ększy i większy i dowiedzą się wszyscy. Muszę stawić czoło ja sobie nalałam to piwo to teraz muszę ja wypić. Szlam do domu, napotykając się po drodze na osobnika, którego jakoś nie mialam ochoty spotkać...
(Pablo) Ludmiła? W ciąży... W sumie to nic zaskakującego. Przytyła, a Ona nigdy by sobie na to nie pozwoliła, humorki nawet na nią to za dużo... I jeszcze ten idiota jej przywalił w brzuch... Wolę już nie wspominać wczorajszego dnia... Wstałem zdenerwowany, zebrałem się szybko i chciałem jeszcze wpaść do posesji Ferro zobaczyć czy blondynka wróciła. Akurat po drodze ją zobaczyłem. - Ludmiła, ej jak się czujesz? - Zapytałem zmartwiony. - Mm... Mogłaś poronić.. - Palnąłem bez namysłu.
- Wiem, ale nic mi nie jest...
- Czemu nic nam nie powiedziałaś? Pomoglibyśmy, nie jesteś przecież sama... Masz matkę, chłopaka... - Odchrząknąłem. - Mnie.... - Spojrzałam na mnie jak na idiotę. - Nawet jeśliby krzyczała to...
- Dobra! Pablo rozumiem co chcesz powiedzieć ale już dość tego wykładu ok? Idę... - Dodała i wyruszyła do domu. Może lepiej aby sama z nią porozmawiała... Tak... Eh, ja zawróciłem w stronę Studia. W środku była pustka, lekcje już pewnie się zaczęły! Ale na korytarzu dostrzegłem....
(Violetta) Cała ta sytuacja nie dawała mi spokoju, czemu akurat Ludmiła przyszła do mnie po pomoc? Oczywiście nie mogłam jej odmówić, nikomu bym wtedy nie odmówiła, ale coś musiało złego musiało się stać, skoro wolała spać u mnie niż u siebie wiedziałam, że nie odpowie mi na żadne pytanie, dlatego nawet nie próbowałam.. Kiedy rano wstałam, dziewczyny już nie było, natomiast na stoliku leżała karta z napisem "Dziękuje". Trochę byłam zawiedziona, że znikła tak wcześnie, ale nie mogłam jej się dziwić... W domu panowała idealna cisza, nikogo nie było. Z jednej strony cieszyłam się z samotności, ale z drugiej chciałam w końcu powiedzieć mojemu ojcu o chorobie. Szybkim krokiem poszłam na zajęcia, ale i tak się na nie spóźniłam, przez to wszystko chodzę strasznie roztrzepana.. Chowając torbę do szafki natykam się na Pablo. - Violetta, a ty czemu nie na lekcjach? - spytał jakiś zdołowany. - Już idę, idę.. - Mówię upuszczając książkę na ziemię. - Violetta, coś ostatnio złego się z Tobą dzieję, jesteś jak nie Ty.. Wszystko w porządku? - Spytał podnosząc książkę. - Taak, jestem tylko zmęczona, wszystko jest okej.. - zabrałam podręcznik i zawróciłam na zajęcia Gregorio, który był w dobrym nastroję, a gdy zajęcia dobiegły końca ...
(Francesca) Wczorajszy wieczór był okropny, po zajęciach z Gregorio podeszłam do Violetty.
- Musisz mi pomóc! - wypaliłam, dziewczyna zapytała się co się stało. - Wczoraj Federico zaprosił mnie na kolację do domu.. - zaczęłam - Jego mama jest przemiła, kochana i bardzo dobrze gotuję, dogadałam się z nią bez problemu.. - Usiadłam na ławkę. - Wiec w czym problem? - Zapytała
Viola. - W tym, że jego brat Jorge mnie nie lubi.. - Dziewczyna zaczęła się śmiać. - Nie śmiej się - Szturcham ją w ramię - Kiedy nikt nie patrzył rzucał mnie ziemniakami i patrzył jakby chciał mnie zabić, był strasznie nie miły, a najlepsze jest to, że na pożegnanie powiedział mi wprost, że mnie nie lubi bo zadaję się z jego starszym bratem..- opowiedziałam jej całą historię. - No to Federico ma konkurencje, dobrze wiesz, że od nienawiści do miłości jeden krok.. - Nie mogła przestać się śmiać, niestety chwilę potem zaczęła się krztusić. - Violetta! Spokojnie! - Podałam jej butelkę wody. - Co jest?! - zapytałam. - Muszę wracać na zajęcia.. - odpowiedziała i poszła do Stud!o.
Może jeszcze jest zła, za ten incydent? Miałam okienko wiec postanowiłam, że pójdę na spacer. Poszłam sobie nad jezioro usiadłam na ławkę i zamyśliłam się, aż przerwał mi w tym....
( Federico )
To był wieczór . Nagrać można było o nim film . Fran chyba była szczęśliwa , a to najważniejsze. Zagarnąłem z szafki mój dorobek , w postaci ciasteczek i wyszedłem z domu . Po jakimś czasie znalazłem się nad jeziorem , gdzie ujrzałem moją dziewczynę . Postanowiłem ją zaskoczyć , więc w minutę obmyśliłem niespodzianke i do niej podszedłem .
- Hejka - usiadłem koło niej , a ona się skrzywiła .
- Znowu ciasteczka ?
Energicznie pokiwałem głową .
- Do czasu - szepnęła , ale zdołałem ją uslyszeć . Jednak to zignorowałem .
- Mam dla Ciebie niespodziankę - wypalilem i uśmiechnąłem się na widok jej miny . - Ale nie powiem Ci , nie będzie niespodzianki .
- Ale ... ?
- Ciiiiiii . Dowiesz się - złapałem ją za rekę i zaprowadziłem pod mój blok . Poszedłem po kluczyki do samochodu i poszliśmy do garażów na tyłach budynku .
- Mam prawko ? - podniosła brew .
- Ma się te sposoby - otworzyłem jej drzwi , a ona wsiadła . Po jakiejś godzinie dojechaliśmy do małego domku , za miastem , nad jeziorem .
- Fede gdzie jesteśmy ?
(Francesca) Federico strasznie zaciekawił mnie tym wypadem, byłam ciekawa co znowu wymyślił. Całą podróż w aucie śpiewaliśmy hity lat osiemdziesiątych. Po jakiejś godzinie dotarliśmy na miejsce. Znajdowaliśmy się nad jeziorem obok lasu poza miastem.
- Fede gdzie jesteśmy? - chłopak otworzył mi drzwi i podał mi rękę. Zaprowadził mnie na tył domu gdzie czekał na nas piknik obok jeziora. - Fede! - uśmiechał się na widok mojego zaskoczenia. - Kocham Cię! - pocalowałm go w policzek, a On pociągnął mnie na koc. Zdziwiłam się, gdyż jedzenie było zdrowe, wszystko miało witaminy! A wiem, że musiało go to wiele kosztować. Gdy skończylismy jeść, chłopak zaczął grać na gitarze nasza wspólną piosenkę, następnie poszliśmy na spacer wzdłuż jeziora. Z nudów wrzuciła go do wody, ale jakby czytał mi w myślach pociągnął mnie za sobą. Woda była lodowata i na dodatek głęboko, bo nie czułam dna. Federico dopłynąl do mnie i jak to my, zaczęliśmy się całować, niestety coś nam w tym przerwał. - Auć - poczułam ogromny ból. - Ugryzła mnie! - wykrzyknęłam. Federico zrobił zdziwioną minę i powoli wciągnął mnie z wody. - Fran co jest grane? - zapytał mnie ściągając mokrą kosze. Spojrzałam na swoją nogę po której leciała krew. - Auć - . Powtórzyłam się. - Fede co to było? - spojrzałam na chłopaka który bezradnie rozłożył ręce. - Choć - Wziął mnie po rękę i zaprowadził z powrotem na koc.
Wbiegł szybko po coś do domu, kiedy wrócił położył mi na plecy koc i szukał wody utlenionej. Nagle zadzwonił jego telefon. - Nie teraz!! - krzyknął i się rozlaczył. - Kto to był? - zapytałam. Ale chłopak nic nie odpowiedział, jedynie usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem . - To był/a - ....
(Violetta) Już po raz któryś z rzędu dostałam ataku kaszlu, niestety tym razem widziała to Francesca, sądziłam iż choroba powoli ustępuję, a ty nagle coś takiego.. Nie chciałam wracać na zajęcia bo wiedziałam, że będę musiała śpiewać czy tańczyć, ale w tej chwili nadaję się do niczego. Postanowiłam, że zrobię niespodziankę Leónowi i podejdę do niego na tor, po drodze zadzwoniłam do Fran, ale ona nie odebrała wiec zadzwoniłam do Federico - Nie teraz!! - krzyknął na mnie, nie dając mi się nawet przywitać, coś musiało się stać Fede zawszę jest spokojny, a teraz zachowuję się dziwnie.. Przejęłabym się bardziej, ale znowu naszyły mnie napady duszności, po niespełna pięciu minutach zadzwonił mój telefon. - Halo? - Odparłam. - Sorry za tamto, ale Fran ugryzła jakaś ryba? Waż wodny? - mówił przez śmiech. - Ale już z nią dobrze? - zapytałam. - Z kaleką? Tak, siedzi na słońcu a ty? - Chciałam mu odpowiedzieć, ale właśnie bateria mi padła w telefonie.
- Super - burknęłam. Szłam sobie spokojnie aż w końcu spotkałam osobę, którą chciałam widzieć.
- León - Uśmiechnęłam się na widok chłopaka, teraz jest ta chwila muszę mu powiedzieć, bo jak będę zwlekać, będzie o wiele, wiele gorzej. Chłopak pocałował mnie w policzek na powitanie i już kiedy byłam gotowa by dowiedział się prawdy, ale coś mi w tym nie pozwoliło. - León? - zaczęłam, ale szybko się rozmyśliłam. - Musimy się rozstać! - Wypaliłam, choć nie miałam tego na myśli, chłopak zrobił zdziwioną minę i zapytał - Dlaczego? - .....
(León) Kiedy wracam do domu z toru motoctrossowego, spotykam Violettę. Dziwnie się zachowuje, nie wiem o co chodzi, ale nagle wszystko się wyjaśnia.
- Musimy się rozstać! - mówi. Nie rozumiem tego.
- Dlaczego? - pytam zdziwiony. Zatrzymuję się na środku chodnika. Chwilę patrzy na mnie z niepewnością, po czym wybucha nerwowym śmiechem.
- Żartowałam! - uśmiecha się. - Wiesz, sprawdzałam twoją rekację.
- Oczywiście - wzruszam ramionami, zupełnie nie rozumiejąc jej zachowania. To nie jest zbytnio w jej stylu. Idziemy jeszcze chwilę w ciszy, ale nagle jakiś facet przechodzi szybko obok nas, szturchając Violettę ramieniem, przez co cała zawartość jej torebki wypada na chodnik. Schylam się, żeby pomóc jej wszystko podnieść...
- Violetta - wzdycham, kiedy widzę mnóstwo różnych tabletek, lekarstw - mówiłaś, że wszystko jest w porządku - muszę się bardzo mocno powstrzymywać od głośniejszego tonu.
- No właśnie to cały czas próbuję ci powiedzieć! - mówi.
- To czemu nie powiedziałaś, co? - warczę. - Bo to przeze mnie, tak?
Nie odpowiada, więc chcę odejść, ale...
(Violetta)- Nie León! - próbuję go powstrzymać od zostawienia mnie samej na ulicy. - Zaczekaj - Niechętnie odwraca się w moją stronę, dlatego ciągnę go za rękę. - Violetta czego Ty właściwie teraz ode mnie oczekujesz? - Mówi dość obojętnie. - León! No Przepraszam próbowałam, ale... - staję na przeciw niego. - Po prostu przepraszam! - próbuję popatrzeć mu w oczy, ale on odwraca wzrok. - Popatrz na mnie! León nie będę Cię sto razy przepraszać... - Daję za wygraną i chce odejść, ale tym razem to on łapie mnie za moją rękę - Czekaj no! Dokąd idziesz? - Przyciąga mnie do siebie. - Po prostu nie możesz tak robić! Nie możesz! Nie wiesz, jak się przez to czuję! - Odpowiada. Stoimy tak w milczeniu na przeciw siebie, gdzie obcy ludzi dziwnie nam się przyglądają, auta mijają i rażą po oczach, z powietrza unosi się wilgotność wiec może padać.
- Kocham Cię - Przytulam się do niego. - Ja też - szepcze mi do ucha, aż ktoś nam przeszkadza -Violetta? - .....
(Esmeralda) Mam zwała, naprawdę nie dochodzi do mnie to co wczoraj się stało. Jak moja córka może być w ciąży, przecież to niemożliwe, chodzi o to, że no ja wiem że ona współżyje z Tomasem, ale ciąża. Nie nie nie nie. Najgorsze jest to, że nie wróciła na noc, dopiero z samego rana pojawiła się, i ta sprawa z Pablo. To są jakieś żarty, ktoś się ze mnie zgrywa. Bałam się tej rozmowy, ale poszłam do niej musiała mi to wyjaśnić. - Ludmila ? - weszłam do pokoju. Leżała skulona na łóżku. - Powiedz mi, że to nieprawda. - dopowiedziałam, a ona spojrzała na mnie i się rozryczała. Boże, nie wytrzymam. - Ludmila, jak mogłaś ? Mówiłam Ci tłumaczyłam Ci, że jesteś jeszcze gówniarą która nie rozumie życia, jak Ty chcesz wychować dziecko, jak ?! - wiem że nie powinnam się wydzierać na nią, ale to silniejsze, moja mała córeczka, jest w ciąży, to sen chyba. - Nie, Ludmila ja Ci nie wierze. - powiedziałam, a ona podała mi usg, co było niepowtarzalnym dowodem. - Zabiję tego Twojego Tomasa, no ukatrupię go, i co teraz Cię zostawi, i będziesz sama z dzieckiem, niech ja go dorwę. - chodziłam po pokoju jak w jakimś amoku. - Uspokój się mamo, Tomas wie i nie zamierza mnie zostawić, a ja mam zamiar oddać dziecko, wiem o tym, że nie dam rady, nie musisz się na mnie wydzierać rozumiesz !! Mogłam Ci w ogóle nie mówić, wie tylko Violka, i to przez przypadek. Wyjdź - powiedziała, a ja ze złości walnęłam z całej siły drzwiami. Wzięłam kurtkę i wyszłam z domu musiałam ochłonąć. Po drodze zobaczyłam Violette i Leona. - Violetta?! - krzyknęłam, a ona spojrzała na mnie. - Esme, Hej. - powiedziała odrywając się od Leona. - Możemy porozmawiać, na osobności. - odeszłyśmy na bok. - Wiedziałaś ? - zapytałam, a ona popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. - O ciąży Ludmily. - dopowiedziałam. - Eeeee yyyyy no tak. - z daleka zobaczyłam swojego byłego męża. - Porozmawiamy kiedy indziej muszę iść. - wstałam z ławki i udałam się w drugim kierunku. Jednak on mnie dogonił i złapał za rękę. - Zostaw mnie, słyszysz ! - krzyknęłam - Dlaczego mi nie powiedziałaś o Lu, nie dacie sobie rady beze mnie Esme proszę Cię. - złapał moją twarz w dłonie. - Damy sobie radę doskonale, rozumiesz ! Po za tym nie potrzebujemy Cię, mamy siebie i ... - nie dał mi dokończyć tylko ścisnął mnie za nadgarstek. - Auć - pisnęłam ....
(Pablo) Super, Antonio mòj kochany wszystko załatwił i występ ma być za 4 dni... Ygh! Wyszedłem ze Stud!a i szedłem w stronę domu, po drodze zadzwionił do mnie mòj kumpel. Krótka rozmowa ale zrozumiałem tyle że muszę mu pomóc z barem, wiszę mu przysługę więc nie mogłem powiedzieć "nie". - Chwila i jestem. - Odparłem i skręciłem. Po chwili już byłem w centrum, z daleka dostrzegłem go i nie tylko... Ha! Esme i jej "były" mąż... Jakie to słodkie! Zostawiłem ich w spokoju, nie będę im przeszkadzał... Lec
z nie mogłem oderwać od nich wzroku, w pewnym momencie usłyszałem ciche pisnięcie. Zmarszczyłem brwi ale i tak kierowałem się do kumpla. Gdy krzyknęła aby ją zostawił, nie mogłem bezkarnie się patrzeć. Podszedłem do nich. - Ekhem. - Chrząknąłem. - Chyba nie zrozumiałeś wczorajszych słów... Mam ci je przeliterować? Może chcesz ich definicję? - Odciągnąłem ją od niego. - Łaskawie się odwal. - Dodałem i ściskając dłoń Esmeraldy posłałem mu groźne spojrzenie. - Chodź. - Szepnąłem do niej i oddaliliśmy się od tego typa.
- Dzięki... - Westchnąłem na jej słowa.
- Wiesz co... - Nie dokończyłem gdyż poczułem ogromny ból w głowie. Upadłem na ziemię i zanim zamknąłem oczy zobaczyłem że uderzył mnie jej ex...
(Esmeralda) Matko gdyby nie Pablo to chyba by mnie zatłukł na miejscu. Raoul jest cholernie agresywny, a Pablo pewnie znowu coś sobie ubzdurał. Odeszliśmy kawałek, ale nagle Pablo upadł na ziemie. - Boże Pablo - zaczęłam go tarmosić. - Coś Ty zrobił tumanie nie rozumiesz słów daj nam spokój. - zwróciłam się do mojego męża. Podszedł do mnie. - Nie pozwolę Ci na to byś była z tym kimś. - dokończył i odwrócił się. Pablo delikatnie się podniósł. - Nic Ci nie jest ? - zapytałam z przerażeniem w oczach. - Boli mnie głowa. - odpowiedział masując się po potylicy. - Przepraszam Cię za niego, on jest nieprzewidywalny. - powiedziałam i pomogłam mu wstać, ale coś mnie niepokoiło. - Posłuchaj nie będę Ci przeszkadzał w Twojej drodze do szczęścia. - powiedziałam, a ja wytrzeszczyłam oczy. - Słucham ???!!!! - spojrzałam na niego. - W czym Ty mi przeszkadzasz, Pablo ja Cię kocham, a Ty co śpisz ? - powiedziałam zdenerwowana. - W byciu szczęśliwą ze swoim byłym mężem. - zauważył, że trzyma mnie za rękę, którą po chwili puścił. Zaczęłam nerwowo wymachiwać rękami i zaczął się słowotok. - Chyba Cię pogieło ! Pablo nie no dziś to chyba sobie wszyscy żarty robią ze mnie. Dowiaduje sie, że moja córka jest w ciąży, mężczyzna którego kocham mnie zostawi, super cudowny dzień zapiszę go w dzienniku czerwonymi literami !!!. Nie wierzę w to, że przez tego dupka, mnie rzucasz, nie wierzę !!!! - powiedziałam i poszłam ....
Pablejszyn zara.. Zrobi w huj zdziwienie xD
(Pablo) O jezusie... Moja głowa... Poza tym nie wierzę żeby go nie kochała... Widać jak na niego patrzy... Wydarła się na mnie ile mogła i poszła... Jeszcze 3 dni temu myślałem że ten dzień będzie wyglądał inaczej... Myślałem... W sumie jeśli... - Esmeralda! - Krzyknąłem, nie zareagowała na moje słowa, więc pobiegłem za nią. Z każdym kolejnym krokiem postawionym na ziemi ból się nasilał... Cholera! Gdy udało mi się ją dogonić stanąłem na przeciwko niej. - Poczekaj muszę...
- Musisz co? ! Powtórzyć że między nami koniec? ! Nie dziękuję...- Krzyknęła. Chciała znòw iść ale nie pozwoliłem na to.
- Jeśli mnie kochasz to wysłuchaj... - Szepnąłem a Ona się wyciszyła. - Ten dzień miał być inny, wyjątkowy... Stało się inaczej, twój mąż i ciąża... Ale muszę się o to zapytać...
- O co chodzi? - Wziąłem głęboki oddech i klęknąłem przed nią, wyjmując pudełeczko z pierścionkiem zapytałem.
- Wyjdziesz za mnie...?
Sorry że długo czekaliście ale komórka mi spadła i się rozwaliła xD
(Esmeralda) Stałam jak w murowana. On najpierw mnie rzuca, a potem klęka na środku parku i prosi żebym została jego żoną. Mam zawał. - Pablo. - zaczęłam. - Ja, ja, ja, ja nie wiem co mam powiedzieć - patrzyłam na niego z wytrzeszczem. - Odpowiedz i tylko tyle. - uśmiechnął się lekko. -
Ale jak, weź bo ja nie wiem, matko Ludmila, ciąża, oświadczyny, wy wszyscy chcecie, żebym ja dostała zawału. - mówiłam dalej. - Esme w jedną albo w drugą, kocham Cię i z tego co wiem Ty mnie też, nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia, nie chcę się Tobą z nikim dzielić. - powiedział. - Tak. - powiedziałam cicho. - Słucham ? - nadstawił ucho - Tak. - powtórzyłam. - Głośniej. - sprzeczał się ze mną. - TAAAAAAK !! - krzyknęłam, a on podniósł mnie do góry, po czym postawił mnie na ziemi i mocno pocałował. Potem złapaliśmy się za ręce i z uśmiechami na twarzy ruszyliśmy do jego domu. Tak wyszlo że zostałam już u niego na całą noc ...
Koniec rozdziału
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 92.
EXTRAAA rozdział!
OdpowiedzUsuńsupeer *-*
OdpowiedzUsuńAle co z tą chorobą Violi?Ej, NIE MOŻE UMRZEĆ! Słyszysz? :c
bosko ;3.
OdpowiedzUsuńwąż wody xDD
Zeby się tylko zakarzenie nie wdało :D
Uwielbiam waszego bloga kochani, z każdym postem co raz bardziej ^.*
Cała wasza 14-stka jest cudowna, bez wyjątków :D
Fajne i z niecierpliwością czekam na next (mam nadzieję ,że dacie duuuuużo Lu) :****
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńsuperaśny!
OdpowiedzUsuńSuper :*
OdpowiedzUsuńFede i Fran ^^
Biedna Viola ...
Lu chce oddac dzidzie ;c