czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 94

(Pablo) Rano jak zawsze, wstałem, ubrałem się i piłem kawę. Lecz tego poranka dręczyła mnie przeprowadzka... - "Kochasz ją, z Ludmiłą jest wszystko w porządku. Ex jej ci nie przeszkodzi!" - Powiadał mòj mózg. Westchnąwszy przez kolejne kilka minut nad tym rozmyślałem. Gapiłem się przed siebie łykając kawę. Obudził mnie dźwięk miauczącego kota pod oknem, podszedłem ale nikogo ani niczego tam nie było. Zmarszczyłem brwi i odruchowo spojrzałem na zegarek... Zaraz się spóźnie!  Wziąłem torbę i dokumenty, w pewnej chwili zauważyłem że jest 6;55 a nie 7... Eh, twój umysł płata ci figle... Usiadłem na kanapie i teraz moją głowę przepełniał musical. Nie, nie, nie!  Nie myśl o tym!  Wyszedłem z mieszkania, szedłem w stronę Studia i akurat po drodze spotkałem...

(Ludmila) Poranna gimnastyka zawsze dobra ma zły humor. Cóż powoli zaczynam coraz mniej przejmować się tą sytuacją, która mnie dopadła. Może to i lepiej to takie wyparcie z głowy. Pomalowałam paznokcie, uczesałam włosy, zrobiłam makijaż, ubrałam się w fioletowe spodnie i zieloną bluzkę. W sumie trochę przytyłam, co jest cholera dla mnie jak zabójstwo w biały dzień, trzeba będzie pomyśleć o nowych ciuszkach. Zeszłam na dół. - Ludmila, dziś ... - nie dokończyła. - Nie mam czasu, spieszę się do szkoły. - rzuciłam i wybiegłam. Szłam sobie przez park wymachując torebką i spotkałam Pablo, jakiś dziwny był, chyba nie w sosie, chociaż jakoś mało mnie to obchodzi. - Ludmila zaczekaj. - usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego ojca. - Pff spadaj. - powiedziałam, a on złapał mnie za nadgarstek. - Nie odzywaj się do mnie takim tonem. - powiedział. - A jak mam się odzywać, miałeś na mnie przez tyle czasu wylane, a ja cały czas trułam matce, że powinna do Ciebie wrócić. - spojrzałam mu prosto w oczy. - Słuchaj, jeżeli nie chcesz tego dziecka to ja Ci pomogę. - tak o sobie spokojnie powiedział o tym. - Puknij się w czoło, nie zabiję go !! Oddam je w dobre ręce, gdzie będzie miało kochającą rodzinę. Kim Ty się stałeś, tej swoje dziuni też powiedziałeś, żeby usunęła swoje dziecko ?? Oj sorrki żadnego dziecka nie było. Daj spokój mi i matce, bo pożałujesz. - powiedziałam. - Grozisz mi ? - zapytał. - Żebyś się nie zdziwił. - poszłam dalej. W ogóle go nie poznaję stał się obleśnym chamem. Zamyślona szłam przed siebie, aż do momentu, gdy zobaczyłam ...


(Violetta) Czy zawszę gdy idzie dobrze musi się coś stać? Francesca prawdopodobnie wraca do Włoch, akurat jak znowu między nami zaistniała więź, to nie może się tak skończyć...
Jak zwykle nie mogłam spać, dlatego wybrałam się na poranny jogging może to mnie trochę odstresuje. Po godzinie porannego biegania wróciłam do domu, akurat Olga upiekła rogale z czekoladą, dlatego dłużej nie czekałam i usiadłam do stołu, ale szybko zrezygnowałam z tej opci widząc napiętą sytuację po między Angie i moim tatą. Zabrałam jednego rogala i poszłam się przebrać. Wychodząc z domu zażyłam kilka antybiotyków i ruszyłam do Studio, przy którym zauważam zirytowaną Ludmiłę. - Wszystko w porządku? - zwracam się do blondynki.
- Nikt nie będzie mi mówił co mam robić, tak?! - Już miałam się zapytać czy chodzi jej o Pablo, ale kiedy zauważyłam do w drzwiach nie potrzebowałam odpowiedzi. - Jak będziesz czegoś potrzebowała to odezwij się - rzuciłam za bardzo przyjacielsko. - Dzięki - odpowiedziała
- Po prostu bądź cicho.. - Dodała, po czym odeszła z powrotem do klasy. Też miałam taki zamiar, ale wbiegł/a na mnie.....

(Francesca) - Francesca tylko spokój Ci pomoże! - Mówię do siebie w myślach! Co ja mam teraz zrobić? Nie chce nigdzie wyjeżdżać! Nie mogę mnie przecież do tego zmusić! Dodatkowo wczoraj wybiegłam za Federico chciałam z nim porozmawiać, ale chyba nie jest na mnie zły, bo w najlepszę bawił się z Aną. To dobrze, niech zapomni o mnie.. Pół nocy męczyło mnie poczucie winy, ale już jest za późno co mogę zrobić? Chcą mnie wysłać na studia prawnicze w Rzymie. Przez to wszystko chodzę zakręcona i wbiegłam w Violette. - Przepraszam.. - przytulam dziewczynę na powitanie. - Wszystko w porządku? Czy ty płakałaś? - dopytuje mnie szatynka. - Nie, bo prostu jestem zmęczona! - próbuję ją okłamać, ale wiem, że nie umiem. - Viola porozmawiamy później! - Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, poszłam się przejść nad staw. Usiadłam przy brzegu i zaczęłam myśleć o Federico, czemu zawszę musi się coś stać kiedy jestem szczęśliwa?! Z drugiej strony nie chciałam o nim myśleć, kiedy widziałam go razem Aną coś mnie ukuło w serce, wiem co powinnam zrobić, skoro to jest już koniec mojego pobytu w BA, to muszę pozwolić iść chłopakowi na przód, beze mnie. Kiedy tak o tym myślałam po policzku spłynęła mi łza. - Weź się w garść! - powiedziałam sobie. Zawróciłam w kierunku Stud!o po drodze było pełno zakochanych ludzi, przytulających się i całujących? - To są chyba jakieś żarty! - burknęłam. Chyba zapowiadało się na deszcz, gdyż nadciągnęły ciemnie chmury, z oddali dobiegł mnie zapach ostrych perfum które podrażniły mi nos, wchodząc do Stud!o na scenia zauważam ....


( Federico )
Całą noc nie spałem , ale to nawet dobrze . Mogłem myśleć , a to rzadko mi się ostatnio zdarza , więc jestem chyba na dobrej drodze . Gdzieś o 2 nad ranem przyszła mi coś do głowy ... Wzięłem kartkę i mnie dziwnie natchnęło . Oszaleje przez tą dziewczyne , ale w pozytywny sposób . Gdy rano mama mnie wygoniła z domu , bo ciągle nuciłem sobie melodie pod nosem , co doprowadzało ją do szaleństwa , udałem się do Studia , z gitarą przewieszoną przez ramię .Cały dzień wszyskich ignorowałem , bo tylko tak mogłem się skupić . Nigdzie nie było Fran . Wszystko na przekór mnie , nie ? Gdy siedziałem w sali muzycznej i grałem na gitarze , podsiadła się do mnie Ana .
- Coś ty taki jakiś dziwny jesteś dziś ? - spytała .
- Myśle .
- OOo . To nowość - podniosłem brew . - Przepraszam . To taki odruch - nagle zobaczyłem szatynkę wchodzącą do Studia .
- Sorry Ana . Mam coś do załatwienia .
Wyszedłem jak najprędzej z sali i weszłem na scenę , w auli . Wszystkich wzrok skierował się na mnie , w tym też Fran , bo właśnie pojawiła się w pomieszczniu . Uśmiechnęłem się pod nosem i zaczęłem grać melodię .

Rzucamy ścianą o groch,
Biegniemy w siebie przed tył,
Jutro wymyśli nas proch,
I urodzimy się w pył,
Nic nie znaczące to coś,
I najważniejsze to nic,
Widziałem dzisiaj Twój głos,
Nie ma nikogo, jak Ty
Dlatego...

Francesca chyba nie wiedziała co robić . Otworzyła buzie ze zdziwienia , a oczy napełniły się jej łzami .

Zostań, potrzebuję Cię tu,
To co w sobie mam tylko ciągnie mnie w dół,
Zostań, poukładaj mi sny,
Jeden z nich na pewno to My,
Zostań, potrzebuję Cię tu,
To co w sobie mam, nie chce się dzielić na pół,
Zostań, poukładaj mi łzy,
Jedna z nich na pewno to Ty ( ... )

Rośnie to co dzieli nas
I ciągle jest za daleko...

Zaczęłem wygrywać ostatnie akordy i gdy skończyłem rozległy się brawa , ale ja skupiłem sie tylko na twarzy dziewczyny ...



(Francesca) Co ja mam teraz zrobić? Już miałam wszystko zaplanowane, a Federico.. Nigdy dla mnie nigdy czegoś takiego nie zrobił, ale to tylko pogarsza moją sytuację! Mimo iż nie chciałam do oczu napłynęły mi łzy i nie mogłam ich powstrzymać, próbowałam się ogarnąć, ale świadomość, że muszę go zostawić niszczyła mnie od wewnątrz, jeszcze nigdy boje serce tak nie biło jak na jego widok.. Chłopak zszedł ze sceny i podszedł do mnie - Możemy porozmawiać? - mówiłam wycierając łzy - Na osobności - popatrzyłam na tłum, który mi się przyglądał. Chłopak złapał mnie za rękę i wyprowadził ze Stud!o, akurat w tym momencie zaczęło padać. - Federico.. - zaczęłam.
- To był najpiękniejszy gest w moim życiu, ty jesteś najlepszą osobą którą kiedykolwiek poznałam, nasze wspólne chwile na zawszę zostaną w mojej pamięci.. Wiesz, że bardzo Cię Kocham! - Chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem. - Fran do czego Ty zmierzasz? - spytał, ale zamknęłam mu usta delikatnym pocałunkiem. - Wiem jakie to uczucie jak za kimś tęsknisz, a ja nie wiem na ile wyjeżdżam, może na miesiąc? Rok? Wiem tyle, że nie możesz na mnie czekać! Nie możesz, musisz poukładać sobie wszystko.. Pamiętaj tylko to, że Cię Kocham najbardziej na świecie! - skończyłam i wiedziałam, że łzy płyną mi strumieniami, ale tak będzie lepiej, wyszłam na ten deszcz, aż ktoś złapał mnie za rękę.....


( Federico )
- Ale to nie jest takie proste ... Zapomnieć o Tobie ... Jak ty to sobie wyobrażasz ? Nie da się ... To jest jak ... Ja nie chcę ... - złapałem ją za rękę i zacząłem swoją przemowę . - Fran jesteś moim skarbem . Tym co miałem chronić i nigdy nie zostawić . I nie zostawię . Nie mogę ...
- Fede ... Proszę ... - jej łzy mieszały się z deszczem .
- Żadne proszę ... Ja jade z Tobą . Nie puszczę Cię tam ...
Już miała coś powiedzieć , ale teraz ja zamknąłem jej usta pocałunkiem ...
- Feder , proszę - oderwała się ode mnie , ale ja nie miałem zamiaru dać jej odejść . Spojrzałem jej prosto w oczy .
- To ja Cię proszę . Daj nam szansę -  wyszeptałem .
Słońce na chwile przedarło się przez chmury , co sprawiło , że pojawiła się lekka tęcza . Jej twarz wyrażała sprzeczne emocje . Wodziła wzrokiem po całej mojej twarz , a gdy wreszcie odważyła się coś powiedzieć przerwało nam ...

(Esmeralda) Pablo się dziś wprowadza więc od samego rana krzątam się w kuchni i przygotowuję jakieś pierdułki. Zapomniałam tylko kupić jakiegoś wina na wieczór. No tak skleroza nie boli. Narzuciłam tylko jakąś marynarkę i wyszłam z domu. Szłam spokojnie przez park, ale przecież zawsze musi się coś wydarzyć, i to musiał być mój były mąż. - Jesteś nienormalna !! Jak mogłaś nastawić przeciwko mnie Ludmile !? - zaczął się wydzierać. - Zamknij się. - kątem oka dostrzegłam znajomych Ludmily. - Chyba jesteś na tyle inteligentną osobą, a może jednak się mylę, i chyba nie sądzisz, że on zastąpi mnie Lu, jesteś śmieszna kobieto. - zaczął swoją gierkę. - Proszę Cię daj już spokój to jest żenujące słuchanie tych Twoich biadoleń. - rzuciłam. - Ile chcesz pieniędzy powiedz mi ile chcesz za to żebym wrócił. - on mówił to naprawdę poważnie. - Jak śmiesz tak mi ubliżać, mnie nie można kupić. - odwróciłam się i chciałam iść. Złapał mnie za rękę i przyciągną do siebie. Odgarną włosy z twarzy. - Esme, przez tyle lat coś nas łączyło zrobiłem błąd, wiem o tym, ale ja nie mogę bez was żyć. - mówił teraz spokojnym głosem, położył rękę na moim policzku, i patrzył prosto w oczy. - Nie oszukuj się, nie kochasz tego nauczycielka. - powiedział. - Kocham go, po za tym planujemy ślub. - powiedziałam, a go zalała biała gorączką. Zaczął coś krzyczeć, że nie pozwoli coś tam. Dopiero teraz dostrzegłam, że ktoś nas słuchał ....

(Pablo) Wracam do pokoju nauczycielskiego gapiąc się w plan zajęć, o mało co nie wpadam na Angie. - Pablo... Ee, na zewnątrz jest jakaś akcja i to chyba chodzi o Esmeraldę. - Odparła a ja zmarszczyłem brwi. Poszedłem za nią i ujrzałem jak studenci gapią się na Esme i tego "Rauola". Jezu... Jego rodzice nie mieli pomysłu na imię czy co ? Przewróciłem oczami i podszedłem do nich.
- Z łaski swojej usuń się stąd. - Warknąłem w stronę mężczyzny. - Inaczej zadzwonię po policje...
- Nie masz prawa. Co im powiesz ?
- Że straszysz naszych uczniów, jeśli nie chcesz mieć problemów ze stróżami prawa to do widzenia. - Facet zmierzył mnie groźnym wzrokiem i w końcu ruszył się z miejsca. Spojrzałem na Esmeraldę trochę zdenerwowany, wiem że Antonio będzie miał do mnie żal za to... - Jeśli chcesz z nim rozmawiać to nie tu.
- Wcale nie miałam zamiaru... Możemy...
- Nie, wybacz. Muszę wracać porozmawiamy później. - Westchnąłem. - Będę późnym wieczorem... - Dodałem i ucałowałem jej policzek. Następnie udałem się do środka budynku gdzie....


(Lara) Dzisiaj wracam do Studio'a... Mam nadzieję, że nikt nie zauważył mojej nieobecności. Miało mnie nie być tylko 2 dni, a nie więcej. I tak powinnam być teraz na torze. Fajnie, że sponsor dopiero DZISIAJ przyjeżdża. Za to mogłam dużo potrenować przez te 4 dni.
Kiedy wyszłam z zajęć Beto, mój telefon zaczął dzwonić. Może już przyjechał?
- Lara. - Ktoś do mnie powiedział.
- Zaraz... To ważne - rzuciłam na odczepkę, aby odebrać telefon.
- LARA.
- CO?! - krzyknęłam i zobaczyłam, że to Pablo. - Przepraszam! Myślałam, że Leon albo ktoś... Czekam na telefon - wytłumaczyłam.
- Lara, czemu nie było cię w Studio'u? Wiesz, że się zgadzałem na twoje nieobecności, ale teraz to przesada - powiedział. Wiedziałam, skarciłam siebie w myślach.
- Wiem, przepraszam, ale to naprawdę ważne...
- Albo pogodzisz tor i Studio, albo będziesz musiała z czegoś zrezygnować. Przykro mi. - Po tych słowach odszedł do pokoju nauczycielskiego. Czyli muszę wybrać, stwierdziłam.
- Co mi daje Studio? Tor to są możliwości... Chociaż jak mi dzisiaj nie pójdzie, mogę się pożegnać z większą karierą. Gdzie mi będzie lepiej? - mówiłam do siebie wychodząc ze Studio'a i oczywiście na kogoś wpadłam...



(Diego) Dzisiaj wyjazd do Hiszpanii. Nie wiem, czemu, ale im bliżej mnie jest myśl o śmierci mojego ojca jest mi coraz gorzej. Muszę się ogarnąć. Na wyjazd miałem już przygotowane wszystko więc pozostało czekać na lot. Postanowiłem pójść do Studia i powiedzieć Pablo o zaistniałej sytuacji. Nie zastanawiając się podążyłem w stronę Studia. Szedłem jak zwykle przez park. Nie miałem ochoty lecieć dzisiaj do Madrytu, jedynym pozytywem było to, że Ana leci ze mną.  Wchodząc do szkoły zauważyłem Larę, rozmawiającą samą ze sobą. -Hej, co Ci jest?- zapytałem dość obojętnie -Nie ważne.- burknęła pod nosem i odeszła.
Jej sprawa. Poszedłem do pokoju nauczycielskiego, gdzie znalazłem Pablo. Powiedziałem mu o wszystkim, a on pozwolił nam wziąć wolne na te trzy dni. Za godzinę godziny mam samolot, muszę się pośpieszyć. Mój brat do mnie wydzwania, nie wiem co z nim się dzieje. Szybkim krokiem podążyłem do mieszkania, sprawdzić czy wszystko spakowałem...
(...) Cztery godziny później

Właśnie wysiedliśmy na lotnisku w Madrycie i ruszyliśmy do domu mojego brata. Przez całą drogę panowała grobowa atmosfera. Dzisiaj rozmowa nie szła nam za dobrze. Gdy staliśmy już pod drzwiami Carlosa, lekko zapukałem po czym otworzyła nam Sophi. Przedstawiłem ją Anie i weszliśmy do środka. Było tam jakoś tak ponuro jak nigdy. W salonie zobaczyłem brata, który z kimś rozmawiał. Wszedłem dalej i na kanapie zobaczyłem siedzącego ojca! Byłem w szoku!
-Co tu jest grane?!- zapytałem prawie krzycząc
-To ty...- Powiedział ojciec jakby nigdy nic.
-Serio na tyle Cię stać? Dlaczego to zrobiłeś? Czemu upozorowałeś śmierć? Co miałeś na celu? Sophi proszę Cię idźcie z Aną, na kawę czy gdzieś ja muszę porozmawiać z nimi...- Dziewczyna odpowiedziała cicho ,,Dobrze'' po czym wyszły z domu.- Wytłumaczysz się?
-Synu..- Zaczął spokojnie...- Chciałbym, żebyś wybaczył mi te wszystkie lata, to co zrobiłem i ile krzywd Ci wyrządziłem...
-Teraz się obudziłeś? Jak byliśmy młodsi po śmierci matki wywiozłeś nas do ciotki w Buenos Aires. A teraz myślisz, że głupie przepraszam załatwi sprawę?! Kazałeś mi tu przyjechać tylko po to?
-Możemy chodziarz raz porozmawiać spokojnie? Mógłbyś chociaż postarać się mi wybaczyć!
-Wiesz? Nie mam zamiaru! A Tobie- spojrzałem groźno na brata- powiem tyle, że nie mogę uwierzyć, że też byłeś w to wmieszany!
-Diego, uspokój się wreszcie!- Krzyknął ojciec- mam dobre intencje, ale ty zawsze musisz postawić na swoim prawda?!
Już chciałem mu coś odpowiedzieć, coś co mogłoby go bardzo zaboleć, ale przerwał mi dźwięk mojego telefonu. Odebrałem po czym usłyszałem głos...

(Ludmila) Matko, jak mnie wszystko drażni, nawet Tomas i nie mam z kim normalnie porozmawiać. Diego sobie gdzieś pojechał z Violka też nie mogę gadać nie chcę żeby potem coś gadali dookoła. Żeby nie było dalej jej nie lubie, ale nie mogę  zaprzeczyć że ostatnio sporo mi pomogła. Byłam tak strasznie zmęczona po zajęciach z Gregorio, że postanowiłam zwolnić się z zajęć. Nie było jakiegoś większego problemu bo ostatnio w Studio nie dzieje się nic ciekawego. Trzeba by pomyśleć nad jakimś fajnym projektem. Zagrnęłam torbę z szafki i wyszłam na swieże powietrze. Jakaś dziwna ochota naszla mnie na rozmowę z Diego, wzięłam telefon i do niego zadzwoniłam. - Halo ! - odezwał się głos w słuchawce. - Matko co Ty taki zły. ? - zapytałam. - Lu nie mam jak gadać, jak wróce to pogadamy. - i się wziął rozłączył przyjaciel od siedmiu boleści. No nic idę podenerwować trochę matkę, a wieczorem wpanę do Tomiego trochę pogadać o naszych sprawach. Nagle zrobiło mi się jakoś słabo, poczułam ból w brzuchu. Usiadłam na ławce. To pewnie przemęczenie, za dużo ćwiczę. Próbowałam wstać, ale ledwo utrzymałam równowagę i za chwilę poczułam ostry skurcz w brzuchu, spojrzałam w dół, a moje spodnie były całe w krwi. - Moje dziecko. - zaczęłam panikować. Osunęłam się na ziemię. - Moje dziecko .. - powtórzyłam za nim ktoś pomógł mi ...

( Federico )
Siedziałem w jednej z sali , w Studio i gapiłem się tępo w ścianę. Jutro wyjeżdza ... Zostawia mnie. Fede rusz się i zrób coś !- w środku we mnie krzyczało , ale ja juz nie miałem siły .
Gdy było już późno wyszedłem ze szkoły i udałem do parku . Nagle oczy szeroko mi się otworzyły , bo to co zobaczyłem sprawiło , że zamarłem . Ludmiła była cała we krwi i osunęła się na ziemie . W sekundę pojawiłem się koło niej.Cały czas powtarzała " moje dziecko " . To ona była w ciąży ?!!
Ale Fede nie teraz . Musisz jej pomóc - powtarzałem sobie w myślach . Wyciągnęłem telefon i zadzwoniłem po karetkę . Sprawdziłem jej oddech , puls , który powoli zanikał .
- Nie , nie , nie ! Ludmiła ! - ułożyłem ją w pozycji bezpiecznej i cały czas do niej mówiłem , by nie straciła przytomoności .
- Federico !! Zrób coś ! - krzyknęła i zwinęła się z bólu .
Po chwili karetka się zjawiła i zabrała ją do szpitala głównego . Stałem tam jeszcze długo obserwując jak pojazd odjeżdza . Miałem całe ręce we krwi , więc wytarłem je o spodnie . Zszokowany poszedłem do domu . Nie miałem siły na rozmowę z mamą , więc tylko usunęłem czrewone plamy z ubrań i rąk , i poszedłem spać ...

Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 95.


11 komentarzy:

  1. Fajny Blog!!!!!!!!
    Czekam na NEXT :)
    Fajne piszecie, lubię takie opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdzial czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  3. fran nie ma prawa wyjechać~!
    a Lu... Ona nie poroni prawda?
    jeju.... trzymacie w napieciu :D.
    Uwielbiam was ludzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja do jutra nie wytrzymam!! xD Boże biedna Lu... Kocham wasze opowiadania i z nieierpliwością czekam na next :) Zeby było jutro dużo Lu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Fran nie moze wyjechac :/ jaki kochany Fede <3 biedna Lu ... mam nadzieje ze nic jej nie bedzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne czekam na następne

    OdpowiedzUsuń
  7. super mam nadzieje,że niedługo next

    OdpowiedzUsuń
  8. nie wytrzymam do jutra, historia fantastyczna

    OdpowiedzUsuń
  9. bombowa historia

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne !
    Po prostu boskie *-*
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3

    Zapraszam do sb: http://escucha-mi-cancion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Dlaczego jeszcze nie ma nowego rozdziału? Wstawiajcie bo ja nie wytrzymam !!!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka