piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 95

( Federico )
Wstałem rano strasznie późno . Nie miałem ochoty iść do Studia . Leżałem w łóżku aż w końcu przyszła mama i zaczęło się przesłuchanie . Nie wiem co się stało , ale jej wszystko opowiedziałam . O Fran , o wczorajszym wypadku Ludmiły . Uważnie mnie wysłuchała i przytuliła , obiecując , że będzie dobrze , że już o to zadba . Uśmiechnąłem się do niej w odpowiedzi .
Po półgodzinie wygoniła mnie z domu , do sklepu z Jorgem . Nawet jego entuzjazm nie poprawiły mi homoru, a to był zły znak . W sklepie chodziłem między pułkami bez życia , bo nie miałem na nie siły . Nagle zauważyłem ...

(Esmeralda) To wydarzenie z wczorajszego dnia było straszne. Ludmila o mały włos nie straciła dziecka, ja nawet bym się nie dowiedziała, gdyby ktoś do mnie nie zadzwonił. Teraz musi zostać trochę w szpitalu. Nie wiem jakieś fatum nad naszą rodziną ciąży. Pablo się jeszcze nie wprowadził, nie wiem o co chodzi, nie dzwoniłam do niego, ani od do mnie. Postanowiłam znaleźć w końcu jakąś pracę, bo przecież nie wyżyję z alimentów Ludmily i jakiś drobnych prac. Popołudniu miałam zamiar iść do córki, ale teraz czas na poszukiwaniu roboty. Ubrałam się i wyszłam z domu. Słońce już od samego rana waliło po oczach. Po drodze skoczyłam do sklepu jeszcze po jakąś drożdżówkę. - Przepraszam, pani jest mamą Ludmily, co z nią. ? - zapytał mnie jakiś chłopak. - Ahh dziękuję, ze pytasz będzie musiała trochę zostać w szpitalu. - powiedziałam i chciałam już iść. - Ale straciła dziecko ? - zapytał, a ja zrobiłam wielkie oczy. - Nie, ale nie ma pewności, że tak nie będzie, a teraz przepraszam, ale muszę już iść. Dowidzenia. - uśmiechnęłam się do niego. Zapłaciłam za bułkę i wyszłam ze sklepu. Za rogiem zobaczyłam Pablo w dziwnej sytuacji z chyba tą jego sąsiadką. Nie wiedziałam czy mam podejść czy posłuchać. - Ale nie rozumiesz, że ja coś do Ciebie czuję. - powiedziała kobieta. Ja otworzyłam tylko buzię. - Przestań, między nami nic już nigdy nie będzie. - odpowiedział mój mężczyzna. - Powiedz mi dlaczego, pocałuj mnie ostatni raz, błagam Cię. - powiedziała kobieta. Ja patrzyłam na tą scenkę i nie wiedziałam co mam robić, a on tak sobie po prostu się nad nią pochylił i ją pocałował. Zdjęłam pierścionek z ręki, i podeszła do nich. - Wiesz co !? Wypchaj się nim najlepiej, albo go sprzedaj, albo oddaj go jej, nie obchodzi mnie to. - rzuciłam w niego nim, i odeszłam ....

(Pablo) Wczorajsze ćwiczenia mnie totalnie wymęczyły ! Jutro przedstawienie... Już mam niewyobrażalną tremę, od dawna nie byłem na scenie a teraz będę musiał się wygłupiać przed ludźmi... Miałem się wprowadzić do Esme ale było tak późno że myślałem iż śpi, więc nie chciałem jej przeszkadzać. Następnego dnia a na szczęście była to sobota zacząłem płacić wszystkie zaległe rachunki.... Trochę się tego nazbierało. Następnie wyszedłem po sklepu bo w brzuchu burczało od samego ranka a w lodówce pusto, ogarnąwszy się wyszedłem. Pogoda zapowiadała się cudownie! Słońca nie było widać, lecz ciepłe powietrze umilało dzień. Po drodze zobaczyłem rozwścieczoną Esmeraldę na ławce, podszedłem. - Hej kochana, co się dzieję ? - Spytałem.
- Powiedziałam ci już ! Wypchaj się ! Jeśli zależy ci na tej sąsiadeczce to proszę ! - Krzyknęła na mnie i już chciała odchodzić. Złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. - Zostaw... - Warknęła.
- Co ci jest ? Jaka sąsiadka co ? - Po chwili usłyszałem chrząknięcie i zobaczyłem Davida. - Co chcesz ?
- Ee, w sumie to ta kobieta rzuciła we mnie tym. Wiesz o co chodzi ? - Uśmiechnąłem się i zabrałem od niego pierścionek. Dodałem żeby już poszedł i automatycznie zachciało mi się śmiać z miny Esme.
- No co ? Chcesz mi coś powiedzieć ? - Kąciki ust były nadal ku górze pomimo że miała poważną minę. Założyłem pierścionek na jej palec. - Lepiej byś się przyjrzała twarzy a nie od razu w facetów rzucała biżuterią...Chodź zobaczymy co u Ludmiły. - Dodałem i poszedłem z nią do szpitala...

(Violetta) W nocy zadzwonił do mnie roztrzęsiony Federico i majaczył coś o Lu i dziecko, a skąd on mógł się dowiedzieć? Tak naprawdę nic z tego nie zrozumiałam, więc rano chciałam się z nim jakoś skontaktować, ale wyłączył telefon. Gdy zebrałam się rano i chciałam wyjść podszedł do mnie mój ojciec. - Violetta, zaczekaj! Zjemy dzisiaj razem lancz na mieście? Bo pomyślałem, że dawno tego nie robiliśmy - Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. - Podejdę po Ciebie - powiedział i wszedł do kuchni, to będzie dobry moment by wyznać mu prawdę, a przy ludziach nie zrobi mi ogromnej afery.
Idąc w kierunku Studio zauważam Pablo razem z Esmeraldą. Ostatnio bardzo się od siebie oddalałyśmy i nasza wcześniejsza relacja chyba nigdy nie wróci, co mnie bardzo boli.
- Esmerada, nie mogę się dodzwonić do Ludmiły! Federico mi coś mówił, ale nic nie mogłam zrozumieć.. - Kobieta  popatrzyła ma mnie ze łzami w oczach, ale szybko one minęły i uśmiechnęła sie bardzo delikatnie. - Violetta.. Ludmiła jest teraz w szpitalu właśnie do niej idę - Chciałam jej powiedzieć, że też chce iść, ale wyprzedziła mnie - Ludmiła teraz potrzebuje spokoju, nie chce by ktoś ją widział w takim stanie... Jak się czegoś do wiem, to zadzwonię - pocałowała mnie w policzek i poszła w kierunku szpitala. Ostatnio wszystko się u wszystkich psuję.. Siadam na ławce przyglądam się małym dziecią bawiących się w policjantów i złodzieji, po chwile dosiada się do mnie....

(Francesca) - Nie wierzę! - Krzyczę z radości! - Dziękuję! - Rzucam się mojemu ojcu na szyje!
- Tak bardzo Cię Kocham! - mówię tuląc go jeszcze bardziej. - Spokojnie Francesca to tylko dzięki Twojemu bratu! - Odpowiada śmiejąc się! - Ale pamiętaj jak nie zdasz matury, to już nie będzie takiej rozmowy - Zabiera swoją kurtkę z fotela i wychodzi z domu! Od razu wybrałam numer Federico, ależ oczywiście ma wyłączony telefon. No więc dobre nowiny będę musiała przekazać mu osobiście, a to nawet lepiej. Wyciągnęłam z szafy granatowy sweter i wyszłam na świeże powietrze, po chwili jednak ujrzałam Violettę zapatrzoną przed siebie, skorzystałam z okazji i podeszłam do niej od tyłu zakrywając jej oczy. Szatynka się lekko podskoczyła i wstała z ławki.
- Cześć - uśmiechnęłam się do niej. - Muszę Ci coś powiedzieć - zaczęłam. - Zostaje w BA! - prawię krzyknęłam z radości - Znaczy jadę poznać nową rodzinę ojca do Włoch, ale za kilka dni wracam! - mówiłam w szybkim tępię. - Czekaj.. Stój.. Stop.. Dlaczego nie jedziesz? - popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. - Zawiedziona? - zaśmiałam się. - Wszystko dzięki mojemu kochanemu braciszkowi! - Od rana uśmiech nie schodzi mi z twarzy. - Muszę iść do Federico, do później - pocałowałam ją w policzek i odeszłam w stronę domu chłopaka, ale niestety nie zastałam go w domu, wiec postanowiłam pójść się przejść po mieście, na którym spotykam ...

(Marco) Przemierzałem BA w cudownym humorze. Słuchawki na uszy i można tańczyć. W pewnej chwili zauważyłem Francesce. Powinienem ją przeprosić za chamstwa które jej wyrządziłem dlatego podszedłem do niej. - Hej. - Przywitałem się, a Ona tylko wymusiła uśmiech.
- Hm?
- Chciałem żebyś się już nie fochała za tą akcję z Fede. Był to taki mały żart... Więc nie płaczmy nad tym co było kiedyś. Ok?  - Wyciągnąłem do niej ręke. Przez chwilę się zastanowiała ale po chwili nieśmiało ją uścisnęła. - Poza tym... Marco.
- Wiem, wiem... - W sumie.. Była dość ładna! Eh... No dobra, jest z moim przyjacielem więc ogar!
- Widzę że dobry nastrój masz, może się przejdziemy?  Wiem... Dopiero co zgoda i już chcę z tobą iść, no ale co nam szkodzi?
- Dobra! Tylko tyle już nie gadaj... - Odpowiedziała uśmiechając się. Gdy mieliśmy już iść z daleka zobaczyłem twarz.... Uważnie się nam przygądał/a...


( Federico )
Z braku pomysłów na spędzenie dnia siedziałem w sali od tańca i jadłem ciesteczka , jak to ja . Od czasu do czasu podrzucałem je do góry , ale niestety ani razu nie udało mi się ich złapać . Wypadały mi z rąk i rozbiajały się na ziemie , aż w końcu pod moimi nogami zrobiła się spora kupka okruchów . Wyjrzałem z sali i sprawdziłem czy nie ma nikogo na korytarzu i jak najszybciej opóściłem budynek. Robie się coraz bardziej monotonny i to szkodzi chyba wszystkim co ze mną przebywają . Nagle zadzwonił mój telefon , a to dziwne, bo przecież go wyłączyłem . Gdy wyjmowałem go z kieszeni , wypadł mi
Ej bez jaj !! Przecież ona ma za pół godziny samolot, to co ona tu jeszcze robi ? Jak zwykle nic nie wiem . Wstałem i wepchałem mój "telefon " do kieszeni . Chyba oni też mnie zauważyli , bo dziewczyna przybiegła i rzuciła mi się na szyję .
- Nawet nie wiesz co się stało !!! Zgodził się !! Pozwolił !! - zaczęła krzyczeć mi do ucha .
- Spokojnie , spokojnie  , bo ja już tracę słuch - postawiłem ją na ziemi , ale ona była tak pełna energi , że nie mogła normalnie ustać .
- Zostaje ! Zostaje ! To znaczy nie zostaje , ale jednak zostaje . To znaczy jade , ale nie tak , że jade i se pojade , ale nie . Ja wrócę - nic z tego nie rozumiałem , ale ona była najwidoczniej bardzo dumna ze swoich wyjaśnień , bo ciągle się uśmiechała . Podniosłem brew , a ona przewróciła oczami 
- Zostaje w BA !! Czy to rozumiesz ?!! - zaczęła dziwnie gestykulować ręką .
- Ale jak ?
- To dzięki mojemu bratu , ale no muszę pojechać tam na kilka dni , bo tata chcę bym poznała jego nową rodzine , ale wróce - teraz to ja ją mocno przytuliłem . Marco stał kilka metrów przed nami , ale z jego miny świadczyło , że kompletnie nic nie rozumiał . Nagle po drugeij stronie ulicy zobaczyłem ...
z rąk i rozbił się o chodnik . Zaklnąłem pod nosem . Schyliłem się , by pozbierać resztki , gdy zobaczyłem Fran rozmawiająco z Marco.

(Ana) - Salta, salta...! - Cały czas po głowie chodziła mi ta piosenka. Dlaczego?  A dobra, sama przecież się nie ogarniam. A no tak... Wcześniej wróciliśmy z Diegiem do BA okazało się że jego ojciec w ogóle nie umarł. Co powinno być dla niego radością a ten się jeszcze bardziej wkurzył!  I weź tu ogarnij... Był oburzony dlatego nie wychodził, za to ja przemieszczałam się po mieście. W pewnej chwili zobaczyłam Marca, gapił się na Francesce i Federica. Podbiegłam do niego i wskoczyłam mu na ręce. - Hej! - Krzyknęłam a ten mnie puścił. - Ah a ła... Moje żebra... Za co...? - Zwijałam się z bólu uśmiechając się. Po chwili nade mną stał Fede z Fran. - Oo, hej. - Odparłam po raz drugi.
- Wstawaj sieroto... - Powiedział przyjaciel podając mi ręke
- Goń się!  Ale pomoc przyjmę... - Złapałam za jego dłoń i wstałam. - To co tam?  - Spytałam, już miał mi odpowiedzieć gdy...

(Naty) O boże, boże, boże! ! Lu w szpitalu? ! No nie wierzę!  Jezu... Co Ona sobie znòw zrobiła? !
Gdy się o tym dowiedziałam poszłam w stronę szpitalu, po drodze zobaczyłam Fede, Fran, Anke i Marco. - Ej!  Gdzie się tak spieszysz Naty ? - Spytała Francesca. - Do Ludmiły!  - Odpowiedziałam szybko i głośno. Ja, ja, ja po prostu się bałam!  Może Ludmi nie była jakoś szczególnie dla mnie miła, w sumie w ogóle nie była!  Ale, jednak coś mnie z nią łączy!  Brakuje mi jej... Zaraz? ! Czy ja mówie na prawdę? ! Brak mi Lu? ! O jezu... Chyba zacznynam chorować! Gdy byłam w budynku przemiła pani wskazała mi pokój gdzie jest blondynka. Z prędkością światła pobiegłam na górę, zdyszana weszłam do sali a tam siedzieli...

(León) Violetta z niewiadomych powodów wyciągnęła mnie do szpitala, w którym leżała Ludmiła. Nie wiem zbytnio, co się jej stało, a nic nie rozumiem z tłumaczeń dziewczyny, więc tylko kiwam głową na znak zrozumienia.
- Idziemy tylko na chwilę, i wracamy na zajęcia - mówię, bo nie jestem pewnien, czy to dobry pomysł. Szatynka wzrusza tylko ramionami. Recepcjonistka mówi nam, gdzie możemy znaleźć Ludmiłę. Kierujemy się do wskazanej przez nią sali. Kiedy pojawiamy się przed odpowiednimi drzwiami, akurat wychodzi lekarz. Pytamy się o stan blondynki. Mówi, że wszystko jest dobrze, ale obecnie możemy wejść tylko na kilka minut, bo i tak śpi. Normalnie bym nie wszedł, ale jakże mógłbym przegapić okazję zobaczenia naszej supernovej w niecodziennym wydaniu. Ale to w gruncie rzeczy nie było ciekawe. I tak pobyliśmy tam tylko minutę, bo zaraz do sali wpadła zdyszana Naty.
- Ooo, cześć - mówi, zdziwiona naszym widokiem.
- Hej - witam się. - Violetta, wracamy na zajęcia - oświadczam.
- Już? - patrzy na wyświetlacz komórki - racja, późno już... cześć Naty - mówi, i wychodzimy z budynku.
- A z tobą jak? - pytam się, gdy idziemy przez park do szkoły. - Lepiej?
- Jasne, chyba widzisz - odpowiada, uśmiechając się. - Co teraz mamy?
- Chyba Gregorio.. eh.. nie wiem jak ty, ale chyba odpuszczę sobie zajęcia - zatrzymuję się, czekając na jej odpowiedź...

(Violetta) Kiedy wychodzimy ze szpitala León oświadcza mi, że nie ma zamiaru iść na zajęcia, przez chwilę patrzą na niego ze zdziwieniem i myślę, czy mówi poważnie. - León! Jest sobota! - macham mu rękę przed twarzą. - Jak to? - pyta. - Tak to! - odpowiadam. - Chcesz się gdzieś przejść? - Proponuję chłopak, długo nie czeka na moją odpowiedź, gdyż ostatnio znowu się oddaliliśmy od siebie. Bierze mnie za rękę i idziemy w zupełniej ciszy przez środek miasta. - Więc na co masz ochotę? - pyta się po krótkiej chwili. - Kino? Spacer? - dodaje. Ale żadna z tych opcji nie podobała mi się tak bardzo jak mój pomysł. - Mam lepszą sugestię - Odpowiadam z szerokim uśmiechem. - Zawszę chciałam to zrobić! - Jego mina przybiera uśmiech. - Czyli co? - dopytuje, a ja wskazuj rękę na .. - Bungee? Violetta powiedz, że żartujesz! - Kiwam przecząco głową - Dlaczego nie?! Od dziecka chciałam! Chodź! - ciągnę go za rękę. Ale jednak chłopak
stawia opór. - Nigdzie nie idziesz! Ja nie mam zamiaru skoczyć z tego.. NIE! - próbuję wybić mi pomysł z głowy. - Ależ, kochanie. Kto Cię o to prosi? Możesz tu na mnie zaczekać - odpowiadam dając bu buziaka w policzek. Szczerze? Trochę się tego boję, ale w końcu raz się żyje! A
dodatkowo nie wiem co przyniesie przyszłość i chce sobie coś udowodnić że potrafię.. Chyba?
- Błagam Violetta nie żartuj tak! - po raz kolejny odciąga mnie od tego pomysłu. - Nie ja tu oszaleje z Tobą, dziewczyno! - łapię się za głowę. - Też Cię Kocham! - rzucam i już idę do kolejki by się zapisać, ale mi mówiło, że to nie najlepszy pomysł. Tylko, że Violusia zawsze wie lepiej, prawda?
Gdy dostałam formularz zgłoszeniowy podszedł/ a do mnie ... Który/ w ręku trzymał/a także kartkę papieru. - Razem? - zapytał/a ....

(Germán) Miałem małą sprzeczkę z Angie, ale przecież w każdym związku narastają komplikacje. Ona zaszyła się w pokoju a ja wyszedłem, powiniem się odstresować. Pomyślałem gdy krążyłem po mieście... Nagle zobaczyłem Bungee... Nie, to nie dla mnie... Chciałem już zawracać gdy zobaczyłem w kolejce moją córkę. Wziąłem do ręki formularz i podszedłem do niej. - Razem?  - Spytałem z uśmiechem. - Do domu. - Rozkazałem pokazując palcem.
- Przestań! Przecież...
- Przecież co?  - Przeszkodziłem jej. - Masz 18 naście lat?  Nie? To do domu już. - Nie powiniem ale zaciągnąłem ją do domu. W mieszkaniu oburzona pobiegła do swojego pokoju... Ociężale usiadłem na kanapę. Chyba powrócił... Ten sam, nadopiekuńczy Germán...

Koniec rozdziału
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 96.

10 komentarzy:

  1. po prostu cudo jak każdy poprzedni

    http://lluuiizzaaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem prosto z mostu weście się zastanówcie nad tym co piszecie bo dla mnie to jest fajny blog tylko denerwuje mnie że zastępujecie angie emeraldą to niejest fer pewnie za pare rozdziałów german będzie z esme a ja będe wyklinała wasz blog poprostu to denerwuje jest moim zdaniem zamało angie

    ps niemówie tego żeby was zdenerwować tylko żeby skorygować błędy bo moim zdaniem to troche nie fair

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimku. Proszę o cierpliwość, nie można mieć pretensje do kogoś że ma więcej czasu i piszę częściej. Po prostu autorka Angie nie posiada tak dużo wolnego czasu jak inni i jest rzadziej. Spokojnie, jeszcze pewnie doczekasz się swojej ukochanej pary :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. Super;) Fran zostaje ! Jupi !!;) Leon i Viola na bungee:) Violka szalona :) Leoś się boi :) szkoda, że German przyszedł:( czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam z niecierpliwością na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Fran zostaje !!! <3
    Jejku biedna Lu ;(

    OdpowiedzUsuń
  6. fantastyczne ( jak każde twoje opowiadanie )

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka