poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 7


(Camilla)
Całą noc śniłam o Maxim. To było nienormalne. Po obudzeniu się zdałam sobie sprawę że za 10 minut zaczynają się lekcje a ja jeszcze jestem w domu i to w totalnej rozsypce. Wybiegłam z łóżka jak torpeda.  Ubrałam się, uczesałam. I wybiegłam z domu. Mam 4 minuty nie zdążę. Dobra powiem że zaspałam. Bo to była prawda. Biegłam co sił w nogach i jedyne o czym myślałam to Maxi. Mało nie zabiłam się potykając o krawężnik. Doszłam do Studia i pierwsze co przykuło moją uwagę to że plac przez budynkiem jest pusty. Zawsze roiło tu się od uczniów a teraz nie było na nim żywej duszy.  Jeszcze raz spojrzałam na zegarek. Jest 07:08 a nie ósma! Pięknie... Nie jestem za późno tylko za wcześnie i to godzinę. I co ja teraz zrobię. Do domu nie wrócę bo nie opłaca mi się. Poćwiczę piosenki. To był dobry pomysł. Udałam się do sali muzycznej. Wyjęłam gitarę i zaczęłam "Algo Se Enciande" gdy skończyłam ktoś zaczął klaskać. Był to ...

(Broadway)
Przyszedłem do Studia za wcześnie. Musiałem poćwiczyć nową choreografię Gregoria. Gdy szedłem obok sali muzycznej usłyszałem jak ktoś gra nową piosenkę Angie. Do tego ten charakterystyczny głos. Camilla.
Gdy skończyła zacząłem klaskać. To był odruch. Nie chciałem żeby wiedziała że tu jestem. Wolałbym posłuchać dalej jak gra a przez to przestała. -Cześć-Przywitałem się. -Matko Boska Broadway ty chcesz żebym zawału w tyk młodym wieku dostała ? -Nie! Oczywiście że nie. -To był żart. Ale nie strasz mnie tak.
-Dobrze. Co też przyszłaś wcześniej poćwiczyć ?. -Chciałem rozkręcić rozmowę.
-Nie mi pomyliły się godziny. Myślałam że zaspałam a jestem za wcześnie i nie mam co robić.-odpowiedziała
-Dobrze piosenka ci wyszła. Ale lepiej byłoby z pianinem. Jak chcesz to mogę zagrać. -zaproponowałem. Tak naprawdę chciałem z nią pobyć trochę sam na sam. Podobała mi się choć nie potrafiłem jej tego wyznać. Bałem się że mnie odrzuci. Usiadłem przed instrumentem i zacząłem grać. Do mnie przyłączyła się Cami z gitarą. Byliśmy w połowie gdy ktoś nam przeszkodził. Okazał się być to ...

(Tomas)
Dzisiaj był mój pierwszy oficjalny dzień w studio od mojego powrotu do Buenos. Postanowiłem że pójdę do szkoły trochę wcześniej, aby przywitać się jak należy z przyjaciółmi oraz wyjaśnić Leonowi całe te zajście z Violettą. Nie chciałem żeby miała z mojego powodu problemy już na samym początku. Gdy znalazłem się w studio było jeszcze bardzo wcześnie, mimo to z sali muzycznej dochodziły dźwięki granej przez kogoś piosenki. Ruszyłem w tamtym kierunku, zajrzałem do pomieszczenia, okazali się to być Camila i Broadway. Nie chciałem im przerywać jednak nie chciałem również aby pomyśleli że podsłuchuje. - Cześć wam! - zawołałem. Odwrócili się gwałtownie w moim kierunku Camila nie wydawała się zaskoczona, na pewno wiedziała o moim powrocie od Fran albo Violetty, za to Broadway był w niezłym szoku. Jedyne co zdołał wykrztusić to: " Stary co ty tu robisz?" Zaśmiałem się cicho z jego reakcji i powiedziałem": - Widać będę sensacją dnia dzisiejszego, Ludmila się załamie, nie będzie dziś centrum wszechświata. - parsknąłem śmiechem na samą myśl o ciskającej gromami i rozpaczającej Ludmi, chociaż w sumie gdy się stara nie jest taka zła. - To co mogę pośpiewać z wami czy mam się udać na banicje? - zapytałem przyjaciół. - No nie wiem nie wiem, jak myślisz Broadway, może z nami zostać? - udawała że się zastanawia Cami. Mój przyjaciel już miał jej odpowiedzieć gdy nagle....

