piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 88

(Ana) Miałam dziwne sny... Ale omijając je dziwne uczucie w sercu... No nic zszedłam na dół, nikogo nie było... Wzięłam kilka owoców i wyszłam do Stud!a, rześkie powietrze orzeźwiło mnie, dając poczucie lekkości. Na miejscu włożyłam torbę do szafki i wyruszyłam wpierw do sali tanecznej. Włączyłam muzykę i ćwiczyłam, na szczęście nikt nie był w budynku i nie widział moich wygibasów. Po kilkudziesięciu minutach zachciało mi się pić, znòw powędrowałam do szafki. Chyba powinnam chodzić na piłkę, ostatnio nic mi nie wychodzi. Zobaczyłam Federa jak wchodzi do sali muzycznej na jego widok znòw mnie ukuło gdzieś w środku. Zaciekawiona podeszłam do pomieszczenia, zaczął grać jakąś piosenkę. Nie powiem nie była jakaś  zła, ale nie wierzę że to On wymyślił... Gdy skończył miałam ochotę wrócić do ćwiczeń, ale gdy się odwróciłam ujrzałam...
- Nieładnie podglądać...

(Pablo) Szedłem do Studia aby porozmawiać z Antoniem, nie mogę pozwolić aby Studio przeżywało kryzys, po raz czwarty! Droga minęła mi spokojnie, ćwierki ptaków dodały mi humoru. Gdy znalazłem się w środku budynku zauważyłem Ane która najwidoczniej podsłuchiwała kogoś w sali muzycznej. Podszedłem do niej. - Nieładnie podglądać. - Dziewczyna nie wiedział co powiedzieć. Znikła gdzieś... Szybka. Zajrzałem do pokoju nauczycielskiego, siedział tam przed papierami. Podniósł głowę i spojrzał na mnie pytająco. - Musimy porozmawiać. - Powiedziałem w prost. - Pablo wiem o co ci chodzi, ale spokojnie niedługo wszystko wróci do normy. Nie martw się, a teraz przepraszam ale muszę zadzwonić. - Odpowiedział i wyszedł. - Ale... Antonio! - Za późno już poszedł... Eh, dlaczego nie chcę mnie wysłuchać? W pewnej chwili poczułem ból i drapanie w gardle. Czy to skutki tamtej deszczowej pogody? Wyszedłem na powietrze i było jeszcze gorzej... Ból głowy... Szedłem do mieszkania, z każdym krokiem nasilał się tak cholernie że myślałem iż padne... Jeszcze katar, szlag! Słabo mi się robiło... Przechodziłem przez park akurat ujrzałem...

(Tomas) Szedłem przez park w stronę domu Ludmily. Nie odbiera moich telefonów ani nie pojawiła się w studio, to nie było normalne więc uznałem że najlepiej będzie gdy do niej wpadnę i zapytam co się dzieje. Gdy tak szedłem zauważyłem Pablo który przywołał mnie gestem do siebie. – Tomas, a może ty wiesz co się dzieje z Ludmila? Jej matka się martwi. – powiedział, trochę mnie zaskoczył tym pytaniem ale przypomniałem sobie że przecież On i Esmeralda są teraz razem. – Nie wiem Pablo, właśnie szedłem z nią pogadać. – odpowiedziałem mu zgodnie z prawdą, swoją droga nie za dobrze wyglądał. – To ja nie będę Cię zatrzymywał. – odpowiedział i odszedł. Sprawa zaczynała mi się bardzo nie podobać, co takiego mogło się stać? – pytałem sam siebie. Niemal pobiegłem do jej domu, gdy byłem pod drzwiami zadzwoniłem niecierpliwie dzwonkiem. Miałem tylko nadzieje że jej matki nie ma w domu i będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Minęła może z minuta jak drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem a w nich stała Ludmila po jej oczach było widać że płakała. Nie wiem czemu ale przez chwilę wydawało mi się że przestraszyła się tego że za drzwiami stałem właśnie ja. Jednym szybkim ruchem wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi. – Co się stało? – zapytałem przytulając ją….

(Ludmila) Wstałam z bólem głowy, to chyba od tego ciągłego płaczu. Już sama nie wiem czy chcę z kimś rozmawiać, czy nie chcę. Mam ochotę tylko leżeć i żeby nikt mi nie przeszkadzał. Matka, gdzieś wyszła po kolejnej próbie rozmowy ze mną, po prostu się poddała, wie że jestem uparta i nie powiem jej o co chodzi. Leżałam sobie na łóżku, cofając wstecz moje życie Nie wiem dlaczego, nie wiem po co. Z tych rozmyślan wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie chciało mi się wstawać, ale po kilku następnych dźwiękach, zeszłam na dół i otworzył drzwi. Na moje nieszczęście zobaczyłam Tomasa. Dlaczego on, nie mogę go okłamywać, a nie jestem w stanie mu teraz tego wszystkiego powiedzieć. Wszedł do domu i od razu mnie przytulił. - Tomas co Ty tu robisz ? - zapytałam. - No jak co ? Martwię się nie odbierasz telefonów nie przychodzisz do Studia, i jeszcze tak wyglądasz. Ludmila co się dzieje. ? - zapytał. - Nic, mam gorsze dni. - rzuciłam od tak. - Proszę Cię, mnie chcesz okłamywać ? Przecież widzę, że coś jest nie tak, wiem kiedy kłamiesz. - powiedział i złapał mnie za rękę. - Powiedz mi proszę. - dodał jeszcze. Zabrałam rękę i skrzyżowałam obie ręce na klatce piersiowej. -  Nic mi nie jest, wszyscy musicie mnie wypytywać ? Mam dość tego ciągłego pieprzenia "Co Ci jest" i tylko w kółko to samo. - rzuciłam się do niego, nie powinnam, ale już naprawdę nie miałam siły. - Dobra skoro tak chcesz rozmawiać, to może w ogóle nie powinniśmy. - wziął kurtkę i skierował się do drzwi. - Niee, Tomas nie zaczekaj proszę, przepraszam, to mnie przerasta. - powiedziałam i znowu łzy naleciały mi do oczu. - Ludmila co ? - podniósł mój podbródek. - Tomas .... Ja .... Tomas .... Ja, ja jestem w ciąży. - wyrzuciłam to z siebie nareszcie to z siebie wyrzuciłam, i tylko czekałam na jego reakcję ...

(Tomas) Gdy mi to powiedziała moje myśli oszalały. Ludmila jest w ciąży. Ona jest w ciąży. I to ze mną.. Nie wiedziałem nawet czy się cieszyć czy płakać. Z jednej strony to było takie niezwykłe ale z drugiej… My chyba nie jesteśmy gotowi na dziecko. Sami jesteśmy jeszcze dziećmi, ale na pewno jej z tym nie zostawię. Przez ten cały nawał myśli w mojej głowie dopiero po chwili zorientowałem się że nie daje znaków życia tylko stoję jak ten słup soli a Lu przygląda mi się ze przerażeniem w oczach. Przecież ona mnie teraz potrzebuje! No dalej Tomas, rusz się! Powiedz że coś! – rozkazałem sobie w myślach. – Czyli że będę ojcem? – zapytałem z bananem na twarzy, co za durne pytanie, to chyba przez ten cały szok. Ale już chwilę potem się ogarnąłem, sytuacja wymagała trzeźwego myślenia, szczególnie że Ludmila wyglądała tak jak by zaraz znów miała się rozpłakać. – Spokojnie, będzie dobrze, masz mnie i nie zostawię Cię samej. – powiedziałem przytulając ją mocno jakoś nie mogłem się pozbyć uśmiechu z twarzy, powinienem przecież być przerażony w końcu będę ojcem a kompletnie nie jestem na to przygotowany, nie zmieniało to jednak faktu że w tym momencie byłem cholernie szczęśliwy. Wciąż przytulałem Ludmile więc nie bardzo mogłem stwierdzić jakie emocje odmalowywały się na jej twarzy dlatego zacząłem gadać jak najęty. – Ja wiem że na pewno będzie nam trudno ale musimy teraz być odpowiedzialni. Wiem też że to burzy twoje życie Lu ale nie umiem się nie cieszyć z tego dziecka, po prostu nie potrafię, no i trzeba będzie to jakoś powiedzieć naszym rodzicom… - przerwałem mówić bo odsunęła się ode mnie ….

(Ludmila) To niesamowite, że on się z tego cieszy bo ja nie potrafię, dla mnie jest to wielki problem, bo to nie on będzie spuchnięty jak wielka bańka i to nie jego ludzie będą wytykali palcami. Kiedy powiedział o rodzicach odsunęłam się od niego. - Moja matka nie może się dowiedzieć ! Ona mnie zabije, posieka i wyrzuci gdzieś do oceanu. - powiedziałam. - Tomas to już
jest prawie drugi miesiąc, ja to zaraz będzie widoczne, ja się boję, to nie na Ciebie ludzie będą pokazywali palcami. - oznajmiłam mu. - Ale Lu. - chciał coś powiedzieć. - Dokładnie wiesz, że nie nadajemy się na rodziców, ani ja ani Ty, wiesz to doskonale, nie nie możemy go wychowywać bo nas na to nie stać, a o jakimkolwiek wsparciu możemy zapomnieć. - kontynuowałam. - Te dwa dni są najgorsze w moim życiu, cały czas mam ochotę wszystkim to powiedzieć, żeby ktoś mi pomógł, a nie mogę, wyobrażasz co będzie jak się moja matka o tym dowie, ona zabije nie tylko mnie, ale Ciebie też ! - schowałam twarz w dłoniach. Musiałam chwilę pomyśleć, wziąć kilka głębszych oddechów. - Oddam je. - oznajmiłam mu ...

(Tomas) Jak to je odda?? Czy ona oszalała, przecież to jest nasze dziecko. Ja rozumiem że się boi ale ja się na to nie zgadzam, tak to ona jest matką ale ja jako ojciec chyba tez mam coś w tej sprawie do powiedzenia.... – Ludmila jak to oddasz?? Czy ty oszalałaś?? Przecież to nasze dziecko! Nie możesz go tak po prostu oddać! – mimo woli zacząłem krzyczeć. – Tomas to jedyne sensowne rozwiązanie. – oznajmiła mi przez łzy. – Nie to nie jest żadne sensowne rozwiązanie, to uciekanie od problemu. Jeżeli chodzi o twoją matkę to masz racje będzie zła, i to bardzo zła ale to nie powód żeby oddawać dziecko. – odpowiedziałem starając się nie unosić głosu. – A jeśli chodzi o pieniądze to ja się wszystkim zajmę, mogę odejść ze studio, znaleźć sobie jakaś pracę. Zrobię wszystko tylko jeszcze to przemyśl, proszę Cię! – przytuliłem ją mocno do siebie niby to przypadkiem muskając dłonią jej brzuch. Gdy w końcu ją puściłem powiedziałem jedynie. – Błagam Cię zastanów się jeszcze nad tym wszystkim i pamiętaj że masz mnie, że nie jesteś sama. Zadzwoń… - mówiąc to odwróciłem się napięcie i wyszedłem z jej domu. Nie chciałem iść ale nogi same mnie stamtąd wyprowadziły, jak bym kompletnie stracił panowanie nad tym co robię szedłem jak w jakimś pieprzonym transie zatrzymałem się dopiero w parku, bezsilnie uderzyłem kilka razy w pień drzewa, nic to nie pomogło a jedynie zdarłem sobie rękę. Nagle usłyszałem za swoimi plecami – Hej co ci zrobiło to drzewo?....

(Marco) Ana wciąż mnie dręczyła, no nie moja wina że mój mózg nie jest przystosowany do myślenia. Na szczęście udało nam się rozkminić dobry plan, problem jest w tym że... Zapomniałem gdzie, co i jak. Ja to mam głowę ! Szedłem przez park i zauważyłem Tomasa jak wali pięścią o korę... - Hej co ci zrobiło to drzewo ? - Zapytałem a ten tylko spojrzał na mnie groźnie i usunął się z mojego pola widzenia. Coś się dzieje.... I ja o tym nie wiem ?! Oj, dobra. Ostatnio zrobiłem się jakiś złośliwy, dlaczego ? Może przez te tygodnie skiszone w domu ? Hm. Powinien być milszy dla ludzi z mojego otoczenia... W końcu ruszyłem się z miejsca i powędrowałem do centrum, człapiąc po chodniku wbił mi się do uszu pewien rytm. Zatrzymałem się na chwilę i dalej wsłuchiwałem się w to co słyszę, nie wiem ile tam tak stałem ale nagle przed oczami stanął mi Diego. Patrzył na mnie unosząc jedną z brwi. - Hej, coś się stało ? - Spytałem gestykulując. - Czemu się tak patrzysz ? - Kolejne pytanie wypłynęło ze mnie. - Nic, nic, nic, ale lepiej trzymaj się z daleka od pewnych ludzi. - "Od pewnych ludzi..." ? O co chodzi ? - Kogo masz na myśli ? - Po prostu uważaj co robisz, bo źle skończysz. - Dopowiedział i poszedł.... Nic z tego nie zrozumiałem, ostatnio zrobił się jakiś taki niemiły. Zupełnie jak ja ! Hm. Wstąpiłem do Resto, gdzie przy jednym ze stolików siedziała...

(Naty) Życie wróciło do normalności ale czy moje ? Ostatnio zastanawiałam się nad sensem istnienia i... Do niczego nie doszłam. Siedziałam w Resto patrząc się na stolik przede mną, unosząc wzrok dostrzegłam Marca. Posłałam mu słaby uśmiech i zaczęłam śledzić wzrokiem po podłodze. Brak mi Maxiego, ostatnio nie odbiera, nie zjawia się na zajęciach... Martwię się ale co mogę zrobić ? Jestem takim bezużytecznym człowiekiem, nie mam prawdziwych przyjaciół... Nie licząc kiedyś fałszywej Lu, która kolegowała się ze mną dla korzyści. Chciałabym cofnąć czas i naprawić to wszystko, móc zacząć od nowa z Fran, Cami, Violettą, innymi... Może nie jest za późno ? Podniosłam nagle głowę dy te słowa przeszły mi przez głowę. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, wyjmując go z kieszeni mam nadzieję że to Max ale... To tylko moja matka prosząca o małe zakupy, tak... Chyba tylko dla rodziców istnieje... W sklepie byłam taką niezdarą że sięgając po mleko zbiłam je i wszystkie oczy poleciały na mnie... Zawstydziłam się. Po chwili przyszła jakaś baba i kazała mi to sprzątać. Eh.... Nie miałam wyboru, zaczęłam ścierać a po chwili z którejś, z alejek dostrzegłam znaną mi postać! To był...

( Federico )
Mama wysłała mnie na małe zakupy . Jakoś mnie wygoniła z tego domu . Poszedłem do pobliskiego sklepu i gdy zabierłem płatki z półki usłyszałem jakiś hałaś . Rozejrzałem się i zobaczyłem Naty , która ścierała coś z podłogi . Chyba było to mleko . Podszedłem do niej i spytałem :
- Pomóc Ci ?
Na dźwięk mojego głosu dręgneła . Spojrzała na mnie .
- Nie dzięki - zaprzeczyła . Po chwili chciała ponownie zdjąć butelke z mlekiem , ale ją w tym ubiegłem , bo zaraz znowu coś zwali . Ponownie mi podziękowała . Była jakaś dziwna . Jakby się bała , że zaraz ją za coś ochrzanie .
Po zrobieniu zakupów odprowadziłem ją trochę po czym wróciłem do domu . Gdy po jakimś czasie udałam się Studia i gdy tam dotarłem poszedłem do sali muzycznej . Podszedłem do moich ulubionych klaiwszy i zaczęłem grać piosenkę Fran . Chyba się ode niej uzależniłem . Po skończeniu zobaczyłem Tomasa , która miał mine jakby chciał jednocześnie śmiać się i płakać . Chciałem go zawołać , ale sam wpadł do sali .
- Idziesz ze mną - powiedział stanowczo i wyprowadził mnie z sali . Co znowu schrzaniłem ?  - Masz to - wcisnął mi na korytarzu , do ręki jakąś karteczkę . Był na niej zapisany jakiś numer .
- Co to ? - podniosłem brew .
- Numer gościa , od którego możemy wynająć lokal . Zadzwoń do niego później , a ja spadam - i już go nie było . Dziwnie . Choć chyba jeszcze dziwniejsze było to , że każdy patrzył się na mnie jakby zniósł jajko . Co już nie można się z nikim przyjaźnić ? Wróciłem do sali i znowu zaczełem grać , ale gdzieś w połowie przerwał mi dźwięk wiadmości , która przyszła na mój telefon . Była ona od  ...

(Ana) Super, Pablo mnie nakrył. Na szczęście nie była to Francesca ani kto inny... Siedziałam przez resztę dnia w swoim pokoju. Nie rozumiałam sam siebie.... Chyba za bardzo się przejmuje... Leże, leże i leże.... Gapię się w sufit, a w pewnym momencie gdy słońce już zachodziło napisałam do Federica. Chciałabym aby szybko się zjawił u mnie, muszę wrócić do normalności i się znów zacząć z nim przyjaźń. Brak mi już tych wesołych wieczorów w pokoju Violetty gdy oglądamy jakiś durny film, obżerając się słodyczami... Gdy go wysłałam rzuciłam komórkę na komodę i chwila, moment a usłyszałam pukanie do drzwi. - Proszę ! - Odparłam a do środka wszedł Diego. - Heeej. - Przedłuży siadając obok. - Cześć, co chciałeś ? - Nic... Czy ja muszę coś chcieć ? Po prostu wpadłem, o co chodzi ? - Nic, nic, nic... Jestem trochę zamyślona i przejmuję się chyba zbyt wieloma rzeczami. Natłok myśli niszczy mnie od środka... - Zaczęłam. - Wiem co ci pomoże. - Odpowiedział a ja się na niego spojrzałam. Zbliżył się i zaczął mnie całować, odwzajemniałam pocałunki ale to... Co się miało zaraz stać nie przewidziałam... Chwilę później jego sprytne paluszki zaczął odpinać guziki od mojej bluzki. Nie sprzeciwiałam się, zbyt bardzo pochłonęłam się w uczuciach.
Moment i moja bluzka znajdowała się już na ziemi, nie pozostałam mu dłużna.... Gdy dorwał się do spodni wiedziałam do czego to prowadzi... Gdy byliśmy już prawie w samej bieliźnie zaczął mnie całować po szyi, mrucząc... Kilka minut i przeżyłam swój pierwszy raz... Nie powiem, było przyjemnie... W trakcie tej sytuacji do pokoju wpadł....

( Federico )
Dziwnie . Napisała do mnie Ana . Bym do niej przyszedł . Nie podała celu , ale postanowiłem się do niej wybrać . Dłużyło mi się , bo musiałem jeszcze pozałatwieć parę spraw z Beto na zajęcia . W końcu jak wyszedłem Studia , po jakiś 20 minutach trafiłem przed dom Violetty . Gdy zadzwoniłem otworzyła mi Olga i powiedziała , że Ana jest u siebie . Gdy trafiłem pod jej drzwi ... Chyba znowu pewnie wygląda jak wczoraj,  po sprawie z Ludmiłą . Wejść ? To chyba była najtrudniejsza decyzja w moim życiu , bo po tym co zobaczyłem jak otworzyłem te drzwi , uznałem , że była najgorszą . Jak najszybciej zamknęłem te drzwi i ukryłem twarz w dłoniach . Próbowałem nie wybuchnąć śmiechem , ale ... To ... Po chwili usłyszałem , że dziewczyna zaczyna do mnie mówić , a to oznaczało , że wyszła z pokoju .
- Fede już ok . Możesz otworzyć oczy .
- Nie , bo będę miał koszmary .
- Fede nie wygłupiaj się . Możesz otworzyć .
- Ale ... Jutro pogadamy .
Wyszedłem z domu jak najszybciej i przez nieuwagę na kogoś wpadłem . Okazało się , że to Francesca .
- W porządku ? - zobaczyła moją minę .
- Będe miał koszmary .
- To chodź ze mną ja Ci poprawie humor - złapała mnie za rękę i zaczęła dokąś prowadzić ...

(Francesca) Musiałam iść się przewietrzyć, nie mogę wytrzymać z tą lalunią, która podlizuję się mojemu bratu.. Szłam przed siebie podśpiewując pod nosem moją nową piosenkę, przy której tak bardzo pomógł mi Federico i los tak chciał, że wpadłam prosto na chłopaka. Wyglądał trochę jak połączenie śmiechu z powagą. - W porządku? - Zadałam pytanie chłopakowi. - Będę mieć koszmary! - A mi wpadł do głowy pomysł, w końcu też muszę się wyluzować. - To chodź, ze mną a ja poprawię Ci humor - uśmiecham się, kiedy widzę zaciekawienie na jego twarzy. Złapałam go pod rękę i zaprowadziłam do mojego domu, który na szczęście był pusty, poszliśmy do mojego pokoju i włączyłam jakąś komedie, oparłam swoją głowę na jego ramieniu i tak oglądaliśmy zupełnie nie śmieszny film dopóki nie zaczęło nam odbijać. Chłopak wziął całą garść chrupek i wrzucił mi za błękitną bluzkę. - Federico!? Jak mam to teraz wyciągnąć? - Pytam go przez śmiech. - Zawszę mogę Ci w tym pomóc.. - uśmiech się szeroko. - Dam sobie radę! - odpowiadam i psikam jego bitą śmietaną. - O nie! Fran?! Wiesz ile zajmuje mi układanie tych boskich włosów? - Przybiera poważną minę i ściąga białą substancję z włosów.
- Dobrze Ci tak.. - mówię przez śmiech. Nagle popatrzył na mnie nie zwykle, nie bezpiecznie zabrał ze stołu tubę ze śmietaną i podszedł do mnie, już sobie wyobrażałam iż całą noc będę wyciągać z włosów różne paskództwa, ale zamiast tego zaczął mnie całować, tak jak nigdy dotąd.
Jego ręce powędrowały ku mojej kitce rozplątując ją, następnie zsunęły się na dół, tuż na moje biodra, a ja sama zaczęłam rozpinać jego granatową koszulę. Nie sądziłam, że chłopak ma tak idealny brzuch.. Federico próbował się uporać z moją bluzką, nie odrywając swoich ust od moich, a kiedy prawie udało mu się ją zdjąć nie wiadomo skąd do pokoju weszła ta rozpieszczona dziewucha.. - Ups..-  Miałam ochotę walnąć ją tymi drzwiami i po minie chłopaka wiedziałam, że też na na to serdeczną ochotę, szybkim krokiem spięłam włosy, a Włoch zapiął koszulę. Po chwili byliśmy już na dworze, śmiejąc się  z tego, a wtedy podchodzi do nas. ...

(Violetta) Na dziś już moje zajęcia dobiegły końca, zaraz po wyjściu ze szkoły postanowiłam, że pójdę na zakupy. Miałam jakiś zły dzień, a nowe buty zawsze poprawiają kobiecie humor tak? Niestety z galerii wyszłam tylko z nowym filmem, który już od dłuższego czasu chciałam zobaczyć razem z Aną. W końcu już prawie nie mamy czasu dla siebie, czas z tym skończyć. Wracając do domu spotykam moją parę przyjaciół, widocznie coś bardzo ich rozśmieszyło. - A wy co tacy weseli? - Mówię i całuję Fran w policzek. - Szkoda mówić.. - Przestaje się śmiać, ale kiedy tylko spogląda na Federico wybucha śmiechem. - O! Coś ty zrobił z włosami?! - Mówię oburzona, zawszę ma je w idealnym stanie, a teraz co? Pianę we włosach? - Zapytaj tej tu! - Wskazuję na Francesce i przyciąga ją do siebie, porozmawiała bym z nimi dużej, ale widać, że bardzo się śpieszyli. Gdy tylko odchodzę zza rogu wpada na mnie Ludmiła, której ostatnio coś nie widuję, wygląda strasznie jakby stało się coś strasznego. - Wszystko w porządku? - pytam widząc jej spuchnięte oczy. - A ty co książkę piszesz? - Warczy - Zajmij się sobą! - Nadal krzyczy.
- Lu, ale tylko chi... - Chce jej coś powiedzieć, ale trąca mnie ramieniem i w szybkim krokiem znika w szarości dnia. - Nic się nie stało.. - burczę...
Gdy wracam do domu trzaskam drzwiami i dobiega mnie głos z łazienki dla gości. - Ana to ty? - Głos należy do ... Diego? Nagle chłopak wychodzi z toalety, bez koszulki w samych spodniach! W sumie nie zrobiło to na mnie wrażenia bo już go kiedyś widziałam, ale omentalnie się odwracam. - Diego! Idź się ubrać! - warczę - ANA! Schodź na dół w tej chwili! - wrzeszczę na cały dom. - Ale o co Ci cho.. - pyta mnie jak gdy by nigdy nic. - Po prostu weź mi go stąd! Za nim mój tato wróci! - Mówię biorąc wdech i wydech.  - Violetta, tylko spokój Cię uratuję! - Marudzę pod nosem. - Hmm? - Słyszę za sobą głos Diego - NIC! - . W szybkim tępię wchodzę do pokoju i rzucam się na łóżko.. Rozumiem wszystko, naprawdę nie mam nic do tego, ale mogli by jakoś się z tym kryć, co by było gdyby mój tata wszedł w tym momencie? Nie chcąc już o tym myśleć zasypiam....

Koniec rozdziału
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 89.

8 komentarzy:

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka