środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 107

(Esmeralda) Ummm jak milutko obudzić się w cieplutkim łóżku, wyspana i chętna przeżyć miło kolejny dzień. Zauważyłam, że miejsce obok mnie jest puste, i widnieje na nim tylko kartka: "Kocham Cię, uciekam do Studio. Buziaczki". Tak dobrze to między nami chyba jeszcze nie było. Przeciągnęłam się na łóżku, odsłoniłam żaluzje. Wstałam, poszłam do kuchni zagotować wodę na kawę, i skierowałam się do pokoju Lu. - Ludmila wstawaj. - zapukałam. - Eeee nieee jeszcze pięc minut. - mówiła zaspanym głosem. - Nie eeee tylko wstawaj, od razu podrzucę Cię do Studio. - powiedziałam i wyszłam z pokoju.  Moja córka była strasznym leniem jeżeli chodziło o wstawanie, trzeba by chyba dźwig wynajmować, żeby ją ściągnąć, bez dobrego pretekstu. Po pół godzinie łaskawie zczłapała się z góry. - Mamo naprawdę musisz pracować w Studio ? - zapytała. - Taak muszę. - odpowiedziałam śpiewająco. Usłyszałam tylko jej westchnięcie. Spakowałam do torby kanapki i poszłam do samochodu. Droga do Studio zajęła na 5 minut, a wysiadając z auta zauważamy ....

(Violetta) - Wstawaj! - Zrzuciła mnie z łóżka moja kuzynka. - Ile można spać? - Krzyknęła - Olga woła Cię od dobrych dziesięciu minut, a mi bębenki w uszach pękają jak słucham jej wrzasków - Powiedziała pijąc kakao. - Co? - Burczę mrożąc oczy od rażącego światła. - Co Ty robisz?  -  pytam zirytowana całą sytuacją. - Wstawaj! - Obróciła oczami - Następnym razem będzie gorszę powitanie - Uśmiechnęła się i po woli kierowała się w stronę drzwi. - Też Cię Kocham.. - Wyjęczałam wstając z podłogi. - Wiem! Każdy mnie Kocha! - Odpowiedziała dziewczyna z szerokim uśmiechem na twarzy, najwidoczniej miała dobry humor. Szybko ubrałam się w turkusową bluzkę, czarne spodnie i przełożyłam przez ramię sweter. Po kilku minutach byłam na dole gdzie czekała ma mnie Angie gotowa do wyjścia. - Violu ile można? - Pyta podnosząc kluczę z pianina. - Idę już! - Odburknęłam biorąc łyk kawy...
Już po kilku minutach stałyśmy pod Studiem, gdzie z samochodu wyszła Esmeralda razem z Ludmiłą. Gdy kobieta zauważyła moją ciotkę zmrużyła lekko oczy, tak samo jak Angie. - Choć mamo! - blondynka pociągnęła swoją matkę do wejścia, a ja zostałam na zewnątrz. - Mam zajęcia, spotkamy się później - Ciotka pocałowała mnie w czoło i odeszła, też miałam zamiar się zbierać gdy podbiegł/a do mnie zdyszany/a  - Muszę Ci coś powiedzieć... - ...

(Andres) Idę do Studio, ale po drodze mam zamiar wpaść do Violki coś wyjaśnić. Wychodzę dość późno, więc podbiegam do niej zdyszany i mówię:
- Muszę ci coś powiedzieć - mówię co chwila szybko oddychając - Daj mi chwilę.
Minutę później już spokojnie oddycham i znów zaczynam:
- Chcę ci powiedzieć, że... Że ja naprawdę tak nie myślę. Nie chciałem tego robić. Ja... Ja po prostu... Byłemociebiezazdrosny - mruczę tak cicho, że pewnie mnie nie słyszała.
- Słucham? Nic nie zrozumiałam. - odpowiada przechylając głowę.
- Byłem zazdrosny - mówię powoli - Nie martw się, już cię nie będę prześladował, będę w spokoju dawnym Andresem. Tak więc... To już chyba wszystko - mówię żenująco. - Do zobaczenia - całuję ją w dłoń na pożegnanie, nie dając jej nic powiedzieć. I tak wciąż jest w szoku.
Z uśmiechem na twarzy oddalam się i widzę...


(León) Celowo ustawiłem budzik godzinę wcześniej, żeby tym razem się nie spóźnić, i w sumie to nawet podziałało. Sprawdzając wyświetlacz telefonu zauważyłem, że mogę pójść nawet okrężną drogą, co też oczywiście zrobiłem. Jakoś tak prawie przypadkowo stało się, że ta droga prowadziła tuż koło domu Violetty, do której chciałem wejść, ale po drodze zauważyłem Andresa.
- Cześć - odzywam się. - Czemu tędy idziesz? - może ja nie miałem po drodze, ale on tym bardziej.
- Musiałem pożyczyć od Violi partyturę - aha, a ja to co? Pies?
- Jest jeszcze w domu? - pytam obojętnie.
- Nie, wyszła już. Idziemy do Studio? - zmienia temat. Przez całą drogę rozmawiamy o niczym istotnym, jakby wszystko wróciło do... normy? Co było nie tak, właściwie?
Wchodząc przez drzwi szkoły, zauważamy....


(Violetta) Nie skomentuje tego? Powinnam mu uwierzyć, czy raczej nie? To się już powoli śmieszne robi! Był zazdrosny o dziewczynę swojego najlepszego przyjaciela? Jak kto woli, ale chyba raczej gdyby tak było nie próbował by mnie zepchnąć z wieżowca, nie? Zaraz gdy chłopak odszedł to wróciłam na zajęcia. Spoglądając na plan zajęć, okazuję się iż pierwszą lekcję mam razem z Pablo. Eh.. Znowu Ludmiła będzie się z nim kłócić? Kiedy się odwracam stoją za mną León z Andresem. - Cześć Kochanie! - Chłopak podarował mi całusa w policzek. Nie mając pojęcia, dlaczego spojrzałam na Andresa. - Wszystko w porządku? - Spytał mnie brunet widząc, że przez dłuższy moment przyglądam się jego przyjacielowi. - W najlepszym.. - Próbuję rozbudzić jego wątpliwości. - Andres.. Mógłbyś? - León kiwa do niego głową, na znak "Możesz zostawić nas samych?". Chłopak w kolorowej bluzce uśmiecha się szeroko i odchodzi, zmierzając nas wzrokiem. - Znowu On coś zrobił..? - Dopytuje na siłę. Przez moment nachodzi mnie myśl, by powiedzieć mu o tej sytuacji, ale po co? Pewnie mi nie uwierzy, a po za tym sama muszę się dowiedzieć w co on takiego gra! - Przecież bym Ci powiedziała, tak? - Wstaję na palce by go objąć. Rozmawialiśmy jeszcze chwilkę, ale zawołał/a mnie....



(Pablejszyn) Jak zawsze mnie nie słucha... Ale ok. Może nie powinienem się tak przejmować ? No nic, zadzwonił dzwonek do drzwi a ja biorąc ostatniego łyka kawy wyszedłem na lekcję. Wszedłem do klasy a tam czekali moi uczniowie, usiedli na miejsca a ja zacząłem tłumaczyć nowy projekt. Nagle zobaczyłem iż ani Leona, ani Violetty nie ma... Momentalnie do klasy wszedł Andres. - Przepraszam za spóźnienie. - Burknął i również zasiadł.
- Andres wiesz gdzie Violetta ? - Spytałem, gdyż widziałem ją jeszcze rano. "Jest przed szkołą..." Odpowiedział i coś tam jeszcze mruknął pod nosem, "no jasne" przeszło mi przez głowę i przepraszając uczniów znalazłem się na zewnątrz. - Violetta ! - Zawołałem ją a Ona momentalnie się odwróciła, przy okazji był z nią Leon. - Lekcje macie. - Odparłem a po chwili znaleźliśmy się w pomieszczeniu. - Więc tak... - Zabrałem z różowej teczki kartkę gdzie wszystko było napisane. Objaśniłem im że muszą utworzyć razem, albo osobno piosenkę na koncert charytatywny. Pieniądze pójdą na... - Nie zgadzam się. - Odezwał się znajomy głos. Spojrzałem tylko przelotnie na Ludmiłę i kontynuowałem. - Jest to obowiązkowe. Od tego mogą zależeć wasze wyniki na koniec. - Dodałem i opuściłem pomieszczenie, przy okazji natrafiając na...  

(Francesca) Mijające dni pomagają, gdyż powoli powracam do normalnego stylu życia, mimo to czuję, że nie jestem tą samą Francescą. Ostatnimi dniami praktycznie nie śpię, wiec wstałam dosyć wcześnie, spokojnie próbowałam przełknąć kęsy śniadania, ale na marne. Włożyłam na siebie jedną z moich kolorowych sukienek i przewiązałam w pasie brązowy pas. Włosy rozpuściłam na ramiona i zakładając katanę wszyłam z domu na zajęcia. Gdy tylko przekroczyłam próg Pablo wita mnie gorąco. - Francesca! - Mówi swoim opanowanym tonem. - Rozmawiałem z Twoim ojcem, nie wiem co się dokładnie wydarzyło, ale nie możesz opuszczać tyle zajęć! To zbyt dużo musisz to zrozumieć, bo inaczej będziesz mieć kłopoty - Kończy, a ja kiwam głową mówić coś oryginalnego - To się więcej nie powtórzy! - Położył mi rękę na ramie i odszedł. - I Fran po co Ci to było? - mówię sobie w duchu. Ehh.. - Już pora wstać na nogi! - Dodaję pod nosem. Zapomnieć, ale jak? To nie takie proste jak mi się wydaję, wzrokiem szukam Federico, ale nigdzie go nie ma wiec idę na kolejne zajęcia, mimo braku chęci przełamuje się i wchodzę do sali Gregorio.. Podczas lekcji nauczyciela ogarnia szał ....


(Ana) Dziś mnie chyba powaliło, bo na taki pomysł wpadłam ! To będzie... Taka zemsta dla nauczyciela tańca! Za podstawienie mi haka... Ja jeszcze to pamiętam, profesorze ! Wzięłam potrzebne mi rzeczy do torby i wyruszyłam do Stud!a. Zdążyłam na pierwszą lekcję ale chyba żałuję... Piosenka charytatywna ? A o czym mamy śpiewać ? Ale to chyba ja tak myślę (nie licząc Lu). Po lekcji wyszliśmy i czekałam aż wszyscy pójdą do sali tańca, wtedy mogłam się bezpiecznie przebrać. Nałożyłam kominiarkę i wzięłam zabawkowy pistolet... - Raz.... Dwa... Trzy... STAĆ ! - Krzyknęłam wparowując do sali. Pierwsze co wycelowałam w Gregoria. Studenci patrzeli na mnie przerażeni... A ja przy tym miałam polewkę, po chwili nauczyciel pisnął jak mała dziewczynka i wybiegł z sali. Gdy nie było go widać, zaczęłam się śmiać i opuściłam broń z zdezorientowanych przyjaciół.... Zdjęłam kominiarkę i wyrzuciłam ją wraz z bronią przez okno. Mój śmiech był nie do opanowania... - Pogięło cię ? - Usłyszałam głos .... Ale po chwili na jego/jej twarzy ujrzałam podniesione kąciki ust...

(Marco) Moje życie jest zbyt nudne! Nic nie robię pożytecznego! Nie mam dziewczyny, no nic nie mam! Nic nawet nie osiągnąłem! Jak w takich warunkach żyć? Ehh.. No nic! Dawno nie gadałem z Aną, czy też jak ona miała Fran? O Ance chyba mogę sobie pomarzyć, ale Francesca? Nie! Chyba nie mogę tego zrobić Fredru. Sam nie wiem...  Kiedy tyko wyszedłem z domu, nogi poprowadziły mnie do Studio, gdzie Ana rozbiła z siebie kretynkę strasząc innych ludzi. - Pogięło Cię? - Wycedziłem, ale to było tak genialne, że byłem zły na siebie iż ja tego nie wymyśliłem. - Czemu nie zaczekałaś na mnie, co? - Szturcham ją w ramię. - Przepraszam? - Powiedziała o mało nie upadając ze śmiechu. Gadałbym z nią dłużej póki nie zobaczyłem Fran wychodzącej z klasy.
Kiedy tyko Ana poszła za moim wzrokiem powiedziała - Nawet o ty nie myśl! - Zdziwiłem się lekko no, ale każdemu przyda się trochę rozrywki, co nie? - Ty się już dzisiaj bawiłaś, a ja nie! - Mrugam do niej i idę w kierunku szatynki? - No cześć! - Mówię dosyć odważnie, obchodząc ją do o koła. - Dawno Cię nie widziałem, jak podróż do Włoch? - Spytałem, ale momentalnie jej uśmiech zbladł i chciałem się walnąć w czoło. - Znaczy.. Eh.. Masz ochotę się przejść ? - Czemu ja się tak denerwuję? To tylko jedna dziewczyna! - Jako kumple ! - Dodaje. Dziewczyna się przez chwilę wacha, dlatego ja podejmuję za nią decyzję. - No nie będziesz chyba siedzieć sama! A ja nie mam nic lepszego do roboty no wiec chodź! - Obdarowałem ją uśmiechem i wskazałem ręką, że damy mają pierwszeństwo, no w końcu jestem gentelmenem! Wychodząc na zewnątrz mijamy ...
.

(Germán) Ostatnio, w sumie od sytuacji z helikopterem mam napięte relację z Violettą. Nie chcę się z nią kłócić ale sama wprowadza mnie w stan przez co muszę podnieść ton, na szczęście z Angie wszystko się układa jak dawniej... Postanowiłem że ten wieczór spedzę trochę inaczej więc wskoczyłem do Stud!a po drodze widzę koleżankę Violetty z przyjacielem Any.Przywitali się i odeszli... Hm? Nie musiałem wchodzić do środka iż z tyłu usłyszałem jej anielski głos. - Germán? - Odwróciłem się do niej z uśmiechem. Nic nie powiedziałem jedynie ucałowałem jej skroń i szepnąłem jej swój pomysł na wieczór. Kolacja to dobry pomysł gdyż dawno nie wychodziliśmy razem... Gdy odeszła i przy okazji się zgodziła! Zauważyłem Pabla wraz z...

( Jackie )
Ten facet mnie rozwala . Jest tak staromodny ... Już nie można zwykłej sukienki założyć , bo mu coś odbija ... Ale no dziś również miałam się zjawić w Studio , na kolejną rozmowę . Żeby Pablo żyłka nie pękła założyłam zwykłe dzinsy i sweter . Gdy weszłam do szkoły mężczyzna stał koło szafki i rozmawiał z jakąć blondyną . Nawet młodsze podrywa - przeszło mi przez myśl ...
Już miałam na niego spokojnie poczekać , gdy sam mnie zauważył i podszedł do mnie .
- Dzień dobry - zmierzył mnie wzrokiem może zbyt dokładnym i uśmiechnął się . - Zdecydowałem wraz z Antonio , że zacznie pani u nas pracować . Proszę za mną dam dla pani grafik i  ( ... )
Udaliśmy się w strone pokoju nauczycielskiego , a mój wzrok przykuł jakiś mężczyzna ... Właśnie odeszła od niego , jeśli pamięć mnie nie myli - Angie . To ten to już lepszy
Nie zwracałam uwagi na droge , więc wpadłam na ..
.

(Ludmila) Mam ochotę tańczyć, matko to chyba te hormony tak na mnie dzialają. Ajaja zabierzcie je , nie chcę być słodziutką laleczką uśmiechniętą do każdego. Fakt ostatnio trochę mi odbija, ale tylko trochę! Po lekcji Pablo, musiałam zostawić nuty w szafce, bo coś coraz częściej je gubie.I wszystko byloby super, gdyby nie wpadła na mnie jakaś lampucera w staromodnym swetrze. - Kobieto czy ty jesteś ślepa, patrz czasami na drogę. ! - powiedzialam z grubej rury. - Slucham ?? - odezwala się. - No fajnie, że chociaż sluchasz, mam przeliterować, napisać, zaśpiewać ?? - spojrzalam na nią, i ni stąd ni zowąd pojawia się Pablo. Szczerze to mam go już dość. W domu on, w szkole on, na ulicy on to szalu dostać można. - Ludmila widzę, że poznałaś już nową nauczycielkę tańca. - powiedział spokojnie. Ups wkopalam się, ale skąd mogłam wiedzieć wróżką to ja nie jestem. Kobieta patrzyla na mnie wężowym wzrokiem, ale też miala chyba ochotę na Pablo. Postanowiłam zrobić maly psikus. - Aha nie wiedziałam, no fajnie fajnie, mam nadzieję, że to będą dobre zajęcia chociaż wątpie czy poziomem dorównają zajęciom Gregorio, ale mniejsza o to. Tato widzimy się na obiedzie w domu. - rzuciłam z uśmiechem do Pablo...

(Pablo) Patrzyłem się na nią jak wryty, póki nie odeszła. - To twoja córka?  - Padło z ust blondynki. W sumie nie wiedziałem co powiedzieć, ale nie będę kombinował i odrzekłem "Tak". - To ma nie wyparzony język. - Dodała. Spojrzałem na nią pytająco i po chwili wszystko się wydało. Ludmiła znòw zadziera... Po chwili zadzwionił ostatni dzwonek który powinienem usłyszeć. Na szczęście kończyłem wcześniej. Dałem kobiecie grafik i poszedłem się zbierać.... Kilkanaście minut potem szedłem w stronę mieszkania i akurat zobaczyłem blondynkę. - Jak mogłaś ją tak zaatakować? - Spytałem wprost.
- A co? Nie chcesz żebym mówiła Ci tato?  - Mówiła słodko a ja podniosłem jedną z brwi. Jeszcze jej ten uśmieszek. Westchnąwszy nic nie odpowiedziałem tylko się ulotniłem. W domu rzuciłem torbę w kąt i zacząłem się szykować, mój kochany koleżka wymyślił sobie że będę kelnerem! No nic, wiszę mu przysługę więc nie powinienem się burzyć. Założyłem garnitur który mi podesłał i czułem się jak idiota, tak ciasnych ciuchów to moje ciało jeszcze nie poznało. O 19, ruszyłem w tamtym kierunku i kilka minut potem byłem na miejscu. Wszedłem tylnym wejściem do restauracji i od razu coś tam opieprzył mnie dlaczego tak długo... Wyjaśniłem mu że mam pracę a ten wysłał mnie abym zaniósł danie do stolika 8. Posłusznie poszedłem tam i w jednym ze stolików ujrzałem German i Angie, zagapiony przewróciłem się i danie wylądowało akurat na tej dwójce... Przerażony nie wiedziałem co zrobić....


(Esmeralda) Jeju te zajęcia sprawiają mi tyle radości. Te dzieciaki są tak utalentowane i mam tylko wielką nadzieję, że tego nie zmarnują. Dziś miałam spędzić miły wieczór z Pablo, ale wyszło jak wyszło i musiał pomagać koledze w restauracji. Już ja go sobie wyobrażam w roli kelnera. Tak szczerze to miałam cichą ochotę, aby go zobaczyć w takim eleganckim stroju. Dlatego też nic nikomu nie mówiąc umówiłam się z dwoma moimi dobrymi koleżankami na kolację w owej restauracji, plan oczywiście był doskonały bo tylko ja o tym wiedziałam. Ubrałam się elegancko jak to na ekskluzywną restaurację przystało, wezwałam taxówkę i na miejscu spotkałam się z dziewczynami. To i tak musiało się kiedyś wydarzyć bo bardzo, ale to bardzo dawno ich nie widziałam, a lampka dobrego czerwonego wina mi nie zaszkodzi. Przywitałam się z nimi, ucałowałam każdą z osobna, miałyśmy sobie tyle do powiedzenia, że całkowicie zapomniałam o Pablo. Podszedł do nas jakiś miły kelner, zamówiłyśmy po lampce wina i zaczęły się babskie ploty. I wszystko byłoby cacy, gdyby któryś z kelnerów nie wywalił dania, jak się o dziwo okazało na Germana i Angie, i niestety tym owym kelnerem był Pablo. - Eee yyy to było niechcący - tłumaczył się Pablo. Już widziałam minę Germana, dlatego musiałam uratować mojemu mężczyźnie skórę. Złapałam się za głowę, wstałam od stolika i upadłam na ziemię. Nagle nade mną pojawiło się kilka głów, a Pablo podniósł mnie na ręce i wyniósł z restauracji. - Nic Ci nie jestem, matko co Ty tu w ogóle robiłaś Esme ! - napadł go jakiś słowotok. - Ratowałam skórę mojemu ukochanemu. - i zaczęłam się raptownie śmiać...

(Pablo) Jezu... Przestraszyłem się że inżynier zaraz mnie skopie tak, że nie mógłbym wstać. Nagle usłyszałem mocne uderzenie o parkiet, jacyś ludzie pochylali się nad kobietą. Podeszłem bliżej i ujrzałem Esmeralde. Przerażony wziąłem ją zwinnym ruchem na ręce i wyprowadziłem z pomieszczenia. I zaczął się mòj słowotok. Po chwili zaczęła się śmiać a ja postawiłem ją na ziemię. - Dzięki... Ale nie rób tak więcej bo zawału przez ciebie dostanę. - Odparłem. - Powinienem tam wracać...- Dodałem odwracając się. Widząc przez szybę wkurzonego Germána kierującego się do drzwi zmieniłem zdanie. - Albo wracajajmy już. - Objąłem ją i wyruszyliśmy do mieszkania. Piękny wieczór, księżyc w pełni muska nasze twarze tak samo jak chłodny wietrzyk, przyprawiający nasze policzki o szczypanie. - Zostaniesz?  - Spytała. - Pomogę ci zdjąć ten obcisłych garniturek. - Dodała zanim odpowiedziałem. - Kuszące... - Odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy...

Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 108.

7 komentarzy:

  1. Anka y Marco <33 Haha. <3 Oby oni byli razem ! ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski <3
    Ludmiła i hormony :D
    Czekam na next'a
    ~Kasiaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Sweet opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  4. Już nie umiem doczekać się next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ludmi :************** Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja chcę już jutro!!!!!!!!!!!!!!!!! xD Kocham wasze opowiadania ^^

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka