wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 99

(Diego) Pierwszy raz od kilku dni udało mi się usnąć. Wyczyn jakiś normalnie. Gdy się obudziłem Any nie było już obok. Postanowiłem jeszcze trochę poleżeć w łóżku. Nie chciało mi się dzisiaj wstawać. Jak sobie pomyślę, że muszę iść jeszcze do Studio, to mam ochotę udawać chorobę jak dziecko. Wstałem powoli z łóżka i udałem się do łazienki. Gdy byłem już gotowy do zejścia na dół. W domu usłyszałem jakiś huk. Szybko zbiegłem na dół gdzie zobaczyłem...






(Ana) Miło się śpi koło Diega, masz się do kogo przytulić, jak do misia i wiesz że jesteś bezpieczny. Rano gdy się obudziłam On nadal spał, jaki niewinny... Tak, tak a poczekaj aż się obudzi... Ubrałam się i zeszłam na dół, chciałam zrobić śniadanie ale jego lodówka była prawie pusta ! Jak On żyje, zrobiłam sobie herbatę i zdążyłam ją wypić zanim śpioch się obudzi. Gdy chciałam go postawić na nogi zahaczyłam dłonią o szklankę i się rozbiła, co zrobiło huk. Zaczęłam to zbierać a gdy to wyrzuciłam za sobą ujrzałam Diega. - Oo hej śpiąca królewno. Przez ciebie rozbiłam szklankę. - Dodałam i zrobiłam myślane oczka jak wczoraj. - Zrobiłabym ci śniadanie ale nie chciało mi się iść do sklepu, jak to ja... Więc... Ja spadam do Studia. - Pocałowałam go na pożegnanie zanim coś odpowiedział i wyszłam. Po drodze zauważyłam...

(Pablo) Szkoda gadać o wczorajszym dniu. Spałem na kanapie, była straszna awantura.... Nie lubię i nie chcę się z nią kłócić ale co mam myśleć ? Na śniadaniu była kompletna cisza... - Pójdę już - przerwałem ciszę i wstałem z krzesła. Wziąłem torbę i miałem wychodzić gdy... - Tylko żeby cię coś nie potrąciło po drodze. - Warknąłem pod nosem ale uchwyciłem to. - Tak! Zapewne twój kochanek. - Zagstykulowałem i trzaskając drzwi wyszedłem. W drodze do Studia wkurzało mnie praktycznie wszystko!  Ćwierk ptaków, odgłos psa czy kota... Boli głowa aż! Po drodze zobaczyłem Ane ale nie zwracając na nią większej uwagi wszedłem do środka. Rzuciłem torbę w kąt i zrobiłem sobie kawę. - A ty co taki... - Bo tak! - Odparłem bezczelnie do przyjaciółki. - Przepraszam... Nie mówmy o tym. - Dodałem. Po chwili do pomieszczenia wparował Antonio. - Mam złe wieści. - Rzekł. Skupiłem na nim uwagę. - Mamy problemy finansowe i nie mamy jak utrzymać uczelnie... - Dopowiedział a ja zamarłem. Po chwili do pomieszczenia wpadł/a...

(Lara) Obudziłam się na ławce, na torze. CO? Ja tu spałam?! Zobaczyłam na telefonie jakieś 50 nieodebranych od rodziców. Serio? Tor jest taty. Nikt nie zauważył, że tu jestem? Poszłam do domu się przebrać i coś zjeść. - Lara, gdzie byłaś całą noc? - zapytał tata. - Znowu na imprezie? Mówiłem ci już z mamą... - przerwałam mu. - Nie, nie byłam na imprezie. Poszłam sprawdzić jak śpi się pod mostem - rzuciłam na odczepkę. - Czyli byłaś na imprezie - stwierdził. - Nie, zasnęłam na torze, a teraz przepraszam, ale idę do Studio'a. - Wyszłam z domu i skierowałam się do szkoły. Przeszukałam wzrokiem cały korytarz. Nie ma go. Dosłownie wpadłam do pokoju nauczycielskiego i uśmiechnęłam się do wszystkich. - Witam, Antonio, Pablo, Angie - przywitałam ich. - Pablo, przemyślałeś wczorajszą rozmowę? - Lara, przykro mi, ale nie, mam ważniejsze sprawy w tym momencie... - odpowiedział. Niby jakie? Plama na czole Gregorio'a? - Mogę wiedzieć o co chodzi? - zapytał Antonio. - Źle wybrałam i chciałabym wrócić do Studio'a... - powiedziałam. - W porządku - odpowiedział. - Naprawdę? - Tak. - Blado się uśmiechnął. - A teraz biegnij na zajęcia. - Dziękuję! - Wyszłam z pokoju nauczycielskiego. - Antonio, czemu podjąłeś za mnie decyzję? - Usłyszałam głos Pablo'a, zamykając drzwi. - W takiej sytuacji to nie ma sensu. - Niech się nacieszy tymi ostatnimi dniami, Pablo. - Jakimi ostatnimi dniami? O czym oni mówią? - Co robisz? - Ktoś zapytał...

(Angie)Przekonałam się,że szczęście jest pojęciem niestałym..Towarzyszy nam przez pewien okeres,lecz później nudzi się tym błogim stanem i odchodzi,a my jak głupi ciągle go szukamy. Prawda jest taka,że nigdy nie będziemy mieć na nie wpływu... Teraz zostało ono zastąpione wewnętrzym bólem,smutkiem,bezradnością. Moja miłość się co raz bardziej ode mnie oddala; niedawno także dowiedziałam się,że nie radzę sobie w pracy,a moim zmiennikiem została Esmeralda.. Jestem człowiekiem otwartym,uległym,wiec i te zmiany w moim życiu muszę zaakceptować. Nie obrażam się za drobne rzeczy,bo wiem,że to głupota..
Chcąc naprawić jakoś relacje w moim związku postanowiłam zarezerwować na kilka dni domek nad jeziorem w pięknej okolicy,którą zwali dzelnicą "miliona kwiatów" lub "miodowego zachodu słońca",lecz zamiast entuzjazmu spotkałam się z kompletną obojętnością,tak jakbym była mało znaczącym przechodniem.Ledwo zdążyłam coś zaproponować,a już tłumaczył się urwaniem głowy w pracy,ważnymi spotkaniami. Potem jak opażony wyleciał z domu. I jak się później dowiedziałam od Pabla tym ważnym spotkaniem była Esmeralda. Nie powiem,zabolało.. Dzisiejszy dzień tym bardziej mnie dobił. Moje kochane studio,mój drugi dom zostanie zamknięte. Myślałam,że padnę,gdy to usłyszałam. -Alee Antonio to nie może być prawdą? Przecież w tym miesiącu nasza sytuacja się znacznie poprawiła,przez nasz występ,wpłaty uczniów.. -Przykro mi Angie,ale to nie wystarczyło. Teraz uratować nas może tylko cud-powiedział starzec. W tej chwili się wyłączyłam z rozmowy.Antonio i inni nauczyciele zaczeli bardzo głośną rozmowę,a mi pojawiło się przed oczami wspomnienie z dawnych lat-najpierw zaczynając jako uczennica,a później jako nauczycielka móc zarażać swoją pasją nowe pokolenie..To wszystko zdawało się teraz przeciekać przez palce. Moje oczy się zeszkliły;musiałam wyjść na powietrze..Otwierając dzwi spotkałam opór. To Lara,która najwyraźniej słyszała te "okrutne" słowa. -Co robisz?-zapytałam jakbym nie wiedziała. Popatrzyła się na mnie, a jej wzrok wyrażał niedowieżanie mieszające się ze smutkiem. -Czy too prawda?-spytała. -Taa..Tak-ledwo wykrztusiłam-Pablo powinien niedługo wszystko ogłosić. Dobrze wykorzystaj ten czas-dodałam głaskając oszołomioną dziewczynę po czym wyszłam ze szkoły. Tak szkoda mi uczniów.. Nogi same zaniosły mnie do domu. Tak właściwie to teraz jest zmiana Esmeraldy,więc nikt się nie zdźiwi dlaczego tak nagle zniknełam... Rzuciłam torbę na podłogę,wyjełam butelke wina i kieliszek i usiadłam na kanapie. Sączyłam tak trunek tępo przyglądając się dwóm biletom,które pewnie nigdy nie zostaną wykorzystane..Tak bardzo chiałam tam pojechać.. W domu panowała kompletna cisza. Nie ma się do kogo odezwać,powiedzieć co trapi twoje serce,wypłakać się..German jak zwykle gdzieś zniknął;praktycznie go nie widuję. Miałam ochotę krzyczeć! -Aaa dlaczego Cię teraz nie ma!? Zawszę wiedziałaś co robić; twój uśmiech,twój uścisk dawał nadzieję!.. Czemu Bóg mi Cię zabrał!? Dlaczego!?-łzy płyneły strumieniami -Mario..Wracaj..-poprosiłam cicho osuwając się na ziemię.Nie miałam siły,dałam upust moim emocjom.Moje myśli powędrowały do mojego rodzinnego domu,do lśniącego słońca,które codzień zaglądało do mojego okna, zapachu kwiatów z łąki nieopodal i chwil spędzonych z siostrą.Było ich tak dużo!... W mojej głowie wyglądały tak nieskazitelnie, przepełnione uroczym śmiechem Marii,a nawet wonią jej perfum... Chciałam pozostać w takim stanie całe wieki,lecz przerwało mi w tym nagłe pukanie do dzwi..

(Germán) - Ty też musiałeś zapomnieć kluczy co? - Odezwałem się do przyjaciela. Poszedłem na około i wszedłem tylnymi drzwiami. Była pustka i cisza jak codziennie o tej porze. Jedno było dziwne. - Wino? - Podszedłem, lecz po chwili zauważyłem coś bardziej dziwnego. - Angie! - Złapałem ją za ramiona, stawiając na kanapie, w pozycji siedzącej. - Weź przynieś wodę! - Rozkazałem menedżerowi. - Następnym razem odbiore ci dostęp do alkoholu. - Odparłem do niej, widząc że już odpływa do krainy Morfeusza. - Nie, nie, nie... Nie śpimy kochana. - Ddfaj mo spogij.... - Coś mamrotała. Zastanawiałem się po co? Przecież musiało się coś stać aby się tak upić... Usiadłem obok niej a Ona momentalnie zamachnęła się i dała mi z liścia. Dotykając bolące a jednocześnie szczypiące miejsce usłyszałem dźwięk dzwonka. Zostawiając na chwilę pijaną partnerke poszedłem otworzyć a tam...

(Pabloso) Gdy nauczyciele wyszli mi coś odbiło, wyrzuciłem swoją torbę przez okno i rzuciłem papiery, robiąc huk. Kopnąłem kilka razy w szafkę, musiałem odreagować... Potem tylko oparłem się łokciami o ścianę i schowałem twarz w smutku. Wszystko na nic? ! Znòw? ! No tak... Uczniowie nie przychodzą na lekcję, ich nie opłacają i takie są skutki!  Wyszedłem się przewietrzyć, a dokładnie poszukać przyjaciółki bo gdzieś zwiała. Oczywiste że wpierw skierowałem się do domu Castillo, zapukałem raz i otworzył mi milionerek. - Jest Angie?  Musi wracać do pracy. - Rzekłem odwracając wzrok. W pewnej chwili ujrzałem ją, wcisnąłem się do środka i podszedłem. - Człowieku!  Ona ma zaraz lekcję!  Jak ma iść pijana? ! - Ygh!  Jak ten pajac mnie wkurza!  Była kupita i lekko zapłakana. - Angie... Nosz nie... - Mówiłem szeptem siadając koło niej.
- Pfablo... Zooostań.... - Mamrotała przez %. Chciałem wstać i pójść ale kobieta nie pozwoliła na to. Uparcie trzymała mnie za nadgarstek. W pewnej chwili pociągnęła mnie do siebie i pocałowała...  Nie powiem zawsze o tym marzyłem... Ale Ona jest pijana, ma partnera a ja mam narzeczoną! Więc szybko się od niej oderwałem. Widząc minę inżyniera uciekłem stamtąd! Cało uszłem z życiem. Oszołomiony wróciłem do Studia, lekcje już się skończyły co było dość dziwne... Wszedłem do pokoju nauczycieliskiego, nikogo nie było w środku. Podszedłem do planu zajęć a po drodze zajrzałem do lusterka. Ups! Miałem na ustach jeszcze trochę szminki. Próbowałem ją zmyć póki...
- Pablo... - Usłyszałem za sobą głos. - Co ty robisz?  - Nieśmiało się odwróciłem i ujrzałem ...

(Esmeralda) Nie chce wspomić tego co było z rana ... Kochanek jak on śmie w ogóle tak mówić. Myślałam, że jak prześpi się na kanapie to zacznie normalnie myśleć. Z raba wyszedł do Studio. Nie miałam ochoty na wspólny spacer do szkoły dlatego wyszłam 10 minut po nim. Niestety dzisiejszy dzień zapowiadał się jeszcze tragiczniej. Antonio ogłosił, że chcą zamknąć Studio. Super dopiero dostałam pracę, a oni chcą już ją zabrać. Nie no super. Potem miałam lekcje, która jakoś się cxiągnęła. Może dlatego, że ja wiedziałam a oni jeszcze nie. To straszne. Chwile jeszcze posiedziałam w sali, ale zdzwonił telefon. - Halo - powiedziałam do sluchawki. -Esme pilnuj tego swojego patafiana bo mu nogi z dupy wyrwe jak jeszcze raz zb liży się do Angie. - to był głos Germana. Roz łączył się, a ja zdezorientowana poszłam do pokoju nauczycielskiego, gdzie znalazłam Pablo, robiącego coś przy lustrze. - Pablo ... Co Ty robisz ?? - zapytałam, a on odwrócił się i wtedy zobaczyłam ślad po szmince. - A jednak to prawda tak ?? German miał rację. - zaczęłam krzyczec. - O co Ci chodzi ?? - zapytał zdziwiony. Byłam tak zdenerwowana, że złapałam jakąś szmatę leżącą na biurku i zaczęłam go nią okładać. - Ja się z nikim nie całowałam rozumiesz, nie calowałam, a Ty pobiegłeś do niej i od razu ?? - wydzierałam się waląc go szmatą. - Jak mogłeś ?? Pytam się jak mogłeś. - już mnie gardło bolało od tego darcia się. - Uspokój sie do cholery jesteśmy w szkole - powiedział. - W dupie to mam gdzie jesteśmy, głęboko w dupie. Zdradziłeś mnie z Angie. Mam tego dość. Robisz mi awanture za to, że German zawiózł mnie do Ludmily, gdy zepsuł mi się samochód, a sam co zrobiłeś....

(Pablo) Na moje cudowne szczęście musiała to być Esmeralda. Krzyknęła że coś Germán miał rację, ale co ten kretyn ma do tego że zaczęła mnie okładać szmatą. Po chwili wszystko się wyjaśniło. Ha! - Germán zawiózł mnie do Ludmily, gdy zepsuł mi się samochód, a sam co zrobiłeś...! - Udało mi się w końcu chwycić za przedmiot który spowodował ogromny ból i szczypanie na twarzy i nie tylko. - A ja całowałem się z Angie i co!  Nawet ci nie powiedział co dokładnie się stało zgaduje! Jakbym chciał się z nią lizać to bym tam został. A jak myślisz po co wróciłem? !
- Żeby ci Germán nie przywalił!
- Nie bo cię kocham a z każdym dniem wątpisz w to coraz bardziej! Nie widzisz co się dzieje?  To przez Germána się zaczęło! I tak zostanie bo On nie chcę się odczepić od ciebie. Jeśli mnie kochasz to uwierz!  - Krzyknąłem patrząc jej prosto w oczy. - A jeśli nie... - Zdjąłem z palca pierścionek. - To, to już nic dla ciebie nie znaczy... - Odstawiłem go na szafkę i wyszedłem...



(Federico )

Dzisiaj w Studio panowała jakaś dziwna atmosfera . Coś sie szukowało , ale jakby nie chciało się jeszcze ujawnić . Szedłem korytarzem , gdy nagle z pokoju nauczycielskiego wypadł rozwcieczony Pablo . Jego ręce były złożone w pięść ( nie wiedziałam jak to opisać :D ) Zatrzymałem się przerażony , bo jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie . Ominął mnie nawet nie spoglądając w moją stronę i wyszedł ze Studia. Po chwili , gdy miałem już stawić krok z tego samego miejsca  wyszła mama Ludmiły .Obracała coś w palcach , zapatrzona w podłogę . Jeszcze szerzej otworzyłem oczy , nie wiedząc co zrobić . Nagle do Studia wleciała roztrzepana Angie . Rozejrzała się po korytarzu , a jak zobaczyła Esmeralde już miała iść w jej kierunku , gdy nagle zatrzymał ją German , który jakimś cudem też pojawił się w budynku .
- Ja nieii roziumemś co ty zrobjka - wymamrotała blondyna . ALE ??
Do Studia wleciał Pablo i tak zaczęła się ostra wymiana zdań .
- Już nigdy nie będę zostawał po lekcjach !!! - powiedziałem do siebie , na co oni zamarli.
- Federico co ty tu robisz ? - zapytał zdezorientowany dyrektor .
- Ja ... - zaciąłem się . - Ja już sobie pójdę . Rozmawiajcie sobie spokojnie . Ja już nie przeszkadzam - jak najszybciej opósciłem budynek . Koło centrum usłyszałem jak ktoś mnie woła :
- Federrr ... Poczekaj ....

(Violetta) Kilka ostatnich dni jest bardzo dziwnych, w Studio panuję dziwna atmosfera Antonio i Pablo cały czas dyskutują tak aby nikt nie mógł usłyszeć najmniejszego zdania. Nie za bardzo mi się to podoba, jakby szykowało się coś złego... Tak samo Angie i tato kłócą się cały czas, oddalają. Przez te kilka dni praktycznie nie rozmawiam z ojcem, jakby z jakiegoś powodu miał żal do mnie, to już nie to samo. Dzisiaj odpuściłam sobie zajęcia, gdyż miałam wizytę u lekarza i tak jak według jej przypuszczeń choroba ustąpiła i mogę odetchnąć z ulgą. W drodze powrotnej zadzwoniła do mnie moja ciotka - Fiooooolu.. Trze się spatkać, przychodź do domfu - Powiedziała nie do końca zrozumiałe zdanie i rozłączyła słuchawkę, chwile później zadzwonił do mnie Ramallo mówić, że szykuję się jakaś większa awantura i bym nie słuchała Angie. Szczerze? Byłam za bardzo zmęczona by się mocniej tym przejąc w końcu każdy raz na jakiś czas nie wytrzyma napięcia i sięgnie po wino, dlatego chciałam wrócić do domu gdy zobaczyłam całe zajście w Studio.
- Tato? - podchodzę bliżej - Co tu się dzieje? - Pytam, ale on tylko burczy "Violetta idź do domu".
Dobrze, że nauczyłam się już mu odmawiać i wchodzę do środka gdzie wpadam na wściekłego Pablo, który upuszcza różową teczkę, nigdy bym się nią nie zainteresowała gdyby nie jeden dokument "(...) Bardzo proszę przemyśleć propozycję jeszcze raz, gdyż mamy zamiar zbudować na miejscu pańskiej szkoły artystycznej, sieć hoteli (..) Z powodu Pana problemów finansowych, chcemy dać panu szansę (...) Burmistrz nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, ale jak na razie ma zamiar zamknąć Studio!(...)"  Nie udało mi się niczego więcej zobaczyć, gdyż Pablo bardzo szybko podniósł papiery i wszedł do gabinetu. NIE! Już wiem co robić, po drodze wysłałam do
wszystkich SMS'a "Sytuacja krytyczna! Za 15 minut w Resto!. V." Śpiesząc się do baru wpadłam na Federico - Fedrrrr.. Poczekaj..! - nakazałam mu, najwidoczniej nie odczytał SMS'a. Nie mając czasu na wyjaśnienia zaciągnęłam go do baru w którym praktycznie byli już wszyscy
- O co chodzi Violet? - Spytała zdenerwowana Ana - Siadaj - rzuciłam. Kiedy każdy spokojnie siedział popijając sok stanęłam na środku i zaczęłam swoją przemowę - Każdy chyba zauważył, że ostatnio w Studio jest inaczej.. Jakby nauczyciele ukrywali coś ważnego.. Przed chwilą przypadkowo wpadłam na Pablo i z jego rąk wypadła różowa teczka .. - Mówiłam dalej, ale przeszkodził mi w tym Federico - Pablo ma różową teczkę? Haha.. - Popatrzyłam na niego groźnie, a on się uciszył. - Dziękuje.. - Mówię dalej widząc ciekawość w oczach uczniów - Burmistrz chce zamknąć nasze Studio, ze względów problemów finansowych Antonio, chce wybudować na nim jakiś pięciogwiazdkowy hotel.. - Studenci zaczęli się rozglądać po sobie - Nie możemy do tego dopuścić! Dla praktycznie wszystkich Studio to nasz drugi dom.. Nie mogę po prostu odebrać nam tego.. - skończyłam. - Wiec jaki jest plan? - Spytała z intrygą Camila - Koncert? Występ? Strajk? Pokażemy burmistrzowi co może stracić.. Tylko razem to się uda, wiec kto jest ze mną niech wstanie! - Mówiłam bardzo stanowczo. Jako pierwszy wstał León i przeszedł ma moją stronę
- Ludzie to się musi udać! - Powiedział. Kolejne osoby powstawiały z krzeseł Ana, Federico, Diego, Tomas, Lara, Camila ... Tak naprawdę każdy sie zgodził - Kiedy to się zacznie? - Spytała Natalia - Już jutro... - Odpowiedziałam - Dlatego już teraz bierzemy się do pracy - ...



Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 100.



10 komentarzy:

  1. super pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahah... pijana Angie rozwaliła system. Czekam na 100 rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Angie :D haha
    Brak Lu i Fran ;c

    OdpowiedzUsuń
  4. jaki będzie plan super

    OdpowiedzUsuń
  5. nie zamkną studia ? roździał supcio jak zawsze

    OdpowiedzUsuń
  6. suppper viola dzielna

    OdpowiedzUsuń
  7. no super będzie strajk ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdzial!!

    OdpowiedzUsuń
  9. 11:51 chyba ktoś tu wczoraj miał ostrą imprezę skoro nie ma jeszcze rozdziału :D /nikola

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka