sobota, 14 grudnia 2013

Rozdzial 65

(Violetta) Dzisiejszej nocy spało mi się bardzo dobrze, jak nigdy. Kiedy wstałam poszłam wziąć prysznic, związałam włosy w kucyk i ubrałam się w czarno-białe spodnie w paski i koszulką na
ramiączkach. Mój humor zepsuł ten piskliwy głosik. -Violettaa.. Juuuhuu. Kochana nie masz za grosz wyczucia stylu! A te spodnie, wyszły z mody z pięć lat temu. Jak chcesz to pokaże Ci co się teraz nosi.- odpowiedziała uśmiechając się od ucha do ucha. -Nie trzeba..- zabrałam swoje rzeczy i bez śniadanie wyszłam z domu. -Nie musisz być taka nie miła..O nie! Złamałam paznokieć. NIEE!- dobiegł mnie krzyk kobiety. Dlaczego? Ja się pytam dlaczego? Jak ja jej nie znoszę. Idąc w stronę sklepu dostrzegam Fran. -Fran. Fran! Poczekaj. Co chciałaś mi powiedzieć?- podbiegam do niej, a ona wydaje się spięta. -Eee..Violu śpieszę się na zajęcia, potem się spotkamy, kocham.- Dała mi buziaka w policzek i uciekła. To było dziwne, ale nie mam czasu nad tym mysleć gdy przybiega...
-Ona ma poważne problemy psychiczne, wiesz o tym?- ....

(Ana) Wczorajsze spotkanie z matką Federa, wspominam dziwne. Była miła, spokojna... Nie wiem dlaczego Federico tak na nią narzeka. No nic, jak rano zszedłam na dół zobaczyłam jakąś kobietę przy stole.
- Oo, a kim ty jesteś? ! - Spytała piskliwym głosem. - Kolejna gówniara... - Dodała szeptem, prawie niesłyszalnym.
- Co proszę?
- Nic kochana, ale widać że brak ci gustu i urody... Jak tej walniętej Angie, pewnie jesteś jej córką... - Jak ona może tak o niej mówić? ! Bezczelna baba... Podeszłam do stołu by wziąć jabłko a ta cisnęła nim we mnie trafiając w oko. - Ojoj!  Przepraszam! Ale w sumie fioletowy będzie ci pasować. - Jprdl... Trzaskając drzwiami wyszłam z mieszkania trzymając się za oko... Tak cholernie bolało!  Idąc do Stud!a zauważyłam moją kuzynkę. Podeszłam do niej.
- Ona ma poważne problemy psychiczne, wiesz o tym?
- Jade...?
- Kto wie co to za kobieta!  Patrz co mi zrobiła.. - Pokazałam jej oko a ona się przeraziła, nie dziwię się jej, po chwili weszliśmy do środka a ona mòwiła mi że wybrali moją osobę abym jechała do España... Ich pogięło? ! Ja?  No ale nic!  Fede też jedzie co jest moim pocieszeniem. Wchodząc do sali Gregoria ktoś wpadł na mnie, złapałam się za furtynę drzwi ale i tak upadłam... Winowajca to...


(León) Idę przez główny korytarz w Studio, myśląc gdzie mogłem zostawić partyturę do nowej piosenki. Szukałem już w sali od muzyki oraz od śpiewu, ale tam jej nie było, więc wszedłem do sali Gregorio. Przewalając szybko tony kartek z nutami, które walały się po pomieszczeniu(skąd one się tam wzięły?) znalazłem odpowiednią. Wychodząc z klasy byłem tak zaabsorbowany partyturą, że nie zauważyłem nawet kiedy wpadłem na Anę. 
- Ana, przepraszam, nie zauważyłem cię! - mówię, podając jej rękę, żeby mogła wstać. Patrzy na mnie, marszcząc brwi.
- Wszystko z tobą dobrze? - słyszę pytanie, które mnie zdziwiło. Kręcę jednak przecząco głową i zostawiam dziewczynę samą.
Długo kręcę się bezcelowo po szkole, aż w końcu siadam przy pianinie i zaczynam grać pierwsze nuty piosenki Dile que si.
Es lo que importa
Es un temblor, miedo y euforia
Mira que nadie te diga que nose puede
Corre anda y buscalo
...

Kiedy kończę, słyszę przy wejściu do sali ciche oklaski...

(Ludmila) Trzeba ogrannąc dom, trochę posprzątać, żeby jak przyjedzie matka nie było pretensji, że burdel. Jednak nie to jest teraz ważne lecę do Hiszpanii. - Uuuu jeaaaa uuu jeaa jeaaa. - zaczęłam sobie tańczyć w pokoju. - Tara tara tam ta rararar - kontynuowałam moje wygłupu, ale spojrzałam na zegarek i ups, czas się zbierać. Ubrałam się w łososiowe spodnie, biała bluzkę, włosy w koński ogon. Zgarnęłam tylko jakiś jogurcik z lodówki i wyszłam z domu. Droga mija mi szybko, nawet nie zauważam co dzieje się w parku, a ostatnio dużo się dzieje. Nagle przed moimi nogami przebiega rudawa wiewiórka. Taka malutka i taka śliczna. Wchodząc do Studio od razu słyszę, że ktoś śpiewa podchodzę do drzwi i dostrzegam Leona, kiedy kończy zaczynam bić brawa. - Brawo Brawo Leon. - wchodzę do środka. - Lu nie mam ochoty na kłótnie. - odpowiedział i zaczął zbierać nuty. - Ja ? Kłótnia ? To obce dla mnie słowa. - powiedziałam. - Taa jasne - spojrzał się na mnie. - Wiesz po prostu nie rozumiem Cię, dobra może i jesteście z Violka sobie przeznaczeni, ale ona spotyka się z Diego, gdzieś za Twoimi plecami, tu między wami jest gdzieś jeszcze Lara, zraniona przez Federa, może chciałaby znaleźć pocieszenie u Ciebie. Zastanów się nad tym. - patrzy na mnie jak na wariatkę. - A teraz wybacz, ale wychodzę. Opuszczam salę i idę po nuty do szafki. Kiedy tak się grzebie, ktoś opiera się o szafkę. - Musimy porozmawiać....

(Camilla) Za niedługo wyjazd. Jakimś cudem ja tam też jadę. Jedyne co to Ludmiła. Choć ostatnio nie rozmawiałyśmy a raczej nie kłóciłyśmy się to obawiam się że na wyjeździe może nie być tak różowo. Tak może czas na zgodę? Przecież nawet nie mamy o co skakać sobie do gardeł. Jeśli ja zaakceptuje jej obecność i będę ją ignorować i ona zrobi to samo może jakoś obie wrócimy bez szwanku. Gdy znajduję się w Studio odnajduję ją wzrokiem przy szafkach.  Podchodzę do dziewczyny i zaczynam mówić
-Musimy porozmawiać...-zaczynam. Jakoś nie potrafię się wysłowić. Zawarcie zgody z największym wrogiem łatwiejsze jest gdy nie stoi się obok niego. -Jak wiesz z niedługo wyjazd do Hiszpanii. Obie będziemy zmuszone znajdować się przez dłuższy czas w swoim pobliżu. Umówmy się... Ja nie będę wchodzić ci w drogę ty mnie. Jednym zdaniem : Będziemy udawać że się nie znamy. Pasuje ?
Czekałam aż coś powie. -Tylko dlatego że chcę cieszyć się wyjazdem nie zawracać sobie tobą głowę zgoda.- Wyciągnęłam do niej dłoń na znak pokoju na co ona powiedziała że na to nie mam co liczyć i poszła. Już miałam zrobić to co ona gdy ktoś wpadł na mnie i wytrącił mi zeszyty. Był/a to ...

(German) Zastanawiałem się nad tym już dłuższy czas, ale nie wiedziałem czy to jest odpowiedni moment. W sumie nie wiem jakie realcje są między nami... Chyba nie powinienem się tak spieszyć z tym... Muszę jeszcze ogarnąć pewne sprawy, muszę więcej czasu poświęcać Violettcie, Angie miała rację... Ostatnią ją zaniedbywałem, chyba odpuszczę sobie na razie kobiety... Najpierw rodzina ! Więc wybrałem się do Stud!a, chciałem podziękować szwagierce za rady które ostatnio mi dawała. W środku oczywiście, wiele dzieciaków śpiewających i tańczącyh... Od razu przypomniałam i się Maryja... Obym się nie rozkleił ! Nie mogłem wyszukać Angeles, w pewnej chwili wpadłem na jakąś dziewczynę.
- Przepraszam... - Odparłem i pomogłem jej pozbierać zeszyty. Podałem je jej i dopiero teraz zauważyłem że to była przyjaciółka Violetty... Jak ona miała... Francesca ? - Hej, Francesco może widziałaś gdzieś Angie ?
- Camila... - Upomniała. - Tak, jest chyba w sali od muzyki, proszę tam sprawdzić. - Podziękowałem dziewczynie i poszedłem sprawdzić czy tam jest. Pech... Nie było, jej. No nic, potem... Wychodząc z sali idę do szpitala. Muszę ją w końcu odwiedzić... Szedłem przez ten park, chociaż wolałem już go omijać, ostatnio spotykał mnie tu pech... No ale cud ! Przeszedłem bez szwanku, gdy byłem na miejscu, wdrapałem się na górę i wszedłem do sali...

(Esmeralda) Dziś nareszcie nadszedł ten dzień. Wychodzę do domu i naprawdę czuję się dobrze. Lekarze pielęgniarki, ogólnie opiekę miałam genialną. Pakuję swoją torbę, kiedy do sali wchodzi German. - Cześć - powiedział. - Cześć. - odpowiedziałam i pakowałam torbę dalej. - Posłuchaj
musimy porozmawiać, ale poważnie. - podszedł do mnie i wziął moją torbę w rękę. - German ja sobie poradzę naprawdę. - chciałam zabrać mu torbę. - Nie ma mowy, odwiozę Cię do domu i porozmawiamy przy kawie. - otworzył drzwi. - Skoro tak chcesz to idziemy. - rzuciłam. Kiedy wyszliśmy ze szpitala, otworzył mi drzwi samochodu. Jechaliśmy w zupełnej ciszy.Miałam pustkę w głowie. W tym momencie, jeżeli ktoś by mnie zapytał czy czuję coś do Germana, zacięłabym się w połowie zdania. Gdy dotarliśmy pod bramę mojego domu, przypomniałam sobie , że bardzo prawdopodobne jest to, że nia ma ani kawy ani herbaty. - German ale ja nawet nie wiem czy Ludmila zrobiła jakieś zakupy. - powiedziałam przekręcając klucz w drzwiach. - To nieistotne możemy się napić nawet wody z kranu. - delikatnie się uśmiechnął. Weszliśmy do domu. Nie było jeszcze tak tragicznie Lu chyba sprzątała. Zdjęłam płaszcz i buty i skierowałam się w kierunku kuchni. Kawy oczywiście nie było, ale herbata się znalazła. Gdy woda już się zagotowała zaniosłam herbatę do salonu i usiadłam obok mężczyzny. - W takim razie słucham - popatrzyłam na niego ...

(Germán) Gdy poszła do kuchni próbowałem sobie wszystko przeanalizować. Kurde... Jakim jestem idiotą! Na pewno się nie zgodzi... Gdy przyszła z herbatą nie wiedziałem co powiedzieć...
- Chodzi o to że.... - Próbowałem coś wymyślić. - Nie chciałem tak wtedy zakończyć naszej znajomości, w sumie nie chcę jej zakańczać... Odkąd się spotykaliśmy mało spędzałem czasu z córką. Nie poświęcałem jej takiej uwagi jak wcześniej... - Spuściłem wzrok na podłogę. - I ja po prostu chcę... - Gestykulując rękoma wylałem herbatę. - Pprzepraszam! - Wypaliłem i złapałem za szmatke, zacząłem to wycierać i usłyszałem jej śmiech. - Co?
- Śmiesznie się zachowujesz denerwując się. - Słodko się śmiała... Ogar! Wytarłem do końca i odłożyłem szmatke. - Tooo teraz możesz powiedzieć co chciałeś... - Patrzyłem się na nią jak głupi. "Nie! Nie rób tego teraz! Tylko nie to! " Mówiło moje wewnętrzne ja... Uklęknąłem koło niej i wyjmując pudełeczko spytałem.
- Wyjdziesz za mnie?

(Esmeralda) Zakrztusiłam się tą herbatą, oczy wyszły mi na wierzch. On mi się oświadcza! on klęka przede mną a w pudełku błyszczy pierścionek.- German wstań. - powiedziałam. - Nie, nie wstnę dopóki mi nie odpowiesz. - dalej tak klęczał. - Ja, ja, ja nie wiem German wiesz co się stało, wiesz dlaczego byłam w szpitalu . Wiesz, że Cię kocham bardzo bardzo mocno, ale stawiasz mnie w takiej sytuacji, to wszystkiemy zaprzecza, to tak jakbym była chora psychicznie. - mówiłam - Jest tylko tak albo nie. - powiedział. - German nie wiem. - rzuciłam i wstałam z kanapy. - Esme nie ma w tym przypadku łowa nie wiem. - podszedł do mnie. - Nie rozumiesz , przecież ja nie nadaję się na matkę Violetty, ja nawet nie potrafię być dobrą matką dla Lu, w ogóle informowałeś o tym Violette, co ona na to, jeju nie wiem to jest dziwne ja sama już nic nie wiem co z Angie, German ja się boję bardzo się boję. - słowotok, znowu ten pieprzony słowotok. - Ja muszę się przewietrzyć. - otworzyłam balkon i wyszłam na taras ...

(Germán) Nie wiem? Eh... Wyszedłem za nią na taras.
- Jesteś idealną matką, wierzę w to... Violetta na pewno to przyjmie, a Ludmiła jakoś się z tym pogodzi... W końcu to zrobiłem... Esme chcę być z tobą bo tylko wtedy jestem szczęśliwy... Może się pospieszyłem, ale ja już dalej nie pociągne bez ciebie. Moje serce potrzebuję tlenu zwanego twoim imieniem, nie mów nie wiem bo nie ma w tym odpowiedzi. Dajesz mi dowód że nie jesteś pewna co do swoich uczuć, ale ja będę czekał... Razem z nim. - Wskazałem na pierścionek. - Mam nadzieję że w najbliższym czasie przyjdziesz zdecydowana i powiesz "tak". Rozumiem też twoją obawę, może to za wszystko szybko się dzieje? Nie wiem... Wiem że cię kocham i nie odpuszcze... - Podszedłem bliżej dalej mówiąc. W pewnej chwili już nie mogłem po prostu... Nachyliłem się ku jej osobie i wtopiłem swoje wargi w jej, błądząc rękoma gdzieś w jej włosach... Znòw mòj świat nabrał barw...

(Esmeralda) Czy to wszystko jest szczere, czy on napewno nie chce mnie skrzywdzić ? Tego nie wiedziałam, wiedziałam tylko jedno po tym całym incydencie jest silniejsza, mam dla kogo żyć. Kiedy zatopił usta w moich, nie mogłam się oprzeć, ciepło bijącego z jego ciała i ta słodycz. Ja chyba jestem nienormalna, naprawdę może Ludmila ma rację, że potrzebuję dobrego psychiatry. Kiedy oderwaliśmy ssię od siebie nie powiem że było nie przyjemnie. - Musisz mi dać czas, ja nie chcę znowu stracić kontaktu z córką i Ty też. Kocham Cie bardzo, ale muszę odpocząć. - mówiłam. - To wszystko nie jest takie proste jak się wydaje, jeżeli jesteś w stanie i dasz radę czekaj, i jeżeli ułożysz sobie życie z kimś innym też to zrozumiem naprawdę. - kontynuowałam. - Lekarze bardzo mi pomogli zrozumieć wszystko, przepraszam. - spojrzałam za niego i ujrzałam przed bramką...

(León) Złapałem w szkole Violettę, i teraz właśnie odprowadzałem ją do domu. Nie jest zbytnio rozmowna, ale bywało gorzej, więc zbytnio się tym nie przejąłem.
- Tato! - woła dziewczyna, kiedy tylko przeszliśmy próg domu. - Tato, jesteś? - przez dłuższy czas próbuje się go dowołać, ale nagle coś sobie przypomina. - No tak, jest u Esmeraldy! Chodź, idziemy - ciągnie mnie za rękę. Kiedy pochodzimy pod jej dom, zatrzymujemy się przy bramie, widząc dość ciekawą sytuację. Przewracam tylko oczami, żegnając Violettę i zostawiając ją przed drzwiami.
Sam ruszam w stronę parku, żeby trochę odetchnąć. Oczywiście znowu musiałem kogoś spotkać, ale tym razem nie było źle; Francesca.
- Coś się stało? - pyta, poprawiając opaskę przytrzymującą ciemne włosy. - Opowiadaj.
- No wiesz. Violetta. Ja nie wiem, co się z nią dzieje. Wcześniej taka nie była, a teraz zamknęła się w sobie... ale ona tylko udaje. To nie jest tak, że coś się jej stało. Ona jest taka dla mnie, nie widzisz tego, Fran? - zerkam na nią pytająco, zatrzymując się i chwytając ją za ręce. - To jest niesprawiedliwe. Dlaczego moje serce wybrało akurat ją, podczas gdy po ziemi chodzą takie dziewczyny jak ty? - dziewczyna zastanawia się nad odpowiedzią, ale nie daję jej zbyt dużo czasu. Ujmuję jej twarz w obie dłonie i całuję...

(Violetta) To jest dość dziwna dla mnie sytuacja, mój tato oświadczył się Esmeraldzie, a ona tego nie przyjęła. I jak mam się teraz zachować?Chciałam przesiedzieć ten cały wieczór z moim ojcem, ale powiedział, że chce być sam dlatego poszłam poszukać Leóna. Chciałam mu wynagrodzić wszystkie moje błędy i całe to dziwne zachowanie. Nagrałam się mu na pocztę "León, gdzie jesteś?
Chce Ci wszystko wynagrodzić. Bardzo Cię Kocham!" Po chwili znalazłam go w parku rozmawiającego z Fran, ucieszyłam się gdyż z nią też muszę zamienić kilka sów. Jednak León złapał jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował. A wtedy cały mój świat zawalił się w tej jednej chwili. Mój ukochany i moja najlepsza przyjaciółka? Po raz kolejny miałam ochotę wybuchnąć płaczem, ale zapanowałam nad sobą. Kiedy skończyli wymieniać się śliną, łaskawie spojrzeli w moją stronę. -Violetta?- zadali dość głupie pytanie jak na tą sytuacje. -To nie tak jak myślisz!- zaczęła dziewczyna. -A jak? Czyli moja najlepsza przyjaciółka nie całuję się z moim chłopakiem? Bo to jest to co myślę w tej chwili!-  powiedziałam dosyć ironicznie wiedząc, że już nie daje rady wstrzymać płaczu, odchodzę. Oczywiście obydwoje próbują mnie zatrzymać tłumaczyć się, że to tylko chwilowe zapomnienie, ale wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki. Kazałam kierowcy zawieść mnie nad to jeziorko. Podparłam się o jedno z drzew i dopiero doszło do mnie co się właściwie wydarzyło. Jedno było pewne, ta sytuacja na zawsze diametralnie mnie zmieni. W końcu emocje zapanowały nad moją osobą. Podkuliłam nogi, nadal oparta o drzewo, schowałam głowę w kolanach gdyż łzy płynęły mi strumieniami po policzkach, a wtedy podszedł/a przytulając mnie ...



(León) - Fran, przepraszam cię. Nie chciałem, tak? Poniosło mnie. Przepraszam - odwracam się od niej i biegnę w kierunku, w którym zniknęła Violetta. Wsiadała do taksówki i mówiła taksówkarzowi, gdzie chce się udać, a ja na szczęście to usłyszałem, więc złapałem kolejną i pojechałem za nią. Przez całą drogę zastanawiałem się, co jej powiem, ale
trasa okazała się być zbytnio krótka na takie rozmyślania.
Wyszedłem z auta, uprzednio wręczając kierowcy odpowiednią ilość pieniędzy. Szukam dziewczyny wzrokiem. Muszę się bardzo skupić, żeby zauważyć ją opartą o drzewo. Siedzi skulona, obejmując rękami kolana Po cichu podchodzę do niej i przytulam.
- Violetta, przepraszam. Przepraszam, przepraszam, przepraszam - powtarzam to słowo kila razy, ocierając łzy z jej policzków. Wyrywa się z mojego uścisku, wybuchając kolejną falą płaczu.
- Odejdź! Idź sobie! - próbuje wrzasnąć, ale głos hamują jej łzy.
- Nie. Nie pójdę, dopóki mnie nie wysłuchasz - chwytam ją za ramię, ale nie daje mi dojść do słowa.
- Skończ! Nie chcę niczego słyszeć, rozumiesz?! - jestem idiotą. Teraz już wszystko stracone...

(Violetta) Czemu ludzie nie chcą dać Ci spokoju jak mówisz do nich, że nie chcesz z nimi rozmawiać? Jak on mógł przyjść do mnie po tym wszystkim? Nie chciałam z nim rozmawiać, ale poczułam to co on zawszę czuł jak byłam z Diego... -Violetta.. proszę daj mi szansę!- próbuje po raz ostatni. -León jak ty to sobie wyobrażasz?-  próbuję ochłonąć. -Całowałeś się z Fran- po raz kolejny unoszę głos. -Violetta przepraszam..- spuszcza głowę. -León nie mogę tego słuchać. Proszę Cię...- nie wiem co się że mną dzieje czuje się jak bym miała wybuchnąć od środka. Po raz kolejny próbuje odejść, ale nie umiem tego zrobić. -Wiem, że to jest samolubne i egoistyczna, ale ja nie umiem.. Teraz wiem jak się czułeś i mimo tego zawsze wracałeś.. -znowu po policzkach spłynęły mi łzy, chłopak po raz kolejny wytarł mi je. -Bo Cię kocham..- cały czas patrzy mi w oczy, niestety ja już nie umiem  -Ale ja już nie...- zabrałam jego rękę. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo mnie to za boli. Musiałam oklamac jego i siebie. Kiedy odeszłam od niego usłyszałam cichu głos -Kłamiesz. Znam cię lepiej niż każdy inny i widzę to po Tobie. Ale ja się nie poddam. Słyszysz mnie? - chłopak dał za wygraną i odszedł. Na drugiej stronie ulicy widzę.....

(Angie)Od paru dni na niczym nie mogę się skupić..Chodzę jakaś podenerwowana co odbija się na ludziach z którymi pracuję..Długo tak nie pociągne...
Idę sobie spokojnie chodnikiem próbując uspokoić jakoś myśli,gdy nagle zauważam Violette. Ona też mnie zauważyła,ale widocznie było coś nie tak,bo poprostu poszła dalej.
O nie!Takie zachowania to nie ze mną!Przynajmniej nie teraz,bo może to się skończyć dla kogoś źle..-Violu! Poczekaj!-krzyczę podbiegając. -Angie nie teraz,naprawdę. Chcę jak najszybciej być w domu..-zakomunikowała mi.
Ewidentnie coś było na rzeczy,ale widzę,że ona nie potrzebuję teraz rozmowy typu:"co się dzieję".Na szczęście wpadł mi do głowy lepszy plan.
-O nie!Nie pozwole żebyś marnowała tak cudowny wieczór na nudzenie się w domu,dlatego mam dla ciebie propozycję..Co powiesz na "babski wieczór"? Tylko my dwie,świetna zabawa i zero zmartwień.-powiedziałam mając przyklejony na twarzy uśmiech na myśl o tym wszystkim. Obie potrzebowałyśmy tego. Moja siostrzenica wahała się,ale w końcu odpowiedziala:-Hmm..Masz rację! Pora się jakoś rozerwać!-krzykneła pewnie co bardzo mnie ucieszyło. Już po chwil trafiłyśmy do kręgielni-"tak na rozgrzewkę",stwierdzając ówcześnie razem. Bawiłyśmy się w najlepszę i nie obchodziło nas co pomyślą o nas inni,gdy zamiast kręgli zaczeliśmy zbijać ludzi!. ...
Po paru minutach wyprosili nas,lecz mimo tego nie straciłyśmy dobrego humoru a wręcz przeciwnie..
 -Może pójdziemy się czegoś napić?-zaproponowała Viola
-Tak to dobry pomysł! I może zaprosimy tych ochroniarzy z kręgielni?Napewno się zgodzą-powiedziałam po czym obie wybuchłyśmy śmiechem. W centrum było pełno klubów,ale szukałyśmy najbardziej "zjawiskowego". Gdy do takiego trafiłyśmy,bawiło się w nim pełno ludzi,lecz najpierw chciałyśmy zaspokoić nasze pragnienia. Wszystkie napoje miały "wymyślne" nazwy,ale w końcu zamówiłyśmy "coś". O dziwo było przepyszne! Nie czekając dlugo zamówiłyśmy jeszcze dwie kolejki. Pod koniec trzeciej porcji uświadomiono mi,że to alkohol..! Że co!? Czy ja właśnie upiłam siostrzenice!?...A zresztą jest już prawie pełnoletnia-widać "napój" zaczyna działać,bo wyłącza mi się myślenie..
W kapitalnych humorach ruszyłyśmy na parkiet. Muzyka całkowicie nas poniosła;nie zwracałyśmy uwagi na otoczenie;międzyczasie wypiłyśmy jeszcze dwie kolejki tego "specyfiku",które postawili nam "mili" panowie...
Godziny mijały,a ludzi ubywało,dlatego my też wyszłyśmy.
Udałyśmy się do domu krzycząc po drodze na wszystkich i strasząc ludzi za drzew.
Ennn miii muuuuundo
Sieeendo looo que sooooy-próbowałyśmy śpiewać,ale coś nie wychodziło...
Weszłyśmy do domu ciągle chichocząc,ale próbując nie obudzić domowników.
Nagle zapaliło się światło,a w jadalni pokazał się pan domu.
-Mogę prosić o wyjaśnienia!?  Dlaczego wracacie o 3 nad ranem!!??-zagrzmiał
-Spokojnie tato..Nic się nie stało tato..-majaczyła coś Viola
-Nie będe spokojny!! Angie wytłumacz mi to!-spojrzał na mnie
-Yy no musiał się ktoś w końcu nią zająć-palnełam nie myśląc co mówie. Byłyśmy już nieźle pijane.. -Taaato przytul mnie!!-chciała podejść do ojca,ale nie pozwoliłam jej,bo wtedy wyczuł by alkohol na pewno. -To my już pójdziemy spać-powiedziałam ciągnąc swoją siostrzenice po schodach i powstrzymując śmiech.Mam nadzeję,że Germi się nie skapnął.. Będąc w pokoju Violetty rzuciłyśmy się bezwładnie na łóżko cały czas się śmiejąc,i gadając na ile to możliwe po pijaku.. Po jakiejś godzinie zasnełyśmy szczęśliwe w swoich objeciach.

Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 66.


13 komentarzy:

  1. Rozdział świetny!
    Szkoda mi tego że leonatta znowu się popsuła:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co się dzieję Z Leonettą ?! Bueeee ;ccc (płaczę) . Ale... Oni się zejdą co nie? ....
    .... chociaż Diego też nie jest zły :D. Lubię go . xD
    szkoda, że nie było Lary i Fede,,, ale i tak cudny rozdziałek :D.
    DZIEWCZYNY: PODZIWIAM WASZĄ PRACĘ ! :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. No naprawde... Najpierw leonetty nie ma w rozdziałach a teraz się rozstaja!?!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ;***
    Czekam !
    /// Gabi Verdas

    OdpowiedzUsuń
  5. Leon i Fran <3 ? Calkiem slodko <3

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie !!!! Znowu rozstanie Leonetty ;( a w ogóle jej ostatnio nie było !! jak Leon mógł pocałować Fran ? czekam na nexta i Leonette ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział, a ja zapraszam na mój blog <3 http://angieinnahistoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział!! Haha :D . Angie upiła Violette!! :D .

    OdpowiedzUsuń
  9. super rozdział szkoda leonetty :(

    http://vviiolletta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. NIE WIEM CZY TYLKO MI SIE TAK ZROBILO ALE DZISIAJ DODALISCIE 82 CHYBA ROZDZIAŁ A TERAZ PIJAWIL SIE 65

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka