czwartek, 1 maja 2014

Part 18

9 komentarzy:
(Ludmila) U babci czuję się jak w prawdziwym domu i niczego nie muszę udawać. Ona wie o mnie
wszystko. Rzecz jasna nie pochwala tego, że jestem dwiema rożnymi osobami, ale jak wytlumaczylam jej wszystko to chyba zrozumiała. Jeżeli chodzi o sprawę mojej rodziny, ona twierdzi, że to da się wyjaśnić, ze powinnam z nimi porozmawiać, ale tak czy siak to oni mnie wychowali i to oni pozostają moja rodzina. Tylko to moe takie proste, żyć z taka świadomością, że jednak gdzieś tam są inni prawdziwi. Nie chciałam truć juz jej głowy. Zrobiła mi duuuuuże śniadanie i oznajmiła, ze jeżeli nie ziem wszystkiego to mnie nie wypuści. Zasmialam się pod nosem. Kocham ją, tak bardzo ją kocham, że nie wiem jak sobie poradzę gdy nadejdzie jej czas. Spakowałam rzeczy, ucałowałam babcię i opuściłam małą chatkę na przedmieściach. Stąd był spory kawał do Studio. Nie zachodzilam po drodze do domu. Wsiadlam w autobus, który podwiózł mnie na przystanek, gdzie do uczelni był rzut beretem. Autobus zatłoczony jak to zwykle rano bywa, full ludzi, ciasnota, wiec jak opuściłam pojazd komunikacji miejskiej odetchnęłam z ulgą, nie na dlugo, bo zaraz po chwili potknęłam się o kamień wystający z ziemi...


(Ana) Tralalalalla ... - Skakałam ciesząc się z weekendu! No helloł ! Odpoczynek na caaaaaały dzień. - W pidżamie ległam na łóżko. W ostatniej chwili przypomniałam sobie o bluzce. Pobiegłam do łazienki i wyjęłam ją z miski. - Oh My Good. - Skrzywiłam się widząc jedną wielką białą plamę na środku. YGH ? Zmarnowana rzuciłam ją do umywalki i przebierając się wyszłam zmęczona. Warto przewietrzyć dupsko. Eh ... Chodząc tak nudziłam się aż w końcu ujrzałam jak Ludmiła się wywaliła .... HAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAHHAHAAHAHAHAHAAHHAHAH .... Supernova poczuła ból betony ? Oj ? hiihih .... Zaczęłam się czerwienić ze śmiechu a po chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Ledwo się odwróciłam i ujrzałam twarz ...
- Z czego się tak śmiejesz ? - Zapytał/a. Wskazałam na poległą Lu a On/a również zaczął/eła się chichrać z tego ...



(Pablo) Oj. Mała zachorowała i musiałem czuwać nad nią. Chciałem iść do sklepu po jakiś syrop, tabletki, ale nie chciała aby ją opuszczał. Lecz musiałem skądś wytrzasnąć antybiotyki. A serdeczna pani "Isabel" nie potrafiła kupić żadnych leków ! (...) Po dwu godzinnej walki z jej bezsennością udało mi się aby zasnęła. Wykorzystałem chwilę i wyszedłem do apteki. (...) Gdy kupiłem zalecane mi przez pielęgniarkę rzeczy wracałem i ujrzałem jak Naty i Ana śmieją się donośnie a niedaleko zobaczyłem jeszcze na bulwersowaną Ludmiłę. Nie miałem zamiaru się wtrącać w akcje z Ferro dlatego szedłem dalej trąc oczy od zmęczenia. Mimo urlopu od pracy chyba jestem bardziej zmęczony niż zwykle. Opiekowanie się dziećmi jest męczące, a ja po prostu sam nie daję rady i to czuję ... Ocierając te oczy usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Cholera ! Zrywka się zerwała i wszystko poszło się ... Jedynie tabletki na kaszel zostały nienaruszone ... Ale i tak pływały ją w morzu syropu ... Westchnąłem ciężko i złapałem się za głowę ... - Pablo ty sieroto ... - Mówiłem do siebie widząc na ziemi jak czyjś cień czerni chodnik. Odwróciłem się i ujrzałem ...


(Esme) Piękny poranek przeważnie jak zawsze w Buenos, chociaż ostatnio zdarzają się takie okropne dni, że człowiekowi nawet nie chce się z domu wychodzić. Wstalam dość wcześnie, musialam sprzatnąć dom, wyprowadzić psa, nie zapowiedziana wizytę złoża mi rodzice. To znaczy ma być nie zapowiedziana, ale siostra mnie uprzedzila wiec wszystko musi być na tip top. Z Pablo jest dobrze, chociaż ostatnio zbyt malo się widzimy, ale to dlatego, że on non stop zajmuje się Ambar, a ja szukam pracy. Jeszcze dziś zadxzwonili z jedną ofertą i umówili się ze mną na jutro na rozmowę kwalifikacyjna. Znając zycie moi rodzice zostaną na weekend. Czyli licząc od dziś, czwartek, piątek, sobota w niedziele juz sobie pojadą. Nie mogą się dowiedzieć o tym, że straciłam pracę, ojciec by mnie ... nawet nie chce myśleć co. Musiałam zrobić obiad i kolację, a w lodowce jak zawsze pusto. Zakupy, i to porządne, tak żeby nie wyglądało, że głoduję. Szłam sobie alejką, kiedy usłyszałam dźwięk tluczonego szkła, podeszlam bliżej i zauważyłam Pablo. Ciapa rozbił butelkę i jeszcze sam do siebie gadał.
- No hej - chyba trochę go zaskoczylam. - Co tam masz ? - spojrzalam do torebki.
- Ambar zachorowało i właśnie potłukłem leki. - oznajmił ze zbitym wyrazem twarzy.
- Ty gapo ! - zaczęłam się śmiać.
- Bardzo śmieszne, ciekawe co ja teraz podam dziecku. - powiedział dość poważnym tonem.
- Chodź kupimy maliny w sloiku zrobisz jej ciepłych malin z miodem i postawiła ją na nogi. - złapałam go pod rękę, i zaczęliśmy wędrówkę do sklepu. Automatyczne drzwi się otworzyły a my zobaczyliśmy ...


( Federico )
Zaniedbałem ją w tak ważnym dla niej okresie. Uciekłem po chwili, może nieświadomie, ale jednak. Zwyczajnie nie umiem się zaangażować, normalnie przebywać z ludźmi, bo obwiniam ich za to co mnie spotkało w dzieciństwie. Czas to zmienić. Dziś.
Wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami. Nie miałem nawet czasu na to, by je zamknąć. Liczyło się dla mnie tylko to by znaleźć dziewczynę. Po drodze ominąłem Pablo i Esmeraldę, którzy akurat wybierali się do sklepu mijając się w przejściu z jaką starszą panią. Po chwili już o nich zapomniałem, bo miałem ważniejszą rzecz na głowie.
Jednak gdy zapukałem do domu blondynki, jej mama oznajmiła, że Ludmiła nie wróciła do domu na noc. Ten fakt zmroził mi krew w żyłach.
- Znajdę ją - zapewniłem kobietę, ale gdy zamknęły się za mną drzwi, nie byłem tego taki pewien. Przecież nie znam dziewczyny za dobrze, nie wiem co lubi, gdzie przesiaduje, kogo słucha, nawet jaki jest jej ulubiony kolor. Czułem się jak statek, który miał zaraz zatonąć.
Wędrując bezsensownie po mieście natrafiłem na ... , który/która chyba coś zgubiła ...

(Ludmila) Jestem okropmna. Wiem to nie trzeba mi na każdym kroku uświadamiać tego faktu. Zaszłam do Studio, ale wkurxyłam się na Gregorio, który miał jakiś beznadziejny humor, pomijając już to że ma nogę w gipsie to w ogóle stał się jakiś okropny. Zdenerwowałam się i posłałam mu wiązankę nieprzyjemnych słów. Powiedział, że zgłosi to do Pablo i że mnie zawiesi. Jak sobie chce, może mnie nawet powiesić, mam to gdzieś. Idąc sobie spokojnie uliczką, przypomnialam sobie, że nie wiem czy zabrałam ze sobą swój telefon. Stanęłam na chwilę, grzebałam w torbie, wywaliłam jej zawartość na ziemie.
- Co zgubiłaś. ? - uslyszalam znajomy glos, odwrocilam się i ujrzałam Federka.
- Już nic. - wskazałam na zaginiony telefon.
- Byłem u Ciebie Twoja mama powiedziała, że do domu nie wróciłas. - oznajmił mi. Cholera skąd on do jasnej ciasnej wie gdzie ja mieszkam.
- Jak to byłeś u mnie !? - zapytalam podniesionym głosem.
- No normalnie - odrzekł zwyczajnie.
- Byłam u babci. - dodałam i zaczełam pakować rzeczy do torebko. Chłopak schylil się i pomógł mi.
- Nie idziesz do Studio ? - spojrzał na mnie.
- Nie Gregorio mnie wywalił, poklociłam się z nim. - zachowałam powagę.
- Czemu Ty udajesz, Ludmila nie rozumiem tego, po co Co kłamać jaka naprawdę jesteś, wcale na tym dobrze nie wychodzisz. Zrozum to. - po co on mi to gada, myśli ze mi jest łatwo.
- Nie mam humoru na bezsensowne rozmowy. - oznajmiłam mu.
- Zaczekaj - złapał mnie za rękaw. Spojrzalam na niego, a nasze głowy zaczęły się zbliżać w swoim kierunku, ale ktoś jak zawsze musiał to przerwać..

(Pablo) Jakaś starsza kobieta zaczepiła mnie koło sklepu i jak zaczęła rozmawiać ze mną to nie było końca. Chciałem umknąć jej jakoś mówiąc że się spieszę ale Ona nie dawała mi dojść do słowa. W pewnym momencie chyba już zła Esmeralda poszła do środka apteki. Chciałem ją zatrzymać ale pani Brunhilda nie dawała mi spokoju. Złapałem się za czoło próbując wyłapać z szyby postać mojej partnerki lecz jej nie zauważyłem. Nawet nie wiem o czym ta kobieta mówiła ! Po 15 minutowym monologu siwowłosa sobie poszła a ze sklepu wyszła Esmeralda z lekami. - Dziękuję . - Uśmiechnąłem się lekko zmęczony i położyłem dłoń na jej policzku. Chciałem ją pocałować ale inaczej zareagowała na to niż zazwyczaj;
- Spokojnie, nie rozpędzaj się tak. Mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia a nie mam zamiaru tu stać i znów słuchać jakieś staruszki. - Zaśmiała się anielsko a ja spojrzałem na nią błagalnie.
- Noo proszę Cię, tak mało czasu mamy dla siebie ostatnio ...
- Nie ma mowy , wybacz. - Odchodziła powoli w stronę swojego domu a ja jej towarzyszyłem. Nagle jakiś pies popędził koło naszych nóg i biegnąc przed siebie przewrócił dwójkę ludzi. Którzy okazali się być moimi studentami. Roześmiani podnieśli się a ja nadal podążałem równym krokiem za brunetką. - A ty czasami nie masz iść w drugą stronę ? - Zapytała a ja ją zatrzymałem.
- Zawsze mogę Ci pomóc i otrzymać nagrodę w formie buziaka ...
- Eh ... - Westchnęła odwracając wzrok. - Wiesz co ? - Zaczęła swoją wypowiedź ...

(Esme) Szedł za mną prawie pod same drzwi. Co miałam mu powiedzieć ? Przepraszam, nie możesz dziś wejść do mnie do domu bo przyjeżdżają moi rodzice, że ojciec jest konserwatystą i nie zbyt ludzi obcych ludzi. Mogłam tez wymyślić jakaś bajkę, coś że pies jest chory, albo że mam balagan w domu. Nie chciałam budować związku na kłamstwie.
- Eh - westchnęłam i odwróciłam wzrok. - Wiesz co, jest taka sprawa, że dziś przyjeżdżają moi rodzice. - zaczełam.
- No to super, chętnie ich poznam - zawołał entuzjastycznie.
- Nie ! - powiedziałam stanowczo. - Nie możesz, to znaczy nie chcesz, w sensie ja nie chce, nie znasz ich oni są emmmm dziwni, w sensie nawet nie wiedziałam, ze maja przyjechać, siostra mnie ostrzegła. - mowilam dalej.
- Aha rozumiem. - zrobił minę zbitego psa.
- Nie nie rozumiesz, jeju ojciec nie toleruje facetów w moim życiu w sensie, jemu chodzi o to, że ja mam robić karierę i boli go to, że nie biorę od niego pieniędzy. Wtedy co pomogłam Studio, dzwoniłam do niego, to nie było łatwe, ale no co miałam jakoś wybór ? - popatrzyłam na niego z nadzieją. Kiedy tłumaczenie nie wystarczało podeszłam do niego bliżej i zatopiłam się w jego ustach...

(Pablo) - Możesz tak częściej mi tłumaczyć. - Uśmiechnąłem się gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Paabloo ... - Westchnęła i otworzyła kluczami drzwi od domu.
- Eh, to wracam biedny ja do swojej nory zajmować się dzieckiem bez ciebie. Będę znów w samotności jadł obiad, kolację ... - Udawałem smutnego. Patrzyła na mnie z podniesioną brwią stojąc w framudze drzwi. W końcu parsknąłem śmiechem a Ona pokręciła głowę z dezaprobatą. - Oj już nie rób takiej miny. - Ucałowałem czule jej polik.
- Ekhem ! - Usłyszałem chrząknięcie, odwracając się ujrzałem dwójkę starszych ode mnie osób elegancko ubranych. Kobieta tak samo w sumie jak mężczyzna przeszywała mnie dziwnym spojrzeniem ... Czyżby byli to jej rodzice ? - A pan to kto ... ?

(Esme) Ja i moje szczęście powinniśmy wziąć udział w jakimś konkursie. Czy to jest normalne, że wszystko wychodzi na opak ? Oczywiście, że akurat kiedy Pablo mnie pocałował musieli się napatoczyć moi rodzice, bo niby dlaczego nie ?
- A pan to kto ? - od razu wyskoczył mój ojciec. Pablo chciał podać mu rękę, ale ten tylko popchnął mamę
do przodu i weszli do domu. Zrobiłam kwaśną minę i pisnęłam ciche "przepraszam" w stronę mężczyzny. Dałam mu znak, że zadzwonię i podążyłam za moimi rodzicami. Nawet nie wiedziałam od czego mam zacząć pogaduszki "cześć co słychać ?" to takie bezsensowne. Uśmiechnęłam się do nich.
- Jak minęła podroż ? - wzięła się i wysiliła mogłam zapytać o coś bardziej normalnego.
- Spokojnie, ale dość długo - odpowiedziała mi matka, która filowała wzrokiem całe moje mieszkanie. Udało mi się wszystko sprzątnąć na glanc, więc nie miała się do czego prxzyczepić.
- Jak w pracy ? - walnął z grubej rury ojciec. Co mu miałam powiedzieć " ojej jestem bezrobotna i nie mam pieniędzy" od razu by mnie przekonywał abym wróciła do Francji, a ja tego nie chcę.
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze - uśmiechnęłam się sztucznie. - Jakoś gorąco się zrobiło otworze balkon. Zapomniałam niestety, że na podwórku jest Stefek, a nie poinformowałam ich, że posiadam jakieś stworzenie. Otworzyłam drzwi, pies wbiegł do środka, usłyszałam krzyk matki, a po drugiej stronie ulicy zauwazylam ...

(Maxi) -I nawet mnie nie wysłuchała-Po co Ja mówiłem do mojego odbicia w lustrze ? Nie wiem w każdym razie o dziwo pomagało. Facet po drugiej stronie zwierciadła wyglądał na smutnego i jednocześnie złego ? Złego na los, na życie, na własną głupotę. To było jak "Po prostu mam zły dzień. Zły tydzień. Zły miesiąc. Zły Rok. Złe ŻYCIE." Nie wiem już nawet co mam zrobić. Kogo się poradzić. Zazwyczaj pomogła by mi Camilla ale... No wiadomo. Mam się jej pytać co powinienem jej powiedzieć ? Byłoby to co najmniej komiczne.
-Równy z Ciebie gość. Ale głupi to Ty jesteś jak but.-Kontynuowałem swój monolog w stronę lustra.
  Dobra. Rozważmy z kim mogę pogadać ? Cama-odpada. Francesca-ostatnio nie mogę jej złapać w żaden sposób mimo że mijaliśmy się na korytarzach czasami. Violetta-Jeszcze mnie tak nie pogrzało aby jej o to pytać. Ludmiła-No prędzej powie mi "Spierda***". Leon- Po tym pobiciu to nawet nie wiem czy udałoby nam się porozmawiać bez spięcia. Są jeszcze inni chłopacy ale jednak wszyscy mają jakieś zajęcia dodatkowe. To Angielski to nauka gry na gitarze czy gra w drużynie piłkarskiej.  No to cóż. Natalia. Idealna jest do tej roli. Można jest zaufać, lubi mnie i chyba ma czas. Cóż. Zawsze warto spróbować.

(Leon) Dopadła mnie grypa, dodatkowo nie ta zwykła tylko żołądkowa. Nie wychodzę z łazienki cały dzień. Doszła gorączka i dreszcze. Czuję się jak wrak człowieka. Wypłukałem chyba całą wodę z organizmu. Mama zostawiła mi jakieś lekarstwa i baniak 5 litrowej wody, ja nawet nie mam siły jej sobie nalać. Kiedy trochę mi się polepszyło wyszedłem do ogrodu, muszę się trochę przewietrzyć, a dobre powietrze dobrze mi zrobi. Siedziałem tak może z 4 minuty, kiedy usłyszałem czyjś glos przemawiający do mojej osoby. Już myślałem, że mam omamy, ale na całe szczęście to tylko Maxi.
- Spadaj nie mam nastroju do rozmów z Tobą - powiedziałem i zawróciłem się do domu.
- No weź zaczekaj. - próbował mnie zatrzymać.
- Idź znajdź sobie innych przyjaciół. Nara. - wszedłem do domu i zamknąłem balkon. W ogóle jak on ma czelność się do mnie odzywać. Wtedy na mnie napadł i w ogóle, a teraz co kumpla udaje. Niech spada na drzewo. Miałem już sobie iść na gore na małą drzemkę, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi...

(Violetta) Leona nie ma cały dzień, z Cami nie gadam po tym co widziałam ostatnio, Fran cały czas zabiegana i nie mam z kim nawet porozmawiać. Wydzwaniałam do Leona, bo przecież chyba zapomniał, ale dziś było zaliczenie u Beto i mamy duży przypał. Zdenerwowałam się i postanowiłam go odwiedzić w jego domu. Spory kawałek musiałam przejść od Studio. Kiedy otworzył mi drzwi to wyglądał jak żywy trup z filmu "Zombieland". Początkowo się wystraszylam.
- Violetta co Ty tu robisz ? - zapytał zdziwiony.
- Tak na progu mam odpowiadać na Twoje pytanie ? - spojrzalam na niego.
- Nie, nie, przepraszam wchodz - uchylił mi drzwi i wpuścił do środka. Mieszkanie jak każde inne. Na dole kuchnia i salon, a na gorze pokoje i łazienka.
- Mieliśmy dziś zaliczenie u Beto, bardzo się wkurxyl. - oznajmilam mu.
- Wiem Violetta, wiem, ale dopadła mnie wirusówka i ledwo co wstałem z łóżka. - zaczął się tłumaczyć.
- Dobra rozumiem, ale to Ty będziesz się mu tłumaczył. - uśmiechnęłam się delikatnie. (...) Spędziliśmy miłe popołudnie, obejrzeliśmy film, pogadaliśmy, pośmialiśmy, nawet wydaje mi się, że gdy wychodziłam wyglądał dużo lepiej. Kiedy już kierowałam się w stronę drzwi, pociągnęłam za klamkę, ale zdążyłam się jeszcze odwrócić w jego kierunku i dać mu buziaka w usta, po czym zniknęłam w szumie wielkiego miasta...

End
layout by Sasame Ka