(Ludmila) Nieprzespana noc, podkrążone oczy, to może oznaczać jedynie załamanie. To nie jest tak, że jestem, aż tak podłym człowiekiem, ja po prostu bronię siebie i ludzi na których mi zależy, chociaż pozostało ich już bardzo mało. Nie mam ochoty wstawać z łóżka. - Ludmila - słyszę swoje imię - Zostało Ci pół godziny do rozpoczęcia zajęć - nadaje ten sam głos. Ledwo zwlekam się z łożka, i schodzę na dół. - Nigdzie nie idę - odpowiadam i biorę do ręki torebkę z musli. - Nie denerwuj mnie nawet, masz iść na zajęcia, co się z tobą ostatnio dzieje - takie słowa słyszę od swojej matki. - Wiesz, hmm nie wiem, może to, że w ogóle cię nie obchodzę, no tak ty masz teraz Violettę. - zezłoszczona ubieram płaszcz i wychodzę z domu. Idąc w stronę Studio, myślę nad planem doprowadzenia Cami do szału. Kiedy wchodzę do szkoły, przez przypadek wpadam na Tomiego, ale nie obchodzi mnie idę jak w amoku. Kiedy jestem już sama biorę do ręki gitarę i zaczynam śpiewać "Ser Mejor". Dobrze chociaż, że wyjaśniłam sobie tą całą sytuację z Fede ...

(Tomas)
Po tym jak skończyłem grać z Cami i Broadway'em, szedłem sobie spokojnie po korytarzu, gdy nagle wpadła na mnie Ludmila. Myślałem że zaraz na mnie naskoczy powie coś w stylu jak łazisz albo może znów będzie się do mnie przystawiać lecz nic takiego się nie stało. Kompletnie mnie zignorowała, to było do niej nie podobne dlatego ruszyłem za nią. Długo szła przed siebie jakby bez celu, zatrzymała się dopiero w jakiejś opuszczonej klasie, wzięła jedną z leżących pod ścianą gitar i zaczęła grać. Wyglądała na naprawdę zdołowaną a zarazem wkurzoną. Zrobiło mi się jej żal, podszedłem do niej cicho i przyłączyłem się do śpiewu. Z jakiś powodów nie wywaliła mnie z klasy ani nawet nie zaszczyciła jednym ze swoich kąśliwych tekstów. Ya no hay razas, ni razones. No hay mejores, ni peores. Solo amor, amor, amor y mil opciones. De ser mejor… Śpiewaliśmy razem, gdy nagle zadzwonił dzwonek na lekcje. Powoli ruszyłem w stronę drzwi. - Idziesz na lekcje? - zapytałem ją przez ramie. Nic nie odpowiedziała, no trudno, każdy czasem musi pobyć sam ze swoimi myślami nawet wielka Ludmila stwierdziłem i udałem się na zajęcia z Angie...

(León) Od wczoraj próbuję dodzwonić się do Violetty, ale nie odbiera moich telefonów. Wiem, że kiedy spotkam ją w Studio, stwierdzi, że musiała ich nie usłyszeć lub rozładował jej się telefon, za dobrze to znam. Wkurzony myślę chwilę, czy nie zadzwonić do Tomasa i na niego nawrzeszczeć, ale przypominam sobie, że nie mam jego numeru. Stukam palcami o pudło gitary, myśląc, czy nie odpuścić sobie dzisiaj szkoły, ale to wyglądałoby jak poddanie się. No i muszę mieć oko na Tomasa. No i Violettę.
Wchodząc do Studio uświadamiam sobie, że właśnie trwa pierwsza lekcja. Pocieszam się faktem, że mam zajęcia z Angie i przymknie oko na moje spóźnienie.
- Przepraszam za spóźnienie - mówię, wchodząc do klasy. Tak jak myślałem, Angie zbytnio się mną nie przejęła, kontynuując wykład. Ale to mnie nie zdziwiło. Zdziwił mnie natomiast widok Tomasa, który jak gdyby nigdy nic siedział w klasie. Odnotowuję również brak naszej klasowej gwiazdki oraz Violetty. Ignoruję przez chwilę ich nieobecność, po chwili jednak do sali wbiegła Violetta, nie zaszczyciła mnie nawet swoim spojrzeniem tylko usiadła obok Cami. Zajęcia toczyły się w miarę spokojnie ale po kilku minutach w klasie wybuchło istne piekło...

(Ludmila) To było bardzo miłe ze strony Tomiego, że się do mnie przyłączył, ale chyba zauważył, że mam zły dzień. Grając jeszcze przez chwilę uświadomiłam sobie, że zaczęły się zjęcia. - Cholera, Ludmila rusz się - skarciłam samą siebie, odwróciłam się bardzo szybko w kierunku drzwi, i nie zauważyłam stojącej za mną szafki, dość mocno uderzyłam się w głowę. - Auć - krzyknęłam, i przylożyłam rękę do czoła, kiedy ją zabrałam zauważyłam na dłoni krew. - Pięknie, nie dość, że i tak wyglądam jak zombie to dodatkowo będzie, zombie z dziurą w czole ... - powiedziałam na całą salę - Ale zaraz, zaraz jestem GENIUSZEM - oznajmiłam i udałam się do sali, gdzie zaczęły się zajęcia Angie. Otworzyłam drzwi tak mocno, że aż uderzyły o ścianę - Ludmila - usłyszałam głos Angie, ale nie zwracałam na niego uwagi skierowałam swój wzrok w stronę, jednej osoby. - Ty mała małpo - zwróciłam się do Violetty - Z kim to zaplanowałaś, z Cami ? - pokazuje jej zakrwawione czoło. - Co wsadziłaś mi do szafki ?! Ty ŻMIJO !! - krzyczę na całą salę i rzucam się na nią z pazurami. - Zobacz jak wyglądam. - z czoła dalej sączyła się krew. - NIENAWIDZĘ CIĘ, WRACAJ TAM SKĄD PRZYJECHAŁAŚ !!!!! - wydzieram się jeszcze głośniej. Wiem, że moja podłość nie zna granic, ale nie podaruję jej tego, że zabrała mi matkę....


(Tomas)
Siedzieliśmy wszyscy w klasie gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a do pomieszczenia wparowała Ludmila z całym zakrwawionym czołem i zaczęła się nadzierać na Violette. Kipiała ze złości a jej oczy ciskały błyskawice. Czułem że jeżeli ktoś zaraz nie interweniuje to dojdzie do rękoczynów, szybko podniosłem się z miejsca i stanąłem miedzy Ludmila a Violetta. Angie również wstała i zaczęła ją uspokajać pytając co się dokładnie stało. Czoło Ludmily wciąż krwawiło więc jedynie przekrzykując ją zawołałem że zabiorę ją do pielęgniarki, a potem sobie wszystko wyjaśnią. Po tych słowach złapałem Ludmile za rękę i niemal siłą wyciągnąłem z sali. Ta wciąż nie przerywała wykrzykiwać oskarżeń i obelg kierowanych do Violetty i Cami. Gdy w końcu wyciągnąłem ją z pomieszczenia uznałem że muszę coś zrobić żeby się w końcu zamknęła bo zaraz zwariuje. - Ludmila! Uspokój się! Nie wiem o co chodzi ale lepiej będzie jeśli zamiast nadzierać się na Violette pójdziesz do pielęgniarki aby opatrzyła ci to czoło! - wykrzyknąłem. W końcu zamilkła. Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem z którego za żadne skarby w świecie nie mogłem rozgryźć, zarzuciła swoimi długimi blond włosami i zniknęła za rogiem korytarza prowadzącego do gabinetu pielęgniarki. Postanowiłem wrócić do klasy lecz....

(Ana) Znów poszłam do Stud!a. Sama nie wiem po co, jaki cel miałam chodząc tam ale... Tam było coś co mnie przyciągało, może to szczęście z każdej zaśpiewanej przez ludzi piosenki ? Zaraz... Co ja gadam ?! Eh... Weszłam do środka, najwidoczniej były lekcje gdyż na korytarzu była pustka. Zauważyłam tą blondynę jak z jej czoła leje się krew. Z niewiadomych powodów zachichotałam chowając się. Stała z jakimś chłopakiem, nigdy go jeszcze nie widziałam, usłyszałam jak krzyczy coś do niej. Gdy ona odeszła podbiegłam szybko do niego... Przywitałam się i zaczęłam się pytać o tą "Krwawą Marry". Wiem tylko że ma na imię Ludmiła i jest divą... Słuchając tego chłopaka dostrzegłam, że kogoś mi przypomina "Ale nie można im zarzucić mają przystojnych uczniów" Powiedziałam w myśli.
- Ż-że co ? - Zmarszczyłam brwi. - Kogo masz na myśli ? - Spytał z uniesionymi kącikami ust. Czułam jak oblewa mnie rumieniec, czy ja to powiedziałam na głos ?! Skarciłam się w myślach i szybko odeszłam od niego. Zanim kompletnie oddaliłam się od budynku usłyszałam jeszcze "Jak masz na imię ?" Ale jakoś nie miałam odwagi odpowiedzieć na pytanie. Szłam przez park gdy natknęłam się na...

(German)Wczoraj zachowałem się jak frajer, nie miałem odwagi... Postanowiłem że znów się tam wybiorę. Przechodząc przez park zauważyłem
tamtą dziewczynę co wtedy. Wydawała mi się bijącą podobna do... Nie ! To nie ona ! Ominąłem ją i szedłem przed siebie. Przez wejściem wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środka. Na korytarzu panowała cisza ale po chwili rozległ się po budynku dźwięk dzwonka na przerwę. Dzieciaki powychodziły z klas, połowa kierowała się na zewnątrz połowa do innych klas a ja szukałem Angeles. Dostrzegłem ją w środku pewnego pomieszczenia, wszedłem do pomieszczenia nie zwracają uwagi na moją córkę. Zdziwiła się na mój widok. "German, co tu robisz ?" Te słowa wyleciały z jej ust. Uśmiechnąłem się i już miałem powiedzieć co leżało mi na sercu gdy pomieszałem słowa.
- Przyjdziesz na kolacje ? - "What ?! What ?! German idioto !" - Po prostu... - Przeciągnąłem zdanie. - Brak nam twojej obecności w domu, więc chciałem cię zaprosić. - "Jak ja gadam ? Jak zupełny pajac !" Mówiłem w myślach, miała już chyba odpowiedzieć gdy....

(Violetta)
Dzisiejszy dzień był okropny już od samego poranku, na początek zapasłam i spóźniłam się na lekcje! Następnie Ludmiła oskarżyła mnie o jej wypadek przez co musiałam wysłuchiwać jej obelg  i oskarżeń w stosunku do mnie, to nie moja wina że nie patrzy co robi! Ooo i na dodatek mój ojciec znowu postanowił pojawić się w Studio. Tylko że raczej nie przyszedł do mnie, -To ja Was zostawię - uśmiechnełam się w stronę Angie. Wiedziałam że chcą być sami. Mając godzinną przerwę postanowiłam przejść się w pobliskim parku. Wchodząc do parku dostałam następną wiadomość od Leóna, jeżeli mam być szczera przez kilka dni go unikałam, ale nie mogę tego ciagnąć w nieskończoność. ''Czemu nie odbierasz, musimy porozmawiać''  -Tak wiem- pomyślałam. Usiadłam na ławkę i odpisałam na SMS'a.
''Tak masz rację, gdzie chcesz się spotkać?''. Już miałam się zbierać kiedy  znajomy głos wołał mnie za pleców...

(Lara) Niedługo przesłuchanie do Studio'a. Muszę wybrać jakąś piosenkę do zaśpiewania... Wciąż w to nie wierzę. Mam iść do Studio'a. O ile mnie wybiorą. Mam nadzieję, że pogodzę to jakoś z torem. Chociaż... Skoro Verdas sobie daje radę, to ja na pewno to jakoś pogodzę. Wczoraj z nim w ogóle rozmawiałam. Ma problemy, jest zajęty. A ja wiem czym. Ma problemy z Violettą i jest zajęty myśleniem o niej. Ja bym na jego miejscu odpuściła. Przecież to ona się przytulała z tym chłopakiem. Niby wczoraj była dla mnie miła, ale to bez znaczenia. Wczoraj to mi kompletnie odbiło. Chyba za każdym razem tak się dzieje, kiedy wchodzę do tej szkoły...
Nagle, idąc przez park do pracy zauważyłam Violettę. Zawołałam ją, a ona się odwróciła. Ktoś musi jej to powiedzieć, pomyślałam, nie zważając na to, jakie będą tego skutki.
- Cześć, Lara - przywitała się i obdarzyła mnie miłym uśmiechem. Zaczęłam się zastanawiać czy dobrze robię, ale raz się żyje!
- Musimy porozmawiać - powiedziałam i nie pozwoliłam jej dojść do słowa. - Posłuchaj, nie chcę być niegrzeczna, ale zastanów się nad tym co robisz. Leon musi trenować, jasne? Ale ciągle ma z tobą problemy. Sama z resztą widziałam. Od razu lecisz do kolejnego! Zostaw go w spokoju. I tak już mu złamałaś serce. Nie wiem co ci wszyscy chłopacy w tobie widzą... - powiedziałam, momentami krzycząc. Violetta milczała. Nie ma nic na swoje usprawiedliwienie, pomyślałam i już miałam iść w stronę toru, ale kiedy się odwróciłam,  zobaczyłam, że za mną ktoś stał....

(Ana)Wędrowałam sobie po parku ignorując dźwięk wydawany z telefonu. Natknęłam się na dwie dziewczyny, eh... Znów ktoś krzyczy, bosh... Bardzo mnie zniesmaczyła ta "krzykliwa" girl. Słyszałam każde jej słowo, nie chciałam się mieszać ale coś mi nakazało jej przygadać kiedy się odwróci. Gdy to zrobiła miała dziwny wyraz twarzy, splotłam ręce i umieściłam je na klatce piersiowej.
- Wiesz... Nie wiem o co tu chodzi ale nie musisz tak jazgotać. Normalnie się nie da powiedzieć o co chodzi ?! Tylko od razu... - Nie dokończyłam gdyż odeszła. Uniosłam brwi odprowadzając ją wzrokiem. Spojrzałam na szatynką która siedziała na ławce, wydawało mi się że miała szklane oczy, westchnęłam. - Nie martw się, ludzie są złośliwi uwierz już poznałam taką jedną, niezłe z niej ziółko. - Uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniłam tym samym. - Jestem Ana - Przedstawiłam się...Gadałyśmy przez dłuższą chwilę i myślę że nasza znajomość się utrzyma. Zauważyła że moja komórka wciąż nadaje jak szalona. Spojrzałam na wyświetlacz. "Zack..." Szepnęłam. - Przepraszam, muszę już wracać spotkamy się później. - Szybkim krokiem skierowałam się ku domowi, na miejscu czekała na mnie "niezła" pogawędka z rodzicami. Jak to oni zawsze dają wykłady "Musisz odbierać bo..." Bla, bla, bla... Eh, wkurzona zamknęłam się w swoim pokoju i rzuciłam się na łóżku. Myśląc o dzisiejszych wydarzeniach zasnęłam...

Prosimy o komentarze!
Następny rozdział już jutro!


3 komentarze:

  1. łaaa świetny rozdział! Błagam powiedzcie że będzie ten noo umm Ludmas? Tomila? Nie wiem jak to nazwać. W każdym razie Ludmi y Tomas?
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział czekam na next,
    zapraszam na mojego bloga
    leonetta-story-pomojemu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka