pod koc który ze mnie po chwili ściągnęła. - Ruszaj się !! - krzyknęła. Zaczęłam powoli zwlekać się z tego ciepłego i wygodnego łóżka. Poszłam do łazienki, ogarnęłam się. Po chwili przyszli pracownicy hotelu i zabrali nasze walizki. Śniadanie, a po nim kolejne zebranie. - Pamiętajcie, że macie się pilnować. - ględził Pablo. O godzinie 9 przyjechał po nas mikrobus. O 10 byliśmy już w samolocie. Oczywiście siedziałam z Tomim, chociaż Pablo jakoś dziwnie na nas patrzył. Nie zwracałam jednak na to uwagi. Położyłam głowę na ramieniu chłopaka, a on pocałował mnie w czoło. - Kocham Cię. - powiedział. - Ale ja Ciebie mocniej. - uśmiechnęłam się. - To niech będzie remis. - i sam się zaśmiał. - Jesteś głupiutkim kaczorem. - zaczęłam się śmiać na cały samolot. - Foch - odwrócił się w stronę szyby. - Kaczorek, Kaczorek. - śmiałam się. Ścisnęłam delikatnie jego usta, i mocno go pocałowałam. - Na prawdę jesteście niepoważni. - usłyszałam ...
( Federico )
Siedziałem w samolocie ,a przede mną zaczęli się mizdrzyć Tomas z Ludmiłą .
- Oj przestańcie . Na prawdę jesteście niepoważni . Już mi wystarczyło to , że Tomas każdej nocy mizdrzył się z poduszką - westchnąłem , na co oni się odwrócili . Już Lu chciała coś powiedzieć , gdy dosiadł się do mnie Leon .
- Mam takie pytanko ? Takie drobne . Bo mam prośbe . A wy się odwalcie - warknął w stronę blondynki i chłopaka przed nami . Zrobili dziwnie miny , ale wykonali polecenie .
- O co chodzi Leon ? - widać było , że był zdenerwowany .
- No , bo ty przyjaźnisz się z Violettą nie ? - kiwnąłem głową lekko zdziwiony . - No to możesz ten tegos ... - zaczął szeptać . - Się tam jej spytać czy między nami ... no wiesz ...
- Tak oczywiście , że mogę - kiwnąłem z głową z radością . Nareszcie nie będzie mi się nudzić .
- No to ten ... Dzięki - klepnął mnie przyjacielsko w ramię może zbyt mocno i odszedł . Co ta miłość robi z człowiekiem . Gdy już chciałem nałożyć na uszy słuchawki i zacząć słuchać muzyki dosiadł /a się do mnie ... obładowany /a ...
(Camilla) Powrót do Buenos Aires. Podobało mi się w Hiszpanii ale stęskniłam się za chodzeniem do Studia. Niby uczyliśmy się w hotelu ale to nie to samo. W samolocie wylądowałam koło jakiegoś spasionego gościa który zasnął i na dodatek ślinił się. Za to usłyszałam ciekawą rozmowę Leona i Federica który siedział przede mną. No ja nie wytrzymam ten facet to jakieś przegięcie. Zebrałam swój bagaż podręczny i szukałam innego siedzenia . W tym czasie Leon poszedł sobie co oznaczało
że mam gdzie siąść i mogę porozmawiać z Federem jednocześnie. -Po pierwsze błagam cię mogę tu usiąść ? A po drugie musimy pogadać.
-Spoko.-Nie wiem na które zdanie była to odpowiedź ale załóżmy że na oba.
-Dobra no to nie możesz interweniować w życie Violetty. Przecież wiesz że Leon ostatnio zmienił się i może coś zrobić Violettcie jak dasz mu odpowiedź która nie przypadnie mu do gustu. Chyba nie chcesz mieć na sumieniu Violi jak coś jej się stanie.
-No chyba nie.- Chyba zrozumiał o co mi chodziło. Nagle... Wstaje i mówi głośno do wszystkich....
(Angie)Nigdy nie przepadałam za wyjazdami. A ten był kompletną pomyłką.Jeśli jeszcze raz poproszą mnie żebym leciała jako opiekun serdecznie podziękuję..
Zaraz,chwila...Prawdopodobnie nigdy już więcej nie zaproponują mi tego,ponieważ zostałam zwolniona. I tak nagle mam się roztać z tym wszystkim co robiłam przez tyle lat i co nadawało mojemu życiu sens? A to wszystko przez jedną błędną decyzje,stracenie kontroli nad sobą i danie się ponieść emocjom..
Nie mogę uwierzyć,że blondyna rozpowiada wszystkim do okoła takie bzdury o mnie,tworząc jakieś fałszywe historyjki i zmienia fakty na swoją korzyść. W co o dziwo każdy wierzy!Pare dni temu byłam święcie przekonana,że Ludmiła szybciej skończy swoją przygodę ze studiem niż ja. Życie nas kocha poprostu...
Może to lepiej,że odeszłam.Sama nie wiem.. Napewno znajdą kogoś odpowiedniego na moje miejsce,a ja poszukam sobie pracy w jakiejś podstawówce jako nauczycielka muzyki.
To już była jakaś myśl. W końcu trzeba myśleć na przód-siedziałam tak wygodnie na swoim siedzeniu snując smętne myśli..
Łzy same cisneły się do oczu,mimo to nie pozwalałam im ujrzeć światła dziennego.
To powoli zaczynało mnie przerastać. Próbowałam dodzwonić się do Germana,ale nie odbierał. Tak w ogóle to kontakt się urwał dzień po jego przyjeździe do nas. Tłumaczyłam sobie to,że pewnie jest zapracowany..
Byłam zła na wszystkich do okoła i sama nie wiedziałam do końca dlaczego.Nikt prócz Pabla i Ludmiły nie wie,że odeszłam,mimo to żeby zachować pozory uczyłam i zajmowałam się moimi obowiązkami jakby nic się nie stało..
A stało się i to dużo! Te ciągłe udawanie,że wszystko jest w porządku, bycie wieczną optymistką,granie dobrej miny do złej gry i chęć uszczęśliwienia wszystkich do okoła..
Z każdą sekundą chciałam zacząć krzyczeć na cały samolot,ale nic,zupełnie nic nie wyraziło by tego co przeżywam wewnątrz..Najgorzej jest kisić w sobie te wszystkie emocje,zakrywać je uśmiechem a po nocach płakać..
Rozumiem moją siostrzenice,wiem,że powinnam się nią bardziej interesować,ale czy kiedyś ktoś próbował zrozumieć mnie!? Dniem i nocą czuwałam nad ich bezpieczeństwem,latałam z pięter na piętra pilnując porządku z mniejszą lub większą skutecznością. Nie starczało mi nawet czasu na sen,a na porozmawianie z Violettą to już w ogóle!.. Dobra dosyć! Stop! Nie chcę popaść w jakąś depresje-rozkazałam sobie.
Wyszłam do ubikacji i przypadkowo podsłuchałam rozmowe dwóch stewardess z której wynikało,że samolot którym lecimy nie leci do BA lecz do Paryża!? Jakim cudem!?
Szybko wróciłam żeby powiadomić o tym Pabla. Nie rozmawialiśmy ze sobą od czasu,gdy oznajmił mi niemiłą wieść; tym razem zrobiłam wyjątek:
-Pablo! Jak to możliwe,że zamiast do Buenos Aires lecimy do Paryża?
-Co!? Przecież to nie możliwe. Sprawdzałem przecież dokładnie,którym samolotem lecimy!
Wyraźnie pisało,że "samolot nr.889 odlatuje do Ba"-upierał się przy swoim.
Spojrzałam na informację elektroniczną nad drzwiami. Wyraźnie było napisane: "lot nr.888",po czym pokazałam mu ją. Chcąc nie chcąc musiał uwierzyć w ten niepodważalny dowód. -Brawo geniuszu!-rzuciłam i usiadłam na swoje miejsce z dala od niego,miałam już dość przejmowania się wszystkim.. W końcu Pablo postanowił powiadomić o tym naszych podopiecznych: -Yyy sam nie wiem od czego mam zacząć.Jest mi naprawdę z tego powodu głupio,aaale zaraz po wylądowaniu to odkręce-jąkał się
-Może wreszcie powiesz,że zamiast w domu będziemy spali pod wieżą Eiffla!?-krzyknełam. Wszyscy popatrzyli się na mnie pytająco,lecz wypowiedz dokończył Pablo.
-Tak moi drodzy..Zamiast do domu lecimy do Francji-dokończył spuszczając głowę.
-Że co!?-nagle krzyknął/eła....
(Violetta) Cały wyjazd bardzo mi się podobał z wyjątkiem kilku szczegółów, ale pora wracać do domu. Podróż do Francji przesiedziałam z Francescą, następnie zauważyłam, że z Ana jest lekko zielona, dlatego usiadłam obok niej. - Chcesz worek? - zapytałam, ale Ona podniosła lewą rękę w której już trzymała papierową torbę. - Przyniosę Ci wody - Zaproponowałam, a dziewczyna kiwnęła głową... Gdy już wróciłam, Ana chyba spała, albo przynajmniej próbowała. Zaczęłam ją trząść, a ona podniosła głowę - Czego? - Zapytała z lekką irytacją w głosie. - Cicho bądź i bierz to -
Podałam jej tabletkę i wodę. Następnie założyłam na uszy słuchawki, ale jakoś nie włączyłam muzyki, usłyszałam ciekawą rozmowę po między Camila i Federico. Przez chwilę słuchałam, ale gdy tylko usłyszałam te imię, to odechciało mi się i włączyłam na max'a muzykę...
Po kilku godzinach kapitan ogłosił wiadomość - Panie i Panowie, serdecznie dziękujemy za wybranie naszych linii lotniczych. Właśnie zmierzamy do lądowania, proszę pozapinać pasy. Dziękuje - gdy skończył ogłoszenie, zaczęły się znowu trzęsienia, tym razem trwały bardzo krótko, po chwili każdy zmierzał ku wyjście gdy przyszedł/ przyszła do mnie...
(Ludmila) Francja, naprawdę Francja, stolica mody najlepsze sklepy, a my wracamy do BA, to jest jakiś koszmar. - Dlaczego mi to robicie. - powiedziałam na cały samolot, a oni gapili się na mnie jak na wariatkę. - To była stolica mody, zakupy te sprawy ktoś z was w ogóle ogarnia co to jest ? - zapytałam i odwróciłam się w stronę okienka by pożegnać Francję. Lot minął spokojnie, ale i długo. Po kilku godzinach nie miałam co ze sobą zrobić, więc wyjęłam jakiś notes i zaczęłam rysować. Tak czas mijał i szybciej i nim się obejrzałam, samolot przygotowywał się do lądowania. Ludzie jak bydło rzucili się do wysiadania. Gdzieś w tłumie zauważyłam Violettę. - No i wróciliśmy do normalności. - powiedziałam do niej. - No i co to ma do rzeczy.? - zapytała. - To, że znowu wróci taka biedna mała Violetka, która będzie bała się odezwać, tym bardziej, że jej ciocia została zwolniona z pracy, kto Cię teraz będzie bronił ? - zobaczyłam jej zdziwioną minę, kiedy dowiedziała się, że Angie już nie pracuje. - Co Ty pleciesz Ludmila ? - śmiałam się w duszy z tego, że nic nie wiem. - To Ty nic nie wiesz ? Została zwolniona, kobieta nie umie panować nad emocjami. - już chciała mi coś powiedzieć, gdy zobaczyłam, że ktoś do mnie macha...
(Esmeralda) To już dziś. Dziś Ludmila wraca do domu. Nie chcę zupełnie myśleć o tym co tam się działo, ale po ostatnim telefonie, to myślałam, że zawału dostanę ale i tak niczego konkretnego się nie dowiedziałam. Za około godzinę na lotnisku pojawi się samolot. Zaparzyłam sobie kawy, spokojnie ją wypiłam. Sprawdziłam jeszcze tylko czy w pokoju Ludmily wszystko gra. Nic tam nie ruszałam bo zaraz miałaby pretensje, że grzebię w jej rzeczach. Zamknęłam drzwi i skierowałam się w stronę samochodu. Rzuciłam torebkę na tylnie siedzenia i ruszyłam na lotnisko. Jedyny plus tego wielkiego domu to, to że naprawdę wszędzie mamy blisko, to takie centrum. Po 15 minutach byłam już na miejscu, przepchnęłam się przez tłum ludzi i z daleka już zauważyłam moją córkę. Dziwne wydawało się, że spokojnie rozmawiała z Violettą, a może mi się tylko wydawało. Zaczęłam do niej machać, a ona ze zdziwioną miną podeszła do mnie. - Mamo. - powiedziała. - Nie mam 5 lat, żebyś do mnie machała przez całe lotnisko. - dokończyła zdanie. - A przestań, tęskniłam za Tobą. - przytuliłam ją. Ona odwzajemniła to. - Muszę przyznać, że ja też. - oderwała się i popatrzyła na mnie. - A teraz jedziemy do domu i opowiesz mi wszystko ze szczegółami co tam się działo. - uśmiechnęłam się. - Eeeee yyyy ehh aaa. - zaczęłam się jąkać. - Przepraszam, czy moglibyśmy porozmawiać ....
(Pablo) W końcu Buenos Aires, tu powietrze zawsze było nasycone tą magią... Lecz nadal było mi przykro z powodu Angie. Muszę jeszcze porozmawiać z Antoniem ale to później, w budynku miałem już wychodzić gdy ujrzałem Esmeraldę wraz z Ludmiłą. Ostatnio zachowała się okropnie dlatego postanowiłem poinformować jej matkę o wybrykach. - Przepraszam możemy porozmawiać? - Spytałem podchodząc do nich.
- Eh, Pablo! Nie trzeba... - Próbowała się wykręcić.
- Raczej trzeba. - Spojrzałem na nią groźnie. - Chodzi o to że... - Uniosłem wzrok na Esme. W pewej chwili zatkało mnie, nie chciałem jej złościć... - Muszę pochwalić twoją córkę. - Palnąłem z uśmiechem.
- Co? - Zapytały jednocześnie.
- Tak, ponieważ... Zachowała się wzorowo, pomogłam koleżance w trudnych chwilach. Zaprowadziła ją do szpitala... Jestem z niej dumny. - Dodałem.
- No właśnie! Tak było... - Dopowiedziała blondynka. - Mamo, ja zaraz wracam, muszę coś zrobić. - I po chwili Ludmiła się oddaliła.
- Naprawdę? - Kiwnąłem głową.
- Sam jestem zdziwiony. - Palnąłem. Ty idioto...! - Nie, znaczy nie chodziło mi o to że...
- Rozumiem, znamy Ludmiłe jest trudna... To ja już pójdę. - Chciała już pójść ale ją zatrzymałem.
- Esmeralda! - Spojrzała na mnie. - Ee, masz jakieś plany na jutro?
- Nie, a o co chodzi?
- Chciałem cię zaprosić na kawę... - Powiedziałem odważnie choć w środku panował chaos. - To jak...?
(Esmeralda) Uśmiałam się. Ludmila i wzorowe zachowanie. Pablo chyba musiał pomylić moją córkę z kimś zupełnie innym. To nierealne nigdy w to nie uwierzę. - Eee na kawę tak ? - zapytałam. - Dokładnie kawa, ciastko, taka krótka pogawędka. - odpowiedział. Krótka pogawędka, w sumie Pablo to miły facet, dlaczego miałabym się nie zgodzić. Tak czy siak nie miałam nic ciekawego do roboty. - Okej, to umówimy się w jakimś konkretnym miejscu, czy po prostu spotkamy się gdzieś, w parku, albo przy Studio. ? - zapytałam. - Nie, o 15 po Ciebie przyjadę, może być. - jaki dżentelmen, aż się zdziwiłam. - Ale ja też mam samochód i naprawdę dotrę na miejsce. - rzuciłam, Ja serio jestem nienormalna, facet proponuje mi wyjście, a ja gadam o tym, że mam samochód. Wariatka, co on o mnie pomyśli. - Ale to ja Cię zapraszam więc ja przyjadę. - uśmiechnął się - Mamoooo możemy już iść, jestem zmęczona !! - krzyknęła do mnie Ludmila. - Za chwilkę, nie widzisz że rozmawiam. - rzuciłam do niej. - Chcę do domu. - nie dawała za wygraną. Rzuciłam jej kluczyki, żeby poszła do samochodu, i dała mi spokojnie dokończyć rozmowę. - Dobrze, ale pod jednym warunkiem, powiedz mi co tak naprawdę wydarzyło się w Hiszpanii ...
choć i tak udało mi się to wychwycić. - Powiedz. - Zażądała. Nie wiedziałem co powiedzieć, jedna i druga opcja mi nie pasowała, po co ma się złościć. Podrapałem się pp głowie i... - Niedługo będzie zebranie, tam wszystko powiem. - Splotła ręce i uświadowiła je na klatce piersiowej. - No co? Oj, nie wkurzaj się. - Uśmiechnąłem się lekko, na co Ona zareagowała tym samym. - Chodź odprowadze cię do samochodu. - Powiedziałem i po chwili szliśmy. - A po co zmyśliłeś tą bajeczkę o wzorowej Ludmile? - Zapytała. - Nie zmyśliłem, uwierz. - I znów ta jej mina mówiąca "Taak?". Gdy dotarliśmy koło jej samochodu... - Dobra widzimy się jutro. - Dodałem i się pożegnaliśmy. Poszłem w głąb parkingu i zauważyłem niedaleko mnie...
(Germán) To zdjęcie które ktoś mi wysłał to jakaś kpina. Ángeles dzwoniła ale postanowiłem że porozawiamy dopiero jak wrócą. Pojechałem wraz z Ramallem na lotnisko. - Tylko nie rób awantury przy Violettcie, doradził mi asystent.
- Na serio? Jakbym nie wiedział! - Odpowiedziałem oschle. W końcu dotarliśmy na miejsce, wychodząc ujrzałem tego piźniętego dyrektorka. Posłałem mu tylko groźne spojrzenie i weszliśmy do budynku. Szukałem wzrokiem ich gdy nagle same mnie znalazły. Przytuliłem moją córkę. - Hej, jak tam podróż? - Spytałem nie zaszczycając wzrokiem Angie.
- Dobrze, ale jesteśmy zmęczone co nie Angie? - Zwróciła się do ciotki. Po chwili zabraliśmy ich bagaże i wsadziliśmy do bagażnika.
- Zachowujesz się chamsko wobec niej. - Szepnął mòj przyjaciel.
- Będę chamski jak cię wywale. - Dodałem i wsiedliśmy na miejsca. Po 10 minutach byliśmy na miejscu... Wchodząc do środka Viola od razu poszła do swojego pokoju a ja usiadłem zły na kanapie.
- Germán? - Zwróciła się do mnie. - Co się stało? Jesteś na mnie zły? Bo wydaję mi się...
- Nie Angie, nie jestem zły... - Pokazałem jej w tej chwili fotografię. - Świetnie się bawiłaś.
- Germán to nie tak, my tylko rozmawialiśmy nic więcej... Wygląda to na może co innego ale musisz mi uwierzyć. Pablo jest tylko przyjacielem proszę, chyba nie wierzysz w to... - Zapewniała mnie choć, w sumie sam się zastanawiałem nad tym. Bo po co byłaby ze mną jeśli chciałaby być z nim? - Nie wierzysz mi? - Dopowiedziała.
- Wierzę... - Odparłem i ucałowałem jej policzek. - Al... - Nie zdążyłem skończyć gdyż zadzwonił dzwonek do drzwi, podszedłem i otworzywszy je ujrzałem...
(Francesca) Strasznie się stęskniłam za domem! W Hiszpanii bardo mi się podobało, ale w końcu w domu najlepiej racja? Jedynie co wiedziałam, to iż jedna myśl mnie niepokoiła, co mam zrobić z Federico? Próbowałam się do niego dodzwonić, ale jak na złość wyłączył telefon. A wydaje mi się, że musimy porozmawiać, dręczyła mnie jeszcze jedna myśl, okazało się iż Luka ma poważne problemy finansowe i prawdopodobnie może zamknąć Resto. A tego bym nie chciała, wiem że uwielbia swoją małą knajpę. Wyszłam na dwór by zaczerpnąć świeżego powietrza, a nogi same mnie zaprowadziły pod dom Violetty. Może jeszcze nie powinnam? Ale z drugiej strony w Hiszpanii było już dobrze, racja? Kiedy podeszłam do drzwi zawahałam się zapukać, gdyż usłyszałam kłótnię po między Agnie i ojcem Violetty, gdy już się uspokoili zadzwoniłam dzwonkiem, długo nie czekałam na odpowiedź i ujrzałam Pana Germana, który otworzył mi drzwi.
-Francesca?- najwyraźniej nie zachwycił się moją obecnością -Jest Violetta?- spytałam łagodnie.
-W swoim pokoju- odpowiedział oschle i uchylił drzwi bym mogła wejść. Gdy weszłam do pokoju szatynki rozpakowywała swoje rzeczy i najwidoczniej się mnie nie spodziewała. -Fran co ty tu robisz?- spytała, a ja jej wszystko wytłumaczyłam, nie chciałyśmy siedzieć w domu, dlatego poszłyśmy na spacer, gdzie podbiegł/a do nas.....
( Federico )
Szczerze ? To chętnie bym został we Francji . Chociaż byliśmy tylko na lotnisku spodobało mi się . Teraz siedzę w domu , w pokoju brata i oglądam z nim Dzwoneczka . Pasjonujący film . Nie mogło być lepszego . Jakaś wróźka , w przykrutcej zielonej kietce zapyla kwiatki czy co tam ona robi . No ale Jorgowi się podoba . Wyjąłem telefon z kieszeni i zorientowałem się , że jest wyłączony . Szybko go urochomiłem i zobaczyłem powiadomienia o niedobranych połączeniach od Fran . Ups ! Przeprosiłem brata i uprzedzając mamę wyszedłem z domu . Zamierzałem udać się do Resto , ale po drodze spotkałem dziewczyne w towarzystwie Violetty .
- Cześć - podszedłem do nich . - Fran dzwoniłaś .
- Tak . Musimy pogadać . I to poważnie - spuściła głowę . - Ale ... może przełożymy to na jutro ?
- Jeśli tego chcesz to ok . Gdzie idziecie ?
- A tak sobie bez sensu spacerujemy .
- Ok . To nie będę Wam przeszkadzał . Cześć - pocałowałem Fran w policzek i odszedłem . Chyba będę miał ochrzan . Coś tak czuje . Udałem się do kina . To pierwsze co mi przyszło do głowy . Wybrałem jakaś tanią komedie . W sali kinowej spotkałem Marco . Siedział jakiś smutny . Chyba nie miał ochoty na rozmowę , więc jej nie zaczynałem . Gdy wieczorem wróciłem do domu , zdołałem jedynie wysłać do Fran wiadomość , z tym , że życze jej miłej nocy i poległem na łóżku , zasypiając po 7 sekundach .
Koniec rozdziału.
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujmy rozdział 80.
Świetny :)
OdpowiedzUsuńBoski ^^
OdpowiedzUsuńAle nadal czekam na Leonettę ! XD
Czekam na next'a
~Kasiaa
Jednym słowem boski <3 Ludzie komentujcie ja chcę kolejny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńŻyczę duuuużo weny :3
Zapraszam : http://diego-y-vilu-na-zawsze.blogspot.com
Super ! Fede i Fran <3
OdpowiedzUsuńCudo, boski, genialny niewiem jak go nazwać strasznie mi się podoba całuje i czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Ciekawy pomysł z tym Paryżem.
OdpowiedzUsuńdawać nexta ~> ♡♥♡♥
OdpowiedzUsuńŚwietne , ale daj coś z marczeską
OdpowiedzUsuń