poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 21




(Ludmila) Wstałam tak zmęczona, że nawet nie chciało mi się wychodzić z łóżka. Wzięłam z szafki telefon i zadzwoniłam do Tomiego. Poczta. - Tomi, kocham Cię musimy pogadać. - powiedziałam do mikrofonu. Potem wybrałam numer Naty. - Wykiwałaś mnie, dziś musimy pogadać. Wstałam z cieplutkiego łóżeczka, i zobaczyłam psa śpiącego na moich ubraniach. - Uciekaj - powiedziałam do niego, a on wesoło zaszczekał. Zeszłam do kuchni i zobaczyłam kartkę. " Wyprowadź psa i pozdrów Tomasa" - Kurde muszę powiedzieć Tomiemu prawdę - powiedziałam do siebie. - Co ja z Tobą zrobię spojrzałam na zwierzaka. - Hmmm chyba trzeba cię zabrać na zajęcia - ubrałam się i założyłam mu smycz. - Idziemy - powiedziałam do brązowej kulki, a on zamerdał ogonkiem. Kiedy spacerowałam po parku ze słuchawkami w uszach, doświadczyłam przyjaznego widoku. Dzieciaki widząc tego psiaka podbiegały i pytały czy mogą go pogłaskać. W sumie niech sobie głaszczą, co mi to przeszkadza, a dla niego to radość, jest w centrum uwagi. Wśród ludzi wypatrywałam Naty lub Tomiego, gdy nagle ktoś podszedł mnie od tyłu. - Czy ja też mogę pogłaskać...



(Tomas) Wstałem dość wcześnie gdyż dzisiaj to na mnie spadał obowiązek zrobienia śniadania mojej kuzynce. Po zaciętym boju z chlebem i pomidorem postawiłem jej przed nosem zrobione przez siebie kanapki po czym wróciłem do pokoju by zabrać z niego torbę i telefon. Zerknąłem na wyświetlacz [ Masz nową wiadomość głosową od Ludmila] Głosił napis, no tak zapomniałem że był wyciszony. Natychmiast odsłuchałem wiadomość. "Tomi, kocham Cię musimy pogadać" - usłyszałem. Nie powiem trochę się zestresowałem zawsze gdy w tym samym zdaniu

padały słowa kocham cię i musimy pogadać kończyło się to dla mnie co najmniej nie przyjemnie. Mimo to starałem się nastawić pozytywnie na dzień dzisiejszy. Szedłem sobie jedną z alejek parkowych w kierunku Resto gdy zauważyłem Ludmile oraz tego samego 
szczeniaka co wczoraj,
obleganego co chwile przez dzieci które chciały go pogłaskać. Szybko podszedłem do niej od tyłu i zapytałem - Czy ja też mogę pogłaskać? - zaśmiałem się. Natychmiast odwróciła się w moim kierunku - Tomi! - zawołała radośnie. Przywitałem ją uśmiechem, po czym rozejrzałem się na około czy nie ma w pobliżu nikogo znajomego, jak już jest z tego tajemnica to będę się tego trzymał. Zaśmiałem się w duchu, po czym podszedłem do niej i ją przytuliłem. - Ładny pies, wybacz że nie odebrałem ale miałem wyciszony telefon - wytłumaczyłem się - To o czym chciałaś pogadać? - zapytałem, widziałem pewne zawahanie w jej oczach które odczytałem jako zły znak, już chciałem sam coś powiedzieć gdy..





(Ludmila) Tomas mnie zaskoczył, i to bardzo. Jednak bałam się tej rozmowy, bo muszę go we wszystko wtajemniczyć. Gdy już chciał co powiedzieć, przyłożyłam mu palec do ust - Ciiii chodź usiądziemy. - złapałam go za rękę i usiedliśmy na ławce. - Po pierwsze Violetta wie o nas, podsłuchała wczoraj moją rozmowę z Naty - powiedziałam - Była dość zdziwiona, ale przecież cały czas ukrywać się nie możemy - popatrzyłam na niego. - I teraz ta druga o wiele gorsza sprawa. - Masz pozdrowienia - zobaczyłam jaego zdziwiony wzrok. - Od mojej matki, tak kobieta, którą widziałeś w szpitalu, pod domem i wczoraj to moja matka, nikt o tym nie wiem bo nikt nie może się dowiedzieć. Dlatego nie przychodzi do Studio, albo nie odzywam się do niej kiedy gdzieś jà spotkam. Bo widzisz ona ... ona jest guwernantką Violetty. - powiedziłam mu to naprawdę powiedziałam. - I nie jest mi to na rękę uwierz, jak Ci mówiłam, że Violetta zabrała mi wszystko chodziło mi teź o matkę. Kiedy wstaję jej już nie ma, kiedy kładę się spać nie wiem kiedy wraca. Całymi dniami jest u Violetty, dltego też cały czas się z nią kłócę i nie chcę, żeby Violka dowiedziała się, że jestem jej córką. - powiedziałam patrzaąc na niego. Nie wiedziałam czy wybaczy mi te kłamstwo. - Nie chciałam kłamać, nie chciałam Cię okłamywać, le kiedy matka powiedziała mi o tym, że Cię wczoraj spotkała ... - przerwałam i .....

(Tomas) Usiedliśmy razem na ławce a ona zaczęła mówić. Dokładnie wsłuchiwałem się we wszystko, powoli zacząłem się uspokajać, bałem się tej rozmowy, bałem się że to co będzie mi miała do powiedzenia będzie dużo gorsze. Gdy zaczęła mi się tłumaczyć że nie chciała mnie okłamywać uśmiechnąłem się do niej i przyciągnąłem do siebie by ją przytulić. - Spokojnie, wszystko rozumiem, musi ci być ciężko tak całkiem samej. - wyszeptałem po czym złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek, to było takie cudowne że mogłem to teraz robić gdy tylko zechciałem. No ale nic nie mogło trwać wiecznie, za parę minut miały się zaczynać zajęcia, odsunąłem się od niej, na jej twarzy znów widniał tak lubiany przez mnie uśmiech. - Musimy iść na zajęcia. - powiedziałem wstając z ławki i łapiąc ją za rękę. Ta jedynie skinęła głową na znak że się ze mną zgadza i ruszyliśmy wspólnie do Resto. Przez to że całą drogę rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim i o niczym nasze tępo marszu było na tyle słabe że na miejscu byliśmy lekko spóźnieni. O dziwo w Resto nie było ani śladu po nauczycielach. Zaczepiłem jednego z mijających nach uczniów. - Hej, czemu nie ma zajęć? - zapytałem. - Dzisiejsze zajęcia odwołane, jutro wracamy do studio. - poinformował nas po czym odszedł. - Wole nie myśleć ile wydał twój ojciec żeby tak szybko to wszystko naprawić - zaśmiałem się zwracając się do Lu. - Na tyle dużo żeby obciąć mi kieszonkowe - odpowiedziała siląc się na ponury ton ale chyba nie była w stanie być w tym momencie zła. Podeszliśmy do baru gdzie zamówiłem dla nas coś do picia, już miałem zacząć rozmowę gdy ktoś nas zaczepił....

(Diego) Już wczoraj zdjęli mi gips. Czuję się dużo lepiej, postanowiłem iść na spacer. Byłem w pięknym kolorowym parku, po drzewie skakała wiewiórka. Dzisiaj było dość zimno, ale to świeże powietrze cudownie na mnie wpływało. Restó Band był już bardzo blisko więc po dość długiej przerwie postanowiłem tam wejść. Podchodziłem do lady przy której zobaczyłem Tomasa i Lu. Postanowiłem ich zaczepić.
-Cześć, zakochana paro- zaśmiałem się

-O! Diego! Jak dawno Cię nie było i zdjęli Ci gips. Jak się czujesz?- Zapytała Lu
-Już, trochę lepiej za dwa dni mogę wrócić do Studio, więc jest genialnie.
-A co po tym incydencie z V- Tomas nie chciał wypowiadać przy mnie jej imienia- Nie, przepraszam nie powinienem o to pytać.- dokończył
-Na prawdę nic się nie stało. Mogę Ci odpowiedzieć. Już lepiej... Na razie nie mam ochoty szukać nowej miłości, po tym chcę skupić się na sobie i na nauce w Studio.
-Ale myślisz, że to dobra decyzja? Sądzisz, że skoro raz to nie była ta jedyna musisz się poddawać?- powiedziała Lu, to wydało mi się bardzo mądre.
-No nie wiem, przepraszam was. Muszę iść. Do zobaczenia- powiedziałem po czym zwinnie odszedłem od baru i pokierowałem się w stronę drzwi.
Po drodze wpadłem na rozwścieczoną ...

(Violetta) Kocham mojego tatę bardzo, ale przesadza. Znowu wszystkiego mi zabrania, nie możemy żyć w zgodzie? Wiem że się o mnie troszczy no ale jestem duża, całe życie nie może mnie pilnować. Po porannej kłótni wyszłam z domu i trzasnęłam drzwiami, po ominięciu furtki zadzwoniłam do Angie, ale jak zawsze nie odbiera tego telefonu! Na dodatek idąc przez park do Resto wpadły na mnie dzieci które bawiły się z berka. Byłam mocno zdenerwowana, przy drzwiach Resto weszłam prosto na Diego, po prostu świetnie! Chciałam obejść go bez słowa, ale zauważył że nie byłam w humorze. -Ej, Violetta, wszystko dobrze?- zapytał mnie chłopak, to jest ostatnia osoba z którą chciałam wtedy rozmawiać, ale po tym czasie jakoś śmieszyła mnie ta sytuacja. -Ech, jasne wszystko gra, jak noga?-próbowałam mówić z dystansem. -Już lepiej, ale w-wiesz, ja wiem że to było szczeniackie zachowanie, może moglibyśmy spróbować od nowa? Jako przyjaciele?- Sama nie wiem czemu się zgodziłam, ale jak dałam Ludmile drugą szanse to jemu też powinnam. Usiedliśmy przy jednym z stolików i chwilę pogadaliśmy, przeprosiłam go za moje zachowanie, czyli że uderzyłam go w twarz i tak dalej. Pośmialiśmy się, wypiliśmy nasze soki i w tej chwili do Resto wpadł(a) ....


(Ana) Dziś rano zebrałam w sobie odwagę i zwołując moją rodzinę na śniadanie opowiedziałam im o Stud!o. Ich reakcja na początku była dość dziwna iż myśleli że sobie żartuję, ale gdy w końcu się pokapaili że mówię na serio zaczęli wrzeszczeć jaka to ja jestem.... Wzdychając słuchałam ich monologów aż w końcu wyszłam z mieszkania... Zła szłam przed siebie i nawet nie zauważyłam kiedy i jak trafiłam do Resto. Usiadłam na końcu baru i myślałam co mnie jeszcze spotka oprócz krzyku ze strony starszych...Co chwilę dostawałam sms-y w stylu "wracaj do domu musimy..." Bla,bla,bla.. Eh... Nie mogliby dać spokój ? W tym dniu uszczęśliwił mnie fakt iż niedługo wracamy do Stud!a, jedyna normalna informacja... Po chwili słuchania piszczącej komórki wyłączyłam ją, gdy oderwałam wzrok od ekranu dosiadł/a się do mnie...



(Marco) Jak zwykle wstałem rano, ubrałem się i zjadłem śniadanie. Dzwoniłem do Any, ale nie odbierała. ''Pewnie jest teraz na zajęciach i ma wyciszony telefon'' Zadzwoniłem jeszcze raz, żadnej odpowiedzi. Udałem się do Resto, dziwnym trafem było strasznie zatłoczone. Przy stoliku siedziała Ana, była strasznie rozgniewana.

-Co jest ? -zapytałem dosiadając się.
-Nie widać?!-krzyknęła na mnie brunetka, jednak zaraz się uspokoiła.-Przepraszam. Po prostu jestem zła na rodziców. Powiedziałam im że uczę się w Stud!u, no może nie do końca w Stud!u. A oni nie przyjęli tego za dobrze.
-Nie przejmuj się z czasem się uspokoją.-uśmiechnąłem się, ale Ana nadal miała przygnębioną minę.
-Muszę już iść, za chwilę zaczynają się zajęcia-powiedziała biorąc torbę i kierując się do wyjścia. -A tak właściwie to gdzie ja idę ?-zapytała samą siebie i zaczęła się śmiać. Poszedłem zamówić sobie koktajl. Nie patrząc gdzie idę zderzyłem się z kimś, powodując że telefon wypadł mi z ręki. Podniosłem głowę i ujrzałem..


(Ludmila) Skowronki grają mi w uszach, niestety Tomi musiał się wcześniej zwolnić, żeby zająć się swoją małą kuzynką, ale mniejsza o to, ważne że między nami jest wszystko w porządku. Jeszcze przez godzinkę siedziałam z psiakiem w Resto o dziwo nikt nas nie wyrzucił, kiedy już wychodziłam wpadł na mnie Marco.
- Czy Ty nie widzisz, że ja idę !!! - krzyknęłam na niego. - A kim Ty jesteś, że mam akurat największą uwagę zwracać na Ciebie. - odpowiedział. - Uważaj sobie chłopczyku. - powiedziałam. - A co poszczujesz mnie pieskiem ? - zapytał z durnym wyrazem twarzy. - Żebyś się nie zdziwił, że sama pogryzę Cię szybciej niż ten pies. Złaź mi z drogi. - odepchnęłam go i wyszłam z Resto. Postawiłam psiaka na ziemię i ruszyliśmy w kierunku domu. Po drodze kilka razy przysiadłam na ławce nucąc piosenki. W domu, dałam mu jeść i wody, a sama poszłam na górę i przebrałam się w jakieś stare szmaty. Dom to miejsce gdzie mogę wyglądać jak chcę i to jest takie cudowne, nakładam dresy jakąś wyciągniętą koszulę, kapcie i oglądam telewizor. Z dołu słyszę jakieś piski, wyglądam z pokoju i widzę psiaka ledwo wdrapującego się ledwo ledwo po schodach. - No chodź tu - wzięłam go na ręce, i zaniosłam na górę. Jednak znowu nie mogłam spokojnie nic obejrzeć bo ktoś dobijał się do moich drzwi. Zbiegłam na dół. - Mamoo następnym razem proszę weź klucze. - otwierając drzwi nie ujrzałam swojej matki, ale ...


(Violetta) Zbierając się już do domu, coś nie dawało mi spokoju. Nogi same mnie zaprowadziły pod ten wielki dom, dom Ludmiły. Ciekawe czemu tu przyszłam. Mimo to zapukałam do drzwi, raz, drugi, trzeci.. Drzwi otworzyła mi Ludmiła -A co ty tu..?- spytała najwyraźniej nie spodziewała się gości, wyglądała tak jak nie ona. Nie czekając na pozwolenie weszłam do środka. -Ech, wyglądasz.. inaczej..- Nie wiedziałam co jej powiedzieć -Chyba nie przylazłaś tu tylko po to żeby mi to powiedzieć co?!- blondynka wzruszyła ramionami, w tej chwili zbiegł pies, łudząco podobny do.. Nie! -Czemu nie powiedziałaś mi że spotykasz się z Tomasem?-
-Och, kochana, nie chciałam sprawić Ci przykrości- w tej chwili na jej ustach pojawił się szyderczy uśmiech - Wiesz bo mi naprawdę na zależy na Tomim, ale jeżeli masz coś przec..- uśmiech robił się co raz większy i większy, tylko oczy zachowywały powagę. Kiedy już skończyła, wytłumaczyłam jej że nie mam nic przeciwko, ale chciałam bym wiedzieć o takich sprawach. Na ścianach zauważyłam fotografie zapewne matki Ludmiły, tak sobie pomyślałam że skoro Lu jest taka to jaka musi być jej matka? Zdjęcia przypominały mi kogoś, ale nie umiałam określić. Chwilę po tym ktoś wszedł do domu, -Ludmiła! Przestań się obijać i złaź tu natychmiast pomóc mi- rozpoznałam ten głos ...



(Esmeralda) Ciężki dzień, odgrywał się na moich mięśniach. Miałam tylko nadzieję, że Ludmila przeczytała kartkę i w domu nie ma ogromnego bałaganu bo się po prostu załamię. Po drodze zaszłam jeszcze po zakupy, idąc do domu z dwiema ogromnymi torbami przeklinałam ten dzień.
Otworzyłam szeroko drzwi od domu - Ludmila ! Przestań się obijać i złaź tu natychmiast mi pomóc - krzyknęłam na cały dom i doznałam szoku. Kiedy odłożyłam torby i podniosłam wzrok przeraziłam się w moim domu była Violetta. - Violu co Ty tu robisz .? - zapytałam zdziwiona. - Mogłabym zapytać o to samo i chyba powinnam, co robisz w domu Ludmily ? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Yyyy hmm cóż pomagam Ludmile, jej mama wyjechała w podróż - matko nie wiedziałam, że potrafię tak kłamać, to wszystko przez Ludmile. - Kłamiesz - oznajmiła mi Violetta. Spojrzałam na Ludmile pytającym wzrokiem. - Tak Violu, ona mi pomaga po prostu, tak wiesz no jakby Ci to powiedzieć, może powinnaś już iść - Ludmila pokazała Violettcie drzwi wejściowe. Stałyśmy we trzy nie wiedząc w ogóle co mamy zrobić. - Nie wierzę, że mnie okłamujesz, a ufałam Ci naprawdę tak bardzo Ci ufałam. - powiedziała Viola i wyszła z domu. - Ludmila, puknij się w czoło, jak mogłaś ją zaprosić do naszego domu. !!! - nawrzeszczałam na córkę. - Sama tu przylazła księżniczka od siedmiu boleści, to wszystko Twoja wina, trzeba było się u niej nie zatrudniać - powiedziała i poszła na górę, ja ubrałam kurtkę i dogoniłam Violettę w połowie drogi...



(Violetta) Każda osoba której zaufam musi mnie zranić, chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim łóżku. Traktowałam Esme jako członka rodziny, a ona zapomniała mi wspomnieć o bardzo ważnej rzeczy! Że jest matką Ludmiły. Kiedy wyszłam z tego domu, naszła mnie fala złości może naprawdę jej tylko pomaga, może to ja za szybko zareagowałam. -Violu, Violu zaczekaj- usłyszałam za siebie głos doganiającej mnie Esmeraldy. -Violetta, posłuchaj mnie, to naprawdę nie tak ja myślisz- kobieta próbowała się wytłumaczyć, ale nie miałam ochoty jej słuchać.

-Doprawdy? Czyli nie okłamałaś mnie? Nie jesteś jej matką?- wykrzyczałam z siebie, Esmeralda nic nie odpowiadała -Tak własnie myślałam-
-Nie, posłuchaj, naprawdę przepraszam. Nie chciałam żebyś się dowiedziała w ten sposób, znam moją córkę i wiedziałam że jak poznasz prawdę to nie będziemy umiały się dogadać..-
-Wiesz, rozumiem to a-ale nie umiem, nie mogę.. ja..- nie wytrzymałam po mimo wściekłości wybuchłam płaczem, Esmeralda wzięła mnie w ramiona -Violetto, przepraszam, proszę nie płacz już ..Cii... -Próbowała mnie uspokoić. Kiedy dotarłyśmy do domu, natychmiast poszłam do swojego pokoju, po chwili kobieta przyszła do mnie razem z kubkiem melisy. Wytłumaczyła mi wszystko od początku do końca, nie umiałam się na nią długo gniewać, mimo wszystko bardzo ją lubiłam jedyne co wiedziałam że minie sporo czasu żebym mogła jej zaufać od nowa....

Następny rozdział pojawi się gdy otrzymamy pod tym 5 komentarzy :)

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Mam nadzieję że rozdział pojawi się szybko.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Zresztą jak zawsze. <3 Pozdrawiam- Kundzia ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Ludzie komentujcie bo ja chcę już teraz next! Pozdrawiam Basia.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to co z tym nowym rozdziałem? Będziecie dodawać trochę więcej o Angie, albo germanie ? Bo mało o nich a to moi ulubieni bohaterowie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chcę więcej Leonetty !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka