poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 70.

(Violetta) Dziś jest ten dzień, dzień wycieczki do Hiszpanii. Od samego rana mój tato chodzi jak by coś go dręczyło i nie odstępuje mnie ani na krok. Tysiąc razy powtarzałam mu, że wszystko będzie w porządku, że jedziemy tyko na kilka dni, ale On wie swoje. Na lotnisko zawiózł mnie Ramallo
-Baw się dobrze!- przytulił mnie na pożegnanie. W drodze na mój samolot dostrzegam już wszystkich Angie i Pablo stają w kasach. Ana wita się z Federico. Camila siedzi ze słuchawkami w uszach. Francesca czyta książkę. Diego rozmawia przez telefon. A León tylko przewraca oczy na mój widok, a ja nie pozostaje mu dłużna. -Wszystkich pasażerów lotu 666D zapraszamy na pokład w zachodnim skrzydle- odzywa się głos w punkcie informacji. Każdy z nas bierze swoje walizki i podchodzi do nauczycieli po bilety. Po dziesięciu minutach znajdujemy się w samolocie i szukamy swoich miejsc. 13B. To moje, a moją parą jest .. Ten León! -Świetnie- mamroczy pod nosem.
-Też się cieszę!- mówię ironicznie i siadam. W ostatnim momencie Ludmiła wbiega na pokład.
Pablo się bardzo zdenerwował i zaczął swoje kazanie. Ale drzwi się już zamknęły, za późno blondynka leci z nami. -Możesz usiać w końcu?- dobiega mnie irytujący głos Leóna. -Bo znowu sobie coś zrobisz!- przewrócił oczy. -Ja? Czy może ty mi?- mówię oschle i siadam...

(León) Tak. Jasne.Nie dość, że rodzice właściwie siłą wypchnęli mnie na ten lot do Hiszpanii, to jeszcze zupełnie przypadkowo mój bilet wyznacza mi miejsce tuż obok Violetty.
- Tak jak już mówiłem. Nie mam zamiaru cię przepraszać, zasłużyłaś sobie - mówię, chociaż wcale tak nie myślę. Dziewczyna prycha w odpowiedzi i wkłada słuchawki, obracając się w kierunku Cami, która siedziała za nią, i zaczynają rozmawiać, ale nawet nie mam ochoty podsłuchiwać. Nadal totalnie chciałbym umrzeć za to przedwczorajsze, ale nic nie zrobię... słyszę głos stewaressy proszący o zajęcie miejsc oraz informujący o tym, że za chwilę wzniesiemy się w powietrze. W następnej chwili czuję charakterystyczny szum w uszach spowodowany nagłą zmianą ciśnienia... oraz czuję rękę Violetty zaciśniętą na mojej.
- Co jest? - pytam, marszcząc brwi - chyba nie boisz się latać samolotem, co? - chciałem się nawet uśmiechnąć, ale to było ponad moje siły.
- Nie. Jasne, że nie - odpowiada, nie puszczając jednak mojej ręki. Ignoruję to i wolną ręką szukam słuchawek, które z niewiadomych powodów nie leżą na wierzchu, kiedy...

(Violetta) Odkąd tylko znalazłam się na pokładzie samolotu miałam złe przeczucia, tak złe, że złapałam Leóna za rękę kiedy startowaliśmy, przed oczami miałam czarny scenariusz. Kiedy startowaliśmy co raz mocniej go trzymałam. Tylko jakiś kretyn by tak postąpił! No cóż chyba naprawdę się przestraszyłam, ale oczywiście nie chciałam mu się do tego przyznać.
Kiedy już się wznieśliśmy czekały na nas kolejne turbulencję przy których szeptałam. -Zginiemy!- chłopak obrócił się w moją stronę i zaczął się śmiać. -Kochanie!- znowu zaczął -Jak się boisz, to wiesz, że mogę Cię przytulić? Jak za starych czasów?- i znów jego uśmiech górował, a ja zabrałam swoją rękę, by nie dać mu tej satysfakcji. Kiedy samolot się ustabilizował wstałam by iść do toalety. -Tylko się nie zgub! Nie mam ochoty Cię szukać!- powiedział nie spoglądając na mnie.
A ja znowu musiałam mu dopowiedzieć. -Jeżeli się zgubię to nie szukaj mnie.. Może u Fran!-
Kiedy już odchodziłam dobiegł mnie jego głos -Zacznę u Diego!- nie odpuści nigdy by mi dogryść.
I znowu to okropnie trzęsienie o mało co nie upadłam, zaczęłam tylko szeptać -Zginiemy!- kiedy podchodzi do mnie.....

(Diego) Gdy tylko wsiedliśmy do samolotu czułem, że stanie się coś złego, ale ja już starałem się o tym nie myśleć, bo zawsze myślę o złych rzeczach. Szukałem swojego miejsca, okazało się, że siedzę koło Lu. Zadowoliła mnie ta wiadomość. Kochałem ją jak własną siostrę. Niestety po chwili zobaczyłem tego idiotę Verdasa, koło którego miała siedzieć Violetta. Ostatnio coraz częściej mam ochotę mu przywalić. Ostatnio stwierdziłem, że nie będę się mieszać w życie Violetty, ale kogo ja oszukuję, nie potrafię. Wiem, że nadal coś czuje do tego cholernego Verdasa, ale tego już nie zmienię. Gdy samolot wystartował zauważyłem dziwne zachowanie Violi, wiedziałem, że boi się latać, a ten idiota na pewno jej nie pomoże tylko jeszcze dogryzie. Po paru minutach dziewczyna wstała z miejsca. Zobaczyłem, że idzie niestabilnie. Lu tylko lekko uderzyła mnie łokciem na znak ,,Pomóż jej''. Od razu to zrozumiałem i podszedłem do dziewczyny.
-Ej, Violu wszystko dobrze?
-Nie, nic nie jest dobrze. Jest beznadziejnie. Boję się latać...- Na policzku dziewczyny pojawiła się łza, którą otarłem.- Jeszcze on, mi nie pomaga czuję się przez niego jeszcze gorzej...
-Spokojnie, będzie dobrze...- chciałem przytulić dziewczynę, ale się powstrzymałem- Wracajmy na swoje miejsca- powiedziałem spokojnie po czym znów siedzieliśmy na swoich miejscach, usłyszałem jak ktoś mnie woła doskonale znałem ten głos :
-Diego...!

(Ludmila) Hahaha i kto jest geniuszem, kto ? Ludmila, tak to ja mega człowiek, który rozwala system haha. Mój plan wypalił i co z tego że Pabli jest zły mam to gdzieś. Usiadłam przy Tomim i tak jego zdziwiona mina, bezcenne. - Cześć Kochanie. - pocałowałam go. - Co Ty tu robisz. ? - zapytał zdziwiony. - Nie pytaj, tylko ciesz się razem ze mną. - powiedziałam i przytuliłam się do niego. Po pół godzinnym locie, nagle coś zaczęło się dziać. Samolot zaczął się trząść a tak nie powinno być. Zauważyłam Diego. - Diego - zawołałam, a on spojrzał na mnie. - Co się dzieje ?? - zapytałam. - Nie wiem nikt nas o niczym nie informuje. - odpowiedział. Cholera bałam się, ewidentnie się bałam i coś było nie tak, nikt nic nie mówi a samolot zachowywał się dziwnie. Nagle zaczęły spadać, nasze bagaże podręczne. - Tomas Tomas. - potrząsnęłam chłopakiem, który spał w najlepsze. - Coo jest ? - zapytał zaspany. - Coś się dzieje, nikt nam nic nie mówi. - powiedziałam roztrzęsiona. - Spokojnie Ludmila to tylko turbulencje. - odpowiedział ze spokojem. - Tomas mi lecimy już 40 minut. - gdy powiedziałam te słowa coś wybuchło. Wszyscy spanikowani wstali z miejsc. - Proszę nie panikować, wszystko pod kontrolą - w wypowiedzi kapitanowi przerwał drugi wybuch. Odwróciłam twarz w stronę Tomasa. - Pamiętaj, jeżeli coś się stanie, to pamiętak kocham Cię nad życie. Kocham Cię od pierwszego dnia kiedy Cię zobaczyłam i przepraszam za wszystko, za to że cierpiałeś przeze mnie. Kocham Cię. Jesteś definicją mego życia...

(Tomas) Bała się, a ja nie mogłem przecież na to pozwolić. Kochałem ją, jeszcze bardziej niż ona mnie, i te jej słowa "jesteś definicją mojego życia" aż łezka mi się w oku zakręciła. Nic nam się nie mogło stać, chociaż ten samolot naprawdę jest jakiś dziwny i te wybuchy, a jeżeli to naprawdę nasz koniec. I zaraz usłyszałem trzeci wybuch. Ludmila wtuliła się we mnie. - Chodź. - szepnęła mi do ucha, złapała za rękę i pociągnęła w kierunku łazienki. Zaczęła mnie całować, i ściągać bluzkę, a ja nie pozostałem jej dłużny. Moje ręce  powędrowały ku jej bawełnianego biustonoszu, na natomiast jej delikatne dłonie schodziły w dół, aż rozpięły mi pasek. Cały czas  namiętnie się całowaliśmy, czasami blondynka przygryzała mi wargi w  akcie ataku natomiast ja wspierałem ją w ścianę. Nie wiem co mnie  opetało, zachowałem się jak jakieś zwierzę, całowałem ją po szyi, po chwili  Lu skoczyła na mnie przez co poślizgnąłem się i wpadliśmy na umywalkę.  -Co wy tam robicie !?- ktoś puka do drzwi....

(Federico)Coś dziwnego zaczęło dziać . Jakieś wybuchy . Krzyki . Ana zaczeła się trząść , więc ją przytuliłem .- Fede , a jeśli zginiemy ? Ja nie chcę . Ja nie mogę . Nie . To nie może być prawda . Zostawie rodziców . Brata . Nie ! Fede ... - zaczeła panikować , więc mocniej ją przytuliłem . - To nie pomaga - powiedziała sfrustowana . Czułem jak łzy spływają jej po policzkach i lądują na mojej koszuli . Słyszałem podniesione głosy . Szepty . Ale ja to ignorowałem . Liczyła się tylko ona . - Ana je idę do łazienki . Poczekasz tu na mnie ? - delikatnie skinęła głową . Gdy znalazłem się koło pomieszczenia usłyszałem jakieś dziwne dźwięki . Rozpoznałem głos Tomasa i Ludmiły . 
 -Co wy tam robicie !? - pukam do drzwi . Nastała cisza . No cóż ... Chyba jednak się nie załatwie . I tak nie chciałbym tam wchodzić po ich ... nie wiadomo czym . Wróciłem na miejsce . Ana bezczynie gapiła się w okno . - W porządku ? - spytałem , a ona tylko wtuliła się w moją pierś . - Wiesz , że Cię kocham ? I zawsze będę nie zważajac na to co się stanie ? - spytała . - Wiem . Ale ja i tak mocniej - gwałtowonie mnie spoliczkowała . - Ej ! A to za co ? - No wiesz ... Chciałam wykorzystać okazję , że jeszcze nigdy Ci nie przywaliłam , a skoro możemy zginąc więc ... - Jesteś nie możliwa . - Odezwał się ten co chodził po mieście w piżamie z kucykami . - Ty mi po prostu zazdrościsz , bo ty nie miałabyś odwagi . - gwałtownie sie przybliżyła ...

(Ana) Pocałowałam go myśląc że to mogą być ostatnie chwile. Gdy oderwałam się....
- Miałabym, chodziłabym razem z tobą w kucykach pony... I śpiewalibyśmy jak teletubisie. - Moje słowa były coraz bardziej bezsensowne. - Gadam jak idiotka... - Szepnęłam do siebie.
- Racja... - Odpowiedział, chciałam go ponownie zdzielić. Udało mi się ! - Oo, nie ! - Wyciągnął z torby poduszkę... What ?! I mi przywalił, wyrywając mu ją też zaczęłam go bić. Taa... W dniu prawdopodobnej śmierci mi się naparzamy poduszkami... Mądrzę Anka mądrzę ! W pewnej chwili znów rzuciłam mu się na szyję, eh... Ostatnie chwile życia to co mi tam ! Nagle wstrząsy były coraz silniejsze, normalnie drżałam, bałam się tego co zaraz może się stać... Spadniemy, w dół... Krzyki i... Nie, nie nawet o tym nie myśl ! Nagle jakby mózg mi się zatrzymał, jakby proces myślenia przestał działać. Patrzyłam się tak przed siebie, tuląc się do mojego chłopaka. Gapiłam się bezczynnie w fotele... Obudziłam się gdy samolot gwałtownie się przechylił i spadłam z kolan Federica, spotkałam się z twardą podłogą... Czy czymś tam, ważne że było twarde i czułam jakbym miała wybite kilka zębów. Wstając maszyna ponownie się przechyliła i tym razem wpadłam na...

(Ludmila) Po tym co wydarzyło się w łazience jeszcze bardziej przekonałam się w tym że kocham Tomasa.Gdy wracaliśmy samolot nagle przechylił się i wpadła na mnie Ana. - Uważaj - warknęłam. Nagle wyszedł kapitan samolotu i zdjął czapkę. - Kochani, nie mam dobrych wiadomości, straciliśmy trzy silniki, aktualnie zaczepiliśmy o drzewo i oderwała nam się połowa skrzydła, nie mogę tego z siebie wydusić, ale prawdopodobnie nikt z nas nie przeżyje tego lotu, za około godzinę padnie nam czwarty silnik. - głos mu się załamywał. - A to oznacza, że zaczniemy spadać w dół. Przepraszam was jesteście tacy młodzi. - wytarł łzy i schował się. Nie, to jest niemożliwe, to nieprawda, to jakiś glupi żart. Zginiemy rozbijemy się nic z nas nie zostanie. Na pokładzie wybuchła panika, wszyscy zaczęli dzwonić do bliskich, płakać. Zadzwoniłam do matki. - Mamo, kocham Cie proszę wybacz, przepraszam za wszystko. - powiedziałam płacząc do sluchawki. - Ludmila co się stało. ?? - zapytała - Nie wrócę samolot się rozbije. Kocham Cię. - rozłączyłam się i rzuciłam telefonem o ziemie, rozwalił się na drobne kawałki. Przytuliłam się mocno do Tomasa. Samolot wariował, rzucało go na boki. Płakali wszyscy dookoła płakali, a mnie miało nie być, miało mnie tu nie być. Dlaczego, proszę niech mi ktoś powie dlaczego. Wstałam na równe nogi. - Przepraszam was wszystkich, przepraszam każdego z osobna za krzywdy jakie wam wyrządziłam, błagam wybaczcie mi..



 (Diego) Nie mogłem w to uwierzyć. Ta Ludmila, moja wierna przyjaciółka przeprosiła wszystkich. Na początku nikt się nie odezwał. Podszedłem do niej i przytuliłem. Posunęła się na taki krok. na prawdę to musi być dla niej bardzo wstrząsajace. Po chwili znów wszyscy wrócili do paniki. Każdy przytulał osobę która była blisko. Widziałem Verdasa i Violette. Ona płakała a on ja przytulał. Poczułem jak łzy stają mi w oczach. Płakałem przez widok tej dwójki, nie przez oblicze śmierci. W sumie nie miałem czego stracić. Ojciec który mną od zawsze gardził, brat który rzadko kiedy się mną interesuje. Tylko Violetta chciałbym żeby ona żyła, żeby była szczęśliwa oddalbym za nią wszystko. Gdy tylko Leon odszedł od dziewczyn pomyślałem ,, To ten czas". Co mi szkodzi i tak już nigdy jej nie zobaczę.- Violetto wiem, to zły moment,ale chce żebyś w ostatnich chwilach zdawała sobie sprawe jak bardzo mi na Tobie  zależy i jak mocno Cię kocham mógłbym oddać za Ciebie wszystko...- Złapałem dziewczynę za rękę.
-Nie chce Cię oklamywac dlatego nie powiem Ci że ja Ciebie też kocham bo nie czuje tego samego co ty...- Puściła moja rękę iw tym czasie podszedł do nas...

(Francesca) Nie mogę w to uwierzyć, nie chcę umierać jestem na to za młoda..Boję się śmierci, niestety przed nią muszę załatwić parę spraw. Chodzę roztrzęsiona po całym samolocie i szukam Violetty. Kiedy udaje mi się ją znaleźć obok niej stoi Diego, nie chce im przeszkadzać, ale po tem mogę nie mieć odwagi no i szansy... -Violetta! Musimy porozmawiać- mówię do niej błagalnym głosem. -Tak wiem.. Przepraszam Diego- opuściłyśmy chłopaka i usiadłyśmy na tylnym siedzeniu.
-Violu tak strasznie Cię przepraszam... Nie chciałam tego.. Kocham Cię- nie mogę się opanować i mówię ze łzami w oczach, czekam na kolejną kłótnię, ale zamiast tego szatynka przytula mnie.
-Fran, tak bardzo mi Ciebie brakowało.. Ja też Cię kocham..- kiedy siedzimy tak wtulone do siebie wpada do nas Camila. Siedzimy tak i płaczemy do póki nie pojawiają się kolejnę trzęsienia.
-Kocham Was- ze łzami w oczach mówi rudowłosa. Kapitan ogłosił by zając swoje miejsca, po raz ostatni przytulam dziewczyny i z czystym sumieniem siadam tam gdzie powinnam....

(Maxi) To są chyba jakieś żarty? Nie możemy zginąć mamy przed sobą całe życie. Nie lubię czegoś takiego, została nam ostatnia godzina życia, a każdy siedzi i płaczę. Pora to zakończyć, mimo iż ja też mam taką ochotę ktoś musi być silny... Wstaję na środek i zaczynam śpiewać, potem jedynie przyłączają sie inne głosy..
:ven y canta


dame tu mano


cura tus heridas busca hoy tu melodía


vamos


ven y canta


sigue cantando (ahora bien y canta)


piénsalo en color es hoy


que tu sueño es mi canción


ven y canta


dame tu mano


cura tus heridas busca hoy tu melodía


vamos


ven y canta
sigue cantando ( bien y canta )
piénsalo en color es hoy
que tu sueño es mi canción


Po skończonym występie zauważam na tych smutnych twarzach błysk o oczach w końcu muzyka nas połączyła, to niech i rozłączy.. Siadam obok wystraszonej Natalii i łapię ją za rękę.
-Wiem, że się boisz tak jak i ja..- przykładam jej rękę do mojego serca -Ale ono zawszę biło tylko dla Ciebie.. I mimo, że to koniec, to spotkamy się jeszcze...- dziewczyna patrzy na mnie ze łzami w oczach. -Kocham Cię- wyszeptuję po chwili i kładzie mi głowę na ramieniu. Na przeciwko nas...

(Violetta) Wiedziałam odkąd tylko weszłam na pokład tego samolotu, że coś jest nie tak. Boję się tego, ale muszę być dzielna. Nie umiałam zadzwonić do taty wiec nagrałam mu się na pocztę, mówiłam coś w stylu, żeby się o mnie nie martwił, żeby ułożył życie na nowo choć wiem iż to będzie trudne jest to nie niemożliwe. Diego znowu wyznał mi miłość, a ja go znowu zraniłam, natomiast pogodziłam się z Francescą skoro to już koniec to dlaczego nie? Bardzo ją kocham. Kiedy kapitan kazał wrócić na swoje miejsca czekała już tam na mnie Angie. Objęła mnie i milczała, jedyne co usłyszałam od niej to "Kocham Cię" Widać było, że także jest zagubiona, w końcu kto by nie był? I znowu te okropne hałasy i wstrząsy, usiadłam na miejsce i zapięłam pasy. - León? - odwróciłam się w stronę chłopaka   -  Przepraszam.. Musisz wiedzieć, że to zawszę byłeś Ty! Nie ważne co zrobisz, jak się zachowasz, to nadal będziesz Ty. León...  - udało zabrać mi się na odwagę tuż przed śmiercią. - Jest tyle słów które chce Ci teraz powiedzieć... - kontynuje, ale chłopak przeszkadza mi w tym dając mi ostatni pocałunek w usta. - To ja Ciebie przepraszam.. Świadomość, że nie mogłem z Tobą być tak bardzo bolała. Kocham Cię Violetta! - podaję mi lewą rękę - Razem? - mimo płaczu próbuję by zapamiętał mnie uśmiechniętą. - Razem! - chwytam go za dłoń. I teraz wiem, że jestem gotowa aby umrzeć. Po prostu już jestem... Samolotem co raz bardziej szarpię, a ja spoglądam na Ludmiłę która wpatruję się we mni Już nie trzeba nic już mówić, oczy mówią same za siebie "Przepraszam" Odczuwam wewnętrzną ulgę, Pablo nadal próbuję nas uspokoić, ale ja już tego nie słucham wiem co nas czeka, bo nie ma już ratunku. Przed śmiercią mam trzy życzenia, pierwsze: Chcę tam na górze spotkać moją mamę. Drugie: Chciała bym zaznać spokoju z osobami które kocham już na zawszę chce być z Leónem! Trzecie: Najważniejsze, chcę by mój tato ułożył sobie życie od nowa, żeby nie zapomniał o muzyce, niech wie iż za każdym razem kiedy zagra na pianinie ja tam będę, przy nim... To naprawdę się dzieję, spadamy. Słyszę wrzaski, ale ja jestem spokojna trzyma jedynie Leóna rękę. Czy no normalne, że całe życie mignęło mi przed oczami? Moje najlepsze wspomnienia.. Jak bym oglądała film.. Przybieramy co raz bardziej na prędkości, powoli nasza skóra zaczyna płonąć... Nic już nie czuję, jedynie słyszę potężny huk uderzenia o kaflę wody, przed oczami zrobiło mi się czarno.. To koniec... Nasza historia kończy się na dnie oceanu, gdzie nie ma już dla nas ratunku....

Koniec rozdziału




15 komentarzy:

  1. Mam nadzieję , że nie koniec Historii:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę nie kończ tak tej historii to opowiadanie jest boskie i nie chce by tak sie skończyło

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę, błagam cię. Uratuj ich i pisz dalej, nie kończ tego opowiadania, proszę, uwielbiam go, zresztą tak jak wszyscy, nie kończ tego proszę.
    Jeśli się zgodzisz pisać dalej to czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli to koniec opowiadania? Ten rozdział jest taki smutny :( Pogodzona Leonetta <3 Ale poza tym takie smutne strasznie :( Piękne, wspaniałe, cudowne ale bardzo bardzo smutne :( Nie wiem co napisać kocham ten rozdział i pozostałe, tak kiedyś czytałam a ostatnio wróciłam od 62, ale mimo to ta historia jest taka piękna <3 Kocham Was i dziękuje :* Całuję gorąco :* Będzie kolejne opowiadanie? Mam nadzieję <3 Kocham bardzo mocno rozdzialik, Was <3 Koniec :( ~~Kate

    OdpowiedzUsuń
  5. też mam nadzieję na next. :* mam nadzieję, że będzie. :) i w końcu Leonetta. :* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieeee to nie może być koniec! Błagam to jest jakiś żart prawda?? Ja chce next jutro, teraz już! Błagaaaam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne i wzruszające ;) wszyscy się pogodzili i oczywiście Leonetta ;) ale też przerażające i smutne ;( błagam niech przeżyją ! To nie może być koniec ;(

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział ^^
    Mam nadzieję, że to sen Violki i jak się obudzi to zda sobie z tego sprawę, że nadal kocha Leóna mimo iż stał się takim kretynem . Iiii w końcu się pogodzą i wtedy będą wszyscy szczęśliwi a w tym JA ^_^
    Czekam na next'a, który mam nadzieję, że jeszcze nastąpi ^^
    ~Kasiaa

    OdpowiedzUsuń
  9. Koniec opowiadania? Smutny :c ale możecie pisać nową historię :)
    Pozdrawiam ♥
    // Gabi Verdas

    OdpowiedzUsuń
  10. nie bardzo rozumiem co sie stalo. Przecież to nie może być koniec opowiadania... Prawda? ;((
    Jest wzruszająco, smutno, cudownie i kiepawo. Kiepawo, bo podejżewam, ze to koniec a... nie . nie moze tak byc -,-
    Może zróbcie studio dla umarłych, tam w niebie czy gdzieś? ... Bd ryczeć :(((

    OdpowiedzUsuń
  11. Napisz ze to byl sen violetty i innych ze mieli taki sen prosze cie nie rob mi tego blagam nieeeeeeee :( nie koncz tego opowieadania ja uwielbiam je czytac!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Niech to nie będzie koniec!!!! Niech to bedzie tylko sen!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ta historia nie może się tak skończyć!!!! Niech to będzie tylko zły sen!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Dopiero zaczynam prowadzic blog o tini wiec potrzebuje waszych komentarzy i wsparcia xD Serdecznie zapraszam tiniasnews.blogspot.com ;* Licze na was

    OdpowiedzUsuń
  15. A tak ogolnie rozdzial najfajniejszy jaki czytalam xD wow *.* jest takie pelen emocji.Plakalam razem z nimi ;'C to nie moze byc koniec!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka