poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 91

(Pablo) Rano już byłem na nogach o 6. Mycie w łazience, koszula, jeansy i kawa. Napój orzeźwił mnie samym zapachem, a po wypiciu miałem jeszcze więcej siły. Spakowałem jeszcze potrzebne mi rzeczy do torby i wychodziłem już z domu. Zamknąłem mieszkanie i przechodząc koło domu starszej pani zauważyłem róże która wystawała poza płot. Wziąłem ją, przyczepiłem kartkę i wyjmując długopis napisałem. Wszedłem na posesję Ferro i zostawiłem kwiata koło drzwi. Szybko się stamtąd usunąłem i ruszyłem do Stud!a. W budynku postawiłem torbę na krzesło i przejrzałem plan zajęć, po chwili Gregorio wparował do pomieszczenia szczerząc się. Ten jego niewinny uśmieszek... - Oo, Pablito!  - Zawołał podskakując. Udałem że go nie widzę. Kilka minut i już wszyscy byli, jak cudownie wrócić do tego miejsca... Zadzwonił dzwonek na lekcje, biorąc nuty wyszedłem i wpadł/a na mnie...

(Ana) Rano zapowiadała się piękna pogoda! Zjedliśmy śniadanie w ciszy, no przynajmniej ja i Violetta bo mòj wuj i Angie ciągle rozmawiali. Ah... Gdy zebraliśmy się szłam z moją kuzynką po raz pierwszy do Stud!a od tego faktu iż w Hiszpanii pocałowałam Diega. Rozmowa była normalna, nie było jakiś niezręcznych cisz, ale też nie gadałyśmy jak głupie. W środku okazało się że lekcje już są!  Przestraszone że się spóźnimy pobiegliśmy do sali Gregoria, przy okazji zahaczyłam o Pabla. Ups...! Przeprosiłam go i poszłam do sali. Przebrałam się wcześniej w szatni i po chwili dostałam ochrzan że się spóźniłam. Zajęcia jak zwykle trudne, co On wymyśla? ! Jak można to zatańczyć ze spokojem? ! Gdy mieliśmy krótką przerwę poszłam po picie, pijąc podszedł/a... Do mnie.
 
 (Diego) Dzisiaj z sameg o rana byłem już w Studio. Próbowałem dokończyć piosenkę, tekstu było coraz więce. W sumie nie był taki zły. Następnie  miałem zajęcia z Gregorio. W tłumie nigdzie nie było Any. Po chwili zobaczyłem jak wchodzi do klasy z Violetta. Na szczęście Gregorio nie zauważył i nie zrobił afery. Dzisiaj dał nam duży wycisk. W przerwie podszedłem do Any:
-Hej- lekko musnalem jej policzek - jak tam?
 - Ah mam ju z dość tych zajęć...
 - To ja mam propozycje..- powiedziałem.
-Hmm?
- Może po lekcji pójdziemy sobie gdzieś, może nad jezioro?- zapytałem
- No  sumie to dobrze mi zrobi, dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy.- I po tych słowach znowu zaczęła się lekcja Greorio.
Po zajęciach ruszyłem z Ana do mojego domu. Wzięliśmy z tamtąd jakis koc i ruszyliśmy nad jezioro.Gdy już tam byliśmy usiedlismy pod jednym z drzew. Objąłem dziewczynę ręką a ona oparła głowę o moje ramię.  Było bardzo przyjemnie. Mieliśmy wiele tematów do rozmów
-Wiesz że pojutrze wyjeżdżam...
-Wiem, będę tęsknić...-Dasz radę to tylko jakieś 2-3 dni na pogrzeb później wracam.
-No wiem, ale i tak będę tęsknić.- Dziewczyna podniosła głowę, spojrzała mi w oczy po czym nasze usta zetknely się w pocałunku. Chciałem żeby ta chwila trwała jak najdłużej, ale niestety usłyszałem zbliżające się do nas głosy....

(Violetta) Dzisiaj miałam kolejną wizytę u lekarza, dlatego podarowałam sobie lekcję w Stud!o. Lekarka powiedziała, że po tych tabletkach jest zdecydowanie lepiej, ale to jeszcze nie pora by się cieszyć, zawszę może nastąpić pogorszenie, oczywiście chciała rozmawiać z moim ojcem, ale On jeszcze o niczym nie wie i niech tak zostanie... Wracając do domu przez park zaczynam znowu kaszleć i po raz kolejny przeszkadzam mojej kuzynce z chłopakiem, uśmiechnęłam się do nich lekko i poszłam w na wprost siebie. Ostatnio robi się co raz zimniej, liści opadają z drzew, ale to nie przyciągnęło mojej uwagi, tylko Ludmiła która krzyczała przez słuchawkę. - Nie Tomas! - wypaliła. - Nie powiem o tym mojej matce! - usiadła na ławkę - Nie chce "tego", nie dam rady! - schowała twarz w ramionach - To nie może być prawda, jesteśmy za młodzi na "to".. - odpowiedziała i szybkim machnięciem się rozłączyła. Chwilę mi to zajęło, ale skojarzyłam fakty.
Lu ostatnio przytyła, humorki, mdłości, nudności i "to".. - Ludmiła? Ty jesteś w ciąży?! - Wypaliłam, choć nie chciałam tego powiedzieć na głos, blondynka podnosiła wzrok na mnie. Usiadłam na ławce obok niej i delikatnie przytuliłam ją - Ej? Ułoży się! To nie koniec świata - szepczę jej do ucha, ale ona odrywa się ode mnie - Violetta to nie jest w porządku! To nie ty masz brzuch! Nic nie będzie dobrze - Odpowiedziała - Proszę Cię, nie mów nikomu..- kiwnęłam głową, a ona w tym samym czasie znikła. Całą drogę myślałam o Ludmile, chciała bym jej jakoś pomóc, ale wiem, że nie przyjmnie pomocy ode mnie, wiec jedyne co mogę zrobić to nikomu nie mówić. Wchodząc do mojego pokoju jestem lekko zmieszana. - Co Ty tu robisz?! - Pytam się chłopaka stojącego przy oknie, po czym podchodzę do niego i wtulam się w jego ciepłe ramiona....

(León) Ponieważ mój plan zajęć nie zawierał interesujących lekcji do końca dnia, postanowiłem wyjść ze Studio trochę wcześniej. Zmartwiłem się trochę brakiem Violetty na zajęciach, więc udałem się do jej domu. W drzwiach stanął Ramallo. Po krótkim przesłuchaniu jakie mi zafundował, pozwolił mi wejść i poczekać na dziewczynę, która gdzieś wyszła. Wchodząc do jej pokoju, przyglądam się mu uważnie. Jestem ciekaw, dlaczego nigdy wcześniej nie zwróciłem uwagi na niebieskie motyle na ścianie, czy zdjęcia przywieszone w całym pokoju. Staję przy oknie, wypatrując dziewczyny, ale już po kilku sekundach słyszę dźwięk otwieranych drzwi.
- Co ty tutaj robisz?! - pyta, jakby trochę oburzona, ale ten stan zdecydowanie nie trwa długo, bo już po chwili podchodzi do mnie i przytula.
- Martwiłem się. Nie było cię w Studio, a ostatnio coś z tobą nie tak... - szepczę jej do ucha.
- Wszystko jest dobrze, León - mówi, ale czuję, że coś jest na rzeczy. Teraz wolę się jednak z nią nie sprzeczać.
- Wiem. Ufam ci. Powiedziałabyś mi, gdyby coś było nie tak, prawda? - kiwa głową, a ja próbuję uchwycić coś w jej oczach. Po chwili podchwytuje moje spojrzenie...

(Violetta) Czemu nie umiem powiedzieć mu prawdy? Chyba boję się, że będzie miał pretensje do siebie i tak nie mogę już dłużej tego ukrywać, albo może? Sama nie wiem! Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, brunet nachylił się ku mnie i delikatne pocałował, następnie czekał aż odwzajemnie pocałunek, gdy to zrobiłam zaczęliśmy całować się raz namiętniej o namiętniej. Ręce chłopaka próbowały rozpiąć mój bawełniany swetwr, a ja zaczęłam rozpiąć jego guziki na koszuli, cały czas nie odrywając pocałunków, niestety nasza chwilę przerwało donośne sapanie po schodach, a ja już wiedziałam do kogo należy. - Olga - oderwałam się momentalnie od chłopaka wpychając go do szafy i poprawiając włosy. - Violetta? - spytała mnie gospodyni wchodząca do pokoju. - Co tu się dzieje? Gdzie León? - zadała kolejne pytanie widzą, że w ogromnym tempie zapinam swetwr. - Poszedł! - rzuciłam - O przyniosłaś sok! Jak miło, ale właśnie wychodzę! - zabrałam od niej tacke i położyłam na biurko. Kiedy tylko Olga wyszła z pokoju, wyciągnęłam chłopaka z szafy. - Co to było? - zapytał przez śmiechem, ale przyłożyłam palca do jego ust na znak by jeszcze był cicho. Kiedy byłam pewna, że już napewno nas nie usłyszy. Szybkim krokiem wyszliśmy z domu, na dworze chciałam mu powiedzieć całą prawdę - León ? - zaczęłam, ale zamknął moje usta pocałunkiem. - León - po raz kolejny próbuje, ale przybiegł do nas... - Viola musimy pogadać - (xD)

( Federico )
Po powrocie mamy i brata , dostałem za zadanie przyprowadzić Fran do domu , by mogli ją poznać . Jeaaaaaa . Znowu się zacznie .
Wyszedłem z domu , by się przejść i zobaczyłem Violkę z Leonem . Wiem , że im przeszkodzę i pewnie mnie za to zabije , ale co mi tam .
- Viola musimy pogadać - od razu przechodzę do sedna sprawy , ignorując jej mordercze spojrzenie
. Uśmiecham się do chłopaka . - Porwę ją na sekundkę - łapie ją za przedramię i  odciągam kilka metrów dalej .
- O co chodzi Feder ? Jestem zajęta .
- Widzę , ale jest problem techniczny .
- Jaki ?
- Pytanko mam . Jakie Fran lubi kwiaty ?
- Yyy ... Białe róże . A co ?
- Nic, nic . A ulubiony kolor ?
- Niebieski . Fede co planujesz ? - zaczyna śmiesznie poruszać brwiami .
- Właśnie nie wiem . Idę na żywioł . Ale czy to wyjdzie ? Pewnie nie , ale warto spróbować . Dzięki - uśmiecham się do niej , macham do chłopaka , na pożegnanie i odchodzę w stronę centrum . Pisze do dziewczyny byśmy spotkali się pod Studiem . Jezu ! Chyba nigdy się tak nie stresowałem . Po zajściu do kwiaciarni i kupieniu kwatków , udaje się na miejsce spotkania . Dziewczyna już tam jest . Pdochodzę do niej i całuje z policzek .
- Feder co jest ? - zauważa moją minę ....

(Francesca) Siedząc w domu pod kołdrą popijając ciepłe kakao dostałam SMS'a od Federico, że musimy się spotkać. Szybko wstałam i uczesałam włosy, ubrałam nowa czarną spódnice z  błękitną koszulą z ćwiekami. Po kilkunastu minutach byłam już w umówionym spotkaniu.  Chłopaka pocałował mnie na przywitanie..
- Feder co jest? - rzuciłam. Chłopaka wyglądał na lekko zmieszanego, ale po chwili za pleców wyciągnął moje ulubione kwiaty i klęknął - Fran? - szczerze trochę się wystraszyłam. Wiem, że ta noc była najlepszą w moim życiu, ale małżeństwo? Kocham go, ale to jeszcze nie ten czas. Jednak po chwili okazało się, że to tylko but mu się rozwiązał. Kiedy znowu wstał podał mi kwiaty. - Fran? Uczynisz mi ten zaszczyt i poznasz moja mamę? - W jednej chwili poczułam ulgę, ale w drugiej byłam zła na niego. - Jak tak można?! Już myślałam, że.. - popatrzyłam na niego i wybuchłam śmiechem, ale On chyba nie zrozumiał tej sytuacji. - Oczywiście, że poznam Twoich rodziców! - przutulilam się do niego i delikatnie pocalowałm go w usta, przez dłuższy czas patrzyliśmy sobie prosto w oczy - Kocham Cię ! - szepnęlam mu do ucha...

( Federico )
- Ja Cię bardziej - odszepnąłem .
- Założymy się ? - wyciągnęła rękę .
- O co ?
- Ooo .... yyy ... Nie mam pomysłów .
- Widzisz ? Ze mną nie wygrasz - uderzyła mnie lekko w ramię i zaśmiała się . - Idziemy ?
- Pewnie - złapała mnie za dłoń i ruszyliśmy w stronę mojego domu .
Droga minęła nam na śmiechu . Dziewczyna dostała aż chrypki . Gdy byliśmy w parku podszeł/a do nas ...

(Ana) - Tik... Tak... Tik... Tak... - Wzięłam bułkę w ręce i rzuciłam w zegar. Na moje nieszczęście spadł i zrobił spory hałas...
- Co się dzieję? ! - Spytała gosposia wchodząc do pomieszczenia. Nie wiedziałam jak z tego wybrnąć...
- To Ramallo. - Odpowiedziwałam krótko i wyszłam z mieszkania. Ostatnio marnuje dużo czasu a dalej nie załatwiłam jeszcze sprawy z pewną osobą. Żwawym krokiem wyruszyłam do jego domu, natomiast zauważyłam go w parku z Fran. Z niechęcią do nich podeszłam. - Sorry, muszę go pożyczyć. - Odparłam do dziewczyny. Pociągnełam go za nadgarstek i trochę odciągnęłam od miejsca gdzie stała Włoszka.
- Co chcesz?
- Ee, dalej nie załatwiliśmy pewnej sprawy.... Pamiętasz jak cię zaprosiłam do.... Albo lepiej zapomnij o tym... Chodzi o to że... Brakuje mi ciebie. - Spojrzał na mnie ze zdziwieniem. - W sensie że przyjaciel a nie ktoś inny... Od tamtej sytuacji z Hiszpanii prawie w ogóle się nie odzywamy. A przyjaźniliśmy się i brak mi czasem twojego zachowania. To co zgoda?  - Wyciągnęłam ręke, nie musiałam długo czekać aby ją uścisnął.
- Jasne!  Znòw będziemy się rzucać błotem!  - Dodał, a ja automatycznie się uśmiechnęłam.
- Dobra idź już, twoja dziewczyna się niecierpliwi. - Dopowiedziałam, gdy się odwrócił podstawiłam mu haka i się przewrócił. Prawie wybuchłam śmiechem widząc jego twarz... - Ups...! - Po chwili już znikłam amtego miejsca..


(Ludmila) Tomas chce żebym powiedziała matce, ja tego nie chcę bo wiem, że mnie ukatrupi, co poradzić ? I jeszcze Violka, nie ufam jej przecież jak się zapomni to wszystko wygada Leonowi, a ten już xałej reszcie. Normalnie jestem w jakimś krzywym zwierciadle, gdzie wszystko odwraca się przeciwko mnie. Dobra, jestem silna bardzo silna i ja się nie beędę nad sobą użalać. W sumie dziś powinnam już weócić do Studio, ale jeszcze jeden dzieñ urlopiku mi nie zaszkodzi.Wracając do domu zauważam rozradowaną Ane. - A Ty co balon szczęści połknęłaś ? - zapytałam. - Żebyś wiedziała Ludmila, żebyś wiedziala. - odpowiedziała i zaczęła się  śmiać. Ona ewidentnie jest psychiczna. - To idź się raduj gdzieś tam indziej. - pomachałam ręką w stronę drzw i poszłam dalej. Te kilka dni bardzo mi pomogło, przemyślałam sobie wszystko i ma rację rzeczywiście powinnam powiedzieć matce, lepsze to niż jakby się dowiedziałam sama. Da mi taki wykład, że zapamiętam go na całe życie. Pełna obaw i ze strachem wpisanym na twarzy udaję się w kierunku domu, gdy docieram na miejsce dokonuje straszliwego odkrycia ...

(Esmeralda) Nareszcie pozalatwialam wszystkie sprawy. Przechodząc przez furtkę zauważam czerwoną róż leżącą na wycieraczce. - Pablo. - powiedzialam podnosząc kwiatek. Nie zdążyłam nawet przekręcić klucza w zamku, jak uslyszałam parkujący przy domu samochód. Odwróciłam się i ujrzalam znakomicie znajomą mi twarz. - Rauol ?! - zapytalam zdziwiona. - Esmeraldo. - odpowiedział i do mnie podszed. - Co Ty tu robisz ?? - mialam taką minę że jakbym pewnie zobaczyła siebie w lustrze to bym się mocno przestraszyła. - Może wejdziemy do środka. - powiedział. Weszliśmy do mieszkania, zrobiłam nam kawy i usiedliśmy na kanapie. - W takim razie slucham - popatrzylam na niego. - Hmmm może zacznijmy od tego, że wróciłem na dobre. Posluchaj, ona mnie oszukała nie było ciąży, nie mialam tam czego szukać. Zrozumialem że popełniłem najgorszy błąd w moim życiu. - mówił, a ja nie odrywałam od niego wzroku. Nagle zlapał mnie za rękę. - Pozwól mi do was wrócić do Ciebie do Lu, tak bardzo za ami tęsknilem. - skończył, a ja w tym momencie wyrwałam rękę. - Przyjeżdżasz i prosisz mnie o takie rzeczy, to jest śmieszne wiesz ?? To Ty mnie zdradzieś, to Ty wyjechaleś do innego kraju dla tej swojej lafiryndy. Po za tym Rauol ja mam kogoś i jestem szczęśliwa.- powiedzialam i w tym momencie w drzwiach pojawiła się Ludmila, nic nie powiedziala tylko skierowala się na górę. - Widzisz nawet Ludmila nic już do Ciebie nie czuje, nawet się z Tobą nie przywitała. - wstalam z kanapy i otworzyłam drzwi wyjściowe. - Proszę wyjdź. - powiedziałam. Wstał i skierował się w stronę drzwi. Kiedy staliśmy na ganku, nagle wbił we mnie swoje usta, nie mialam nawet kiedy zastanowić się co on robi, szybko się od niego oderwalam, ale ktoś nas widział ...

(Pablo) Siedziałem przed biurkiem i wypełniałem papiery, do pomieszczenia wszedł Antonio wraz z Angie. Zaszczyciłem ich tylko spojrzeniem i ponownie wróciłem do formularzy... - Pablo, musimy porozmawiać. - Odparła przyjaciółka. Odsunąwszy papiery spojrzałem na nich pytająco popijając kawę.
- Ostatnio wpadł mi do głowy pomysł. W sensie musical... - Zaczął siwowłosy starzec. Słuchałem jego słów z uwagą. - Żeby go wystawić, byłaby to dobra lekcja dla naszych studentów.
- Racja, ale jak sam zauważyłeś połowa nie przychodzi na zajęcia... Więc jak mamy ich przygotować?
- Ale to nie uczniowie będą występować... Tylko wy. - Dodał a mòj mózg nie umiał tego przeanalizować. - W sensie ty, Angie, Gregorio, Beto...
- Aale jak my?  My mamy śpiewać?  Tańczyć? Przed wszystkimi?
- Tak, o to chodzi. Trzeba tylko znaleźć miejsce gdzie to by się rozgrywało i... - Jego wypowiedź przerwał telefon. - Wybaczcie... Halo?  - W ten wyszedł z pomieszczenia.
- To twój pomysł? - Spytałem kierując wzrok na Ángeles. Ona tylko zrobiła minę słodkiego psiaka, przecież Ona wie jak nienawidzę występować na scenie. - Dzięki! Powiedz mu że idę do domu, dokończe to później. - Powiedziałem i zbierając rzeczy wyszłem. Jak Ona mogła mnie wpakować w takie bagno!  Eh... Rzuciłem torbę na kanapę i zrobiłem kawę którą po chwili łykałem jak głupi. Teraz byłem przepełniony emocjami... To źle... W pewnym momencie spojrzałem na ogródek. Momentalnie przypomniał mi się wieczór i noc z Esmeraldą... Biorąc głęboki oddech wyruszyłem do niej, czemu by tak powtórzyć tamten moment ? Po drodze kupiłem jej misia, słodki był... Brązowe miłe futerko, fajne oczy, nornalnie cały ja!  Zaśmiałem się w duchu ale mòj humor momenalnie znikł... Kur... Ona... Nie... Przeszedłem przez furtkę i stanąłem na przeciwko mężczyzny. - Hej, chyba musisz już iść. - Popchnąłem go do tyłu i zwróciłem się do kobiety. - Wiesz to już nie jest zazdrość... Ty mnie ewidentnie zdradziłaś... Mam tego dość...
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Spytała drżącym głosem. Przeze mnie mówiły emocje...

(Esmeralda) Pieprzony dupek. Jak on mógł mnie pocalowac za kogo on się uważa. I jeszcze Pablo, jak ja mam to mu wyjaśnić. I jeszcze te jego słowa o zdradzie, jak to zabolało. - Pablo co Ty chcesz mi powiedzieć ? - zapytalam ponownie. Mężczyzna spojrzał na mnie. - To koniec ... zdradziłaś mnie. - powiedział i skierowal się w stronę furtki. Nie, nie pozwolę mu odejść, nie ma takiej opcji, ja go tak kocham, nareszcie znalazłam milość, a on mnie zostawia ?? Po moim trupie. Pobieglam za nim. - Nie pozowlę Ci odejść, to był moj były mąż, rozumiesz wrócił bo tamta go oszukała, pocalowal mnie wiem to, ale ja tego nie chcialam, powiedzialam mu że mam kogoś kogo kocham bezgranicznie - popatrzyl na mnie. - Ciebie - dotknęłam jego policzka. - Tylko Ciebie, Pablo błagam Cię to pieprzony dupek, nie pozwolę żeby rozwalił to co między nami jest. On się tu przeprowadza na stale i szybko nie da mi spokoju. Wiem jaki jest. Nieobliczalny. - dokończylam. - Wprowadź się do mnie - oznajmilam i czekałam ...

(Pablo) Kuło... Kuło jak cholera. Mózg sprzeciwiał się wszystkim co mówiła. Chciał abym poszedł zostawił, ale serce było przeciwnego zdania i ci teraz?  Kogo słuchać?  Kochałem ale... Ale co? - To chyba zły moment na taką propozycje. - Odparłem i wziąłem jej dłoń z mojego policzka, ścisnąłem ją i się w nią wpatrywałem. Gdy uniosłem wzrok... - Nie płacz... Nie warto... - Dodałem. Puściwszy jej ręke wyszedłem z posesji... Kto by pomyślał że znienawidze tej daty... Skierowałem się do mieszkania, spokojnie wszedłem do środka... Rozejrzałem się dookoła i znòw to pytanie "Co by było gdyby...". Usiadłem, wpatrywałem się przed siebie. Żałuję że poszedłem, zakochałem się... Może bym nie cierpiał tak bardzo? O czym ja mówie? ! Sam to podjąłem i.. I właśnie. Co?  "Moje serce mi to podpowiadało, a Ono zawsze wybiera najlepiej..." Przypomniały mi się słowa, po tym jak po raz pierwszy ją pocałowałem... Tak!  A teraz posłuchałem mózgu!  Brawo... Znòw skierowałem się do jej domu, zobaczyłem jak Esme się na niego wydziera. - My jeszcze chyba nie rozmawialiśmy. - Powiesdziałem przekraczając furtkę. Odwrócił się do mnie a ja z całej siły walnąłem go w brzuch. - Nigdy więcej jej nie dotykaj... - Dodałem a ten skulił się...

(Ludmila) Pięknie brakowalo tu jeszcze ojca. Tak tzo miał nas glęboko w poważaniu, a teraz myśli, że wszyscy będą robili co on sobie zażyczy. Zależalo mi na tym, żeby z matką wrócili do siebie, ale ona jest szczęśliwa z Pablo i niech tak już zostanie. Tą wizytę ojca przesiedziałam w pokoju do czasu, gdy nie uslyszałam jakiejś kłótni przed domem. Zeszlam na dół, a w tym momencie Pablo przywalił mojemu ojcu w brzuch, ten nie pozostał mu dłużny. Matka biadoliła próbowała ich jakoś rozdzielić, ale bez skutecznie. - Kim Ty jesteś żeby się wtrącać w sprawy rodzine. - wydzierał się ojciec. - Gówno Cię to obchodzi ! Zabieraj się stąd i zostaw ją w spokoju. - Pablo też musiał coś powiedzieć. - To moja córka i moja żona. - ojciec był stanowczy. - Z córką się zgodzę, ale Esme to Twoja byla żona i nie będziesz jej nękał. - wymiana zdań trwała jeszcze trochę. Ja myślałam, że oni się pozabijają. Chciałam coś powiedzieć i kiedy w końcu mój głos wydobył się z gardła zaczęłam krzyczeć. - Nie jesteśmy przedmiotami na aukcji, żeby się o nas licytować !! - krzyczałam. - Nie pyskuj do mnie. - ojciec złapał mnie za rękę. - Puść ją . - krzyknął Pablo. Ojciec wymierzył w niego pięściął, ale to ja stanęłam przed Pablo i to ja oberwalam w brzuch. Zgięłam się w pół. - Ja jestem w ciąży ! - krzyknęłam i wybieglam z poseji. Zrobilo mi się cholernie słabo. Nie mialam zamiaru wrócić do domu, przyznalam się i niech trochę opadną im emocje. Gdzie mam iść ?? Nie chce mówić o tym Tomasowi bo się wścieknie, a co jeżeli ja przez to poronię. Matko ja zaczęłam myśleć o tym dziecku, zaczęłam coś do niego czuć. Skierowałam się w strone domu pewnej osoby.  Zapukalam do drzwi. - Ludmila ?! - otworzyła mi Violetta. - Nie powinnam tu przychodzić, ale nie mam gdzie czy mogę przenocować ? Wystarczy mi kawałek podlogi. - powiedziałam, a ona otworzylam szeroko drzwi. Nie męczyła mnie pytaniami, skulilam się na łóżku i zasnęłam ...

Koniec rozdziału
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 91.

8 komentarzy:

  1. Oj biedna Ludmi :( Mam nadzieję ,że jutro będzie o nie dużo :) Z niecierpliwością czekam na next :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział
    Fede Najlepszy

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki Fede... Gratuluję pomysłu <33
    Szkoda mi Lu... ;c
    Kapitalnie to wszystko opisujecie. ;)
    Jestem pod wrażeniem. ;>
    Pojawienie się ojca Ludmiły.... Tego bym się nie spodziewała. xD
    Czekam na c.d ~! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda mi lu ale rozdział boski czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi lu ale rozdział boski czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Super :-) ale biedna Lu :-( czemu Olga musiała przerwać Violi i Leonowi ???:( ciekawe, czy Viola powie mu prawdę ;) czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka