Obudził mnie jakiś dziwny dźwięk . Otworzyłem oczy i zorientowałem się , że to Fran zwaliła coś w kuchni . Spojrzałem na zegarek i się załamałem . 6 ?! Ją powaliło . Założyłem swoje ulubione szorty do kolan i poszedłem do miejsca zbrodni .
- Co ty robisz ? - spytałem zaspanym głosem .
- Próbowałam zrobić sobie herbate , ale gdy tylko otworzyłam szafke spadła na mnie szklanka - pożaliła się.
- O 6 ?
- Zawsze tak wstaje . Chcesz coś do jedzenia ?
- Nie ,ja wracam spać . Obudź mnie za 2 godziny . Wtedy będę mógł dopiero normalnie funkcjonować - ziewnąłem i wróciłem do łóźka . Jednak nie mogłem zasnąć . No dzięki, przez nią będę chodził nieprzytomny cały dzień . Po 10 minutach bezczynnego leżenia wróciłem do niej , a ona już przygotowała herbatę i robiła kanapki .
- Chcesz jedną ? Znalazłam w Twojej lodówce miliony owoców i warzyw , ale nigdy nie widziałam Cię , byś jakieś jadł .
- Bo moja szafka jest tam - oparłem się o blat i wskazłam na szafkę obok . Zaciekawiona otworzyła ją i się załamała .
- Serio ? - wzięła do ręki jakieś opakowanie . - Ciasteczka , krakersy , batony . Nie jesz nic innego ?
- Nie - pokręciłem głową .
- Trzeba będzie Cię nauczyć zdrowego żywienia .
- Nie , nie . Błagam nie - ale Fran była nie przekupna , więc wziąłem bitą śmietanę i opryskałem jej twarz .
- To był Twój największy błąd w życiu - rzuciła i już miała mi oddać , gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi ...
(Ana) Szkoda gadać... Wieczorem wróciłam do domu. Humor niezbyt dobry, jak na dziś. Siedząc w domu przypomniałam sobie co chciałam od Federico. Jaka ja pusta...! Zapomniałam... Wzięłam torebkę, zarzuciłam ją i wyszłam z domu. Miałam już dawno to zrobić... Gdy byłam pod jego domem zapukałam. Raz, drugi, trzeci... "Wyszedł" powiedział mòj mózg. Gdy odchodziłam otworzyły się drzwi a w nich Federico... Miał niepoukładane włosy i był bez koszulki... - Ana? - Przeczesał włosy palcami. - Taak... Przyszłam bo... - Nagle obok niego stanęła Francesca... Nie, nie, nie, nie myśl o tym! - Pprzepraszam ale chyba przyszłam nie w porę... - Rzuciłam i odeszłam. Może powinnam zrobić sobie wakacje od rzeczywistości ? Od przyjaciół... Tak, tak wakacje dobrze mi zrobią ! A może nie... Może to uciekanie od rzeczywistości ? Przecież tak jest... O jezu... Anka jaka ty skomplikowana... I ja jeszcze się z kimś dogaduję ! Poszłam na zakupy, kiedyś One poprawiały mi humor a teraz... Teraz nic ! Nic, nic... Eh... Chodziłam po centrum gdy... Zobaczyłam Pabla ? A On przypadkiem nie był chory ? No nic, siedział koło fontanny i grał na gitarze... Hm....
(Pablo) Oho... Wczoraj zupełnie wysiadłem psychicznie, po drzemce wpadła do mnie sąsiadka Eh... Byłbym na nią zły bo prawie mnie otruła i połamała kości swoimi ćwiczeniami, ale dziś jak wstałem to czułem się świetnie. Kto by pomyślał... Chciałem pójść do Esmeraldy, ale za wczoraj odechciało mi się. Poza tym zadzwonił do mnie szef, powiedział że ma dla mnie dobrą nowinę. Ogarnąłem się i szedłem do Stud!a nucąc sobie "Ven y Canta", lubię tą piosenkę. Może dlatego że oddaje mój dzisiejszy humor ? Docierając do budynku nawet nie musiałem go szukać, zobaczyłem go na korytarzu. - Pablo ! Dobrze że jesteś! - Uścisnął mnie z promiennym uśmiechem. - Również, coś się stało ? Że mnie wzywasz ? - Spytałem. - Tak, tak! Od jutra możesz wrócić do pracy, dzięki Germanowi wszystko mam już załatwione. - Odparł. - To świetnie ! - Powiedziałem ucieszony. Ah, teraz nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia, gdy wstanę uradowany iż idę do swojej pracy. Ale zaraz, zaraz... Dzięki Germanowi ? Cóż, jakoś zbytnio mnie to nie obchodzi, teraz był tylko jeden fakt ważny ! - Dobrze, widzę że się rozmarzyłeś. - Wróciłem na ziemie słysząc te słowa. - Idę załatwić jeszcze parę spraw i widzimy się jutro. - Dodał i zniknął w sali od muzyki. Stałem tam jeszcze przez chwilę i z uśmiechem wyszedłem. Szybko wróciłem do domu i rzuciłem rzeczy w bok, coś tchnęło mnie do centrum... Właśnie ! Czemu miałbym nie podzielić się szczęściem z innymi ? Wziąłem gitarę i wyruszyłem przed siebie. Szukałem odpowiedniego miejsca i znalazłem go koło fontanny. Siadając na murek zacząłem wydawać pierwsze dźwięki. - Enciende tu equipo sube el volumen para entender al mundo abre tu puerta grita en tu muro para encontrar el rumbo.... - Zacząwszy śpiewać endorfina we krwi podniosła się. - (...) Ven y canta dame tu mano cura tus heridas busca hoy tu melodía vamos ven y canta! - Jacyś ludzie zaczęli się koło mnie zbierać, jakoś nie sprawiło to że przestałem. Wręcz przeciwnie! Nagle zauważyłem z daleka Anę, a potem w oku błysnęła mi pewna sylwetka... Patrząc przed siebie w tłumie zobaczyłem...
(Ludmila) Dobra czas się ogarnąć, życie płynie dalej, a ja wyglądam jakbym za chwilę miała umrzeć. Dobra coś się stało coś z czym nie potrafię sobie poradzić, ale nie mogę przez to marnować swojego życie, jeszcze nie teraz, jeszcze za wcześnie by o tym myśleć. Wstałam z łóżka, pomalowałam się, ubrałam jakąś bluzkę i spodnie i zbiegłam na dół. Matki od rana nie było w
domu, a ja szukałam w lodówce ogórków. Ogórków ?! Dzisas ja nigdy nie jadłam ogórków. W lodówce nie było nic na co miałam ochotę, dlatego postanowiłam wybrać się na małe zakupy. Przechodząc obok parku, usłyszałam że ktoś gra na gitarze. Wyglądając zza tłumu zobaczyłam Pablo, który wyglądał jak ostatni dziad, jakby żebrał. Nie pozwolę na to, żeby robił jakiś obciach mi i mojej matce. - Pablo mogę Cię prosić. - popatrzyłam na mężczyznę, a on zszedł z murka i podszedł do mnie. - Czy Ciebie już zupełnie pogieło ? Grasz sobie na gitarce jak jakiś bezdomny, przecież ludzie wiedzą, że jesteś z moją matką przynosisz mi obciach, człowieku ogarnij się ! - patrzyłam na niego. - Ale o co Ci chodzi Ludmila, jestem szczęśliwy. - odpowiedział z uśmiechem. No nie dla niego to jest fajne, no za chwilę wezmę tą gitarę i rozbiję mu na głowie. - Weź się puknij, ok ? Ja nie jestem szczęśliwa i nie chcę oglądać faceta mojej matki pod fontanną, no bez jaj. - powiedziałam, i jakoś zakręciło mi się w głowie, zrobiło mi się tez niedobrze. - Nie, nie, nie tylko nie w takim momencie. - powiedziałam do siebie w głowie. Złapałam się za brzuch i przez chwilę stałam tak ....
(Violetta) Całą noc myślałam o tym co powiedział mi lekarz i o tym jak wybrnąć z tej sytuacji. Rano wstałam wcześniej by móc iść spokojnie do apteki po wypisane przez lekarkę tabletki, zwalczające kaszel.. Gdy szłam parkiem w stroną Studia, dostrzegam Ludmiłę, która krzyczy na Pablo, czyli wszystko wróciło do normy, tak? Jednak po chwili mężczyzna twierdzi iż nie warto dalej ciągnać tej ciekawej konwersacji i odszedł. Ja sama postanowiłam odejść, ale nagle Ludmiła złapała się za brzuch i lekko zakołysała, widząc jej ból podeszłam do niej łapiąc ją za ramiona.
- Ludmiła. Nie wmówisz mi po raz kolejny, że wszystko jest z Tobą w porządku, co?! - Podprowadzam ją do ławki i podaję jej butelkę wody. - Bo jest! Po prostu, zatrułam się jakimś żarciem i to wszystko.. - Chciała wstać, ale ja zauważyłam coś co mnie za niepokoiło, nie chciałam jej tego mówić, ale chyba lekko przytyła, zresztą miałam nadzieję, że o to chodzi, bo gdyby wpadła to było by źle.. Chciałam odprowadzić ją do domu, ale zjawił się Tomas. - Lu? Czemu nie odbierasz moich telefonów? - Pomaga jej wstać - Violetta, już się nią zajmę, dziękuję. - Po tych słowach w zaczynam iść w kierunku Studia, ale cały czas myślę, co by było gdybym to ja mogła wpaść? Nie zresztą nie ważne, może mi się tylko zdaję. Po krótkich chwilach za rogiem zauważam Leóna, który uporczywie nad czymś myśli, podchodzę do niego od tyłu ...
(León) Szedłem późnym rankiem w stronę Studio. Nadal nie mogę oprzeć się myśli, że wczoraj mnie okłamała, mówiąc że wcale nic jej nie jest. Nie chodzi o to, że jej nie ufam, bo tak nie jest, ale to nie wyglądało na zwykłe przeziębienie...
- Bu! - słyszę tuż przy swoim uchu. Bez problemu rozpoznaję ten głos; Violetta.
- Mi też miło cię widzieć - śmieję się, obracając się w jej stronę. - Gdzie wcześniej byłaś? Tą trasą raczej ci nie po drodze.
- Spotkałam Ludmiłę, źle się czuła - aha, no i wobec tego? Nie rozumiem.
- A pomagasz jej ponieważ? Ja wiem, że wasze stosunki nie wyglądają tak źle jak kiedyś, ale bez przesady - myślę na głos.
- Bo ona też mi czasem pomaga - mówi oschłym tonem, a ja wiem, że myśli o pewnym zdarzeniu w Hiszpanii. Nie odzywam się, jeszcze pogorszyłbym sytuację. - Muszę jeszcze pogadać z Angie, spotkamy się w klasie, dobrze? - i nie czekając na odpowiedź, udaje się do pokoju nauczycielskiego. Właśnie idę pod klasę od tańca, gdzie mam zajęcia, kiedy spotykam...
(Diego) Rano szybko próbowałem dokończyć piosenkę, ale nie szło. Nie dawałem już rady. Moja wena się wyczerpała. Ehh spróbuję w Studio. Po przygotowaniu się do zajęć ruszyłem w stronę szkoły. Szedłem jak zwykle przez park, tam zawsze wpadałem na jakieś pomysły. Po chwili znów zacząłem coś nucić piosenka sama do mnie przyszła : Euforia!!! Te da la gloria, Grita!!! La gente grita, Canta!!! Siente la euforia, Porque asi queremos cantar... To jest niezłe muszę jak najszybciej zapisać tą zwrotkę. Gdy dotarłem już do Studio wszedłem do pierwszej lepszej sali i zapisałem tekst po chwili zobaczyłem Verdasa.
-Kogo ja widzę.- Powiedział z ironą
-O Verdas, jak miło. Poczuj ten sarkazm w moim głosie. Czego znowu chcesz?!
-Takim tonem do mnie?- Leon podszedł do mnie
-Jesteś idiotą wiesz? Chyba zadzierasz, ze złymi osobami- powiedziałem po czym on mnie próbował mnie popchnąć, lecz nie zareagowałem na to i z większą siłą uderzyłem nim o szafki. Spojrzał na mnie tak jakby chciał mnie zabić wzrokiem. Tym razem to zignorowałem i już nie zareagowałem, tylko odszedłem od niego. Nie chcę zrobić czegoś, czego bym żałował. Ruszyłem w stronę sali tańca gdy wpadłem na...
(Ana) Ygh ! Nic mi dziś nie wychodzi, to chyba będzie moją codziennością ! - Raz... Dwa... Trzy i... Aa ! - Iii upadam na ziemię ! Świetnie, nie wiem co się dzieję ! Zupełnie jakby odebrano mi talent. A ja go w ogóle miałam ? Nie, nie, nie, nie wątp w siebie. Jesteś silna, jesteś mądra, masz talent, przyjaciół, chłopaka i jest git ! I... I umierającą matkę... Tak, nie mogę o niej zapomnieć. Chociaż ojciec mówi abym się nią nie przejmowała, ale jak ?! Ja się pytam jak ?! Ona jest kimś kim mogę się wyżalić, Ona mnie zawsze rozumiała, pocieszała chociaż czasem była surowa. Zniechęcona już do ćwiczeń wychodziłam z sali gdy wpadł na mnie Diego. Rzuciłam "Hej" i chciałam się oddalić ale zatrzymał mnie. - Hej ? Co jest ? Widzę że coś cię gryzie. - Powiedział. Zanim zdążyłam mu wytłumaczyć całą sytuację przybiegł Leon i go walnął. A temu co ?! Diego zareagował tym samym. Szybko rozdzieliłam obydwojga podnosząc ton. Ich już zupełnie pogięło. - Co wy dzieci ?! Bijecie się o zabawkę którą wam ukradli w piaskownicy ? Nie macie pięciu lat ogarnijcie się boże ! - Dopowiedziałam i wyszłam, mam dość, każdy skacze sobie do gardeł. No może nie każdy... Ale Oni są przykładem ludzi którzy mnie ewidentnie wkurzają ! Usiadłam na ławce i patrzyłam się przed siebie, w pewnym momencie w oddali ujrzałam ... Który/a siedział/a z ...
(Pablo) Nie wiem o co chodziło Ludmile... Moja wina że jestem szczęśliwy? Poszedłem gdzie indziej, dokładnie do parku. Znòw brzdękałem lecz już nie śpiewałem, po chwili do mnie dosiadała się Clara, moja sąsiadka. - Hej, jak się czujesz? - Spytała. - Lepiej niż wczoraj. - Odparłem krótko uśmiechając się. - Co ty taki szczęśliwy? - Znòw zapytała. - Aaa, tak jakoś. Życie wraca do normy. Poza tym pomogłaś mi... Dzięki. - Dodałem. - To chyba należy mi się uścisk. - Zaproponowała i wstała. Zrobiłem to posłusznie, przytuliłem ją ale w oddali zobaczyłem Esmeralde. Widząc mnie zatrzymała się i poszła gdzieś. - Pprzepraszam. - Rzuciłem i poszedłem za nią. Dogoniłem ją koło domu, złapałem za nadgarstek i odwróciłem do siebie. - Gdzie idziesz? - Szepnąłem bo byliśmy bardzo blisko siebie. - Daleko od ciebie! - Warknęła i chciała się wyrwać ale nie pozwoliłem na to. - Jesteś zazdrosna? - Spytałem w końcu. Ciągle raziła mnie swoim gniewnym wzrokiem...
(Esmeralda) Jeju non stop tylko bieganie i bieganie, załatwianie jakiś spraw, to wszystko przyprawia mnie o zawrót glowy i jeszcze Ludmila, to wszystko sprawia, że chyba to rzucę i gdzieś pojadę, a no i jeszcze Pablo, który nawet nie zadzwonił. Idąc z plikiem papierów do kolejnego biurowca, zauważam dobrze znaną mi osobę. No nie wierze on przytula jakiegoś babsztyla, nie mam zamiaru na to patrzeć, odwracam się i idę w kierunku domu. Po chwili czuję, że ktoś łapie mnie za nadgarstek i odwraca w swoją stronę. To Pablo, tylko że ja nie mam ochoty z nim rozmawiać. Jednak na pytanie " Jesteś zazdrosna" bardzo chętnie odpowiem. - A nie mam prawa ?? Nie mam prawa być zazdrosna, przeżywam że jesteś chory, sprzątam Ci caly dom, potem czekam na telefon od Ciebie, a tu glucha pustka. - zaczynam swój monolog. - Gdy mam na glowie tyle spraw, idę sobie spokojnie do biurowca i co widzę mojego partnera przytulającego się do jakiejś kobiety, co Ty byś powiedział jakbyś zobaczył mnie przytulającą się do Germana. Co byś na to powiedział, bo nie wiem czy byłbyś zadowolony. - kontynuowalam. - Ja już raz zostalam zraniona, drugi raz naprawdę nie mam zamiaru tego przechodzić. Jeżeli nie chcesz być ze mną to mi to powiedz, a dam Ci święty spokój. - dopowiedzialam jeszcze. W tym momencie odechcialo mi się zupełnie wszystkiego. Jedyne czego potrzebowalam to spokój, i czas na przemyślenie. - A teraz jak chcesz wróć sobie do swojej koleżanki. - dokończylam i skierowalam się w stronę drzwi ...
(Pablo) Już wchodziła do domu lecz znòw ją zatrzymałem. - Wiesz co? Masz rację, zachowałem się idiotycznie. Mogłem zadzwionić o tym że jest ze mną lepiej i... Nawet nie podziękowałem za sprzątnięcie. Wybacz. Masz prawo czuć złość, ale to tylko moja sąsiadka... Nie zranię cię, tak jak przyrzekałem tak zrobię. Kocham cię, zależy mi na tobie, liczysz się dla mnie... Jesteś kimś więcej niż kobietą która skradła mi serce, ty jesteś nim.... Może myślisz że gadam głupoty bo Germán ci to wmawiał, ale ja kocham. Gdybym do ciebie nic nie czuł nie byłoby mnie tu... Wybacz, jestem jaki jestem. Badziewny ale czuję coś do ciebie i to jest silniejsze od wszystkiego... Mam nadzieję, że kiedyś zostaniesz moją żoną... Bo cię kocham, nie umiem tego wyrazić w słowach dlatego... - Westchnąłem i nachyliłem się..
(Ludmila) Tomas mnie dziś doprowadził do porządku. Jak dobrze, że ja go mam. Poszłam do lekarza, w sumie cholernie się bałam, ale pani doktor była bardzo miła powiedziała, że to II miesiąc, że dziecko rozwija się prawidlowo. Słyszalam bicie malutkiego serca i widziałam na monitorze, takie male coś, ale nie, nie mogę tak myśleć, ono nie zostanie ze mną. Nie mogę się przyzwyczajać. Wracałam do domu non stop przyglądając się w usg. Pod domem schowalam to głęboko w torbę. Zauważyłam przed furtką Pabla calującego się z moją matką. To już jest obleśne. - Sorry moglibyście nie oblizywać sobie warg w miejscu publicznym, tu chodzą ludzie którzy mnie znają. - powiedziałam. I chciałam już wejść do domu.- A jak Ty z Tomasem też całujecie się np. w parku. - rzucila moja matka. - Tylko, że my jesteśmy młodzi. - odpowiedzialam. - To uważasz, że my już tacy starzy. - zagadał Pablo. Matko po co ciągnąć tą dyskusje, niepotrzebna i żenująca. - Dobra skończyliście. ? - zapytałam. - A Ty to ostatnio masz jakieś humorki nie do zniesienia. - powiedziała matka. - Może Ty w ciąży. - zaśmiał się Pablo, a ja jedynie zmierzyłam go ciętym wzrokiem ...
(Pablo) - Może Ty jesteś w ciąży. - Zaśmiałem się a Ona momentalnie uciszyła mnie wzrokiem. Jezu, po co tyle gniewu? To tylko żart! Chyba nie powinien żartować z Ludmiłą, zawsze może odebrać to źle.. - Dobra, idę zanim powiem coś głupszego. - Dodałem i namiętnie pocałowałem Esme w polik, chociaż nie wiem czy się pogodziliśmy czy nie.... - Hej. - Dopowiedziałem i poszedłem do siebie. W środku powiesiłem bluzę, zjadłem na szybko kolację i prysznic. Umyty powoli zasypiałem lecz przed snem wysłałem sms-a Esme. "Dobrych snów moja księżniczko" mimo iż nadal nie wiedziałem czy jest zła czy nie wysłałem to. Przez chwilę patrzyłem się w niebo, to mnie uspokajało. Dawało uczucie że będzie dobrze... W sumie już tak prawie jest! Jutro do Stud!a... "Mam nadzieję że zostaniesz moją żoną" przypominając sobie te słowa usnąłem...
Koniec rozdziału
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 91.
Super rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na Next
super!!
OdpowiedzUsuńSuper !! Ten blog jest coraz lepszy ;*
OdpowiedzUsuńEXTRAAA! !
OdpowiedzUsuńczekam na next. :*
OdpowiedzUsuńWSZYSCY NA TYM BLOGU JESTEŚCIE NIESAMOWICI ;)
OdpowiedzUsuńpoważnie, czytam z rozdziawionymi ustami każdy rozdział i przepraszam, że rzadko komentuje. Na niektóre rzeczy nie mam wpływu.
Tak uwielbiam ten blog, że nawet go reklamuje w specjalnej zakładce na moim blogu ! "To, co jest warte uwagi" , jeśli macie ochotę zobaczyć, jak zrecenzionowałam waszą pracę, zapraszam na bloga : http://opowiadania-federico-y-ludmila.blogspot.com
Dziękujemy, takie wpisy dają nam ostrego powera ;)
Usuńsuper czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper i już nie umiem doczekać się jutra :) (o ile przeżyję na stoku xD) A i zapraszam do akcji :) http://polska-viola.blogspot.com/2013/12/niespodzianka-dla-v-lovers.html?showComment=1387709172660#c4894280864718936395
OdpowiedzUsuńŚwietny ! :-]
OdpowiedzUsuńDiego . Posłuchaj ... ja chcę z tobą porozmawiać a nie walnąć cię że się nie podniesiesz.
Po 1: Nie bij mojego Verdas'ka bo to się dla cb źle skończy!
Po 2: Nawet nie próbuj się zaśmiać, to nic nie da . Łażę na kurs karate i znam prawie wszystkie ataki. Więc uważaj na mnie.
Po 3: Emm . to wszystkie moje zastrzeżenia do Diego (czy jak to tam można nazwać).
Czekam na next'a
~Kasiaa
jeju ale fajne tylko czemu violi było tak mało , lu jest w ciąży ale z kim bo nie czytałam wcześniejszego ??? A jak by viola była w ciąży ???? oczywiście z leonem a cami z maxim ????? proszę o odp . pozdrawiam!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńZ Tomasem :)
OdpowiedzUsuńdzięki !!!!!!!! UWIELBIAM TWOJEGO BLOGA A JAK MASZ FEJSA TO ZAPROŚ I SZUKAJ MARCA DRAB POWIEM MOJE POMYSŁY!!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWiesz co napisz do nas na Aska ;)
OdpowiedzUsuńale ja nie mam mam tylko fb
Usuń