piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 109

(Violetta) Budząc się nie wiedziałam gdzie się znajduję, ale jest chyba zawsze? Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam śpiącego Leóna tuż obok mnie i wszystko sobie przypomniałam.. Gdyby mój telefon nie dzwonił jak szalony to prawdopodobnie zasnęłabym jeszcze raz obok niego, ale nie chcąc go zbudzić wstałam na palce okrywając się pierwszą lepszą koszulą, gdy dotarłam do torebki i spojrzałam na wyświetlacz telefonu już wiedziałam, że będę mieć awanturę w domu. - Halo? - Wyszeptałam. - Violetta! - Krzyknął mój ojciec tak, że musiałam oderwać słuchawkę od ucha. - Gdzie Ty jesteś! Nie było Cię całą noc! Gdzie byłaś! Nie mów mi tylko, że u tego chłopaka! - Cały czas krzyczał przez telefon, a ja próbowałam nie obudzić Leóna. - Nie! Spokojnie, usnęłam u Francesci, zaraz wracam do domu - Skłamałam, ale tato chyba uwierzył mi. W zawrotnym tępię ubrałam się we wczorajsze ciuchy i splotłam włosy w kitkę, napisałam kartkę Leónowi i wyszłam po cichu z domu i przed domem Leóna widziałam ... - Ładnie to tak Violetta? - Uśmiech się szeroko - Twój ojciec dzwonił do mnie z milion razy, a Ty byłaś u Leóna! - śmieje się ...

( Federico )
Od jakiejś 6 rano mój telefon ciągle dzwoni . German . Gdy po raz 15 komórka się odezwała , myślałem , że już rzuce ją o ścianę , ale jednak odebrałem .
- Tak ? - szepnąłem , by nie obudzić mamy , choć pewnie i tak juz nie śpi .
- Violetta zniknęła ! - mężczyzna krzyknął , tak , że z wrażenia oczy wyskoczyły mi z orbit .  - Wiesz gdzie ona jest ?!!!!!
- Ale .... ? Zdaje pan sobie sprawe , która jest godzina ? - strarałem mu to grzecznie zasugerować , ale jak zwykle mi nie poszło .
- WIEM ! Jesteś jej najlepszym przyjacielem , dlatego do Ciebie dzwoni , bo Francesca nie odbiera ...
- Nie mam pojęcia gdzie ona jest . Przepraszam , ale przerwał mi pan wyobrażanie , że jestem piratem na statku , więc do widzenia - pożegnałem się i opóściłem telefon na podłoge . Ale po co się mnie słuchać , skoro można wkurzać mnie przez cały dzień ? Ubrałem się szybko , jakoś ogarnąłem i wyszedłem z domu , uprzednio zostawiając dla mamy kartke na stole . Szedłem w stronę domu przyjaciółki , gdy nagle zobaczyłem ją jak wychodzi z posiadłości Verdasów .
- Ładnie to tak Violetta? - uśmiechnąłem się szeroko , gdy do niej podszedłem .  - Twój ojciec dzwonił do mnie z milion razy, a Ty byłaś u Leóna! - wybuchnąłem śmiechem .
- Dzwonił do Ciebie ?! - otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia .
- Tak . Ciekawi mnie tylko skąd on ma mój numer ? - zadałem pytanie , ale dziewczyny już nie było , bo wystrzeliła niczym strzała . - Powodzenia !! - udało mi się tylko krzyknąć zanim zniknęła za rogiem .
Poszedłem dalej , w nadzieji , że spotka mnie coś ciekawego , podśpiewując pod nosem:
Ese sentimiento
Sensación llena de emoción
Siento la alegria que me provoca esta canción
Oye mi corazón como se acelera
- Coś ty taki wesoły ? - podchodzi do mnie ...

(Francesca) Rano jak zawszę obudził mnie budzik, ale dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że dzisiaj jest SOBOTA. Dlatego położyłam się jeszcze na chwilę, niestety bez rezultatu gdyż nie dałam rady zasnąć, wiec ubrałam się w fioletowe spodnie i koszulę jeans'ową. Włosy opuściłam na ramiona i wyszłam z domu by się przewietrzyć, już po chwili jednak spotykam Federico w bardzo
dobrym humorze, ale jestem ciekawa czemu jest taki szczęśliwy. - Coś Ty taki wesoły? - Uśmiecham się kiedy chłopak spogląda na mnie. - Bo Cię widzę! - Wyszczerzył zęby i uściskał mnie, ahh ten jego urok. - Francesca? - Zaczyna tym swoim tonem - Wszystko gra? - Dopytuje, a mnie coś trafia. Ile razy mam mu mówić, że jest w porządku?! Już nie mam dłużej siły tego kryć, ale gdyby tak nie dopytywał było by o wiele lepiej. - Tak! Ile razy mam Ci to mówić, co? - Nie potrzebnie unoszę głos! - Mam dość tego, że traktujesz mnie tak jakbym nie umiała poradzić sobie sama z niczym! - Przewracam oczami, miałam ochotę się powstrzymać, ale nie wyszło mi to za bardzo. - Francesca, ale ja się tylko martwię jesteś jakaś inna dla mnie... - Chłopak zachowuję spokój. - To jak masz problem to skończmy to i wróć sobie do Any, co?! - Czuję jakbym miała się rozpłakać, czemu ja mówię tego czego nie chce? - Wiesz co?! Bardzo proszę, skoro tego chcesz to to koniec, tak? Okej! Mogłabyś przestać robić wielkiego focha i powiedzieć w końcu coś! - Tym razem to on zaczyna krzyczeć! - A co mam Ci powiedzieć? - Po raz kolejny unoszę głos, to chyba musi śmiesznie wyglądać z boku. - Czemu tak bardzo się zmieniłaś? Nie umiem Cię pojąć, czy może coś zaszło między Tobą a Marco? Bo nie będę po raz kolejny przez to przechodził, przez jakąś dziewczynę.. - Mówi oburzony. - Jakąś dziewczynę? - Te słowa zabolały. - Nie Marco nie ma z tym nic wspólnego.. Nie chciałam tego okej? Chciałam temu zapobiec, ale oni... To było we Włoszech, dlatego jestem teraz taka, nie umiem Fedrrico, boję się... Zresztą to już chyba nie Twoja sprawia, nie? - Kończę czując zły spływające mi po policzkach, odwracam się, ale...

( Federico )
Idę skoczyć na bungee . Bez liny .
Widziałem jak łzy spływały je po policzkach , ale gdy chciała odejść , nie pozwoliłem jej.
- Jeszcze Ci mało ?! - głos jej się załamał .
- CO ?! Kto Cię skrzywdził ?
- Nikt - dziewczyna odwróciła wzrok .
- Fran , ja tylko chcę Ci pomóc . Daj mi tą szanse - próbowałem na nią jakoś wpłynąć .
- Ale ja nie chcę pomocy , rozumiesz ?! - znowu podnosi głos . - Ja tego nie chciałam ! Wracałam do domu wieczorem i ... On tak po prostu tak ... To była najgorsza noc w moim życiu ! A to mi ciągle to przypominasz ! Ja chcę o tym zapomnieć ! Wymazać z pamięci ! Ale największy problem , że nie mogę !! To mnie prześladuje każdej nocy ! W każdej minucie widze te jego twarz ... O mnie nigdy nie opóści ... To jest za trudne ... - całkiem się rozryczała i osunęła na ziemie , podpierając się o płot . Stałem bez ruchu , przez dłuższą chwilę , zanim nie ruszyłem się z miejsca .
- Zabije ... - wyszeptałem , a Fran gwałtownie podniosła głowe .
- Co ty chcesz zrobić ? - spytała ze zgrozą , ale już jej nie słuchałem , bo zaczęłem biec ...

(Francesca) - Brawo Francesca Ty geniuszu! Po co powiedziałaś mu to, jesteś głupia! - Odezwało się moje wewnętrzne ja, a zewnętrzne było w rozsypce, tak naprawdę dopiero teraz odetchnęła, ale on nie może zrobić nic głupiego przez mnie! Kiedy tylko zaczął biec, otrząsnęłam się, wytarłam łzy i oderwałam się od ziemi biegnąc za nim, na moje szczęście bardzo szybko biegam, ale i tak było mi go trudno znaleźć, ale przypomniałam sobie o jednym miejscu, byłam już lekko zdyszana, ale i tak pobiegłam tam ile sił w nogach, na szczęście chłopak siedział na brzegu jeziorka puszczając kaczki do wody. - Federico?! - Wypowiedziałam łapiąc wdech, ale chłopak nawet się nie odwrócił w moją stronę. Usiadłam obok niego obejmując kolana. - Przepraszam - Wyszeptał nie patrząc na mnie - Za to, że mnie nie było i musiałaś być sama .. - Nadal puszczał kaczki ze złością. - Co by to zmieniło? Było by mi jeszcze gorzej, dlatego bo teraz będziesz patrzył na mnie z litością, a nie chce tego... A nie chce byś mnie tak spostrzegał - Biorę jeden kamień i rzucam do wody, mam znowu ochotę płakać, ale powstrzymuje potrzebę. Siedzimy tak oboje w ciszy nic nie mówiąc, nie patrząc na siebie.. - Zrozumiem jak będziesz chciał odejść, nie zabronię Ci. Tylko nie bądź ze mną z litości i nie martw się. Nie wiem czy będę tą sama Fran, nie wiem czy spojrzę inaczej na świat, ale nie czekaj na mnie bo nie jestem tego warta, nie chce Cię smucić każdego dnia i trzymać na siłę - Nadal siedzę obok niego...

( Federico )
- Nawet tak nie myśl - odwróciłem głowę , by na nią spojrzeć . - To ty sprawiłaś , że moje życie nabrało barw - złapałem ją za rękę . - Twoje podejście do życia , to jak żartujesz , śmiejsz się ... Nigdy nie widziałem takiej osoby jak ty . I te twoje magnetyczne oczy - dziewczyna lekko się speszyła . - I jesteś kimś wyjątkowym . Zawsze umiesz znaleźć na wszystko rozwiązanie ...Jesteś takim moim słońcem . Moim małym słoneczkiem - szatynka spóściła głowę co raz bardziej zawstydzona . - A co źle mówie ? To ty mnie zawsze potrafiłaś rozbawić , pocieszyć . I nigdy mnie nie okłamałaś, nie zraniłaś . Zawsze byłaś ze mną szczera i nigdy nie chciałaś , by coś mi się stało .
- Teraz to się czuje jak Twoja matka - wyznała , a ja wybuchnąłem śmiechem .
- Kocham Cię - zgarnąłem ją w objęcia .
- Ja Ciebie też ... Nawet bardziej .
- Nie chcę się z Tobą sprzeczac , bo akurat ja kocham bardziej , ale nich Ci będzie ... - czułem jak się uśmiecha .
Nagle zobaczyłem niedaleko ....

(Lara) Przez ostatnie dni słucham tylko jak tata mi mówi jaką to ja szansę straciłam i na pewno mnie nie wybiorą. Jakbym tego nie rozumiała? Na dodatek rodzice zaczęli się kłócić, bo to mama mi kazała chodzić do Studio'a, przez które teraz myślą, że nie nadaję się na ten kurs. Niby wyniki jutro, ale chyba jak nakrzyczałam na tego przedstawiciela, raczej nie dadzą mi wygranej... Już się przyzwyczaiłam do porażek... Na każdym kroku robię wszystko źle, wszystko psuję. Dostaję szansę, a głupia Lara to psuje.

Posprzątałam narzędzia, odstawiłam motor, przebrałam się i wyszłam z toru. Szłam przez park patrząc na tych wszystkich szczęśliwych życiem ludzi. W muzyce nigdy nie będę dostatecznie dobra, na torze najwyraźniej też. A jak się zbytnio zdenerwuję to niedokładnie wykonuje swoją pracę... Cud, że mogę być jeszcze mechanikiem.
Kiedy dochodziłam blisko domu, zawróciłam i skierowałam się w stronę baru, w którym byłam kiedyś z Ludmiłą. Niby się w nim upiłam, ale wtedy chociaż zapomniałam o tych moich porażkach...
Po kilku minutach byłam już w środku zatłoczonego lokalu. Usiadłam przy ladzie i zamówiłam jakiegoś drinka z śmieszną nazwę. Barman się nawet nie pytał o mój wiek. O ile go to w ogóle interesowało albo się przestraszył mojego nastroju. Kiedy postawił przede mną kieliszek, od razu wszystko wypiłam i zamówiłam kolejny. Dłużej on je robi, niż ja je wypiłam, stwierdziłam i zobaczyłam dwa stołki dalej, znaną mi osobę...

(Tomas) Jeśli miałbym zrobić listę najgorszych dni mojego życia, dzisiejszy dzień bezsprzecznie zajmował by na niej pierwsze miejsce. Wszystko szło nie tak, Fede olał pomysł naszego biura podróży a ojciec oznajmił mi że nie stać nas bym uczęszczał do studio. Wiele bym dał żeby na tych przykrych wiadomościach stanęło ale nie najgorsze przyszło po południu gdy leżałem zdołowany na
kanapie ktoś zapukał do moich drzwi. To był mój ojciec zdziwiła mnie jego obecność w domu, zazwyczaj wracał z pracy dużo później - Tomas, musimy porozmawiać. - powiedział poważnie. - O co chodzi? - zapytałem dość obojętnie jeszcze wtedy myślałem że gorzej być nie może. - Mama miała wypadek... - zaczął. - Jak to co z nią?? - wszedłem mu w słowo. - Ona... ona nie żyje. - powiedział tak cicho że przez pare sekund łudziłem się że źle usłyszałem. Ale nie to była prawda było to widać w jego oczach, zachciało mi się płakać ale tego nie zrobiłem, wybiegłem z domu nie zwracając uwagi na wołanie ojca, długo biegłem przed siebie praktycznie bez celu aż trafiłem do jakiegoś baru. W sumie co mi szkodzi i tak gorzej nie będzie usiadłem przy ladzie i zamówiłem butelkę Whiskey, barman nawet nie raczył mnie spytać o wiek nie wiem czy to ze względu na to że wyglądałem na zdesperowanego czy po prostu miał mnie głęboko w dupie, w każdym razie nie bardzo mnie to obchodziło, popijałem trunek z gwinta czując jak grzeje mnie w gardło, nagle ktoś do mnie podszedł. - Cześć Tomas, co ty tu robisz? - zapytała Lara. - Pije, chcesz trochę? - pomachałem jej do połowy opróżnioną butelką przed oczyma. - Skoro stawiasz, to czemu nie. - odparła i dosiadła się do mnie. Razem skończyliśmy butelkę opowiedziała mi o tym jak zaprzepaściła swoją szanse a ja jej o wydarzeniach dnia dzisiejszego, zamówiłem kolejną butelkę i znów zaczęliśmy pić, sam nie wiem jak znaleźliśmy się w łazience, całowaliśmy się namiętnie nie wiem co ja sobie wtedy myślałem, chociaż nie ja wtedy nie myślałem ani trochę, na szczęście do łazienki wparowała Ana, jej pojawienie się nas otrzeźwiło...

(Ana) - "Rzuć się z mostu ! Rzuć !" - Przypomniały mi się słowa ojca... Siedziałam na moście, nad tą cholerną wodą, w sumie na jego skrawku. Było cicho... Pusto... Samochody nie jeździły. Tylko zachodzące słońce towarzyszyło mi w tej chwili... Machałam nogami gapiąc się na dół... Na tą wodę, gdybym skoczyła... Utonęłabym... Czemu nie ? Jeśli wszystko się sypie... Wymyśliłam jakąś bajeczkę że Gregorio mnie sprowokował i mnie nie wyrzucił ale... Ja już nie mam nic ! Kompletnie... Ognista kula chowała się za horyzontem a ja ciągnęłam nosem licząc że zaraz stanie się cud... Ale niby jaki ?! W końcu przeszłam do pozycji leżącej i gapiłam się w niebo... W błękitnej przestrzeni ujrzałam wspomnienia z dawnych chwil..."(...)- Wiesz co ? - Spytał Federico. - Co ? - Przewróciłam się na drugi bok leżąc w tym błocie. - Kocham cię... - Wyznał i wsadził głowę w brud. Zachichotałam z niego... - Ja ciebie też. - Odparłam. (...)", "(...) Ujrzałam Federa siedzącego z gitarą pod drzewem. Zagadałam i jak zawsze poprawił mi humor, po chwili jednak wstał i podszedł do mnie. Gwałtownie mnie pocałował...(...)","(...)- Ty już wiesz... - Nastała grobowa cisza, jakby czas stanął, słyszałam tylko bicie serca. - Fede... Wiem że mnie teraz pewnie nienawidzisz, nieznosisz ale ja Cię kocham... - (...) Miałam ci to powiedzieć ale bałam się... Bałam się że cię stracę..(...)","Ujrzałam go całującego się z Francescą... Łzy znów napłynęły i na sercu powstały silne rany... - To twoja wina.... Ano... - Szepnęłam do siebie i odeszłam...(...)". Uśmiechnęłam się lekko pod nosem a potem poczułam jak szklą mi się oczy. - Gdybym wtedy nie popełniła tego błędu... Wszystko by było jak dawniej... - Odparłam do siebie. - Mogę to naprawić ? - Spytałam sam siebie. - Chyba nie... To niemożliwe... On jest z nią szczęśliwy, troszczy się o nią... Jest zawsze przy niej, uśmiecha się przy każdym jej przybyciu, tęskni za nią... A przy mnie ? Przy mnie... Nie było nic... Całus w policzek i "hej"... Zaiście ! Teraz czuję że wcale mnie nie kochał... Dlaczego się nim teraz zadręczam ?! Znowu... Znowu Anka ?! Znów On ! Odbija ci... Krzyczałam w myślach i w końcu się zebrałam. Poszłam na miasto, tam tętniło życie... Ze smętną miną weszłam do pierwszego lepszego baru, widząc ten alkohol na półkach zachciało mi się upić ale musiałam wpierw wskoczyć do toalety. Poszukałam drogi i wchodząc ujrzałam tam coś strasznego ! Lara i Tomas... Patrzeli się na mnie przerażeni... - Powaliło was... - Rzuciłam obojętnie i wyszłam z baru... Ludmiła będzie zła... Ale co mnie Ona ! Ygh... Najchętniej bym coś zrobiła... Wyrzyła się na czymś... Usiadłam na ławce... Akurat szła osoba której nie chciałam dziś widzieć...

(Marco) Moje życie jest jak rutyna, wiecznie to samo! Wyszedłem na spacer po słonecznym BA by móc w spokoju porozmyślać. Z przypadkowych źródeł wiem iż Diego rzucił Anę, wiec może mam cień szansy? Brakowało mi chwil przed kilku miesięcy gdzie wychodziliśmy razem na miasto i umiałem ją pocieszyć, a teraz myśli tylko o Federico, ale on jest szczęśliwy z Francescą wiec nie wiem na co ona liczy! Kiedy tak o niej myślałem zauważyłem ją na ławce. - No cześć - Rzucam z uśmiechem na ustach, a dziewczyna wstaję i odchodzi oburzona warcząc pod nosem - Zejdź mi z drogi, bo załatwię Cię tak jak Gregorio! - Krzyczy oburzona, co znowu zrobiłem? - Ana co jest? - Pytam spokojnie - Zostawiłeś mnie ostatnio i poleciałeś do Francesci! Idioto! - Wymachuję rękami tak bardzo, że uderzyła mnie w twarz. Z nie wiadomych powodów zaczyna się śmiać, co jeszcze bardziej denerwuję dziewczynę. - Farn? - Pytam - Francesca się dla mnie nie liczy! Ale już znasz to uczucie, nie? - Burczę. Ana wybucha ironicznym śmiechem i już chce odejść kiedy łapię ją za rękę i przyciągam do siebie by mocno pocałować  - Zawsze chciałem to zrobić! - Mówię czekając na jej reakcje....

(Ana) - Francesca się dla mnie nie liczy! Ale już znasz to uczucie, nie ? - Zaśmiałam się ironicznie i chciałam odejść ale ten imbecyl złapał mnie za nadgarstek i przyciągając do siebie pocałował. - Zawsze chciałem to zrobić ! - Normalnie bym się cieszyła, ale dawna Anka wróciła i wiem czego chcę.
- Jak chciałeś tak bardzo to zrobić, trzeba było lecieć do Francesci się lizać ! Za późno... Mam dość... I co ? Mam ci powiedzieć "Ojej... - Mówiłam piskliwym głosem. - ... Jak ja cię kocham. Ohohoh" ? Ty niczego nie rozumiesz. - Mówiłam już normalniej, bez złości, bez ironi... Jak Ania. - Ja nadal kocham ale nie chcę być raniona, kocham Federa i to się nie zmieni, pomimo że jest z Fran ! Serce nie sługa i...
- I co ? Masz zamiar rozwalić ich związek ?
- Śmieszny jesteś... Nie... Ale napatrz się teraz dobrze... - Przełknęłam ślinę. - Abyś przyszłego dnia mógł zidentyfikować moje zwłoki jak się rzucę z przepaści...

(Marco) - Abyś przyszłego dnia mógł zidentyfikować moje zwłoki jak się rzucę z przepaści... - Kiedy to powiedziała miałem ochotę, sam nie wiem co. Byłem wściekły wiem, że serce nie sługa, ale nie możesz być z kimś kto Cię rani? - Nie pozwolę Ci na to! - Powiedziałem po chwili zatrzymując ją obok mnie. - Słyszysz? - Mimo całej tej sytuacji zachowuję powagę. - Śmieszny jesteś! Co zrobisz? - Pyta z ironią w głosie. - Pomogę Ci zapomnieć, bo tak zrobił by przyjaciel, nie? - Brawo Marco, wracamy do poprzedniego stanu. - Nie potrzebuje niczyjej pomocy, zrobię to co będę chciała! - Krzyknęła . - Od kiedy chcesz być tyko przyjacielem, co? Kilka minut temu chciałeś coś innego! - Dziewczyna nadal wymachiwała rękami. - Jesteś taka głupia! Nie rozumiesz tego, że mi zależy? Nie ważne, że w dzień, w dzień będę patrzeć na Ciebie i kogoś innego, ale chce być przy Tobie nawet jako ktoś nic nie znaczący.. - Mówię jej prosto w oczy. - Nie myśl o tym co straciłaś, tylko to co możesz! - Próbuję zachować powagę, ale nie umiem gdy w jej oczach widzę ból, kiedy odchodzę za pleców słyszę - Marco! - ...

(Ana) - Marco ! Znowu ? - Spytałam lecz moje słowa nie mają sensu. - Znów... Znów mnie zostawiasz... Raz tylko człowiek kocha prawdziwie,  raz tylko serce miłością tchnie, na tej przecudnej świata dolinie, raz tylko w życiu, więcej nie. - Dodałam i oczy znów się zeszkliły. - Nie moja wina że kocham ludzi którzy ranią... Co mam zrobić co ! - Krzyknęłam i pociągnęłam nosem. - W sumie sama jestem taką debilką że ranie ! Bo już tak było... Co poradzić na przeszłość ? Co mam tobie powiedzieć gdy mnie całujesz ? Moje serce krwawi i rzyga już tą miłością... Ma tyle ran że już nie przezwicięży kolejnych... Przepraszam że się poznaliśmy ! Bo gdyby nie ja... Nie miałbyś w głowie "tej wariatki z ciągłymi wątami". Jestem skompikowana, łagodna, psychiczna, zabawna, dziwna... Jestem... Sobą... Tą dziwną Anią ! Jak mogę nie myśleć o tym co straciłam jeśli to tak boli ...

(Marco) To już i mnie rozśmiesza, jak ona może powiedzieć, że przykro jej iż się poznaliśmy. - Nie mów tak! Rozumiesz? Mimo iż nie mogę być z Tobą, cieszę sie, że się znamy. Jesteś jedną z lepszych osób jakie poznałem! I szlag mnie trafia jak tak mówisz.. - urywam na tym. - Przeze mnie masz tylko same problemy! Marco ja jestem jednym wielkim problemem! Psuje wszystko czego się dotkne! - Mówi, ale tym razem spokojnie. Widzę, że ma ochotę płakać, ale bardzo dobrze udaje, że wszystko z nią gra. W tej chwili, żałuję iż moje życie nie jest nudne. - Zapomnij o tym! Zróbmy co chcesz by się rozerwać, ok? - Pytam, miałem ochotę ją objąć, ale bałem się, że źle zrozumie i ucieknie.. - Marco? Co chcesz tym zyskać!? - pyta próbując się uśmiechnąć. - Właśnie ten uśmiech - opowiadam bez namysłu. - To na co masz ochotę? - Pytam uśmiechając się jak gdyby nigdy nic. - Czekoczekolade! - Powiedziała, a jej oczy błysnęły. Zabrałem ją pod rękę i poszliśmy do knajpy by kupić jedną z największych czekolad... Gdy odprowadzłem ją do domu uśmiechała się i szepnela "Dziękuje". Wracając do domu spotykam...

(Ludmila) Czemu mi się wydaje, że wszystko jest ok ?? Przecież coś jest nie tak, a Ludmila umie wyczuwać kłamstwa, w szczególności kiedy wykonuje je moja matka. Pomyślałam, że wieczorem zrobimy sobie babski wieczór tak, żeby ją wypytać o stosunki z Pablo. Pogadałam z nim i zalatwiłam, że dziś przenocuje w swoim domu. Całe popołudnie biegałam po sklepach, cale szczęście matka była w Studio, a ja sobie dziś odpuściłam. Kiedy tak chodziłam po tych market myślałam o moich relacjach z Tomasem, coś ostatnio jest nie tak, na pewno nie tak jak być powinno. Nie wiem czy on się może wystraszyl tego wszystkiego, w ogóle się nie widujemy, a kiedyś bylo inaczej. Może ja mu się już nie podobam. Nie myśl tyle Lu bo to źle na Ciebie odziałuje. Gdzieś w oddali ujrzałam Marco, jakos ogolnie malo mnie obchodzila jego osoba. Po zrobionych zakupach wrocilam do domu i zabralam sie za przygotowanie jakis delikatnych potrwa. Zajelo mi to kilka godzin i nawet sie zmeczylam, ale wszystko wygladalo idealnie. Gdy matka wrocila do domu nie mogla sie nadziwic, w sumie to nie wiedziala o co chodzi. Przegadalysmy caly wieczor, ale ni cholery nie chciala powiedziec jak tam z Pablo. Ona zaczela teamt Tomasa, wiec stwierdzilam ze czas sie ulotnic i poszlam spac ..

Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 110.

13 komentarzy:

  1. Jejciu ! Biedna Fran ... i kochany Fede <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej Fran i Fedus
    Super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski <3
    Leonetta :D
    Fedeeee *-*
    Czekam na next'a
    ~Kasiaa

    OdpowiedzUsuń
  4. Cuuuudooooo *__*
    W końcu dużo Fede i Fran, O taaak :) Kocham ich <333
    Uuuuu Leonetta i ich drugi raz :D
    Czekam na dalszą część... :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Po prostu ZNAKOMITE, BOMBA, REWELACJA :)
    Jeden z waszych najlepszych rozdziałów ^___^
    Więcej, więcej.....

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwww *__* Boskoooo <3333
    To było ZAJEBISTE :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super moi Kochani :) Fran i Fede <333 Hihihihihi.....
    Uuuuu Ta nasza cudna Leonetta, oby tak dalej xd
    I ta smutna Ana i boski Marco, który tak się o nią troszczy *__*
    Huehuehue xd
    Moja kochana biedna Ludmi, jak Tomas mógł jej to zrobić :( Ale w sumie Tomi też biedny przez to wszystko :o Ale mógł jej tego nie robić :>
    CZekam na NEXT, NEXT, NEXT, NEXT.... :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Bomba, to było świetne :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja chcę już następny rozdział :> Kocham wasze opowiadania <333

    OdpowiedzUsuń
  10. kochani, to było hardcorowe ! <333
    jesteście niesamowici ! :)
    Ahajajaj działo się, działo ;) .

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka