czwartek, 10 kwietnia 2014

Part 17

5 komentarzy:
(Esme) Zakochałam się, czy to normalne ? Ojej, ale ja jestem szczęśliwa, aż promienieję radością. Dobra Esme teraz się skup na szukaniu pracy, a nie na ciągłym myśleniu o Pablo. Przecież ja się dziś z nim spotykam. Teraz to w ogóle nie wiem w co mam się ubrać, kurde chyba muszę się wybrać na zakupy. O nieeeeeeee !!! Jak ja nie cierpię zakupów. Te łażenie po tych sklepach mnie dołuję. Ludzie chodzą i oglądają te całe ubrania, chociaż i tak ich nie kupią. Bezsensowne. Popatrzyłam na zaspane oczy mojego psa.
- No co ? - spojrzałam na niego, a on tylko ziewną i dalej poszedł spać. Ehh ten to ma dobrze wszystko podane pod nos, i o nic się nie musi martwić. Przeszłam do kuchni, ale ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałam przez wizjer, i zobaczyłam kuriera z przesyłką.
- Dzień Dobry. - uśmiechnął się młody chłopak.
- To dla mnie ? - zapytałam zdziwiona.
- Tak proszę tylko pokwitować - podsunął mi pod nos karteczkę. Podpisałam i zamknęłam drzwi. Od razu zaczęłam to rozpakowywać. O matko, a papierów od groma, zanim się do tego dobrałam minęło kilka minut. Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam w środku czarną sukienkę z małą karteczką. "Na dzisiejszy wieczór. Kocham. P ". Rozłożyłam sukienkę, wooow była piękna, po prostu cudowna, ale nie mogłam jej przyjąć. Chciałam do niego zadzwonić, ale nie odbierałam. Dobra to oznacza, że jest w Studio. Ubrałam się i wyszłam z domu. Szłam spokojnym krokiem, nawet początkowo dobrze się czułam, dopiero potem zakręciło mi się w głowie, aż musiałam przytrzymać się przy drzewie...

(Francesca) Ym... Wywlokłam się zaspana z łóżka i ujrzałam równo 7.  Przeczesałam palcami włosy i poszłam się ogarniać w toalecie. (...) Opaska na głowę i gotowe ! Zeszłam na dół w dość dobrym humorze i zauważyłam że nikogo nie ma w domu. A jak zajrzałam do lodówki to był podobny stan ! Jedynie pomarańcza samotnie leżała na środku półki. Wzięłam ją w ręce i westchnęłam ciężko. Pakując ją do torebki wyszłam na głodniaka. Dzwoniłam po drodze do parku do rodziców ale nie odbierali. Nigdy jeszcze mi tak nie robili. Czuję się jak Bear Grylls, gdy musiał szukać pożywienia w puszczy. Hehe... Szłam w stronę Stud!a powolnym krokiem czekając na jakiś znak że moi pierworodni żyją... Zauważyłam jakąś babeczkę opierającą się o drzewo, a cholera go wie lepiej nie zaczepiać, może jakaś pijana... Nagle słyszę dźwięk mojej komórki ...


(Tomas) Tralalalalala - podśpiewywałem sobie rano wstając.
Na dworze widać, że słońce znów świeci. Powinno być chyba ciepło. - stwierdzając to sięgnąłem z szafy jakiś t-shirt i spodnie. Standardowo.

Ale ten dzień był jakoś wyjątkowo inny. Od rana nie było słychać ni jednego słowa rodziców.
No cóż... Schodząc na dół... A tak właściwie zjeżdżając po poręczy - co zawsze było moim marzeniem, tylko nie było kiedy go spełnić.
Od wczorajszego dnia trochę zgłodniałem, więc poszedłem do kuchni coś wszamać. Na lodówce wisiała jakaś karteczka


"Tomas skarbie, z tatą musieliśmy
wcześniej wyjść do pracy.
Będziemy wieczorem, na stole masz
śniadanie. Nie zapomnij kluczy
 Buziaczki 
                                                           Mama"

Po zobaczeniu mojego śniadania mało co nie pozbyłem się wczorajszej kolacji.
-*Ygh!* Co to ma być?! Znowu? Serio?! Nie, no to są chyba jakieś jaja. - eh.. tak. to znowu był talerz owsianki. Ale z pod niego wystawała kolejna karteczka.

"Nie truj się tym świństwem.
W lodówce masz dosyć
spory kawałek pizzy. Zjedz
sobie i leć do szkoły. Trzymaj się
                                                                       Tata"

-No i to ja rozumiem. -powiedziałem do siebie i otworzyłem lodówkę. Wyciągnąłem pizzę, odgrzałem i zjadłem. Następnie wyszedłem, zamknąłem dom i schowałem klucze w kieszeń spodni. Do szkoły nie mam tak daleko, ale nudziło mi się, bo dosyć wcześnie wyszedłem z domu więc postanowiłem zadzwonić do starej przyjaciółki.
-Cześć Fran.
-No hej Tomi. Co tam słychać?
-U mnie dobrze. A u Ciebie ?
-A też.
-Wiesz co... może wybralibyśmy się gdzieś? Masz wolne popołudnie?
-Oczywiście! - odpowiedziała włoszka i pożegnała się. 
Idąc potknąłem się i upadłem. Natrafiłem na...  


(Pablo) Sukienka wysłana, garnitur jest, wszystko w potrzebie również przygotowane i w końcu mogłem położyć się na kanapie w celu odpoczynku. Ym. Nagle poczułem jak coś mnie ciągnie za rękaw. A raczej ktoś!
- Wujku... Co dziś będziemy robić? - Zaczęła z uśmiechem a ja zakłopotany nie wiedziałem co odpowiedzieć.
- Poczekaj chwilę skarbie. - odparłem i wyciągnąłem numer do Angeles. - Heej. Co tam?
- Pablo mam zajęcia czego chcesz.
- Napisze ci wiadomość a ty po prostu odpowiedz, tak czy nie. - Rozłączając się wysłałem jej sms-a a po chwili uszykowałem śniadanie. Jedliśmy je ze smakiem a gdy mieliśmy właśnie wychodzić z mieszkania zawitała do nas przyjaciółka. - Jednak przyszłaś, dziękuję Ci z całego serca... - Wytłumaczyłem gdzie są podstawowe rzeczy a sam wyszedłem na spacer. Potrzebowałem trochę przestrzeni, swobody, a nie ciągłego ganiania. .. Ale cóż Pablito takie są dzieci! Przechodząc obok Stud!a od którego mam jeszcze wolne widzę Tomasa wywracającego się o krawężnik. Podszedłem i pomogłem mu wstać. Chłopak otrzepał się z kurzu i odszedł a ja wzdychając widzę kolejną znajomą mi twarz...


(Beto) Czuję się jakiś taki połamany, i zupełnie nic mi się nie chce, ale kiedy przypomnę sobie o Jackie o tych jej ślicznych, lśniących włosach, o pięknych i oczach i jakże cudnych ustach, które chciałbym całować, przez całe dnie, godziny, minuty, sekundy. Ahhhh ja i moje pogrążanie się w marzeniach, a może kiedyś stanął się one rzeczywistością. Bardzo, ale to bardzo bym tego chciał. To już cud, że ja z nią zagadałem, a co dopiero, że zdobyłem do niej numer. Ahhh jestem jak tygrys który poluje na takie małe kocice. Marauuuu !!! Pogrążony w marzeniach, zapomniałem zupełnie, że mam dziś do pracy, dopiero kiedy zauważyłem zegarek, olśniło mnie.
- Cholera, mam 20 minut. - złapałem się za głowę i zacząłem szukać ubrań. Już nawet nie zwracałem uwagi, czy są one dobrane kolorem czy rozmiarem. Wyleciałem z domu jak mała wyścigówka na baterie. Nawet nie wiedziałem, że ja tak szybko potrafię biegać. Punkt dla mnie. W pewnym momencie poczułem się jakbym był w jakimś filmie sensacyjnym. Przebiegłem obok Pablo. I cofnąłem się delikatnie, biegnąc w miejscu aby nie stracić rytmu biegu.
- Gdzie tak pędzisz Beto ? - spytał z uśmiechem mój przyjaciel
- Aaaa praca Pablo, praca Ty na urlopie, a ja muszę lecieć bo Antonio mnie ukatrupi jak znowu się spóźnię, bywaj. - pomachałem do niego, a on się zaśmiał pod nosem. Jak nie ma go w Studio, to jest totalna dezorganizacja, Angie chodzi wkurzona, Gregorio zresztą też z nikim nie można spokojnie porozmawiać. Yeaaaaa zdążyłem, udało mi się za dwie ósma wbiegłem do drzwi wejściowych. Od razu skierowałem się do pokoju nauczycielskiego, nikogo już tam nie było. Może to i dobrze, bo zaraz by na mnie nakablowali. Zostawiłem rzeczy, wziąłem swoje skrzypce stojące w rogu pod ścianą i wyszedłem z sali.
- Beto, dlaczego z Twoich spodni wystaje papier toaletowy. ? - usłyszałem pytanie, zaczerwieniłem się i odwróciłem w stronę tej osoby.

(Andres) Heu, heu. Zdałem (ale spokojnie nie test na poziom IQ) sobie sprawę że Anka jest nawet spoko. Tylko ostatnio kojarzy mi się z kartonami, choć nie wiem dlaczego . LoL. Idać w stronę pokoju nauczycielskiego pukam do drzwi ale mi nikt nie otwiera ! Eh ?! Co za kultura ? A mi mówią że jestem niewychowany. Wszedłem a tam nikogo nie ma ! Ygh . A potem mnie opierdzielają że jestem nieprzygotowany, pff... Idąc w stronę wyjścia widzę Beto. W sumie nic dziwnego ale z tyłu z jego spodni wystawał papier toaletowy. Hahahaha .... A On co ? Zrobił sobie podpaski z papieru ? (xD) - Beto dlaczego z Twoich spodni wystaje papier toaletowy ? - Zapytałem ze śmiechem a On odwracając się do mnie rzekł dość poważnie na niego;
- To mój drogi Andres'ie, jest ogon. Ogon ... Do ćwiczeń o ! Nie wiedziałeś o tym ? Że dzięki takiemu ustawieniu w twoich spodniach lepsza jest koncentracja ? - Trudno było go zrozumieć . Eh,... - I widzisz ?! Mówiłem to na poprzednich lekcjach ! Nigdy nie uważasz ! - Burknął i poszedł w swoją stronę. Ja rozśmieszony wyszedłem z budynku i spotkałem osobę z którą chciałem spędzić dzisiejszy dzień !

(Ana) Eh ? Zejdź głupia plamo ! Ygh ! Wczoraj gdy mnie Andres oblał tym koktajlem doprać się nie chcę ! A to moja ulubiona koszulka ! Zabiję go chyba ! Wkurzona wsypałam pół proszku do prania na koszulkę i wrzuciłam do miski z wodą. - Wyczyść się ! - Powiedziałem i opuściłam mieszkanie wychodząc. Poczułam orzeźwienie na twarzy i sztachnęłam się tym niebywałym tlenem. W końcu napotkałam się na Andresa. - Cholero jedna ! Przez ciebie straciłam być może najlepszą koszulkę ! - Walnęłam go lekko w ramię i usiadłam na ławce.
- Pff, co narzekasz ? Nie wiem co wy macie w tej głowie. Ja biorę pierwsze lepsze ubranie i tak wspaniale wyglądam widzisz ? - Rozłożył ręce i usiadł obok.
- Wspaniale, bardzo wiesz ? Ale ja nie jestem tobą ! - Udawałam oburzoną. On przybliżył się i pogłaskał mnie po głowie. - Co ty robisz ?
- Uspokój się, spokooojnie ... - Zaczął jak jakiś psycholog ... Psychiatra .... Nie ! Debil. Tak .
- Zaraz Cię walnę to będziesz miał spokojnie ! - Warknęłam i zaczęłam go gilgotać. Jego dziwny chichot sprawił że sama się śmiałam.
- Dooobra sorryyyy .... - Zaczął piszczeć a ja mu odpuściłam. - Uff ... Dobra, więc jak już mnie nie torturujesz to czas na zmianę planów ... - Spojrzał się w moją stronę podejrzanie i zaczął wbijać swoje palce w moje żebra. AHAHHAHAHHA ? Wywinęłam mu się sprytnie i biegłam przed siebie dopóki ...

(Violetta) Jakoś, sama nie wiem jak ogarnęłam się z tego widoku. Mimo że nie byłam już z Maxim to bardzo zabolał mnie widok ich razem. Czuję pewną urazę do Camili choć nie powinnam, przecież nie mogę być na nią zła ... Nie! Żaden chłopak nie może zniszczyć to co nas łączy. Przyjaźń ponad wszystko. Zeszłam na dół do kuchni i wzięłam jabłko do ręki, sok i tosta. Owoc i napój do torebki na dzisiejsze zajęcia. Chciałam już wychodzić ale drogę za taranował mi mój kochany ojciec. - Proszę zejdź mi z drogi, zaraz mam zajęcia. Nie chcę się spóźnić. - Zaczęłam spokojnie.
- Violetto, dawno już powinniśmy porozmawiać. Ciągle unikasz tej rozmowy, wymigujesz się i ignorujesz moje słowa. Tak nie może być ! - Widać że był wkurzony. Ale cóż ja poradzę ? Po prostu nie toleruję tego. Westchnęłam i po prostu wyszłam wyjściem z kuchni. Słyszałam jego głos wołający mnie, ale nie miałam zamiaru się wracać. Mam ważniejsze sprawy od jego ciągłego marudzenia że jestem tak i owaka. Powinien też mnie zrozumieć jak się z tym czuję ... Eh. Szłam równym krokiem do Stud!a czując jak łagodny wietrzyk orzeźwia mnie. Było dość spokojnie póki nie przeleciała mi przed oczami nowa uczennica, uciekająca przed Andresem. Oh ? Nowa para ? Hah, nie powinnam zapeszać. 
Wymazałam tę ściągającą się dwójkę z pamięci. Usiadłam na ławce i wpatrzyłam się w szary beton. Momentalnie czyjeś buty sprawiły że ziemia stała się bardziej kolorowa. Uniosłam wzrok i ujrzałam ...








(Camilla) Usiadłam na łóżku i podciągnęłam nogi pod brodę. Czemu wszystko na tym świecie jest takie powalone ? Jakby świat nie mógł być prosty pozbawiony stresu. O tak chciałabym aby nie było stresujących sytuacji na świecie.
 Po co on mnie całował ? Teraz nie musiałabym tutaj siedzieć i zastanawiać się nad tym co powiedzieć Violettcie. Jest moją przyjaciółką a ja ją zdradziłam. Oczywiście to Maxi mnie pocałował i mogę powiedzieć że to jego wina. Ale mi się spodobało. To jest najgorsze. Powinnam go odepchnąć, dać mu z liścia lub zwyzywać. Cokolwiek. Ale nie. Ja musiałam jak idiotka oddać ten pocałunek. Ktoś powinien przemówić mi do rozumu. Albo podoba mi się mój przyjaciel i nie zdawałam sobie z tego sprawy (albo to maskowałam przed samą sobą- co brzmi logicznie i nielogicznie zarazem) albo po prostu jestem desperatką.  Zważywszy na moją głupotę wrodzoną obie wersje są możliwe.
 Zwlekłam się z łóżka w tempie ślimaka, zjadłam śniadania, ubrałam się i wyszłam z domu. Dokładnie wiem co muszę zrobić. Nawet przygotowałam plan wypowiedzi. Przystanęłam przed przyjaciółką która siedziała na ławce i patrzyła się na chodnik. Zauważyła moje buty i podniosła niemrawo wzrok. Choć udawała że nic się nie stało gdzieś głęboko w jej oczach było widać żal i smutek. Wiem że to przeze mnie. Wszystko co chciałam powiedzieć nagle w jednej chwili wyparowało mi z głowy tworząc totalną pustkę. Jedyne myśli jakie krążyły mi po głowie to "uciekaj" ale nie posłuchałam Ich. Zamiast tego stałam tam i patrzyłam tępo na nią. Ona zresztą też patrzyła mi w oczy. Mam nadzieję że wyczytał z nich to że chcę ją przeprosić. Stałybyśmy tam pewnie pół dnia gdyby nie to że w końcu z amoku wyrwał mnie głos...



(Maxi) Narobiłem problemów. I sobie. I Cami. Nie chcę aby Camilla miała przeze mnie kłopoty. Jest moją przyjaciółką (choć w czasie pocałunku poczułem coś więcej) i nie chcę aby była smutna czy zła. Uwielbiam widzieć jak się uśmiecha a widok jej łez sprawia mi ból wewnętrzny. Nie chciałem iść na dzisiejsze zajęcia ale nie mógłbym tak zostawić osoby z którą jestem tak zżyty. Powinienem być teraz przy niej i ją pocieszyć a nie siedzieć bezczynnie w domu i obwiniać się. Jestem mężczyzną. Muszę walczyć a nie kryć się w domu. Wyskoczyłem z łóżka i wszedłem pod prysznic. Zimna woda zmywała ze mnie bród choć nie zmyła poczucia winy. Wyszedłem z mieszkania i włożyłem do uszu słuchawki. Od razu do moich uszu doleciała muzyka.

Look at all the hate they keep on showin
I don’t wanna see that
Look at all the stones they keep on throwin
I don’t wanna feel that

Like sun that will keep on burning
And I used to be so discerning oh

In my recovery
I’m a soldier at war
I have broken down walls
I defined, I designed
My recovery
In the salt of the sea
In the oceans of me
I defined, I designed
My recovery


Szedłem ciągle wpadając na ludzi. Tak to już jest gdy zamiast uważać na otoczenie wczuwasz się w muzykę, jej rytm i tekst. Nie słyszałem nawet jakie wyzwiska lecą w moją stronę tak byłem zasłuchany w piosenkę. Właściwie jakoś wcześniej za nią nie przepadałem. Miałem ją na telefonie ze względu na Cami. Często bawiła się moim telefonem i kiedyś zgrała swoją play-listę. Wiele rzeczy właściwie było wspólnych. Co moje to jej co jej to moje. Kiedyś nawet powiedziała że jeśli znów się pokłócę z rodzicami mogę spokojnie u niej zamieszkać na jakiś czas. Oczywiście nigdy nie skorzystałem z oferty ale jej słowa upewniły mnie w przekonaniu że posiadanie najlepszego przyjaciela takiego na całe życie to prawdziwy skarb.  W końcu gdy piosenka skończyła się dostrzegłem Violettę siedzącą na ławce a na przeciwko niej Camillę. Żadna z nich się nie odzywała obie tylko patrzyły się na siebie z lekkim przerażenie. Po chwili niepewności w końcu podszedłem bliżej. Nie wiedziałem jak zacząć na szczęście żadna z nich nie zauważyła mnie za szybko.

-Emm-Początek zawsze jest najgorszy. Później idzie jak z płatka. Początek to męczarnie. Zacznij opowiadanie. Zawsze masz takie "Ale co ja mam tu napisać ?!" A później już kilka godzin i masz napisane dobre kilka rozdziałów. -Camilla. Beto nas wołał. -Tak skłamałem. Nie to że miałem coś do Violetty. Po prostu trudne rozmowy są łatwiejsze bez byłej obok. A moja ex dodatkowo wydawała się jak rozjuszony byk. Wściekła. Pociągnęłam przyjaciółkę za rękę udając przed moją byłą dziewczyną że mówiłem prawdę i Roberto na prawdę nas wołał...

(Leon) Umówiłem się dziś na indywidualną lekcję z Gregorio. Obiecał mi, że porada z nauczycieli i załatwi mi zwolnienie. Mam nadzieje, ze nie będzie problemów. Pozytywem dzisiejszego dnia jest to, że się wyspałem, w końcu mogłem byczyć się w swoim łóżku. Mama mnie obudziła stukanie garnków. Zjadłem śniadanie - obiad i wyszedłem z domu. Coś ostatnio nie mogę dogadać się z Violetta no niby jest okej, niby jesteśmy przyjaciółki, ale chyba przestało mi to starczać. On jest jak kokaina uzależnia od siebie. I choć jest taką mała ciapą i kłębkiem nerwów, to uwielbiam z nią przebywać. Szedłem sobie spokojnie chodnikiem kiedy ujrzałem dobrze znane mi twarze Cami i Maxi. Tego drugiego nie znosiłem, powinien płacić hajs za twarzowe. Spojrzałem na niego, ściąłem wzrokiem i ominąłem tą dwójkę. Oj niech tylko Ludmiła się dowie co Cami robi zamiast ćwiczyć nową piosenkę. W Studio już pewnie nikogo nie będzie, potem po zajęciach z Gregorio skoczę sobie do Resto na jakiś koktajl, albo coś takie. Wchodząc do uczelni po drodze mijam...

(Ludmiła) Ostatnio dużo się u mnie dzieje. Powinnam być zadowolona bo to ja jestem w centrum uwagi, ale zupełnie mnie to nie cieszy. Chciałabym pobyć sama pomyśleć zdecydować co robić, jak dalej żyć. Nie mogę ani w domu ani w szkole. Non stop ktoś pieprzu jakieś absurdalne rzeczy i mam ochotę ich za to zatłuc. W domu próbują udawać, że wszystko jest okej, w szkole natomiast nikt o tym nie wiem, tak samo jak nie wiedzą jaka jest naprawdę. To szaleństwo nie da się cale życie udawać, nie da się kłamać, ja nawet tego nie chcę, ale muszę. Sama sobie taką opinie zrobiłam i muszę nosić ją z dumą. Zajęcia się skończyły ja jeszcze trochę zostałam poćwiczyć mój kawałek. Kiedy pakowałam swoje rzeczy, zauważyłam pod fortepianem jakiś fioletowy badziew. Dopiero kiedy go podniosłam ogarnęłam, że to pamiętnik Violki. Jak mnie korciło by tam zajrzeć, ale nie zrobię tego, schowałam go do torby i już wychodziłam ze szkoły, gdy minęłam ma schodach Leona.
- Dobrze, że Cię widzę, oddaje to Fioletowej. - powiedziałam wyjmując w tym samym czasie pamiętnik.
- OOo skąd to masz ? - zapytał z głupia miną.
- Znalazłam. - odpowiedziałam krótko.
- Mam nadzieję, że tam nieee.... - przerwał widząc mój wyraz twarzy.
- Spadaj. - odburknęłam i poszłam.  Kierowałam się w stronę domu, jednak stopy zaprowadziły mnie w inna ulice. Szlam i szlam i ta szarość dalej się ciągnęła. Aż nareszcie zobaczyłam ten mały domek, stal sobie na środku polany. Zapukałam trzy razy do drzwi. Otworzyła mi starsza kobieta.
- Ludmiła, wejdź wejdź - uśmiechnęła się staruszka.
- Dziękuje babciu. - pocałowałam ją w policzek. Z babcia można gadać o wszystkim i o niczym w jej towarzystwie nawet wspaniale się myśli. Spędziłyśmy razem wspólne popołudnie i wieczór, a ze było już późno zadzwoniłam do "rodziców" i poinformował am ich ze zostaje na noc...

End

wtorek, 8 kwietnia 2014

Part 16

8 komentarzy:
(Leon) Ahh. Wczorajszy dzień był cudowny. Położyłem się dość późno, ale nie mogłem spać. Kiedy tylko zamykałem oczy miałem ją przed oczami. Na początku nie doceniałem Violetty, ale może urzekła mnie swoim wdziękiem? Ewentualnie cyckami. Jeszcze tańczę z  nią na próbach w parze. Jesteśmy blisko i może się zakochałem? U mnie to dziwne, ponieważ nie potrafię przywiązać się do jednej rzeczy na długo, no ale popróbować zawsze wolno (XD). Rano nie wiem jak, ale usnąłem. Śniło mi się, że Violetta pocałowała Diego, a ja wtedy podszedłem i rozwaliłem mu nos. Lubię mieć super moc w moich snach. Ten sen przerwała moja mama zwalając mnie z łóżka.
-Leon! Żyj! - krzyczała mi jakieś rzeczy do ucha
-Mamo, mamo, mamooooooooo! Spokojnie, przecież żyję. - na pół śpiąco powiedziałem.
-Wstań dziecko.
- Już wstaję. Jestem wypoczęty jak nigdy. -na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Wstałem i wyszedłem z pokoju w piżamach. Moja  mama siedząc na moim łóżku patrzała się na mnie jak na debila. Wróciłem się
-Zapomniałem się ubrać. - moja twarz niczym poker-face patrzała się na mamę.
-Leonn...- przeciągnęła moja mama.
-A teraz wyjdź kobieto. Chcę się ubrać jak cywilizowany człowiek, a Ty mi w tym przeszkadzasz. - mój wygląd twarzy zmienił się na wygląd tego kota "NIE"
Mama wyszła, a ja się ubrałem. Następnie zeszedłem na dół złapałem jakiegoś batona i wyszedłem. W parku spotkałem...

(Camilla) Wyglądam jak zombie. No może zombie jest ładniejsze. Nienawidzę poranków podczas których nie mam na nic energii a muszę żyć jak człowiek. Są takie bezsensowne. Ogólnie poranki są bezsensowne jakby nie można było w nocy żyć a w dzień spać. Wstałam, umyłam się i ubrałam. Dalej nie wyglądałam jakoś super (no na pewno nie wzięli by mnie na super modelkę albo coś w tym rodzaju) ale zawsze jakiś postęp jest nie ? Pod oczami miałam tak zwane "wory" a wyraz twarzy niemrawy ale trochę makijażu i prawie nic nie było widać.
(...) Po zjedzonym śniadaniu zgarnęłam torebkę, klucze i potrzebne nuty. Musiałam iść żwawym krokiem choć totalnie nie miałam ochoty się śpieszyć ale ogarnięcie się zajęło mi za dużo czasu przez co zostało mi mało czasu a spóźnić się nie chcę. Akurat gdy szłam przez park spotkałam Leona. Lubię go choć wydaje się czasami dziwny. No i dalej mi go żal po tym jak go Maxi niesłusznie pobił. Kocham Maxi'ego jak brata ale nie zawsze podejmuje dobre decyzje. W oddali zabrzmiał dzwonek oznajmiający że w Studio zaczyna się lekcja. Napięłam wszystkie mięśnie i ruszyłam do szkoły biegiem. Na szczęście znajdowałam się blisko niej i nie musiałam pokonywać strasznie długiego dystansu. Na wejściu zderzyłam się z...

(Tomas) Ehh. Kolejne rano, kolejny raz nie wyspany. Cóż.. Może pora zachorować znowu? Ale tym razem na coś innego. Albo... Hmm, no nie raczej nie chce chorować. Po ostatnich zmaganiach mam dosyć. Budzik mi dzwonił? Skoro nie śpię chyba już dzwonił, albo obudziłem się sam z siebie. Dobra, chyba pora wstawać. Dzień jest piękny, ptaszki ćwierkają,słoneczko świeci. Czego chcieć więcej? Wstałem, ubrałem się, poszedłem do łazienki, ogarnąłem się i git. Trzeba iść dzisiaj obowiązkowo do Stud!o. To znaczy, ja muszę obowiązkowo iść. Nagle do pokoju weszła mój tata.
-Tomas, kiedy będziesz schodził na dół uważaj na mamę. - powiedział zmieszany tata
-Ale co się stało? -zapytałem z uśmieszkiem
-Zbiłem jej ulubiony kubek. - wtedy zacząłem śmiać się na cały pokój tak, że aż położyłem się na ziemię. Brzuch zaczął mnie boleć od śmiechu i łzy płynęły.

-Tomas przycisz się trochę!- powiedział przyciszonym głosem tata zaczynając śmiać się razem ze mną.
-Okej okej. Już już - przestawałem się śmiać.
Wstałem i zeszedłem do kuchni. Mama rzeczywiście była trochę zła. Nie chciałem jej bardziej denerwować więc wziąłem jakąś kanapkę z czymś w rękę i wyszedłem. Idąc do Stud!o myślałem Gdzie może być Diego, bo musimy w końcu zacząć te próby. W drzwiach spotkałem Camille.
-O cześć - powiedziałem
- Cześć - odpowiedziała ruda dziewczyna.
-Widziałaś może Diego?
-Wiesz co, jeszcze nie.
-Ok, dzięki - uśmiechnąłem się i poszedłem dalej. Na korytarzu spotkałem...

(Violetta) -Wyjdź.-Powiedziałem do ojca gdy przyszedł mi zrobić wykład że nie powinnam się tak odzywać od Angie. Oczywiście musiała mu powiedzieć bo jakże by inaczej. Nie mogła siedzieć cicho. Obu nam byłoby łatwiej.
-Violetta co się z Tobą dzieje ? Nie możesz się tak zwracać ani do mnie ani do Angie. Musisz zaakceptować to że jesteśmy razem i już. Nie zapomnę o niej bo masz teki widzimisię.-Odezwał się. A może to On ma takie "widzimisię" bycia z Angie ? Nie mógłby sobie znaleźć kobiety w jego wieku nie pracującą w mojej szkole i najlepiej nie związaną z żadną osobą  którą znam. Przestałam słuchać tego co do mnie mówi, wzięłam sweter który wisiał na wieszaku i wyszłam z domu. oczywiście wołał za mną że mam wracać ale nie posłuchałam się go. Poszłam do Studio zdając sobie sprawę że Angeles dalej tam jest i musi mnie uczyć. A ja muszę się jej przyporządkowywać. Denerwująca myśl.
Na korytarzu spotykam Tomasa choć nie mam ochoty rozmawiać. Z nikim nie mam ochoty rozmawiać. Mam ochotę posiedzieć sama i postukać w klawisze. Pięściami. Z całej siły.
 Dam radę. Nie dam rady. Wytrzymam. Nie wytrzymam. Pokażę swoją siłę. Pokażę swoją słabość.
Nic już nie wiem. Boję się że zauważą moją niepewność skrywaną głęboko w sercu pod płaszczem widocznym dla innych.
Wyszłam z Studio przewietrzyć się. Ale widok który ukazał mi się przed oczami nieźle mną wstrząsnął. Maxi całował się z...

(Maxi) -Cami mówię Ci że wyglądasz dobrze.-Próbowałem przekonać przyjaciółkę która tylko siebie krytykowała. Nie wiem czy tego nie zauważała ale jest piękna.
-Ty siedź cicho nie znasz się. Poza tym jak tylko dobrze to nie bardzo dobrze. Rozumiesz różnicę ? -W końcu podniosła wzrok znad małego lustereczka i spojrzała na mnie. -No i co się gapisz ?-Powiedziała przez śmiech.
-Nie, nie rozumiem różnicy. Nie wystarczy Ci zapewnienie że ładnie wyglądasz ? Jesteś jedną z najładniejszych dziewczyn jakie znam jak nie najładniejszą. Nie masz nawet prawa mówić że jesteś brzydka rozumiesz ?-Spojrzałem jej w oczy aby dodać jej pewności siebie i pokazać że nie kłamię i nie rzucam słów na wiatr.
-Dalej nie przekonują mnie twoje słowa.-Odwróciła spłoszona wzrok w inną stronę.-W każdym razie znasz dużo więcej dziewczyn ładniejszych ode mnie. Spójrz tylko na Francescę, Naty, Violettę nawet Ana jest ładniejsza ode mnie. Nie można mnie nawet do nich porównać.
-Nie wiem jak mam Ci to wybić z głowy. Chcesz dowód ?-Nie wiem czemu ale pod wpływem emocji przysunąłem się do niej szybko pokonując dzielącą nas odległość i złączam nasze usta w pocałunku. Wyczułem że Camilla nie wie co robić. Z początku nie zareagowała ale po kilku sekundach oddała go. Myślałem że odepchnie mnie i powie że ogłupiałem ale takiej reakcji się nie spodziewałem.  Dopiero po kilkunastu sekundach poczułem się dziwnie. Nie powinienem tego robić. Jestem dla niej bratem i tak powinno zostać bo nie chcę psuć tego wszystkiego co utworzyło się między nami podczas tych kilku lat przyjaźni.
Dopiero gdy delikatnie ją od siebie odepchnąłem zobaczyłem że całą sytuację obserwowała Violetta. Cami też to zauważyła. Viola z łzami w oczach odwróciła się i pobiegła w nieznaną stronę. Dziewczyna z którą przed chwilą się całowałem chciała za nią pobiec ale zatrzymał/a ją... pytając:
-Co jej zrobiliście ? ...

(Lara) Piach wchodzący w oczy. Charakterystczny odgłos silnika. Adrenalina rozchodząca się w żyłach. To jest to co kocham.
Zeszłam w motoru, który przejął ode mnie jeden z mechaników. Ściągnęłam w głowy kask i delikatnie przeczesałam palcami włosy, by równomiernie ułożyły się na ramionach. Po chwili, gdy się przebrałam zgarnęłam w dłoń torbę i wyszłam z toru. Chciałam udać się w stronę domu, bo zmęczenie brało nade mną górą, ale wpadła na mnie pewna brunetka. Gdy się odsunęła zobaczyłam rozmazany tusz na jej policzkach, co mówiło, że płakała. Szybko mnie ominęła, a ja stałam tam przez chwilę, aż nie zauważyłam dwójkę ludzi, którzy również wgapiali się w dziewczynę z głębokim szokiem. Może nie powinnam się wtrącać w cudze życie, ale ciekawość mnie przezwyciężyła.
- Co jej zrobiliście? - wskazałam dłonią na miejsce, w którym zniknęła brunetka. W odpowiedzi ruda dziewczyna wstała i pobiegła w jej kierunku.
Nie mogąc tego pojąć odeszłam stąd, kręcąc głową.
Po chwili senność całkowicie mnie pokonała. W sumie mam nauczkę, by nie spędzać całej nocy na torze.
Mimowolnie ziewnęła, a wtedy wpadła na mnie jakiś chłopak, a lód, który trzymał w ręku wylądował na mojej bluzce ...

(Diego) Słońce świeci i jest strasznie ciepło, więc kto mi zabroni kupić sobie 4 gałki lodów? Życie jest tylko jedno i trzeba spróbować każdego, nawet takiej błahostki. Nie dane mi było jednak długo cieszyć się tą przyjemnością, bo przez swoją nieuwagę wpadłam na niską dziewczynę. Patrzyła szeroko otwartymi oczami, na wielką plamę widoczną na jej bluzce, zresztą ja musiałem wyglądać podobnie.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam - rzuciłem się z przeprosinami, ale po chwili wybuchnąłem śmiechem, bo widok był tak komiczny, że inaczej nie mogłem.
- Śmieszy Cię to? - dziewczyna podniosła brew wyraźnie oburzona.
- No przepraszam, ale gdy jesteś taka czerwona z plamami lodów na twarzy ... - nie dokończyłem, a mój śmiech znów poniósł się w powietrzu.
Szatynka znowu chciała coś powiedzieć, ale po prostu odszedłem od niej, nie mogąc się opanować. Musiałem wyglądać jak człowiek na prochach, zwyczajnie nie mogłem się uspokoić.
Muszę jednak przyznać, że tamta dziewczyna była całkiem ładna. Ale nawet nie znasz jej imienia - przypomniałem sobie w myślach.
Wróciłem w tamto miejsce z cichą nadzieją, że ją tam zastanę, ale spotkałem kogoś innego...

( Federico ) - Włącz się! Włącz się! Włącz się ! - krzyczałem do swojego telefonu, wychodząc z domu. Kilka dni temu wylałem na komórkę szklankę z wodą, co spowodowało, że teraz nie działa i widać, że nie ma takiego zamiaru. Po raz kolejny zakląłem w duchu. Nie mogłem skontaktować się z Ludmiłą, bo albo nie przychodziła do Studia, albo jestem tak ślepy, nie mogłem jej ani razu spostrzec.
Zacisnąłem mocniej palce na futerale od gitary, zatrzasnąłem drzwi od mieszkania i udałem się w stronę szkoły.
Dziś Słońce delikatnie prażyło każdego kto postanowił wyjść z domu. Na pobliskich drzewach ptaki wygrywały cicho melodię przyjemną dla ucha.
Trudno mi było przyzwyczaić się do szarej rzeczywistości po wyjeździe Xeni, ale kiedyś trzeba się w końcu otrząsnąć i ruszyć dalej, nawet jeśli jest to bardzo trudne, a każdy kolejny krok boli niemiłosiernie.
W drodze do Studia spotkałem Diego, który tak się śmiał, że mógłby obudzić z grobu zmarłego. Wytrzeszczałem oczy na jego widok i odszedłem od niego, bo nie chciałem patrzeć na człowieka, który tarza się po ziemi.
Wszedłem do Studia, ale nim wkroczyłem do sali muzycznej, rozległ się za mną huk ...

(Ludmila) - Nigdzie nie wychodzę !!!! - krzyknęłam ze swojego pokoju.
- Ludmila musimy iść do tego lekarza, to wszystko trzeba wyjaśnić to nam daje jakąś nadzieję. - tłumaczyła mi matka przez zamknięte drzwi.
- Nie, Never. Never, nie wiem czy Ty nie rozumiesz, nie chcę zmieniać swoje życia, wyjdź spod tych drzwi. - krzyknęłam i położyłam głowę na poduszkę. Znowu dopadła mnie depresja. Powinnam się wziąć w garść, ale nawet mi się nie chcę. Wiem, że muszę się jakoś wymknąć do Studio, żeby nie być zauważoną. OKNO genialny pomysł, mało niebezpieczny najwyżej rozwalę nogę, lub coś w tym stylu, wyjątkowo założyłam dziś trampki i spodnie, zupełnie nie wyglądałam jak Ludmila. Ehh muszę to jakoś przeżyć. Otworzyłam okno. Usiadłam na parapet. Zamknęłam oczy.
- Raz, Dwa, Trzy - i po chwili byłam już na dole, obeszło się bez bólu. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam żwawym krokiem do szkoły. Jak zobaczą, że mnie nie ma to będę miała nieprzyjemną rozmowę, ale to dopiero wieczorem, dobrze że na razie mam spokój. Federico nie odbiera telefonu ma non stop wyłączony. Nie wiem może nie chce już się ze mną zadawać. Spoko nie będę się nikomu wpychała w tyłek. Szybko dotarłam do Studio, musiałam z kimś pogadać. Naty jak zawsze ciężko było znaleźć bo zamiast być przy mnie to gdzieś się szlaja. Miałam teraz zajęcia z Beto, chciałam sobie spokojnie pójść do sali muzycznej, ale nauczyciel wybiegł wprost na mnie z instrumentami, zderzyliśmy się i zaraz potem oboje leżeliśmy na ziemi.
- Betoooo !! - wstałam i otrzepałam się.
- Oj no przepraszam to był przypadek. - odparł nauczyciel, poprawiając swoje okulary.
- Zawsze musisz wpadać na mnie ? - spojrzałam na niego pytające, ale on szybko się odwrócił i udał do sali.
- Ludmila - usłyszałam jak ktoś wypowiada moje imię, odwróciłam się i zobaczyłam Federico.
- Spadaj. - rzuciłam do niego i chciałam sobie wejść do sali.
- O co Ci chodzi. ? - zapytał zdziwiony
- O to, że nie odbierasz telefonu, sorry nie będę Cię prosiła, żebyś się ze mną zadawał nie chcesz, wystarczyło powiedzieć. (...) Potem na zajęciach wytłumaczył mi, że zalał telefon, a mnie nigdzie nie mógł znaleźć. Wyszliśmy z sali ...

(Andres) Szalałem na rolkach w zawrotnym tempie, pokonując kolejne kilometry. Fede nie odbierał i nie miałem jak się z nim umówić. No pech. On będzie miał zaliczone, ja się wytłumaczę że lekarz nie pozwolił mi na stres. Phi. Wjeżdżając do szkoły zderzam się z kimś. Papiery zaczęły latać jak oszalałe a ja zdziwiony w kogo walnąłem powiedziałem; - Uważaj bo Hero Andi cię zabije. - Zaśmiałem się.
- Ale śmieszne. Ha. Ha. Ha. - Udawała Ana. - Nie masz co robić ? - Mówiła "oburzona".
- Oj, nie bądź taka poważna. - Podałem jej rękę choć sam jeszcze siedziałem. Podniosła brew i sama się uniosła. Oh królowo! Pomogła mi wstać i otrzepała się z kurzu. - Opalałaś się ? Masz jakąś ciemniejszą karnację niż zazwyczaj. - Zauważyłem.
- Jak to mówił Gregorio, nie chciałam wyglądać jak "ściana". - Już cisnęło mi się na ustach. "Jak ściana ? Taka blada czy taka płaska" ? Ej no. Zauważyłem że jestem chamski . Ale w myślach ! Chyba nikt mi nie zabroni ? - Nie pacz się jak tłumok, odjedź bo zgniatasz moją partyturę ! - Otrząsnąłem się i odjechałem lekko. Jak Hero Andi, pomogłem jej zbierać papiery. Gdy wcisnąłem jej je do ręki zapytałem;
- Dasz radę wyjść ze mną na koktajl ? - Zrobiłem dzióbek czekając na reakcję dziewczyny.

(Ana) Tak brawo Andres ! Idiota wjechał mi w brzuch z wielką siłą i myśli że jest mi do śmiechu. Udawałam oburzoną. No bo jak nie być ? Nie wiem. Pierwszy raz byłam jakoś poważna. To dziwne ! Łaskawy pan pomógł mi zbierać teksty i nuty, gdy zapytał czy pójdę z nim na koktajl. Jak miło. Chyba się zgodzę aby go oblać i się zrekompensować. Zachichotałam i się zgodziłam tylko odłożyłam wcześniej wszystko do szafki która i tak była zapchana planami na kawały. Poszłam z nim do Resto i nie było chwili ciszy. Nie no żebym się skarżyła ale On był bardziej rozgadany niż jakakolwiek kobieta, lub człowiek ! Miał do powiedzenia chyba całą Biblię. Aż od
słuchania wepchnęłam go na drzewo i zaczęłam się chichrać. Wyglądało to komicznie, tym bardziej że dotknął ustami korę. - Haha, nie masz kogo całować to zabierasz się za drzewa ?
- Jak chcesz to mogę zabrać się za ciebie. - Dodał patrząc podejrzanie.
- O nie, nie, nie! Ty lepiej ode mnie odejdź ! - Powiedziałem lecz chłopak zaczął powoli podjeżdżać. - Andres ! Won ! - Mówiłam i w końcu zaczęłam uciekać przed nim. Przelotnie zauważyłam twarz która uśmiechała się widząc nas ... Był/a to ...

(Pablo) Jak miło czuć smak jej ust nie martwiąc się że mnie odepchnie. Obudziłem się z optymizmem i tak przez cały dzień aż zachodziło słońce. Ambar się zdrzemnęłą a ja poszedłem do sklepu kupić relaksującą mnie rzecz. (...) Wracając widzę jak Anę goni Andres na rolkach, uśmiechnąłem się na widok ich rozweselonych twarzy i poszedłem dalej. Wracając dziewczynka nadal spała a ja robiłem powoli kolację. Zrobiłem gyrosa i zajrzałem do blondynki. Nadal smacznie spała. Ma jakiś twardy sen, gdyż wczoraj co pięć minut się budziła i chciała coś robić. Zdziwiony najadłem się nim i ległem na kanapę. Patrzyłem bezczynnie w sufit i zastanawiałem się co zrobić. Mając na wyciągnięciu ręki telefon pomyślałem czy czasem do niej nie zadzwonić. Może będę zbyt nachalny ? Eh . You Only Live Once. Wybrałem numer i zadzwoniłem ...

(Esme) Już zapomniałam jak to jest być szczęśliwa, a teraz ? Teraz czuje się jak zakochana szesnastolatka. Po wczorajszym dniu po prostu cale moje życie wywróciło się o 180 stopni. Nawet Stefek zauwazyl, że cos się ze mną dzieje. No tak tylko tez zapomnialam o tym, jak ciężko jest znaleźć prace. Szukając jakiegoś najnowszego CV usłyszam dźwięk komórki. Okeeej gdzie jest mój telefon ? O mój Boże, nawet nie wiem kiedy w moim domu zrobił się taki burdel. Dobra złapałam telefon w ostatnim momencie i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Tak slucham ? - powiedziałam do mikrofonu.
- No Hej - uslyszalam glos Pablo i usmiechnelam się pod nosem.
- Coś się stało ?? - spytałam zdziwiona
- Nie po prostu chciałem sprawdzić czy to co było wczoraj to nie sen. - powiedział niewinnie. Ojej jakie to suoooodkie. Aż się zarumieniłam, dobrze że on tego nie widział. Rozmowa jeszcze trochę trwała, niestety musiałam mu odmówić z wielkim bólem serca zjedzenie z nim i Ambar obiadu. Musiałam ogarnąć dom, ten cały syf i zanieść CV w kilka miejsc, ale umówiłam się na jutro. I powiem szczerze już nie mogę się doczekać. Jestem cała w skowronkach, zupełnie jak nie ja. Facet to potrafi zmienić kobietę. (...) Wróciłam do domu wkurzona i wykończona, wszędzie powiedzieli, że oddzwonią, przecież wiem, że i tak tego nie zrobią. Normalnie szlak mnie trafi, albo grom z jasnego nieba. Zjadłam kolację, wyszłam na wieczorny spacer z psem. Położyłam się przed TV i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

End. Czekamy na wasze reakcje. EKIPA VNH :)
layout by Sasame Ka