wtorek, 15 października 2013

Rozdział 22


(Violetta) Kiedy już wstałam miałam nadzieje że wczorajszy wieczór to tylko sen. Dała bym wszystko żeby nim był. Nie umiałam się pogodzić z myślą że moją guwernantką jest matka Ludmiły. Schodząc na dół dostałam SMS'a od Angie że nie da rady mnie dzisiaj odprowadzić i spotkamy się później. Gdy znalazłam się w kuchni, Esmeralda była już na posterunku. Wieczorem ustaliłyśmy że zostawimy to dla siebie. -Violu, jak Ci się spało?- do kuchni wchodzi mój tato. Spoglądam na Esme -Dobrze- mocno go przytulam -A to co? Coś się stało?- pyta mnie  jak by wiedział że coś jest nie w porządku. - Oczywiście, że nie, nie mogę przytulić się do własnego taty?- uśmiecham się i wychodzę  z pomieszczenia, podchodząc do fotelu po moją torebkę uświadamiam sobie że dzisiaj nie ma zajęć, ale i tak nie chce siedzieć w domu dlatego postanowiłam iść na spacer. Idąc przez miasto zauważam i podchodzę do niego ....


(Tomas)Wstałem wcześnie rano nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić, z początku wpadłem na pomysł by odwiedzić Ludmile, ale było zbyt wcześnie więc postanowiłem wyjść z domu i pochodzić po mieście. Stałem właśnie pod sklepem muzycznym oglądając wystawę gdy ktoś do
mnie podszedł, przez chwilę miałem nadzieję że to Lu ale była to Violetta. - Cześć, może teraz uda nam się pogadać? - zapytała mnie niby z uśmiechem ale miała jakieś smutne oczy. - Jasne, ale wszystko okej? Kiepsko wyglądasz. - odpowiedziałem. - Nic nie jest w porządku, ale ty to chyba dobrze wiesz czemu, raczej Ludmila ci opowiedziała. - stwierdziła ponuro, miała zaszklone oczy. - No tak, wiem że musiało ci być ciężko w tej sytuacji, ale zrozum też Ludmile. - powiedziałem. - To nie Ludmile każdy okłamuje Tomas! Wszędzie tylko kłamstwa powoli mam tego dosyć!  - wykrzyknęła przez łzy. - Hej, rozumiem że to nie jest miłe ale nie warto marnować łez - odpowiedziałem podając jej chusteczkę, ta jednak zamiast ją ode mnie wziąć przytuliła się do mnie. Kompletnie się tego nie spodziewałem dlatego stałem jak wryty, mało tego na moje nieszczęście zauważyła nas....

(Ludmila) Wczorajszy dzień mogę nazwać koszmarem. Violetta wie, że jej guwernantka to moja matka, a to dla mnie jeszcze większe poniżenie. Nie mogłam patrzeć ani na matkę ani na Violette. Wyszłam z domu dość wcześnie, chciałam spokojnie przemyśleć sobie wczorajsze wydarzenia. Chodząc po parku, wdycham ciepłe powietrze do płuc. Przechadzając się wzdłuż witryn sklepowych doznałam szoku. Zobaczyłam Violette przytulającą się z Tomasem - Wiedziałam, wiedziałam, dlaczego mi to robisz Tomas. Dlaczego ? - popatrzyłam na niego i odwróciłam się w stronę Violetty. - Nienawidzę Cię Ty mała podła ... - nie dokończyłam. Nie mogłam patrzeć na ten cukierkowy obrazek. Jak on mógł, tak czułam wiedziałam, że prędzej czy później wyjdzie to na jaw, ale po co było oszukiwać, po co te udawane całusy, po co to wszystko. ? Uciekłam do parku, usiadłam na ławce i najnormalniej w świecie płakałam. Wyjęłam z kieszeni chusteczkę, żeby wytrzeć zapłakane oczy. - Wynoszę się z tego kraju, nie chcę tu zostać - pomyślałam. I za chwilę w mojej głowie pojawiły się cudowne wspomnienia, czas spędzony z Tomasem. I znowu się rozpłakałam. Ktoś podszedł mnie od tyłu....

(Tomas) Nie, nie... tylko nie to! Przeszło mi przez myśl, natychmiast odepchnąłem Violette. - Coś ty narobiła?! -  wydarłem się na nią i pognałem za Ludmila, dogoniłem ją dopiero wtedy gdy usiadła cała zapłakana na jednej z ławek w parku. Podszedłem do niej od tyłu i złapałem za ramię: - Ludmila, to nie tak, to ona się do mnie przytuliła... - zacząłem się tłumaczyć. - Zostaw mnie Tomas! Mam dość kłamstw! Byłam z tobą w stu procentach szczera! A ty mnie tak po prostu wykorzystałeś! - wykrzyczała wstając z ławki, znów mi uciekła, mimo to ruszyłem za nią. W żadnym wypadku nie mogłem tego tak zostawić, już prawie ją dogoniłem gdy zniknęła za drzwiami swojego mieszkania. Długo pukałem do drzwi wołając by pozwoliła mi wszystko wytłumaczyć, na próżno. Wtedy wpadłem na pewien pomysł napisałem na kartce co dokładnie się wydarzyło i wsunąłem ją pod drzwiami. Sam zaś usiadłem na ziemi obok drzwi z postanowieniem że nie ruszę się stąd dopóki mnie nie wysłucha. Minuty mijały a Ludmila nie odpowiadała, nie dziwiłem się jej, musiałem ją strasznie zranić. Nagle zaczęło padać, no pięknie ja to mam szczęście - przeszło mi przez myśl. Mimo to wciąż siedziałem przed tymi cholernymi drzwiami moknąc i czekając aż pozwoli mi wszystko wyjaśnić. Czas mijał a ulewa się nasilała, było mi strasznie zimno ale nie rezygnowałem, nie ma opcji już nikogo nie stracę a na pewno nie w taki sposób myślałem sobie na otuchę. Po paru godzinach byłem tak przemoknięty i wykończony że oczy same mi się zamykały, już prawie odpłynąłem gdy....





(Ludmila) Uciekłam do domu po co mi się tłumaczył ja nie chciałam tego słuchać, tych wyjaśnień tego jednego wielkiego kłamstwa. Zamknęłam drzwi, a on walił w nie przez pół godziny. Potem zauważyłam kartkę na której pisało " Lu przepraszam to nie ja to ona, naprawdę, po prostu się do mnie przytuliła, przepraszam Lu proszę otwórz drzwi." - Nie ma mowy nie otworzę, mydli mi oczy jakimiś tłumaczeniami - pomyślałam w duchu. Nagle nad całym miastem rozległa się ogromna ulewa, było dość ciemno, i strasznie. Od dziecka nie lubiłam burzy, zawsze bałam się być wtedy sama. Dopiero po kilku godzinach zorientowałam się, że on tam dalej siedzi. - O matko - pomyślałam i otworzyłam drzwi. On siedział tam cały mokry i trząsł się. - Właź do środka - rozkazałam mu. Posłusznie wszedł za mną do domu. Przyniosłam mu kilka rzeczy ojca, ręcznik i pokazałam łazienkę. - Idź weź ciepły prysznic bo dostaniesz zapalenia płuc, a potem porozmawiamy. - siedział pod prysznicem około pół godziny. Wyszedł owinięty ręcznikiem. - Ubierz się proszę, tu masz jakieś rzeczy mojego ojca. - wskazałam na łóżko. Matko wyglądał tak cudownie, ale nadal byłam na niego tak wkurzona. - Jak już jesteś ubrany, to teraz możemy porozmawiać. - niestety przerwał nam dzwonek do drzwi...




(Naty) Lało i końca nie było widać, gdy wróciłam do domu był zamknięty. - Cholera... - Warknęłam pod nosem. Nie było sensu siedzieć i czekać aż przyjadą więc udałam się przed siebie.  Po drodze dzwoniłam do rodziców ale nie odbierali, kolejna świetna nowina Naty ! Eh... Przechadzałam się kiedy ujrzałam dom Ludmiły. Czy jestem normalna ? Przeleciało mi przez głowę ale jednak podszedł am do drzwi i zadzwoniłam. Nie musiałam wieki czekać Lu prawie od razu zjawiła się u progu drzwi. - Co ty tu robisz ? - Powiedziała jakaś.... Zdenerwowana ?
- Nic... Chciałam porozmawiać. - Zaczęłam.
- Ale nie teraz... Nie mogę. - I zamknęła mi drzwi przed nosem... CUDOWNIE ! Szkoda że mnie tir nie przejechał po drodze. Mój humor ? Jak można go opisać ? Wzdychając opuściłam posesję Ludmiły i skierowałam się do parku gdzie mogłam spokojnie schronić się pod koronami drzew. Szybkim krokiem dotarłam na miejsce w mgnieniu oka, opierając się o drzewo myślałam nad sensem mojego dziwnego istnienia... Nagle na ławce zauważyłam moknącego ...

(León) Od kilkunastu minut padało. Chociaż wiedziałem, że to szybki sposób na rozchorowanie się, wyszedłem z domu. Rzadko mogłem  doświadczyć takiej pogody, a uwielbiałem deszcz. Był znacznie przyjemniejszy od grzejącego wiecznie słońca. Włożyłem słuchawki do uszu, a na komórce nacisnąłem przycisk "play". Usłyszałem pierwsze takty piosenki "Atlas" autorstwa zespołu Coldplay. Moje nogi same skierowały mnie do parku, gdzie jako tako drzewa chroniły mnie przed przemoknięciem do ostatniej suchej nitki. Siadam na ławce, przyglądając się przyrodzie w czasie nietypowej dla niej porze.
- León? - słyszę niepewny głos, który kojarzę z niską, niepozorną brunetką. Naty.
- O, cześć Naty! - witam się z nią. - Co tak po deszczu łazisz? Będziesz chora - mimo, że już dawno przestała być dla mnie przyjaciółką (mogłem ją tak kiedykolwiek nazwać?) to nadal coś kazało mi się o nią martwić.
- Ludmiła - odpowiada, a dla mnie wszystko staje się oczywiste. Chcę coś odpowiedzieć, ale przerywa mi...

(German) Na dworze pogoda marna, szkoda gadać ale Violetty znów nie ma ! W domu nie pojawiła się od rana i weź tu się nie denerwuj. Zabierając płaszcz szukałem ją po barach aż w końcu znalazłem się w parku, po kilku krokach zauważyłem tam tego całego Leona w towarzystwie jakiejś dziewczyny. - León ! - Wypowiedziałem jego imię i podszedłem do nich. - Widziałeś gdzieś Violettę ? - Spytałem najuprzejmiej jak mogłem. Pokręcił przecząco głową i po chwili poczułem dźwięk mojego telefonu. Żegnając go odebrałem. - Violetta ? Gdzie jesteś ?! Znów się gdzieś włóczysz...

- Tato przestań.... Właśnie przed sekundą wróciłam do domu. Dzwonię bo słyszałam od Olgi o twoim "wypadzie na miasto".  - Usłyszałem z komórki, bez słowa więcej się rozłączyłem i pobiegłem do domu gdyż deszcz zaczął coraz bardziej się nasilać. Po sekundzie byłem już w mieszkaniu, zły powiesiłem płaszcz i nawet nie musiałem wspinać się na górę po schodach moja córka już siedziała na kanapie. - Tato, zanim coś powiesz to od razu mówię że to nie ja ci kazałam wychodzić, więc nie bądź zły że jesteś mokry. Ok, ok, powinnam zadzwonić że będę później ale jakoś się zamyślałam... Przepraszam. - Wyszeptała ostatnie słowo i poszła do swojego pokoju. Pokręciłem przecząco głową, "jestem aż tak przewidywalny ?" przeszło mi przez myśl i usiadłem na sofie chowając twarz w dłoniach. Po chwili na ramieniu poczułem znajomy uścisk, a koło siebie ujrzałem...


(Esmeralda) Nie chcę nawet myśleć o wczorajszym dniu. Nie chciałam zranić Violetty, tak bardzo nie chciałam jej ranić. Ta dziewczyna przeżyła już tak wiele, a ja jej jeszcze dołożyłam. Ludmile nic nie obchodzi, ona nie ma uczuć, dla niej najważniejsze jest teraz to, że jak Violetta mogła dowiedzieć się, że jestem jej matką, a dla niej to ogromny wstyd, że ja pracuję jako guwernantka. Trochę pokrzątałam się po kuchni, nie wiedziałam co ze sobą zrobić, Ludmily już nie było, wypuściłam psiaka na podwórko, i ruszyłam do pracy. Przeklęta ulewa nie dawała żyć mieszkańcom Buenos. Ludzie chowali się gdzie tylko mogli, na placu zabawa, pod drzewami,
niektórzy nawet nosili reklamówki na głowę, a ja szłam z parasolem. Kiedy już dotarłam do domu Violetty, odruchowo się zatrzymałam. - Może ja powinnam rzucić tą pracę .? - przeszło mi przez głowę. Głęboki oddech i weszłam do domu, mokry płaszcz i parasol zostawiłam w korytarzu i już od progu było jakoś cicho. Zajrzałam do salonu i ujrzałam pana Germana. - Chyba się coś stało - pomyślałam. Podeszłam do niego i złapałam za ramię. - Witam - uśmiechnęłam się. - O Dzień Dobry , przepraszam zamyśliłem się - odpowiedział. - Nic nie szkodzi, czasami trzeba się oderwać od rzeczywistości. - odpowiedziałam i usiadłam obok. - Przerażająca pogoda - zmieniłam temat. Spojrzałam na niego i dostrzegłam u niego rzęsę pod okiem. - Coś tu pan ma - powiedziałam i nie mam pojęcia jak to się stało, ale go pocałowałam, szybko się otrząsnęłam - Przepraszam, bardzo przeprasza, ja już pójdę, odbiorę Violettę dziś ... - uciekłam z tego domu, zabrałam płaszcz, i uciekła. - Jak mogłam to zrobić, co mi odbiło. - powiedziałam do siebie i przez przypadek wpadłam na ....

(Violetta) Siedząc samotnie w pokoju, poczułam że powinnam przeprosić jak i Tomasa tak i Ludmiłę, nie chciałam aby  źle to zrozumieli, potrzebowałam tylko kogoś kto mnie wysłucha. DOSYĆ! Umiesz sama sobie radzić nie potrzebujesz nikogo! Na szybko napisałam SMS'a do blondynki. ''Ludmiła, to nie tak jak myślisz, wysłuchaj Tomasa to on Ci powie. Przepraszam!''
Wyszłam z pokoju i doznałam szoku, mój tato i Esmeralda. Pasują do siebie, ale nie miałam zamiaru zostać siostrą tej żmii. Kiedy Esme uciekła zaczekałam na właściwy moment i wyszłam domu. Nie wiedziałam w którą poszła stronę wiec wybrałam pierwszą lepszą ścieżkę. Kiedy już straciłam nadzieje że ją znajdę wpadła prosto na mnie. -Violetto, co ty tutaj robisz?-
-Proszę Cię nie wchodź w życie uczuciowe mojego ojca, nie chce żebyś go zraniła. On już jest z kimś i Ty to tylko popsujesz!- powiedziałam co chciałam i odeszłam. Żałowałam że ją okłamałam jest cudowną i idealną partnerką dla mojego ojca. Oby tylko nie pomyślała o mnie źle, co będzie jak stwierdzi że jestem taka albo i gorsza od Ludmiły? Nie chce jej stracić, odwróciłam się żeby pobiec ją przeprosić ale zamiast Esmeraldy zauważyłam .... patrzącą się na mnie z zamyśleniem

(Lara) W ostatnich dniach całe dni spędzałam na torze. W kolejnych ma się odbyć wyścig, a zawodnicy ciągle oddawali motory do reperacji. Gorzej, niż Leon, stwierdziłam. Na szczęście Pablo zrozumiał moją sytuację i pozwolił mi opuścić te parę lekcji. I tak się odbywały w Resto, po pożarze... Po którym moi rodzice są nadopiekuńczy. Jeszcze by tego brakowało, abym dostała zakaz przychodzenia na tor.. Już i tak mówią, żebym ograniczyła jazdę na motorze. Czy ja miałam
wypadek na drodze, czy przeżyłam pożar? Nie widzę związku...

Siedziałam na łóżku z gitarą w ręku. Spojrzałam w okno i uśmiechnęłam się do siebie. Deszcz przestał padać. Chwyciłam kurtkę i wybiegłam na dwór. Cieszyłam się bardziej, niż dziecko, które dostało stos prezentów. Wzięłam głęboki oddech, wdychając świeże powietrze po deszczu i zaczęłam iść przed siebie.
Nagle zauważyłam Violettę. Hmm... Dziwne, nie było przy niej żadnego chłopaka, ani Any. Krzyczała coś do jakiejś kobiety. Coś o życiu uczuciowym jej ojca, że z kimś jest i ona to tylko psuje. Violetta odwróciła się i odeszła, a kobieta zrobiła to samo. Podeszłam do miejsca, w którym rozmawiały i stanęłam, zastanawiając się. Śmieszne, wtrąca się w czyjeś sprawy miłosne, jak ja z Leon'em. Tylko, że ona kogoś poucza, ale robi dokładnie to samo... W pewnym momencie zauważyłam jak wraca. Czyżby chciała ją przeprosić?
- Lara? Cześć, czemu cię nie było ostatnio na zajęciach?
- Leon ci nie mówił? A właściwie... - Czemu miałby jej mówić? O ile w ogóle go to obchodziło. - Miałam ważne sprawy na torze. Przepraszam cię, ale muszę iść - rzuciłam i odeszłam. Mogłabym jej powiedzieć co myślę, ale może lepiej nie powtarzać poprzedniej sytuacji...

Koniec rozdziału.

Następny rozdział pojawi się jutro, jeżeli pod tym otrzymamy 10 komentarzy :)

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny :-)
    Czekam na next :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutne, ale dobrze że Lu go wpuściła do domu chociaż nie powiem w tym momencie liczyłam na coś więcej :-D Pozdrawiam Basia!

    ps. Ludzie komentujcie! Ja chce next!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka