środa, 16 października 2013

Rozdział 23.

(Lara) Wstałam bardzo późno. Ledwo zdążyłam zjeść śniadanie przed wyjściem. Przecież nastawiałam budzik! Czemu nie zadzwonił? Wczorajszy wieczór zastanawiałam się. Nad wszystkim. Myślałam o Studio'u, jakie to ciekawe ma życie Violetta i czemu wszyscy chłopcy do niej lecą, czemu Federico mi nie powiedział czemu wyjeżdża... Najwidoczniej nie zasługuję, aby mi o czymkolwiek mówiono.Od akcji z pożarem nawet nie rozmawiałam z Ludmiłą na temat naszego planu. A ja o nim myślałam coraz częściej...Nie wiem czemu, aż tak, ale ja po prostu nie umiem lubić Violetty. Nie mamy wspólnych tematów, denerwuje mnie jej zachowanie, jedyne co nas łączy to Leon. Chociaż... Jego ostatnio i tak nic nie obchodzi. "Żyję, dzięki, że pytasz".
Z domu praktycznie wybiegłam, a do szkoły poszłam szybkim krokiem. Jasne, ze mogłabym pojechać na motorze... Ale mam się ograniczać do jazdy, bo zaraz na pewno się zabiję. Przecież po raz pierwszy wsiadam na tą maszynę, krzyknęłam w myślach, jednocześnie wpadając do szkoły, która w tym momencie na korytarzach była pusta. Ładnie ją odnowili, stwierdziłam. Teraz są zajęcia z Beto... Otworzyłam szybko drzwi, jednocześnie waląc kogoś nimi w głowę... Brawo, Lara, ktoś mógł wychodzić...

(León) Całą noc męczyły mnie jakieś dziwnie podejrzane koszmary, których sensu nie potrafiłem zrozumieć. Godzinę przed pierwszymi zajęciami zrezygnowałem z ponownej próby zaśnięcia. Obecnie przerzucałem szafę w poszukiwaniu odpowiedniej partytury, która była mi dzisiaj potrzeba na zajęcia. Gdy w końcu ją znalazłem, schowałem do torby i poszedłem do Studio, które w końcu odnowili. Przechodzę przez niby tak znajome, ale jednak inne korytarze, zastanawiając się, gdzie się wszyscy podziali, ale po zerknięciu na zegarek staje się dla mnie jasne, że są na zajęciach. Ignoruję to, wiedząc, że wagary z pierwszej lekcji nie będą niczym złym. Staję przed tablicą ogłoszeń, czytając jedno z nich, ale po stwierdzeniu, że jego treść mnie nie interesuje, udaję się do klasy. Niestety, w tym samym momencie ktoś postanowił wyjść, waląc mnie drzwiami w głowę. Dotykam ręką miejsca, gdzie jutro pewnie będzie widniał piękny siniak. Patrzę na sprawcę.
- Lara - mówię - nie mogłabyś uważać, jak chodzisz? - marszczę brwi, ale nie umiem się na nią gniewać. Szatynka otwiera usta, żeby coś odpowiedzieć, ale w tym momencie...

(Violetta) Pół nocy nie mogłam zasnąć z poczucia winy ze względy do Esmeraldy, czemu ja tak postąpiłam? Zdecydowała że jak zejdę na śniadanie to ją przeproszę. Tyle że nie zjawiła się w pracy, wybrałam jej numer. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci.. piąty.. Nie odbiera., dzisiaj jest pierwszy dzień w odremontowanym Studio. Już na progu dostrzegam Leóna który obrywa w głowę. -Wszystko w porządku?- podeszłam do chłopaka. León kiwa głową, jest też Lara, świetnie. Nie wiem dlaczego, ale nie umiemy sie dogadać w żaden sposób, spostrzega mnie jako

osobę którą nie jestem. Po kilku zdaniach które wymieniła z Leónem, udajemy się pod szafki. -Violetta? O co chodzi z tą sytuacją w parku?- Ciekawe kto mu powiedział -O nic León, my tylko rozmawialiśmy, nic więcej- mówię -Naprawdę, nic więcej-.-Z tego co Ludmiła mi powiedziała to raczej nie!- marszczy brwi i podnosi głos. -Tomas to tylko przyjaciel! Sądziłam że mi ufasz! Ale tylko umiesz mnie krytykować jak każdy! Nawet ta twoja koleżanka nie zna mnie a ocenia! Każdy spostrzega mnie jako ''biedną niezdecydowaną Viole'' myślałam że jesteś ze mną! Jak masz już tego dość to mi powiedz..- trzasnęłam szafką i chciałam odejść, ale w ostatniej chwili złapał mnie za rękę i mocno przytulił -Wiem, przepraszam- wyszeptał -Kocham Cię León, tylko Ciebie- Kiedy nasze twarze nachyliły się ku siebie, za swoich pleców usłyszałam ''Ekkhem'' ...

(Ludmila) Powierzchownie wyjaśniłam sobie sprawę z Tomasem, ale nie mogę tego tak zostawić, to nie w moim stylu. Chodzę po domu roztrzęsiona, i czekam na moment, aż pojawię się w Studio, a no właśnie nareszcie zobaczę nowy budynek. Silna, gotowa do boju, wychodzę z domu. Idąc po raz setny przez ten park, mam dość biegających dzieci i tych cholernych ptaków. Już z daleka widzę cudowny nowiutki budynek, ajćć jest śliczny, chociaż to trochę poprawia mi moją kwaśną minę. Z zewnątrz cały fioletowy, i kilka wstawek pomarańczu. - Pięknie, tatuś się postarał - mówię sobie w myślach. Wchodząc do środka doznaję jeszcze większego szoku. Dookoła wiszą instrumenty, oczywiście te małe, jak trąbki, skrzypce, flety no po prostu, aż chce się klaskać. Kieruję się w stronę szafek i doznaję szoku tym razem na widok Violetty tulącej się do Leona. Nie chcę z nią rozmawiać, bo mam ogromną ochotę złapać ją za szyje i udusić. Przecież ona nie może tego tak zostawić, musi mnie zaczepić. - Ludmila - łapie mnie za rękę. Wyrywam rękę. - NIE DOTYKAJ MNIE. - mówię do niej drukowanymi literami. - Ludmila chciałam Ci wyjaśnić. - tłumaczy się dalej. - Hahaha śmieję się na cały korytarz, chcesz mi się tłumaczyć .? Nie waż się rozumiesz, jesteś przebiegłą podłą żmiją, nienawidzę Cię w tym oto momencie mam ochotę Cię udusić. - mówię jej prosto w twarz. - Nie rozumiesz tego, że jesteś głupia .? Tak nie patrz na mnie takim durnowatym wzrokiem, wczoraj tulisz się do mojego chłopaka, a dziś do Leona, zmieniasz ich jak rękawiczki - podchodzę bliżej. - I nie pozwolę, Ci na to, żebyś raniła moją matkę rozumiesz, nie mam zamiaru widzieć jej zapłakanych oczu, kiedy wraca z Twojego domu. - mówię jej do ucha i zauważam, że ktoś nas podsłuchuje ....

(Maxi)
-Dzięki za podwózkę !-krzyknąłem do samochodu który znikł mi z oczu. (xD) Moim kierunkiem było Stud!o. Dawno mnie nie było, dawno nie widziałem moich przyjaciół. Stanąłem przed budynkiem, przyglądając mu się, od góry, do samego dołu. Strasznie się zmieniło odkąd wyjechałem. Wszedłem do środka.Tam też wszystko wyglądało inaczej. Nowe podłogi,ściany i nowi uczniowie. Podszedłem bliżej szafek, już miałem wejść do pomieszczenia ale usłyszałem słowa,bardzo ciche ale jednak je usłyszałem ''..nie mam zamiary widzieć jej zapłakanych oczu,kiedy wraca z Twojego domu''-wypadły one z ust Ludmiły. Co to mogło oznaczać ? Nie zastanawiałem się długo gdyż blondynka się odwróciła, powodując wydanie mojego ''szpiegostwa''.
-Maxi ? -zapytała i zrobiła wkurzoną minę. Zaczęła się na mnie drzeć, coś typu ''Kim ty jesteś żeby mnie podsłuchiwać ?'' Wcale się nie zmieniła, nadal jest tą wstrętną żmiją którą była zanim wyjechałem.
-Wszystko słyszałeś ?-zapytała cicho Vilu, spuszczając głowę w dół.
-Nie wszys..-nie dokończyłem.Ktoś przerwał mi wypowiadając moje imię. Był/a to....

(Lara) Jaka ze mnie fajtłapa, no nie wierzę! I to jeszcze przywaliłam drzwiami Leon'owi... Ale i tak chyba nie był na mnie zły. To dobrze. Ale oczywiście Violetta musiała już przybiec do niego. W sumie to chyba dobrze. Jednak się nim przejmuje i interesuje, ale miałam wrażenie, że była zła na mnie. To powód, żeby skończyć z tym planem, tym bardziej nie umiem i nie chcę udawać jej przyjaciółki... Kiedy miałam iść do sali, zobaczyłam jak Ludmiła zaczęła się wydzierać do Violetty. Czyli chyba jednak po planie. Raczej to nie była mowa godna prawdziwej przyjaciółki... No, nie... A jak Leon się domyśli? Słyszał naszą rozmowę wcześniej... Muszę porozmawiać z Ludmiłą... Już miałam do niej iść, ale zauważyłam jakiegoś chłopaka, który zaczął podsłuchiwać rozmowę Ludmiły i Violetty. Podeszłam do nich, a po chwili blondynka zaczęła krzyczeć i usłyszałam imię chłopaka.
- Maxi? - zapytałam go dla pewności.
- Tak, a ty to...
- Jestem Lara. Od tego roku chodzę do Studio'a. - Podałam mu rękę.
- Ludmiła, jesteś potrzebna w sali od muzyki - powiedziałam.
- Ja?! Mam ważniejsze rzeczy! - krzyknęła i odeszła. Maxi i Violetta na mnie spojrzeli i gdzieś się odsunęli. Chyba przerwałam im rozmowę... Zaczęłam krążyć po Studio'u. Szukałam kogoś. Znajomego? Czyli nikogo, stwierdziłam smutno. Chciałam wejść do sali muzycznej, ale kiedy stanęłam przy drzwiach usłyszałam rozmowę...

(Ana) Moich rodziców chyba coś przewróciło.... Chcą abyśmy wyjechali do Portugalii, czy oni nie mają nic do robienia ?! Uprzykrzanie mi życia to chyba ich pasja ! To jest okropne, mam opuścić Stud!o, wuja, Viole i moich przyjaciół bo mają jakiś głupi kaprys ?! Eh... Szkoda że mnie jeszcze pod tir nie wrzucili, nie miałam prawa nic powiedzieć, po prostu już dziś wyjeżdżam ! Poszłam przed
siebie pożegnać się z przyjaciółmi, pogoda zaczynała się poprawiać czego nie można było powiedzieć o moim humorze. Blade słońce powoli wznosiło się ku górze oddając promienie które padały na prawie każdy zakątek Buenos Aires.... Idąc dalej zatrzymałam się i zobaczyłam zupełnie odnowione Stud!o, "No nieźle..." Pomyślałam i ruszyłam do środka. Nowe tapety, lampy i oczywiście ludzie... Wzdychając poszłam do sali muzycznej, nikogo tam nie spotkałam ale podeszłam do keyboardu i zaczęłam grać smutną melodię która oddawała moje uczucia, u progu drzwi zauważyłam Marca, posłałam mu słaby uśmiech i oderwałam palce od klawiszy.
- Co się stało ? - Spytał podchodząc. Oparłam się o ścianę i zaczęłam tłumaczyć o tym co moi starsi wymyślili, zmarszczył brwi i kąciki ust zaczęły podnosić mu się. Chyba zrozumiał że to jakiś niezdrowy żart... - Tak, tak a kiedy wracasz ? Jutro ? - Zrobiłam poważną minę i wytłumaczyłam mu że to jest poważna sprawa... Mówiąc dalej zauważyłam że ktoś nas podsłuchuje. Już chciałam tam podejść gdy do klasy wparował/a...

(Ludmila) O proszę bardzo wrócił Maxi, czyli kolejna osoba podsłuchująca moje rozmowy. Śmieszne. Każdy coś ode mnie chce, najpierw Violka, potem Lara, jeju mam dość tych wszystkich ludzi. Idę sobie spokojnie do salki muzycznej z myślą, że spotkam tam Tomasa, niestety musiałam zobaczyć durną kuzyneczkę Violetty z jeszcze głupszym Marco. - Nie macie co robić. ? - zapytałam patrząc na nich z pogardą. - Wynocha stąd potrzebuję zostać sama . - pokazałam palcem drzwi. - A kim ty jesteś, żeby nam mówić gdzie mamy być. - odzywa się to coś w niemodnych ciuchach. - Chodź idziemy. - drugi osobnik złapał ją za rękę i wyszli. - Alleluja nareszcie sama - powiedziałam do siebie i zdjęłam pierwszą lepszą gitarę ze ściany. - No no nie powiem tatuś postarał się o najlepsze firmy. - pomyślałam i pociągnęłam ręką po strunach. Po chwili moje ręce same zaczęły układać się w jedną całość. Uśmiechałam się przy tym sama do siebie. Zapisywałam każdą nutkę. - Nana na na na Nana nan - nuciłam cicho pod nosem. Układając tą piosenkę myślałam o Tomasie,  dlaczego mam im wierzyć, może naprawdę okłamują mnie i Leona, może my jesteśmy jakąś przykrywką. Za dużo myśli w mojej głowie za dużo, ktoś nagle wyrwał mnie z tej nostalgii ..

(Marco) Wyszliśmy z Aną ze Stud!a gdy nagle uświadomiłem sobie że nie mam komórki. Przeprosiłem brunetkę i popędziłem szybko do budynku. W sali nadal siedziała Ludmila, grała coś na gitarze. Podszedłem cicho do stołka, nie chciałem znowu by nasza gwiazdeczka zaczęła się na mnie wydzierać. Nie udało mi się to, potrąciłem perkusje, powodując że talerze z niej spadły. Ludmila natychmiast zerwała się z miejsca i zaczęła mi robić wyrzuty.

-Wyluzuj, biorę komórkę i znikam.-powiedziałem unosząc ręce do góry i zabierając moją własność wyszłem z pomieszczenia.Gdy wyszyłem z ''uczelni'' Any już nie było. Poszła sobie ? Nie to jest wykluczone, szedłem przed siebie.
-Serio ? Poszłaś sobie usiąść ? -zapytałem śmiejąc się, dziewczyny. Dosiadłem się do brunetki.-Nie smuć się-szturchnąłem ją w ramie a ona popatrzyła na mnie gniewnym wzrokiem.
-Nie pomagasz-powiedziała kręcąc głową na znak nie dowierzania. -To wszystko jest jakieś chore... -Spuściła wzrok na co ja ją objąłem ramieniem.
-Chodź przejdźmy się gdzieś.-Zaproponowałem. Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem na co zareagowałem łapiąc ją za rękę i ciągnąc przed siebie. Po chwili skapitulowała i szła razem ze mną, połowa drogi trwała w milczeniu dopóki nie zacząłem wspominać z nią czasów z podstawówki. Zaczęliśmy się śmiać i w końcu dotarliśmy do parku, usiedliśmy na jednej z pobliskich ławek nadal rozmawiając. W pewnej chwili złapałem ją za rękę i odparłem. - Będę tęsknił, niedawno się odnaleźliśmy po latach a ty wyjeżdżasz... Pamiętaj o mnie. - Powoli zbliżyłem się do niej i pocałowałem ją... Gdy się od niej oderwałem, uśmiechnęła się do mnie i przytuliła mnie po sekundzie. Za Anką zauważyłem...

(Tomas) Wstałem wcześnie rano, cała rodzinka wybyła do wujka więc miałem cały dom dla siebie, nie czułem się jednak za dobrze, całą noc męczył mnie kaszel. Wszystko po tym całym wczorajszym moknięciu pod domem Ludmily. W każdym razie było warto bo przynajmniej wyjaśniliśmy sobie te sprawę, nadszarpnąłem jednak jej zaufanie i muszę je teraz odzyskać. Szedłem sobie przez park w kierunku odnowionego już studio, wszędzie latały kolorowe liście unoszone przez wiatr. Nagle zauważyłem na jednej z ławek Anę i jakiegoś chłopaka. Ana wyglądała na bardzo smutną lecz gdy chłopak ją pocałował na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Nie chciałem im przeszkadzać ale byłem ciekawy co takiego się stało więc podszedłem do nich: - Hej. - przywitałem się. - Ana stało się coś? - zapytałem. Dopiero po chwili mi odpowiedziała, widać była myślami gdzie indziej. - Wyjeżdżam jutro z rodzicami do Portugalii - powiedziała smutno. - Że co? Ale jak to? - dopytywałem - Szkoda gadać - odburknęła, nie dziwie jej się, ja nie potrafił bym znowu tu wszystkiego zostawić. Myślałem nawet czy jej po przyjacielsku nie przytulić, ale nauczony doświadczeniem z wczoraj jedynie powiedziałem że będziemy wszyscy za nią tęsknić i ruszyłem do studio, rozglądałem się po korytarzu szukając wzrokiem Lu ale jej nie widziałem, na domiar złego chyba zaczynałem mieć gorączkę. Po prostu świetnie - przeszło mi przez myśl. Podszedłem do swojej nowej szafki aby schować tam nie potrzebne zeszyty gdy poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu....


(Violetta) Mimo że nie znoszę Ludmiły, tym razem ma rację. Nie powinna mieszać się do jej związku tylko że z drugiej strony nie zrobiłam nic złego, to był tylko przyjacielski uścisk. Kiedy w końcu skończyłam swoje zajęcia chciałam iść do domu, w drodze do szafek zauważyłam Tomasa który wyglądał bardzo dziwnie, chcąc nie chcąc podeszłam do niego -Tomas?- położyłam mu rękę na ramieniu -Wszystko w porządku?- odwrócił się w moją stronę -Violetta? Co ty tu robisz?- zaczął coś majaczyć. -Dobrze się czujesz?- widzę że poczerwieniał na twarzy -Pomóc Ci w..-
-Nie! Naprawdę, zrobiłaś już swoje.. możesz już iść?- mówił nie uprzejmie.
-Ile razy mam Was przepraszać?! Dobrze, nie chcesz ze mną rozmawiać, okej! Pa!- odwróciłam się i odeszłam. -Zaczekaj, przepr..- przy wyjściu dobiegły mnie jego słowa, ale ma racje nie chce więcej problemów. Nie miałam ochoty iść znowu przez ten park, dlatego wybrałam drogę po mieście. Dzień jak co dzień, słońce, błękitne niebo, ptaki śpiewają tylko że w znacznym stopniu zagłuszają je odgłosy samochodów. Zadzwoniłam do Esme i nagrałam się jej na pocztę, że bardzo ją przepraszam i chcę z nią porozmawiać. Do domu chciałam wejść od tyłu, okrążając dom zauważam że do moich drzwi puka ....


(Ludmila) To są jakieś ewidentne żarty, cały dzień łażenia bez celu, odwołane zajęcia, i kosmos w głowie. Tak się nie da, naprawdę tym bardziej, że nie spotkałam Tomasa i nie mogłam z nim pogadać, dzwoniłam kilka razy, ale włączała się tylko poczta, najwyraźniej nie chce ze mną
rozmawiać, przecież to nie ja go oszukałam tylko on mnie. Jeszcze nie skończyłam rozmowy z Violką, wpadłam na genialny pomysł odwiedzenia jej w domu. - Dlaczego ona ma prawo przychodzić do mnie, a ja do niej nie. - uśmiechnęłam się do siebie, zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam w kierunku jej domu. Gdy już byłam na miejscu wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi. Na moje cudowne szczęście otworzyła Violetta. - Luu, Ludmila co Ty tu robisz.- zapytała z tym durnym wyrazem na twarzy. - Pomyślałam, że skoro Ty mnie odwiedzasz, to dlaczego ja nie mogę Ciebie. - spojrzałam na nią spode łba. - Alee... - nie dałam jej dokończyć. - Nie ma, ale słuchaj próbowałam być dla Ciebie miła, ale Ty najwyraźniej miałaś to głęboko gdzieś, chcesz ze mną wojny to będziesz ją miała, pamiętaj że to po raz kolejny zaczęłaś Ty. Nie odzywaj się teraz ! Zabierasz mi wszystko, ale nie moja droga ja Ci na to nie pozwolę. - wymachiwałam jej ręką przed oczyma. - Jesteś taka mała biedna i bezbronna, dlatego chciałabym Ci przypomnieć pewną sytuację, pamiętasz jak spadłaś z murka niezdaro, uważaj żebyś tym razem nie spadła z czegoś większego. - powiedziałam dosadnie te słowa i już kierowałam się w stronę wyjścia, kiedy odwróciłam się na chwilę. -  Aha, zapomniałabym ODWAL SIĘ OD TOMASA !! - krzyknęłam i wyszłam z bramki. Idąc do domu czułam ogromną ulgę, po prostu wypłynęło ze mnie wszystko, już nie muszę udawać jej przyjaciółki bo dokładnie wie jak jej nienawidzę. Wzięłam głęboki oddech, uśmiechnęłam się i ruszyłam do domu. Będąc już pod drzwiami, usłyszałam jak coś spada na podłogę. - Co się stało ? - pytam matki. - A co Cię nagle zaczęło interesować to co ja robię. - odpowiedziała dość arogancko, co było dziwne, ktoś musiał jej dobrze nadepnąć na odcisk, ale nie będę się w to mieszała. Wieczorem jeszcze raz zadzwoniłam do Tomasa, jednak dalej włączała się poczta. - Nie chcesz ze mną rozmawiać nie będę się więcej napraszała. Cześć - powiedziałam do słuchawki i się położyłam.

Koniec rozdziału !
Prosimy o komentarze.

Jeżeli pod tym postem pojawi się 5 komentarzy, jutro umieścimy rozdział 24 :)

9 komentarzy:

  1. Boski! Ale niech Lu się nie kłóci z Tomim.... Czekamy na next! Basia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ludmiła jest po prostu boska! Uwielbiam jej teksty! Rozdział super!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju wszyscy mówią pisz o Germangie a ty kurde ani słowa -,- GRATULUJE...

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka