wróciła na noc. No imuszę się dowiedzieć o co wczoraj chodziło. Właściwie to powinienem ją zapytać już wczoraj... No ale jestem tylko facetem co poradzić. - Ludmila, czas wstawać. - powiedziałem całując ją w czoło. Powoli otworzyła oczy. - Pójdę nam zrobić herbatę a ty może się w tym czasie ubierz a potem pogadamy. - powiedziałem jej siląc się na uśmiech. Nie ukrywam że wolał bym aby została w takim stroju jakim była czyli żadnym no ale nie zawsze ma się to co by się wolało. Złapałem jeszcze jedynie swoje spodnie wiszące na krześle i poszedłem się ubrać i zrobić herbatę. Stałem właśnie przy kuchence czekając aż woda łaskawie się zagrzeje gdy poczułem na swoim ramieniu dłoń.....
(Ludmila) Tak, potrzebowałam takiej odskoczni od problemów, dobra może ktoś tego nie popiera, ale po to mam chłopaka prawda ? Tomas mnie zbudził i poszedł robić herbatę. Ja w tym czasie się ubrałam i ruszyłam w stronę kuchni. Położyłam dłoń na jego ramieniu na znak, że już jestem i usiadłam przy stole. - To powiedz co się wczoraj stało ? - zapytał. Nie chciało mi się o tym gadać, ale wiedziała że nie przekonam go żmudnymi gadkami do zmiany tematu. - Słuchaj wracam sobie wczoraj spokojnie ze Studio, padnięta po zajęciach Gregorio, a tam na progu moja matka całuje się z Pablo. - oznajmiłam mu. - Coooo ? - zrobił zdziwioną minę. - Nie co, tylko tak, cholera ja nie wiem co tej kobiecie odbija, ona ma nasrane we łbie. - powiedziałam, czerpiąc łyk herbaty. - Ludmila nie mów tak, każdy potrzebuje miłości. - uspokajał mnie. - No Tomi bez jaj, moja matka z Pablo wiesz co ja teraz będę miała ? - nagle zaczął dzwonić mój telefon. - Halo - rzuciłam do urządzenia. - Za 15 minut widzę Cię w domu moja droga. - usłyszałam głos matki, i rozłączyłam się. - Muszę iść, bo mnie rozniesie chyba dziś. - powiedziałam i dałam mu buziaka. - Kocham Cię. - rzuciłam i wyszłam z jego domu. Pogoda była ładna, słońce przebijało się przez niebieskie chmury, a ja szłam do domu, a po drodze spotkałam ....
(Diego) Wróciliśmy już z Hiszpanii. Przyznam brakowało mi tego miejsca chociaż miałem okropne dzieciństwo. Mój ojciec nas zostawił, mama umarła, a ja z moim bratem musieliśmy wyprowadzić się do Buenos Aires gdzie mieszka nasza ciotka. Dzisiaj był piękny dzień słońce pięknie świeciło, było bardzo ciepło, ptaki śpiewały. Postanowiłem wyjść na spacer, spokojnie szedłem gdy podniosłem głowę i ujrzałem
LU? Przecież ona nie mieszka w tej okolicy! No tak Tomas...
-O hej Ludmila? Co jest, widzę, że jesteś poddenerwowana.?
-No cześć, tak jestem zła. Pokłóciłam się z matką mam jej już dość, ona z każdym dniem jest coraz gorsza.
-Ej nie mów tak, na pewno ona nie chce Ci robić na złość. Kocha Cię. Musisz zwrócić na to uwagę.
-Ale wczoraj serio, przesadziła, dlatego postanowiłam spać u Tomasa. O tym co zrobiła powiem Ci później, a teraz muszę lecieć, bo się śpieszę. Paa.
-Cześć- odpowiedziałem po czym wyjąłem telefon z kieszeni, bo usłyszałem jak dzwoni. Odebrałem to był mój brat, byłem ciekaw co się stało. -,,Diego, to poważna sprawa nie powinniśmy o tym rozmawiać przez telefon, ale to jedyny sposób naszego kontaktu''- Do rzeczy!- Diego, nasz tata, on... Nie żyje...- Sparaliżowany szokiem rozłączyłem się. Tak nienawidziłem ojca, za to wszystko co zrobił. On umarł. Przed oczami momentalnie zrobiło mi się ciemno. Dalej już pamiętam tylko czarną plamę...
(Violetta)Nareszcie jestem w domu, Hiszpania była świetna, ale dom to w końcu dom... Wczoraj odpuściłam sobie Studio i została w domu rażenia z Angie i tatą, chciałam zapytać moja ciotkę, czy naprawdę zwolnili ją z pracy, ale zawsze zmieniała temat mówiąc, że wszystko się poukłada. Na szczęście pogodziła się z moim tatą i znów jest tak jak kiedyś. No, ale dzisiaj musiała iść na zajścia. Jak zawsze rano starannie zrobiłam makijaż i ubralam delikatną sukienkę, gdy wyszłam z domu nadciagnely ciemne chmury. Idąc chodnikiem zauważam Diego, który rozmawia przez telefon i najwidoczniej jest zmartwiony chciałam do niego podejść, ale w tym samym momencie chłopak upada na ziemię. -Dieeeego- podbiegam do chłopaka i klekam przy nim. - Nie zostawiaj mnie!- mówię przez płacz słuchając go.. - Diego proszę- wyciagam telefon i wybieram numer pogotowia, cały czas siedzę przy chłopaka modląc się by był zdrowy. Po chwili przyjeżdża karetka i zabiera go że sobą, chciałam wejść tylko, że mi nie pozwolono.. Od tylu czuje ramiona które mnie obejmują, należą do...
(León) Korzystając z kilku dni wolności, jakie ofiarował mi Pablo, z słuchawkami w uszach przemierzałem ulice Buenos Aires. Myślałem o planie, który od jakiegoś czasu łaził mi po głowie,
ale do tego potrzebowałbym kogoś do pomocy. Po drodze widzę karetkę, która zatrzymała się obok jakiegoś domu, ale niezbyt się tym zainteresowałem. Zauważyłem tam Violettę. Trochę zdziwiłem się na jej widok, przecież już dawno powinna być na zajęciach. Podchodzę bardzo blisko niej, jednak mnie nie zauważa, więc obejmuję ją ramionami. Wzdryga się, obracając głowę i momentalnie się ode mnie odsuwając.
- Ej, nie musisz ode mnie uciekać - mówię, chwytając ją za rękę. Odczuwam lekką satysfakcję, kiedy jej nie zabiera, tylko wzdycha.
- Sam mnie odpychasz. Chciałabym pójść do Studio, i tak jestem już spóźniona - wyrywa rękę i idzie w kierunku szkoły, a ja nie mam ochoty za nią biec. Idąc dalej, spotykam...
(Ana) Może to był zły pomysł z zamknięcie się w sobie ? Violetta ciągle mówiła, mnie normalnie aż drapało w gardle aby odpowiedzieć. Nie chcę być słaba, muszę się najpierw uspokoić. Poza tym ktoś mi wciąż wysyła jakieś głupie zdjęcia z Fede i Fran. Mam tego dość ! Jakby ktoś robił mi nazłość. Byłam w Stud!u gdy sobie przypomniałam że zapomniałam stroju, eh... Szybko wracałam do mieszkania, po drodze zauważyłam wkurzoną Violettę ale nie chciałam z nią rozmawiać. Kilka metrów potem ujrzałam Leona i wszystko jasne... Ale nie będę się mieszać, sami sobie poradzą idealnie ze sobą. W sumie szkoda że już nie są razem, pasowali do siebie... Ale co ja tam wiem! W domu weszłam na górę i pędem zabrałam strój. - Gregorio mnie zabiję ! - Mówiłam do siebie wiedząc że się spóźnie. Ostatnio nasz nauczyciel tańca jest w złym humorze i to pewnie dla tego nas tak ciśnie... Gdy pojawiłam się znów w budynku nikogo już nie było tylko zauważyłam... Ale ominęłam go/ją i pobiegłam do szatni...
(Pablo) Jakoś mi tak wstyd za wczoraj. Chciałem się jej wytłumaczyć ale nie chciała wyjaśnień, nie rozumiem tylko dlaczego myślała że to kara za to co zrobiła w Hiszpanii. Potem gdzieś uciekła chciałem jej pójść poszukać ale Esmeralda odradziła mi to i powiedziała abym się nie zamartwiał... Odkąd wstałem obudziłem się z miłym uczuciem w sercu. No tak, nie można zapomnieć wczorajszego dnia, lecz w Stud!u byłem strasznie roztrzepany... Najgorsze że widział to Antonio. Gregorio jak zawsze musiał to skomentować... Ah! Brakuję mi Angie, nie mam już żadnego oparcia
z jej strony. Dzwoniłem do niej ale nie odbierała, zachowuje się niewłaściwie... To Ona uderzyła uczennice... Zadzwonił dzwonek na lekcje a ja znów zapomniałem że nie mam lekcji, robię z siebie idiotę przed szefem. Wracałem do pokoju nauczycielskiego i nagle błysnęła mi Ana przed oczami która po chwili gdzieś uciekła. Miałem wchodzić do pomieszczenia gdy usłyszałem głos Germana. Zaczął się sapać, zrozumiałem tyle że chodzi o Angie. - Człowieku daj spokój, nie obchodzi mnie Angie idź lepiej do psychiatry jeśli myślisz że między nami coś jest. - Powiedziałem od zniechęcenia. To był błąd bo po chwili upadłem na miejsce, milionerek mnie uderzył ! Jaki pajac... Z pięści w oko ? Temu to już w ogóle coś się poprzestawiało w bani. Gdy podniosłem głowę go już nie było, super. Nagle był przede mną Antonio. - Eh, Pablo co się z tobą dzieję ? Chodzisz jakiś zamyślony, nie wiesz co robisz, wyglądasz w dodatku marnie... Przydałby ci się urlop. - Powiedział siwowłosy mężczyzna. - N-nie... Ja kocham to robić, mam po prostu zły dzień... - I tak sądzę że powinieneś zrobić sobie wolne. Naprawdę daj sobie spokój dziś. - Poklepał mnie po ramieniu i zniknął w którejś z sal. Zanim się zebrałem wpadłem jeszcze do pielęgniarki, dała mi jakiś lód i mówiła coś o siniaku. Wychodząc z budynku i przykładając sobie lód do oka zaczepiła mnie blondynka. - Posłuchaj Pablo, nie wiem dlaczego to robisz ale ja ci nie pozwolę skrzywdzić jej rozumiesz ! - Mówiła groźnie, przez chwilę się przestraszyłem. Miałem już jedne podbite, nie chcę drugiego. - Zbyt dużo przeżyła aby ktoś jej znowu mącił w głowię, więc jeśli możesz po prostu ją zostaw OK ? - Nim zdążyłem coś odpowiedzieć na jej słowa znikła... Wzdychając szedłem do domu... Miałem ochotę zgłosić milionerka na policje...W mieszkaniu rzuciłem torbę w bok i spojrzałem w lustro. Wyglądałem strasznie... Jak ja się teraz pokaże uczniom ? Miałem już wykręcać numer na policje ale postanowiłem wpierw wysłać Esmeraldzie sms-a. Pisząc go znów spojrzałem w lustro, monstrum... Gdy go wysłałem próbowałem się dodzwonić do komisariatu policji a tu... Nie mam środków na koncie. Pofarciło się sierocie...! W sumie powinien sam mu przywalić, nie wiem jak Angeles z nim wytrzymuje...
(Ludmila) Oczywiście poranny ochran juź był, i kolejna groźba szlabanu też. Tylko, że to nie ja zachowuje się jak gówniara i nie chodzę z dyrektorem mojej córki. To nawet śmiesznie brzmi. Już sobie porozmawiałam z Pablo, ale to za mało, matka nie zrozumie. Całe szczęście że mieszka niedaleko. Zapukałam do drzwi. Po około 5 minutach łaskawie mi otworzypł. - Ludmila ?? - zapytał zdzwiony. - Tak to ja, wydaje mi się że nie dokończyliśmy dzisiejszej rozmowy. - powiedziałam i złapałam się za biodra. - Po pierwsze tak jak wspominałam, nie pozwolę Ci jej skrzywdzić, a ona jest bardzo naiwna więc uwierzy w każdą bajkę. - kontynuowałam. - Po za tym nie widzisz, że tak nie można ? Jesteś moim nauczycielem nie możesz być z moją matką. To chore. - zrobiłam kwaśną minę. On cały czas chciał coś powiedzieć, ale mu nie pozwalałam. - Nie,Nie i tysiąc razy nie, nie zgadzam się, to ja jestem najważniejsza w tym domu i to ja decyduje z kim ona ma prawo być. - stałam wpatrując się w niego. Byłam egoistką, ale nie obchodziło mnie to w tym momencie. - Jeżeli ją skrzywdzisz to osobiście urwe Ci jaja. - sama nie wierzyłam , że to powiedziałam. - I ostatnie, nie będziesz się bawił w mojego ojca, jeden który ma mnie w dupie wystarczy ...
(Pablo) Jeju, przeraziła mnie swoimi słowami. Była bardzo agresywna, bardziej niż normalnie w Stud!u, widać że kocha swoją matkę ale po co od razu taki nalot na mnie ? - Ludmiła... - Teraz ja zacząłem. - Rozumiem że martwisz się o swoją matkę, ale twoje groźby są nie na miejscu. Nie mam ochoty jej skrzywdzić, dlaczego uważasz że to chore ? To normalne, to że jestem dyrektorem uczelni do której uczęszczasz to nic nie zmienia. Jesteś ważna, na pewno jesteś bardzo ważna w tamtym domu ale zrozum że nie powinnaś a raczej nie możesz jej mówić z kim ma być... Jaki według ciebie ma być jej mężczyzna ? Nie rozumiem twojej złości... Nie robię nic złego, ale ta rozmowa chyba jest dla twojej mamy. Poza tym nie mów tak, twój ojciec biologiczny na pewno cię kocha, może nie zdajesz sobie po prostu z tego sprawy ? - Nadal widziałem w oczach dziewczyny błyskawice złości. - Chodź, odprowadzę cię do domu.
- Nie trzeba ! - Warknęła. Lecz ja nie dałem za wygraną, nie wiem jakim sposobem ale jakoś udało mi się ją przyprowadzić do celu. - Możesz już mnie zostawić ? Sama już dojdę do drzwi wiesz ? - Znów zaczęła naburmuszona.
- Ja chcę tylko twojego dobra. - Odparłem.
- Ale mi nie jest potrzebne z twojej strony ! Mam matkę, Ona mi wystarczy rozumiesz ! - Znów się wydarła... Powoli się zaczynałem wkurzać. - Słuchaj ale szczerze nie obchodzisz mnie, jesteś mi zbędny tak jak mojej matce!
- Jesteś tego taka pewna... - Odpowiedziałem ze spokojem. Chciała coś dodać ale nagle się jakby zacięła, chyba słowa które chciała mi wykrzyknąć prosto w twarz utknęły w gardle. - Idź do domu, uspokój się. - Dopowiedziałem i wyszedłem z posesji Ferro...
( Federico )
Dzisiaj zdjęli mi szfy . W końcu jakoś normalnie wyglądam . Bez siniaków czy innych usterek . Szedłem właśnie na spotkanie z Fran gdy usłyszałem zdenerwowany głos Pablo . Chyba chodziło o Ludmiłe . Zresztą jak zwykle . Ale nie chciałem się w to mieszać , więc szybko ominołem miejsce , z którego dochodziły dźwięki kłótni . Gdy znalazłem się w Resto zauważyłem dziewczyne przy blacie . Podszedłem do niej od tyłu i pocałowałem w policzek .
- Hej skarbie - szepnąłem jej do ucha , na co ona się odwróciła i promiennie się uśmiechnęła .
- Hej . Widzieć Ciebie bez żadnych siniaków to jak zobaczycz krasnoludka .
- Też tak pomyślałem gdy zobaczyłem siebie dziś w lustrze . Chciałaś pogadać . O co chodzi ?
- Francescaaaa ! - dobiegł mnie głos brata dziewczyny Lucy . Fran lekko się skrzywiła .
- Jestem zajęta - odkrzyknęła , jednak chłopak nie dawał za wygraną .
- Musisz mi pomóc . Marsz tu .
- Chyba jednak nie pogadamy . Zadźwonie wieczorem - obiecała i na pożegnanie lekko musnęła mi usta swoimi . Teraz to ja już nic nie rozumiem . Czuje , że coś ją gryzie .
Na zawnątrz zobaczyłem Tomasa . O ! Od dawna nurtuje mnie ten pomysł .
- Tomiiiiiiii - znalazłem się koło niego po sekundzie . - Jest sprawa ! Bo wymyśliłem sobie takie coś , że mogliśmyby założyć biuro turystyczne o nazwie " Torico" Połączenie naszych imion . Super , nie ?
- Ci już kompletnie na mózg padło ?
- Właśnie nie ! - wykrzyknęłem rozpromieniony . - Co ty na to ? ...
(Violetta) Całą drogę do Studia wydzwaniałam po szpitalach w których Diego może się znajdować, jakby nie mogli mi po prostu powiedzieć gdzie go zabierają, dodatkowo León musi pokazać na co go stać, a ja nie mam ochoty grać w jego gierki. Tuż przed Studiem udało mi się dowiedzieć, gdzie jest Diego. Natychmiast zrezygnowałam z pójścia do szkoły i udałam się na postój Taxi, niestety obok nich siedział Tomas razem z Federico, Włoch jak zawszę chciał go wyprowadzić z równowagi. -Violka, nie masz teraz zajęć? - Zapytał mnie Federico. - Diego jest w szpitalu.. - obaj podnieśli się na równe nogi i zaczęli wypytywać mnie co się stało, w skrócie opowiedziałam im krótką historie i Fede ogłosił, że jedzie ze mną...
Po kilkunastu minutach znajdowaliśmy się pod szpitalem, a w nim panował straszny chaos dowiedzieć się czegoś na recepcji było strasznie trudne, ale w końcu Federico ma ten swój urok który doprowadził nas do sukcesu. Minutę później staliśmy pod drzwiami numer 69. Lekarz prowadzący chłopaka, nie chciał udzielić nam żadnych informacji ani nie pozwolił, nam zajrzeć.
Praktycznie wyrzucił nas ze szpitala, twierdząc iż nie jesteśmy jego rodziną to nie mamy wstępu.
Śmieszne! -Violetta.. Jak to jest między wami? Niby go nie kochasz, a tak się martwisz o jego osobę - Zebrało się chłopakowi na wyznania! - Bo to mój przyjaciel.. Tak jak ty! On zawszę jest przy mnie, wiec ja chce być przy nim kiedy ma problem, to jest identyczna sytuacja jak ty i ja.. -
Nie mam ochoty się tłumaczyć - A jak ty i Fran? - zmieniam tematy, kiedy chłopak próbuję odpowiedzieć przybiega do nas ....
(Marco) Przez ostatnie dni w ogóle się nie odzywałem do Any, kisiłem się w domu przed TV. Szkoda gadać dlaczego, w pewnej chwili uświadomiłem sobie że tracę życie ! Wziąłem prysznic, umyłem się, ubrałem w świeże ciuchy i wyszedłem. Nagle jakby mi odbiło, zacząłem się cieszyć z każdego podmuchu wiatru, ćwierkotania ptaków! Chodziłem rozweselony po okolicy gdy zauważyłem Violette i... Federico ! Jak ja ich dawno nie widziałem! Podbiegłem do nich i
uściskałem. - Hej, hej, hej! - Faktycznie chyba mi odbijało. - A ty co w takim świetnym humorze ? - Zapytała Violetta. - Aaa, nie wiem, tak jakoś...! - Mówiłem z przyklejonym uśmiechem. W pewnej chwili z daleka zobaczyłem Ane. - Oo ! Fede twoja girl's idzie. - Poklepałem go po ramieniu. Nagle nastała cisza... Tak dziwnie się na mnie patrzył. - My już nie... - Szepnął a ja zrobiłem wielkie oczy. - Oj! Ups....! Hm. Anka ! - Wrzasnąłem. Momentalnie zobaczyła nas, podbiegłem do niej i uściskałem. - Ee, Marco, cześć... Co ci jest ? - Spytała. - Nic, nic... - Zrobiłem dzióbek i myślałem przez chwilę. - Idzieeeeesz do Studia ?? - Zapytałem pokiwała głową a ja zabrałem jej komórkę którą trzymała w dłoni. - Ej ! - Zacząłem w niej grzebać jak głupi. - Uu, fajnie zdjęcia prześlesz mi ? - Walnęła mnie w tył głowy i zabrała telefon. - Uspokój się, ćpałeś coś ? - Nieeeeee.... Dobra czas się ogarnąć. Chodź do Resto. - Zaproponowałem. - Ja się z tobą już boję gdziekolwiek chodzić... - Nie marudź ! - Pociągnąłem ją do baru, w środku ujrzałem znaną mi już osobę był/a to...
(Pablo) Jezu... Gorzej być nie mogło, wyglądam jak jakiś monstrum... Śliniak zrobił się aż purpurowy, ten to ma siłę... Anotnio zadzwonił do mnie żebym zrobił sobie tydzień wolnego. Tak, tylko co ja będę robił przez ten tydzień ? Nie chciałem pokazywać się światu z tym okiem ale nie mogę się kisić w domu. Wyszedłem i jakoś nogi same mnie doprowadziły do Resto, usiadłem przy jednym ze stolików i zadzwoniłem do Angie. Pierwszy sygnał, drugi... *Hej, przepraszam że nie mogę odebrać, robię pewnie coś ważnego... Oddzwoń ! Po sygnale nagraj wiadomość* - Ta.. Mizdrzysz się z tym pajacem pewnie. - Burknąłem pod nosem. W pewnej chwili zaczepił mnie Marco. Był bardzo zadowolony, też chciałbym się teraz tak czuć. - Może zagrasz nam coś. Polepszy ci się nastrój. - Zwrócił się do mnie. Uniosłem brew i pokazałem na oko. - Nie dzięki, ale nie chcę pokazywać wszystkim tego. - Odparłem. - Przepraszam muszę już iść. - Dopowiedziałem i wyszedłem, myślałem nad tym co mogę zrobić gdy w parku zobaczyłem sierotę, która podbiła mi oko. Przechodząc przez ulice poszedłem w jego kierunku, gdy mnie zobaczył od razu wstał. - Widzisz to ? Twoja głupota przechodzi ludzkie pojęcia ! Wyglądam jak idiota... Pomyśl czasem, pracuję jako dyrektor jak mam się z tym pokazać ?! - Podniosłem lekko ton. Nikt jak On mnie bardziej nie wkurzał. - Moja wina że się przystawiasz do każdej ? - Popchnął mnie lekko. - Do każdej ? Akurat tylko ty masz urojenia że coś czuję do Angie, tylko ty masz ten problem. - Również go popchnąłem. Nie wiem jak ale po chwili zaczęliśmy się szarpać...
(German) Ten dyrektorek zaczyna mnie wkurzać, widząc go od razu ciśnienie ludziom skacze. Dobrze, może nie powinien mu przywalić wtedy ale cóż... W pewnej chwili zaczął mnie już coraz bardziej wkurzać swoimi gadkami więc go popchnąłem i jakoś to wyszło... Czułem że nie obejdzie się bez tego... Zwykłe popchnięcia, szarpanina i dołączyły pięści... Kątem oka zobaczyłem ludzi
zbierających się koło nas, olałem to tak samo jak On. Miażdżyliśmy siebie nawzajem wzrokiem póki nie walnąłem go w brzuch, biedny... Skulił się i jęknął. Nie został mi dłużny i też mi oddał, jak na takiego patyczka to ma siłę (xd). On nie robił tego pierwszego kroku, chyba bał się reakcji ludzi którzy nas obserwowali. Miałem się znów zamachnąć gdy w tłumie błysnęła mi twarz Angeles. Odpuściłem. - Lepiej żebyś już się nie sapał ok ? - Szepnąłem mu a ten najzwyczajniej mi przyłożył... Nie minęła chwila a On miał już rozwaloną wargę i brew a mi z nosa leciała krew. Dalej byśmy się bili gdyby nie policja która nas rozdzieliła. Zaczęli coś gadać do nas lecz ja dalej byłem skupiony na tym ćwoku...Znów zaczął mnie prowokować swoim głupim zachowaniem gestykulując i robiąc głupie miny, nie wytrzymałem i wyrywając się funkcjonariuszowi podeszłem do niego i znów bijatyka... Nawet ci durni policjanci nie dali rady nas rozdzielić, w pewnym momencie usłyszeliśmy donośne...
- EJ ! - Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy....
(Esmeralda) To co wczoraj zrobiła Ludmila jest niedopuszczalne, ja już mam serdecznie dość jej wybryków i ciągłego nakazywania i zakazywania z kim mam się spotykać. Nie będzie mi gówniara mówił co mam robić. I jeszcze to, że jeszcze nie wróciła na noc, to już przekracza ludzkie pojęcie. Jak tylko wróci ze Studia, to ja już sobie z nią na poważnie porozmawiam. Teraz trzeba się przejść na spacer. Założyłam kurteczkę i wyszłam z domu. Chodząc tak sobie po ulicach, nagle słyszę policyjną syrenę. To już naprawdę dziwne, jakieś głupie przeczucie karze mi iść w tamtym kierunku, dosłownie jakbym przeżyła deja vu. Kilka osób stoi i przygląda się akcji policyjnej. - Ktoś się pobił - pomyślałam i już chciałam iść w przeciwnym kierunku, ale usłyszałam znajomy głos. Weszłam w tłum i zobaczyłam bijących się Pablo i Germana, nawet policjanci nie mogli zadziałać. - Ej. !!!! - krzyknęłam, a oni oderwali się do siebie i spojrzeli na mnie. - Co wy do cholery wyprawiacie ?! Dosłownie was już pogieło, czy wy macie po 12 lat, zachowujecie się jak gówniarze, a nie dorośli mężczyźni. - wydzierałam się patrząc to na jednego to na drugiego. Któryś chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam. - Co wam przyszło do głowy, żeby się bić ? - zapytałam. - Eeeee - Pablo chciał coś powiedzieć, ale nie umiał ubrać tego w słowa. - Eeee, to jakiś żart tylko tyle macie mi do powiedzenia. - zaczęłam ich przedrzeźniać. - Nie mogę patrzeć na tą dziecinadę. - odwróciłam się i skierowałam w stronę domu. Nie miałam ochoty na pogawędki z Ludmila, bo chyba wyszłoby to na jeszcze gorsze. Poszłam do swojego pokoju, włączyłam telewizor i położyłam się na łóżku....
Koniec rozdziału
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujmy rozdział 82.
Fajny, ale niech w końcu wróci Leonetta <3 No i wgl moglibyście dawać więcej Leosia i Vilu
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :D
anonimku weź ogarnij, chyba ostatnio pisali, że nie chcą widzieć takich komentarzy. To ich blog i piszą to co chcą i na wszystko przyjdzie swój czas. Nie wiem jak inni ale ja nie chcę monotonnego bloga. A co do rozdziału to wyszedł super, a ta bójka Germana i Pabla rozwaliła system xD
UsuńFajny rozdział i ta bójka jeszcze Diego w szpitalu poprostu genialny czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńB O S K I rozdzał czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńSuper ^^
OdpowiedzUsuńCudo czekam na next
OdpowiedzUsuńCudowny~! Bójka Germana i Pablo epicka xD Hahaha :D Diego pociesza Ludmilę jakie to słodki *sarkazm* nienawidzę go! I dobrze, że jest w tym szpitalu należy mu się! To chyba razem z Lu najgorsze postaci :P Czekam na NEXT i Leonettę <3
OdpowiedzUsuńHahaha jeaaaa w końcu ktoś docenił że Lu jest zła
UsuńAlleluja Ci za to Anonimie, tak w ogóle to autorka Diego też pozdrawia dałaś mam powód do śmiechu ;)
Po prostu boicie się prawdy i próbujecie wyśmiać kogoś kto ją zna. TAK TAKA PRAWDA DIEGO I LU TO NAJGORSZE POSTACIE NAJLEPIEJ BY BYŁO JAKBY ZNIKNĘŁY! I tyle mam do powiedzenia dziękuję.
UsuńPosłuchaj, powiedziałabym Ci coś brzydkiego, ale powstrzymać się. Cóż to my prowadzimy bloga i dzięki Bogu to my decydujemy jaka jest dana postać. Ani Ludmila, ani Diego nie zniknął z tego bloga. Dziękuje.
UsuńWlasnie Ludmila jest tu chyba najlepsza ! <3 cudowna ;*
UsuńLudmile jeszcze jakoś znoszę chociaż dla mnie jest średnia, ale Diego to porażka totalna! Kurde nw usuńcie go, zabijcie cokolwiek bo wszystkich w****ia ze mną na czele!! Lu też nalepsza nie jest, ale wszyscy ją lubią więc może jestem zrażona tylko ;p
UsuńO to znowu ty jak miło xD Ojoj będę płakać xD Jakie to odważne hejtować z anonima :D Tak masz rację zabiję Diego bo Ci się nie podoba xD Koleżanka już wspominała, że blog jest o wszystkich postaciach i żadnej nie mamy zamiaru usuwać. Wielu osobą nie podoba się Diego i go nie chcą, ale cóż nie mam zamiaru odchodzić bo macie zachcianki i tyle :P Dziękuję.
UsuńMyślę, że Diego nie będzie jeszcze na długo w tym opowiadaniu bo tylko je psuje! Znajdźcie lepszą autorkę, albo usuńcie Diego, bo blog schodzi na psy!
UsuńKoleżanki posłuchaj mam głęboko w d... Twoją opinię. Nie będę powtarzała Ci drugi raz, że nikogo nie usuniemy. Jestem redaktorką naczelną i to ja decyduje o tym, my autorzy jesteśmy jak rodzina i nie pozwolą Ci nikogo obrażać... Skoro Ci się nie podoba to po co czytasz ?? Inni czytają są cierpliwie nie podoba Ci się nasz styl pisania, nie czytaj. Proste rozwiązanie. My piszemy bloga dla zabawy u was jest rozdział 81 u nas 118 i cieszyły się to pisząc i to dla nas najważniejsze. Co do tego, że blog schodzi na psy hmm nie zauważyłam, chyba tylko Tobie się nie podoba cóż życie raz jest zajebiście raz nie. To, że Cię coś wkurwia to nie nasza wina. Taką mamy koncepcję i tego nie zmieniamy...
OdpowiedzUsuńŚwietny ;3
OdpowiedzUsuńPiszecie cudownie ;3 W 3 dni przeczytałam wszystko i jestem 41 obserwatorem ;) Pozdraeiam i czekam na next xd.
Świetny ;3
OdpowiedzUsuńPiszecie cudownie ;3 W 3 dni przeczytałam wszystko i jestem 41 obserwatorem ;) Pozdraeiam i czekam na next xd.