(Pablo) Wczoraj wprowadziłem się do Esme. Na szczęście u Ludmiły wszystko w porządku, co nas obojga ucieszyło jak małe dzieci. Dzisiejszy dzień wiąże się z wieloma emocjami... Gdy się obudziłem Esmeraldy nie było koło mnie, słyszałem jedynie jak się krząta po kuchni. A to dziwne bo jest dopiero 7... Szybko wstałem na nogi i rozciągnąłem się. Następnie ubrałem i szybko umyłem, wziąłem torbę i niepotrzebniejsze mi rzeczy. - Hej. - Przywitałem się całując czule jej policzek. - Przyjdziesz? - Spytałem dając jej do ręki bilety.
- Jasne... Ale przed wpadne do Ludmiły. - Oznajmiła.
- Dobrze, to ja już idę. - Dodałem i się pożegnałem się. Droga do teatru minęła mi straaasznie krótko. W środku odstawiłem rzeczy i zacząłem ostatnie ćwiczenia. Po chwili przyszła Angie i z nią to zdążyłem tylko przećwiczyć śpiew... Kilka godzin i ludzie zaczęli się zbierać a ja przebierałem się w strój. Szczerze nie pasował mi garnitur do tańca ale cóż... Serce zaczynało szybszy rytm gdy spojrzałem na widownie, stres... Tak, to stres...
- Macie jeszcze 5 minut. - Oznajmił Antonio a ja zacząłem łykać ostatnie resztki wody. - Dacie radę, pokażecie naszym uczniom że można...! - Dodał i po chwili zaczęło się... Chwila... Moment... Muzyka i pierwsze słowa piosenki... Nie pomyl się! Krok tu, krok tam... I jestem... Przed setkami ludzi... - Wyszedłem do Ciebie, z wielkiego cienia. Teraz niepewność, w pewność zmieniam(...). - Pierwsze słowa wyleciało ze mnie. Nim się obejrzałem był już prawie koniec! Co za ulga... Jedynie taniec... Nie byliśmy w sobie zakochani a musieliśmy tak wyglądać i tp jest najgorsze... W pewnej chwili ustawiliśmy się pod odpowiednim kontem i nachyliłem się ku jej osobie. Oczywiście że jej nie pocałowałem! Ale miało tak wyglądać i najwidoczniej nam się to udało, bo moment i usłyszeliśmy gwizdy i oklaski... Spojrzałem ostatni razprzed siebie i poszliśmy za kulisy... Myślałem że to koniec lecz musieliśmy jeszcze przemówić. Z mojej woli pierwsza mówiła Angie. Podziękowała Germánowi, Violi i swoim uczniom i teraz ja... - A ja z całego serca dziękuję również moim wspaniałym uczniom jak i założycielowi Studia, bo dzięki nim i tej uczelni moje życie nabrało sensu... Lecz najbardziej dziękuję kobiecie dzięki której wszystko rozjaśniało w moim świecie, nabrało kolorów. Kocham cię Esmeraldo... - Dodałem spoglądając na nią, na widowni...
(Esmeralda) Cudownie jest budzić się u boku mężczyzny którego się kocha. Pablo poszedł na próbę dziś jego występ nie powiem, że jestem zachwycon tym że gra z Angie, ale nie będę mu robiła jakiś scen zazdrości. Przed tym całym występem wpadłam do córki. Wyglądała lepiej, chociaż chyba jej stan psychiczny bo tym szoku nie wrócił jeszcze do normy. Potem udałam się do teatru, gdzie miało się odbyć owe przedstawienie. Nie powiem byli świetni, ale jak doszło do sceny pocalunku to serce mi się ścisnęło. Wiem, że nie było to prawdziwe, gdyż Pablo mi to tłumaczył, żebym nie wpadla we wściekłość. Potem Angie coś tam gadała i zaczęła się przemowa Pablo dziękował wszystkim, ale ja usłyszałam tylko ostatnie słowa "Kocham Cię Esmeraldo". Serce zaczęło mi szybciej bić, wszyscy ludzie patrzyli się na mnie i czekali na jakąś reakcję. Wyslałam mu powietrznego calusa i na sali rozlegly się brawa. Po zakończonym spektaklu. Poszlam do niego do garderoby. - Wiesz, że jesteś szalony. - powiedzialam. - No wiem to z milości do Ciebie. - uśmiechnął się. - Chciałem/am pogratulować świetnego występu ... - uslyszeliśmy czyjś głos...
(Diego) Dzisiaj było przedstawienie. Wszyscy razem ze mną siedzieli na widowni. Brakowało mi tylko Any. Od nieudanego niestety przez mojego ojca wyjazdu do Hiszpanii, nie mogę jej złapać i nie wiem co jest grane. Przedstawienie było całkiem niezłe. Podobało mi się. Po zakończonym spektaklu udałem się za kulisy i powiedziałem, do Pablo:-Chciałem pogratulować świetnego występu...-Dziękuję- zwrócił się do mnie-A wie, pani co z Lu?- zapytałem Esmeraldę -Już, lepiej...- uśmiechnąłem się i odszedłem.
Wracając postanowiłem odwiedzić Anę. Chciałem z nią porozmawiać. Gdy byłem już pod domem państwa Castillo nikogo nie zastałem. Ana coś mówiła, że Germana dzisiaj nie będzie do późno tak samo reszty domowników. Ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte. Powoli wszedłem do środka. Szybko znalazłem jakąś kartkę i długopis i napisałem ,,Martwię się o Ciebie. Spotkajmy się w parku o 16.00 , musimy porozmawiać. Kocham Cię...'' Szybko odłożyłem kartkę na stół i wyszedłem z domu. Kierując się do mojego mieszkania usłyszałem ciche:
-Może byś trochę uważał.- Okazało się, że wpadłem na...
(Violetta) Angie i Pablo byli fantastyczni, dali z siebie wszystko. Po skończonym przedstawianu razem z tata poszłam pogratulować mojej ciotce. - Byłaś świetna! - rzucam się jej na szyję, jednak po chwili rezygnuję, gdyż widzę, że mój tato trzyma w ręce kwiaty dla kobiety. - To ja nie będę wam przeszkadzać! - odpowiadam - Spotkamy się w domu - uśmiecham się do nich i wychodzę z teatru... Idąc spokojnie przez park rozmyślam sobie o ostatnich wydarzeniach, niestety przerywa mi w tym Diego, który wpada na mnie - Może byś trochę uważał?! - mówię oschłym tomem. Na twarzy chłopaka pojawia się ironiczny uśmiech - Przepraszam księżniczko, nie zauważyłem jaśnie Pani - mówi śmiejąc się pod nosem. - Po prostu zejdź mi z drogi, ok? - rzucam i chciałam go obejść. - Nie tak szybko, mała - przetrzymuje mnie - Masz coś do mnie i Any? Jesteśmy szczęśliwi nie psuj tego. - Jego twarz przybrała poważną minę. - Kpisz sobie ze mnie? Jeśli sugerujesz, że jestem zazdrosna to bardzo źle myślisz.. - Uśmiecham się szeroko, a on praska śmiechem - Nie poznaje Cię, stałeś się kompletnym... - Nie dokańczam, gdyż na myśl przychodzi mi coś innego - A może to ja nadal Ci się podobam, hmmm? - Staje mu twarzą w twarz, od razu odpowiada z wyrzutami, że nie. - To daj mi w końcu spokój, co? Zakoduj to sobie w głowie. Jestem z Leónem! - mówię stanowczo i zostawiam go samego w parku. Nie rozumiem jak w tak krótkim czasie można się aż tak bardzo zmienić?! Nagle zauważam właśnie osobę o której myślę, nie patrząc mi czy mnie zauważył podchodzę do niego i na przywitanie caluję chłopaka w usta....
(León)
Idę w stronę domu Andresa. Chcę z nim pogadać, ostatnio zupełnie nie mamy na to
czasu. Nie wiem, co się z nim dzieje - niby jest, ale go nie ma. Po drugiej
stronie ulicy zauważam Violettę; dziewczyna wpada mi w ramiona i całuje. Jestem
zdziwiony tak entuzjastycznym powitaniem, ale właściwie to też mile zaskoczony.
- No cześć - uśmiecham się, ale po twarzy szatynki widzę,
że coś jest nie tak - coś się stało?
- Diego się stał - prycha, kręcąc przecząco głową. -
Ubzdurał sobie, że powinnam być o niego zazdrosna, ponieważ układa mu się z Aną
- wznoszę oczy ku niebu.
- Chodź - idziemy dalej prostą ścieżką - posłuchaj.
Przestań się nim przejmować. Zignoruj go. Na serio nie dziwię się, że mu sie
podobasz - śmieję się cicho. - Ale muisz to przeżyć, on się kiedyś znudzi,
zobaczysz.
Rozmawiamy jeszcze chwilę, ale pod domem Andresa zatrzymuję
się.
- Muszę do niego iść. Spotkamy się późnej, dobrze? - całuję
ją w policzek i odchodzę.
Dzwonię do drzwi, czekając aż ktoś otworzy. Nie powiem, ile
to trwało.
Witam się z Andresem. Przez kilkanaście minut rozmawiamy o
niezbyt interesujących rzeczach.
- No, dobra - kończę. - To powiedz, co tam u ciebie..
(Andres) Siedzę w pokoju, czekając na Leona. Coraz rzadziej się spotykamy, co trochę mnie wkurza. Bardzo. Po prostu zawsze jest zajęty czymś innym. Więc ja w swoim wolnym czasie, zazwyczaj wypełnianym przez kumpla, teraz myślę nad czymś... innym.
W końcu jednak udało nam się spotkać i gdy widzę Leona uśmiecham się krzywo. Gadamy o różnych idiotycznych rzeczach, co jest nieco niezręczne.
- No dobra - kończy mój przyjaciel - To powiedz, co tam u ciebie?
Co u mnie? Cudownie. Jestem pełny życia, energii, o, wspominałem ci, że mam przyjaciela, który wcale nie ma czasu i cholernie mnie ostatnio wkurza? Nie? Och, no tak, to ty.
- W porządku - odpowiadam po chwili - Ostatnio niezmiernie nudno - chrząkam lekko - Co u Violetty? - to imię wypowiadam z niesmakiem. Leon poświęca jej teraz dużo czasu, a ona sama strasznie histeryzuje. Co chwila słyszę od przyjaciela 'Violetta to, Violetta tamto, a Diego... No i Violetta... A Diego na to...'. Teraz jednak o tym nie wspomina. Mówi tylko, że u niego również wszystko dobrze i wychodzi. Wyglądam przez okno i widzę...
(Naty) Chodziłam po mieście, akurat przechodząc obok domu Andresa. Gdy zauważyłam go w oknie pomachałam mu nieśmiało i wróciłam do swoich myśli. Nie wiem dlaczego... Mam takie dziwne uczucie w sercu, czuję że powinnam być przy Ludmile pomimo tego wszystkiego. Więc zaszłam do sklepu i kupiłam jej kilka owoców + jogurt. Potem powędrowałam do szpitala, w drodze myślałam o Maxim i jakimś wyższym poziomie naszego związku (xd). W budynku popędziłam wręcz na górę, nie było powodu dlaczego. Po prostu. Gdy byłam pod drzwiami jej sali wzięłam głęboki wdech i weszłam. Jeju, wyglądała niecodziennie. W sumie nie dziwię się, usiadłam na krzesełku obok jej łóżka i ją zagadałam. Dziewczyna niestety nie chciała zbytnio rozmawiać co mnie troszkę zasmuciło, lecz w pewnej chwili chciałam zapytać o dziecko ! No właśnie... Ja się zawsze dowiaduje na końcu ! Gdy miałam to zrobić do sali weszedł/weszła ......- Naty możesz zostawić nas samych ?
(Tomas) Od czasu gdy Ludmiła trafiła do szpitala, nie umiem się na niczym innym skupić. Całymi dniami chodzę jakiś roztrzepany, moje myśli skupiają się tylko i wyłącznie na mojej Lu oraz naszym wspólnym dziecku. Oczywiście moja matka dowiedziała się wszystkiego, zrobiła mi gigantyczną awanturę o tym, że jesteśmy lekkomyślni powinniśmy wiedzieć co oznacza brak zabezpieczenia, ale jak mam być szczery nie przejęłem się nią za bardzo, bo czasu nie cofniemy, prawda? Praktycznie codziennie rano jestem u dziewczyny w szpitalu, ale dzisiaj niestety trochę się spóźniłem. Po drodze jak co rano kupiłem trzy różowe różyczki, gdy znalazłem się pod pokojem blondynki zauważyłem siedzącą obok niej Natalię - Naty możesz zostawić nas samych? - wypaliłem i włożyłem kwiaty do wody. - T-Tak, nie ma sprawy.. - zająkała się po czym szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia. - Cześć kochanie - podszedłem do Ludmiły i lekko pocałowałem ją w czoło. - Jak się czujesz? - usiadłem na krześle obok łóżka i złapałem ją za rękę, ale dziewczyna odsunęła się - Coś się stało? - Zmarszczyłem brwi. - Tomas.. Mogę zostać sama? Proszę Cię.. - odpowiedziała odwracając głowę. A ja dopiero zauważyłem jaka jest blada i pozbawiona życia, zupełnie jak nie ona. Przez krótką chwilę nie chciałem odejść, ale Ludmiła potrzebuje teraz spokoju i nie mogę się z nią kłócić. - Kocham Cię - powiedziałem tuż przy drzwiach - Przyjdę później! - Posłałem jej uśmiech, a ona go odwdzięczyła. Wychodząc ze szpitala siadam na ławkę próbuję pomyśleć, ale przysiada się ....
(Violetta) Kiedy rozstałam się z Leónem wróciłam do domu, gdzie czekał na mnie wściekły ojciec razem z Angie u boku. - Violetta! Co to ma znaczyć? - Krzyczy na mnie odkąd tylko przekroczyłam próg domu. Przez chwilę nie mogę pojąc o co może mu chodzić, ale jednak po chwili zauważam, że trzyma w ręce kilka recept.. - Tato.. - zaczynam - To nie tak - odpowiadam łagodnie. - A jak? Co Ty sobie dziewczyno wyobrażasz? - Jego głos ani na chwilę nie łagodnieje - A Ty o tym wiedziałaś? - zwraca się do Angie, moja ciotka przez chwilę milczy, a kiedy chce powiedzieć mu prawdę to nie pozwalam jej na to - Nie! Nikt o tym nie wiedział.. - Bronię kobiety - Nie Violu.. Proszę! German chciałyśmy Ci dzisiaj powiedzieć.. - Wstaje z fotelu i podchodzi do mojego ojca, który niespodziewanie wybucha ironicznym śmiechem - Angie! Co Ty sobie wyobrażasz? To ja jestem jej ojcem i ja wiem co jest dla niej najlepsze! Rozumiesz to? - Odwraca się w moją stroną - Violetta! Jak mogłaś nic nie wspomnieć, że jesteś chora? Wiesz co?! Wytłumaczysz mi się później! Masz szczęście, że dzisiaj przyjechała tu Twoja lekarka i choroba ustępuję! A teraz marsz do pokoju, bo nie mogę z Tobą rozmawiać! Masz szlaban! - Krzyczy rzucając plik papieru na stół. Czuję, że z oczu robią mi się szklanki, ale nie dam mu tej satysfakcji.. - Nie! - Mówię spokojnie i wychodzę trzaskając drzwiami. Nogi same prowadzą mnie do parku, w którym na ławce siedzi Tomas. - Cześć - Rzucam i siadam obok niego. Rozmawiamy przez chwilę wspominając stare czasy bo żadne z nas nie ma ochoty rozmawiać o teraźniejszości, jednak po chwili do chłopaka dzwonie telefon i musi uciekać, dlatego zostaję sama. W końcu mogłam pomyśleć niestety mój spokój nie trwa wiecznie bo po drugiej stronie ulicy zauważam ... - Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj! - Mówię....
(Diego) W ciągu dalszym próbuję napisać tą piosenkę, ale z każdym dniem jest coraz gorzej! Nie daję już rady, muzykę już niby mam, ale tekst to jakaś tragedia. Szedłem spokojnie ulicą, myśląc nad nowym tekstem. Po chwili z moich przemyśleń wyrwał mnie czyiś głos:
-Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj!- Słyszę krzyk. Oho czyli księżniczka ma zły humor. Przechodzę, na drugą stronę ulicy, żeby do niej nie krzyczeć:
-A Ci co mała? Czy w ogóle się do Ciebie odezwałem? Nie, więc w czym problem? -W niczym.- Burczy pod nosem i próbuje odejść, ale ja jej nie daję. -Co, myślisz że tak łatwo się mnie pozbędziesz ?- uśmiecham się ironicznie - Puść mnie!- Krzyczy -Wiesz, że nie mam zamiaru.- mówię, żeby ją zdenerwować.- Wiesz co?! Nie mogę uwierzyć, że kiedyś mogłam coś do Ciebie czuć!- wyrzuca z siebie- Po tym wszystkim, masz mnie gdzieś i w ogóle Ci nie zależy!- Dziewczyna mówi i w sumie ma rację, pod wpływem emocji odpowiadam jej: A skąd możesz wiedzieć, że mi nie zależy?!....
(Violetta) - A skąd możesz wiedzieć, że mi nie zależy? - Mówi puszczając moją rękę. - Diego czyż to nie oczywiste? - Mówię - Odkąd wróciliśmy z Hiszpanii traktujesz mnie ja powietrze! - Spoglądam na zegarek. - Violetta.. To nie tak - zaczyna - Boli mnie to - bierze moją rękę i kładzie na swoje serce, ale szybko ją zabieram. - Zrozum to w końcu! Jesteś dla mnie bardzo ważna! Ale nie mam zamiaru oglądać Ciebie z Verdasem.. Między nami coś się wypaliło, ale Violetta ja .. Zawsze będę przy Tobie.. Nie chcę się z Tobą kłócić, spróbujmy na nowo jako przyjaciele? - Podaje mi rękę, ale nie umiem albo może nie chce się z nim zgodzić. - Przykro mi Diego. Nie chcę nie potrzebnie denerwować Leóna, szczególnie teraz - Odpowiadam i odchodzę, ale chłopak śmieje się ironicznie i po raz kolejny łapie mnie za rękę - Nie dotykaj.. - mówię oschle, ale uświadamiam sobie, że to jest głupie w końcu tyle nas łączy ja zawszę chciałam go za przyjaciela, a kiedy on mi to proponuje to go olewam? Nie mogąc się powstrzymać, zaczynem się śmiać! - A z Tobą wszystko, ok? - Patrz na mnie jak na głupią, śmiejąc się pod nosem. - Tak zgoda! - Po chwili ciszy wyciągam do niego rękę, chyba się tego nie spodziewał, ale długo nie czekał by sprawdzić i złapał mnie mocno. Razem idziemy do parku, gdzie rozmawiamy jak starzy znajomi, kiedy podchodzi nas.. - Siema! Co robicie? - ...
(Ana) Moje życie. Jak je opisać ? Hm. Zastanówmy się... Może lepiej nie... Dziś był występ Angie, nie miałam ochoty wyjść więc siadłem przez laptopem. Przeszukując neta nic ciekawego nie znalazłam, w końcu zeszłam na dół i... - Abro los ojos y mi voz
se quiebra de la emoción
Luces, aplausos y el telón
se abre en cada función...
Przypomniało mi się co może rozweselić moje życie. "Esto no puede terminar"! Wyszłam z mieszkania i poszłam w stronę Stud!a. Po drodze zauważyłam Diegusia i Violcie ! Podeszłam do nich. - Siema! Co robicie? W sumie nie wiem nawet po co pytam. - Uśmiecham się do nich a Oni tylko mierzą mnie wzrokiem.
- A ty co taka rozweselona ? - Spytał przytulając mnie. "Chodźcie za mną to powiem" Pociągnęłam ich za ręce i zaprowadziłam do budynku. W środku świeciło pustkami, ale ja poszłam z nimi do sali prób. Weszłam na scenę i włączyłam muzykę. Pierwsze słowa wyleciały ze mnie łagodnie...(Lepiej sobie posłuchać) - Siento la música vibrar
Mi cuerpo empieza a temblar
Respiro en cada ocasión
Que empiece el juego - Dołączyli się po chwili i niedługo trzeba było czekać aby po całym pomieszczeniu rozległ się wesoły rytm. Gdy śpiewaliśmy dalej zauważyłam że momentalnie przyszli inni studenci. W tym Leon, Andres, Cami wraz z Maxim, Broadway. Pomachaliśmy im rękoma aby się przyłączyli, na odpowiedź nie musieliśmy również długo czekać ! Po chwili na scenę również przyszedł Federico ze swoim humorem, pasującym do piosenki. Mało co go nie zwaliłam ze sceny...
( Federico )
Siedząc w parku , omal nie zwalając się na ziemie , z powodu senności naszła mnie ochota na to , by wybrać się do Studia . Dzisiejsza noc była tragiczna . O 2 w nocy na cały blok nagle rozległa się głośna muzyka i wyszło na to , że spałem tylko ledwo 1,5 godziny . Więc chodze jak zombi i pewnie tak wyglądam , bo nawet rano nie miałem siły , by postawić swoją ukochaną grzywe .
Gdy dotarłem do budynku , moje uszy natychmiast się nastawiły , bo usłyszałem śpiew dobywający się z sali prób . Gdy tam zajrzałem okazało się , że to Ana i jak zwykle jej szaleństwa . Zaprosiła mnie do siebie gestem , a ja jakoś nie mogłem się powstrzymać i do nich nie dołączyć . Zaczęliśmy się
wygłupiać i omal co nie spadłem ze sceny przez kochaną i milutką przyjaciółke . W ramach rewanżu to ja " przez przypadek " spowodobałem , że miała bliskie spotkanie z podłogą .
- Ej !! Ja tak się nie bawie - wykrzyknęła z oburzeniem , ale też się uśmiechała . Wybuchnąłem śmiechem co pociągnęło za sobą konsekwencje i sala aż pękała z naszego śmiechu . Andres wpadł na perkusje , Brodway zaplotał się w jakieś kable , a Violka poleciała na Leona , który zderzył się Camilą . Czułem się jako jedyny ocalały po jakiejś bitwie , bo Maxi i Diego również runeli na ziemie . Moja senność w jakiś magiczny sposób się ulotniła . Patrzyłem na nich wszystkich az do sali nie wpadł Pablo i Angie , a żadno z nas nie potrafiło mu podać powodu dlaczego się śmieje . Dyrektor spojrzał na mnie , a ja wzruszyłem ramionami z lekko zakłopotaną miną . Uprzedził tylko , że mamy tu tylko posprzątać i wyszedł z sali wraz z blondynką , ni to z poważną , ni to z radosną miną . Po jakiejś godzinie dopiero doszło do normy i sala wróciła do swojego poprzedniego wyglądu . Poszliśmy jeszcze na sok , do Resto Bendu , gdzie był Marco , Lara i tak siedzieliśmy do późna grając i śpiewając na gitarze . Roztaliśmy się ok . 23 i kazdy poszedł w swoją stronę , a ja jak wróciłem do domu to zdołałem przyłożyć tylko głowę do poduszki i zasnąłem ...
Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 97.
(Andres) Siedzę w pokoju, czekając na Leona. Coraz rzadziej się spotykamy, co trochę mnie wkurza. Bardzo. Po prostu zawsze jest zajęty czymś innym. Więc ja w swoim wolnym czasie, zazwyczaj wypełnianym przez kumpla, teraz myślę nad czymś... innym.
W końcu jednak udało nam się spotkać i gdy widzę Leona uśmiecham się krzywo. Gadamy o różnych idiotycznych rzeczach, co jest nieco niezręczne.
- No dobra - kończy mój przyjaciel - To powiedz, co tam u ciebie?
Co u mnie? Cudownie. Jestem pełny życia, energii, o, wspominałem ci, że mam przyjaciela, który wcale nie ma czasu i cholernie mnie ostatnio wkurza? Nie? Och, no tak, to ty.
- W porządku - odpowiadam po chwili - Ostatnio niezmiernie nudno - chrząkam lekko - Co u Violetty? - to imię wypowiadam z niesmakiem. Leon poświęca jej teraz dużo czasu, a ona sama strasznie histeryzuje. Co chwila słyszę od przyjaciela 'Violetta to, Violetta tamto, a Diego... No i Violetta... A Diego na to...'. Teraz jednak o tym nie wspomina. Mówi tylko, że u niego również wszystko dobrze i wychodzi. Wyglądam przez okno i widzę...
(Naty) Chodziłam po mieście, akurat przechodząc obok domu Andresa. Gdy zauważyłam go w oknie pomachałam mu nieśmiało i wróciłam do swoich myśli. Nie wiem dlaczego... Mam takie dziwne uczucie w sercu, czuję że powinnam być przy Ludmile pomimo tego wszystkiego. Więc zaszłam do sklepu i kupiłam jej kilka owoców + jogurt. Potem powędrowałam do szpitala, w drodze myślałam o Maxim i jakimś wyższym poziomie naszego związku (xd). W budynku popędziłam wręcz na górę, nie było powodu dlaczego. Po prostu. Gdy byłam pod drzwiami jej sali wzięłam głęboki wdech i weszłam. Jeju, wyglądała niecodziennie. W sumie nie dziwię się, usiadłam na krzesełku obok jej łóżka i ją zagadałam. Dziewczyna niestety nie chciała zbytnio rozmawiać co mnie troszkę zasmuciło, lecz w pewnej chwili chciałam zapytać o dziecko ! No właśnie... Ja się zawsze dowiaduje na końcu ! Gdy miałam to zrobić do sali weszedł/weszła ......- Naty możesz zostawić nas samych ?
(Tomas) Od czasu gdy Ludmiła trafiła do szpitala, nie umiem się na niczym innym skupić. Całymi dniami chodzę jakiś roztrzepany, moje myśli skupiają się tylko i wyłącznie na mojej Lu oraz naszym wspólnym dziecku. Oczywiście moja matka dowiedziała się wszystkiego, zrobiła mi gigantyczną awanturę o tym, że jesteśmy lekkomyślni powinniśmy wiedzieć co oznacza brak zabezpieczenia, ale jak mam być szczery nie przejęłem się nią za bardzo, bo czasu nie cofniemy, prawda? Praktycznie codziennie rano jestem u dziewczyny w szpitalu, ale dzisiaj niestety trochę się spóźniłem. Po drodze jak co rano kupiłem trzy różowe różyczki, gdy znalazłem się pod pokojem blondynki zauważyłem siedzącą obok niej Natalię - Naty możesz zostawić nas samych? - wypaliłem i włożyłem kwiaty do wody. - T-Tak, nie ma sprawy.. - zająkała się po czym szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia. - Cześć kochanie - podszedłem do Ludmiły i lekko pocałowałem ją w czoło. - Jak się czujesz? - usiadłem na krześle obok łóżka i złapałem ją za rękę, ale dziewczyna odsunęła się - Coś się stało? - Zmarszczyłem brwi. - Tomas.. Mogę zostać sama? Proszę Cię.. - odpowiedziała odwracając głowę. A ja dopiero zauważyłem jaka jest blada i pozbawiona życia, zupełnie jak nie ona. Przez krótką chwilę nie chciałem odejść, ale Ludmiła potrzebuje teraz spokoju i nie mogę się z nią kłócić. - Kocham Cię - powiedziałem tuż przy drzwiach - Przyjdę później! - Posłałem jej uśmiech, a ona go odwdzięczyła. Wychodząc ze szpitala siadam na ławkę próbuję pomyśleć, ale przysiada się ....
(Violetta) Kiedy rozstałam się z Leónem wróciłam do domu, gdzie czekał na mnie wściekły ojciec razem z Angie u boku. - Violetta! Co to ma znaczyć? - Krzyczy na mnie odkąd tylko przekroczyłam próg domu. Przez chwilę nie mogę pojąc o co może mu chodzić, ale jednak po chwili zauważam, że trzyma w ręce kilka recept.. - Tato.. - zaczynam - To nie tak - odpowiadam łagodnie. - A jak? Co Ty sobie dziewczyno wyobrażasz? - Jego głos ani na chwilę nie łagodnieje - A Ty o tym wiedziałaś? - zwraca się do Angie, moja ciotka przez chwilę milczy, a kiedy chce powiedzieć mu prawdę to nie pozwalam jej na to - Nie! Nikt o tym nie wiedział.. - Bronię kobiety - Nie Violu.. Proszę! German chciałyśmy Ci dzisiaj powiedzieć.. - Wstaje z fotelu i podchodzi do mojego ojca, który niespodziewanie wybucha ironicznym śmiechem - Angie! Co Ty sobie wyobrażasz? To ja jestem jej ojcem i ja wiem co jest dla niej najlepsze! Rozumiesz to? - Odwraca się w moją stroną - Violetta! Jak mogłaś nic nie wspomnieć, że jesteś chora? Wiesz co?! Wytłumaczysz mi się później! Masz szczęście, że dzisiaj przyjechała tu Twoja lekarka i choroba ustępuję! A teraz marsz do pokoju, bo nie mogę z Tobą rozmawiać! Masz szlaban! - Krzyczy rzucając plik papieru na stół. Czuję, że z oczu robią mi się szklanki, ale nie dam mu tej satysfakcji.. - Nie! - Mówię spokojnie i wychodzę trzaskając drzwiami. Nogi same prowadzą mnie do parku, w którym na ławce siedzi Tomas. - Cześć - Rzucam i siadam obok niego. Rozmawiamy przez chwilę wspominając stare czasy bo żadne z nas nie ma ochoty rozmawiać o teraźniejszości, jednak po chwili do chłopaka dzwonie telefon i musi uciekać, dlatego zostaję sama. W końcu mogłam pomyśleć niestety mój spokój nie trwa wiecznie bo po drugiej stronie ulicy zauważam ... - Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj! - Mówię....
(Diego) W ciągu dalszym próbuję napisać tą piosenkę, ale z każdym dniem jest coraz gorzej! Nie daję już rady, muzykę już niby mam, ale tekst to jakaś tragedia. Szedłem spokojnie ulicą, myśląc nad nowym tekstem. Po chwili z moich przemyśleń wyrwał mnie czyiś głos:
-Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj!- Słyszę krzyk. Oho czyli księżniczka ma zły humor. Przechodzę, na drugą stronę ulicy, żeby do niej nie krzyczeć:
-A Ci co mała? Czy w ogóle się do Ciebie odezwałem? Nie, więc w czym problem? -W niczym.- Burczy pod nosem i próbuje odejść, ale ja jej nie daję. -Co, myślisz że tak łatwo się mnie pozbędziesz ?- uśmiecham się ironicznie - Puść mnie!- Krzyczy -Wiesz, że nie mam zamiaru.- mówię, żeby ją zdenerwować.- Wiesz co?! Nie mogę uwierzyć, że kiedyś mogłam coś do Ciebie czuć!- wyrzuca z siebie- Po tym wszystkim, masz mnie gdzieś i w ogóle Ci nie zależy!- Dziewczyna mówi i w sumie ma rację, pod wpływem emocji odpowiadam jej: A skąd możesz wiedzieć, że mi nie zależy?!....
(Violetta) - A skąd możesz wiedzieć, że mi nie zależy? - Mówi puszczając moją rękę. - Diego czyż to nie oczywiste? - Mówię - Odkąd wróciliśmy z Hiszpanii traktujesz mnie ja powietrze! - Spoglądam na zegarek. - Violetta.. To nie tak - zaczyna - Boli mnie to - bierze moją rękę i kładzie na swoje serce, ale szybko ją zabieram. - Zrozum to w końcu! Jesteś dla mnie bardzo ważna! Ale nie mam zamiaru oglądać Ciebie z Verdasem.. Między nami coś się wypaliło, ale Violetta ja .. Zawsze będę przy Tobie.. Nie chcę się z Tobą kłócić, spróbujmy na nowo jako przyjaciele? - Podaje mi rękę, ale nie umiem albo może nie chce się z nim zgodzić. - Przykro mi Diego. Nie chcę nie potrzebnie denerwować Leóna, szczególnie teraz - Odpowiadam i odchodzę, ale chłopak śmieje się ironicznie i po raz kolejny łapie mnie za rękę - Nie dotykaj.. - mówię oschle, ale uświadamiam sobie, że to jest głupie w końcu tyle nas łączy ja zawszę chciałam go za przyjaciela, a kiedy on mi to proponuje to go olewam? Nie mogąc się powstrzymać, zaczynem się śmiać! - A z Tobą wszystko, ok? - Patrz na mnie jak na głupią, śmiejąc się pod nosem. - Tak zgoda! - Po chwili ciszy wyciągam do niego rękę, chyba się tego nie spodziewał, ale długo nie czekał by sprawdzić i złapał mnie mocno. Razem idziemy do parku, gdzie rozmawiamy jak starzy znajomi, kiedy podchodzi nas.. - Siema! Co robicie? - ...
(Ana) Moje życie. Jak je opisać ? Hm. Zastanówmy się... Może lepiej nie... Dziś był występ Angie, nie miałam ochoty wyjść więc siadłem przez laptopem. Przeszukując neta nic ciekawego nie znalazłam, w końcu zeszłam na dół i... - Abro los ojos y mi voz
se quiebra de la emoción
Luces, aplausos y el telón
se abre en cada función...
Przypomniało mi się co może rozweselić moje życie. "Esto no puede terminar"! Wyszłam z mieszkania i poszłam w stronę Stud!a. Po drodze zauważyłam Diegusia i Violcie ! Podeszłam do nich. - Siema! Co robicie? W sumie nie wiem nawet po co pytam. - Uśmiecham się do nich a Oni tylko mierzą mnie wzrokiem.
- A ty co taka rozweselona ? - Spytał przytulając mnie. "Chodźcie za mną to powiem" Pociągnęłam ich za ręce i zaprowadziłam do budynku. W środku świeciło pustkami, ale ja poszłam z nimi do sali prób. Weszłam na scenę i włączyłam muzykę. Pierwsze słowa wyleciały ze mnie łagodnie...(Lepiej sobie posłuchać) - Siento la música vibrar
Mi cuerpo empieza a temblar
Respiro en cada ocasión
Que empiece el juego - Dołączyli się po chwili i niedługo trzeba było czekać aby po całym pomieszczeniu rozległ się wesoły rytm. Gdy śpiewaliśmy dalej zauważyłam że momentalnie przyszli inni studenci. W tym Leon, Andres, Cami wraz z Maxim, Broadway. Pomachaliśmy im rękoma aby się przyłączyli, na odpowiedź nie musieliśmy również długo czekać ! Po chwili na scenę również przyszedł Federico ze swoim humorem, pasującym do piosenki. Mało co go nie zwaliłam ze sceny...
( Federico )
Siedząc w parku , omal nie zwalając się na ziemie , z powodu senności naszła mnie ochota na to , by wybrać się do Studia . Dzisiejsza noc była tragiczna . O 2 w nocy na cały blok nagle rozległa się głośna muzyka i wyszło na to , że spałem tylko ledwo 1,5 godziny . Więc chodze jak zombi i pewnie tak wyglądam , bo nawet rano nie miałem siły , by postawić swoją ukochaną grzywe .
Gdy dotarłem do budynku , moje uszy natychmiast się nastawiły , bo usłyszałem śpiew dobywający się z sali prób . Gdy tam zajrzałem okazało się , że to Ana i jak zwykle jej szaleństwa . Zaprosiła mnie do siebie gestem , a ja jakoś nie mogłem się powstrzymać i do nich nie dołączyć . Zaczęliśmy się
wygłupiać i omal co nie spadłem ze sceny przez kochaną i milutką przyjaciółke . W ramach rewanżu to ja " przez przypadek " spowodobałem , że miała bliskie spotkanie z podłogą .
- Ej !! Ja tak się nie bawie - wykrzyknęła z oburzeniem , ale też się uśmiechała . Wybuchnąłem śmiechem co pociągnęło za sobą konsekwencje i sala aż pękała z naszego śmiechu . Andres wpadł na perkusje , Brodway zaplotał się w jakieś kable , a Violka poleciała na Leona , który zderzył się Camilą . Czułem się jako jedyny ocalały po jakiejś bitwie , bo Maxi i Diego również runeli na ziemie . Moja senność w jakiś magiczny sposób się ulotniła . Patrzyłem na nich wszystkich az do sali nie wpadł Pablo i Angie , a żadno z nas nie potrafiło mu podać powodu dlaczego się śmieje . Dyrektor spojrzał na mnie , a ja wzruszyłem ramionami z lekko zakłopotaną miną . Uprzedził tylko , że mamy tu tylko posprzątać i wyszedł z sali wraz z blondynką , ni to z poważną , ni to z radosną miną . Po jakiejś godzinie dopiero doszło do normy i sala wróciła do swojego poprzedniego wyglądu . Poszliśmy jeszcze na sok , do Resto Bendu , gdzie był Marco , Lara i tak siedzieliśmy do późna grając i śpiewając na gitarze . Roztaliśmy się ok . 23 i kazdy poszedł w swoją stronę , a ja jak wróciłem do domu to zdołałem przyłożyć tylko głowę do poduszki i zasnąłem ...
Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 97.
Fajny rozdział
OdpowiedzUsuńSuper rozdział !!!!
OdpowiedzUsuńMoja kochana biedna Lu ;(
OdpowiedzUsuńPiszecie super historie. Uzaleznilam sie *-* Czytam od samego poczatku :*
Pokochalam wszystkie postacie zwlaszcza Lu, Federico i Fran :*
Dziekuje Wam za to ze jestescie i piszecie <3
Mam nadzieje ze bedzie jeszcze wiele rozdzialow <3
Oczywiście świetny rozdział jak zawsze! <33
OdpowiedzUsuńekstr jak zawsze
OdpowiedzUsuńhttp://lluuiizzaaa.blogspot.com/
Boski rozdział czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńsuper :) I mam nadzięję że w next będzie dużo Lu :****
OdpowiedzUsuńTo jest super. Masz talent do prowadzenia bloga . Też bym taki chciała .
OdpowiedzUsuńA jeszcze tak na marginesie . Jest do ciebie jakiś kontakt np. GG ?
Blog prowadzi 14 osób, zależy do kogo chcesz kontakt xdd
OdpowiedzUsuńOczywiście że do mnie! A do kogo? xd
UsuńTy to byś chciał :D Ja Ci nie wystarczam ?? :P
UsuńOj. Za trudne pytanie. :D
UsuńPrzecież bezemnie nie jesteś silny ;D
UsuńRacja... Zatkało mnie teraz xd :D
Usuń