czwartek, 17 października 2013

Rozdział 24


(Ludmila) Nowy dzień, gorszy czy lepszy to się jeszcze okaże. Otworzyłam najpierw jedno, potem drugie oko. Szybko wzięłam telefon do ręki, zobaczyłam że nikt nie dzwonił. - No cóż tak też właśnie myślałam - powiedziałam do siebie. Rozciągnęłam się na łóżku, kilka porannych ćwiczeń, i mogę żyć. Schodzę na dół, żeby zjeść musli, matka jeszcze śpi więc nie chcę jej jeszcze bardziej denerwować budząc ją. Taka straszna cisza w tym wielkim domu, niestety szczeniak nie mógł z nami zostać, gdyż zgłosił się jego mały właściciel i trzeba było go oddać. Szkoda, bo już się przyzwyczaiłam do tego malucha. Włączyłam po cichutku radio, i zaczęłam sprzątać w kuchni. Po jakiś 30 minutach biegania po kuchni, ona lśniła. - WOW - powiedziałam sama do siebie. - Jednak potrafię też coś oprócz śpiewu - uśmiechnęłam się. Ubrałam nowy płaszczyk, który zakupiłam sobie niedawno, a jeszcze go nie wypróbowałam. Spojrzałam w lustro - Belle - powiedziałam do swojego odbicia w lustrze. Uwielbiam język francuski jest taki kobiecy i taki delikatny. Wychodząc z domu zostawiłam mamie kartkę na stole. I tak szłam sobie tym chodnikiem i myślałam o tym dzisiejszym dniu i tak bardzo chciałam, żeby był on lepszy niż wczorajszy i inne poprzednie, czy to jest możliwe? A kto to wie. Jedyne co wiedziałam, to to, że powraca stara wredna Ludmila. Z moich myśli wyrwała mnie...

(Violetta) Idąc powoli w kierunku Studia rozmyślałam o tym co wczoraj wieczorem usłyszałam. Jak Ludmiła myśli że boję i że mnie zastraszy to niech lepiej sobie daruje. Swoim zachowaniem pokazuje jaka jest inteligentna, gdyby wierzyła w uczucia Tomasa to nie dręczyła by mnie. Zbliżając się do Studia, zauważam blondynkę wyglądała na zamyśloną, nie miałam ochoty na kolejne kazania, dlatego chciałam ją okrążyć. Kiedy udało mi się ją wyminąć jakiś chłopak uprawiający jogging wpadł prosto na nią. -Uważaj jak leziesz!!- wydarła się na całą okolice. I tym samym zauważyła mnie. -Violetta!- podeszła do mnie -I co przemyślałaś sobie wszystko? Haha wiesz ty masz bardzo dużo do stracenia- podniosła jedną brew. -Violetta, Violetta Violetta.. Jesteś chyba za bardzo uzależniona od mojego imienia skoro co chwile je krzyczysz!!- zbliżyłam się do niej tak blisko że stałyśmy twarzą w twarz -Ludmiła nie boję się Ciebie! Zrozum to! I daj mi spokój, bo to tylko ty na tym stracisz, udowodnisz wszystkim kim jesteś!- nagle jej uśmieszek znikł i spuściła wzrok, odsunęłam się od niej -To jeszcze nie koniec!-  Pomruczała coś pod nosem, pstryknęła palcami, tupnęła i odeszła. -Violetta, nie przejmuj się nią, ona się nigdy nie zmieni- za drzewa usłyszałam znajomy głos .....

(Lara) Następnego dnia nastawiłam sobie kilka budzików. Nie lubię się spóźniać... Tym bardziej wolę znowu nikomu nie przywalić w pośpiechu drzwiami... Z samego rana wyszłam do Studio'a, idąc moją ulubioną drogą, czyli przez park i niedaleko toru. Wczoraj sobie wszystko przemyślałam i już wiem. Powiem prawdę. Powinnam to zrobić już na początku. Albo w ogóle nie brać udziału w tym planie. Ludmiła po prostu sama zrezygnowała z niego, nie mówiąc mi o tym, oczywiście, a w każdej chwili może zacząć mnie szantażować, grożąc wyjawieniem tajemnicy. Pewnie zrezygnuję też ze Studio'a... Ja tu chyba po prostu nie pasuję...

Kiedy własnie do niego szłam, zauważyłam moje dwie ulubione osoby. Ludmiłę i Violettę. Nie zauważyły mnie, więc szybko się zakradłam i schowałam się za drzewem. Nie wiedziałam o co konkretnie chodzi, ale miałam wrażenie, że Ludmiła coś od niej chce, nie wiem grozi jej? Gdy blondynka odeszła, wyszłam zza drzewa:
- Violetta, nie przejmuj się nią, ona się nigdy nie zmieni - powiedziałam. Skoro i tak mam zaraz wszystko zepsuć.. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, zaczęłam mówić: - Okey, miałam to najpierw powiedzieć Leon'owi, ale i tak się dowiesz... Dla jasności Ludmiła, nigdy nie była twoją przyjaciółką, udawała ją. Ja też właściwie miałam Brałam udział w jej planie. Zgodziłam się. Żałuję tego, ale... Zrozum, zależy mi na Leon'ie, a ty ciągle go krzywdziłaś... Z resztą już ci to mówiłam. Nie martw się, zrezygnuję ze Studio'a... - Violetta patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Nie dziwię się jej... Już miałam coś powiedzieć, ale...

(Violetta) Nie wiedziałam co myśleć, kiedy Lara mi to wszystko powiedziała. To dlatego Ludmiła była taka miła dla mnie. To nie zrobiło na mnie największego wrażenia, ale to że Lara chciała jej pomóc mnie lekko zaszokowało. Zadałam sobie sprawę że za długo milczę..
-Nie, Lara nie chce żebyś odchodziła ze Studia ze względu na mnie, Ludmiłę czy jeszcze kogoś,
jeżeli sprawia Ci to radość to nie rezygnuj, ciekawa jestem tylko czemu chciałaś jej pomóc? Jestem aż taką złą osobą? A co do Leóna to tu się mylisz, wiem że zależy Ci na nim, ale mi tak
samo nie chce go krzywdzić nie robię tego umyślnie..- patrzyłam na dziewczynę, ale nic nie odpowiadała.
-Przepraszam- odpowiedziała -Po prostu myślałam że...- widać że nie za bardzo miała ochotę mi tego powiedzieć -Rozumiem, Lara. Naprawdę nic się nie stało, i przemyśl jeszcze raz decyzje bo szkoda Twojego talentu- obdarzyłam ją  uśmiechem i poszłam do Resto. Nie od razu spostrzegłam że pojawiły się tam pewne zmiany, czyżby nowy kolor ścian? Chyba tak.
Usiadłam do stolika i wyjęłam fioletowy pamiętnik, zaczęłam w nim rysować. Moje bazgroły przerwał dosiadający się do mnie .....

(German) To co zrobiła wczoraj Esmeralda było... Przyjemne ? Jak mogło mi się to podobać?! Przecież ja ko... Eh, nieważne. Szedłem do Resto mając nadzieję że spotkam tam Angeles, ostatnio słyszałem od Vilu że tam od czasu do czasu przebywa. Niestety po wkroczeniu zauważyłem tylko swoją córką. Po chwili przysiadłem się do niej pytając o jej ciotkę, mówiła coś.... Co ona mówiła ? Zaraz.... German ogar ! eh... Czym byłem aż tak zamyślonym ? Na ziemię przywołał mnie głos córki.
- Tato, wszystko w porządku ? - Spytała ja tylko przytaknąłem. - Bo wiesz jeśli chodzi o sprawę z Emse...

- Violetta... - Powiedziałem groźnie nie podnosząc tonu. - Nie ma czego wyjaśniać, nie ma o czym mówić, to co się wydarzyło to zwykły przypadek... - Wstałem i dodałem. - Nie wracaj zbyt późno. - Skierowałem się ponownie do mieszkania. Po drodze zadzwoniłem do Angeles, ale że nie odbierała nagrałem się jej. Wchodząc do środka domu jak na zawołanie pojawił się mój menedżer pytając o mój stan emocjonalny. - Ramllo ! - Uniosłem się słysząc po raz setny to imię. - Możesz przestać o tym mówić ? Nie wiesz jaką mam rozterkę... Esme mnie pocałowała co było niestosowne ale... Mi się to podobało i tego się boje...
- Boisz się że podobał ci się pocałunek z Esmeraldą ? Nie rozumiem... - Odparł.
- Eh... Czuję coś do Angie, ale... Gdy ona mnie pocałowała to normalnie... Zaraz! Kolejny raz zwierzam ci się jak ojcu... Przestań z tym tonem i gadaniem bo naprawdę... - Dopowiedziałem. - Wiesz co jeśli jeszcze ktoś wypowie jej imię to... - W tej chwili do mojego mieszkania wkroczyła...

 (Esmeralda) Od dwóch dni nie wychodzę z domu, ba nie wychodzę nawet z łóżka. Dopadł mnie stan depresji, po tym incydencie z Violettą i z Germanem. Co mi odbiło, nie mogę tego zrozumieć jak mogłam go pocałować, po prostu brakuje mi kogoś bliskiego, kogoś do kogo będę mogła się przytulić, porozmawiać, potrzebuję mężczyzny. - Muszę wstać i uporządkować swoje życie - powiedziałam do siebie i spojrzałam na telefon. Kilka nieodebranych połączeń, i wiadomość głosowa od Violetty. - "Esme przepraszam Cię, nie chciałam być taka podła, to po prostu emocje wzięły górę w tym momencie oddzwoń musimy porozmawiać.Viola". - I co ja mam o tym myśleć, najpierw ją okłamuje potem całuje jej ojca. Jestem śmieszna. Zakładam klapki i schodzę na dól, przeżywam szok, kuchnia lśni. - Matko co tu się stało ? - mówię na głos. Na lodówce zauważam kartkę od Ludmily. - "Mamo, jestem w Studio, nie musisz dziękować za posprzątanie. Kocham Cię" - nie wierzę, czytam tą kartkę chyba jeszcze z pięć razy. Napisała na kartce, że mnie Kocha, nie ważna była ta część o kuchni, te dwa ostatnie słowa wywarły we mnie ogromne uczucia. - Esme czas stawić czoło wszystkiemu co narobiłaś - wyszłam z domu bez śniadania. Kilka głębokich wdechów i idę. Jestem już pod domem Germana, kiedy w ostatnim momencie chcę się cofnąć, ale przecież muszę to wyjaśnić. Pukam do drzwi. Oczywiście otwiera mi German. - Chciałam pana przeprosić, za swoje zachowanie, i proszę mi wybaczyć, to wszystko naprawdę, ale muszę niestety rzucić tą pracę, uwielbiam Violettę jest naprawdę cudowną dziewczyną, ale .... przepraszam. - powiedziałam to wszystko na jednym wydechu i już miałam wychodzić z bramki ....

(German) Zdziwiły mnie słowa Esmeraldy, wszystko tak szybko się działo. Raz mnie pocałowała i już ucieka.... Odwróciła się i już wychodziła z mojej posesji gdy złapałem ją za nadgarstek i odwróciłem do siebie.
- Nie... - Powiedziałem krótko. - Nie mam zamiaru znów stracić... - Wziąłem głęboki oddech. - Kolejnej guwernantki... Jest pani bardzo miłą, sympatyczną i dogaduję się pani z moją córką. Nie mogę tak po prostu pozwolić pani odejść, proszę tego nie robić... Od dawna szukałem takiej osoby jak pani. - Mówiłem patrząc jej prosto w oczy. - To co się wydarzyło... Może lepiej zapomnijmy o tym. To co ? Zostaniesz ? - Spytałem. Była chwila ciszy, po krótkiej chwili odpowiedziała cicho "Tak". Uśmiechnąłem się do kobiety i wspólnym krokiem wkroczyliśmy do mojego domu... - Violetta powinna być za kilkadziesiąt minut więc spokojnie. - Mówiłem zamykając drzwi.


(Esmeralda) Kiedy złapał mnie za rękę i poczułam jego gorący dotyk, to nie mogłam odmówić wejścia do tego domu. Usiedliśmy na kanapie. - Może chcesz kawy ? - zapytał, pomachałam twierdząco głową, bo co miałam innego zrobić. Wyszedł na kilka minut do kuchni po czym wrócił z dwiema filiżankami cudownie pachnącej kawy. - Dziękuję - powiedziałam cicho. W tym momencie nasze oczy się spotkały, ale ja szybko przerwałam to spojrzenie, przecież to jest mój pracodawca o czym ja myślę, muszę się uspokoić, bo ręce chodzą mi jak oszalałe. Odstawiłam filiżankę
na stolik. Siedzieliśmy w takiej dość długiej ciszy. Nie chciałam odzywać się pierwsza, bo po co. To on jest moim szefem powinien mi coś powiedzieć, nie wiem chociażby już mnie wyprosić, powiedzieć coś w stylu do zobaczenia jutro. Jednak nie, on nie robił żadnego ruchu, nic siedział i patrzył się w tą filiżankę. Delikatnie się poprawiłam i wstałam z tej cholernej kanapy. - Chyba ja już powinnam iść, w sumie nie przygotowałam nic dla Violetty na dzisiejszy dzień, gdyż myślałam, że po prostu odejdę z tej pracy. - delikatnie się uśmiechnęłam. Wzięłam z kanapy płaszcz. - Jeszcze raz bardzo chciałabym pana przeprosić, ja naprawdę nie wiedziałam, że pan z kimś jest. Ja sama jestem po rozwodzie, może to wszystko dlatego, przepraszam - powiedziałam i podeszłam do tych wielkich drzwi...

(German) Milczenie nie było zbyt najlepszym pomysłem... Po chwili wstała i już miała iść gdy usłyszałem dość nietypowe słowa...
- Że co ?! - Prawie wykrzyknąłem. "Ja... ?" Spytałem się w duszy. - Kto pani powiedział że z kimś jestem ? Przecież ja... Nie, ja nie... - Zacząłem marszczyć brwi na znak sprzeciwu.
- Powiedziała mi to Violetta...
- Violetta ? - "Co ona znów kombinuję ?" Pomyślałem. - Nie... To nie prawdę nie jestem z nikim od 12 lat... I współczuje... Z powodu rozwodu, samotność jest czymś przygnębiającym. - Dodałem siadając ociężale na kanapie. - Nie masz nikogo obok, aby cię przytulił, dodał otuchy... Szkoda że pani też spotkał ten sam los co mnie.... - Schowałem twarz w dłoniach. Była przez chwilę kolejna cisza, nie słyszałem drzwi które się zamykają ani otwierają... Poczułem jak siada koło mnie i kładzie rękę na moim kolanie.
- Rozumiem, ale dla pana to pewnie nie problem... Jest pan miły, wesoły, wrażliwy... - Ja wrażliwy ? Przeszło mi przez głowę. - Uroczy, opiekuńczy i przystojny... Więc to pewnie nie kłopot znaleźć drugą połówkę w przeciwieństwie do takiej kobiety jak ja... - Westchnąłem i zabrałem ręce z twarzy spoglądając na nią. Gadała o czymś ale nie mogłem się skupić na jej dalszych słowach, gdy mówiła w pewnym momencie ją pocałowałem...

(Esmeralda) Kiedy tak gadałam i gadałam, nagle poczułam że już nie mogę tego robić, gdyż jego usta zatopiły się w moich. Nie powiem, że było mi nieprzyjemnie, bo było cudownie, jego usta takie ciepłe i słodkie, jego bijące szybko serce. Jednak czym prędzej oderwałam się od niego. - Nie możemy, tak nie można, przecież jesteś moim szefem co na to Violetta, ja też mam córkę, a przecież Angie, przecież Ty czujesz coś do Angie, ja nie wiem, o matko tak nie można. - gadałam jak najęta nie mogła przerwać, nie ważne że plątałam się w tym wszystkim, ale nawijałam i nawijałam. - Przepraszam ja muszę odetchnąć, bo ja po prostu nie wiem co się dzieje. - wstałam i wyszłam na balkon. Wzięłam kilka głębokich wdechów. - Co ja wyrabiam, ja tak nie mogę. - powiedziałam sama do siebie. Odwróciłam się i znowu go zobaczyłam. Jaki on jest przystojny i mężny. Znowu zaczęły mi po głowie chodzić jakieś głupie myśli. Pamiętaj o tym, że on ma córkę i ty też masz córkę, to nie jest realne, to że cię pocałował to nic nie znaczy, nawet dobrze go nie znasz. - Dlaczego pan to zrobił, przecież jeszcze przed chwilą o tym rozmawialiśmy, mówił pan, że to co ja zrobiłam to nic nie znaczyło, a ja mam teraz mętlik w głowie. - powiedziałam i oparłam się o barierkę balkonu. - Jest pan cudownym mężczyzną i naprawdę jestem pewna, że ma pan wiele adoratorek, ale ja nie jestem tą odpowiednią osobą, powiedziałam patrząc mu prosto w oczy ....

(German) Ten pocałunek tak przyciągał, to było coś uroczego, coś czego dawno nie czułem a tu nagle oderwała się ode mnie wstając i gadając że tak nie może być. No świetnie Germanie ! Brawo...  "Dlaczego pan to zrobił, przecież jeszcze przed chwilą o tym rozmawialiśmy, mówił pan, że to co ja zrobiłam to nic nie znaczyło, a ja mam teraz mętlik w głowie." Te słowa wyszły z jej ust, była taka przejęta tym co się stało... Podeszła do mnie i zaczęła znów gadać że to nie może tak być...
- Jest pan cudownym mężczyzną i naprawdę jestem pewna, że ma pan wiele adoratorek, ale ja nie jestem tą odpowiednią osobą... - Z uwagą jednak wysłuchałem jej ostatnich słów.
- Nie powiedziałem że to nic nie znaczyło, ale zrozumiałem że przez to chcesz odejść ale brakowało by mi ciebie... A poza tym, mówisz że nie jesteś odpowiednią osobą, eh... - Złapałem ją za ręce i mówiłem dalej. - Nie wiem jak ty, ale gdy dotknęłaś mnie swoimi wargami to coś poczułem, coś czego dawno nie doświadczyłem a teraz... Znów muszę się smucić iż kolejna mówi mi że nie możemy... Dlaczego ? Chyba nie jestem skazany na śmierć jako samotnik... - Odparłem nadal patrząc w jej oczy. - Eh... Jeśli uważasz, że, nie... Po prostu nie, to rozumiem. - Musnąłem jej policzek i skierowałem się do swojego gabinetu, akurat do mieszkania wparowała...

(Violetta) Wychodząc z Resto zdałam sobie sprawę że przesiedziałam tam pół dnia. Wracając do domu było już szarawo, dlatego przyspieszyłam kroku żeby mój tato się nie denerwował. Wchodząc do domu poczułam się nie chciana mój tata i moja guwernantka chyba doskonale się bawili. -Cześć?- rzucam. Esmeralda odsunęła się od mojego taty. -Violetta.. my właśnie.. Znowu nie odbierasz telefonu! Gdzie byłaś? Hmm znowu z tym Leónem?- nie udolnie zmienia temat.
-Na nawet gdyby? Przecież masz towarzystwo co?- przewracam oczami -Esme mogę Cię prosić na minutkę?- darze ją uśmiecham. -T-tak- wygląda na lekko zmieszaną.
Kiedy weszłyśmy już do mojego pokoju, żadna z nas nie umiała zacząć rozmowy. -Tak, tak

bardzo Cię przepraszam. Nie chciałam być podła, nie chcę żebyś tak o mnie myślała, bardzo Cię lubię tyle że bałam się że.. Chodzi o to że nie mogę stanąć do szczęścia mojemu tacie. Boje się że może kiedyś ja i Luu.. Tak strasznie mi wstyd, proszę Cię nie odchodź przeze mnie...- nie mogłam przestać mówić na szczęście kobieta mi przerwała -Viola, nigdy tak nie pomyślałam, jesteś cudowną dziewczyną, i to wszystko to była tylko moja wina gdybym nie poc..- Nie dałam jej dokończyć i rzuciłam się jej naszyje -Przepraszam- wyszeptałam. -A teraz leć, do niego- otarłam łzy i uśmiechnęłam się do znikającej za drzwiami kobiety. Skoczyłam na łóżko i ciężko westchnęłam -Są idealni dla siebie- pomyślałam. -Ale co z Angie?- ostatnio nigdzie jej nie ma, zaczynam się o nią martwić...

Koniec rozdziału. 


Jeżeli pod tym postem pojawi się 5 komentarzy jutro opublikujemy rozdział 25. 

7 komentarzy:

  1. Jeśli Lu i Violka zostaną siostrami to będzie mi potrzebna karetka, bo się zaśmieje na śmierć.... To by było takie ahhh. Ogólnie fajnie że jest Gesmeralda ale liczę że wiecej parek się zacznie pojawiać, bo np Leonetta niby jest ale nie iskrzy ;p Pozdrawiam Basia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leonetta nie iskrzy? Kochana poczekaj dalej :) //Violetta.

      Usuń
  2. Czemu nie ma Leonetty? :((

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział piszcie dalej :-))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe co będzie dalej :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka