wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 85

(Diego) Obudziłem się z samego rana, bo chciałem czym prędzej wydostać się z tego miejsca, nienawidzę szpitali. Spakowałem wszystkie swoje rzeczy i podszedłem do recepcji. Wziąłem wypis i czym prędzej wyszedłem z tego okropnego miejsca. Do domu wracałem parkiem, słuchałem śpiewu ptaków, zimny wiatr od czasu do czasu dawał o sobie znak. W oddali zobaczyłem Studio. Jak ja tam dawno nie byłem. Trzeba to naprawić... Przekroczyłem próg budynku w którym dzisiaj wyjątkowo świeciło pustkami. Wszedłem do sali prób. Na scenie zobaczyłem gitarę szybko wbiegłem po schodach wziąłem ją do ręki i zacząłem grać :
Escucha y siente. Sube el volumen vas a. Enloquecer, enloquecer, enloquecer, Oh...Entiende y siente. De corazónes rotos.Soy el rei, yo soy el rei, soy el rei Oh...
Po chwili usłyszałem czyjeś kroki, podniosłem głowę i zobaczyłem...

(Ana) Rano obudziłam się dość... Normalnie ! A to cud... Siedziałam w swojej sypialni gapiąc się w okno. I znów przysło to pytanie "Czy szukanie miłości ma sens?" Każdy miał kogoś, Violetta, Fede, Angie, Pablo nawet Ludmiła i Maxi ! To jest chore, jestem chyba jakimś pieprzony samotnikiem... Wzdychając postanowiłam pójść do Stud!a aby się rozluźnić. Muzyka zawsze mi poprawia humor, wyszłam dość wcześnie aby z nikim się nie spotkać. Droga do owego budynku zajęła mi zaledwie kilka minut, w środku szłam do sali muzycznej gdy usłyszałam czyjś śpiew. Poszłam za dźwiękiem i dotarłam do sali gdzie przebywał Diego, już bez kroplówki, nie był aż tak blady... Uśmiechnęłam się lekko. - Ty już tu ? - Zapytałam. Ja to mam pytania... Nie wiem co zrobić, pocałowałam Go i teraz wszystko miałoby być jakby się nic nie stało ? To chore... Powinnam powiedzieć co czuję... Ale On zapewne dalej gnie do Violetty. Po co mam się produkować  i tak nie będzie chciał być ze mną... Ale... Może... Jednak ? - Diego. - Wypowiedziałam odważnie jego imię i podeszłam. - Muszę ci się do czegoś przyznać. - Tylko czegoś nie palnij znów ! - Kocham Cię... - I czekałam na jego rekcje...

(Diego) Gdy skończyłem śpiewać i uniosłem głowę zobaczyłem uśmiechającą się Anę. Cieszyłem się na jej widok. Dziewczyna szybko podeszła do mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Na początku szło spokojnie, ale gdy usłyszałem słowa:
-Muszę Ci się do czegoś przyznać.- Poczułem, że coś jest nie tak- Kocham Cię.
I w tym momencie mnie zatkało. Nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć. W tym momencie pierwszy raz od jakiegoś hmm... nigdy byłem nie pewny. Wiem, że dalej czułem coś do Violki, ale ona jest z Verdasem. Może, Ana serio jest lepszym wyborem?
-Ana...- W połowie przerwałem, no oczywiście.- Ja Ciebie też kocham.- dziewczyna uniosła głowę a w jej oczach zobaczyłem iskierki. Rzuciła mi się na szyję. W tym momencie wszystkie moje uczucia do Violetty prysnęły jak bańki. Oddaliłem od siebie dziewczynę i złączyłem nasze usta w pocałunku, który ona odwzajemniła. Po chwili jednak oderwaliśmy się od siebie bo usłyszeliśmy ciche:
-Ekhem.....

(Violetta) Cały wieczór i poranek próbowałam się dowiedzieć od taty i Angie co się właściwie wczoraj wydarzyło, ale Angie zamknęła się w pokoju i nie chciała z nikim rozmawiać, a mój tato nic mi nie powie, uważając że jestem za mała na sprawy dorosłych.. Tak samo Ana coś się dzieje z nami, kiedyś mogłyśmy rozmawiać godzinami, a teraz? Praktycznie się nie widujemy, choć nadal u mnie mieszka. Dodatkowo od tego incydentu z gazem mam problemy z gardłem...

Gdy dotarłam do Studia, znalazłam się przed ciekawym widokiem. Diego i Ana wyznający sobie miłość, ahh jakie to słodkie! O proszę nawet się całują! W sumie to nie rozumiem o co mu wczoraj
chodziło, chciałam być tylko miła, a ten naskoczył na mnie zupełnie bez powodu, ale jak sam to powiedział "Było minęło. Chciałam przejść obojętnie obok ich widoku, ale jak na złość musiał złapać mnie kolejny atak kaszlu. -Ekhem..- W szybkim tępię oderwali się od siebie, co przy innych okolicznościach by mnie rozbawiło, ale teraz myślałam tylko o tym by się nie udusić. -Ekhemm.- 
- Ej? Tylko nie zejdź nam tu..! -  Powiedziała Ana, a ja gestem ręki wskazałam jej, że już jest w porządku. - Przepraszam, za no wiecie.. - wskazałam rękę na ich twarze. Z nie wiadomych przyczyn jestem zadowolona, że Diego w końcu znalazł właściwą osobę, ale nie musi być przy tym takim egoistycznym chamem, bo On się tak nie zachowuję... Po dzwonku idę na zajęcia Pablo na których....

(Francesca) Rano wstałam bez większych przeszkód, cały czas myślałam o wczorajszym wieczorze spędzonym z Federico, było tak miło... Ubrałam się w swoją nową bordową sukienkę i czarny sweterek, usta pomalowałam wiśniowym błyszczykiem i wyszłam z domu. W drodze do szkoły do głowy wpadła mi nowa piosenka, dlatego przyśpieszyłam kroku by móc jak najszybciej zapisać do niej słowa, bo z moją pamięcią nie zapamiętałabym ich za długo. Akurat miały odbyć się zajęcia z Pablo, ale jeszcze nikogo nie było, wiec podeszłam do pianina i zaczęłam grać żywiołową melodię..
Nie wiem, jak dotarłeś do mnie, takie jest przeznaczenie. Nie wiem, jak długo, ale (od) zawsze czekałam na ciebie. Takiego jakiego wymarzyłam (już jesteś tu) . Nigdy nie pozwolę ci odejść, by móc żyć. Chodź pocałuj mnie bez obaw, z sercem. Podaruj mi pocałunek, który zabierze mnie aż do słońca. Pocałuj mnie bez obaw, bez wyjaśnienia.Podaruj mi pocałunek, który wypełni mnie twoją miłością ... Po chwili do klasy weszła Violetta, która była cała czerwona na twarzy. - Ej Violu, wszystko w porządku? - Szatynka nie pewnie pokiwała głową kaszląc przy tym, chciałam do niej podejść, ale do klasy wpadł Gregorio burcząc, że Pablo odwołał lekcje i robi zebranie za 30 minut w głównym holu Stud!o. Chciałam podejść do Violetty, ale za rogiem zobaczyłam mojego ojca, który teraz powinien być we Włoszech, a nie tutaj w BA. Przeprosiłam na sekundkę dziewczynę i wyszłam na korytarz gdzie czekała mnie nie miła niespodzianka.
- Tato? - Zapytałam go łapiąc go za ramię - Fran wszędzie Cię szukałem! - Przytulił mnie na powitanie, okazało się iż jego druga córka, a moja przyrodnia siostra (Poprzednie małóżeństwo xD), która jest rok starsza przez kilka dni będzie musiała zamieszkać ze mną i Lucką. Nie cierpię jej, jest podłą, arogancką, fałszywą  tlenioną blondynką, która mnie nienawidzi, a przy tacie zgrywa wzorową córeczkę. Gdy pożegnałam się z ojcem, wychodzę ze Stud!a a tam właśnie ta Jasmine podrywa mojego chłopaka......

( Federico )
Siedziałem na podłodze , w jednej z sal , a tu nagle do pojawiła się przede mną jakaś blondyna .
- Cześć przystojny - podniosłem wzrok znad partytury .
- Cześć - wróciłem do swojego zajęcia , ale ona klękła przede mną i podniosła mók podbródek .
- Jesteś teraz wolny ? Może byśmy się tak zabawili ... Tam z boku jest taki fajny schowek ... - zacząłem bawić się moimi włosami , a ja patrzyłem na nią jak na upośledzoną .
- No wiesz ... Yyy ...
- Jasmine - wyszeptała .
- No więc Jasmine - Jezu , imię jakby ją z Aladyna wzieli . - Niestety jestem zajety .
- Ale na pewno - pogłaskała mnie po policzku i już miałem ją ochrzanić , by się odwaliła gdy w drzwiach pojawiła się Fran .
- Ty suko.! Odwal się od niego .
- Oj Franek nie przejmuj się - blondyna wstała . - Nie musisz być zazdrosna . Jeszcze na pewno jakiś Cię przyjmie , a teraz sorry , ale mi przeszkadzasz .
- Ehem - zwróciłem ich uwagę na siebie . - Jasmine bardzo mi przykro , ale niestety jestem zajęty . Jesteś naprawdę bardzo interesująco osobą - aż za bardzo - ale moje serce należy do innej . Wielka szkoda - położyłem dłoń na sercu i z wyrazem rozpaczy , złapałem Fran za rękę i wyprowadziłem z sali .
- Co to miało być ? Co ona od Ciebie chciała ? - przerwałem jej przypływ złości krótkim pocałunkiem .
- Lepiej ? - spytałem .
- Bardzo - uśmiechneła się .
- Wiesz co mam pomysł . Bo na razie nikt nie jest chętny na wyprawę na Karaiby , więc może pojechaliśmy by we dwoje ? - poruszyłem brwiami , na co ona się zaśmiała .
- Wiesz Fede z ... - przerwał jej jakiś huk . Odwróciliśmy się , a tak na ziemi leżał/a , który/a prawdopodobnie nas podsłuchiwał/a

(Ana) Eh, normalnie szczęście mnie rozpiera! Może Diego naprawdę jest tym kogo potrzebuję ? Czy może to tylko przelotne ? Nie, nie, nie, Anka ! Ciesz się! Jestem w skowronkach, niestety musiałam wstąpić szybko do domu aby zabrać stamtąd moje nuty. Oczywiście mój humor popsuła para gołąbeczków... Nie wiem dlaczego ale widząc ich razem rzygać mi się chcę... Ale dlaczego ? Dalej tego nie rozumiem, może mam jakiś żal do Fran że jest z Fede ? Czy moje serce jest na tyle powalone aby coś czuć do niego ? Nie... Wydaje mi się, szłam w dokładnym kierunku jakim Oni się poruszali, w pewnym momencie wpadł na mnie Marco...  Co za mózg ! - Pogięło ?! - Powiedziałam waląc go w tył głowy. Nagle Franek i Federasta zaczęli się na nas patrzeć. - Zgaduję że miałeś w nich wjechać. - Szepnęłam do niego i natychmiast wstałam. - Wstawaj ! - Podałam mu rękę a ten zamiast się podciągnąć wziął w garść piach i rzucił na parkę. Trafił w oczy... Naturalnie zaczęłam się śmiać. - Widzicie ? Najprostsze działanie i już jesteście źli, a wy z motorem wyjechaliście. - Zaczął się też śmiać. Chyba chcieli nas walnąć ale szybko pociągnęłam za sobą przyjaciela i udaliśmy się do mieszkania. - Eem, a myślisz nad jakimś konkretniejszym planem ? - Spytałam, pokręcił głową przecząco. - Jak to ty... - Westchnęłam. - Potem coś wykombinujemy. - Dodałam i weszliśmy do środka. - Czekaj tu na mnie. - Rozkazałam mu i poszłam na górę, miałam już wchodzić do swojego pokoju gdy koło sypialni Angie dostrzegłam sylwetkę....

(Pablo) Eh, czułem się okropnie po tej całej akcji. To nie tak że mam ją w głęboko, kocham ją jak siostrę i nigdy nie chciałem aby była smutna. Tyle lat spędzonych razem... Jak może sądzić że już nic dla mnie nie znaczy ? Zakochałem się i może trochę... Trochę przesadzałem, gdyż chodziłem z głową w chmurach. Czas aby sobie wszystko wyjaśnić ! Hm. W sumie szkoda że wtedy nam przerwała.... Rano wyruszyłem do posiadłości Castillo, modliłem się aby milionerka nie było. Zapukałem raz, drugi, trzeci... Nikt nie otwierał więc wszedłem tylnym wejściem. Rozglądałem się i nikogo nie dostrzegłem a tym bardziej tej sieroty. Usłyszałem nagle szloch... Ten płacz rozpoznam wszędzie! Wdrapałem się na górę schodami, wziąłem głęboki oddech i miałem wchodzić gdy zatkało mnie... Po chwili usłyszałem głos dziewczyny... Uff! Odwróciwszy się ujrzałem Ane na schodach, która po chwili też i mnie zobaczyła. Stała tak przez chwilę patrząc się na mnie a potem wzruszając ramionami poszła do pokoju obok. Jeju, jaka obojętność... Wziąłem głęboki oddech i chwyciłem za klamkę a po chwili wszedłem do środka. Ujrzałem ją na łóżku, zapłakana chowała twarz w dłoniach. - German... Wyjdź chcę być sama... - Powiedziała łykając łzy. - Ale to ja... Pablo. - Odparłem z odwagą, gdy podniosła wzrok wzięła jakąś poduszkę i zaczęła mnie nią bić.  - Ejej ! - Próbowałem ostudzić jej zapał. - Uspokój się ! - Krzyknąłem łapiąc ją za ramiona. Spuchnięte oczy, rozmazany makijaż... Co ja zrobiłem... - Przepraszam, wcale nie jesteś mi obojętna, kocham cię jak własną siostrę. Jesteś ważna, jesteś cząstką mojego życia.... Nie chcę żebyś odbierała iż ignorowałem zachowanie Ludmiły aby się podlizać Esmeraldzie, to nie jest tak... - Otarłem jej łzy. - Chodź, przewietrzymy się. - Objąłem ją ramieniem i po chwili zeszliśmy. Kazałem jej się ogarnąć w toalecie. Po kilku minutach wróciła, od razu lepiej... Dałem jej kurtkę do rąk i wyszliśmy. Na całe szczęście, moje szczęście sierota się nie przywlokła. Zaprowadziłem ją do parku, rozmawialiśmy na spokojnie... Po chwili dostrzegłem Ludmiłe, szybko podeszła do nas, bałem się że zaraz mnie zabiję za to że jestem z Angeles....

(Ludmila) Dostałam ostry ochrzan za to jak potraktowałam Angie, ale co ja mam poradzić, że nie przepadam za tą kobietą i nie jest to tylko moja wina. Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje, może ja powinnam odpocząć od wszystkich i od tego co się dookoła mnie dzieje. I dodatkowo te cholerne wyrzuty sumienia, przecież ja nigdy ich nie miałam. Postanowiłam się przejść i pomyśleć nad tym wszystkim. Chodząc po parku w zamyśleniach z daleka dostrzegam Pablo i Angie. Automatycznie chciała mi się włączyć wredna Ludmila, chciałam go ochrzanić za to, że z nią jest, ale jakimś dziwnym cudem powstrzymałam to. - Pablo, Angie. - spojrzałam na nich. Widać, że kobieta płakała miała całe spuchnięte oczy. - Angie, chciałam Cię przeprosić. - oboje spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. - Przeprasza, za wszystko za Hiszpanię, za tą akcję w Studio i to co powiedziałam w domu, nie myślę tak, to po prostu samo wypływa ze mnie. Źle myślałam, że to Twoja wina, że mama wylądowała w szpitalu, że rozstała się z Germanem. - kontynuowałam. - To nie jest tak, może przez 2 minuty tak myślałam, a potem tego żałowałam, ale ja nie potrafię przyznawać się do swoich błędów, nie potrafię już taka jestem nie ważne ile razy próbuje się zmienić to wychodzi i tak na gorsze. - mówiłam dalej. Żadne z nich nie odezwało się nawet słowem. Naprawdę byłam zdziwiona tym, że to mówię, to przyznaję się do błędów. - Wyleciałaś przeze mnie, dlatego to naprawię. Porozmawiam z Antonio i wytłumaczę mu, że to moja wina, że to ja Cię sprowokowałam w Hiszpanii, i powiem, żeby to mnie wydalił ze Studio, a żeby Ciebie przywrócił. - to było tak ciężkie, każde słowo bolało mnie jakby ktoś mnie przypalał zapalniczką. Nigdy tak nie mówiłam więc moje wnętrze się buntowało. - A teraz przepraszam was, ale to wszystko jest dla mnie bardzo ciężkie. - powiedziałam, i już chciałam iść...

(Angie)Miałam dość tego wszystkiego.Do tej pory się trzymałam tłumacząc sobie,że będzie lepiej. Nic niestety się nie polepszyło,a ja nie wytrzymałam tego nerwowo i poprostu się poddałam..To okropne uczucie,nie mogąc zobaczyć ani jednej dobrej strony tego konfliktu;nie mogąc się pocieszyć żadną pozytywną myślą.. Zamierzałam zostać w swoim pokoju ile będzie trzeba nie potrzebując nikogo. A gdy nagle przyszedł Pablo nie miałam nawet oporu,aby po tym wszystkim gdzieś z nim wyjść. Nie wiem czy dlatego,że byłam całkowicie bezsilna i każdy gdyby chciał zrobił by mi co by zechciał czy dlatego,że mimo wszystko go potrzebowałam..
Usiedliśmy na ławce w parku i zaczeliśmy rozmawiać,gdy tu nagle podeszła do nas Ludmiła. Szczerze powiedziawszy wystraszyłam się jej nie na żarty,że znowu mnie wyzwie,a do tego jeszcze oberwie Pablo.Powoli się szykowałam na jej pierwsze słowa,a gdy je usłyszałam chyba nikt by mi nie uwierzył,że ich autorką jest blondyna..
"-Angie, chciałam Cię przeprosić"-to właśnie one. Nigdy nawet nie śniłam,że coś takiego od niej usłyszę,szczególnie od niej. "-Jak się czujesz Angeles?"-pytałam samą siebie.
Nie wiem jak,poprostu nie jestem na to przygotowana. Mimo całego wewnętrznego sprzeciwu słuchałam jej dalej i wywnioskowałam,że się pogubiła; życie prowadziło ją nie
właściwą ścieżką na której żeby przetrwać musiała się zmienić. A tak naprawdę zgubiła się gdzieś w ciemnym lesie swoich postępowań. I nagle ujrzała w tym mroku tlące się światło,które pozwoliło jej dziś tu stanąć i powiedzieć prawdę o sobie. To sprawiło,że wreszcie szczerze ją zrozumiałam. Ona była połączeniem dwóch Ludmił-dobrej i złej i jedna z drugą powodowały potężny ładunek atomowy,który w każdej chwili mógł eksplodować i baaam..Drugi Czarnobyl..
Moje rozmyślenia trwały pewnie dłuższą chwilę,bo gdy wróciłam do rzeczywistości dziewczyna miała już odchodzić. Jednak nie pozwoliłam jej na to;za dużo ją to wyznanie kosztowało,żeby nie usłyszała czegoś z mojej strony.
-Ludmiła!..Dziękuję! Dziękuję,że powiedziałaś mi jaka naprawdę jesteś,albo przynajmniej próbujesz być. Wiem,że to trudne,ale nie warto rezygnować; każdy od czegoś musi zacząć nawet jeśli miały by to być porażki..Ty teraz pokazałaś nie tylko mi,ale też sobie,że umiesz odnieść zwycięstwo. Zobacz jak niewiele tak prostych słów wystarczyło,ale zażegnać tak trudny koflikt-spojrzała pytająco. Położyłam swoją dłoń na jej ramieniu i kontynuowałam:
-Tak wybaczyłam Ci... I ja także chciałabym Cię szczerze przeprosić.Nie miałam prawa podnosić na ciebie ręki pod żadnym pozorem.Bardzo boli mnie to,że potoczyło się tak a nie
inaczej. Uwierz,że sporo się od Ciebie nauczyłam. Mam też nadzieję,że mimo tego wszystkiego co uczyniłam i przez co cierpiałaś wybaczysz mi..
-Taaaak..Nie powiem trochę tego było i mogłabym się....Yyyy znaczy..Ee wybaczam Ci-powiedziała niepewnie,ale w pełni zrozumiałam,że to dla niej coś nowego..
-Świetnie!! A co do szkoły.. Nie masz prawa poświęcać się dla mnie. Obie zawiniłyśmy w dużym stopniu i..proponuję żeby porozmawiać z Antoniem jutro i na spokojnie wszystko wyjaśnić.Na pewno nikt na tym źle nie wyjdzie-posłałam jej ciepły uśmiech.
-Tak...Chyba tak-powiedziała.Chciałam ją uściskać,ale odsuneła się ode mnie nieznacznie bojąc się co zrobie. -Spokojnie. To tylko zwykły uścisk.. Przez chwilę się wahała,ale w końcu się prawdziwie przytuliłyśmy. To było bardzo budujące w końcu móc się pogodzić.Wiem,że nadal nie jest idealnie,ale jestem szczęśliwa.
-Dziękuję-wyleciało z jej ust. Po wszystkim szczerze się do siebie uśmiechnęłyśmy.
Obie odczułyśmy ulgę...
Po odejściu Ludmiły podeszłam do ławki na której nadal siedział Pablo przyglądając się całemu zajściu.Tym razem byłam w szampańskim humorku..
-Widzę,że konflikt skończony..Wiec pora i nasz zakończyć..Angie nawet nie wiem jakich słów mam użyć żeby przekazać Ci jak bardzo żałuję.Wiem,że zrobiłem błąd,ale po prostu ogłupiałem z miłości nie patrząc na konsekwencję.Mimo,że różnie się między nami ostatnio układa,ale chcę mieć Cię nadal przy sobie;chcę żeby nasza przyjaźń była tak silna jak kiedyś-mówił to z takim przekonaniem,że resztka żalu jaki jeszcze został wyparował.
-Ja też tego chcę tak mocno jak ty.Tak właściwie to już nie jestem zła. Jesteś dla mnie zbyt ważny żeby zniknąć teraz z mojego życia. Kocham Cię przyjacielu-po czym mocno go uściskałam.. Pablo odprowadził mnie pod sam dom;brakowało mi tak jego towarzystwa.
Teraz musi być tylko lepiej. Niedawno myślałam,że ten dzień zaliczę do najgorszych jakie przeżyłam..Nawet nie wiedziałam jak bardzo się mylę...
Wchodząc do domu natknęłam się na Germana.
-Angie! Gdzie byłaś? I wszystko w porządku? Już Ci lepiej?-pytał i pytał a ja poprostu podeszłam i namiętnie pocałowałam zakręcając tym samym kran słów.Nie trwało to długo,ale chyba zrozumiał,że jest w porządku.
-Czy Ci na pewno nic nie jest i przypadkiem nie podmienił mi Cię ktoś z tego starego płaczącego modelu na kompletnie nowy uśmiechniety od ucha do ucha?
Zaśmiałam się głośno.No fakt, jestem jak nowo narodzona po tym wszystkim.
-Nie to nadal ja tylko,że trochę ulepszona. Zawdzięczam to dobrym dilerom.
-Ach tak! To może powiesz kim oni są? Sam bym skorzystał z ich usług.-mruczał
-Uwierz,że nie chcesz wiedzieć kim są-rzuciłam przez napady śmiech.Myślałam,że padnę gdy to powiedział.Już ich sobie wyobrażam!
Chwyciłam poduszki leżące na kanapie i zaczeła nimi rzucać w Germana. Nie pozostał mi dłużny i już niedługo cały salon wypełniło pierze. Czułam się szczęśliwa;taka spełniona.
Zmęczona harcami skapitulowałam i ległam na kanape ,a On obok mnie.
-Kocham Cię-usłyszalam z jego ust. -Ja ciebie też-wyszeptałam po czym wtulając się w jego tors zasnełam.

Koniec rozdziału.
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 86.

7 komentarzy:

  1. świetny
    szkoda że nie było nic z perspektywy Leona
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, jak zawsze :*
    Tylko wgl nie było Leonetty <3, kiedy będziecie o nich więcej pisać???
    Czekam na nexta :)
    No i oczywiście na Leonette <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne ale błagam napisz dzisiaj bo jestem ciekawa wątku Ludmi i do jutra nie wytrzymam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. super i szkoda Violi z tym gardłem
    głupi Leon
    niech Viola będzie z kimś kto nie chce jej zabić (kilka razy)

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie uwielbiam waszego bloga;-)
    ale zaczynają mnie wkurzać wątki: Pablo, Esme, German, czy Ana, Fede
    To jest moje zdanie
    Najbardziej podoba mi się tu Ludmi, Leonetta też ale ostatnio jest jakaś dziwna.
    Czekam na rodział;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny ;) czekam na nexta i Leonettę ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka