sobota, 19 października 2013

Rozdział 26

(Ludmila) Pierwszą myślą z jaką się obudziłam, to strach przed tym, że ja i Violka możemy zostać siostrami. - Fuj - pomyślałam. Dziś naprawdę nie czuję się zbyt dobrze, jeszcze jeden dzień weekendu, a od poniedziałku znowu zacznę spotykać tą bandę nieudaczników. Teraz nawet nie mam czasu kompletnie na nic, same problemu które trzeba rozwiązać. Dodatkowo pech chciał, żebym potknęłam się o kabel od lampki, która spadła na ziemię. - Ludmila ? - usłyszałam z dołu. - Zejdź musimy porozmawiać. - dosłyszałam jeszcze. Oczywiście teraz będzie mnie umoralniać, jaki to wstyd przyniosłam przy jej nowym chłopaku. Nie chętnie zlazłam na dół. - Słucham ? - powiedziałam siadając ociężale na kanapę. - Jak mogłaś zachować się wczoraj tak bezczelnie ? - zapytała. - A jak mogłaś nie poinformować mnie, że masz chłopaka ?  - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Ludmila ja Ci się nie muszę tłumaczyć, jestem dorosłą osobą i mam prawo do szczęścia. - oznajmiła mi. - No oczywiście masz prawo do szczęścia moim kosztem, fajnie że o mnie myślisz. Dzięki. - powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych. - Poczekaj nie skończyłyśmy. - stanęła mi na drodze do drzwi. - Teraz zabronisz mi wychodzić z domu ? - zapytałam. - To ja jestem Twoją matką, a nie Ty moją, oczywiście że mogę Ci zabronić. - powiedziała z tym durnym uśmieszkiem na twarzy. - Chcę iść do szpitala, jakbyś zapomniała leży tam mój chłopak. - oznajmiłam, otworzyłam drzwi i wyszłam zostawiając ją w takiej pozycji. Idąc ścieżką rowerową, pech chciał, że spotkałam ....
(Diego) Szedłem sobie ścieżką koło parku. Rozmyślałem o wielu rzeczach między innymi: -Czy mógłbym jeszcze znaleźć miłość na tym świecie? Wtedy przypomniało mi się o pięknej szatynce imieniem Lara, no właśnie jest jeszcze ona, ale nie mam pewności czy z kimś się nie spotyka. Ptaki pięknie śpiewały, bardzo lubiłem ten dźwięk. Wokół mnie było bardzo kolorowo słyszałem krzyki bawiących się na placu zabaw dzieci. Może na zewnątrz wydaję się twardy i bez serca, ale na prawdę mam w sobie bardzo dużo miłości i współczucia. Szedłem dalej, po chwili wpadłem na kogoś:
-Hej! Uważaj jak idziesz!- rozpoznałem ten głos to była Ludmiła
-Przepraszam, ale może na początku wystarczy CZEŚĆ?!
-O to ty Diego, przepraszam dzisiaj jestem w kiepskim humorze- powiedziała spuszczając głowę
-Spokojnie, opowiedz mi co się stało, oczywiście jeśli chcesz...
-Dziękuję, właśnie o to mi chodziło, żeby ktoś mnie w końcu wysłuchał- powiedziała- A więc najpierw pokłóciłam się z Tomasem o jakąś głupotę, a teraz on przeze mnie jest w szpitalu w dodatku dzisiaj już miałam również awanturę z mamą ja już nie wyrabiam...
-Będzie dobrze, mówię Ci, ale nic nie wiedziałem o tym, że Tomas jest w szpitalu, idziesz do niego?
-Tak właśnie mam taki zamiar...
-A mogę się wybrać z Tobą go odwiedzić?
-Tak, oczywiście chodź...
Pokierowaliśmy się w stronę szpitala,  dużo rozmawialiśmy, bardzo lubię spędzać czas z Lu ale również z Tomasem. Gdy przekroczyliśmy próg szpitala ujrzeliśmy coś co nas rozzłościło...

(Violetta) Drugi dzień z rzędu nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, próbowałam się dodzwonić do rodziców Tomasa z zapytaniem czy wszystko u niego dobrze, ale nie dobierali, dlatego postanowiłam że się przejdę do szpitala i sama sprawdzę. Nie lubię szpitali, pełno w nim szarości, smutku i rozpaczy. Szukając jego pokoju, natrafiłam na Ludmiłę i Diega. Ciekawe co oni razem robią? Wiedziałam że to głupia sytuacja, dlatego podeszłam do dziewczyny. -Nie odbierałaś, wiec przyszłam zobaczyć jak się czuje Tomas?- czemu ja mam takiego pecha? -Dobrze.. wiec nie musisz tu siedzieć!- parsknęła - I trzymaj swojego tatę z daleka..- nie dokończyła tylko odwróciła się na pięcie i odeszła. ''Nic tu po mnie'' pomyślałam. Wychodząc z budynku, zatrzymał mnie Diego -Wiesz Violetta, nie rozumiem Cię, niby jesteś zajęta, a cały czas łazisz za tym Tomasem- W myślach przewracam oczami po raz kolejny to samo. -TOMAS to tylko przyjaciel!- nie wiem co w tym jest takiego trudnego do zrozumienia.-To czemu tak się unosisz?- dopytuje się chłopak. -Bo każdy mi to wmawia!- chciałam odejść, ale chłopak przeprosił mnie i zaczęliśmy spokojnie rozmawiać, udaliśmy się do Resto miałam nadzieję że spotkam Fran, ale za to ....

(Ana) Nie mogłam znieść mojego otoczenia... Nudna szkoła z jakimiś gimbusami, kontrola 24h i jeszcze 2 tyg szlabanu ! No pięknie... Na szczęście był dzień w którym rodziców nie było w
domu i mogłam spokojnie się wymknąć, może nie powinnam tego robić ale zabrałam pieniądze matki i pojechałam taksówką na lotnisko. Udało mi się wcisnąć na lot do Buenos Aires, w sumie sama nie wiem co mi odbiło... Kilka godzin lotu i zmęczenie totalne, ale gdy wylądowaliśmy i wyszłam na zewnątrz pomyślałam iż było warto. Chodząc po mieście zauważyłam swojego wuja który wszedł do Resto, pomyślałam czy nie spytać go czy bym mogła u niego przenocować. Wchodząc do  pomieszczenia zaczepiłam go.
- Ana ?! - Prawie wykrzyknął moje imię. - C-co ty tu robisz ?! Wróciliście...? - Odpowiedziałam krótkim "Nie" a po chwili zaczęłam mu opowiadać co zrobiłam, strasznie się oburzył...

(German) Nie mogę uwierzyć aby Ana była tak lekkomyślna ! Jak mogła uciec ?! Od razu zganiłem ją za to. Chyba nie wyobrażała sobie co mogliby poczuć jej rodzice, choć nigdy nie miałem z nimi dobrego kontaktu... Po chwili w barze zauważyłem swoją córkę i tego całego Diega. Po chwili podbiegła do swojej kuzynki i ją uścisnęła, oraz zapytała się mnie czemu się tak "wydzieram"... Bez słowa wyszedłem z budynku i próbowałem się dodzwonić do rodziców Anny, lecz w słuchawce usłyszałem głos..
- Angie ? - Spytałem z niedowierzania.
- Tak, raczej, German przepraszam że nic nie wspomniałam ale przez kilka ostatnich dni mnie nie będzie i poinformuj o tym Violette... Cześć. - Nawet nie zdążyłem nic powiedzieć a ona już się rozłączyła... Spojrzałem na ekran telefonu i dostrzegłem że zadzwoniłem do Angeles a nie do...
- Pip, pip ! - Usłyszałem głośny klakson samochodu. Na szczęście oznaczał tylko wściekłego kierowcę który trąbił na staruszkę na pasach. Idąc dalej dotarłem w końcu do swojego domu, przechodząc przez furtkę koło drzwi zauważyłem...

(Esmeralda) Po kolejnej kłótni z Ludmila wszystkiego mi się już odechciało. Postanowiłam jednak udać się do Germana i przeprosić go za zachowanie córki. Kiedy Ludmily nie było już w domu, trochę posprzątałam doprowadziłam swoją osobę do porządku i wyszłam. Droga minęła mi dość szybko. Gdy już znalazłam się na miejscu stukałam w drzwi, ale bez skutku. - Hmmm musiał gdzieś wyjść. - pomyślałam i już miałam wychodzić z bramki, kiedy go ujrzałam. - Hej. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Hej - odpowiedział odwzajemniając uśmiech. - Posłuchaj, yy przyszłam, żeby Cię przeprosić za zachowanie Ludmily, przykro mi, że musiałeś tego wysłuchiwać, tak jak Ci mówiłam taka jest moja córka, podła i wredna. - spuściłam wzrok. - Mam nadzieję, że wybaczysz jej to zachowanie, już dziś z rana z nią rozmawiałam, mówiąc rozmawiałam mam na myśli potężną kłótnię, ale cóż u nas praktycznie zawsze tak wyglądają ranki. - powiedziałam. - Pewnie jesteś zajęty nie będę zajmowała Ci czas swoimi problemami, sam masz pewnie więcej swoich. To tyle tylko chciałam powiedzieć. Dziękuję, że mnie wysłuchałeś. - odwróciłam się i wyszłam za bramkę, po chwili usłyszałam za sobą donośny głos. - Esmeraldaa ...

(German) Zaczęła mnie przepraszać za swoją córkę, w sumie nie wiedziałem co powiedzieć lecz gdy odchodziła w stronę bramki wiedziałem że muszę ją zatrzymać.
- Esmeraldaa... - Odparłem. - Poczekaj. - Podszedłem do niej. - Nie masz za co przepraszać, rozumiem, twoja córką pewnie przestraszyła się tego że... No wiesz, więc się nie gniewam. Rozumiem pewnie nie darzy moją córką jakąś wielką sympatią ale wierze że im przejdzie... Poza tym chciałem abyśmy dziś, spędzili trochę więcej czasu razem... - Splotłem moje palce z jej spoglądając na jej iskierki w oczach. - Spacer lub może wyskoczymy gdzieś ? Chciałbym więcej się o tobie dowiedzieć, jakaś jesteś, co lubisz porabiać na co dzień...
- Sama nie wiem.... - Mówiła nieśmiało. Spojrzałem na nią z błagającym wzrokiem czekając na odpowiedź.
- Chciałbym abyś coś mi tylko o sobie opowiedziała, chyba nie za wiele wymagam co nie ? To jak...?

(Esmeralda) Złapałam go za rękę. - W takim razie chodźmy na obiad. - uśmiechnęłam się. Złączeni dłońmi ruszyliśmy przed siebie. - Chcesz wiedzieć coś o mnie, w takim razie jaką jestem osobą, spokojną cichą ale i taką która potrafi dać nieźle w kość. Uwielbiam długie spacery, słońce, rozmowy z bliskimi mi ludźmi, lubię gdy ktoś jest szczęśliwy sprawia mi to wtedy ogromną radość. - nawijałam w czasie drogi. - Uwielbiam spaghetti, hmm lubię oglądać filmy przy lampce dobrego wina. Nie wiem co jeszcze chciałbyś wiedzieć - popatrzyłam na niego. - Wszystko - odpowiedział z uśmiechem i otworzył mi drzwi restauracji. - Dziękuję - powiedziałam i usiadłam przy stoliku. - Wszystko to bardzo dużo. - popatrzyłam na niego. Wzięłam do ręki menu. - To co zamawiamy spaghetti - uśmiechnął się. - Tak - odpowiedziałam. Kiedy złożyliśmy zamówienie kontynuowałam opowiadanie o sobie. - Od roku jest po rozwodzie, on wyjechał do Hiszpanii do młodszej, a ja zostałam tu z Ludmila. Bardzo to przeżyłam, chyba ze względy na to, że to był najgorszy rok mojego życia. Ciągłe stresy, brak pracy, wyrzuty ze strony córki. Dla mnie to było niesamowicie trudne. - spojrzałam na niego. - Więc sam widzisz, moje życie nie jest kolorowe, można powiedzieć, że jest takie rutynowe, cały czas to samo. Czasami chciałabym się oderwać od tej rzeczywistości. - w oknie restauracji dostrzegłam ...

(Violetta) Było już późne popołudnie, na dworze robiło się szarawo, nie chcąc martwić taty postanowiłam wracać do domu. Przechodząc obok sklepów i restauracji dostrzegłam Esmeraldę z jakimś mężczyzną, kobieta pomachała mi i w tym momencie ten ''pan'' odwrócił się, to był mój ojciec. -Jak mogłaś nie poznać swojego ojca!- rzuciło mi się przez myśli. Ruchem ręki tato zaprosił mnie do nich. Wydawało mi się że wolał być sam z Esme, dlatego weszłam tylko się przywitać i skłamałam że nie mogę zostać z powodu nauki. -Tylko nie wracaj za późno- zachichotałam i pocałowałam go w policzek. Idąc przez ciemny park rozmyślałam o wszystkim i o wszystkich, myślałam co by było gdyby... Kiedy jestem już w domu Olga i Ramallo już śpią. Nagle odzywa się dzwonek do drzwi, pomyślałam że mój tato zapomniał kluczy wiec pobiegłam otworzyć, a w nich stoi...

(Ana) Błąkałam się po Buenos Aires bez celu, nie wiedziałam co robić, bałam się zadzwonić lub odebrać od moich rodziców, po prostu przeszedł mnie strach od czubka głowy do stóp. Błękitne niebo przerodziło się w taką szarą barwę, a bałam się panicznie chodzić sama w nocy. Postanowiłam że wybiorę się ponownie do wuja... Szybkim krokiem dotarłam na miejsce, przechodząc przez furtkę zapukałam do drzwi a otworzyła mi moja kuzynka. "Hej" Rzuciłam na przywitanie i zaczęłam się wypytywać o jej ojca. Mówiła coś że wybrał się na miasto... Ale nagle zaczęła temat skąd się tu wzięłam gdyż w Resto nie dała rady mi tego zadać. Opowiedziałam jej wszystko na spokojnie siedząc na kanapie, chwilę się pośmiałyśmy ale nagle poczułam taki ciężar... Jakby obarczał moje serce za to co zrobiłam, wuj oczywiście już mi wygarnął jaka ja jestem "nienormalna" ale wtedy jakoś się tym nie przejmowałam, ostatnio przyzwyczaiłam się do krzyku i na tym punkcie nie jestem aż tak przewrażliwiona... Nagle w świetnym nastroju do mieszkania Castillo wparowali...

(Esmeralda) To był tak cudownie spędzony czas, że aż nie chciało mi się kończyć tego dnia. Kiedy wyszliśmy z restauracji, German zaprosił mnie jeszcze na wieczorną herbatę. Jeszcze przez chwilę spacerowaliśmy, kiedy niebo przybrało szarawego koloru i udaliśmy się do domu. Po drodze opowiadał mi jeszcze jakieś śmieszne historie, dlatego gdy weszliśmy do domu byłam w znakomitym nastroju. W salonie zauważyliśmy Violette z jakąś dziewczyną. - Cześć wam - uśmiechnęła się Violetta. - Bardzo miło spędziliśmy ten czas - powiedział jej German. - To jest Ana  moja kuzynka. - Violetta przedstawiła mi dziewczynę siedzącą obok. - Dzień Dobry - uśmiechnęłam się - Jestem yy ... - no właśnie kim jestem, co mam jej powiedzieć "Cześć jestem matką Ludmily, albo Cześć jestem guwernantką Violetty czy może Jestem Dziewczyną Twojego wuja, a czy w ogóle mogę to tak nazwać .? - To jest moja guwernantka - uśmiechnęła się Violetta, ratując mnie z owej sytuacji. - My idziemy na herbatę. - German złapał mnie za rękę i pociągną do kuchni. Wypiliśmy pyszną imbirową herbatę, i chciałam już iść do domu, na zewnątrz zrobiło się już dość ciemno, po za tym zaczął padać deszcz więc pogoda była pod psem. - Zostań obejrzymy jakiś film - powiedział uśmiechając się do mnie. - Ale ... - nie dokończyłam. - Nie ma ale zostajesz i oglądamy jakiś film. - zaprowadził mnie do salonu, posadził na kanapie i kazał czekać. Dziewczyn już nie było pewnie siedziały u Violetty, a w domu panowała całkowita cisza. Przyszedł po około pięciu minutach z kolekcją filmów. Niestety na moje nieszczęście były to horrory. - Niee, no ja się będę bała. - powiedziałam. - Jak się będziesz bała to przytulisz się do mnie i strach zniknie. - powiedział z takim cudownym spokojem w głosie. Przez około godzinę oglądaliśmy ten film, między czasie myślałam o Lu, która jest sama w domu i o zapowiadającej się porannej kłótni. - A może w końcu zrozumie - pomyślałam i oprałam głowę na ramieniu Germana po czym zamknęłam oczy i zasnęłam...

Koniec rozdziału
Jeżeli pod tym postem pojawi się 5 komentarzy jutro opublikujemy rozdział 27.

5 komentarzy:

  1. Ludzie co z wami? Komentujcie bo ja chcę next! Biedny Tomi w szpitalu :( Niech szybko wraca! Pozdrawiam Basia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, chociaż fajnie by było gdybyście napisały więcej o innych bohaterach. Brakuje mi np. Maxiego czy Fran.
    Czekam na next.
    Pozdro Kamilka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z nimi były lekkie problemy, ale już nie długo pojawią się :)

      Usuń
  3. Świetny rozdział ale też licze na więcej Fran i Maxiego i Naty i Marco!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiście :** Życzę weny XD

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka