czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 80

UWAGA CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.

( Federico )
Obudził mnie dźwięk muzyczki z Myszki Miki  i zapach smażonego bekonu . Nie ma to jak w domu . Zsunąłem się powoli z łóżka i wybrałem się do łazienki .Oczywiście zajmował ją mój kochany brat . Spojrzałem na zegarek i szczena mi opadła . Jeaaaaaaaa . Zaspałem 2 h . Teraz mam tylko 10 minut do rozpoczęcia zajęć . Fede mądry chyba nie jest już taki mądry . Pospiesznie wziąłem jakąś kanapkę , którą wpakowałem do plastikowego pojemniczka i wygoniłem brata z łazienki .
Ok . Mam 3 minuty na dotarcie do Studia - myślałem zbiegając z klatki schodowej . Yyyyyyyy . I właśnie w tym momencie moja wspaniała inteligencja się kończy . Chwila , chwila . Miałem 5 w wf w podstawówce , więc warto spróbować się przebiec . Co z tego , że padnę po 200 metrach . Mam kilometr i już tylko 2 minuty . Znalazłem się przed blokiem i popędziłem przez siebie . W wejściu do Studia , zdychając z przemęczenia wpadłem na ...

(Ana) Od 6 już jestem na nogach, wyszłam do parku... Gdzie wszystko zawsze się dzieję. Usiadłam na ławce po turecku i oddychałam głęboko, chciałam wymazać wszystkie wspomnienia z mojej głowy. Chciałam po prostu zapomnieć o przeszłości, dokładnie o Federicu... Ale czy moje serce potrafiło go ot tak wywalić ? Chyba nie... Gdy zauważyłam że zegarek pokazuję godzinę 7 poszłam do Stud!a. Droga strasznie mi się dłużyła... Wchodząc do środka wrzuciłam rzeczy do szafki i wstąpiłam do sali muzycznej. Gdy otworzyłam drzwi uderzył we mnie nurt wspomnień. - Cholera ! - Powiedziałam do siebie. Wiem co zrobię, to jest może głupie i unikam pewnych rzeczy ale tak będzie lepiej. Od tamtej pory zamykam się w sobie... Przesiedziałam w sali chwilę spokoju by przemyśleć wszystko. Gdy usłyszałam już zbierających się uczniów po prostu wyszłam z budynku, nagle wpadł ktoś na mnie mnie przez co spadłam ze schodów. Uderzyłam głową o ziemię, bosh... KTO JEST TAKIM IDIOTĄ ?! Przeleciało mi przez głowę, podnosząc ją zauważyłam mojego ex.
- Przepraszam Ana. - Podał mi rękę. Nic nie powiedziałam tylko sama się podniosłam i otrzepując się miałam ochotę znów wyjść gdy zaczepił mnie Pablo...

(Pablo) Wczoraj w walizce znalazłem telefon Angie, zdziwiła mnie jego obecność w moich rzeczach. Chciałem jej oddać dzisiaj ale jak głupi zapomniałem że jest zwolniona. Przykro mi z tego powodu ale... Nie miałem wyboru i tak muszę porozmawiać z Antoniem. Nie chcąc wchodzić na posesję tego zadufanego milionerka postanowiłem przekazać komórkę komuś kto jej to dostarczy. Niestety Violetty nie mogłem znaleźć, gdy zadzwonił dzwonek szedłem w kierunku klasy gdy zobaczyłem Anę. Podchodząc poprosiłem o dostarczeniu jej tej rzeczy dla Angeles, zgodziła się kiwając głową i odeszła. Miałem dziś tylko jedną lekcje co mnie nawet ucieszyło ! Choć to dziwne, zawsze miałem wiele obowiązków jako nauczyciel a teraz przypadła mi tylko 1 lekcja. A no tak ! Przecież przychodzi mój szef i będzie robił tu porządek z uczniami... Ostatnio o wszystkim zapominam, powodu nie znam... Te 45 min, minęły mi bardzo szybko, oczywiście Ludmiła postawiała na swoje... Kazałem im jedynie stworzyć tekst i choreografie, byli w jeden grupie nie powinno im pójść źle... Gdy zbierałem swoje rzeczy zaczepił mnie Gregorio. - A ty Pablito ? Gdzie się wybierasz ? A no tak ! No przecież... - Mówił z głupim uśmieszkiem na twarzy podskakując. - Nie ma cię, ts... A ts, nie ma cię, tsss, a tsss... - Tego człowieka powinni zbadać. W domu rzuciłem torbę w bok i przeanalizowałem że ostatnio nie biegałem. Przebrałem się i ruszyłem. Bieg zawsze poprawia mi humor, gdy jest mi źle. Gdy biegłem chodnikiem pośród ludzi wydawało mi się że ktoś mnie śledzi, chociaż to trochę głupie. Odwróciłem głowę i nikogo tam nie było podejrzanego, gdy znów spojrzałem przed siebie wpadłem na kogoś. - Ja przepraszam ! Nie chciałem ! - Zacząłem się tłumaczyć i dopiero po chwili zauważyłem że to....

(Esmeralda) Wczoraj nie chciałam męczyć Ludmily swoimi pytania, dlatego postanowiłam zrobić to dziś. Wstałam dość wcześnie przygotowałam jej śniadanie. Postawiłam talerz z kanapkami i herbatą i czekałam, aż zbiegnie na dół. Po 10 minutach pojawiła się moja zaspana córka. - Dzień Dobry, zrobiłam Ci śniadanie - oznajmiłam jej. - Super, super dziękuję, ale nie mam czasu muszę biec do Studio. - oznajmiła mi i w biegu ugryzła kanapkę. - Ludmila co się stało w Hiszpanii ? - zapytałam z poważną miną. - Nic się nie stało, a co się miało stać. - rzuciła i poszła po kurtkę. - Kogo Ty oszukujesz ? Mnie chyba ja Ciebie znam najlepiej prawda ? - powiedziałam. Spojrzała na mnie ze swoją skwaszoną miną. - Pogadamy jak przyjdę. Pa. - powiedziała i tak po prostu sobie poszła. Dobra wyrzucamy to z głowy, trzeba iść po zakupy, bo lodówka praktycznie pusta. Kiedy poczułam powiew ciepłego wiatru na mojej twarzy poczułam się cudownie. Kupiłam najpotrzebniejsze produkty. Wracając do domu przez park, nie patrzyłam przed siebie, byłam jakaś zamyślona, aż w końcu ktoś na mnie wpadł. -  - Ja przepraszam ! Nie chciałem ! - powiedział mężczyzna. Produkty porozrzucane po ziemi, podniosłam głowę i zobaczyłam Pablo. - Nic nie szkodzi taka gapa ze mnie, zamyśliłam się i nie zauważyłam Cię. - powiedziałam uśmiechając się. Schyliłam się i zaczęłam zbierać rozsypane zakupy ...

(Pablo) Ta...! Ekstra wpadłem właśnie na Esme. Lepiej być nie mogło ! Przeze mnie wszystkie jej zakupy wylądowały na ziemi. Naturalnie zacząłem jej pomagać ogarnąć wszystko. Gdy produkty były już w torbach, zacząłem znów się tłumaczyć. - To ja cię powinien przeprosić, chodzę z głową w chmurach... - Westchnąłem. - Nic ci poza tym nie jest ? Jakiś ból czegoś ? Z góry przepraszam za wszystko... - Znów paplam jak idiota. Ona najzwyczajniej zaczęła się uśmiechać. - Co ? - Spytałem zdezorientowany.
- Nic po prostu nie denerwuj się tak. - Odparła.
- Tak, ja już tak mam że gadam i gadam bez sensu... Powtarzając w kółko jedno i to samo... - Gdy skończyłem mówić zabrałem od niej torby. - Za to że cię potrąciłem pomogę ci. - Dodałem. "Spokojnie dam radę." Wypłynęło z jej ust. - Nie, nie dasz. Bo zaraz sam z tym ucieknę (:P). - Szliśmy do jej mieszkania praktycznie wciąż się śmiejąc, aby przytrzymać rozmowę ciągle gadałem o głupich sytuacjach z mojego życia, lub po prostu coś opowiadałem. Jej dom okazał się być niedaleko mojego, jaki zbieg okoliczności... Przeszło mi przez myśl.
- Ćwiczysz ? - Zadała pytanie.
- Tak, odpręża mnie to tak samo jak gotowanie. - Odparłem. Teraz to mógł dziękować Angie za to że mnie uczyła, w sumie gdyby nie Ona nie umiałbym zrobić najprostszego dania. Eh... "Dobra zapomnij teraz o niej!" Mówiłem w duchu.
- Pablo ? Żyjesz...? - Po tych słowach wróciłem na ziemię.

(Esmeralda) Czyż nie mówiłam, że to dżentelmen. Odprowadził mnie do domu, i jeszcze pozbierał zakupy. Otworzyłam drzwi do domu, ale się nie ruszał - Pablo ? Żyjesz...? - zapytałam zdziwiona. - Tak, tak - powiedział. - Zamyśliłem się. - dodał po chwili. - Wiesz co po co mamy gdzieś wychodzić ? Zapraszam Cię do siebie. - uśmiechnęłam się i otworzyłam szeroko drzwi. - Panie przodem - powiedział, a ja się tylko zaśmiałam. - Ludmila wróci około 17, znając życie pójdzie jeszcze po drodze do Tomasa. - po co ja mu to wszystko mówiłam, czasami czuję się jakby to ona była moją matką. - W takim razie, kawa tak ? - zapytałam. - Hmm w sumie, jak masz coś alkoholowego np. wino to nie odmówiłbym. - usiadł na kanapie. - Poczekaj poszukam. - po chwili wróciłam z butelką czerwonego wina, otwieraczem i dwoma kieliszkami. Postawiłam to przed nim. - Otworzysz ? - zapytałam z głupią miną. - Oczywiście. - zajęło mu to może 30 sekund. Zaraz potem w kieliszkach już znajdował się czerwony napój. - Ludmila ćwiczy w domu ? - zapytał i wskazał ręką na fortepian stojący pod schodami. - Czasami ćwiczy, ale na górze ma swoje elektryczne organki, te pianino jest bardziej moje. - odpowiedziałam, biorąc łyk wina. - Śpiewasz ? - zapytał zdziwiony. - Czasami na polepszenie humoru. - odpowiedziałam. - To może mi coś zaśpiewasz. - oznajmił, a ja zrobiłam wielkie oczy. - Nie, nie, nie, nie ma mowy. - zaczęłam się bronić. - Ale tak ładnie proszę. - zrobił maślane oczy. - No dobra. - ja jako wielka ciamajda musiałam wstać z kanapy, potknąć się o kant stolika i wylać na mężczyznę cały kieliszek. - O matko, ja Cię przepraszam, jaką jestem ciamajdą. - pobiegłam po ścierkę do kuchni i zaczęłam jak głupia wycierać mu tą koszulę. - Super teraz wygląda jeszcze gorzej. - powiedziałam ze smutną miną...

(Pablo) Byłem zaciekawiony jak śpiewa, lecz chyba los nie chciał abym wysłuchał jej głosu gdyż po chwili wino znalazło się na mojej koszuli. Nic wielkiego się nie stało, zaczęła wycierać tą plamę przez co zrobiła się większa. Zacząłem się uśmiechać i złapałem za jej rękę. - Spokojnie... Mam takich ze sto, nic się nie stało. Przeżyję, dam ją do prania. - Powiedziałem ze spokojem w głosie, patrząc jej w oczy. - Może za zrekompensowanie mi tego zaśpiewasz, jak wcześniej prosiłem ? Na pewno poprawi mi to humor. - Kąciki ust powędrowały jej ku górze co również mnie uszczęśliwiło. Po chwili zasiadła do pianina a ja stałem obok. Zaczęła grać pierwsze nuty a ja uważnie się jej przyglądałem. - Hoy me he encontrado a mí mismo
Me encontré a mí mismo y me escapé
Algo me dijo que fuera
La voz de la razón. Me había olvidado de que
Sólo sé que no eres el siguiente
Así que usted puede decir lo que dijo usualmente
Pero esta noche las palabras inscritas en el cielo ... (...)

Nie mogłem oderwać od niej wzroku, śpiewana przez nią piosenką jeszcze bardziej to utwardzała. Gdy skończyła zacząłem jej klaskać. - A ty chciałaś mi nie zaśpiewać... - Westchnąłem. - Teraz ja ci coś zaśpiewam. - Usiadłem obok niej i z odwagą wystukiwałem pierwsze dźwięki, które łącząc się w całość prowadziły mnie do piosenki "Podemos"...

(Esmeralda) Wystarczy tylko, że położę dłonie na klawiaturze fortepianu, i nie mogę przestać grać. Potem on zaczął śpiewać " Podemos" kocham tą piosenkę i jeszcze w jego wykonaniu, ale nie kojarzyła mi się dobrze. Przypominała mi Germana i to bolało, bardzo bolało. - Nie Esme nie myśl o nim - skarciłam się w myślach. Zaczęłam bić brawo. - To było piękne. - powiedziałam. - To jeżeli to było piękna, to dlaczego widzę taką smutną minę. ? - zapytał. - Bo ta piosenka, bo ona przypomina mi... - nie dał mi dokończyć. - Germana. - powiedział, a ja pomachałam głową. - Przepraszam, nie powinnam o tym mówić.- powiedziałam i usiadłam na kanapie. - Nic się nie stało naprawdę. - utwierdzał mnie w przekonaniu. - Ja wiem swoje Ty wiesz swoje, po prostu przepraszam, nie powinnam w ogóle sobie tego przypominać. - odpowiedziałam - No właśnie najlepiej w ogóle nie myśl o tym. - rzucił i napił się łyczek wina. Zaczęłam się śmiać jak głupia, jego koszula wyglądała tak komicznie, że nie wytrzymałam. - Coś nie tak zrobiłem. ? - zapytał z poważną miną. - Nie, ja się śmieje z tej koszuli, to tak komicznie wygląda. - znowu się śmiałam. - Wiesz co, pójdę poszukam czegoś, na zmianę dla Ciebie. - powiedziałam. - Poczekaj - złapał mnie za rękę ...

(Pablo) Super, znów powalony milionerek wkrada się, niczym ninja do wszystkiego. Nie ważne. Widocznie nie tylko mnie bawi plama na koszuli. Chciała pójść po jakąś koszulę ale złapałem ją za rękę. - Masz sukienkę ? - Palnąłem w końcu.
- Co ? - Spytała zdziwiona. - Po co ci ?
- Nic, chciałem wiedzieć jakbym wyglądał ale chyba % mi uderzają do głowy przepraszam. - Zacząłem się śmiać i usiadłem na kanapę. - Nie szukaj niczego, przynajmniej będę oryginalny... - Ona patrzyła na mnie jak na idiotę. - Jestem dziwny... Hm. O czym teraz myślisz ? - Zapytałem.
- O wielu rzeczach. - Odpowiedziała niechętnie, tak... Germit dalej jej siedzi w głowie.
- To chodź. - Wstałem podając jej rękę. "Gdzie?" Spytała. - Tam gdzie zapomnisz o wszystkim, wymyślę coś po drodze. - Powiedziałem i czekałem na odpowiedź.
- Ok. - Gdy się zgodziła wyszliśmy i myślałem o ciekawych miejscach. - Hm, wiem! - Zaprowadziłem ją do pewnego miejsca, kiedyś ono należało do mnie i do Angie, teraz... Teraz nie wiem co. Zapach kwiatów był tu bardzo intensywny, rześkie powietrze orzeźwiało umysł, owoce zawsze dobre i zachód słońca najpiękniejszy... Było tu jak w bajce, gdzie wszystko mogło się wydarzyć. A może tego dnia ? Nie wiem co przyniesie los, wierzę że szczęście... Usiedliśmy na drewnianej ławce i zaczęła się rozmowa... Ona w sumie gadała ja tylko słuchałem i nie mogłem oderwać od niej wzroku... Co jest w tej kobiecie co tak mnie pociąga? Moje serce nakazało mi jedno, a mu się nie sprzeciwie. - Esme... Zamknij oczy. - Powiedziałem, dziwiła się po co. - Po prostu gdy je otworzysz mam nadzieję że zapomnisz o wszystkich męczący cię chwilach. - Posłusznie zamknęłam je a ja się przybliżyłem. Wtopiłem swoje usta w jej...


(Esmeralda) Zaprowadził mnie naprawdę do cudownego miejsca, tak piękne, tak kolorowe. Usiedliśmy sobie na drewnianej ławeczce. Zaczęłam gadać jak najęta, to o sobie to o Ludmile, i on chyba naprawdę spokojnie tego wszystkiego słuchał. Kiedy skończyłam ględzenie, powiedział że mam zamknąć oczy. Zdziwiłam się, ale zrobiłam to nie wiem dlaczego, on jakoś na mnie działam. Może on jest jakimś magikiem. Powiedział, że zapomnę o wszystkim co mnie dręczy. Zamknęłam oczy i czekałam. Nagle poczułam jego wargi na swoich, najpierw się wzdrygnęłam, to było, to było no takie nieprzewidywalne, w ogóle się tego nie spodziewałam. Otworzyłam oczy. - Pablo... - nie dał mi dokończyć. - Przepraszam nie powinienem, ale nie mogłem się powstrzymać. - powiedział. - Nie rozumiem, my się prawie nie znamy, to znaczy tylko i wyłącznie z tego, że Ludmila uczy się w Twojej szkole. - mówiłam. - To nie jest odpowiednie, tym bardziej po tym co ostatnio przeszłam, i ciężko jest mi myśleć w superlatywach o mężczyznach. - kontynuowałam. - Jesteś cudowny, naprawdę tylko, że ja się boję.. - on nagle złapał moją dłoń w swoją i popatrzył mi w oczy ...

(Pablo) Jestem idiotą! Pewnie nie chcę mnie teraz znać... - Ale ja się boję. - Te słowa we mnie uderzyły. Spojrzałem jej prosto w oczy trzymając za rękę. - Rozumiem... Jestem idiotą, nie powinienem tego robić, racja znamy się krótko, lecz czuję jakbym znał cię wieki. Krótkie chwilę przy tobie a czułem się szczęśliwy... Mówisz że się boisz, rozumiem, boisz się że mogę cię skrzywdzić jak Germán... Ale tak nie będzie, mi możesz zaufać, naprawdę... Nie mam zamiaru cię ranić, chcę twojego szczęścia. Moim celem w życiu nie jest ranienie innych, a znalezienie tej jedynej wiedząc że kocha mnie tak samo jak ja ją. Pocałowałem cię... Bo czułem że muszę, moje serce mi to podpowiadało, a Ono zawsze wybiera najlepiej. Jeszcze raz przepraszam, za szybko pewnie się wszystko dzieje. Jeśli masz uraz do mężczyzn to przepraszam że zawitałem i wtrąciłem się do twojego życia... Chciałem być szczęśliwy bo myślałem że to ty, jesteś tą na którą czekam. Przykro mi że... Nie czujesz tego. - Skończywszy swòj monolog chciałem odejść ale...

(Esmeralda) Nie  chciałam mu sprawić przykrości. Tylko naprawdę jest mi ciężko. Jak mogę w 10 minut zapomnieć o tym wszystkim co się stało. Kiedy tak mówił i mówił, poczułam się jakoś dziwnie. On mówił że coś do mnie czuje i w  ogóle a ja co ja miałam mu powiedzieć ? On jest wspaniały jest cudowny, ale ja cholera najzwyczajniej w świecie się boję. German też mówił, że mnie nie skrzywdzi, a jednak coś podobnego się wydarzyło. Nie chcę powtórki z rozrywki. Kiedy skończył swój monolog, chciał już odejść. Jednak nie pozwoliłam mu na to. Podbiegłam za nim i stanęłam z nim twarzą w twarz. - To nie jest tak, jesteś cudowny Pablo, cudowny. - położyłam mu dłoń na policzku. - Tylko ... - przerwałam. Pomyślałam o Ludmile. Matko dlaczego jak jest jakiś fajny facet ja myślę o córce. To chore. - Co tylko ? - wyrwał mnie z rozmyśleń. - Ludmila. - dokończyłam. - Chociaż teraz doskonale wiem w którą stronę chcę iść. Nie boję się. - przybliżyłam do niego twarz ...

(Pablo) Ciekawe co Ludmiła miała do tego... W pewnej chwili powiedziała bardzo znaczące słowa. - Chociaż teraz doskonale wiem w którą stronę chcę iść. Nie boję się. - Przybliżyła się do mnie i w tej chwili to Ona tego chciała. Z namiętnością oddawaliśmy pocałunki, czas jakby stanął w miejscu... Liczyliśmy się tylko my... Ręce same powędrowały w jej włosy...Gdy oderwaliśmy się od siebie dalej miałem zamnięte oczy, dotykaliśmy się jedynie czołami. Serce nadal szybko biło. - Jednak się nie myliło... - Powiedziałem patrząc tym razem w oczy i przykładając jej dłoń do mojej klatki piersiowej. - Bije dla ciebie. - Dodałem uśmiechając się, odwzajemniłam tym samym. Zauważyłem że już się ściemnia. - Chodź odprowadze cię... - Objąłem ją ramieniem. Eh, droga do jej mieszkania była taka krótka... Otworzyła drzwi kluczem. - Wejdziesz? - Spytała. - Nie wiem, chyba powinienem już pójść... - Odparłem i znòw ją ją pocałowałem...


(Ludmila) Jestem padnięta, cały dzień ćwiczeń, Gregorio dał nam popalić. Powiedział, że koniec opalania się trzeba brać się do roboty. Tylko ciekawe kto się tam w ogóle opalał ? Nawet czasu na większe zakupy nie było. Po zajęciach miałam wpaść do Tomasa, ale jakoś tak wyszło, że nie miałam siły. Po za tym szykuje tyłek na rozmowę z matką. Chociaż tak naprawdę co ją obchodzi co się działo w Hiszpanii, było minęło i tyle. Jednym słowem byłam bohaterką aż dwa razy, to więcej niż w moi 17-letnim życiu. Podążałam sobie spokojnym krokiem do domu i tak by było dalej gdyby nie to co zobaczyłam. Moja matka całuje się na progu z jakimś gostkiem. Podeszłam bliżej i to nie był jakiś gostek to był Pablo. Myślałam, że zaraz upadnę i nie wstanę. Walnęłam z całych sił furtką. - CO TO MA BYĆ !!!!??? - zaczęłam się wydzierać. - Yy Ludmila. - usłyszałam jąkanie Pablo. - To jest chore, to już nawet nie jest zabawne, bez jaj to jakiś dowcip, taka kara za to co narobiłam w Hiszpanii tak ? - zapytałam. - No bo widzisz Ludmila ... - nie dałam jej dokończyć. Zatkałam uszy. - Llalalalalalla nie słucham was nie słucham. - krzyczałam. - Nie mam zamiaru na to patrzeć, idę stąd. - oznajmiłam. - Ludmila natychmiast wracaj. - krzyczała moja matka, ale miałam to gdzieś. Wiedziałam, gdzie pójdę. Zapukałam do drzwi. Otworzył mi. - Jesteś sam ? - zapytałam. On tylko pomachał głową, że tak. Zamknęłam za sobą drzwi, rzuciłam kurtkę i buty w kąt i wskoczyłam na niego namiętnie go całując ...


(Tomas) Gregorio oszalał jego dzisiejsze zajęcia to była jakaś męka. Ale był plus dzisiejszego dnia nikogo w domu. Cisza i święty spokój. Siedziałem sobie na kanapie odpoczywając gdy usłyszałem pukanie do drzwi, od razu ruszyłem by otworzyć. Moim oczom ukazała się Ludmila. - Jesteś sam? - zapytała, skinąłem głową na potwierdzenie. Zamknęła za sobą drzwi odkładając kurtkę i buty i naglę zaczęła mnie namiętnie całować. Nie bardzo wiedziałem skąd ten nagły przypływ namiętności ale nie było czasu się nad tym zastanawiać. Nie przestając się całować dotarliśmy do kanapy, na którą po krótkiej chwili upadliśmy. Po paru sekundach moje ręce zawędrowały pod jej bluzkę nie była mi dłużna i zaczęła rozpinać moje spodnie. Nie minęło parę sekund jak oboje byliśmy całkiem nadzy. Składałem pocałunki na jej nagim ciele, była taka piękna. Jej bliskość była takim cudownym uczuciem, i to jak nasze ciała ocierały się o siebie. Nic na świecie nie było w stanie sprawić mi większej przyjemności. Po wszystkim zasnęliśmy razem na kanapie, nie byłem w stanie myśleć o niczym innym tylko o niej.

Koniec rozdziału.
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujmy rozdział 81.

8 komentarzy:

  1. Esmeralda pablo esme pablo esme pablo itd dopiero potem łaskawie daliscie inne postaci inne... Tomas i ludmiła ten rozdział był inny nie podobał mi się przepraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nadal ja chodziaz niektóre mi się podobały a niektóre nie.

      Usuń
    2. To jest PESME.

      Usuń
  2. Super Hehe Fede życze weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam na bloga
    leonetta-nasza-droga.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdziała czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział kocham Ludmiłe <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Super ;* ale prosze wiecej Fran i Violi

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka