(Violetta) W końcu weekend! Gdy udało mi się zejść z łóżka, przystąpiłam do porannych czynności. Wyprostowałam włosy, umyłam twarz i wybrałam ubranie. Błękitna koszula bez rękawków z koralikami, czarne spodnie i buty na koturnie.
W domu panuje okropna cisza! Niby każdy jest ale nikt się nie odzywa, podchodząc do stołu już żałuje. Mój tato wygląda jak by stracił chęci do życia i oczywiście mi się za to dostaje.
-Mam nadzieje że dzisiaj nigdzie się nie wybierasz! Pora się trochę pouczyć nie sądzisz? Zaraz egzaminy..- nawet nie patrzy ma mnie. Nie chcąc się z nim kłócić wychodzę do kuchni bez słowa, i wiedzę Esme siedzącą w rogu. -Wszystko okej?- pytam się kobiety. -Tak, tak Violu. Nie przejmuj się- odstawia kubek kawy, podchodzi do mnie i poprawia mi kołnierzyk. -No idź, jak wrócisz to zaczniemy się uczyć- przytuliła mnie i odprowadziła do drzwi. Czemu życie nie daje nam tego co chcemy? Siadam na ławce i nie wiem czy mam być smutna czy wesoła, czuje się taka obojętna na wszystko. Mimo wszystko daje za wygraną i zaczyna się śmiać z nie wiadomych powodów.
-A ty co taka wesoła?- z uśmiechem dopytuje się ...
(Broadway) Weekend. Jak sobie obiecałem muszę porozmawiać z Cami. W końcu ją spytam czy umówi się ze mną. Cały w skowronkach udaję się do parku. Słyszę gwałtowny śmiech. Chyba nie tylko ja uważam ten dzień za udany choć dopiero co się zaczął. Odwracam się i widzę Violę. Mało mnie z nią łączy ale mogę ją nazwać moją przyjaciółką. -A co ty taka wesoła?-Pytam się z
zaciekawieniem. -Nie wiem a ty ?-odpowiada. Ja sam nie wiem czy mam jej mówić o tym że podoba mi się jej przyjaciółka. Ale co tam ... Raz się żyje. -Idę spytać Camili czy umówi się ze mną.-Nagle spoważniała. -To wy jesteście razem. Jak długo. Jak gdzie, kiedy?! Czemu nic nie mówiła? -Nie! Idę j dopiero spytać- uciszyłem ją aby nikt więcej nie usłyszał. -A spoko to powodzenia. -Dzięki. Ruszam dalej. -Napisz jak poszło!-Słyszę jej głos za sobą. Ciekawe dlaczego uczniów Studia interesuje tak życie innych mimo że mają swoje i jak w przypadku Violi często ciekawsze. Dziwne ... Dochodzę pod Resto pod którym umówiliśmy się. Nachodzi mnie myśl żeby się wycofać. Ale nie to ten dzień. Podchodzę do stolika w którym siedzi moja towarzyszka. -Cześć.-Tylko tyle zdołałem z siebie wydusić gdy siadałem. -To o czym chciałeś gadać ? Zatkało mnie. Nie potrafiłem wydobyć z siebie ani jednego dźwięku na szczęście do stolika podeszła...
(Naty) Ranek zapowiadał się świetnie, dopóki nie dostrzegłam ze mojej szyi nie ozdabiał
miętowy naszyjnik. Przestraszona zaczęłam wywracać wszystko w domu do góry nogami. "Nie ma go..."
Szepnęłam do siebie, nie wierze jak mogłam go zgubić ... Wyszłam szybko z domu i próbowałam sobie przypomnieć sobie gdzie mogłam go podziać. Moim pierwszym celem było Resto, w środku chciałam znaleźć go spojrzeniem.
W barze rozpoznałam znajome mi twarze, czyli Camile i Brodwaya. Podeszłam do stolika przy którym siedzieli i zapytałam o brakującą mi rzecz. Stwierdzili ze nie widzieli nic podobnego wiec poszłam do Stud!a. Krążąc pomiędzy klasami podeszłam zmarnowana do szafek."Nigdy jej nie znajdę" Przeszło mi przez głowę, otwierając moja dostrzegłam wisiorek leżący niewinnie na moich zeszytach w których pisze notatki.
- Ale jestem mądra... - Powiedziałam do siebie uśmiechając się lekko. Próbowałam go zapiąć na szyi ale nie mogłam podołać zadaniu. Po chwili poczułam czyjeś dłonie które pomagają mi, odwracając się ujrzałam...
(Tomas) Obudziłem się wcześnie rano, czułem się fatalnie nie dość że cały wczorajszy dzień przeleżałem w łóżku to jeszcze zgubiłem telefon po prostu pięknie. Mimo gorączki uparłem się że pogadam dzisiaj z Ludmilą więc ubrałem się i wyszedłem z domu. Na początek ruszyłem sprawdzić Resto lecz jej nie zastałem dlatego poszedłem do studio, rozglądałem się po korytarzu szukając wzrokiem znajomej blond grzywy ale nigdzie jej nie widziałem. Zauważyłem za to Naty stojącą przy szafkach, usiłowała nieskutecznie zapiąć jakiś wisiorek, pomyślałem że jej pomogę. Gdy już go zapiąłem odwróciła się w moją stronę. - Dziękuje - powiedziała z uśmiechem. - Nie ma sprawy, nie widziałaś może Ludmily? - zapytałem. - Nie, nie widziałam jej. Ale wszystko dobrze Tomas? Kiepsko wyglądasz. - stwierdziła. - Tak, tak jest okey. Jeśli ją zobaczysz powiedz jej że ją szukam i że zgubiłem telefon, będę wdzięczny. - powiedziałem i już po chwili wyszedłem ze studio. Nie chciałem pchać się jej do domu, więc pomyślałem że pójdę do parku, gdy już byłem na miejscu usiadłem na jednej z ławek myśląc nad tym co mógłbym dla niej zrobić w ramach przeprosin za te akcje z Violetta, moje rozmyślania przerwała ...
(Ludmila) Od samego rana wydawało mi się, że ten dzień będzie inny. Matka jakaś smutna, chociaż z drugiej strony szczęśliwa. Nie chciałam się wtrącać w jej sprawy bo by mi się jeszcze oberwało. - Cześć- rzuciłam szybko, i skierowałam się w stronę drzwi. - Ludmila, Ludmila - dobiegł mnie jej głos. - A śniadanie - zapytała. - Nie jestem głodna, trochę źle się czuję i pójdę się przejść - uśmiechnęłam się do niej i zamknęłam drzwi z drugiej strony. Pogoda była tak piękna, że naprawdę nie chciało się siedzieć w domu. Po za tym ten ogromny ból głowy nie dawał mi spokoju. Postanowiłam, że odwiedzę park, i nie był to zbyt dobry pomysł, bo zobaczyłam czuprynę Tomasa wychylającą się zza drzewa. - Ludmila - powiedział. Odwróciłam się niechętnie. - Słucham - powiedziałam patrząc na niego dziwnym wzrokiem. - Musimy porozmawiać dobrze o tym wiesz. - powiedział łapiąc mnie za rękę i sadzając mnie obok siebie. - Tomas wiesz, nie musisz mi się tłumaczyć naprawdę. Ja rozumiem wiem, że Viola jest ważniejsza, no niestety nie wygram z nią, nawet nie chcę z nią rywalizować o Twoje względy bo po prostu nie chcę się poniżać. - powiedziałam - Ale Ludmila.. - nie dałam mu dokończyć - Nie Ludmila, zraniłeś mnie tym - chciałam już wstać z ławki ...
(Tomas) O nie dosyć tej telenoweli. Byłem zmęczony i chory a przez te całą sytuacje z Violetta i przytulaniem miałem same problemy. Złapałem Ludmile za rękę nie pozwalając jej wstać z ławki. Powiem jej wszystko a potem niech się dzieje co chce. - Ludmila, ja na prawdę nie chciałem! Violetta nic dla mnie nie znaczy! Jeśli chcesz mogę nawet zacząć jej unikać, tylko błagam cię wybacz mi. - starałem się nie unosić głosu ale emocje wzięły górę, przez chwile miałem nawet chęć odnaleźć Violette i ją ukatrupić. Boże nie co ja myślę to przez te gorączkę, taką przynajmniej miałem nadzieje. Czułem się coraz gorzej mimo to kontynuowałam moją przemowę. - Nie wiem ile razy mam cię jeszcze przepraszać, ale jeśli trzeba to będę to robił choćby i do śmierci, to ty jesteś dla mnie ważna i to Ciebie kocham! Ciebie a nie ją! - sam nie wiem czemu wykrzykując te słowa wstałem gwałtownie co nie było dobrym pomysłem gdyż momentalnie zakręciło mi się w głowie i straciłem równowagę na całe szczęście, bezpiecznie klapnąłem z powrotem na ławkę. Ludmila spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem, ale nie uparłem się że powiem wszystko choćby nie wiem co. - Kocham cię, daj mi szanse proszę. - wyszeptałem słabym głosem. Czułem się trochę jakbym zaczynał gdzieś dryfować....
(Violetta) Cały dzień chodzę bezcelowo po mieście, jak na złość nikogo nie ma. León wyjechał na zawody, Ana zaginęła w akacji z resztą tak jak Angie, Camila przeżywa miłość, Federico we Włoszech, a Tomas.. nie lepiej nie. Siadając na ławkę dostaje SMS'a od mojej kuzynki ''Wracam za...'' nie doczytuje dalej gdyż podbiega zapłakana Ludmiła. -Vio.. Violett.. Violetta... choodź..- pociągnęła mnie za rękę i wskazała na leżącego Tomasa, nie wiedziałam co się dzieje w jednej chwili chodzą spokojnie po parku podziwiam widoki, a tu nagle nie przytomny Tomas. Próbują wyciągnąć jakieś informacje od dziewczyny, ale ona tylko coś bełkocze nie zrozumiale. -Ludmiła, ogarnij się!- próbują mówić spokojnie, ale wyczuwam że głos mi drży- Zadzwoń po kartkę- rzucam jej telefon. Klękam przy chłopaku sprawdzając czy oddycha. W tej samej chwili mruczy coś pod nosem -Violetta?.. C-czy. to..t-ty..- i w tej samej chwili znowu zamykają mu się oczy. Nie panikuj! myślę do siebie. Kiedy wróciła Ludmiła ustępuje jej miejsce, gdyż wiem że to ona powinna być teraz przy nim.. Usiadłam za nią. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć w tej sytuacji, ale wiem że coś powinnam. -Lu. Wszystko się ułoży, wyjdzie z tego, zobaczysz!- próbowałam jej dodać otuchy. Nic nie powiedziała jedynie obróciła głowę w moim kierunku i lekko się uśmiechnęła.
Gdy karetka zabrała Tomasa, nie pozwolili jechać żadnej z nas. Przez chwilę rozmawiałyśmy i to spokojnie, ale potem obie poszłyśmy w inne stronę, wracając ku domu spotykam....
(Esmeralda) Z jednej strony jestem cała w skowronkach z drugiej jestem zła na siebie, bo całkowicie odebrało mi rozum. Przed chwilą odebrałam telefon od zdenerwowanej Ludmily, która oznajmiła mi, że jedzie do szpitala, nie zrozumiałam do końca usłyszałam jedynie, Tomas. W takim razie postanowiłam, że zjem obiad na mieście. Całą drogę rozmyślałam o Germanie. Naprawdę głupio wyszło i jeszcze Violetta to widziała, jeju a ja naprawdę coś do niego czuję. Z daleka
zobaczyłam dobrze znaną mi postać. - Violetta - krzyknęłam i zaczęłam do niej machać. - Cześć - powiedziałam. - Jak dzień.? - zapytałam. Violetta odpowiedziała mi całą historię z Tomasem i o tym, że Ludmila pojechała do szpitala. - Słuchaj ja Ci chciałam wytłumaczyć sprawę z Twoim ojcem. - powiedziałam jej. - Nie, nie jesteście dorośli, naprawdę nie obchodzą mnie wasze sprawy, jedynie chcę, żeby tata znowu nie cierpiał. - przerwała mi i powiedziała swoje racje. - A teraz muszę uciekać - dała mi całusa i pobiegła dalej. - Hmm dobrze, że nie miała do mnie wyrzutów. - pomyślałam. Cóż dalej wędrowałam przed siebie. Buenos wydawało się takie piękne, że aż usiadłam na ławce i podziwiałam te błękitne niebo. - Ahh - westchnęłam do siebie. Zamknęłam oczy i oddałam się przyjemnemu wypoczynkowi. Nagle ktoś zakrył mi oczy ...
(German) Od rana dopisywał mi humor, nawet pogoda na zewnątrz nie była jakaś dobijająca. Ostatnio nie mam kontaktu z siostrą Maryi co mnie martwi... "Jeszcze się dowiem o co chodzi" Przeszło mi przez głowę. Ale gdy zszedłem wtedy na dół stałem się jakiś niemiły dla córki... Tylko dlaczego ? Eh, powinienem ją przeprosić za zachowanie na śniadaniu więc wybrałem się
na orzeźwiający spacer. Po chwili dotarłem do parku, ale nigdzie tam nie znalazłem córki lecz... Emseralde, która siedziała na ławce ze zamkniętymi oczkami. Pomyślałem że podejdę do niej... Podszedłem od tyłu i zasłoniłem jej oczy rękoma.
- German... - Wyszeptała moje imię. Krótkie "tak" wyszło z moich ust dosiadając się do niej.
- Jak się czujesz ? - Spytałem.
- A jak mam się czuć ? Jak sądzisz ? - Opuściła wzrok spoglądając na zielonawą trawę. Westchnąłem i próbowałem wytłumaczyć się z incydentu który wyszedł... - Tu nie ma czego wyjaśniać... - Odparła.
- Nie chcę żebyś była zła na mnie... Zależy mi na tobie... - Podniosłem jej podbródek ku górze i złapałem za dłonie. - To jak ?
- Nie powinniśmy się spotykać.... - Rzekła patrząc na mnie smutnym wzrokiem. - Mam córkę ty też i...
- I co ? To coś zmienia ? Esmeraldo... Ja chcę znać tylko prawdę... Czujesz coś do mnie ? - Spytałem odważnie kładąc dłoń na jej policzku i czekając na odpowiedź...
(Esmeralda) Kiedy jego dłoń dotknęła mojego policzka, poczułam motyle w brzuchu. Jak mogę go okłamywać, oczywiście że czuję coś do niego, czuję od pierwszego dnia kiedy go zobaczyłam w moim sercu coś się poruszyło. - German - dotknęłam ręki która była na moim policzku. - Jak mogę okłamywać te oczy i to serce - druga ręka dotknęła jego klatki piersiowej. - Oczywiście, że czuję coś do Ciebie, kiedy Cię zobaczyłam moje serce zaczęło szybciej bić, ale unikałeś mnie, cały czas wydawało mi, że jesteś z Angie, po za tym Violetta i jeszcze moja córka, to wszystko się skumulowało i się wystraszyłam, ale kiedy mnie wczoraj pocałowałeś chciałam trwać w tym jak najdłużej, ale bałam się tego. - chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu dojść do słowa. - Ciii, posłuchaj . I teraz kiedy stoisz tu przede mną mam ochotę tańczyć z radości, że jesteś blisko mnie, mam ochotę przytulić Cię bardzo mocno, bo tego mi brakowało po rozwodzie, tej czułości, tęsknoty za kimś. Jednak nie znasz mojej córki i nie wiem czy chciałbyś ją poznać, gdyż ona strasznie przypomina swojego ojca, nie tylko z wyglądu, ale również z charakteru. Jest po prostu egoistką, która nie cieszy się kiedy jestem szczęśliwa, i boję się jej reakcji, bo kocham ją nad życie nawet jeżeli codziennie słyszę od niej przykrości to jednak moja córka - powiedziałam mu to wszystko patrząc głęboko w jego oczy, to było bardzo szczere wyznanie z mojej strony, jeszcze chyba nikomu nie opowiadałam tego wszystkiego. Zbliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach pocałunek, jednak coś na przerwało...
(Ludmila) Co ja narobiłam ? Naprawdę jestem, aż tak podła, żeby doprowadzić Tomasa do takiego stanu, że aż wylądował w szpitalu. - Dżisass - pomyślałam. Kiedy wychodziłam ze szpitala dowiedziałam się jedynie, że potrzebny jest mu wypoczynek, i poleży tu kilka dni, gdyż prawdopodobnie ma zapalenie płuc. - No pięknie Ludmila, tyle czasu siedział na tych schodach przed Twoim domem, że przez Ciebie jest teraz chory - odezwał się głos mojego sumienia. Jestem głupia, że nie uwierzyłam mu od razu, przecież przez cały czas udowadniał mi, że mnie kocha. Wyszłam ze szpitala tylko na chwilę, żeby wpaść do domu i coś przegryźć i zaraz tam wracam. Idąc przez ten przeklęty park, gdzie zawsze dzieją się najgorsze rzeczy, tym razem też mnie one nie ominęły. Zobaczyłam moją własną matkę całującą się z jakimś facetem. Podeszłam do nich. - Ehkm Ehkm - odchrząknęłam. - Ludmila ? - zapytała ze zdziwieniem matka. -Nie duch, co Ty tu robisz ? - rzuciłam pierwszym lepszym pytaniem. - Stoję nie widzisz,
a Ty nie powinnaś być w szpitalu u Tomasa. ? - odpowiedziała jeszcze głupszym pytanie. - Słuchaj, idę sobie spokojnie do domu, żeby coś zjeść, i wrócić do Tomasa, a spotykam Ciebie całującą się z jakimś ziomkiem. - powiedziałam patrząc na mężczyznę. - Przepraszam, nie przedstawiłem się, jestem German Castillo, ojciec Violetty, a Ty pewnie jesteś córką Esmeraldy jak mniemam. - powiedział to z takim spokojem, że aż zrobiło mi się niedobrze. - Coo ! - wykrzyknęłam. - No chyba Cię pogięło spotykasz się z ojcem małej żmii ? - otworzyłam szeroko oczy, nie wiedziałam co mam powiedzieć, myślałam że po prostu strzeli mnie zaraz jakiś grom z jasnego nieba. - Ludmila uspokój się ! - powiedziała dość donośnym głosem. - Porozmawiamy w domu. - dokończyła jeszcze. - Dobra porozmawiamy w domu. - odwróciłam się na pięcie i wkurzona szybkim krokiem skierowałam się do domu. Popołudnie spędziłam znowu w szpitalu, ale nie mogłam się na niczym skupić. Tomas to spał to budził się na chwilę, żeby coś zjeść, więc już dość późnym popołudniem, dałam mu buziaka na dobranoc i wyszłam. Po cichu wróciłam do domu, naprawdę nie miałam ochoty na rozmowę z matką, wystarczyła mi dzisiejsza kłótnia w parku. Dostrzegłam, jednak że nie ma jej w domu. Może to i lepiej. Udałam się do swojego pokoju. Poprawiłam zdjęcie Tomiego na moim biurku, i wskoczyłam do łóżka....
Koniec rozdziału.
Jeżeli pod tym rozdziałem pojawi się 5 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 26.
Super rozdział mam nadzieje ze nie długo zacznie się naxi al mam nadzieje ze będzie się rozwijac a nie jeden rozdział jedno wydarzenie i juz sa razem .
OdpowiedzUsuńPozdrawam .
Ten blog UZALEŻNIA!!! :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Ciekawe co by było gdyby Viola i Ludmi byłysiostrami? Fajnje by się zapowiadało :) czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZżera mnie ciekawość :-))
OdpowiedzUsuńJej jestem piąta! :-D
OdpowiedzUsuńJa chcę leonette !!!!! Nie rób mi tu przy okazji że viola i ludmi będą siostrami bo chyba będę musiała do szpitala jechać;)
OdpowiedzUsuń