czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 129



(Violetta) W końcu można pospać trochę dłużej, w końcu nie trzeba się sterować niczym. W końcu nadeszła upragniona sobota. Więc wstałam powoli obijając się o wszystko po drodze, nie chciało mi się żyć. Spojrzałam na swój nadgarstek, na ten okropny tatuaż i nawet się uśmiechnęłam..
- Chandra mnie łapie.. - mówię schodząc na dół do mojego ojca który wie, że lepiej będzie jak zejdzie mi z drogi. Usiadłam przy blacie i wyjęłam słoik nutelli, byłam zbyt leniwa dlatego wyjadałam ją łyżką. Czemu? Dlaczego? Jak? - Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Zastanawiam się nad podjęciem dosyć złych kroków, ale czy to będzie miało sens? Chyba nie. Kiedy zrobiło mi się już nie dobrze od dużej ilości czekolady, wróciłam na górę. Miałam zamiar posiedzieć cały dzień w domu, poczytać czy może napisać nowy tekst. Po porostu odciąć się od świata, tylko na dzisiaj. Ależ oczywiście kiedy chce być sama to nie mogę, a kiedy chce kogoś spotkać nikogo nie ma! Jak żyć współczesnym świecie? Nie da się. Wszystko idzie na opak. Kiedy siadam obok okna z lekturą słyszę jak ktoś woła moje imię...


(León) - Violetta! - dziewczyna odrywa się od książki i spogląda na mnie. - Zapomniałaś nut ze Studio - tak, ja, mój geniusz, i moje ciekawe preteksty do nachodzenia szatynki w sobotę przed południem.
- Oo, dzięki - odpowiada, wstając z parapetu i biorąc kartki do ręki. Przygląda się im przez chwilę.
- Chcesz gdzieś wyjść? Nie będziesz cały dzień siedzieć w domu, prawda? - w sumie to sam miałem taki plan, ale znalazłem jej nuty w swojej szafie i postanowiłem je oddać.
- Możemy się gdzieś przejść - odpowiada obojętnie. Dobrze wiem, że nadal jest zła za tę akcję z psychiatrą, no ale sama się o to prosiła.
Wychodzimy na dwór. Po okropnej burzy sprzed kilku dni nie było już śladu; słońce jasno świeciło, a niebo było prawie bezchmurne. Przez większość czasu rozmawiamy o wszystkim i o niczym, ale przeszkadza nam...


(Camilla) Co ja zrobiłam ? Dlaczego ja jestem taką niemyślącą debilką ? Za niedługo okaże się że zacznę całować nieznanych mi facetów na ulicy. Lubiłam Marco a może nawet czułam do niego coś więcej ale on najprawdopodobniej nie czuł tego samego do mnie. Może najsensowniejszym wyjściem byłoby odizolowanie się od tego wszystkiego ? Wyszłam z domu z samego rana i

chodziłam po parku.Moje rozmyślanie przerwało zobaczenie Violetty wraz z Leonem chodzących po parku. To ona mu wybaczyła ? I nic mi nie powiedziała ? Podeszłam do gołąbków i pociągnęłam dziewczynę kilka metrów dalej. -Jeszcze cię wypytam o to. Ale mi nie powiedzieć o tym że znów jesteście razem.-śmieję się.-Dobra już nie przeszkadzam. Lecę pa.-pocałowałam policzek dziewczyny i odeszłam w przeciwnym kierunku.
-Camilla !- usłyszałam znajomy głos. Jeszcze go tu brakowało ...


(Marco)
Przechodziłem się właśnie przez park gdy nagle ujrzałem Camilę.
-Camila ! - wykrzyczałem jej imię i podbiegłem do niej. - Musimy pogadać ! - krzyczałem nadal jednak ona na mnie nie reagowała, jakby mnie nie słyszała. W końcu jednak ją dogoniłem.
- Co ?
-Wiesz to co się wczoraj stało to...
-Zapomnijmy,to będzie najlepsze rozwiązanie dla nas obojgu - powiedziała. A ja poczułem się źle ? Sam nie wiem, to było jak ukucie w serce, tak to najlepsze określenie. Nie wiedziałem co odpowiedzieć więc tylko kiwnąłem głową. Szliśmy tak w milczeniu, gdy nagle postanowiłem się odezwać.
- Camila, chciałbym ci coś powiedzieć....




(Camilla) Oczywiście musiał mnie dogonić i nie zostawić w spokoju. A ja jak ostatnia idiotka powiedziałam mu żeby zapomniał o tym co było wczoraj. Poczułam jakby moje serce złamało się na pół. Szłam dalej nie zwracając uwagi na nic innego poza bólem wewnętrznym. W pewnym momencie Marco odezwał się
-Camilla chciałbym ci coś powiedzieć.-stanęłam aby spojrzeć na niego . -Zostaniesz moją dziewczyną-palnął niespodziewanie. Ja mówię m żeby zapomniał o tym co było między nami a on wyskakuje z takimi tekstami ? Mimo wszystko poczułam się lepiej. Jakby ktoś znów skleił moje serce w jedną całość. Nie wiedziałam jak zareagować, co myśleć. Stałam tam jak wryta nic nie mogąc powiedzieć ani ruszyć się.  Zobaczyłam jak chłopak podchodzi do mnie i przytula....



(Marco) Jeny. Jestem idiotą, tak wielkim idiotą. Ona przed chwilą mówi mi żebyśmy o wszystkim zapomnieli, a ja od tak pytam się jej o chodzenie. Miałem ochotę rozpłynąć się w powietrzu, tym bardziej że ona nic nie odpowiadała. W końcu jednak podszedłem do niej i mocno przytuliłem. I znowu kolejne głupie zagranie. Teraz staliśmy tak przytuleni do siebie i nie wiedzący co zrobić, czułem się dziwniej niż podczas tego pocałunku.
-Tak- szepnęła mi do ucha, tak cicho że ledwo co dosłyszałem co do mnie powiedziała. -Tak - powtórzyła już trochę głośniej i przytuliła mnie tak mocno, że w pewnej chwili, nie mogłem złapać powietrza.
- Co tak ? -zapytałem nie wiedząc o co chodzi.
- Tak będę twoją dziewczyną ...



(Camilla) Podjęłam już decyzję. Czemu by nie spróbować ?
-Tak będę twoją dziewczyną.-poinformowałam go gdy spytał o co chodzi. Po zobaczeniu jego miny uśmiechnęłam się. Promieniował szczęściem. Ja wyglądałam chyba tak samo.  Staliśmy tak i patrzyliśmy na siebie. Musiało to wyglądać komicznie. Zbliżyłam swoją twarz do jego tak że stykaliśmy się czołami. Czułam od niego delikatny zapach perfum. Czy dobrze zrobiłam ? Nic nie wskazywało żeby było przeciwnie.  Na drodze do naszego związku nic nie stało. Poczułam jego wargi na swoich. Był taki delikatny jakby bał się że coś mi zrobi. W pewnym momencie usłyszałam głośne -Ekhemmm...



(Pablo) Dziś postanowiłem pobiegać i co widzę na dobry początek dnia ? Camila wraz z Marciem się całują. A to dziwne ! Nie dawno widziałem ją z Brodwayem, ale co ja będę się mieszał w ich sprawy sercowe. Nagle podeszła do nich Ana (xD) i odciągnęła chłopaka. Zazdrość ? Ygh. A ty Pablo co ? Znów interesujesz się czyimś życiem ? Otrząsnąłem się i poszedłem dalej ćwiczyć. Na szczęście Esme posłuchała się mnie (pierwszy raz w życiu) i została w domu. Powinna odpoczywać a nie wsłuchiwać się w jęk i krzyk dzieciaków. Zauważyłem że dawno nic nie zrobiłem dla niej... Oprócz sprawienia że stała się Smerfetką. Zaśmiałem się w myśli i pobiegłem nad jeziorko. Tam odsapnąłem i położyłem się na zielonkawej trawie, przesiąkniętą chlorofilem. Gapiąc się w niebo wpadłem na pewien pomysł... Ale to dopiero jak wrócę do pracy. Przerzuciłem się na drugi bok i poleżałem tak przez kilka następnych minut. Nagle zauważyłem niedaleko mnie pół żywego Germana. Dawno go nie widziałem, odkąd... Hm.... ODKĄD PRZEJECHAŁ MOJĄ PARTNERKĘ. Normalnie bym się wkurzył ale dziś nawet ciśnienie nie chciało podskoczyć. Więc aby mu przy okazji nie przywalić odszedłem. Bieg, bieg, bieg... Rani ludzi. A dokładnie teraz zranił Angie, jak na nią wpadłem. Szybko pomogłem jej wstać a ta nawet się nie oburzała. Zauważyłem że ostatnio wszyscy są jacyś obojętni, oczywiście omijając moich studentów którzy szaleją po barach.... Otrzepała się z kurzu i nawet nie zapytałem o Germana a Ona zaczęła się żalić. No nic, jako dobry i przykładowy przyjaciel usiedliśmy i zacząłem jej słuchać... - On coś przede mną ukrywa, boje się. Nasze stosunki (xD) znacznie się ochłodziły... Nie wiem co mam z nim zrobić, zrobił się oschły i obojętny. Olewa pracę i ciągle gdzieś wychodzi... On... Ja czuję że On mnie zdradził, Pablo... - Oczy jej się zeszkliły a ja nie mogłem tak na nią patrzeć. No okej, nie lubiłem gościa ale nie chciałem aby cierpiała przez niego... Momentalnie przytuliła się do mnie a ja odwzajemniłem uścisk...
- No już... Spokojnie... - Ucałowałem jej czoło i akurat;
- Ekhem ! - Usłyszałem chrząknięcie które należało do ...

(Esmeralda) Tak farba zeszła z twarzy i rąk, a reszta ciała dalej była niebieska. Szorowałam się pół nocy, ale nic to nie dało. Jestem naprawdę na niego zła. I jeszcze w sobotę rano zostawił mnie samą. I weź tu licz na faceta. Nigdy. W takim razie skoro go nie ma, ja spokojnie wyjdę na spacer. Wszystko byłoby super, bo pogoda dopisywała, i humor nie był najgorszy, gdyby nie jedna rzecz. Myślałam, że mi sie tylko wydaje. Jednak się nie myliłam. Pablo całujący w cxółko Angie urzekający widok. - Ekhm - chrząknęłam. Obydwoje nagle spojrzeli na mnie. -Esme. - powiedziała zdezorientowana Angie. - Tak dzień dobry i do widzenia - odrzekłam i odbiegłam od nich. Wiem, że nie powinnam być zazdrosna, ale co ja poradzę nic, taka już jestem. Po za tym ciąża też dodaje mi humorków. Na całe szczęście zgubiłam Pablo, który za mną wołał. Łaziłam po mieście bez celu. Zajrzałam do kilku sklepów, nie odbierałam od niego telefonów. Niestety gdy wracałam już do domu pogrążona w myślach, potknęłam się o jakieś dziadostwo wystające z ziemi. Rozwaliłam całe kolano. - Ciamajda. - powiedziałam do siebie. Z zakrwawionym kolanem wracałam do domu. Kiedy już wchodziłam do środka, błagałam żeby go nie było, jednak to nie był mój dzień....


(Pablo) No a świetny dzień się zapowiadał...  Gonilemmówiłem za nią ale zgubiłem partnerke. Pomyślałem że będzie w domu, myliłem się ale po chwili weszła do środka z zakrwawionym kolanem. - Na serio?  Co próbowałaś zrobić?  Rzucić się z chodnika?  - Spytałem i pomogłem jej uporac się z krwią. Nie odzywała się lecz cisza mówiła więcej niż słowa. - Tylko nie mów mi że znowu jesteś zazdrosna... - Dopowiedziałem.
- Nie moja wina że...
- Kobieto! Ile razy mam ci mówić że tylko ciebie kocham? To moja przyjaciółka która potrzebowała pocieszania... - Tłumaczyłem.
- Całusków w główkę także?  - Spytała piskliwie.
- Eh... Co ja się z tobą mam... A co chcesz żebym także cię całował w czółko? - Przewróciła oczami. - No właśnie... Dobra, zaraz przyjdę... Idę do sklepu nie musisz się martwić, nie do Angie... - Pocałowałem ją szybko w polika i wyszedłem... W drodze ujrzałem ...




(Lara) Dzisiaj wychodzę ze szpitala! A właściwie już wyszłam... Ponieważ ze szpitala do domu było niedaleko, musiałam iść z rodzicami na piechotę...
- Dobrze ci zrobi świeże powietrze - stwierdziła mama.
- Yhym - burknęłam.
Przez chwilę wydawało mi się, że widzę Pablo'a, ale w sumie sama nie wiem.
Kiedy byłam w domu, od razu rzuciłam się na swoje łóżko. Wzięłam gitarę do ręki i zaczęłam coś grać... Mam jednak nie rezygnować ze Studio'a, więc... Po chwili zeskoczyłam z łóżka i chciałam iść na tor, ale mama mnie zatrzymała.
- Gdzie idziesz? - zapytała.
- Na tor? - Mama pokręciła głową. - Nie możesz, dopiero co miałaś wypadek.
- Ale ja muszę ćwiczyć! Pójdę na tor!
- Nie pójdziesz, Lara, słyszałaś, nie możesz. To niebezpieczne - rzucił tata i wyszedł. Na tor wyszedł pewnie. Ach... Za nim do domu wszedł Diego.
- Dzień dobry - przywitał się z moja mamą.
- Ach, to ty jesteś.. - zaczęła, a ja dosłownie wypchnęłam Diego'a z domu i sama wyszłam.
- Wychodzę na chwilę - rzuciłam
- Co... - przerwałam mu.
- Nie pozwalają mi iść na tor! - Poszliśmy w stronę Studio'a i Resto.
- Lara... Miałaś wypadek
- No i?! - krzyknęłam machając rękoma. - Następnym razem się zabiję i będzie po sprawie.
- Lara... - powiedział chwytając mnie za ręce. Po chwili zauważyłam jak koło nas przechodzi...



( Federico )
Ostatnio dni są coraz dziwniejsze . Czuje się jak w jakiejś bajce . Choć zawsze żyłem jak w bajce , ale teraz sądze , że ta nie będzie miała szczęśliwego zakończenia . Szedłem , wieczorem , po ulicach, wracając od Fran . Ten Luca się mnie uczepił . Jak siedziałam u nich w kuchni , to tylko czekałem na to , by wziął nóż i wbił mi go w serce .
Nagle spostrzegłem Lare z Diego . Widać jednak kolega nie próżnuje . Dziwnie gestykulowali . Aż miałem ochote wyjąć telefon z kieszeni i to nagrać , ale nieeeeeee . Nie będe chamem ( :D ) .
Ominełem ich , ale oni nawet mnie nie zauważyli , tak byli zajęci sobą . Nie sprzeciwiam się . Miłość zmienia człowieka doszczętnie .
Weszłem na klatke schodową , w moim bloku i nagle ukuło mnie w klatce piersiowej . Zatrzymałem się gwałtownie . Po kilku sekundach już było normalnie . Wciągnąłem gwałtownie powietrze . Gdy miałem już nacisnąć klamke od mieszkania , zrobiło mi się ciemno przed oczami . Ostatnie co poczułem to podłoge na policzku .
Otworzyłem oczy i zorientowałem się , że jestem w szpitalu . Zdawało mi się , jakby mineły wieki . Rozejrzałem się i zauważyłem zdenerwowaną mame i Francesce , za oknem , na korytarzu . Wykłócały się o coś z lekarzem .
Cholernie bolała mnie głowa . Po chwili wszyscy weszli do sali , a brunetka złapała mnie za rękę .
- Jak się czujesz ? - wyszeptała .
- Ujdzie . Co się stało ? - nagle zamilkli . - Co jest ?!
- Federico ... - zauważyłem łzy pojawiające się w oczach mamy . - Masz raka ...


Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 130.

10 komentarzy:

  1. znowu się pogorszyło pomiędzy Leonettą. :(
    ale rozdział super. *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zgadzam się. Słyszycie !? Nie zgadzam się !
    Chcecie mi uśmierić Fedusia! nie !
    Jeszcze raz nie ! nie! nie ! nie!
    Nikoletta nie pozwala ! :D
    Rozdział kapitalny, ale na końcówkę się nie zgadzam !
    Kur... smuto ;C

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski <3
    Fede ma raka? Ja chyba tego nie przeżyję! :'(
    Leonettaa<3
    Czekam na next'a
    ~KatePasquarelli

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Feduś :* <333 :'(
    NIE możecie tego NIE!!! Tylko Nie to!
    Wszystko zaczyna się psuć - Leonetta, Fede i nie wiadomo co z Ludmi, Diegiem i Larą. A German? Ana? Tomas?
    Co z nimi jest?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny!!! *_____*

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na next!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kupa mnie teraz Leonetta!!
    Teraz ważny jest FEDE ;(
    Ja się nie zgadzam!!!!!!
    Czytam sobie spokojnie bla ble blu bla.... I BUM Fede ma raka?!?
    1 reakcja: NIEEEEEEEE!!
    2 reakcja: Przeczytam jeszcze raz to pomyłka..
    4 reakcja: NIEEEEEE!!! To nie pomyłka
    5 reakcja: To MUSI być pomyłja w druku prawda c'nie??????
    -Nie
    6 reakcja: NIEEEEEEEEEEEEEEE NIE ZGADZAM SIĘ NA TO BO...
    1. Bo nie
    2. Bo ma być ślub..
    3 Heppy end musi być
    4. Bo Fede wam nic nie zrobił
    5. Bo się nie zgadzam
    6. Bo prawo ludzi do dawania jakichkolwiek chorób Fede pozwala tylko na katar i kaszel
    .....
    Wystarczy??? ;/
    Nie??!!?*
    Jak masz problem to znam dobrego psychologa
    ( Musze sie wyżyć) ;P
    Awięc to JEST POMYŁKA LEKARZA ??
    WIEDZIAŁAM ;)) ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach zapomniałam dodać że Jak Fede Ma Raka To Co To Znaczy hmm....
      " KONIEC :D"
      OGARNIACIE ??
      FEDE I RAK A TU :D COOO???
      (dalej sie wyżywam)
      Jagoda;*
      I tak jestem obrażona za Fede
      Hmm.. zue zuo i zue ludzioe

      Usuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka