czwartek, 3 października 2013
Rozdział 10
(Tomas)Wstałem wcześnie rano czując się nadzwyczaj wypoczętym, od kiedy wczoraj postanowiłem w ogóle nie przejmować się Violettą i jej humorkami wszelkie moje problemy znikły, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo w końcu nie da się o kimś zapomnieć tak z dnia na dzień. Po wykonaniu porannych czynności zjadłem śniadanie które jakimś cudem czekało już na mnie na stole. Gdy zjadłem ubrałem się w skórzaną kurtkę i wyszedłem do studio. Już po paru minutach byłem na miejscu. Przy tablicy ogłoszeń kręciło się mnóstwo nie znanych mi uczniów, no tak wyniki wczorajszych przesłuchań. Przepchnąłem się przez nie mały tłum do tej nieszczęsnej tablicy i zacząłem wodzić wzrokiem po liście, miałem nadzieje że natrafię może na jakieś znane mi nazwisko lecz żadnego nie kojarzyłem, już miałem uciec z tego tłumu gdy...
(Violetta) Po wczorajszej awanturze z Tomasem, zrozumiałam że zachowuje się gorzej od Ludmiły. Na szczęście postawił mnie do pionu, koniec z biedną dziewczynka na którą wszyscy się uwzięli. Nie mam pojęcia dlaczego akurat on mi pomógł to zrozumieć. Kiedy już zjawiam się w studio widzę Tomasa obok tablicy ogłoszeń, bez myślenia od razu do niego podbiegam i zaczynam mówić -Tomas, przepraszam. Masz racje że jestem okropna, ale ..- próbuje coś powiedzieć ale wiem że nie mam nic na swoje wytłumaczenie -.. chce żebyś wiedział że nie spostrzegam tak Ciebie jak Ci powiedziałam, jesteś moim przyjacielem, jedną z najważniejszych osób które mam, nie chce się z tobą kłócić. Przepraszam.. Naprawdę...- Powiedziałam szczerze i odeszłam, bo wiem że nie miał ochoty ze mną rozmawiać, a zwłaszcza teraz. Musze dać mu trochę czasu. W Studio jest za dużo osób, dlatego wychodzę siadam na murku. Czekam tak długo aż połowa z nowych uczniów wyjdzie...
(Ludmila) Wczorajsza rozmowa z Larą uświadomiła mnie jak łatwo mogę zniszczyć Violette. Niestety od samego rana nie dopisywał mi humor. Po porannej kłótni z matką pojawiłam się dość wcześnie w Studio, i to był genialny pomysł. Zobaczyłam Violette i Tomasa rozmawiających ze sobą. Ona się mu ewidentnie tłumaczyła - Dziwne - pomyślałam. Jednak co mnie to obchodzi mam ważniejsze sprawy na głowie niż przeklęta Violetta. Skierowałam się w stronę swojej szafki, wyjęłam butelkę wody. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, zbierający się tłumy ludzi. - UWAŻAJCIE JAK CHODZICIE CIAMAJDY !!! - krzyczę na pchających się ludzi. - Bydło - rzucam pod nosem i wychodzę przed budynek. Czy mnie oczy nie mylą czy widzę siedzącą na murku Violette. Milion myśli przechodzą mi przez głowę. Podchodzę i popycham ją do przodu. - Ludmila co ty zrobiłaś - odzywa się moje sumienie ...
(Violetta) Siedziałam cały czas na murku, do póki ktoś mnie z niego nie zrzucił upadając rozbiłam szklaną butelkę na która się spadłam -AUĆ!- podnoszę się z ziemi i zauważam że rozwaliłam sobie kolano i poraniłam szkłem dłoń, powoli się odwracam i za mną stoi Ludmiła.
-Oj, Violu, następnym razem uważaj bardziej.- uśmiech się .- W czym ty masz problem!- krzyczę na nią - Jak masz coś do mnie powiedz mi to prosto w oczy i daj mi w końcu spokój!- nie mogę przestać krzyczeć -Rozumiesz! Co ja Ci takiego zrobiłam..- Blondynka nic nie odpowiada, patrzymy sobie w oczy po czym dziewczyna przerywa ciszę -Viola, ja nie wiem o co Ci chodzi, przechodziłam tylko sobie i nagle upadłaś.. bo jesteś taką niezdarą.. to nie moja wi..-
-Daj sobie spokój!- odpowiadam i próbuj podejść do jakiejś ławki. Ledwo idę, moja noga strasznie boli, kiedy doczłapałam się do niej próbuję wyrwać resztki szkła, ale moje działania nie wychodzą sama sobie nie poradzę, szukam chusteczki żeby wytrzeć krew, ale oczywiście nie mam bo po co! Nagle ktoś wystawia rękę i podaje mi paczkę chusteczek podnoszę wzrok ...
(Esmeralda) Dzisiejszy dzień można nazwać tragicznym. Po kłótni z Ludmiłą odechciało mi się zupełnie wszystkiego. Na odstresowanie się postanowiłam upiec ciasto. W domu roznosił się cudowny zapach pieczonego ciasta - Może chociaż to poprawi humor Ludmile - powiedziałam sama do siebie. Zapakowałam kawałek w torebkę i postanowiłam zanieść je nie tylko Ludmile, ale przy okazji też Violettcie. Domyślałam się, że Ludmiła nie będzie zadowolona z tego spotkania. - Ona jest tylko dzieckiem, nie będzie mówiła mi co mam robić - pomyślałam. Ubrałam się, zamknęłam dom. Kiedy byłam już przy Studio, zauważyłam siedzącą na ławce Violette. - O matko co Ci się stało - zapytałam z przerażeniem. Z torebki wyjęłam wodę i paczkę chusteczek. - Ludmiła się stała - odpowiedziała . - O Boże - pomyślałam - Uduszę ją - usiadłam obok Violetty - Kochanie może zabrać Cię do domu, nie powinnaś chyba zostawać na dalszych zajęciach - uśmiechnęłam się do niej i nagle ...
(Tomas)
Gdy już myślałem że sprawę z Violettą mam załatwioną, ta dorwała mnie przy tablicy i przeprosiła, tak mnie tym zaskoczyła że nie zdążyłem jej odpowiedzieć, wyszedłem ze studio szukając jej wzrokiem, siedziała na ławce a obok niej jakaś kobieta, z kolana Violetty obficie ciekła krew. Co ta baba jej zrobiła? przeszło mi przez myśl. Podbiegłem do nich. - Proszę natychmiast ją zostawić! - krzyknąłem i jednym płynnym ruchem wziąłem ją na ręce. - Tomas to nie... - próbowała coś mówić do mnie Violetta lecz ją uciszyłem. Wyminąłem zgrabnie zszokowaną moim zachowaniem kobietę i ruszyłem szybko do studio z Violettą w ramionach, już po chwili byliśmy u pielęgniarki u której postanowiłem ją zostawić, wyszedłem cicho z gabinetu bez słowa za drzwiami stała...
(Ana) Postanowiłam że zapiszę się do Stud!a bez wiedzy rodziców, przedtem chciałam się spotkać z Violettą. Zobaczyłam jak ten "Tomas" niesie ją na rękach do środka, zaraz... Czy z jej kolana leciała krew ?! Krzyknęłam w myślach. Poszłam za nimi, doprowadził ją do jakieś sali więc postanowiłam poczekać aż wyjdzie i spytać się co się stało. Gdy wyszedł od razu rzuciłam.
- Co jest Violettcie ?! - Wydawało mi się że aż krzyknęłam. On powiedział o jakiejś babie na ławce... Nie ogarnęłam o co chodzi, wzdychając pokręciłam głową na znak niedowierzania jacy ludzie mogą być... - No nic ja spadam. - Odeszłam od niego i skierowałam się aby wypełnić formularz, czy coś takiego... Po kilku minutach miałam już go w ręce a jednak się wahałam. "Dobra ogarnij się ! Nie będą mogli wciąż ci wszystkiego zakazywać, to twoje życie!" Pomyślałam i wziąwszy z kieszeni długopis wypełniłam go. Zadowolona oddałam go jakiejś panience i z dobrym humorem ruszyłam poczekać na Viole. Opierając się o ścianę ktoś przykuł moją uwagę....
(Marco)
Siedziałem na ławce, paczyłem na ekran mojego telefonu, strasznie mi się nudziło, uniosłem wzrok z nad wyświetlacza, i zobaczyłem ją. To była Anna, moja dawna przyjaciółka. Bardzo zdziwił mnie fakt przybycia jej do Buenos Aires. Postanowiłem do niej podejść.
-Ana ? Uczysz się tutaj ?! - Spytałem zachwycony tym spotkaniem.
-Nie, znaczy tak ale nie... Eh... Nieważne ! -Odpowiedziała zdesperowana dziewczyna i głośno westchnęła.
-Jak to nieważne ? Ważne jak ważne. -odpowiedziałem jej, śmiejąc się. Dziewczyna popatrzyła na mnie z gniewem w oczach.
-Zapisałam się dopiero, rodzice o tym nie wiedzą, nie wiem czy dobrze robię, ale w końcu nie mogą mi mówić co mam robić z własnym życiem, to moja decyzja, nie powinni się mieszać.
-Masz rację, ale... Chyba nie to cię gnębi nie ? Za dobrze cię znam o co chodzi?
-No bo... Po prostu koleżanka rozwaliła sobie kolano dlatego tu stoję...
-Chyba to nic poważnego, rozwalenie kolana. Nie musisz się martwić.
-Ty to zawsze umiesz pocieszyć ! - Przewróciła oczami.
Gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Odwróciłem się i ujrzałem...
(Violetta) Nie mam pojęcia dlaczego, ale strasznie rozbawiła mnie sytuacja z Tomasem jak mógł pomyśleć że Esme mogła mi coś zrobić, ale ciesze się że tak zareagował widocznie nie jest już zły. Pielęgniarka opatrzyła mi kolano bandażem,a wychodząc z gabinetu powiedziała do mnie żebym dzisiaj się zbytnio nie przemęczała. Było już dość późno więc musiałam wrócić do domu. Zobaczyłam Ane, była z jakimś chłopakiem. -Cześć- Podchodzę i witam się. -Jestem Viola, a ty?- Zwracam się ku chłopakowi. -No hej, Marco.- Uśmiech się do mnie -Ej Viola o co chodzi z ta babką?- Pyta się Ana. - A nie nic, upadłam i tyle- spuszczam wzrok. -Jasne, Violu. A tak na poważnie?- Dopytuje mnie Ana. -Ludmiła, ale to był wypadek-odzywam się bardzo cicho. -Ha, a kto inny. Czasami mam ochotę powyrywać jej te blond kudły!- odpowiada, po czym wybuchamy śmiechem. -Ech, a czemu ona Ci to..- pyta się Marco. -Bo to wstrętna żmija- burczy Ana. -Ej Marco idziesz na przesłuchanie?-pytam się. -Tak! Mam nadzieje że się dostanę-.
-Musze się zbierać, ale trzymam za Was kciuki!!-macham im na pożegnanie. I spotykam ...
(Ludmiła) Dobra może trochę przesadziłam, ale nic poważnego jej się nie stało nie ma o co robić awantury. Jak ja rozwaliłam głowę to nikogo to nie obchodziło, ale przecież Violetta ma skaleczone kolano, biedna mała Violetta, kiedyś trafi mi przez nią szlak. Pewnie już mała żmija wszystkim wygadała co jej zrobiłam, ale jeszcze nie zna mojego doskonałego planu.Postanowiłam pójść w pewnej sprawie do Pablo. Kiedy weszłam do gabinetu siedział przy biurku wypełniając jakieś dokumenty. - Pablo tak nie może być - powiedziałam podchodząc do jego biurka. - O co chodzi Ludmila - zapytał, zdjęłam czapkę i pokazałam mu czoło - Widzisz co ona mi zrobiła - pokazuje na czoło - Możesz mówić jaśniej - odpowiedział, nie wiedząc o co chodzi - Wasza cudowna Violetta mnie tak załatwiła - opowiedziałam mu tą bajeczkę o szafce trochę ją kolorując. - Niemożliwe - powiedział bardzo zdziwiony - A jednak, teraz muszę chodzić w tej durnej czapce - mówię z ogromnym bulwersem - Dobrze porozmawiam z nią. - po tych słowach wychodzę z gabinetu. Na korytarzu od razu zauważam Violke. - Mała Violetta skaleczyła nóżkę, ojej jesteś taka niezdarą, że nawet nie umiesz zejść z malutkiego murka - szyderczo się uśmiecham - Powodzenia w rozmowie - odpowiadam jej na koniec i odchodzę ...
(German) Ściemnia się coraz bardziej a po Violettcie żadnego śladu, zły wziąłem płaszcz i już miałem wychodzić ale znów zamyślałem się o Angie na górze. Powiedziałem Oldze aby poinformowała ją o tym że zaraz wrócę. Ubierając się wyszedłem w jej poszukiwaniu, pierwszym celem było Stud!o... Zobaczyłem ją na ławce z bandażem na kolanie ?! Boże co ta dziewczyna sobie zrobiła ?! Podbiegłem do niej.
- Violetta ! Czemu nie odbierałaś i co ci się stało ?! Kto ci to zrobił ?! Jak ja go zaraz... - Nie skończyłem zdania gdyż Violetta zaczęła mnie uspakajać mówiąc że "był to tylko wypadek". Wziąłem ją na ręce i zaprowadziłem do domu. W mieszkaniu położyłem ją kna kanapie, nagle usłyszałem kobiecy głos.
- Violetta ! Boże, co ci jest ?! - Podeszła do niej Angie. Prawie cały wieczór przesiedziałem koło Violetty wraz z Angie. W pewnym momencie zaczęliśmy wspominać dawne czasy, od czasu do czasu śmieliśmy się i tak upłynęło kilka następnych godzin. Córka położyła głowę na moje kolana usypiając, Angeles siedząca na drugim końcu kanapy też już usypiała... Więc moje oczy zaczęły się powoli zamykać i tak odpłynąłem...
Następny rozdział już jutro!
Prosimy o komentarze!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Boski rozdział :* Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńNominowałam Wasz blog do Liebster blogger awards. :) Musicie odpowiedzieć na pytania, które znajdziecie na moim blogu: http://leonettanawakacjach.blogspot.com/ nominować 11 blogów, poinformować twórców tych blogów, oraz napisać 11 własnych pytań, na które odpowiedzą nominowani przez Was. :)
OdpowiedzUsuńPozdro!
Justi Z <3
Dziękujemy za nominacje. Postaramy się wszyscy by podpowiedzieć na pytania do poniedziałku.
UsuńSpoko. :-). Od razu mi się spodobało, że jest Was po pierwsze dużo, rozdziały są długie. A w treść niedługo'się zagłębię trochę bardziej. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie zrobiłyście tego balu :/
OdpowiedzUsuń