( Federico )
Szedłem do Studia pożegnać się ze wszystkimi i nagle zobaczyłem porażającą scenę . Nie wiedziałem czy płakać czy się śmiać . No nienawidziłem go , ale nawet najgorszemu wrogowi nie można życzyć źle . Tomas właśnie przechodził przez ulicę gdy potrącił go rower. Upadł na ziemie , a ja wybuchnąłem śmiechem na widok jego zdezorientowanej miny .
- A ty czego się śmiejesz ? - wybuchnął .
- Cieszę się życiem - odkrzyknąłem i poszedłem do Studia . Uświadomiłem sobie , że Studia nie ma . Jest w remoncie . Do Resto ! Fede ogar - pomyślałem. Nie miałem ochoty oglądać tych wszystkich zniszczeń i tego jak próbują to naprawić , więc ruszyłem okrężną drogą . Po chwili usłyszałem muzykę . Rozejrzałem
się i zorientowałem się , że dochodzi ona z baru . Wszedłem i to co zobaczyłem mnie zamurowało. Byli tam ...
(Ana) Siedziałam sobie na krześle, lub umierałam z nudów jak kto woli. Słuchałam Gregoria jak opowiada o swojej młodości chociaż już erę dinozaurów przerabiałam w podstawówce... Odłączyłam się od nich i podeszłam do barku zamawiając koktajl, nagle jakby mnie olśniło! Poprosiłam Luce czy abym mogla coś zaśpiewać, na początku stawiał upór gdyż bla,bla,bla... Ale udało mi się go przekabacić i po chwili byłam już na scenie. Z mikrofonem usadowionym kolo moich ust zaczęłam śpiewać... Es necesario poder rugirInevitable saber gritar
Es importante para sentir
Imprescindible para cantar Słysząc rytm muzyki odpłynęłam do swojego świata. Ludzie gapili się na mnie i powoli unosili kąciki ust, co mnie ucieszyło. Po chwili w drzwiach Resto ujrzałam Federica, nie przestając śpiewać złapałam go za rękę i przyciągnęłam do sceny. Po chwili razem wydawaliśmy z siebie głosy do mikrofonu ... Kończąc usłyszeliśmy brawa a przed nami...
(Violetta) Przechodząc koło Resto usłyszałam znajomy śpiew, dlatego postanowiłam wejść do środka. Ku mojemu zaskoczeniu na scenie śpiewali Ana i Federico. Ogromnie się zdziwiłam, bo wydaje mi się że nigdy wcześniej nie rozmawiali ze sobą, albo i może? Widać że śpiew to ich pasja, oczy im się błyszczały z emocji, a ciała tańczyły w rytm muzyki. Kiedy skończyli piosenką, ludzie nagrodzili ich ogromnymi brawami, łącznie ze mną. Zeszli do mnie i razem zamówiliśmy koktajle, nie oczekiwanie podszedł do nas Luca i poprosił o jeszcze jeden występ, gdyż klienci zaczęli wychodzić, Federico wziął mnie pod ramie i zaprowadził na scenę -Fede, co ty robisz?-
-Zaufaj mi!- odpowiedział i podszedł do klawiszy. Akompaniował mi do piosenki ''En in Mundo''
Długo nie dałam się namawiać ''...Y vuelvo a despertar En in mundo Siendo lo que soy Y no voy a parar Ni un segundo Mi destino es hoy...''
Tego było mi trzeba, pożegnałam się z przyjaciółmi i wyszłam na zewnątrz. Tuż obok parku jakaś dziewczyna nie zauważyła mnie i wbiegła tak mocno że musiałam złapać się drzew żeby nie upaść, ale przez to wszystko wysypało mi się z torebki. Nawet mnie nie przeprosiła tylko pobiegła dalej, kucnęłam i zaczęłam zbierać rzeczy, nie oczekiwanie pomógł/ogła mi...
(Ludmila) Niezmiernie cudownie, pięknie, i można by powiedzieć jeszcze od groma tych przymiotników. Tak się czuję. Po tej wczorajszej piosence to już w ogóle jestem jak anioł. Zbiegając po schodach, znowu jest ta przerażająca cisza, ojciec wczoraj wyjechał, a matka jest w pracy. Dobra tak czy siak to nie ważne, muszę się zobaczyć z Tomim, moim chłopakiem. Pomalowałam pazurki, ubrałam się w spodnie, fioletową bluzkę, narzuciłam kurtkę i wyszłam. Pierwszy powiew wiatru od razu mnie rozluźnił, wdycham i wydycham powietrze. W słońcu przyglądam się ręce, która najbardziej ucierpiała w wypadku. Nie jest tak źle, w sumie jest zaczerwieniona, ale lekarza powiedział, że albo zejdzie, albo taka pamiątka bo przeklętej zapachowej świeczce zostanie. Prace remontowe idą pełną parą, ojciec mówił, że za jakiś tydzień wszystko powinno być tak jak kiedyś, a nawet lepiej. Idąc w kierunku Resto, zauważam Violettę zbierającą swoje rzeczy. - Cześć - mówię, podając jej pomadkę, która walała się gdzieś po nogami. - Cześć - odpowiada. - Wiesz szkoda, że ta pidżama party się nie odbyła. - w myślach mam zupełnie co innego tak bardzo chciałabym zobaczyć jej minę, gdyby dowiedziała się, że jestem z Tomasem, w końcu może doszłaby do wniosku, że nie jest jakąś Miss Mokrego Podkoszulka, za którą wszyscy latają. Zauważyłam, że patrzy się na moją dłoń. Wstaję i wkładam ręce do kieszeni. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nic Ci się nie stało w tym pożarze. - mówię, jej ale głowa mówi co innego. - Szkoda, że to nie Ty byłaś na moim miejscu jędzo. - śmieje się moja wewnętrzna Lu. Gdy nagle słyszę. - Ludmiłaaa !! ....
(Esmeralda) Nareszcie mój mąż opuścił ten kraj. Ja dokładnie wiem, że Ludmiła darzy go nieziemskim uczuciem, a mnie traktuję jak śmiecia. Oczywiście, że sprawia mi to przykrość, ale nie kupię sobie jej miłości. Powinna zauważyć, że kocham ją nad życie. Najważniejsze jest to, że naprawdę nic poważnego nie stało jej się w tym wypadku, no i że Violetty też tam nie było. Przez ten wypadek musiał sobie zrobić wolne jako guwernantka, tłumacząc się, że dziecko mi poważnie zachorowało. Wychodząc z domu, zostawiłam Lu kartkę na stole "Wracam do pracy". Wyszłam na ranne mroźne powietrze. Od domu pana Castillo dzieli mnie jedynie park, przez który przechodzę codziennie, obserwując szczęśliwe
rodziny, czy nawet jakiegoś psa, który biega za patykiem. Taka zamyślona nie zauważam, że wpadłam na jakiegoś malutkiego szczeniaczka. - Ojej przepraszam Cię - mówię do pieska głaszcząc go, rozglądam się dookoła szukając jego właściciela. - Co kochaniutki, jesteś sam. - podnoszę psiaka i zabieram ze sobą. Pomyślałam, że zaniosę go Ludmile, a ona odniesie go do domu, bo i tak ma jakąś przerwę między zajęciami, a ja przecież nie zajdę do pana Germana z psem i nie powiem " Dzień Dobry znalazłam szczeniaka muszę go przetrzymać. Piesek była naprawdę słodki, cały brązowy tylko jedna mała łatka otaczała jego oko. Wtulił się w mój płaszcz i zasnął. Będąc blisko Resto, zauważam blondynkę odwróconą do mnie tyłem to na pewno Ludmila. - Ludmilaaa !! - krzyczę z odległości. Odwraca się do mnie, a jak dopiero teraz zauważam, że stoi tam też Violetta. - Co ja zrobiłam - pomyślałam w duchu, i wtedy ....
(German) Od momentu kiedy dowiedziałem się o pożarze jestem ostatnio jakiś przewrażliwiony, nie mogłem nic zrobić. Nie mogłem się skupić na wypełnianiu papierów więc wychodząc z mieszkania bez słowa skierowałem się do parku gdzie odpręża mnie dźwięk ptaków i chłodny wietrzyk. Powoli przechadzając się zauważyłem w oddali Violette i jakąś blondynę koło niej. "Pewnie to koleżanka" Przeszło mi przez głowę, nie chciałem aby mnie zauważyła pewnie zaraz się oburzy że "ją śledzę". Chciałem już wracać gdy zauważyłem niedaleko nich Esmeraldę, biorąc głębszy oddech podszedłem do niej witając się. Trzymała na rękach małego psiaka, automatycznie skomplementowałem go mówiąc iż jest "słodki". Zaproponowałem wspólny spacer na co ona nieśmiało się zgodziła... Chodziliśmy pomiędzy drzewami rozmawiając, czasem się śmiejąc. Spodobała mi się, była miła, sympatyczna i rozśmieszała mnie chwilami... Ale co ja gadam ?! Nie, nie... Uf, ogar Germanie ! Mówiłem w myślach. Idąc przed siebie zauważyłem...
(Tomas) Szedłem sobie parkiem podziwiając drzewa i słuchając śpiewu ptaków, nawet poranne bolesne spotkanie z rowerem oraz Fede nie mogło zniszczyć mi humoru. Żałowałem jedynie że przez ten mały wypadek ominęły mnie zajęcia i nie spotkałem Ludmily. Trudno jutro też jest dzień, a pojutrze kolejny i kolejny w którym będę mógł patrzeć w jej piękne oczy i widzieć ten cudowny uśmiech. Gdy tak szedłem i rozmyślałem zauważyłem tatę Violetty oraz te samą kobietę którą spotkałem w szpitalu jak i przed domem Ludmily gdy biłem się z Fede. Zdążyłem się już domyślić że to najprawdopodobniej jej matka, ale uznałem że poczekam aż sama mi to powie. - Dzień Dobry. - przywitałem się. Dopiero teraz dostrzegłem psa którego trzymała w ramionach. - Co za ładny pies, jest pani czy Ludmily? - zapytałem. Kobieta była lekko zdziwiona moim pytaniem natomiast German mierzył mnie morderczym spojrzeniem, chyba wciąż mu nie przeszła niechęć do mnie, widać to że nie kręcę się już w pobliżu jego córki nic nie zmieniało. - Tak właściwie to go znalazłam. - odpowiedziała mi. - Rozumiem, jak by potrzebowała pani pomocy w znalezieniu jego właścicieli niech da pani znać przez Ludmile a na pewno pomogę. - oznajmiłem. W końcu wypada jakoś się zrehabilitować za te całą bójkę pod ich domem, poza tym nauczony doświadczeniami z panem Germanem, dobrze wiedziałem że lepiej nie mieć wroga w rodzicach dziewczyny którą się kocha. Pożegnałem się i ruszyłem dalej przed siebie, nie minęła chwila jak usłyszałem zza swoich pleców głos....
(Naty) Od rana nie mogę uporać się z natarczywym bólem głowy... Pomyślałam że przejdzie mi po przewietrzeniu się. Po kilku minutach wędrowania po mieście znalazłam się nieopodal parku i niestety myliłam się co do bólu, nie było sensu się już wracać, w domu nie ma nikogo a rodzice wracają dopiero wieczorem. Nudząc się wyjęłam z kieszeni komórkę i zadzwoniłam do Lu... Ku mojemu zaskoczeniu nie odbierała, zrezygnowana odłożyłam telefon z powrotem do jeansów. Nagle zobaczyłam przechadzającego się Tomasa, zawołałam go i natychmiast do niego podeszłam.
- Hej, widziałeś gdzieś Ludmiłę ? - Zaczęłam. Zaprzeczył przekręcając
głową. - Dobra jak ją zobaczysz napisz. - Odpowiedziałam i skierowałam się do Resto może tam ją zastanę ? Po krótkiej chwili zobaczyłam dziwną sytuację, Violetta i Ludmiła rozmawiały... I to spokojnie ! Może ja mam jakieś zwidy przez ten przeszywający ból głowy ? Nie podchodziłam tylko ukryłam się za jednym z drzew i myślałam co ona znów wyrabia... Po chwili usłyszałam czyjejś chrząknięcie, nerwowo się odwróciłam i zobaczyłam...
(Marco)
Idąc parkiem, zauważyłem Naty. Szybko do niej podszedłem. Chrząknąłem do niej na znak żeby się odwróciła. Szybko zrobiła to co jej ''kazałem'' i zrobiła wystraszoną minę.
-Mogę wiedzieć co ty tutaj robisz ?-zapytałem. Ona tylko prychnęła i zaczęła mówić do mnie cieniutkim głosikiem.
-Na pewno nie podsłuchuję Ludmiły i Violetty. To jest na sto procent wykluczone.
-Czemu to robisz ? -zadałem jej kolejne pytanie. Dziewczyna w końcu uległa i wszystko mi wytłumaczyła.
-Ja nic nie robię. Po prostu szłam sobie parkiem i usłyszałam ich rozmowę. Zwykłą rozmowę ! -krzyknęła, przez co została zauważona przez Ludmiłę.
-Powodzenia -powiedziałem klepiąc ją po ramieniu. Ona zrobiła tylko wystraszone oczy i.. i uciekła ? Zaraz za nią pognała Ludmiła.Przypatrywałem się im póki nie znikły mi z planu widzenia. ''Przecież Viola tam stoi'' pomyślałem. Odwróciłem się, jednak nie zobaczyłem tam już Violetty. Na jej miejscu stał/a...
(León) Byłem dzisiaj w nawet dobrym humorze. Byłem, dopóki nie zauważyłem Violetty i Ludmiły. Nie musiałem nawet bliżej podchodzić, żeby wiedzieć, że to nie skończy się dobrze. Nie miałem większej ochoty konfrontować się z blondynką, ale co zrobić. Podszedłem do nich pod pretekstem dowiedzenia się czegoś nowego o odbudowie Studio. Ludmiła prychnęła tylko na mój widok, ale spokojnie czekała, aż skończę rozmawiać z Violettą. Właśnie miała dorzucić swoje trzy grosze, kiedy usłyszeliśmy głos Naty. Wrzasnęła coś, czego nie mogłem zrozumieć, a nasza supernowa pognała w jej kierunku. Po chwili obydwie zniknęły mi z pola widzenia. Zauważyłem Marco, który również przyglądał się dziewczynom. Violetta wyrwała się z mojego uścisku i pobiegła za nimi, a wtedy podszedł do mnie Marco.
- Gdzie jest Violetta? Przed chwilą tu stała - pyta się.
- Pobiegła za Ludmiłą i Naty, nie widziałeś? - kręci przecząco głową. Wzruszam ramionami.
Przez chwilę rozmawiamy o nieistotnych rzeczach, ale wykręcam się od poważniejszej rozmowy mówiąc, że muszę iść do Restó. Właściwie to z braku innych pomysłów udałem się właśnie tam. Już wchodząc wiedziałem, że coś nie gra, ale nie sądziłem, że...
(Ludmila) Dwie sprawy. Moja matka z psem na rękach przychodzi odwiedzić mnie w szkole, dodatkowo widzi to Violetta. Super. Kolejna sprawa nigdzie nie mogłam znaleźć Tomiego co też, mnie denerwowało i jeszcze Naty uciekająca z Resto.I jeszcze Leon gapiący się na mnie i na Violkę jakby zobaczył jakiegoś fucha. Kiedy dogoniłam Naty, przytrzymałam się, żeby odetchnąć. - Naty, a Ty czemu bawisz się w uciekiniera ? - zapytałam - Nie odbierałaś telefonu, nie powiedziałaś mi, że jesteś z Tomasem, ale z Ciebie przyjaciółka. - powiedziała i odwróciła się do mnie plecami. - Cichoooo, nie chcemy z Tomim nic nikomu mówić, po za tym Vio.. - nie dokończyłam bo zobaczyłam za sobą Violette, która musiała za nami wybiec. - Jesteś z Tomasem ? - zapytała z szokiem. - Hahahaha tak jestem i co łyso Ci - pomyślałam. - No tak jakoś wyleciało mi z głowy, żeby Ci powiedzieć. - uśmiechnęłam się do niej. - Aaa no i skąd moja guwernantka Cię zna ? - zapytała. -Yyyyy nooo wiesz noo musiała mnie z kimś pomylić. - popatrzyłam przerażona na Naty. - Naty skarbie może wpadniesz do mnie wieczorkiem pogadamy sobie, Ciebie Violu też chętnie bym zaprosiła, ale moja mama nie toleruje gości. - kłamałam jak najęta. - No co Ty gadasz Lu - Naty się w końcu odezwała. Spojrzałam na nią wielkimi oczyma. - Wiecie ja już muszę iść Naty do zobaczenia. - uśmiechnęłam się i poszłam. Jeju Naty to dopiero nic nie rozumie wszystko jej wytłumaczę wieczorkiem. Zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam do domu. Kiedy już byłam pod drzwiami usłyszałam szczekanie. - Maaamoooooo !!!!! - krzyknęłam od progu. - Czemu tak krzyczysz. ? - zapytała ze spokojem. Rzuciłam torbę w kąt. - No ile razy, weź powiedz mi ile mogę Ci tłumaczyć nie przychodź pod szkołę. - usiadłam na przeciw niej. - Nic się przecież nie stało. - powiedziała. - Nie no w ogóle tylko Violetta Cię widziała i wypytywała skąd mnie znasz , i co to za śliniące się stworzenie ? - zapytałam patrząc na psa, który łasił się do moich nóg. - Mam nadzieję, że nic jej nie powiedziałaś ? A no i musisz pozdrowić takiego miłego chłopca, z którym dziś rozmawiałam -powiedziała i uśmiechnęła się. - Co jakiego chłopca ? - zapytałam zdziwiona - On się chyba nazywa Tomas - oznajmiła i wyszła do kuchni. Nie no jeszcze tego mi brakowało. Poszłam do pokoju i dzwoniłam do Naty, która nie odbierała. - Chyba nici z naszej rozmowy - pomyślałam. I nie wiem nawet kiedy zasnęłam.
Kolejny rozdział już jutro !
Prosimy o komentarze.
Super! To jak Tomas się wywrócił na tym rowerze mnie rozwaliło! Świetny rozdział jak zawsze
OdpowiedzUsuń