stanąłem na środku korytarza i zacząłem się nerwowo rozglądać, nie wiem co chciałem osiągnąć.Po drodze wpadłem na...

(Lara) Czy to się dzieje naprawdę? Czy ja mam chodzić do Studio'a?! Moja matka serio oszalała. Stwierdziła, że umiem śpiewać i na pewno tańczyć. Prędzej się tu ośmieszę... Jasne, lubię czasami śpiewać, ale tu ludzie mają hmm... talent? Chciałam zacząć jeździć na motorze jak zawodnicy na torze, a nie tylko je naprawiać, ale podobno mi się nie uda. Muszę wykorzystać głos. Taa...
I znowu: Nie wiem gdzie iść. Może po prostu lepiej wyjść i powiedzieć, że mnie nie przyjęli i tyle. Sama się sobie dziwię, ale kurczę, gdyby zaraz pojawił się Leon, ucieszyłabym się na jego widok. Powiedziałby mi gdzie mam iść.
Nagle na kogoś wpadłam. Doprawdy... Jestem strasznie roztrzepana. Przecież śpiewa będzie mnie rozpraszać!
- Przepraszam - rzuciłam. - A tak ogólnie... Wiesz gdzie jest może jakiś gabinet nauczycielski, dyrektora? - zapytałam, a chłopak pokazał mi drzwi. - Dzięki - powiedziałam ignorując w ogóle czy chłopak coś do mnie mówił. Powinnam być chyba milsza dla uczniów, skoro chcę się tu uczyć...
Idąc w stronę gabinetu, rozmyśliłam się i poszłam w stronę jakiejś sali. Szybko do niej weszłam.
- Lara! - krzyknęłam na siebie. - Będzie okey!
Wzięłam głęboki oddech i już miałam wychodzić, ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie jestem tu sama...

(Violetta) Zaraz po kłótni z Ludmiłą, poszłam do sali w której zostawiłam torebką miałam już wychodzić gdy jakaś dziewczyna weszła i zaczęła na siebie krzyczeć, nie powiem że to nie było dziwne. Zaraz ja ją znam  to Lara.. Przez dłuższą chwilę nie wiedziałam co mam jej powiedzieć i czy w ogóle powinnam coś mówić, ale zauważyła mnie. -Yyy, wszystko okej?- pytam. -Violetta, ja nie chciałam, nie zauważ...-ciągnie, ale jej przerywam. -Szukasz Leóna?- ale odpowiedź Lary mnie zdziwiła -Właściwie nie, ja.. zapisałam się do studia i .. nie umiem.. nie wiem co..- odpowiada. Nie wiedziałam co mam jej na to odpowiedzieć, w sumie jej nie znałam ale wydawała się w porządku zauważyłam że się denerwuje, hah to zupełnie jak ja w pierwszy dzień nauki. -Nic się nie martw, niedługo będzie lepiej- uśmiecham się do niej przyjacielsko. -Dzięki, jeszcze tu nikogo nie znam więc..
-Rozumiem, każdy to w końcu przeżył, jak będziesz potrzebowała pomocy to mów!- zabrałam z parapetu swoje rzeczy i już chciałam wyjść z klasy -Dzięki, Violetto...-
-Nie ma za co- pomachałam jej na pożegnanie. A teraz muszę znaleźć Cami, gdzie ona się podziewa. Szukam ją wzrokiem ale co innego przykuwa moją uwagę jest to...



(Camila)
Szłam na zajęcia z Gregoriem gdy natknęłam się na Violettę. I tak musiałam z nią porozmawiać więc dobrze się stało. -Hej. -Cii...-uciszyła mnie przykładając mi rękę do ust. Teraz zdałam sobie sprawę że obserwuje Ludmiłę wraz z Federico rozmawiających przed wejściem. Nie było słychać krzyków ani pisków które zazwyczaj były obecne kiedy Ludmiła mówiła. W jej głosie można było wyczuć spokojny ton. Nawet momentami miły. -O czym rozmawiają ?-zapytałam tak aby tylko moja przyjaciółka usłyszała. -Nie słuchałam od początku ale chyba o balu. Więc może jędzy minęła złość na mnie za tą plotkę a właściwie fakt który wyszedł o nich na światło dzienne. I to przeze mnie. -Chyba kończą.-Odsunęłam się kilka kroków  w tył ciągnąc ze sobą Violettę którą chyba bawiło to co łączyło tą parkę. -Maxi postanowił że porozmawia z Federico przy najbliższej okazji. -To dobrze ale kiedy będzie najbliższa okazja? Trochę mi się spieszy bo jak to błahy powód to nic ale jak coś poważniejszego to może uproszę Pabla aby zmienił nam partnerów. -Powiedział że po lekcjach cała paczka chłopaków idzie do Resto więc pewnie tam to zrobi. -Dzięki. Ja lecę Pa. Poszłam na lekcje tańca a po nich do domu. Próbowałam stworzyć jakiś utwór ale nic nie wychodziło. Na końcu poddałam się i wybrałam utwór z starego repertuaru. Ser Mejor. Zaczęłam śpiewać. Nawet to mi przestało wychodzić. Położyłam się i zasnęłam. Całą noc śniłam o ...

ROZDZIAŁ 7 JUŻ JUTRO ;)



sobota, 28 września 2013

Rozdział 5

4 komentarze:


(Violetta).Tak dobrze mi się spało, zapomniałam o wszystkich problemach. Obudziłam się wyspana jak nigdy dotąd, patrzę na zegarek 8.45. CO! 8.45 O nie nie nie! Zaspałam. Szybko wstaję za 15 minut muszę wyjść, szybko wyciągam byle co z szafy i wkładam na siebie w biegu myję zęby i czeszę włosy. Zbiegam na dół -Cześć, wszystkim- rzucam po czym wybiegam z domu ale zatrzymuje mnie Esmeralda. -Violu, drugie śniadanie. Chcesz żebym Cię zaprowadziła?- mówi. -Wiesz, jestem już spóźniona ale może mnie odbierzesz?- pytam przyjaźnie i przytulam ją. -Oczywiście, Miłego Dnia- krzyczy do mnie gdy jestem już przy furtce. Macham jej jeszcze na pożegnanie po czym znikam za rogiem. Jest dobrze wyrobiłam się w 20 minut. Uff. Pod studiem wpadam na Le.. Leona. - Przepraszam, nie zauważyłam Cię- mówię nie patrząc na Niego. -Musze z Tobą porozmawiać- mówi, ale udaje że nie słyszę. Później porozmawiamy myślę. Wchodzę do klasy jestem spóźniona tylko 3 minuty. -Przepraszam Pablo, zaspałam- mówię po czym siadam na miejsce. - Wszystko w porządku i tak nie ma jeszcze wszystkich, Violetta zaczniemy od Twojej nowej piosenki- mówi Pablo. Do klasy dochodzą Leon, Andres, Naty i Cami. -Diego, zagrasz na pianinie?- proszę. -Nie ma sprawy!- uśmiecha się do mnie. No to zaczynamy! Para estar juntos para creer para que suene nuestra cansión hoy somos tantos, hoy somos mas... Widać że wszystkim się spodobała ....

(Esmeralda) Violetta to naprawdę wspaniała dziewczyna, chciałabym żeby i moja córka taka była. Dobrze, że wiedzą, że mam córkę, ale nie muszą wiedzieć, że uczy się ona w Studio. Poinformowałam też pana Castillo o tym, że nie mogę z nimi zamieszkać, ale zawsze gdy Viola wróci ze szkoły to ja już będę na straży. Dopijając ostatni łyk kawy,  dzwoni do mnie telefon. - O nie, muszę odebrać - rozglądam się dookoła czy nikt nie będzie słyszał tej rozmowy. Kiedy naciskam zielony przycisk, od razu słyszę krzyk. - Gdzie byłaś ? - krzyczy dziewczyna w słuchawce. - Nie krzycz trochę szacunku mi się należy, byłam w pracy. - odpowiadam zdenerwowana. - Tak, ciekawe co to za praca, że przez całą noc nie ma cię w domu - słyszę. - Przesadziłaś, porozmawiamy w domu, nie jesteś małą dziewczynką, śniadanie możesz sobie zrobić sama. - rozłączam się i wrzucam telefon do torebki. - Gówniara, zero szacunku - kiedy tak rozmawiałam sama ze sobą zauważyłam że coś przede mną leży.
- To chyba pamiętnik Violetty - mówię sama do siebie - Chyba powinnam jej go zanieść - ubieram się i wychodzę z domu. Kiedy jestem już blisko Studio, myślę o tym, żeby tylko nie spotkać swojej córki. Wchodzę do środka i słyszę cudowną piosenkę, którą wykonuje znany mi głos. Wchodzę do sali
- Przepraszam, Viola ... - przerywam w połowie zdania...

(Ludmila) Viola i Diego, cudowny duet wykonujący tkliwą pioseneczkę. Mogliby się bardziej postarać bo to jest żenujące. - Ż E N U J Ą C E - przeliterowałam na głos, i w drzwiach widzę dobrze znajomą mi postać. - Pablo muszę na chwilę wyjść. - wychodzę z sali i wyciągam kobietę przed budynek. - Oszalałaś ? ! Ile razy ci mówiłam nie przychodź tu, ty chyba naprawdę nie rozumiesz - wypowiadam każde ze słów przez zęby. - Nie przyszłam tu do Ciebie Ludmila - odpowiada kobieta. - Tak, to Ludmile bardzo interesuje do kogo ? - patrzę jej prosto w oczy. - Do Violetty, zostawiła na stole swój pamiętnik - odpowiada z uśmiechem. - Cooooooooooooooo - nie, nie to chyba żarty moje puste serce zaczyna walić jak oszalałe. - Pracujesz dla Violetty, Ty chyba jesteś nienormalna, ta mała żmija odbiera mi nawet matkę, to u nich spędziłaś całą noc !! Wynoś się stąd nie chcę cię znać. - odwracam się i uciekam do parku.
- Nie daruję jej tego, chociaż z drugiej strony mieć własną wtyczkę w domu Violetty, to może nie taki zły pomysł - rozglądam się dookoła czy nikt nie widział tej sytuacji...


(Angie)-Podemos volar,si tener alas..-śpiewałam zapisując co raz to nowe nuty a do tego akompaniował mi fortepian.Oderwałam się od swojego zajęcia i spojrzałam na zegarek.Za 35 minut zaczynam lekcję.Zabrałam wszystkie niezbędne rzeczy i ruszyłam do studia.Przed budynkiem zobaczyłam dość dziwną sytuacje.Otóż stała tam Ludmiła i kobieta,którą spotkałam dziś rano;widać,było,że prowadziły ostrą wymiane zdań.-To one się znają!?-pomyślałam,ale uznałam,że lepiej nie będe się mieszać w brudne sprawy blondyny. Ominęłam je i weszłam niepostrzeżenie do studia.Lekcje dopiero co się skończyły.Poszłam więc do sali muzycznej,aby przygotować się do zajęć.Usłyszałam,że dochodzi z niej jakaś dość smutna melodia.To była Violetta grająca na keebordzie.
-Dzień dobry Violu! Jak poszły lekcję z Pablem?-zagadałam
-He..hej Angie.. Dobrze..- powiedziała pustym głosem
-Coś się stało??
-Nie..nic-odpowiedziała sama nie będąc pewna swoich słów
-Aha na pewno! Za dobrze Cię znam Violetta..To opowiadaj co się dzieje.
-No,bo..chodzi o Leona! Widziałam jak prawie pocałował Ludmiłe!-wybuchła płaczem i przytuliła się do mnie..-Ohh coś nie wierzę,że Leon z własnej woli chciał ją pocałować-powiedziałam jak najbardziej optymistycznie.-Czyli sugerujesz,że to ona go zmusiła!?-miała nadzieję w głosie.-To bardzo prawdopodobne,w końcu wiesz jaka jest Ludmiła.A wiesz,że widziałam ją dziś przed studiem jak kłóciła się z tą..yy.Esmeraldą?
-Naprawdę?Ciekawe co znowu ona knuje!!..A wiesz,że Esmeralda jest moją guwernantką?-dodała bardziej żywym głosem.A podemną ugięły się kolana;poczułam smutek.Teraz to ona zajęła moje miejsce.Nie mam pojęcia dlaczego,ale przed oczami ujrzałam Germana na ślubnym kobiercu..Czy ja jestem zazdrosna!?-przemykało mi przez myśli.Nagle naszą rozmowę przerwało..

 (Tomas) Po dwóch dniach użalania się nad sobą i poważną rozmową z Fran postanowiłem wrócić do Studio oraz porozmawiać ze wszystkimi. Wyszedłem z domu i udałem się w kierunku szkoły, gdy byłem już na miejscu trwała właśnie przerwa między zajęciami, wszyscy zerkali na mnie z ciekawością co bardzo mnie irytowało w końcu nie jestem jakąś małpą z cyrku żeby aż tak się gapić, wyjątkowo dopisało mi szczęście i nie spotkałem Ludmily ani Leona. Postanowiłem poszukać Pablo, z tego co mówiła mi Fran wciąż jest dyrektorem więc uznałem że to on jest najlepszą osobą z którą mogę porozmawiać o moim ewentualnym powrocie do studio. Zajrzałem do pokoju nauczycielskiego - pusto. Wróciłem na korytarz i zaglądałem do różnych sal modląc się aby nie trafić na nie właściwe osoby. W końcu trafiłem pod drzwi sali muzycznej, otworzyłem je i zajrzałem do środka z pytaniem "-Pablo?" Nie. To zdecydowanie nie był Pablo, w sali była Angie wraz z Violettą. Zatkało mnie na dłuższą chwile, na szczęście je również. Wziąłem daw głębsze wdechy i dość pewnym krokiem wszedłem do środka. "- Dzień Dobry Angie, Witaj Violu." przemówiłem.
"Hej Tomas, to aj was może zostawię" - odpowiedziała nauczycielka i ewakuowała się z sali, zostałem sam z Violą. Wciąż nie odpowiadała na przywitanie, tylko patrzyła się na mnie tak jakoś dziwnie. No trudno widać to będzie monolog. "- Violetta, chciałem cię bardzo przeprosić za moje zachowanie, wstyd mi że nie poinformowałem nikogo z was że wracam i że was unikałem. Chce jednak żebyś wiedziała że mimo że miedzy nami już niczego nie ma to zawsze możesz na mnie liczyć." zakończyłem, już miałem wyjść z sali gdy..


(Ludmila) To czego się dzisiaj dowiedziałam zmobilizowało mnie do działania. Wiem, że matka nie powie nikomu że mnie zna, boi się - Naprawdę jestem, aż tak toksyczna, że własna matka się mnie boi - mówię do siebie w myślach. I po raz kolejny moje szczęście nie znam granic. W jednej z sal zauważyłam Tomasa i Violette, chyba się jej z czegoś tłumaczył. - No to Violciu patrz na to - powiedziałam sama do siebie, jeszcze przekonasz się co znaczy prowadzić wojnę z Ludmila. - odrzuciłam włosy na bok i weszłam do sali. - Tomi, Tomi to naprawdę ty - mówiłam z uciechą nie zwracając uwagi na Violette stojącą z tyłu - Tyle czasu cię nie widziałam, pokaż mi się bliżej - przyciągam go do siebie i moje usta zatapiają się w jego. W połowie pocałunku przerwałam. - Violu, a co Ty tu robisz nie powinnaś być na zajęciach ? - to z mojej strony bardzo szydercze, ale ta dziewucha musi się nareszcie przekonać kto tu jest królową. Patrząc na nią tak trochę dłużej, zastanawiam się czy ona ma już taki wyraz twarzy, czy to to tylko taki grymas na tą chwilę - O nie, czyżby mała Viola miała się zaraz popłakać - robię smutną minę - Pamiętaj, ze mną nie warto toczyć wojny, a no i wydaje mi się czy Leon nie wie o Twoim wczorajszym spotkaniu z Diego, myślisz że byłby z tego powodu szczęśliwy ? ...

(Tomas) Ludmila. Wpadła tak po prostu do sali i postanowiła mnie pocałować. Jezu co z nią jest nie tak? Pytałem sam siebie wciąż będąc lekkim szoku po niespodziewanym pocałunku. Weź się w garść Tomas, trzeba coś zrobić, Violetta wygląda jak by zaraz miała się rozpłakać. A już miałem nadzieje że się zmieniła, no trudno widać tacy jak ona się nie zmieniają. - Ludmila! Daj jej spokój! - niemalże krzyknąłem. Spojrzała na mnie, tak jak by z pogardą ale nie całkiem. Pstryknęła mi przed oczami i wyszła z głośnym "Ludmila odchodzi". Podszedłem do Violetty, zdążyła zacząć płakać, nie bardzo wiedziałem jak ją pocieszyć, postanowiłem ją po prostu przytulić. O dziwo nie odepchnęła mnie, staliśmy tak przytuleni a ona płakała mi w ramię gdy nagle...

(León) Trochę spóźniony dotarłem do Studio. Poszedłem po klasę śpiewu, ale Angie oznajmiła mi i kilku innym osobom, że lekcja się nie odbędzie i mamy przyjść dopiero na następne zajęcia z Gregorio. Nie lubię, kiedy nie informują mnie wcześniej o zmianach planu, ale co zrobić, do domu wracał nie będę. Chciałem poszukać Violetty, żeby wyjaśnić jej co zaszło pomiędzy mną a tą żmiją, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć, Ludmiły z resztą też. Włożyłem słuchawki do uszu, postanawiając przejść się po parku, może kogoś spotkam. Zatrzymuję się przy sali muzycznej, patrząc na całkiem ciekawy widok.
Tomas przytulający moją Violettę.
Moja Violetta przytulająca Tomasa.
- Och, Tomas, miło, że postanowiłeś w końcu zaszczycić Studio swoją obecnością - mówię ironicznie, wchodząc do klasy. - Zabieraj z niej łapy, i to już.
Odsuwa się od niej, ale chwyta ją za ręce, splatając jej palce ze swoimi.
- León! - karci mnie cicho szatynka. - Daj spokój.
Mam ochotę wyszarpać ją z rąk Tomasa i wyprowadzić z klasy, ale...

(Violetta) Wiedziałam że tak będzie, od razu kiedy do klasy wszedł León, jak mogłam poddać się słabości.Wypuszczam Tomasa z ręki, -Tomas, później porozmawiamy. A ty León w czym masz problem? Zupełnie Cię nie rozumiem. Pierw chcesz całować się z Ludmiła, a potem krzyczysz na mnie że.. a zresztą nie ważne.- wychodzę z klasy. Słyszę jeszcze przez moment jak burczą coś do siebie, ale jestem za daleko. Wyciągam pamiętnik który wcześniej przyniosła mi Esmeralda i idę usiąść na ławce, powoli wszystko opisuje. Myślę o dobrych rzeczach jakie mnie spotkały od pierwszego dnia w Studio. Podchodzi do mnie Fran. -Hej Vilu, co jest?- Pyta i siada obok mnie. Fran zawsze wie kiedy coś jest nie tak, ale nie chce jej mówić o tym co się zdarzyło bo wiem że nie lubi rozmawiać ze mną o Tomasie. -A nic, zamyśliłam się a  ty co ty robisz?- odpowiadam na jej pytanie. Przez chwilę tak rozmawiałyśmy o niczym w zasadzie po czym wróciłyśmy do Studia na resztę zajęć, gdzie czekał na nas ...

(German) Dzwoniłem wciąż do Violetty ale nie odbiera. Postanowiłem że wpadnę tam by zobaczyć się z An... Violettą ! Violettą ! Gdy byłem na miejscu szukałem ją po całym budynku ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Więc postanowiłem że poczekam na nią na zewnątrz, po chwili ją dostrzegłem.
- Violetta ! - Podszedłem bliżej córki. - Czemu nie odbierasz telefonów ?! Martwiłem się, co się ostatnio z tobą dzieję ?! - Podniosłem głos, sam nie wiem dlaczego. Zaczęliśmy się kłócić, nawet nie mogłem wytłumaczyć dlaczego chciałem się z nią skontaktować. Naszą "konwersację" przerwał melodyjny głos kobiety... Automatycznie się odwróciłem i znów dostrzegłem ją. Wyglądała na złą, ale i tak mnie zachwycił jej widok. Podeszła do nas i zaczęła zasypywać nas pytaniami typu "Czemu się tak dżecie ?!" Nie mogłem nic wykrztusić ale za to moja córka ze słowami wystrzeliła jak torpeda. Słuchając jej zrozumiałem że faktycznie przesadziłem, ale jakoś nie potrafiłem się do tego przyznać... Tak szczerze wędrowało mi jedno pytanie po głowie do Angeles. Brakowało mi jej obecności, mimo iż odwiedzała Violettę. Nagle ktoś podszedł do nas...

(Ana) Wczoraj dostałam niezły opierdziel za to że uciekłam. Ale i tak matka pozwoliła mi wyjść więc przeszłam się do Stud!a. Przed sobą zobaczyłam znajomą mi osobę. "Nie... To nie może być on..." Przeszło mi przez głowę, podeszłam bliżej aby się upewnić."Nie oszalałam..." Szepnęłam do siebie. Po chwili mnie zauważył i odwróciła się do mnie jakaś szatynka i kobieta o blond lokach. Odruchowo odeszłam do środka budynku, wymazałam z pamięci tą sytuację i szukałam tamtego chłopaka po różnych klasach. Nie mogłam go odszukać nawet chodziłam kilka razy po tych samych pomieszczeniach ale nic !
- Chyba czas wracać - Stwierdziłam i już kierowałam się ku wyjściu gdy usłyszałam...



(Ludmila) Jestem przebiegła jak lis, ale niech Viola sobie nie myśli, że to koniec. Wychodząc ze Studio, zauważyłam dziewczynę, która mnie ewidentnie prześladuje. - Czy to nie koleżanka z parku - zatrzymałam ją. - No tak po tych ubraniach można cię rozpoznać nawet gdybyś była oddalona o kilometr. Chciałam Ci powiedzieć z kim wczoraj zadarłaś. Jestem Ludmila Ferro, i ostrzegam Cię, przed takimi wybuchami złości w moim kierunku, bo to może się okazać katastroficzne dla Ciebie. Jakby co ostrzegałam,  a teraz moja druga muszę Cię opuścić Ludmila udaje się na zakupy, Tobie też by się to przydało. - powiedziawszy to wyszłam ze Studio. Dziś dzień uszczęśliwiania Ludmi, spędzę więcej czasu na zakupach niż w domu. Uwielbiam to ...

(Esmeralda) Moja córka jest straszna, Violetta nie może się dowiedzieć o tym, że jestem matką Ludmily. Ubieram się i wychodzę z domu. Obiecałam Violi, że ją odbiorę? a wiem że Ludmily nie ma teraz w Studio, gdyż wybrała się na zakupy. Kiedy jestem już pod Studio z daleka rozpoznaję Violę. - Violu, Violu - krzyczę z daleka. - No Witaj obiecałam, że Cię odbiorę i oto jestem, idziemy do domu ? - pytam - Tak odpowiada nastolatka. Kiedy już przekraczamy próg domu pana Castillo, w powietrzu unosi się cudowny zapach ciasta, który przygotowała Olgita. - Dziewczęta rozbieramy się i zasiadamy do stołu - wita nas od progu Olga. Po zjedzeniu przepysznej kolacji, zabieram się za przerobienie z Violą geografii świata. To naprawdę bardzo mądra dziewczynka, ale brakuje jej matki, wiem że Angie jest jej ciocią, le to nie to samo. Gdy juz przerobiłyśmy wszystkie zadania, Viola poprosiła mnie, żebym z nią zaśpiewała przed wyjściem. Wyciąga nuty "En mi mundo" i zasiada do pianina. Piosenka jest cudowna, ale spoglądam na zegarek. - Pora już na mnie widzimy, się jutro - przytulam ją na do widzenia i wychodzę. Wracając do domu uświadamiam sobie, że nigdy nie śpiewał ze swoją córką, że nie wie po kim odziedziczyła głos, bo po ojcu odziedziczyła miłość do pieniędzy i nienawiść do ludzi. Będąc już w domu zaglądam do pokoju Ludmily, już śpi. Zachodzę do swojej sypialni i tak jak stoję opadam na swoje łóżko...

Prosimy o komentarz!
Następny rozdział już jutro!

piątek, 27 września 2013

Rozdział 4

7 komentarzy:

(Angie)Obudziłam się jak zwykle zmęczona,ale tym razem nie z przepracowania,lecz z powodu dobrej zabawy. Uśmiechnęłam się do siebie na myśl o nocnych wybrykach.Dzisiejszy dzień wydawał się być inny.Słońce jakby świeciło mocniej a ptaki głośniej śpiewały..Wstałam po wolni żeby nie obudzić śpiących dziewczyn.Mogą się wyspać,gdyż w końcu była sobota.Udałam się do łazienki,aby się odświeżyć. Zdziwiło mnie jednak to,że w pokoju nie było już Olgi,która najbardziej z nas szalała.Po kilkudziesięciu minutach schodziłam już po schodach.Spojrzałam na wiszący na ścianie zegar.Dochodziła 12.W kuchni pachniało już jedzeniem przygotowywanym przez Olge.-Oh Angie Tak wcześnie wstałaś?-zapytała ujrzawszy mnie.
-Wcześnie? Olgo jest już prawie południe! I podejrzewam,że ty też dopiero co wstałaś-stwierdziłam
-A gdzie tam! Jestem na nogach od dobrych 5 godzin!
-Do prawdy? I ty Olgito masz jeszcze siłę na cokolwiek?-zaśmiałam się
-No ba!Jestem do tego przyzwyczajona przez wszystkie lata spędzone w tym domu!Poza tym nie takie rzeczy robiło się w młodości...!-głośno komunikowała. Wyczułam moment do ewakuacji,bo znając Olgę to nie był koniec jej monologu.Nalałam sobie kawy i usiadłam przy stole w jadalni czekając na obiad.Z rozmyśleń...

(German)W nie najlepszym nastroju wyszedłem z gabinetu kierując się do jadalni. Wczoraj dziewczyny strasznie hałasowały i powoli zaczyna mnie boleć głowa. Gdy omijałem fortepian ujrzałem ją... Zamurowało mnie na jej widok. Powoli podszedłem do stołu i przywitałem się. Odpowiedziała mi szczerym uśmiechem, ach... Ten jej uśmiech, oczy, włosy i...
- German ? - Po usłyszeniu swojego imienia zszedłem na ziemię zwracając uwagę na Angeles.
- Tak ? - Wykrztusiłem. "Coś się stało ?" Te słowa wypadły z jej ust. Zaprzeczyłem, odparłem iż się zamyślałem zgodnie z prawdą. Poczułem woń pieczonego kurczaka, która przyciągnęła mnie do kuchni. Olgita poprosiła mnie o przypilnowaniu kilku potraw w tym zupy. Gdy odeszła skosztowałem jej i zniesmaczyłem się. Wyjąłem z szafki sól i ją przyprawiłem. Zląkłem się gdy usłyszałem kobiecy głos.... To była Angie.
- Gotujesz ?  - Spytała. - Olga może się obrazić że jej majstrujesz przy obiedzie. - Dodała chichocząc.. Ah, ten słodki chichot.  Miałem już coś odpowiedzieć gdy do pomieszczenia wstąpiła...

(Esmeralda) Godziny szukania pracy, i za każdym razem nic. I kolejny talerz wędruje na podłodze.
- Który to już w tym tygodniu - mówię sama do siebie - Dziesiąty ? - Rzeczywiście od kilku dni czuję się coraz gorzej. Posprzątałam resztki naczynia, ubrałam się i wyszłam na spacer. Chodząc dookoła parku, wszystkie stare wspomnienia odżyły. Kiedy chodziłam ze swoim mężem i córką podziwiając widoki. To już nie wróci, nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Jeden z domów obok, których przechodziłam wywarł na mnie ogromne wrażenie. Tym bardziej, że wisiała na nim kartka " Zatrudnię guwernantkę"
- O matko czy to cud - pomyślałam i postanowiłam zapukać, zdziwiłam się gdyż drzwi były szeroko otwarte. Weszłam do środka, jednak nikogo nie zauważyłam. - Dziwne - zamyślona, odwróciłam się na pięcie, nie zauważyłam ...

(Violetta) Dzisiaj w nocy świetnie się bawiłam, potrzebowałam tego. Rano po śniadaniu Fran i Cami poszły do domu, miałyśmy spotkać się w studio. Wchodzę do salonu i widzą obcą kobietę rozglądającą się po moim domu -Dzień dobry, pomóc pani w czymś?-Pytam. Kobieta wydaje się być lekko speszona -Yy.. Tak, a właściwie to nie, ja w sprawie pracy guwernantki- odpowiada i się uśmiecha denerwująco. Świetnie mój ojciec nigdy nie przestanie! W tym czasie do salonu wchodzi tata i Angie. Kobieta się przedstawia i zwraca się do mojego taty że przyszła w sprawie pracy. -Ah, tak! Zapraszam do gabinetu, Violu miłego dnia- Przytula mnie mocno i wchodzi za Esmeraldą do pokoju. Do Studia poszłam razem z Angie zatrzymując się na świeży sok z pomarańczy, tak jak robiłyśmy codziennie do jej wyprowadzki. Pod Studiem pożegnałyśmy się i podeszłam do Maxi'ego który poinformował mnie że za 35 minut wszyscy mamy zjawić się na głównym holu, Antonio chce nam coś powiedzieć. Idąc do szafki myślę o Tomasie i Leonie. Czemu Leon się nadal nie odzywa i nie odpowiada na moje telefony...

(Leõn )
Widziałem kilka nieodebranych telefonów od Violetty, ale nie miałem ochoty oddzwaniać. Cały wczorajszy dzień spędziłem patrząc się w sufit, tak bez żadnej przyczyny. Dlaczego tak nagle sobie poszedł? Dlaczego w ogóle stał tam i gapił się na mnie? Do głowy przychodzą mi dziwne, coraz dziwniejsze pomysły.  W drodze do Studio próbuję wymyślić dobre usprawiedliwienie dla Violetty, za te nieodebrane połączenia, ale do głowy przychodziła mi tylko prawda, której raczej nie chciała znać. Zaraz po dotarciu do szkoły Andres informuje mnie, że za pięćdziesiąt minut Antonio chce, żebyśmy wszyscy zebrali się w głównym holu, ponieważ chce nam coś przekazać. Idę do sali prób, gdzie próbuję odtworzyć utworzoną wczoraj piosenkę na klawiszach, jednak nie pamiętam jeszcze wszystkich nut. Spoglądam na główne drzwi w Studio; w głowie zapisuję sobie, że muszę pogadać z Violettą, jak tylko ją spotkam. Niestety moje rozmyślania przerywa mi...

(Ludmila) Jaki piękny cudowny dzień, nawet po wczorajszym dniu poprawił mi się humor. Przechadzając się korytarzem, słyszę że ktoś gra na pianinie, i znowu uśmiecham się sama do siebie.
- Leoś, Leoś, chociaż jesteś z tą łamagą to muszę Ci powiedzieć, że dalej cudownie grasz - z uśmiechem na ustach przybliżam się do niego - Jest tylko jedna sprawa kochany, zmieniłeś się i to bardzo bardzo, dodatkowo na gorsze. - patrzę mu prosto w oczy - Jeszcze w mojej przeżartej jadem duszy, jest miejsce dla Leosia, pamiętaj że zawsze byłeś dla mnie kimś ważnym. - gładzę ręką jego piękne włosy - Zmieniłeś się wtedy kiedy pojawiła się ta mała żmija, Leon byliśmy stworzeni dla siebie, my dwoje z wyższych sfer, rządziliśmy tą szkołą, a teraz tylko się ranimy, nie chciałbyś tego zmienić ? - przybliżam swoje usta do jego i kiedy już mam go pocałować ...

(Violetta) Już powoli uczniowie zbierali się na głównym holu, ale wczoraj zapomniałam zabrać nut z sali prób. Wydawało mi się że nikogo tam nie ma więc wchodzę i przeżywam szok. Leon i Ludmiła nachyleni ku sobie. Nie mogę uwierzyć, zły napływają mi do oczu. -Upss..-Odzywa się blondynka ze swoim uśmieszkiem. -Violetta, ja Ci to wytłumaczę- zaczyna chłopak. Nie mam ochoty do tłumaczenia. Uciekam, za swoich pleców słyszę jeszcze jak Leon kłoci się z Ludmiła.Wybiegam ze studia i idę przed siebie. Jak mogłam być aż tak naiwna, że Leon się zmienił, że znowu będziemy razem. Martwiłam się o Niego że nie odbiera moich telefonów, a on tymczasem bawi się w najlepsze.  Nie wiem co mam ze sobą zrobić, nie chce wracać dzisiaj do Studia. Czuję że łzy zmazały mi cały makijaż, więc wyciągam chusteczkę i wycieram twarz. Chciała bym się do niego wtulić jak zawsze to robię kiedy mi smutno, ale później przyjdzie czas na wyjaśnienia. Mam nadziej  że ta tleniona blondynka jest zadowolona z tego co widziałam i że wreszcie da mi spokój. Chce iść już do domu, ale w oddali widzę podchodzącego do mnie...

(Diego)  Przechodziłem właśnie koło Studio, a w oddali zobaczyłem płaczącą Violettę. Postanowiłem, do niej podjeść w końcu to była moja przyjaciółka. Gdy już byłem dość blisko, ona widząc mnie odwróciła się, a ja złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem, żeby stała na przeciwko mnie
-Hej, Violu co się stało? Dlaczego płaczesz?- zapytałem zdezorientowany
-Nie, Diego, zostaw mnie! Zostaw mnie samą! Zostaw...
-Nie, nie mogę, powiedz, może doradzę, pocieszę, no proszę...
-Dobrze, niech Ci będzie- powiedziała, ze łzami w oczach- Leon, on..on...- nie mogła wydusić z siebie słowa, bo zaczęła coraz bardziej płakać.
Już nic nie mówiła, wtuliła się we mnie, a ja objąłem ją ręką i wyszeptałem:
-Będzie, dobrze zobaczysz...- po czym pocałowałem delikatnie w czoło, w oddali zobaczyłem nadchodzącą...

(Lara) Już drugi raz w tym tygodniu idę do tej szkoły. Nie jest nawet taka zła jak myślałam, ale i tak moje miejsce jest przy motorach. Może lepiej było zadzwonić? I tak by nie odebrał, odpowiedziałam sobie w myślach. Czy Verdas nie rozumie, że jak chce brać udział w wyścigach musi ćwiczyć? A żeby to robić trzeba przychodzić na tor. Żadne wymówki go nie usprawiedliwiają. Jeszcze mi się obrywa, a to tylko dlatego, że się z nim przyjaźnię!
Nagle zobaczyłam po drugiej stronie ulicy tego czarnowłosego chłopaka, który pomógł mi pozbierać kartki z podłogi. Przytulał jakąś dziewczynę, ale czy to nie jest Violetta? Może dlatego Leon nie przyszedł na tor.. Och, no jasne. Zawsze wiedziałam, że miłość to same problemy. Ale Verdas nigdy nie słuchał mądrzejszej Lary. Co do tego chłopaka... Wydawał się być miły, ale najwyraźniej to jego sztuczki i podrywa każdą dziewczynę. Chyba mnie zauważył, więc wzięłam głęboki oddech i szybko poszłam w stronę Studio'a, by powiedzieć Leon'owi, żeby brał na poważnie jazdę na motorze. Nie może opuszczać treningów i już!
Wchodząc do szkoły, nie wiedziałam gdzie iść. Nie mam pojęcia gdzie on może być, jakie ma lekcje i czy w ogóle tu jeszcze jest. Podeszłam do kogoś zapytać się gdzie może być Leon...

(Violetta) Dzięki Diego poczułam się o wiele lepiej chodź i tak nie miałam zamiaru wrócić do Studia i patrzeć na Ludmiłę czy Leona. Za bardzo bolało. Niestety Diego namówił mnie żebym poszła tylko wysłuchać Antonia.Weszliśmy do Studia, poprosił mnie żebym na niego zaczekała więc podeszłam do ściany, upewniając się ze nikogo z moich znajomych nie ma. Antonio ogłosił  że szkoła organizuje po raz pierwszy bal maskowy. Uczniowie byli zachwyceni, ale ja nie umiałam nawet się sztucznie uśmiechnąć.  Przy wejściu zauważyłam Larę która pomaga Leonowi na torze. Rozmawiała z Andresem, prawdopodobnie pytała go dziej jest Leon, ale nie musiała długo szukać gdy od razu zjawił się za nią. Chciałam odwrócić wzrok ale nie umiałam. Zauważył mnie, widzę że chciał podejść ale obok mnie zjawił się Diego wyciągając rękę. -Chodź, zjemy coś na poprawę humoru- uśmiechną się od ucha do ucha. Długo nie dałam się namawiać, przed wyjściem jeszcze jeden raz popatrzyłam za siebie. Obok parku natrafiliśmy na królowe żmij -Ludmiłę, wydawała się zachwycona pomysłem Antonia. Na szczęście nas nie widziała...

(Esmeralda) Do tej pory nie mogę uwierzyć, naprawdę dostałam tą pracę. W sumie mój szef jest niczego sobie - O czym Ty myślisz - zganiłam siebie w myślach. Z tego szczęścia, aż zachciało mi się pójść do parku na słodkie ciasteczko. Kiedy już usiadłam na ławce, i delektowałam się czekoladową pysznością zauważyłam Violette, postanowiłam podejść do niej poinformować ją, że od jutra będziemy się widywały częściej. Przypatrzyłam się dobrze, nie była sama, stała z jakimś chłopcem. - Witaj Violetto, nie wiem czy mnie pamiętasz spotkałyśmy się dziś rano w twoim domu, starałam się o pracę guwernantki i ją dostałam, mam nadzieję, że nasza współpraca będzie się bardzo dobrze układać - uśmiechnęłam się ...


(Violetta) Kiedy spacerowałam z Diego po parku spotkałam znaną już mi kobietę która oznajmiła mi że zostaje moją guwernantką. Nie powiem że się zdziwiłam, wiedziałam czy prędzej czy później ktoś taki się znajdzie. Pożegnałam Diego i razem z Esmeraldą udałyśmy się do domu. Na początek przeprosiłam ją za moja poranne zachowanie, tłumacząc że nie jestem taka na co dzień.
Źle ją oceniłam, okazało się że jest bardzo inteligentną i wykształconą osobą, nawet skończyła akademie muzyczną. -Jak wrócimy do domu musimy razem zaśpiewać- śmieje się. Gdy w końcu dotarłyśmy do domu była pora kolacji. Każdy zasiadł do stołu, Esmeralda zajęła miejsce Angie zrobiło mi się smuto że jej nie ma z nami, ale przecież to nie wina Esme. Przy posiłku nowa guwernantka przedstawiła się oficjalnie Ramallo i Oldze. Widać że od razu przypadła im do gustu, a nawet i mojemu tacie gdyż wzroku nie mógł od niej oderwać. Nie wiem dlaczego ale z wyglądu bardzo przypomina mi moją mamę. Kiedy odeszliśmy od stołu poprosiłam tatę aby mi akompaniował podałam Esmeraldzie nuty i cały wieczór spędziliśmy przy pianinie. Nie sądziłam że ma aż tak piękny głos. Tej nocy nie mogłam usnąć, dlatego zeszłam na dół napić się ciepłego kakao. W kuchni siedziała Esmeralda czytając książkę i pijąc herbatę. -Też nie możesz zasnąć?- pytam. -O Violu, nie lubię sobie czasem sama posiedzieć, a co z Tobą?- pyta. Nic. Siedziałyśmy tam jeszcze przez dobre 2 godziny rozmawiając o życiu, chłopakach, ciuchach, muzyce. Naszą pogawędkę  przerwała zezłoszczona Olga z wałkami na włosach, kocham Olgę ale nie mogłam powstrzymać śmiechu. -Do łóżka, już! Oby dwie! Ja tu zasnąć nie mogę!- Weszłyśmy na piętro -Dobranoc- powiedziałyśmy razem. Bardzo polubiłam Esme. Nawet nie wiem kiedy się położyłam, bo od razu zasnęłam, nad ranem mój budzik postanowił zrobić sobie wolne...


Prosimy o komentarze!
5 rozdział już jutro!

czwartek, 26 września 2013

Rozdzial 3

7 komentarzy:
(Ludmila) Całą noc śniła mi się tylko jedna osoba - Federico, dalej nie rozumiem dlaczego ten chłoptaś zrobił na mnie takie wrażenie, dobra tam nie ważne, czas szykować się na zajęcia. Kiedy już wzięłam poranny prysznic, ubrałam się, zeszłam na dół na śniadanie.
-Witaj słoneczko - od razu wita mnie moja matka - Zrobiłam ci śniadanie.
-Po pierwsze milion razy prosiłam cię żebyś tak do mnie nie mówiła, nie mam 5 lat - jeju jak ona nic nie rozumie. - Dziękuję, ale nie jestem głodna - zbieram swoje rzeczy ze stołu kiedy łapie mnie za torbę.
-Takim tonem mówić do mnie nie będziesz, chciałam cię poinformować, że dziś idę na rozmowę o pracę, weź chociaż jakiś owoc do szkoły - znalazła się troskliwa matka, gdyby się starała ojciec by od nas nie odszedł.
-Dobra tam, daj mi spokój, śpieszę się - wychodzę z domu trzaskając drzwiami.
-Mam jej dość - mówię sama do siebie, ale wiem co poprawi mi dziś humor, rozmowa z Leonem o świętej Violi, na samą myśl uśmiecham się do siebie. Zakładam słuchawki i udaję się do Studio. Kiedy jestem juz pod drzwiami ...

(Camila) Szłam do Studia przy wejściu spotkałam Ludmiłę. Chciałam przejść koło niej ale zauważyła mnie przy drzwiach.-Torres!-Kipiała złością.Przybliżyła się o krok. -Jeżeli komukolwiek powiesz o tym co wczoraj widziałaś w sali to osobiście cię zabije.-Zrobiła pauzę-Tomas zwłaszcza się nie może się dowiedzieć -Ale Tomas jest w Hiszpanii-Nic nie zrozumiałam z jej wypowiedzi. -Nic nie wiesz? Tomi wrócił!- złość jej przechodziła.Powoli ale przechodziła. -Niby kiedy wrócił ?-Dwa dni temu.- I ja jeszcze nic nie wiem ? Może plotki w Studio nie rozchodzą się tak szybko jak myślałam i Tomas się nie dowie. Jeśli jednak skądś się dowie to będę miała piekło na ziemi z Lud. Odeszłam pod salę Gregoria. na drzwiach była przyklejona kartka z napisem "LUDMIŁA I FEDERICO zakochana para". Obróciłam się dookoła. Wszystkie korytarze były pokryte tymi kartkami. O matko niedobrze, niedobrze... Zaczęłam zrywać kartki. Niespodziewanie wpadłam na ...

(Violetta)Wszytko zawsze to moja wina! WSZYTSKO. Mam już tego dość, czemu każdy kieruje swój gniew właśnie na mnie. To nie jest tak że jestem zmienna wiem kogo kocham, a Diego to tylko kolega, a każdy robi z tego wielkie coś.  Muszę znaleźć Ludmiłę. Niespodziewanie widzę Cami, jest strasznie zdenerwowana -Cami, Cami spokojnie, Co się stało- Pytam się i dostrzegam kartki leżące na podłodze. Wybucham wielkim śmiechem. -Violetta!, lepiej mi pomóż, bo jak Ludmiła je zobaczy to będzie źle- mówi zezłoszczona. -Ej, Cami daj spokój, co ona może Ci zrobić?- odpowiada i schylam się żeby jej pomóc. Podchodzi Fran -Hej, dziewczyny co tam- mówi zadowolona. -Cami Ci wytłumaczy, ale zachowaj to dla siebie, zaraz przyjdę- odpowiadam. Zauważam Ludmiłę stojącą na środku holu. -Musimy porozmawiać-mówię do niej sucho. -Z tobą? Nie wydaje mi się-odpowiada z uśmiechem. -Ludmiła przesadzasz!-..-Ja przesadzam? Kochana a kto skacze z kwiatka na kwiatek? Co? Ja czy ty? Biedna Viola- mówi i chce odejść ale ją zatrzymuje -Co ty właściwie chcesz osiągnąć? Pamiętaj jeżeli się nie zmi

enisz, to stracisz wszystkich! On nie jest ślepy, zauważy kim naprawdę jesteś i że się wcale nie zmieniłaś. - mówię do niej, najwyraźniej zrozumiała że mówię o Federico, i spuściła wzrok. Odchodzę. Chciałam podejść do Cami i Fran ale widzę że poszły już z Maxi'm. .

(Ana) -Eh... - Ślęczę nad kartkami papieru bazgrząc coś. Nie mogę wychodzić choć za oknem piękna pogoda, słońce przygrzewa, wietrzyk wieje a ja kisze się w domu. Zła wyszłam przez okno, co było niecodzienną sytuacją. Pobiegłam w stronę parku, tam gdzie natrafiłam na blondynę. Po kilku minutach byłam na miejscu, usiadłam po turecku na ławce i patrzyłam przed siebie na wesołych ludzi cieszących się każdą sekundą. Za tydzień idę odwiedzić wuja, tylko on mnie rozumie... Usłyszałam głośny gwizd za mną, odruchowo się odwróciłam i zobaczyłam budynek.
- Stud!o ? - Szepnęłam do siebie. Poszłam dróżką w stronę budynku. Na miejscu zobaczyłam wielu dzieciaków. Uśmiechnęłam się sama do siebie widząc gitary w rękach, tancerzy wywijających na asfalcie i śpiew... Usłyszałam cudowny śpiew. Nieśmiało weszłam do środka... Weszłam do jednej z klas. W niej zobaczyłam jakiegoś wrzeszczącego faceta o dwóch kłakach na głowie, uważnie przyglądałam się lekcją jakie prowadzi. Nie rozumiałam jak można się tak wydzierać ? Czy on jest normalny ?

(Ludmila) Najpierw zniszczę Camille, a potem zajmę się panna Violettą, ta mała ropucha nie będzie się tak panoszyła, co on sobie myśli, że kim jest, ohh niech ja tylko spotkam Leona, popamięta mnie dziewczynka. Wyrzucam to z myśli. Czas na zajęcia taneczne. Jednak po drodze muszę jeszcze zostawić prezencik dla Cami. Wyjmuję kartkę i zapisuje na niej : Ostrzegałam cię Camilla, pamiętaj, że moje drugie imię to zemsta. Wkładam karteczkę do szafki i kieruję się w stronę sali. Dziś ćwiczymy nowy układ, od razu załapuje o co w nim chodzi, nie tak jak po niektórzy, banda krzywych nóg. Mój wzrok przyciągają drzwi od sali.
- To ta wariatka z parku, zabierzcie ją stąd, ona jest niebezpieczna - krzyczę wskazując palcem na drzwi  - Ogłuchliście ? ! ...

(Ana)
Patrze sobie spokojnie a tu nagle ona... Znów ta dziewczyna, zaczęła się na mnie wydzierać że jestem jakąś wariatką.
- Jedyne co tu jest niebezpieczne to twój głos, bębenki mi rozsadzasz... - Warknęłam, spuszczając wzrok. Splotłam ręce i umieściłam je na klatce piersiowej. Podeszła do mnie, zaczęła coś jazgotać i pstrykać palcami przed nosem, zabierając jej rękę odparłam.
- Możesz mi nie wsadzać palców do oczów co ? - Zaczęłam nieuprzejmie. Nagle poczułam jak ktoś mi mówi do ucha "Spokojnie, ona już taka jest nie przejmuj się" Odwracając się ujrzałam za sobą przystojnego chłopaka w kolorowej czapce, niebieskich rurkach i ze słuchawkami na szyi. Nie zdołałam się o nic już spytać gdyż dziadek prowadzący lekcję wygonił mnie ze Studia. Niechętnie oddaliłam się od tego miejsca i wróciłam do domu. Po drodze spojrzałam jeszcze na komórkę "10 nieodebranych od Zack"
- Eh... I znów będzie miła pogawędka. - Burknęłam i przyspieszyłam kroku.

(Violetta)
Lekcja tańca była udana nie wiem kim była ta dziewczyna, ale wiem że muszę się tego dowiedzieć. Moje zajęcia się skończyły, ale i tak muszę iść do Pabla i dać mu moją i Diega piosenkę. Widać że przypadła mu do gustu. Wracam się by zabrać pamiętnik i telefon z szafki. Patrzę 2 nieodebrane połączenia od Ramallo i 1 SMS od Fran. ''Pidżama party aktualne?'' Zapomniałam! ''Jasne, zadzwoń do Cami i powiedz jej że o 20.00'' Odpowiadam. Od wczoraj nie rozmawiałam z Leonem, gdzie on się podziewa, zapewne jest na torze.Dzisiaj idę do domu okrężną drogą, ale niestety spotykam mojego ojca. -Violetta, czemu nie odbierasz telefonu?- widać że jest na mnie zły. -Tato, świat się nie zawali od nieodebranego połączenia- rzucam oschło. -Wiesz, co porozmawiamy o tym w domu a nie na ulicy. Będę dopiero na kolacji.-mówi i całuje mnie w czoło -Kocham Cię, myszko.-dodaje wchodząc do auta. -Wiem, ja Ciebie też- macham mu na pożegnanie. Zakładam słuchawki na uszy i idę dalej. Kiedy dochodzę do domu widzę....

(Angie)Ten poranek spędzony wspólnie z Violą należał do jednych z lepszych od dłuższego czasu.. Praca do późna ostatnio daję mi się we znaki. Mało snu i ta codzienna monotonia,która zaczyna mnie przygniatać. Ostatnio nawet na swojego "oddanego" przyjaciela Pabla nie mogę liczyć. Przypominają mi się dni spędzone w domu Castillo.. Wspólne posiłki,życzliwe rozmowy,dobre rady Ramalla, wieczna paplanina Olgi,którą tak kochałam i German..Właściwie nie wiem co mam na ten temat myśleć;odkąd dowiedział się całej prawdy o mnie musiałam się wyprowadzić; on zaakceptował pasję Violetty i stosunki miedzy nami się trochę "polepszyły",ale sama nie wiem na czym stanęło. Poczułam się samotna..Postanowiłam odwiedzić Olgę,która co kilka dni bombarduje mnie swoimi wypiekami zostawiając je pod moim mieszkaniem i których nie mam nawet czasu spróbować..-Nie,dość tego!-powiedziałam w myślach.Mam prawo w końcu zająć się swoimi potrzebami!. Informując Antonia,że dzisiaj kończę wcześniej a raczej stwierdzając wybiegłam ze studia kierując się do posiadłości Castillo. Będąc przed domem zobaczyłam Violette,która właśnie miała zamiar do niego wejść,lecz zobaczywszy mnie podbiegła i przytuliła się. -Angiii!!-pisnęła po czym dodała -Chcę Cię zaprosić na małe piżama-party dziś wieczorem, będzie Cami i Fran i nie toleruje sprzeciwu!-powiedziała "groźnie". -Hmm czy jesteś pewna,że chcesz na swojej imprezie kogoś takiego starego jak ja?-zapytałam śmiejąc się.Viola odpowiedziała mi tym samym i pociągnęła mnie w kierunku drzwi. Gdy tylko weszłyśmy,z kuchni wyskoczyła Olga i krzycząc zaczeła mnie przytulać.Naszym rozmowom nie było końca,a temu wszystkiemu towarzyszył nieustanny śmiech.Punktualnie o 20 zjawiły się dziewczyny i zaczęłyśmy naszą zabawę,włączając do niej również Olgę.Na początku było dość sztywno,ale po supersłodkim cieście Olgity wszystkie dostały powera i kończyło się to nie jedną bitwą na poduszki. Nasza beztroska skończyła się o trzeciej nad ranem.Jako jedyna jeszcze nie spałam..Rozmyślałam..Byłam dumna ze swojej dzisiejszej decyzji!..Muszę na chwilę się zatrzymać,bo życie przecieknie mi przez palce i nawet nie zobaczę ile mnie ominęło. Przytuliłam się do siostrzenicy i gładząc jej włosy zasnęłam.

PROSIMY O KOMENTARZE TO NAPRAWDĘ WAŻNE!!
Następny rozdział jutro!


środa, 25 września 2013

Rozdział 2

6 komentarzy:


(Tomas) Obudziłem się potwornie zmęczony, czułem się tak jak bym wcale nie zmrużył oka wczorajszej nocy. Wciąż myślałem o tej całej sytuacji z Violettą i o tym jak zostawiłem Ludmile bez słowa. Było jeszcze wcześnie udałem się do łazienki gdzie wykonałem poranne czynności po czym wyszedłem z domu do parku. Czułem się fatalnie, nie miałem nikogo kto rozumiał by mój ból. Długo kręciłem się po alejkach bez celu zastanawiając się czy nie zadzwonić do Fran,a może lepiej do Maxiego? Chociaż nie, muszę porozmawiać z Violettą, w końcu wczoraj jej to obiecałem, pomyślałem gdy nagle usłyszałem śpiew, głos wydawał mi się znajomy.....

(León) Od rana coś, jakaś melodia łaziła mi po głowie, więc postanowiłem pomyśleć na świeżym powietrzu. Wyjmuję gitarę z pokrowca. Spoglądam na niebo; bezchmurne, z resztą jak prawie zawsze. Bazgrząc na kartce kolejne nuty skupiałem się na wkomponowaniu w nie słów, ale nic mądrego nie przychodziło mi do głowy. Zignorowałem to i dokończyłem refren. Powtórzyłem całą melodię jeszcze raz, i wtedy już wiedziałem, jakie będzie przesłanie piosenki. Mam świadomość swojej nieoryginalności, ale nieszczęśliwa miłość zawsze dobrze wyglądała, a i prosto było coś takiego napisać. Nuciłem właśnie pod nosem kolejne słowa, które pasowały mi do poprzednich, kiedy...


(Tomas) Podążałem za dźwiękiem, to był Leon, kompletnie nie spodziewałem się go tutaj o tej porze. Chciałem iść dalej, zignorować go jednak strasznie podobała mi się piosenka którą śpiewał, te słowa, przemawiały do mnie, nieszczęśliwa miłość. No tak w końcu Violetta odrzuciła nas obu, dopiero teraz dotarło do mnie że mój rywal jest tak naprawdę jedyną osobą która wie co czuję. Powoli zbliżyłem się do niego i zacząłem nucić z nim refren który był właśnie przez niego powtarzany, z początku nie zwrócił na mnie uwagi lecz po chwili....


(León)I może teraz, kiedy nie jesteśmy już dla siebie,
Dojdziemy do czegoś,
Do czegoś, czego nie mogliśmy zrozumieć razem.
I może osobno zrozumiemy,
Co do siebie czujemy,
Co jesteśmy warci.
Słowa przychodziły same. I chociaż wiem, że później będę poprawiać je sto razy, to lubiłem to uczucie, kiedy wszystko przychodziło zupełnie samo, bez zastanowienia. Może to był jakiś rodzaj magii, który atakował moje serce właśnie wtedy, kiedy tego potrzebowałem?
Pochylam się nad kartką, żeby zapisać słowa, zanim je zapomnę, ale wtedy widzę dobrze znaną mi postać. Ciemne włosy, brązowe oczy... nie, nie potrafiłbym zapomnieć.
- Tomas? - nie umiem ukryć zdziwienia. - Co ty tutaj robisz? 


(Tomas) Zauważył mnie, zresztą nic dziwnego, jak ostatni idiota stałem na przeciwko niego z uśmiechem który był co najmniej nie na miejscu, szczególnie że kiedyś był moim rywalem. Co poradzić, podobała mi się ta piosenka, a muzyka to moja słabość. " Tomas? Co ty tu robisz?" zapytał zdziwiony moją obecnością. - Ja, ja - zacząłem się jąkać. - Byłem w parku, i usłyszałem jak ktoś śpiewa, postanowiłem sprawdzić kto to i to cała historia. Poza tym nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. Odwarknąłem gdy zorientowałem się że jestem dla niego zbyt miły. Odwróciłem się napięcie i szybkim krokiem zacząłem się od niego oddalać nie zwracając uwagi na to co za mną wołał.




(Violetta) Muszę wyjść z domu na świeże powietrze. Nie wiem czy powinnam być wdzięczna Tomasowi że odwołał wczorajsze spotkanie czy tez zła. Odkąd Angie wyprowadziła się z domu, czuję jak ją tracę. -Hej Angie, może zjemy razem obiad?- Dzwonie do niej, ale odzywa się poczta głosowa. Idę siadam na ławce z widokiem na staw. Myślę sobie że mam dość już tego szarego życia, codziennie robię to samo.  Postanawiam się z kimś spotkać, więc wyciągam z torebki telefon i przeglądam listę kontaktów.. ale po chwili daję sobie spokój, chce być sama. Wciąż nie wiem czy Leon jest na mnie zły, od wczoraj się nie odzywał. Myślę nad słowami nowej piosenki ostatnio nic nie przychodzi mi do głowy. Może powinnam poprosić kogoś o pomoc? W końcu do terminu prezentacji zostały zalewie 3 dni. Przypominam sobie że dawno nie rozmawiałam z Federico. Dlatego idę go poszukać, zapewne siedzi w studio i komponuje. Idąc ostatni raz przez park widzę Leona rozmawiającego z Tomasem. O nie!. Nie chcę sie w to mieszać wiec odchodzę, mam nadzieje że nie zauważona. Schodząc po schodach, potknełam się. W ostatniej chwili pomaga mi...

(Angie)Gdzie są te klucze!?-spytałam sama siebie.Jak co rano nie mogłam się z niczym wyrobić. Nerwowo spojrzałam na zegarek -Antonio mnie chyba zabije! W biegu złapałam jabłko i wybiegłam z domu. Po 10 minutach sprintu na obcasach musiałam się zatrzymać gdyż ledwo oddychałam. Sięgnełam po telefon z zamiarem zadzwonienia do Pabla żeby poinformować,że niestety nie zdąże na czas.O dziwo na wyświetlaczu była zupełnie inna godzina niż się spodziewałam,z której wynikało,że zajęcia zaczynam za godzinę! Weszłam do pierwszego lepszego sklepu upewniając się czy,aby czas nie bawi się ze mną..Tak,to prawda. Uśmiechnełam się na myśl,że dziś chodź raz sie nie spóźnie do pracy.Szłam powoli rozglądając się po parku i roskoszując się smakiem jabłka.Miałam ochotę spotkać się z Violettą,gdyż wiem jak bardzo lubi takie spacery.Szybko wyciągnełam telefon i wybrałam jej numer.Niestety już z kimś chyba rozmawiała,gdyż numer był zajęty. Dochodzac do celu mojej wędrówki zauważyłam Viole.Przyśpieszyłam kroku i w ostatnim momencie przytrzymałam ją by nie upadła. Wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo ją kocham i chodź widzimy się codziennie w studio brakuję mi naszych codziennych rozmów o wszystkim i o niczym..


(Violetta) Już myślałam że jednak spadnę z tych schodów, a tu nagle pojawia się Angie i pomaga mi. -Wszystko w porządku Violu? Nic sobie nie zrobiłaś?-Pyta nie biorąc przerwy na oddech. -Angie. Dziękuje, gdy by nie ty to z pewnością..- Mówię i razem wybuchamy śmiechem. Idziemy powoli w stronę studia. -Dzwoniłam do Ciebie, ale nie dobierałaś, myślałam że może zjemy razem obiad?- mówię z nadzieją. -Ohh, Violu dzisiaj mam do późna zajęcia i z pewnością nie dam rady wyjść wcześniej, ale wiesz co? Do zajęć mamy jeszcze 40 minut, chodź zjemy gdzieś drugie śniadanie- oznajmia. Kiedy juz wyszłyśmy z restauracji, opowiadałyśmy sobie jak nam mijały dni po jej odejściu. Tuż pod Studiem, pożegnałam się z nią i podeszłam do Fran. -O! Fran, nie mogłam się do Ciebie dodzwonić, gdzie ty się podziewiałaś- Prawie na nią krzyczałam i od razu ją przytuliłam. -Nie masz pojęcia co się stało- gdy opowiadam jej o Tomasie, Francesca nie wydaje się zaskoczona -Wiem, widziałam się już z Nim- wyznaje mi. A w tym momencie zaczyna padać deszcz, wiec wbiegamy do środka. Niestety to chyba nie jest mój szczęśliwy dzień gdyż zderzyłam się z ...

( Federico )
Wyszedłem z domu i po chwili znalazłem się w Studio . Po drodze zaczął padać deszcz , więc szybko wbiegłem do budynku i zderzyłem się Violą .
- Oj przepraszam . Nie widziałem Cię - podtrzymałem ją , by nie straciła równowagi .
- Nic się nie stało . Chciałam z Tobą porozmawiać .
- Ale to może później , bo teraz muszę coś znaleźć .
- Ok . To do zobaczenia - pobiegła w stronę szafek .
Uważnie się rozejrzałem czy nie ma przypadkiem na  korytarzy Ludmiły . Nie widziałem jej . Wszedłem do sali nagraniowej i zacząłem szukać mojej kartki z nutami , którą wczoraj tu zostawiłem .Gdy znalazłem je na stole usłyszałem , że ktoś wchodzi do sali . Odwróciłem się i ujrzałem Ludmiłę . Moją blondynę . Zamknęła drzwi , ale gdy zorientowała się , że ja tu jestem natychmiast chciała wyjść . Okazało się , że to nie możliwe gdyż urwała klamkę . Nasze oczy się spotkały . Myślałem , że zaraz się rozpłynę .

(Ludmila) Ja nie rozumie, jak można współpracować z takimi ludźmi, na jakich zasadach się tu ich przyjmuje, jest jedno określenie BEZTALENCIA. Całą noc rozmyślałam nad tym dlaczego Tomi mnie unika, mam tylko nadzieje, że nie chce wrócić do tej, tej Violetty, to byłoby z jego strony wielkie poniżenie. Powoli kieruję się w stronę swojej szafki by poprawić makijaż, ale zauważam, że ktoś kręci się po sali muzycznej, postanowiłam to sprawdzić. Gdy weszłam do sali moje wewnętrzne ja powiedziało wyraźnie - Ludmi uciekaj czym prędzej. Tylko niestety, cholerna klamka w tym cholernym Studio wszystko zepsuła. Fede podchodzi bliżej mnie i nie wiem co się ze mną dzieje, nie wiem czy to te jego oczy, czy to ten uśmiech, ale chyba coś po mojej lewej stronie się poruszyło. Czyżby to było serce? Nie, nie i jeszcze raz nie on nie może tego zauważyć.
-Co tak stoisz ? Rusz się, myślisz że będę tu stała całe popołudnie, nie mam a to czasu - tłumaczę mu to dość dosadnie, ale on dalej stoi jak slup soli
-Federico - pstrykam palcami - rusz się, ale właśnie w tym momencie ktoś otwiera drzwi ...


(Camila) Szłam do sali muzycznej po gitarę. Otworzyłam drzwi i ujrzałam dziwną sytuację. Federico stał kilka centymetrów przed Ludmiłą a ona pstrykała mu palcami przed twarzą. No tego to się po nich nie spodziewałam. Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. -Cami!- Usłyszałam za sobą głos należący do Ludmi. Ale nie zwracałam na nią uwagi. Musiałam porozmawiać z Francescą na temat tego co ujrzałam. Nigdzie nie mogłam jej znaleźć więc został mi Maxi. Stał przed Studio. Ostatnio wyprzystojniał. Może to przez nowe ciuchy. Przecież nie mógł mi się podobać. Jest moim przyjacielem poza tym widać że spodobała mu się Natalia. -Maxi nie uwierzysz co widziałam ! Fede chyba zakochał się w naszej Ludmi.
-Nie możliwe! Muszę z nim porozmawiać. PA.- No pięknie i to ma być rozmowa ? Raczej szybka wymiana zdań. Poszłam w stronę parku. Na jednej z ławek zauważyłam ...



(Violetta) Gdy już skończyłam wszystkie zajęcia, chciałam już iść do domu. Wychodząc ze Studia udałam się w kierunku parku.Przechodząc koło jednej z ławek usłyszałam śpiew, a dokładnie męski śpiew. Odwracam się i zauważam Diega z gitarą w ręku i śpiewającą jakąś piosenkę. Postanowiłam że się do niego dołączę. -Hej, ładna piosenka- mówię do niego. -O Violetta, dzięki. Co ty tutaj robisz?-pyta mnie. -Violetta?Hej!- za pleców słyszę głos Cami. I podchodzę do niej żeby się przywitać. -Hej, Dokąd idziesz?-.
-Do domu, jestem strasznie zła na Maxi'ego...-mówi z irytacją. -Ok, Cami zadzwonię do Ciebie wieczorem, ale powiedz mi tylko czy wszystko w porządku?- Pytam się troskliwie. - Aa tak Violu, potem pogadamy, buźka.- przytula mnie i odchodzi. Cami i tej jej nastroje, uwielbiam ją. Wracam na ławkę do Diega. -Przepraszam, ja..-czuje że się rumienię. -Wszystko w porządku- odwzajemnia uśmiech. -Mam prośbę, niedługo muszę oddać Pablo moja nową piosenkę, ale jakoś nie moge dobrać słów, a tą co ty grałeś była śliczna. Mogę ją pożyczyć? Jak się nazywa?- Proszę go. -Nie ma jeszcze nazwy, ale nie ma sprawy, masz tutaj nuty i tekst. To co gotowa?- puszcza mi oko. -Ale że tutaj mamy śpiewać?- pytam ze zdziwieniem. -A dlaczego nie?- Zaczyna grać, gdy skończyliśmy pozmienialiśmy odrobię tekst. HOY SOMOS MAS. Nagle podchodzi...

(Ludmila) Dlaczego, akurat musiała tam wejść Cami, największa plotkara w całym Studio, ciekawe komu już powiedziała Maxiemu, Fran, a może Violettcie, o nie, nie pozwolę na takie zgrywanie się z Ludmily, Cami jeszcze mnie popamięta. Koniec zajęć w Studio to początek, nudnego wieczoru w domu, wracając ze szkoły, słyszę jakieś piski. - Ludmi idź zobacz kto tak fałszuje - mówi mi moja intuicja i po raz kolejny mnie nie zawodzi. Na ławeczce siedzą dwa ćwierkające do siebie ptaszki.
- Jakie ja mam szczęście zawsze spotykam was razem - uśmiecham się szyderczo do Violetty.
- Nie wiedziałam, że jesteś aż taką kokietką, Wczoraj Leon i Tomas, dzisiaj Diego, dziewczyno przystopuj, bo chłopców w Studio zabraknie dla Ciebie - jej wzrok mówi tylko jedno, uciec jak najdalej stąd. - Nie wiem czy Leon chciałby zobaczyć filmik, który przed chwilą nagrałam - ach ja i moja podłość, jesteśmy zgrane jak nikt. - Do zobaczenia Voletta, widzimy
się jutro - pomachałam jej z myślą, jakaż ona biedna, jednak nie jaka ona głupia. Czas wracać do domu, wielkiego pustego domu. Wystarczy, że tylko przekroczę próg, od razu słyszę biadolenie matki. - Znowu nie wzięłaś, tego i tego, jaka to ja biedna  nie mam pracy. Czasami to już mam jej tak dość, że myślę nad przeniesieniem się do ojca do Hiszpanii. Rzucam torbę w kąt i zasiadam do pianina, otwieram nuty i pierwszą piosenką, która ukazuje mi się przed oczyma jest "Junto somos mas", nawet przeznaczenie wie, że jestem gwiazdą, zaczynam cicho nucić piosenkę, ale spoglądam na zegarek i chyba pora już iść spać, przebieram się w ulubioną piżamę i zasypiam. Śni mi się Federico i jego piękne cudowne oczy spoglądające na mnie.

Prosimy o komentarze! one naprawdę motywują!
Rozdział 3 już jutro!



layout by Sasame Ka