piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 74.

(Camilla) Obudziło mnie pukanie do drzwi. Podniosłam się z łóżka i rozejrzałam po pokoju.  Większość uczniów która przyleciała z Argentyny tutaj spała na podłodze. Komiczny widok. Ktoś znòw zapukał do drzwi. Tym razem obudził Violettę pokazałam jej żeby była cicho bo obudzi pozostałych. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Po drugiej stronie stał zdenerwowany Pablo. Na mój widok powiedział coś w stylu:
-W końcu ktoś jest. Widziałaś innych?- Ja na to otworzyłam szerzej drzwi aby mógł zobaczyć pokój.  Bezcenna mina. Coś jak połączenie zdziwienia z ulgą i radością. Nietrudno było odgadnąć dlaczego się cieszy. Dawno wszyscy byli w jednym pokoju i nie kłócili się.
-Pobudka-wrzasnął. Ale delikatność. Ja próbowałam ich nie pobudzić a on musiał. Wszyscy wstali na równe nogi. -Za pół godziny śniadanie.- Powiedział i wyszedł ....

( Federico )
Ale mnie dupa boli ! Ałłłłłł . To chyba po wczorajeszym wypadku . Ale warto było . Mina Tomasa i reszty . Lubię być debilem. Teraz czekam aż Tomiiiiiiiiii łaskawie wyjdzie z łazienki . W końcu po jakimś czasie wyszedł .
- Nie mogłeś dłużej ? - spytałem . - Już się bałem , że Cię kibelek wessał .
- Zamknij się - warknął .
- Ok . Ok . Od wczoraj masz jakieś podwyższone ciśnienie . Ciekawe czemu ?
Nagle znalazł się centymetr ode mnie .
- Przywalić Ci ?!
- Dawaj - wykrzyknąłem dumie . Gdy juz chciał się zamachnąć , ominąłem go i wybiegłem z pokoju . On musiał oczywiście wypiedz za mną .
- Ej no nie ganiaj mnie znowu . Skarpetki mi się ubrudzą ! - jęknąłem , ale on nie miał zamiaru się zatrzymać. Więc ja to zrobiłem . Pobiegł koło mnie i nawet chyba się nie skapnął , że mnie ominął . Brawo !
- Wiwat Tomas ! - krzyknąłem na cały korytarz i wróciłem do pokoju . Spotkałem go dopiero w stołówce na śniadaniu . Wesoło do niego pomachałem . On mocniej ścisnął widelec i cały zburaczał . Jak ja wpływam na ludzi ? Poradnia . Na prawdę , chyba tylko poradnia może mi pomóc . Nagle zadzwonił mój telefon . Zaczęłem szukać go po kieszeniach , aż w końcu znalazłem . Dzwonił Jorge z propozycją czy będę mógł z nim zacząć handlować cukierkami .
- No wiesz Jorge nie wiem czy handlowanie przed blokiem cukierkami to dobry pomysł na życie - powiedziałem może zbyt głośno , bo każdy na mnie dziwnie spojrzał i próbował powstrzymać śmiech . Wycofałem się na korytarz . Po skończonej rozmowie usłyszałem głos:
- Fede musimy pogadać ...

(Violetta) Moja genialna przyjaciółka wymyśliła genialny plan, pogodzenia mnie z Francesca... Kiedy oni grali w butelką, dziewczyna zaciągnęła mnie na balkon i po raz setny zaczęła przepraszać, problem jest w tym, że było minęło.. Nie mogę się złości wiecznie, ale na pewno po między nami narodził się dystans, który nie wiem czy chcę pokonać. Aktualnie muszę znaleźć Federico i zapytać się, czy Ana już z nim rozmawiała, a jak nie? To mam mu sama powiedzieć? Nie chcę się mieszać! Z drugiej strony wiem jak to boli.. zdrada! W końcu znajduję chłopaka na korytarzu -Fede musimy pogadać..- od razu żałowałam słów. -Eee.. Wiesz gdzie jest... Angie?- chłopak wskazuję prawą rękę w lewą stronę. Jestem na siebie zła, jak mogłam wymięknąć? Ale tak dla niego będzie lepiej, to od Any ma się dowiedzieć. -Federico.. Ja muszę..- nie daje mi do kończyć, gdy wciąga mnie do komórki na artykuły chemiczne i od razu przypominam sobie sytuacje z Leóne. DOŚĆ. -Cii...- Próbuję odepchnąć go łokciami by zobaczyć, dlaczego to zrobił. Na korytarzu szli Ana i Diego rozmawiający o .. pocałunku.. -Diego. Proszę Cię nie mów tego nikomu! I tak już Violetta wie i jest na mnie zła.. Oby nie powiedziała tego Fede..- kiedy kończy dziewczyna, zaczyna Diego, a ja na jego widok przewracam oczami -Słuchaj, nie chciałem narobić Ci problemów...ale nieh możemy sięk kryć...
j już nic nie słyszymy bo weszli na klatkę schodowa. Obracam się w kierunku przyjaciela i na jego twarzy panuje złość
-Ty wiedziałaś? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi! Ale tylko kłamiesz jak reszta..- wychodzi z trzaskiem z pomieszczenia, a ja walę się w czoło "Violetta idiotko" Wybiegam za chłopakiem z hotelu, łapiąc do za ramiona. -Ogarnij się! Wiem, że to boli! I dobrze wiesz, że tylko ja jestem przy Tobie kiedy masz problem, wiec nie mów mi, że myślałeś.. Dorośnij, bo życie to nie gra komputerowa..- jestem zła na siebie, ale musiał poznać prawdę. Gdy próbuję odejść, łapie mnie za nadgarstek .....

( Federico )
- Wiesz dlaczego zachowuje się jak dziecko ? By ukryć to jakie miałem trudne dzieciństwo . Jakie nadal mam trudne życie . Ja jestem tylko maską . W środku jest w ogóle co innego . Jak miałem 7 lat straciłem siostre . Samochód ją potrącił . Nawet sobie nie wyobrażasz jaki to był dla mnie szok . 2 dwa lata później zginął dziadek . Ten co zawsze się mną opiekował . Ten co był zawsze przy mnie . Mój tata i brat ciężko chorują . Tata ma raka . A Jorge ma słabą otporność i byle przeziębienie może go nawet zabić . Jestem jaki jestem , bo chcę to w sobie zagłuszyć . Życie nie jest po to , by się nad sobą użalać . Więc chcę je jak najlepiej przeżyć . I jestem właśnie takim dzieckiem , bo wcześniej nie miałem okazji , by nim być  . Musiałem wydorośleć z dnia na dzień . I to było strasznie trudne . I nadal jest . I ja chcę żyć w tej grze , bo nic innego mi nie zostało - wyszeptałem , puszczając jej ręke . Stała cała spraliżowana . Odbiegłem po niej .
- Fede gdzie ty idziesz ? - usłyszałem jej krzyk .
- Nie wiem . Daleko i nie idź za mną .
- Ale ...
- NIE ... - i odbiegłem ...

(Ana) Po rozmowie z Diegiem chodziłam po mieście i próbowałam sobie wszystko poukładać. Chyba po 10 min udało mi się zebrać siły aby nu o tym powiedzieć. Szłam w stronę hotelu gdy zauważyłam go, podeszłam. - Fede musimy porozmawiać. - Powiedziałam stanowczo.
- Nie mamy o czym! - Warknął, złapałam go za nadgarstek.
- Ty już wiesz... - Nastała grobowa cisza, jakby czas stanął, słyszałam tylko bicie serca. - Fede... Wiem że mnie teraz pewnie nienawidzisz, nieznosisz ale ja Cię kocham... Naprawdę, jestem idiotką, nie można zaprzeczyć ale to było nie tak że tego chciałam... Przybliżył się i tak wyszło... Przepraszam! Za to cierpienie. - Oczy zaczęły mi się napełniać łzami. - Nie chciałam cię skrzywdzić, sama czuję się z tym źle, miałam ci to powiedzieć ale bałam się... Bałam się że cię stracę... Nie chciałam. - Ostatnie słowa pisnęłam prawie. - Wiem że to nic nie zmieni, ale pamiętaj że cię kocham... - Nie chciałam się przy nim rozklejać dlatego uciekłam do hotelu. W środku chciałam pobiec do pokoju ale zatrzymałam się na korytarzu i zsuwając się na dół, skuliłam się chowając twarz w kolanach. Łzy leciały potokami, po chwili usłyszałam głos.
- Co ci jest?

(León) Od razu po wyjściu z pokoju spotkałem Anę, której najwyraźniej coś się stało. Czyżby Diego?
- Co ci jest? - spytałem, chcąc znać jak najwięcej szczegółów. Chociaż dziewczyna na początku niezbyt chciała udzielić mi odpowiedzi, po krótkim przekonaniu wyśpiewała wszystko.

- Ana, nie popadaj w paranoję przez jednego głupiego chłopaka - wzruszam ramionami. - Popatrz na mnie; czego ja nie zrobiłem dla tego głupiej dziewczyny? A ona i tak twierdzi, że źle. Może go zignoruj, to sam wróci, nie wiem - León, mistrz rad sercowych.
Żegnam się z Aną, udając się na dół w poszukiwaniu jakichś nauczycieli, ale jak na złość żadnego nie widzę. Myślę o zadaniu, które zadali nam Angie i Pablo, ale do niego potrzebowałbym Violetty, której też nie ma. Czy ci ludzie urządzili sobie zbiorową ucieczkę? Mając nadzieję, że znajdę ich przed hotelem, udaję się właśnie tam. Oczywście jakimś cudem idealnie zgadłem miejce pobytu przynajmniej jednej z poszukiwanych osób.
- Och, jak miło, że cię wreszcie znalazłem!

(Violetta) Czemu ja jestem taka głupia? Jak mogłam się tak zachować? Przecież nie wiedziałam, że wyskoczy mi z czymś takim! Nie moja wina, ale i tak czuję się strasznie. Dodatkowo na korytarzu zaczepia mnie osoba z którą nie mam ochoty rozmawiać. -Och, jak miło, że Cię wreszcie znalazłem!- mówi w sposób ironiczny. -Co za entuzjazm..- mówię i biorę klucz do mojego pokoju. -Musimy poćwiczyć!- Jak nagle zpoważniał -Nie chcę przez Ciebie, zawalić!- i znowu jego uśmiech zwyciężył. -Eh? To chodźmy do mnie.. Lu poszła gdzieś, a Cami sama nie wiem..- nie mam teraz na to ochoty, no ale cóż. Do pokoju dochodzimy w ciszy -Czekaj, zapomniałem czegoś z pokoju, zaraz wracam!- . -Nie śpiesz się!- burczę. W pokoju panuję idealny porządek, nie wiem co tu się stało! Korzystam z okazji kiedy chłopaka jeszcze nie ma i dzwonię do Federico, ależ oczywiście po co ma się wysilać by go odebrać? Mamy tańczyć tak? Z szafy wyjmuję trampki i kieruję się do łazienki by związać włosy. Po jakimś czasie słyszę czyjś śmiech, czyżby Lu wróciła? Wychodząc z toalety zauważam rozbawionego Leóna, który trzyma w ręku pamiętnik mojej mamy?! -Co ty sobie wyobrażasz? Oddaj mi go!- Jako może być aż taki arogancki? -To jak zaczynamy?- Pyta jak gdyby nic -NIE!- podchodzę do niego i chcę go wyrzucić z pokoju.........

(León) To aż ciekawe, jak Violetta i jej matka są do siebie podobne. Tylko pewnie za czasów tej drugiej nie produkowali uroczych różowych pamiętniczków... Violetta zaczyna na mnie wrzeszczeć, że mam się wynosić. Zbywam ją głupim uśmiechem i podchodzę do drzwi, ale wpadam na kolejny genialny pomysł. Ciągnę za klamkę.
- Zacięły się. Ktoś je zamknął, albo coś - mówię, próbując udać szczerość, i chyba musiało mi to wyjść, ponieważ dziewczyna nawet tego nie sprawdza.
- Jasne. Cudownie! Los mnie kocha - mruczy, siadając na łóżku.
- Słucham? Nie dość, że do nienawna musiałem się tobą dzielić z Diego, to teraz jeszcze zdradzasz mnie z jakimś Losem? - prycham. - Widzisz, ale to dobry moment, żebyśmy zabrali się za ćwiczenie, prawda?
- Nie - odpowiada. - Nie mam zamiaru.
- A ja nie mam zamiaru zawalić przez ciebie ćwiczenia - ignoruje moje słowa, otwierając swój pamiętnik i przerzucając kartki. Przyglądam się jej. To interesujące, jak na jej twarzy grają różne emocje. Po chwili zauważa, że się na nią gapię, więc zwraca się do mnie.
- Nie mogę uwierzyć, że tak się zmieniłeś, wiesz? - wzdycha i wraca do przeglądania notatnika, a ja myślę nad jej słowami. No tak, pewnie moje imię jest zapisane na przynajmniej połowie kartek...
- Violetta... - mój ton głosu się zmienił, i ona chyba również to zauważyła. - Nie, już nic - odwracam się.
W ciszy myślę, co by tu złego wymyślić, kiedy znowu słyszę jej głos...

(Violetta) Nie wiem dlaczego mu to powiedziałam, może po prostu brakuje mi dawnego Leóna, ale wiem iż to już nigdy nie wróci.. -León? Kiedy zaczęliśmy się tak traktować?- przerywam tą nie zręczną ciszę. -Coś pękło między nami i już..- mówi dość obojętnie, ale wiem, że też musi go to boleć. -Skończmy z tym..- odkładam pamiętnik i siadam obok niego - Wiem, że nie możemy spróbować od nowa, bo sądzę, znaczy wiem, że nie chcesz tego.. A ja? Mam być szczera? Boje się Ciebie ostatnio.. Skończmy z tym.. proszę Cię. Nie mogę się
z Tobą kłócić, nie po tym wszystkim..- Czuję ja się czerwienię . -Przepraszam.. Za to, że cierpiałeś przez mnie wiem co czujesz, ale nie rozumiem jak mogłeś to wybaczyć.. To tak boli..- gdy skończyłam słowa, szybko wyszłam z pokoju, orjetując się, że drzwi nie były zamknięte..Wszystko się wali! Idę na taras który znajduję się na dachu, stoję przy białych barierkach i spoglądam w niebo. Ciepły wiatr rozwiewa moje włosy, a słońce razi mnie w oczy.. Da dole panuję jakiś festyn czy coś w tym stylu, gdyż wystrzelają fajerwerki.. -Violetta..-


(León) To wszystko nie tak, zupełnie nie tak miało być. Coś we mnie wrzeszczy, że mam w tej chwili biec za nią i błagać o przebaczenie, ale wiem, że tego nie zrobię. Słyszę natomiast delikatną sugestię ze strony mojego rozumu za przeproszenie ją chociaż za ruszenie pamiętnika jej mamy. Nie wiem, gdzie poszła, ale na dole słyszę hałas, więc całkiem prawdopodobne, że gdzieś tam ją znajdę, w końcu ona lubi robić w okół siebie dużo problemów. Ale tam jej nie ma. Przeszukuję cały budnek stwierdzając, że nie mogła przepaść jak kamień w wodę. W końcu trafiam na taras, który znajduje się na dachu hotelu, a tam odnajduję moją zgubę. Przygląda się czemuś na dole, co prawdopodobnie spowodowało wcześniej taki hasłas.
- Violetta... - zaczynam, podchodząc do niej i kładąc rękę na barierce. - Chciałem ci tylko powiedzieć, że nie powinienem ruszać pamiętnika twojej mamy. Nie chciałem tego robić, tak jakoś wyszło. - Nie nie, chwila, ten ton głosu powrócił na swoje miejsce, wszystko idzie nie tak..
- Nieważne - odpowiada, a ja mam ochotę wrzasnąć 'ważne!', ale tego nie robię.
Przez chwilę zastanawiam się, jak ubrać słowa w zdania.
- Dlaczego uważasz, że nie możemy spróbować od nowa? - wyrzucam, i tak nieskładnie.
- Powiedziałam ci, dlaczego, mogłeś mnie słuchać - prycham.
- Przecież nie próbuję cię teraz zrzucić z dachu. A mógłbym. Nikogo tu nie ma, jesteśmy sami. Mógłbym zrobić co chcę, a nic nie robię. Ufasz mi - stwierdzam.
- Oczywiście - kończy dyskusję. Kręcę głową, czując nagły przpływ tego dziwnego uczucia, które towarzyszyło mi przez kilka ostatnich dni. Zanim zdążyła się zorientować, już trzymałem ją na rękach, niosąc ją w przeciwległym kierunku, a tam nie było barierek. Puszczam ją przy krawędzi, ale uważając, żeby nie spadła.
- Widzisz? Ufasz mi? Nie boisz się? Chyba, że już się uodporniłaś - śmieję się cicho.
- León...

(Ludmila) Zostalam, może ten pomysł z wyjazdem był głupi, ale bez przesady nie pozwolę się tak traktować. Po za tym niby mam zawieszenie broni z Ana, taa zobaczymy na jak długo. Caly dzień tylko próby i próby i brak czasu na spotkanie z Tomasem. Chociaż nie powiem, ale ta wczorajsza gra w butelkę była dość przyjemna. Właśnie miałam iść sobie na przy hotelowy basen, a co ujrzałam. Leon trzymał Violkę na rękach i chciał ją zrzucić. - Leon! - krzyknęłam i złapałam chłopaka za tył koszuli tak, że razem z Violką upadli na ziemię. - Ty debilu, Ty masz mózg czy może wodę. - zaczęł się na niego wydzierać. - Odwal się. - rzucił. W tym momencie nie wytrzymałam i strzeliłam mu z liści w twarz. Złapał się za policzek, chyba chciał mi oddać, ale dobrze, że miałam torebkę. Najzwyczajniej zaczęłam go okładać. - Ty deklu, mogłeś ją zabić, Ciebie powinni zamknąć jesteś psychiczny. - rzucilam się na niego nie wiem po co broniłam Violki, no ale zadarła z takim dupkiem. Dalej go okłaadając zwróciłam się do Violki. - Następnym razem może byś w ogóle z nim nie gadała a nie ktoś musi ratować Twój tyłek. - powiedziałam do niej. - Złaź ze mnie jędzo - krzyczał Leon. - Zamknij się patafianie, za tą jędzę to Cię zaraz zacznę przypalać zapałkami. - wbiłam mu łokieć między żebra. Zrobił tylko grymaśną minę. W sumie on był silniejszy, więc spodziewalam się, że mi odda i tak jak się domyśliłam zrzucił mnie z siebie. Najpierw walnął mnie z łokcia w brzuch aż mi się niedobrze zrobiło, ale to akurat było przez przypadek jak wyrywał się z mojego uścisku. Nie byłam mu dłużna bo zostawiłam mu na policzku jeszcze pamiątkę bo moich pazurach. Wtedy on złapał mnie za włosy i walną głową o ścianę. - Co tu się dzieje. - uslyszałam tylko i poczułam ogromny ból i coś ciepłego co spływało po mojej potylicy...

(Lara) Chodziłam sobie po hotelu. Z nudów. Mogłabym poćwiczyć piosenkę, ale nie miałam teraz na to żadnej ochoty. Byłam na ostatnim piętrze, kiedy zobaczyłam, że można wejść na dach. Tam jeszcze nie byłam, pomyślałam i weszłam na górę. Ładny widok, stwierdziłam i dostrzegłam coś dziwnego. Na dachu była Violetta i... CZY TO LEON BIJĄCY SIĘ Z LUDMIŁĄ?! Czy on walnął jej głową w ścianę?
- Co tu się dzieje?! - krzyknęłam i podbiegłam do nich.
- Lara, nie wtrącaj się - warknął Leon. CO? On nie był nigdy taki. Jasne, dokuczaliśmy sobie, ale... Co z nim? Zauważyłam jak Violetta podchodzi do Ludmiły. Jeju.. Czy to krew?
- Halo, Ludmiła? - zaczęłyśmy z Violettą wołać i klepać po policzkach. - Straciła przytomność - jęknęłam.
- Trzeba ją zaprowadzić... - zaczęła Violetta, ale spojrzała nagle z przerażeniem na Leon'a.
- Pomogę wam - stwierdził.
- Nie! - krzyknęła Violetta.
- Pomóż mi - powiedziałam do niej i razem podniosłyśmy Ludmiłę. Hmm... Znowu ją ratuję... Próbowałyśmy uważać, żeby jej się nic nie stało i zaczęłyśmy ją sprowadzać na dół. Leon chyba stał, gdzie stał. Co z nim? On taki nie jest, powtarzałam wciąż w myślach. Kiedy zeszłyśmy zobaczyłyśmy Tomas'a, który chyba się przeraził.
- Wypadek - szepnęłam, a on wziął ją od nas na ręce. Dobrze, że przyszedł... Coś tam szeptał chyba.
- Violetta? Co z Leon'em? - zapytałam dziewczynę, która znowu popatrzyła na mnie przerażona i uciekła za chłopakiem. Nieźle, Verdas. Co ty robisz? Wróciłam na dach, a on tam dalej stał.
- Leon, co ty wyrabiasz?! - wykrzyknęłam, a on na mnie dziwnie spojrzał. - Hej, co ci jest? - zapytałam milszym tonem. - Czemu taki jesteś? - Nic nie odpowiedział, tylko sobie usiadł i skierował wzrok na miasto. Zrobiłam to samo i spojrzałam na niego.
- Idź stąd - rzucił.
- Uważaj na zakrętach - powiedziałam ot tak. To mu mówię zawsze na torze. Zaczął na mnie patrzeć, a ja go po prostu przytuliłam. Nie zareagował. Po prostu. Chociaż miałam wrażenie, że zaraz mnie odepchnie. Po chwili ktoś przed nami stanął....

(Pablo) Wychodziłe właśnie od pielęgniarki gdyż musiałem zacząć łykać tabletki na uspokojenie. Po chwili zobaczyłem jak Tomás niesie półprzytomną Ludmiłe. Nie mogłem nic wykrztusić, otwierając usta z przereżenia wypadły mi tabletki z buzi . Wyjęczała tylko "Leon", szybko pobiegłem go poszukać, znalazłem go na dachu w towarzystwie Lary. Stanąłem przed nimi i gestykulując kazałem Verdasowi wstać. Pociągnąłem go za koszulę na dół nic nie mówiąc, chyba wiedział o co mi chodzi bo też nic nie mówił. Czekaliśmy chyba z pół godziny aby wyszła. - Dobra!  Teraz gadać co znòw jest!  Hm?! Leon tłumacz!  - Wymyślił jakąś bajeczkę, lecz Ludmiła opowiedziała co mòj student robił. - Możesz już iść. - Odparłem do dziewczyny, gdy to zrobiła ja zacząłem do chłopaka. - León! Co się z tobą dzieje? ! Pobiłeś Ludmile! Zawieszam cię... Pogadamy później... - Powiedziałem widząc jak przygąda nam się...

(Diego) Siedziałem w pokoju i bezsensownie wgapiałem się w ścianę. Nie mam pojęcia już o niczym, wszystko tak po prostu zaczyna się walić. Nie mam siły, mój ojciec do mnie wydzwania z prośbą o spotkanie, ponieważ już jest w Hiszpanii i chce mnie zobaczyć. Jedyna, rzecz która teraz mi pomaga to muzyka. Wziąłem gitarę do ręki i zacząłem grać. Słowa same płynęły mi do głowy. K
iedyś zacząłem tą piosenkę, ale nigdy jej nie skończyłem. Była bardzo przygnębiająca. Miałem dość siedzenia w tych czterech ścianach. Wyszedłem z pokoju, poszukać Pablo. Znalazłem go na tarasie rozmawiającego z Leonem. Boże... on, pobił... LU! Nie to niemożliwe jak on może być takim chamem?! Przysłuchiwałem się ich rozmowie do końca. Gdy już skończyli rozmawiać podszedłem do Pablo, aby zapytać kiedy będziemy prezentować to nad czym pracujemy, powiedział, że daty jeszcze nie ustalił. Podziękowałem i chciałem poszukać, Ludmi, ale stwierdziłem, że Tomas na pewno świetnie sobie z nią radzi. Mój podły humor dalej się mnie trzymał. Wyszedłem na miasto. Moje rodzinne miasto, które jest tak przeze mnie znienawidzone. Miałem trudne dzieciństwo. Moja mama umarła na raka. Tata nie radził sobie, z naszym wychowaniem, więc wyjechałem do cioci do BA. Spacerując ulicami, zauważyłem znaną mi postać. To była Sophi. Szybko do niej podszedłem:
-Sophi!- Przytuliłem dziewczynę
-Diego! Co ty tu robisz?- zapytała radośnie, to chyba jedyna osoba, która cieszy się z mojego widoku.
-Studio zrobiło jakby wycieczkę i jestem! Mam Ci tyle do opowiedzenia!- powiedziałem nadal ściskając dziewczynę. Po chwili podeszła do nas...

(Camilla) Przechodziłam się uliczkami Hiszpanii aż nagle zorientowałam się że nie wiem jak wrócić do hotelu. I jak na złość padła mi też komórka w której miałam GPS'a. Błądziłam tak bez celu próbując sobie przypomnieć drogę powrotną. Na szczęście w tłumie dostrzegam znajomą twarz... Diego! Jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak na czyiś widok. Tu się wychował więc pewnie zna to miasto jak własną kieszeń. Gdy idę w jego kierunku zdaję sobie sprawę że przytula się z jakąś dziewczyną. No całkiem nieźle pierw Violetta później Ana a teraz kolejna. Ale to nie moja sprawa. -Hej Diego. Sorry że przeszkadzam ale zgubiłam się wiesz gdzie jest hotel? -Chłopak trochę speszony wytłumaczył mi jak dojść do naszego miejsca pobytu. -Dzięki nie wiem co bym zrobiła gdyby nie ty... -Odwracam się i idę we wskazanym kierunku.  Gdy widzę budynek coś każe mi iść do sali tańca. Puszczam jedną z moich ulubionych piosenek z komórki. W pokoju rozbrzmiewają pierwsze dźwięki Euforii. Moje ciało zaczyna wykonywać układ. Nie był jakiś zjawiskowy ale był wymyślony na poczekaniu i spodobał mi się. Nagle potykam się o własną nogę. Pięknie... Pierw się gubię a później nawet chodzić nie potrafię. Gdy próbuję podnieść się z podłogi kostka daję się we znaki.-Cholera- Tylko to jestem w stanie powiedzieć. -Pomóc? - Usłyszałam głos dobiegający od strony drzwi. Gdy obracam głowę w tamtym kierunku dostrzegam....

(Angie)Oni się chyba niedługo wszyscy pozabijają! Ciągle ktoś od kogoś obrywa,aż nie nadążam interweniować. Chyba zaraz sama pójdę skoczyć z dachu a potem wróce i dobiję się o ścianę!! Szłam tak korytarzem rozmyślając o moich niesfornych wychowankach,gdy usłyszałam głos Camili. Wchodząc do sali tanecznej widzę ją jak nie udolnie próbuję wstać,kurczowo trzymając się za kostkę. No tak.Czemu mnie nie
dziwi już taki widok?
-Pomóc?-pytam i nie czekając na odpowiedz podchodzę i pomagam dziewczynie wstać.
-Dziękuję Angie.
-Podziękujesz mi później,a teraz chodźmy do pielęgniarki dowiedzieć się co ci dolega..
Okazało się,że to zwykłe zwichnięcie. Smarowanie kremem i okłady powinny zrobić swoję.
Jednak rudowłosą nie zachwyciła taka korzystna wiadomość.
-Ej. Głowa do góry! Do wesela się zagoi-rzuciłam wychodząc z gabinetu.
-Angie wychodzisz za mąż!?-spytała całkiem na serio.
-Yyy nie! Skąd ten pomysł? Zresztą nieważne. Powinnaś odpocząć- odpowiadałam nerwowo się śmiejąc; to pytanie całkowicie mnie speszyło..
Uff..Kolejna osoba z głowy.Ciekawe kto następny w kolejce? Zmierzałam do swojego pokoju,gdy zauważyłam Ludmiłe. Już na nogach? Jej nawet ściana nie powstrzyma..
Przypomniałam sobie nagle o sytuacji ze zdjęciem i jej ciągłymi odzywkami. Dosyć!
Nie jestem jej koleżanką! Podchodzę do niej. Mam zamiar wygarnąc jej wszystko co mi nie leży w jej zachowaniu.. -Ej Ludmiła musimy porozmawiać.
-Eee mam wolny termin: nigdy! Żegnaj!-pyskneła i chciała odejść.Zatrzymałam ją.
-Nie przeszłyśmy na ty!-zagrzmialam.-Co ty sobie wyobrażasz!? Co? Jakim prawem mieszasz się w moje życie osobiste? Sama sobie ze swoim nie radzisz,a uczysz wszystkich do okoła jak żyć! Uwierz,że tą sytuację w studio byłam w stanie Ci darować,lecz teraz nie licz na żadną taryfe ulgową!
-Miałam swoje powody! Ja sobie nie radzę? Pfff.. To ty omamiasz mężczyzn,a potem się nimi bawisz. Raz jednym,raz drugim-powiedziała.
-Haha poprostu typowa blondynka! Nic nie wiedząc na ten temat tworzysz niestworzone historie a twoje drugie imię to szantarzystka!-chciała coś powiedzieć,lecz nie pozwoliłam na to: -Nawet nie zaczynaj. Jeszczę nie skończyłam.. A więc miałaś powody tak? I podobno stajesz w obronie matki?.. Tak naprawdę zamiast jej pomagać,jeszczę jej dokladasz problemów. Po tym wszystkim powinna mieć spokój,ale nie! Musi jeszczę wysłuchiwać od innych co to najlepszego wyrabia jej córeczka!! Zakoduj sobie gdzieś to,że nic nie mam do Esmeraldy i życzę dla niej jak najlepiej! Więc skończ tą całą szopkę i nie rób z siebie kompletnej ofiary!-czułam,że ponoszą mnie emocję.Chciałam już odejść,ale dodałam jeszczę swoję trzy groszę:
-Nawet nie liczę na to,że cokolwiek zrozumiesz. Już dawno straciłam nadzieję,że coś się przedostanie przez ten wewnętrzny jad. Dobrze radzę zamknij ten swój wyimaginowany świat i otwórz oczy,bo w końcu będzie za późno-dodałam nieco spokojniej i odeszłam zostawiając ją w zakłopotaniu...

(Germán) Pojechałem wraz z Ramallem do Hiszpanii, sprawy omówienia naprawy mostu... Eh, nie chciałem ale przypomniałem sobie o tym że moja córka tu jest wraz z Angie i wiem gdzie się zatrzymują. Ztęskníłem się za tymi dwiema... Po kilku godzinnej rozmowie wybraliśmy się do hotelu... - No pięknie się zagospodarowali - Rzekł Ramallo gdy byliśmy na miejscu. W środku panowała niezła cisza... Pomyślałem że może już śpią dopóki nie usłyszałem czyjegoś krzyku. Poszedłem za głosem i ujrzłem Ángeles wraz z Ludmiłą. Krzyczała na nią, musiała córka Esme nieźle stanąć jej na odcisk. Gdy skończyła schowałem się zza rogiem. - Hej! - Na początku się przestraszyła ale potem zobaczyłem uśmiech na jej twarzy. - A będziesz na mnie też krzyczała? - Słyszałeś? - Kiwnąłem głową i zbliżyłem się do niej. Przypierając ją do ściany całowałem jej szyję. - Germánnn... Przestań ktoś może nas zobaczyć... - Walić to...

(Tomas) To są jakieś żarty jak ten Verdas mógł pobić Ludmile?! Ten idiota mógł ją zabić a Pablo tylko go zawiesił. Jeśli myśli że ujdzie mu to płazem to grubo się myli. Bardzo długo siedziałem w pokoju dziewczyn razem z Ludmila ale gdy zasnęła zostałem bezceremonialnie wywalony przez Ankę. Może to i nawet lepiej dzięki temu mogę dorwać Leona już dzisiaj. Gdy zmierzałem w stronę jego pokoju zauważyłem ciekawą scenkę ojciec Violetty i Angie. Chyba muszę przyznać rację Lu, typowa męska dziwka z niego. W sumie ot czemu by ich nie zawstydzić? Podszedłem do nich i zapytałem głośno - Przepraszam. Angie nie widziałaś gdzieś może Pablo? Mam do niego sprawę. - gołąbeczki momentalnie się od siebie odkleiły. - Eeee... Pablo powinnien być w swoim pokoju.... - odpowiedziała zawstydzona Angie. - Dzięki. - odpowiedziałem śmiejąc się z ich min. Znów skierowałem się w stronę pokoju Verdasa, już po chwili byłem na miejscu. Otworzyłem drzwi z hukiem wchodząc do pomieszczenia. Był tam, siedział sobie na łóżku jak gdyby nigdy nic, dopiero po paru sekundach "zaszczycił" mnie swoim spojrzeniem. - Czego chcesz? - zapytał mnie. - Myślisz że możesz sobie robić z Ludmily worek treningowy bez żadnych konsekwencji?! - zapytałem na maksa wkurzony, dłonie same zaciskały mi się w pięści. - Twoja gwiazda sama się o to prosiła więc bądź tak miły i znikaj z mojego pokoju. - warknął na mnie. - Ukatrupię cię gnoju! - wykrzyknąłem i rzuciłem się na niego, już miał dostać pięścią w twarz gdy poczułem jak ktoś łapie mnie od tyłu ( xD) i odciąga od niego. Wybawcą Verdasa okazał się być Diego?! Leon jedynie wyszczerzył zęby w podłym uśmieszku. - Puść
mnie! Diego! Do jasnej cholery on pobił Ludmile! Myślałem że to twoja przyjaciółka! - krzyczałem wyrywając mu się ale niestety był ode mnie silniejszy. Wyciągnął mnie z pokoju i zamknął za sobą drzwi. - Co ty wyrabiasz?! - naskoczyłem na niego gdy tylko mnie puścił. - Słuchaj Tomas też mam ochotę go zabić, ale nie warto. To że mu przywalisz nie zmieni faktu że wciąż będzie Idiotą, a ty wtedy też zostaniesz zawieszony. - powiedział, może i było w tym trochę racji, ale Leon powinien oberwać. Postanowiłem jednak wyjątkowo posłuchać Diego i wróciłem do swojego pokoju. Byłem tak wkurzony że nawet nie miałem ochoty po wnerwiać Federa, jedynie ległem na łóżko usiłując zasnąć....




Koniec rozdziału
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujmy rozdział 75.

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdzialik ^^
    León to taka ciota? :'(
    Dlaczego on taki jest? No dobra musi się coś dziać <D
    Czekam na next'a :)
    ~Kasiaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajneee "," next szybkooo . !

    OdpowiedzUsuń
  3. Supet jak zawsze. Tylko szkoda, ze Leonetty nie ma i ze Leon stal sie taki glupi...
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. i znowu robicie z Leona złą osobę. :/ już myślałam, że Leonetta się pogodzi. :( ale nawet spoko rozdział. :P czekam na next. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. mam nadzieje ze leonetta wkońcu wróci i leon przestanie być taki

    OdpowiedzUsuń
  6. Mega rozdzial ^^ cos wcale nie ma Fran ;( biedna Lu :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę straszny rozdział ;) Leon pobil Lu ? To już była przesada ! Nie róbcie z niego złej osoby, błagam !;) Czekam na nexta i myślę, że bd tam Leonetta ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski :* Powoli Leonetta <3 Ale Viola się teraz będzie bać Leona :( Czekam na nexta niecierpliwie <3 Całuję :* ~~Kate

    OdpowiedzUsuń
  9. NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE ! JAK TAK MOŻNA ! Ja chcę Federica i Anee ! Fedi proszę ! Przebacz jej !

    OdpowiedzUsuń
  10. Ekstra z niecierpliwością czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja się pytam co wy robicie z moim Leosiem?!
    Teraz jest jakimś chamem i damskim bokserem!
    Ogólnie rozdział bardzo fajny;-)
    Jestem tylko ciekawa czy Leonetta jeszcze powróci??
    Czekam na next:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Najlepsze było jak León się bił z Lu! Lałam ze śmiechu XDD
    Czekam na nexta <33

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka