środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 93

(Esmeralda) Cudownie spędzona noc, jednak trzeba wrócić do rzeczywistości. Pablo już wstał, ja owinęłam się w prześcieradlo i poszłam do kuchni. Dałam mu buziaka. - Już wstalaś ? - zdziwil się. -Taa, muszę porozmawiać z Lu. - powiedzialam i przeszlam do pokoju się ubrać. - Przyjdź proszę potem, musimy poważnie porozmawiać. - pocalowalam go i wyszlam. Jego dom naprawdę był bardzo blisko mojego. Miałam nadzieję, że Ludmila nie będzie spala.I nie pomyliłam się. Dziewczyna siedziala w kuchni i pila herbatę. - Lu porozmawiamy ? - powiedzialam spokojnie. - Znowu będziesz się na mnie wydzierać, a może mi powiesz gdzie bylaś w nocy ? - zapytała. - Wiesz o czym ja chcę porozmawiać. Powiedz mi co postanowiłaś, czy w ogóle coś postanowiłaś ? - spojrzalam na nią, na jej zaniepokojoną twarz. - Tak urodzę to dziecko, a potem je oddam. - oznajmila. - Rozmawiałaś z Tomasem ? - to też bylo ważne w końcu to ojciec dziecka. - Tak, nie zgodził się na to żebym oddała. - powiedziała. - Mamo ja nie wiem co robić, to już jest drugi miesiąc, boję się. - przytuliła się do mnie. - Czyli zostanę babcią. - oznajmilam ...

(Ludmila) Matko ile się ostatnio dookola mnie dzieje. To takie fajne być w centrum uwagi. Porozmawiałam szczerze z matką dużo mi to dało i jeszcze to slowa " Zostanę babcią " dziwnie zabrzmiały z jej ust.Czy to
może oznaczac że pogodzila się z tym wszystkim, albo coś przede mną ukrywa.Bardzo dziwne. No nieważne. - Idę do szkoly. - oznajmilam,. - Ludmila, ale napewno się dobrze czujesz, może Ty nie powinnaś chodzić do Studio. - oznajmila mi a ja zrobiłam wielkie oczy. - Studi to mój drugi dom - porwalam torbę i wyszlam. Jakoś humor mi się polepszyl. Kiedy zaszlam do Studio i zasiadlam do fortepianu  i polożyłam ręce na klawiaturze, same zaczęły grać. Cudownie, cudownie. Ahh wstalam, spojrzalam na plan i mam teraz zajęcia z Angie, ale zrobilo mi sie bardzo niedobrze i musialam natychmiast biec do toalety. Kiedy wyszłam walnęłam kogoś drzwiami. - Yyy może byś uważał, matko jaki kosmos zlamałam paznokieć. - powiedziałam do ..

(Diego) Czy mój umysł jest serio taki głupi? W nocy może mieć wenę i wymyślać piosenki bez problemu, a rano co? Pustka totalna pustka. Chyba się przestawię na nocny tryb życia. Dobra nie ważne. Wypiłem kawę i ruszyłem do Studio. Dzisiaj nic mi się nie chciało. Gdy tylko wszedłem do Studio zacząłem szukać Any, bo wpadłem na pewien pomysł. Nie było jej w sali Beto to znaczy, że jest u Angie. Zamaszystym krokiem chciałem wejść do sali, ale ktoś uderzył mnie drzwiami. Usłyszałem tylko głos Lu:
-Yyy może byś uważał, matko jaki kosmos złamałam paznokieć.
- Mi też miło Cię widzieć- uśmiechnąłem się -O to ty Diego! Przepraszam jestem jakaś zła.- Dziewczyna przytuliła mnie jak zwykle na przywitanie, po czym lekko się zachwiała. -Ej , co Ci? Lu! Co się dzieje? -Przepraszam Diego niedobrze mi!- Powiedziała po czym chciała odbiec, lecz ja jej nie dałem -Ludmila, a może ty jesteś w ciąży? Ostatnio jest Ci cały czas niedobrze...- Nie odpowiedziała tylko schowała twarz w dłoniach- Czyli tak? Lu nie załamuj się! Będzie dobrze! Ty w każdej sytuacji dajesz sobie radę, teraz też dasz...- Objąłem dziewczynę.- Nie, Diego nic nie będzie już nigdy tak samo!- Powiedziała i odbiegła. Wiedziałem, że coś jest nie tak, ona jest jeszcze młoda. Będzie dobrze, ma wsparcie bliskich. Na pewno da sobie radę. Po chwili usłyszałem dzwonek i ruszyłem na zajęcia Angie. W sali w końcu spotkałem Anę.
-Hej- uśmiechnąłem się po czym pocałowałem dziewczynę w policzek -Cześć- powiedziała dość oschle. Kolejna w złym humorze, zaczynam się czuć jak psycholog.- Co jest? Czemu taka zła?- zapytałem- Ja? Nie jestem zła.-.- Przecież widzę, że coś nie gra..- Nie, na pewno w porządku- lekko wymusiła uśmiech- To wiem, co może poprawić Ci humor, mam propozycję.- Słucham?- powiedziała już bardziej zaciekawiona- Wiesz, że muszę lecieć do Hiszpanii, na ten cholerny pogrzeb.- Mhm.. I co z tego?- To może poleciałabyś ze mną, jesteś ważną osobą w moim życiu, poznasz tam mojego brata i może będziesz mnie wspierać na pogrzebie ojca- Wspierać? Hmm? Chyba przegiąłem, ja nienawidziłem ojca. Ale cóż...-Tak! Oczywiście, że pojadę z Tobą...- uśmiechnęła się i rzuciła mi na szyję. Po chwili usłyszałem czyiś głos:
-Diego, możemy porozmawiać?- oddaliłem się od Any i zobaczyłem...

( Federico )
Wczorajszy dzień był fantastyczny . Po tym jak ryba ugryzła Fran odbyło się bez przeszkód . Poszliśmy do domku , posiedzielismy przy kominku , śpiewając i grając na gitarze .
Gdy szedłem do Studia , dostałem wiadomość od Violki . Super ! Jestem sową . Od razu jak wszedłem do budynku zaczęłem namierzać Diego i gdy go zobaczyłem podszedłem do niego .
- Diego , możemy pogadać ? - chłopka odkleił się od Any i na mnie spojrzał .
- Ale o czym?
- Violka kazała mi przekazać , że ma sprawę do umówienia z Tobą , a ty nie odbierasz telefonów .
- Aa . Dzięki - uśmiechnął się od niechcenia i poszedł zostawiając dziewczyne .
- Co tam ? - spytałem .
- Dobrze . Coś taki jakiś wesoły  ?
- Bo życie jest cudowne . Ale pewnie zaraz znowu się coś schrzani , więc nie zapeszajmy .
Ana przewróciła oczami z uśmiechem . - Muszę iść . Cześć - przeszła obok mnie , a ja dałem jej lekkiego kuśkańca z łokcia , przez co się zachwiała i omal nie spadła na ziemie . Wybuchnąłem śmiechem .
- Nie zapędzaj się tak , bo i tak Ci oddam - odpyskowała i odeszła .
Zaraz zajęcia , ale najpierw pójdę sobie zagrać - przeszło mi przez głowę. Podeszłem do keybordu i zaczęłem grać na piosenkę Francesci . Przerwał mi dziwny dźwięk , bo do sali  wpadł/a roztrzepany/a ....

(Angie)W moim życiu już wszystko wróciło do normy.Taką mam przynajmniej nadzieję.
Nasz związek z Germanem układa się kwitnąco. Nigdy nie było między nami lepiej.Zastanawiam się czy,aby nie wprowadzić go w jakąś "wyższą" faze,lecz nie tylko ode mnie to zależy...
No tak Angie,przez te twoje nieustanne rozmyślanie kiedyś spóźnisz się na swój pogrzeb.
Do tego wydarzenia jednak jeszcze mam czas,a lekcje zaczynają się już za 5min!
Wybiegłam w expreeesowym tempie z domu. Dobrze,że tym razem założyłam zwykłe balerinki,a nie koturny; biegnąc w nich bym się chyba zabiła.-zaśmiałam się na myśl o tym co mówiłam wcześniej..
Dzwonek,dzwonek! Już! A gdzie moje etiudy na zajęcia!?-krzyczałam sama do siebie.
Przeszukując półowe szkoły trafiłam do sali w której grał Federico. Na wejściu przewróciłam gitarę,ale za to znalazłam moją zgubę.
-Fede chodź już do sali. Zaczynamy-uśmiechnełam się i razem udaliśmy się do mojego pomieszczenia lekcyjnego..
Kazałam ćwiczyć im oddech,ale zauważyłam,że Violetta ma z tym problem;cały czas pokaszlywała. O cho! Coś niedobrego złapała. Muszę później zainterweniować..Jestem chyba zbyt samolubna i skupiam się na sobie i na swoim szczęściu,a z Violą tak "prawdziwie" jak kiedyś nie gadałam już dawno.. Ze względu na nią odpuściłam to ćwiczenie,a zastąpiłam słuchaniem utworów znanych kompozytorów i różne pracę,kładąc szczególny nacisk na słuch..
Lekcja kilka minut temu dobiegła końca..
Siedziałam jeszczę w swojej sali wpisując coś do dziennika,gdy usłuszałam jakiś dziwny dzwięk pod oknem. Sala znajdowała się na parterze,więc gdy wyjrzałam zobaczyłam centralnie obok okna...

(Maxi) W ostatnim czasie między mną a Natalią jest co raz lepiej!Rano obudził mnie kot, który wszedł mi na głowę, ale dzięki niemu zobaczyłem, że jest już godzina dziewiąta. Szybko oderwałem się z snu i pognałem na Stud!o. Niestety kiedy już byłem na przeciw niego poślizgnęłem się i wpadłem na stojące rowery. - Maaaaaxi! - dobiegł mnie głos z okna, szybko wstając podnosiłem wzrok na Angie, która była zaszokowana całym zajściem. - Żyje! - pomachałem jej na powitanie i z bólem ręki podniosłem mojego niebieskiego Ful
Capa. - Świetnie! - Zobaczyłem, że cały daszek jest w błocie... Na szczęście właśnie na takie sytuacje mam zapasową czapkę w szafce. W sali od muzyki zebrali się chłopacy z zespołu - All For You. Czekali jedynie na mnie wiec szybko podbiegłem do perkusji i zaczęliśmy śpiewać.
Escucha bien Soy un buen chico que te quiere bien Mi corazón siempre me dice qui ta tudu tudu bom En el amor yo soy un eterno buscador Soy un descarado, y yo respondo en todos lados. Are you ready for the ride, Let's ready for Are you ready for the ride, Let's ready for!...
Kiedy próba dobiegła końca na korytarzu zauważyłem moją czarnowłosą piękną hiszpankę.
- Naty! - Pocałowałem ją w policzek - Jakie plany na wieczór? - dziewczyna pokiwała zaprzeczająco głową. - Więc już masz! Spotkajmy się o dwudziestej.. Albo wpadnę po Ciebie - Dałem jej całusa na pożegnanie i udałem się do Resto.....

(Esmeralda) Jaki to życie jest dziwna, z dnia na dzień zmienia się jak w kalejdoskopie. Wyjaśniłam sobie trochę spraw z Ludmila, to jest bardzo ważne. Dziś byłam umówiona z Pablo na koktajl w Resto. Dlatego ubrałam się w jakąś fajną czerowną sukienkę, baleriny i wyszłam z domu. Po drodze zaszłam do sklepu kupiłam nam po dwie drożdżówki i ruszyłam zadowolona do baru. Jak zawsze był tam tłum dzieciaków ze Studio. To takie fajne patrzeć na tą młodzież, niektórzy siedzą przytuleni do siebie, inni się śmieją, a jeszcze inni popijają różne napoje. Ahh ta młodość jak ja im tego zazdroszczę, chociaż w sumie ja teraz sama czuję się młodo, chociaż zostanę babcią, jakoś tego nie odczuwam. Mam tylko wielką nadzieję, że moja córka nie popełni jakiegoś życiowego błędu i nie będzie tego żałowała do końca życia. Przecież nie mogę jej zabić za to, że zaszła w ciążę, oczywiście był to dla mnie szok, zresztą każda matka nie wiedziałaby jak zareagować. Jednak jest dobrze, nie będę jej do niczego namawiała to już jest jej decyzja. Podeszłam do baru. - Poproszę dwa koktajle truskawkowe. - uśmiechnęłam się. - Proszę bardzo. - wzięłam napoje i usiadłam przy stoliku, nagle ktoś zasłonił mi oczy ...

(Pablo) Eh, no to co ? Nie ma odwrotu, będę musiał stanąć na scenie przed wieloma ludźmi... Dobra, nie ważne. Mam przerwę i muszę udać się do Resto, Esmeralda czeka ! Poinformowałem Antonia że mogę się chwile spóźnić. Wychodząc ze Stud!a o mało co nie wpadł na mnie Leon, był jakiś roztrzepany. Nie zwracając na niego większej uwagi szedłem do baru... Wchodząc od razu wyłapuje jej sylwetkę wśród dzieciaków. Podszedłem od tyłu (...) i zasłoniłem jej oczy dłońmi. - Hm. Kto to by mógł być. - Powiedziałem patrząc się w sufit. Po chwili kobieta zachichotała, odsłaniając jej pole widzenia odwróciła się do mnie i pocałowała mój policzek. Usiadłem na przeciwko swojej partnerki i poczułem dziwne uczucie w środku... - Coś się stało ? - Spytała gdy zauważyła moją niepokojącą minę. - Nie, wszystko w porządku... - Dopiero teraz zauważyłem koktajle. - To są truskawki ? - Spytałem. Przytaknęła. - To wypijesz za mnie. Jestem uczulony. - Dodałem. I wziąłem głęboki oddech. Nagle zadzwoniła moja komórka. - Przepraszam. - Dopowiedziałem i spojrzałem w ekran. Angie napisała mi że musimy dziś przećwiczyć cały układ. - Ekstra... - Burknąłem pod nosem i schowałem telefon do kieszeni. - O co chodzi ? - Ścisnęła moją dłoń. - Ee, nic, nic... Będę musiał dziś zostać na dłużej w Stud!u... - Nie chciałem aby się denerwowała, wiem że nie przepada za Angie. Pewnie by coś jeszcze sobie ubzdurała... - To, o czym chciałaś rozmawiać ? - Zapytałem uśmiechając się do niej...

(Violetta) Wydaje mi się, że Angie chyba zauważyła, że coś ostatnio dzieje się z moim głosem.
- Czas się przyznać Violetta - mówi moje wewnętrzne ja. Tylko jak? Za daleko to zaszło! Po lekcji głosu, poszłam na miasto by przewietrzyć myśli. Niby León się nie gniewa, ale tak naprawdę to nie wiem, nie rozumiem go ostatnio! Jedynie wiem teraz, że potrzebuję go. Usiadłam w parku myśląc, co mam zrobić! -
Violetta.. - Od tyłu zaszła mnie Angie - Musisz mi powiedzieć, co się dziej! - Usiadła obok mnie. - Widzę, że coś jest nie w porządku? - zapytała ze zmartwioną miną. Wiedziałam, że dowiedzą się prawdy wiec opowiedziałam jej wszystko uważając na lekkie szczegóły, których nie musi wiedzieć. - Violu porozmawiamy potem, tylko na chwilę urwałam się ze Studio, muszę wracać - Przytuliła mnie i odeszła. - Nie potrzebuję niczyjej pomocy! - burczę. Na dzisiaj skończyłam zajęcia, dlatego poszłam do Resto mając nadzieję, że spotkam Fran lub Camile, niestety zamiast nich spotykam Esmeraldę z Pablo. Chciałam ominąć ich w spokoju, ale wpadłam na jedną z kelnerek, która dosłownie upadła na stół i wylała cały sok na koszulę derektora. - Przepraszam! - pomogłam wstać biednej dziewczynie. - Ja nie chciałam! - próbowałam pomóc posprzątać jej stłuczone szkło, ale sama się przy tym drasnęłam. Spojrzałam na Esme która nie mogła przestać się śmiać z miny Pablo, sama także zachichotałam. Przez chwilę nauczyciel miał surową minę, ale jednak na jego twarzy pojawił się uśmiech. Kiedy się tłum się rozproszył usiadłam przy stoliku, aż przysiadł/a się do mnie...

(Francesca) - Nie! Nie! Nie! - krzyczę - Nie! Ma opcji! NIE! - rzucam poduszką o ziemię. - Nie chcę Lucka! - mówię i wychodzę z domu. Co Oni sobie wyobrażają? Nie będą mi mówić, co mam robić, a czego nie! Chciałam odpocząć, ale stwierdziłam, że daleko nie zajdę z tą nogą wiec dochodzę do Resto gdzie zauważam siedzącą Violettę. Tego mi teraz potrzeba, muszę z kimś pogadać. Dosiadam się do szatynki, która tkwi pogrążona w myślach. - Violetta! - klasnęłam jej nad głową - Obudź się! - spojrzała na mnie jak na idiotę. - Co jest Fran? - zapytała ze zdziwieniem.
- Potrzebuję pomocy! Rady! Czegokolwiek! - ściszyłam ton głosu, kiedy zorjętowałam się, że dużo osób na nas patrzy. - To mów co jest grane! - zrobiła poważną minę. Przez chwilę się zawachałam, ale ktoś musiał mi doradzić. - Mój ojciec - zaczęłam. - Wymyślił, że Stud!o nie jest dla mnie, że pora dorosnąć. Zająć się czymś poważnym, iść na przód. Innym słowem wracam do Włoch. - gdy skończyłam, na twarzy szatynki pojawiło się zmieszanie. Przez chwilę obie milczałyśmy, po chwili kelner przyniósł nam zamówione soki i ciasto czekoladowe, ale żadna z nas nic nie tknęła.
- Federico wie? - spytała po chwili. - Nie.. I tak ma zostać. Nie umiem mu tego powiedzieć! - grzebałam widelcem w cieście, mając ochotę płakać. Nagle za sobą usłyszałam. - Francesca? Co Ty powiedziałaś? - ........
( Federico )
Po zajęciach w Studio , udałem się do Resto . Panował tu rozgardiasz i ledwo zobaczyłem w tłumie Fran z Violką . Kiedy podeszłem bliżej usłyszałem :
- ( ... ) Zająć się czymś poważnym, iść na przód. Innym słowem wracam do Włoch - powiedziała szatynka , a ja zamarłem . Nawet nie usłyszałem pytanie , które zadała Violka , i gdy się otrząsnełem spytałem :
- Francesca? Co Ty powiedziałaś? - dziewczyna zamarła i powoli się odwróciła .
- Fede ja ... - wstała i stanęła na przeciwko mnie . - Ja muszę wrócić do Włoch . Nie wiem na ile . Czy na
stałem , czy na określony czas , ale muszę wyjechać - łzy podeszły je do oczu . Odwróciłem wzrok i wyszedłem z baru , nie zwracając uwagi na jej wołania . Chodziłem po mieście i myślałem . Znowu coś się psuję . Jak zwykle . Nigdy nie może być dobrze , tylko zawsze coś ... Poczułem , że zaraz się coś zepsuję , walnę , więc czym prędzej udałem się nad jezioro , bo to tam zawsze znalazłem ukojenie . Usiadłem na ławce , a po jakimś czasie usłyszałem , że ktoś przysiada obok mnie i zadaję pytanie :
- Fede coś się stało ? ....

(Ana) Diego zaproponował mi wyjazd do Hiszpanii, mam poznać jego brata... Hm. W sumie nie głupi pomysł! Kroczyłam dumnie po mieście, w końcu natrafiłam na jezioro przesycone szczęściem. Lecz nie wszyscy jak widać byli w świetnych nastrojach... Z daleka zobaczyłam Federica, smutał.... Podeszłam do niego i spytałam; - Fede coś się stało? - Podniósł wzrok a po chwili go upuścił. - Ej... - Usiadłam koło niego. Szturchnęłam go łokciem a ten nic. - Co ciiii? ?? - Przedłużyłam zdanie. - Nic, Fran... - Eh i wszystko jasne! - Odparłam. - Dobra nie ważne! Chodź. - Wstałam i podałam mu ręke. - Gdzie ? - Spytał. - Daaaleko! W sumie do marketu kupie ci żelki. - Uśmiechnęłam się. - Niee... - Wyleciało z jego ust. - Wolę pizze. - Posłał mi lekki uśmiech i złapał za moją dłoń. - To co jaką... - Nie zdążyłam dokończyć gdyż deszcz nagle się pojawił. Spojrzałamna niebo... - Pamiętasz? - Zapytał, a ja skierowałam na niego wzrok. - A jak inaczej! - Krzyknęłam prawie. Na ścieżce już zrobiło się błoto.... - Fede... - Hm? - Uważaj ! - Wepchęłam go w kałuże. Po chwili wybuchnęłam śmiechem. On udał jak zawsze obrażonego... Chciałam mu pomóc wstać, a ten jak na złość musiał mnie pociągnąć i sprawić abym sama znalazła się w wodzie... - Dzięki! - Walnęłam go w ramię... W oddali ujrzałam...

(Germán) Siedziałem przed biurkiem i kompletnie nie mogłem się skupić! To chyba przez to że już ciemno a po Angie ani śladu! W sumie napisała mi że musi zostać dłużej w Studiu ale bez przesady! - Ramallo zaraz przyjdę! - Odparłem do przyjaciela i nie zwracając uwagi na jego sprzeciwy wyszedłem. Było dość chłodno, zimne powietrze szczypało mnie w policzki... Żwawym krokiem szedłem do celu gdy, w połowie drogi
ujrzałem znaną mi osobę. - Esmeralda? - Kobieta odwróciła się do mnie i spojrzała pytającym wzrokiem. - Co robisz o tej porze? - Spytałem, już dawno z nią nie rozmawiałem... - Idę do Studia... - Odpowiedziwała krótko. - Do Pabla? - Kolejne pytanie wyleciało z ust. - Ja też akurat tam idę do... Angie. - Zatkało mnie przez moment. - Idziesz? - Przerwała ciszę, przytaknąłem i szliśmy. W pewnym momencie z daleka ujrzałem Ankę z Federiciem, byli w świetnych nastrojach więc nie chciałem im przerywać.... Cisza, cisza, cisza... No bo o czym mieliśmy rozmawiać? W środku budynku już usłyszałem głośną muzykę, podążając za dźwiękiem dotarliśmy do sali gdzie Ángeles i Pablo tańczyli... W pewnej chwili... Byli po prostu za blisko... - Ekhem! - Chrząknąłem...

(Pablo) Wieczór... Nigdy nie sądziłem że spędzę go z Angie na ćwiczeniach. Byłem już dostatecznie zmęczony lekcjami i jeszcze ćwiczenia?! Gdy w budynku na pewno nikogo już nie było poszedłem się przebrać, wchodząc do środka przyjaciółka już tam była. - To co? Od początku? - Spytałem i włączyłem muzykę. - Raz, dwa, trzy, cztery! - Odliczałem i po chwili nogi już latały po parkiecie. Nie jest to najgorszy sposób spędzania wieczoru, ale wolałbym być gdzie indziej... - Tył, tył... Lewo, przód, obrót! - Nawet nie zauważyłem kiedy... - Uważaj! - Prawie krzyknąłem gdy Angie wpadła na keyboard. Pociągnąłem ją za ramiona i byliśmy niebezpieczenie blisko siebie... - Ekhem! - Gdy skierowałem wzrok na drzwi zauważyłem Germána i Esmeralde. Szybko puściłem blondynkę i napiłem się wody nie wiedząc co powiedzieć... - Em, dokończymy to jutro...? - Zapytała, kiwnąłem głową a Ona po chwili znikła z Germánem, z pomieszczenia. Spojrzałem na chyba złą Esme, uśmiechnąłem się do niej lecz Ona zachowała poważną minę. - Jesteś... Zła? - Podszedłem do niej. - Mogłeś powiedzieć że... - Zaczęła. - Oj, skarbie... - Pogłaskałem jej policzek. - Nie obrażaj się... - Zrobiłem minę zbitego psa i momentalnie jej oczy nie były już przepełnione zazdrością. - Poczekaj, przebiore się i pójdę z tobą. - Dodałem i zniknąłem w szatni. Szybko się przebrałem i już szedłem a właściwie byłem pod jej domem. - To do jutra... - Szepnąłem i powoli się zbliżyłem oddając się namiętnemu pocałunkowi. Gdy się oderwaliśmy zauważyłem w jej oczach iskierki... Puściłem jej oczko i zawróciłem do swojego mieszkania...


Koniec rozdziału
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 94.

8 komentarzy:

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka