środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 86.

(Angie)Obudziłam się wypoczęta jak nigdy. Wreszcie chciało mi się żyć. Problemy nadal były w moim życiu,ale one zawsze będą. Rozejrzałam się po salonie. Taki sam syf jaki pamiętam ze wczorajszego wieczoru. Spojrzałam na zegarek; dopiero 7:00. Dom był pogrążony w całkowitej ciszy. Nawet z kuchni w której zawszę kręciła się rano Olga było cicho..German spał w najlepsze,a ja nie chciałam mu przerywać tego dobrego snu. Pocałowałam go delikatnie w policzek i udałam się do kuchni w celu ugaszenia swojego pragnienia.Będąc u progu pomieszczenia szybko się cofnełam,ponieważ zobaczyłam jakąś postać w czarnej bluzie. To złodziej!!-krzyknełam w myślach. Nie myśląc racjonalnie chwyciłam pierwszy lepszy,twardy przedmiot, którym okazała się być miotła i wpadłam do kuchni okładając rabusia z całej siły kijem. Nagle z jego głowy zsunął się kaptur.Nieproszonym gościem okazał się być....

(León) Było jeszcze dość wcześnie, ale i tak postanowiłem nie siedzieć w domu. Ze względu na jakże piękną i słoneczną pogodę ubrałem moją ulubioną bluzę z kapturem i wyszedłem na dwór. Nogi same zaprowadziły mnie pod dom Violetty, a wiedząc że dziewczyna i tak już nie śpi, podchodzę pod drzwi do kuchni. Nie widzę nikogo, a przekonując się że są otwarte, wchodzę, ale od razu po wejściu dostałem czymś twardym w głowę.
- Ał! - mówię, chociaż właściwie mój napastnik nie miał większej siły w rękach. Spoglądam w górę. - Angie! Ej! Mogłabyś przestać udawać czarownicę i odłożyć tę miotłę? - nie wiem, czy to odpowiedni moment, ale zacząłem się śmiać. - Albo nie. Zostań tu. A ja pójdę do Violetty - kręcę głową z niedowierzaniem i wchodzę po schodach do pokoju dziewczyny. Pukam, a kiedy słyszę ciche "proszę" wchodzę.
- Dzień dobry - uśmiecham się, móc znowu ją zobaczyć.
- León! - mówi zaskoczona. - Fajnie cię widzieć, co ty tu robisz?
- Wiesz, nudziło mi się w domu. Myślałem o tobie... i tak jakoś wyszło, że jestem - czekam na jej odpowiedź...

(Violetta) Kolejna nie przespana noc.. Rano wstałam i udałam się do toalety wykonać poranne czynności takie jak zakręcenie włosów czy zrobienie makijażu. Na dzisiaj wybrałam granatową sukienkę i brązowe buty na kotórni z skórzaną kórtką. . Kiedy byłam gotowa do wyjścia nagle do mojego pokoju wszedł León, ucieszyłam się na jego widok, ale również poczułam coś dziwnego.. Rozmawialiśmy nie zwykle przyjemnie, łagodnie, ale nada coś we mnie mówiło, bym była ostrożna tylko jak? Jak widzę takiego Leóna moje serce zaczyna szybciej bić.. Nie oczekiwanie podszedł do mnie i delikatnie musną moje usta, czekał na odpowiedź z mojej strony, ale nie wiem czy po tych atakach jestem gotowa, choć moje serce krzyczy "TAK", to głowa mówi "NIE". Jak głupia uśmiacham się do niego, ale na szczęście wybawia mnie dzwonek do drzwi, biorę chłopaka za rękę i schodzimy na dół....


(Diego) Ta noc to totalna porażka. Nie mogłem się wyspać. Powoli zwlokłem się z łóżka i powlokłem ledwo co do kuchni. Zaparzyłem sobie kubek kawy którą szybko wypiłem. Spojrzałem na zegarek. Było jeszcze dużo czasu, ale miałem iść po Anę. Wróciłem na górę ubrałem się i wyruszyłem w drogę pod dom państwa Castillo. Gdy już tam byłem chwile czekałem na dziewczynę, ale nie wychodziła. Zamierzałem się na wejście do ich domu, ale to oznaczałoby konfrontację z Violettą. Trudno. Podążyłem w stronę drzwi i zadzwoniłem raz dzwonkiem. Otworzyła mi Violka i dziwnie na mnie popatrzała:
-Nie martw się kotku ja nie do Ciebie.- Urwałem krótko a po tym zdaniu dziewczyna spojrzała na mnie tak jakby miała mnie zaraz zabić, Verdas to samo. Są dla siebie stworzeni. Parę minut później po schodach zbiegła Ana:
-Hej- dziewczyna podeszła do mnie i pocałowała w policzek, lecz ja oczywiście musiałem pokazać na co mnie stać i delikatnie ją pocałowałem.- Przepraszam za spóźnienie, ale zaspałam.- Powiedziała gdy oderwała się ode mnie.
-Nic się nie stało. To co idziemy?
-Tak pewnie chodź...
Dziewczyna krzyknęła ,,Wchodzę!'', po czym ruszyliśmy do Studio. W połowie drogi złapała mnie za rękę, a ja się do niej uśmiechnąłem.  Gdy dotarliśmy do Studia, Ana poszła do szafki po partyturę, a ja wszedłem do sali prób gdzie ujrzałem...

(Pablo) Nie wierzę, Ludmiła znòw przeprosiła... Chyba zaczne chodzić do kościoła. (xd) Poza tym jest sukces! Odzyskałem dawną przyjaciółke! Mòj świat wraca do normy...Wstąpiłem do Studia, podobno Antonio chce pogadać. Pewnie chodzi o to bym wrócił, szczęśliwy że tak może być wstałem rano i od razu byłem uśmiechnięty. Wchodząc od razu weszłem do sali prób gdyż tam kazał na
siebie czekać. Gdy go ujrzałem coś mi nie pasowało, miał marną minę. Po przywitaniu się nie obijał w bawełnę. - Pablo musisz przywrócić Angie. - Nie no jasne, Angie wróci a... - Ale za to ty musisz jeszcze przedłużyć wolne. - Zdziwiłem się tym co powiedział... Dlaczego? - Nie mam już wam czym płacić, a muszę mieć nauczycielkę od śpiewu... - Dopowiedział. Zasmuciłem się ale zapewniłem że Angie wróci, gdy się odwróciłem ujrzałem Diega. Ominąłem go i wyszedłem, dlaczego? ! Co się znowu dzieje? ! Znowu problemy finansowe? Sam już tego nie ogarniam.... Usiadłem na murku myśląc, w pewnym momencie schowałem twarz w dłoniach. Chciałem już wrócić, znòw zajmować się Studiem, połówką mojego życia... Chociaż Angie wróci, jeden plus... Wystarczy tylko.... - Ej, - Usłyszałem głos. - W porządku? - Patrząc przed siebie ujrzałem... Proszę 


(Esmeralda) Ludmila wyzywająca, Ludmila przepraszająca. Matko moja còrka jest jak kamelon i nigdy niewiadomo czego się po niej spodziewać. Od czasu kiedy wróciła z Hiszpanii jest nie do wytrzymania, ta sytuacja z Pablo potem z Angie, zupełnie jej nie rozumialam, a może ja po prostu nie wiem co się tam wydarzyło. Dobra czas zakończyć tą farsę muszę porozmawiać zPablo na ten temat. Wyszlam z domu i w szybkim tępie skierowalam się do Studio. Dzisiejsza pogoda byla juz sto razy lepsza, promienie slońca przypiekały skórę. Zobaczylam go siedzącego na murku, i dopiero gdy podeszlam bliżej domyślilam się że coś jest nie tak. - Ej. - położyłam mu rękę na ramieniu. - W porządku.? - on podniósł głowę i popatrzył na mnie. - Tak, tak - odpowiedzial, ale czułam, że kamie. - Powiedz prawdę bo widzę że coś jest nie tak. - popatrzylam mu prosto w oczy. - Chodź. - zlapał mnie za rękę i poszliśmy w kierunku parku. Gdy już oddaliliśmy się wystarczająco od Studio, usiadł na ławce i zaczął mówić. - Antonio przedłużył mi urlop, nie ma pieniędzy na pensje, to jest cholernie ciężkie bo ta praca jest dla mnie bardzo ważna, a teraz jeszcze trzeba opłacić wszystko, nie wiem no dosłownie wszystko się sypie. - powiedział chowając twarz w rękach. - Hej hej. - powiedziałam. - Nie poddajemy się wszystko się ułoży masz mnie, pamiętaj o tym. - załapałam go za rękę. - Antonio znajdzie fundusze, powinniście coś wymyślić, jakiś koncert, albo bal i tam zbierać pieniądze szukać sponsorów. - kontynuowałam. Zapomnialam o sprawie z Ludmila, bo nie byla to odpowiednia pora na tą rozmowę. - A teraz pójdziesz do swojego domu, spakujesz swoje rzeczy, i wprowadzisz się do mnie. Twoje mieszkanie wynajmiesz i już jeden problem z glowy. No i nie ma odpowiedzi nie. - uśmiechnęłam się i czekałam na reakcję....

(Pablo) - Jja? Do was? A co powie Ludmiła? - Spytałem. Kocham ją i to dobry pomysł na zarobienie ale czy na pewno? - Ostatnio podobno się pogodziliście, nie? Więc nie będzie miała nic przeciwko. A więc? - Byłem niepewny swoich słów, bardzo kochałem swòj dom. W nim przeżyłem całe życie i mam pozwolić aby zamieszkali w nim obcy ludzie ? Ale to może dobry krok? - Ok. - Spojrzałem na nią z uśmiechem. Przytuliła mnie, dzięki temu podniosło mnie na duchu że jeszcze będzie dobrze. W brzuchu znów miałem motylki, przez co zacząłem cicho się śmiać. - Co? - Zapytała i spojrzała na mnie podejrzliwie. - Nic, motylki. - Odpowiedziałem krótko. - Ale musisz mi dać czas, ogarne wszystko to ci dam znać. - Dopowiedziałem. - Chciałem cię zaprosić na kolację, zgodzisz się? - Hm... A na pewno już nie jesteś smutny? - Nie bo mam ciebie. - Odpowiedziałem śmiało. - Too, o 18 mogę już ciebie porwać? - Uśmiechnęła się co sprawia że poziom endorfiny wzrósł. - Raczej tak. - Odparła.... Zauważyłem w jej oczach wahanie?

(Esmeralda) Kolacja. Hmm Kolacja, to genialny pomysł wręcz idealny. Romantyczna kolacja tylko we dwoje. Nikt nie będzie nam przeszkadzał. Tak, ale jest jedno, ale jak ja zostawię Ludmile samą, a jak przyprowadzi Tomasa. O nie nie po moim trupie. - W takim razie 18 - dałam mu buziaka i zawróciłam w kierunku domu. Ludmily jeszcze nie było. Jak ja dawno nie jadłam z kimś romantycznej kolacji przy świecach. Ahh rozmarzylam się. Zaczęłam krzątać się w kuchni, to chyba z nerwów. Ja się nie mam w co ubrać o matko ! Biegalam po domu szukając jakiejś sukienki, ale albo były brzydkie, albo za małe. Bylam już na skraju rozpaczy, gdy znalazlam to czego szukałam. Czarna z czerwonymi wstawkami i do tego biżuteria i jakieś buty na obcasie, delikatny makijaż i chyba będzie dobrze. - Już jestem. - usłyszałam Ludmile. Wyszłam powiedzieć jej o moich dzisiejszych planach i o wprowadzce Pablo. - Lu wychodzę dziś, nie wrócę na noc, więc błagam cię nie spal domu i zero chopakw, mam na myli Tomasa. - ona tylko spojrzała cna mnie. - A druga wiadomość, może Ci się nie spodobać Pablo się do nas wprowadza. - wydusiłam to z siebie. - Cooooo ! - usłyszałam jej pisk. - Nie co, tylko to jest postanowione i koniec kropka. - powiedzialam. - Super, dzięki że uwzględniasz też to, że ja też tu mieszkam ! - rzucila się do mnie. - Nie moja droga tak rozmawiać nie będziemy. - odpowiedziałam. - Taaa gadaj dalej, a ja poslucham, Ty ze mną w ogóle nie chcesz rozmawiać, wprowadzasz do domu obcego faceta, i myślisz, że będe szczęśliwa może mam skakać z radości. - zaczęła pyskować. - Ludmila lubisz psuć mi humor tak ?? - zapytałam. - A Ty lubisz psuć mi życie. ?? - odpowiedziała i poszła na góre. I weź tu nie zbzikuj, przecież to czlowieka szlak może trafić. - Esme nie myśl o tym. - pomyślałam i zaczęłam się szykować na randkę. Wlosy rozpuszczone, delikatny makijaż. Ubrana i umalowana bylam gotowa do wyjści. - Wychodzę - krzyknęłam. - A idź sobie. - uslyszalam . Już ja sobie z nią jutro poduskutuje. Na całe szczęście dom Pablo nie był zbyt daleko. Gdy bylam już przed drzwiami głośno zapukalam. Gospodarz doslownie natychmiast otworzył mi drzwi. - Pięknie wyglądasz. - skomplementował mnie. - Dziękuję. - odpowiedzialam. W powietrzu unosił się cudowny zapach jedzenia. Wziął mój płaszcz i zaprowadził do salonu. Na stole stały dwie świece, dwa kieliszki i wino. Usiadłam na kanapie. Pablo nalał mi troszeczkę wina, wzięlam łyk, po czy mężczyzna przybliżył się do mnie i zaczął namiętnie całować....

(Pablo) Więc po rozmowie wróciłem do domu. Zacząłem wszystko przygotowywać, świece, wino, ubiór. Poprosiłem też sąsiadów czy by mogli być dziś cicho i nie robili jakieś imprezy... O dziwo zgodzili się... Na końcu zabrałem się za jedzenie. Spaghetti i sałatka grecka, tak na początek, nie jestem jakimś super kucharzem ale to udało mi się najlepiej, nie licząc reszty... Ubrany elegancko i swobodnie wyszedłem do ogrodu aby przygotować go do pokazu... Pierwszy raz cieszę się z powodu sąsiadów... 19;40... Mimo że już prawie wszystko miałem musiałem sprawdzić jeszcze parę rzeczy. Gdy wszystko było na swoim miejscu zauważyłem że idzie, ogarnąłem jeszcze przez sekundę siebie i po chwili gdy usłyszałem pukanie, otworzyłem. Wyglądała ślicznie... Serce przyspieszyło widząc ją taką seksowną (;D). Chwila, moment a wino było w kieliszkach, ja jak głupi po minucie, a nawet nie, zacząłem się do niej kleić. - Przepraszam, nie mogłem się opanować. - Trochę czułem się głupi. - Nie przepraszaj, nie masz za co... - Uśmiechnęła się. Przybliżyłem się do niej i zacząłem mruczeć a po chwili namiętnie pocałowałem jej polik. - Może coś zjemy? - Zaproponowałem, kobieta kiwnęła głową. Wstałem i podałem jej ręke, zdziwiona złapała za nią. Zaprowadziłem ją do ogrodu, gdzie znajdował się stolik okryty śnieżnobiałym obrusem, dwie świeczuszki i sztućce. Na szczęście nie było zimno, czy chłodno na dworze. Trzymając ciągle ją za ręke doprowadziłem do stolika. Odsunąłem krzesło wten usiadła. - Zaraz wracam. - Dopodwiedziałem i wyszedłem po jedzenie... Gdy byłem w salonie zadzwionił dzwonek do drzwi, wzdychając otworzyłem je...

(Ana) Wieczór, słuchawki w uszach, muzyka puszczona i odpływałam do swojego świata gdy.... Zerwałam się na nogi gdy usłyszałam krzyki i głośną muze na pół BA. Wyjrzałam przez okno, jacyś pijani faceci krzyczeli "Pablo! Pablo!". Chyba pomylili adresy, na szczęście wuja nie było. Zrobiłby awanture i wszystko zgonił na dyrektora, choć ostatnio go nie ma w Stud!u. Zszedłam na dół i
chciałam coś na to poradzić bo za pół godziny wraca krewny.... Po chwili koło mnie pojawiła się kuzynka wraz z Leónem. - Ej, co się dzieje? ! - Zapytała. - Przyjaciele Pabla przyszli - Oznajmiłam. - Pomóżcie ich wygonić. - Zadzwiońcie po policje. - Doradził brunet. "Brawo! On na to wpadł a ja nie..." Pomyślsłam. Po wykonanym telefonie, kilka minut i byli już na miejscu. Kazali jednej z nas pojechać z nimi aby określić gdzie ci gostkowie mieszkają. Eh... Ci też nie umieją swojej roboty wykonać! Rozleniwił się stróż prawa ostatnio... Mimo sprzeciwów Violetty ja pojechałam... Dziwne uczucie siedzieć koło funkcjonariusza... Na miejscu poszłam do Pabla, zapukałam raz i otworzył mi. Wytłumaczyłam mu tą sytuacje i On powiedział im co i jak. Przy okazji pożyczyłam od niego komórkę. Musiałam zadzwionić do Violetty, spytałam się czy Germán już przyszedł. (Zabronił nam wychodzić)Miałam pecha już wrócili i chcą abym szybko zjawiła się w domu. Prędko się rozłączyłam i pobiegłam do mieszkania. W połowie drogi zauważyłam że nadal mam komórkę Pabla. Zniechęcona wróciłam do niego, zapukałam ale nikt nie otwierał. Poszłam na około, w ogrodzie ich nie było... Zapukałam do tylnych drzwi, chciałam odejść gdy wzrok sam skierował się na okno. Moje oczy zaczęły szczypać, jprdl... Zsunęłam się na ziemię, co Oni... Ja... Zostawiłam fona pod drzwiami i uciekłam.... Od dziś będą mnie prześladować koszmary.... Po drodze spotkałam....

(Francesca) Nie wytrzymam z tą dziewczyną pod jednym dachem! Za kogo Ona się uważa? Zachowuje się jak pierwsza lepsza spod monopolowego! - Jasmine! - krzyczę na cały głos!
- Co Ty zrobiłaś? - Całą noc pracowałam nad nową piosenką, a Ona wylała na nią kawę! - Franuś, daj spokój i tak była do niczego.. Tak jak ty - Mówi, a jej twarz przybiera głupi uśmiech.
- Tak właściwie - zaczyna malując usta czerwoną szminką - Federico tak? Jest całkiem słodziutki, ale musi być głupi by woleć Ciebie ode mnie! - Mam ochotę uderzyć ją w tej chwili - Nie wszystko stracone! - Mruczy pod nosem myśląc, że jestem głucha. Wściekła wychodzę z domu i moje szczęście jest takie, że wpadam na zniesmaczoną Ane. - Cześć - Rzucam, dziewczyna odpowiada mi "No cześć" Po czym omija mnie i idzie w kierunku domu Violetty. - Ana! Czekaj! - Odwracam się do niej, nie wierzę że to mówię! - Słyszałam, że jesteś z Diego. - Oznajmiam dziewczynie
- No i? - odpowiada - Przepraszam.. Nie chce byś myślała tak, że jestem wredną Fran która chce mieć każdego, bo to nie tak. To zaszło samo.. Ale rozumiesz mnie. Z resztą nie ważne, chce Cię tylko przeprosić .. - Skończyłam swoją mówić nawet nie czekałam na jej odpowiedź, po prostu poszłam do Stduia, gdzie dorwałam klawisze.
Ven besame sin miedo, con el corazón Un beso que me lleve hasta el sol Besame Sin Miedo, sin explicaciónUn beso que me llene de tu amor Besame Sin Miedo, como si fuera el último, oh, oh, oh...
Tylko to udało mi się zapamiętać z piosenki, którą zniszczyła ta parszywa lalunia. Gdy obracam się w kierunku wyjścia, niezdarna Fran przejmuję kontrolę i ślizgam się na umytej podłodze, na moje szczęście prosto w ramiona. ...

( Federico )

Wyszedłem wieczorem , by się przewietrzyć i nogi same zaprowadziły mnie do Studia . Usłyszałem jakąś melodie i głos Francesci . Gdy skończyła otworzyłem drzwi do sali i dziewczyna akurat na mnie wpadała .
- Cześć -  powiedziałem z wielkim uśmiechem na twarzy . - To było śliczne .
- Niestety Jasmine jest tak szlachetna , że mi zalała cały tekst i pamiętam tylko to ... - spóściła głowę sfrustowana .
- Może razem ją napiszemy ? - zaproponowałem na co dziewczyna oniemiała . - No wiem , że pisze beznadziejne piosenki , ale może ta mi wyjdzie .
- Nie żartuj nawet - zdzieliła mnie z łokcia w żebro . - Dziękuje - przytuliła mnie .
Weszlismy do sali i  zaczeliśmy burze mózgów . Wróciłem oczywiście przed tym do swojej szafi , bo
jakieś ciasteczka , bo zawsze jak jem lepiej myśle Po 2 długich godzinach Fran wygrała ostatni dźwięk piosenki , co oznaczało , że skonczyliśmy .
- Ale mnie szyja boli - żali się , gdy idziemy do jej domu .
- Mogę Ci pomóc to uleczyć - zaproponowałem .
- Bardzo chętnie , ale wtedy pewnie nie będę chciała się z Tobą już roztać , a do mnie lepiej nie wchodzić , bo Jasmine Cię jeszcze ... - nie dopowiedziała , na co się zaśmiałem .
- Dla mnie jesteś ważna tylko ty i nigdy się to nie zmieni - podniosłem ją do góry i delikatnie zakręciłem w kółko . Gdy ją postawiłem , staneła na palcach i pocałowała . Chętnie bym tego nie przerywał , jednak w drzwiach jej domu pojawił się Luca .
- Francesca !! Marsz mi tu ! - krzyknął , na co od razu się oderwaliśmy .
- Ok . Później jeszcze zadzwonie - przytuliła mnie na pożegnanie i weszła do domu . Gdy drzwi się za nią zamkneły , a ja się odwróciłem zobaczyłem przed sobą ....

(Tomas) Chyba powoli mi odbija bo zacząłem się zastanawiać nad propozycja Federico na poważnie. No bo w sumie z samego śpiewu człowiek nie wyżyje a szanse na zostanie gwiazdą jakieś wielkie nie są. A takie biuro podróży to mógłby być niezły interes szczególnie że niedługo kończymy 18 lat więc mogli byśmy to założyć całkiem legalnie i na poważnie. Jedyny minus, współpraca z Federico. Chociaż w sumie to mogło by być ciekawe, niby podczas pobytu w Hiszpanii sobie dokuczaliśmy ale przynajmniej było zabawnie. Wyjątkowo miałem szczęście i zauważyłem Fede przed domem Fran, podszedłem do niego. – Cześć. Myślałem o tym całym „Torico”. – zaśmiałem się przypominając sobie nazwę . – Wchodzisz w to?? – zapytał podekscytowany a zarazem zdziwiony. – W sumie to mogło by być ciekawie. Ale mam kilka warunków. – Feder wymownie spojrzał w niebo ale pozwolił mi kontynuować. – Po pierwsze bierzemy się za to na poważnie i wszystko musi być na legalu. A po drugie jak mamy to prowadzić razem to proponuje zawieszenie broni. Co ty na to? – czekałem na jego odpowiedź…

( Federico )
On seryjnie się na to zgadza ? Jezus , chyba go tir przejechał .
- No pewnie - wykrzyknąłem .
- Ale bez emocji Feder . Musimy sobie to wszystko zaplanować na spokojnie . Bez stresu - pospiesznie powiedział .
- Czy ja kiedyś coś chrzaniłem ? - otworzył usta , ale po chwili ją zamknął . - Nie . Więc to też na pewno wyjdzie . Pierwsza akcja . Wakacje na Karaibach .
- Serio ? - podniósł brew .
- Planuje to już od miesiąca i możemy to zoarganizować . Wchodzisz ?
- Yyyyy . Chyba mogę .
- Tomas . Jedno ale . Nie bądź taki sztywny . Napięty . Musisz się wyluzować . Cieszyć życiem , bo inaczej przy mnie nie wytrzymasz . Stoi ? - wyciągnełem do niego ręke . Uścisnął ją .
- Nie wierze - usłyszałem za sobą głos ....

(Ludmila) Od kilku dni jakoś dziwnie się czuję, nie wiem co jest. Jestem osłabiona, spadła mi odporność nie mogę spać, ciągłe mdłości. Może się czymś przytrułam. W sumie powinnam iść do lekarza, żeby przepisał mi jakieś leki i powinno być dobrze. Matka wyszła na tą swoją kolację i to jeszcze dość wcześnie, ale co mnie to obchodzi. Nie mam zamiaru mieszkać z tym ziomkiem pod jednym dachem, dobra jest między nami ok, ale bez przesady co ja jestem Matka Teresa, że mam pomagać wszystkim ludziom na świecie, bez jaj. I znowu zrobiło mi się słabo. - Ludmila rusz te swoje cztery litery i wybierz się w końcu do tego lekarza. - odezwał się głos w środku. Wzięłam kurtkę, i wyszłam z domu. Idąc uliczką zauważyłam dziwną sytuację. Feder ściskał rękę mojego Tomasa. Przecież oni się nienawidzą co się dzieje z tymi ludźmi. Podeszłam do nich - Nie wierzę - powiedziałam. - To są chyba jakieś ewidentne jaja, wy razem, bez spiny, woow chłopcy podziwiam was. - pocałowałam Tomasa. - Wiesz Ludmila mamy biznesy do omówienia. - odezwał się Feder. - O matko, dobra nie przeszkadzam was. - spojrzałam na niego. - Tomi, mamy dziś nie ma w domu jak będziesz miał czas to wpadnij, a najlepiej wcześniej zadzwoń, bo nie wiadomo co jej odbije i jeszcze weźmie i wróci. - uśmiechnęłam się do chłopaka. - A Ty gdzie idziesz ? - zapytał zdziwiony. - A ja hmm przejść się, wiesz dobre dla zdrowia. - nie lubiłam go okłamywać. Posłałam mu buziaka na dowiedzenia. Naprawdę tragicznie się czuję, ledwo trzymałam się na nogach. Kiedy wreszcie doszłam do przychodni, usiadłam na krzesełku, podeszła do mnie pielęgniarka. - Źle się czujesz ? - zapytała. - Mhmm - pokręciłam głową. - Trochę mi słabo. - dodałam po chwili. Kobieta przyniosła mi kubek wody. - Jesteś umówiona do lekarza.? - popatrzyła na mnie. - Niee, przyszłam na wizytę, ale nie umawiałam się, po prostu od kilku dni źle się czuję. - odpowiedziałam jej. - No to masz szczęście bo dziś nie ma kolejki, więc możesz już wchodzić do gabinetu. - wskazała ręką białe drzwi. Weszłam do środka i ujrzałam młodą kobietę w białym kitlu. - Dzień Dobry - uśmiechnęła się, odpowiedziałam tym samym. - Co się dzieje ? - zapytała. Opowiedziałam jej o wszystkich dolegliwościach, a ona tylko machała głową. Kiedy już skończyłam swój monolog. Popatrzyła na mnie. - Ile masz lat ? - zapytała. - Eee 17, no już niedługo 18. - odpowiedziałam zdziwiona. - Wiesz zrobimy usg, tak żeby wykluczyć wszystkie podejrzenia. - uśmiechnęła się i skierowała mnie na kozetkę. Usg, ale po co, przecież to że czasami boli mnie brzuch, to chyba nie znaczy, że mam jakiegoś tasiemca. Dzisas. Poczułam na brzuchu zimny żel. Kobieta jeździła tym całym urządzonkiem. Po skończonym badaniu nie miała zbyt dobrej miny. Dała mi chusteczki do wytarcia brzucha i powróciłyśmy do biurka. - Ludmila posłuchaj. - zaczęła. - Nie jesteś na nic chora. - kontynuowała. - Ale jak, nie rozumiem. - spojrzałam na nią. - Jesteś w ciąży. - popatrzyła na mnie. - Nie, nie, nie to niemożliwe ja mam 17 lat, przecież ja sama jestem dzieckiem, to nie możliwe, coś pani musiała pomylić, przecież nie, nie coś jest nie tak. - zaczęłam gadać jak najęta. Kobieta złapała mnie za rękę. - Spokojnie. - zabrałam dłoń i po prostu wybiegłam z gabinetu. Co teraz, co mam robić muszę stąd uciec, muszę gdzieś iść, Tomas, Matka z kim ja mam porozmawiać ja nie wiem. To jest niemożliwe. Ja nie chcę. Pobiegłam do domu. Rzuciłam się na łóżku i zaczęłam płakać, bo tylko to w tym momencie mogłam zrobić, Tomas dzwonił wiele razy, ale żadnego połączenia nie odebrałam....

Koniec rozdziału.
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 87.

12 komentarzy:

  1. Jej wiedziałam że ona będzie w ciąży. Czekam na next ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG LU w ciąży O.O

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny blog :)

    masz-tylko-chwile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział
    Czekam Na Nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział
    Fajnie Lu w ciąży
    Może Fran też będzie

    OdpowiedzUsuń
  6. No niech Fran Będzie w ciąży
    super rozdział czekam na Następny

    OdpowiedzUsuń
  7. Popieram Ciąże Fran
    Ps Uwielbiam Bloga

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny rozdział. :D mało Leonetty, ale ważne, że w ogóle coś. :P czekam na next. :* Ale ja bym chciała żeby to Viola była w ciąży. :<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Po co Wam Fran w ciazy ? Super rozdzial ... jej Lu <3 chcialabym ja pocieszyc xd

    OdpowiedzUsuń
  10. GDZIE TO PISZĘ, ŻE FRAN JEST W CIĄŻY? :D NIE PISZĘ ;_;

    OdpowiedzUsuń
  11. Tu nie pisze tylko ony w komentarzach xd

    OdpowiedzUsuń
  12. BO FRAN NIE JEST W CIĄŻY LUDZIE :D ! / V.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka