(Pablo) Dziś sobota, dzięki Bogu już weekend. Będę mógł przeanalizować wszystko... Uchylając powieki ujrzałem przytuloną do mojej klatki piersiowej Esme. Była niewinna... Za co musiała
otrzymać takiego przystojnego partnera, że wszystkie się do niego przywalają. Ona przez to cierpi a ja mam wyrzuty sumienia, całując czule jej czoło wypełzłem spod kołdry i zacząłem się ogarniać. Ziewając zakończyłem czynności, gdy miałem już wyjść i wejść w strefę salonu usłyszałem głos partnerki... Serce trochę przyspieszyło a ja łaskawie spojrzałem na nią z myślanymi oczami...
otrzymać takiego przystojnego partnera, że wszystkie się do niego przywalają. Ona przez to cierpi a ja mam wyrzuty sumienia, całując czule jej czoło wypełzłem spod kołdry i zacząłem się ogarniać. Ziewając zakończyłem czynności, gdy miałem już wyjść i wejść w strefę salonu usłyszałem głos partnerki... Serce trochę przyspieszyło a ja łaskawie spojrzałem na nią z myślanymi oczami...
(Esmeralda) Nareszcie się wyspałam za wszystkie czasy. O tyle dobrego, że leki przeciw bólowe działają. Weekend czyli czas na relax. Tak sobie pomyślałam, dlaczegoby nie skoczyć do jakiegoś SPA, to powinno mi pomóc na wszelkie troski. Uslyszałam krzątającego się po mieszkaniu Pablo, dlatego też postanowilam wstać. Zarzuciłam szlafrok i napotkałam go w salonie. - Pablo. - wypowiedziałam jego imię. - Hmmm ?? - odwrócił się. - Ty nie pracujesz za dużo ?? Wczoraj bardzo późno wróciłeś. - powiedziałam. - Aaaa musialem coś załatwić. - powiedział. - Czyli wszystko okej, nie muszę martwić ?? - zapytałam. - Nie. - uśmiechnął się. Skierowałam się w stronę expresu do kawy, nalałam sobie cały kubek i wróciłam do salonu. - Nie będziesz tego piła. - powiedział wyrywając mi kubek z rąk. Popatrzyłam zdezorientowna na niego. - Kawa źle wpływa na dziecko. - dopowiedział. - Ej kawy mi nie zabronisz. - powiedziałam stanowczo. On tylko popatrzył na mnie i wylał zawartość do zlewu. - Dzięki. - odwróciłam się i poszłam do sypialni. Nałożyłam pierwsze lepsze ubrania i skierowałam się ku drzwiom wyjściowym. - Gdzie ?? - zagrodził mi drogę. - Na spacer. - ominęłam go i otworzyłam drzwi. Powietrze było takie cudowne i ta nieziemska pogoda. - I kawę - dokończyłam ....
(Lara) Miałam już wychodzić ze Studio'a, kiedy usłyszałam jakiś głos, który mi mówił, żebym poszła do sali muzycznej. Nie wiedziałam o co chodzi, ale po chwili weszłam do pomieszczenia, w którym znajdował się Diego z gitarą. Chciałam o coś zapytać, ale on zaczął śpiewać "Yo Soy Asi", patrząc mi cały czas w oczy.
(...)
Y es que yo soy así
Con solo una mirada
Vas a quedar de mi
Por siempre enamorada
Sama nie wiem czemu poczułam jak policzki mi się palą, a ręce trzęsą z nerwów. Niepewnie do niego podeszłam, a on odłożył gitarę i też zrobił parę kroków w moją stronę. Po chwili staliśmy bardzo blisko siebie. Diego dotknął delikatnie dłonią mojego policzka, pochylił się i mnie pocałował.
- Kocham cię - szepnął mi do ucha.
- Ja ciebie też kocham - odpowiedziałam i już miałam go pocałować, ale nagle wróciłam do swojego pokoju.
- Co jest? - szepnęłam do siebie i potem zdałam sobie sprawę, że to był mój sen. Sen o Diego'u. - Sen o Diego'u - zaczęłam panikować. Czy to ma coś znaczyć? Nie... Oczywiście, że nie... A może? Nie, nie, nie.
Jak najszybciej wstałam, ubrałam się i wyszłam na powietrze. Mój mózg najwyraźniej wariuje z niedotlenienia. Po drodze spotkałam mamę Ludmiły, z którą się przywitałam i od razu poszłam do parku.
Siedziałam chwilę na ławce i zaczęłam chyba normalnie myśleć... Kiedy chciałam już iść zobaczyłam go... I wtedy sobie zdałam sprawę, że teraz w głębi duszy żałowałam, że to był tylko sen...
Y es que yo soy así
Con solo una mirada
Vas a quedar de mi
Por siempre enamorada
Sama nie wiem czemu poczułam jak policzki mi się palą, a ręce trzęsą z nerwów. Niepewnie do niego podeszłam, a on odłożył gitarę i też zrobił parę kroków w moją stronę. Po chwili staliśmy bardzo blisko siebie. Diego dotknął delikatnie dłonią mojego policzka, pochylił się i mnie pocałował.
- Kocham cię - szepnął mi do ucha.
- Ja ciebie też kocham - odpowiedziałam i już miałam go pocałować, ale nagle wróciłam do swojego pokoju.
- Co jest? - szepnęłam do siebie i potem zdałam sobie sprawę, że to był mój sen. Sen o Diego'u. - Sen o Diego'u - zaczęłam panikować. Czy to ma coś znaczyć? Nie... Oczywiście, że nie... A może? Nie, nie, nie.
Jak najszybciej wstałam, ubrałam się i wyszłam na powietrze. Mój mózg najwyraźniej wariuje z niedotlenienia. Po drodze spotkałam mamę Ludmiły, z którą się przywitałam i od razu poszłam do parku.
Siedziałam chwilę na ławce i zaczęłam chyba normalnie myśleć... Kiedy chciałam już iść zobaczyłam go... I wtedy sobie zdałam sprawę, że teraz w głębi duszy żałowałam, że to był tylko sen...
(Diego) Dzisiaj rano gdy przypomniałem sobie sytuację z wczoraj nie wiem co we mnie wstąpiło. Tak. Czułem coś do Lary, już od początku mojej nauki w Studio, lecz nigdy jej tego nie okazałem. Gdy tylko się ogarnąłem wyszedłem na długi spacer po parku. Po drodze spotkałem dziewczynę. Widziałem jak patrzy w moją stronę. Muszę coś jeszcze przyznać umie nieźle przywalić. Postanowiłem do niej podejść, ale ona po chwili chciała uciec- Lara nie odchodź proszę.- rzuciłem- Co chcesz Diego?- Wiem, jestem idiotą nie wiem dlaczego pomyślałam że możesz coś do mnie czuć. To było głupie. Przepraszam Cię za akcje z wczoraj i mogę już na zawsze usunąć się z Twojego życia.- Dziewczyna spojrzała na mnie- Tak, najlepiej będzie jak znikniesz na zawsze- nie zwlekając chciałem odejść od dziewczyny, lecz poczułem jak łapie mnie za rękę. -Diego, nie przepraszam serio to ja nie powinnam wczoraj tak reagować. Zrozum boję się kolejnego odrzucenia to już nie jest moja wina. Sama już nie wiem co czuje.- dziewczyna mówiła a ja uważnie słuchałem- To ja mam pomysł, może przemyśl sobie wszystko i jak będziesz już miała wszystko poukładane odezwij się- lekko pocałowałem jej policzek po czym odszedłem. Przez chwilę byłem sam lecz już po krótkim czasie podszedł/podeszła do mnie...
(Ludmila) Dzisiejszy dzień miał być bardzo ważny, miałam do wykonania kilka ważnych zadań i nie wiedziałam czy ze wszystkim się wyrobię. Z rana wstałam wzięłam szybki prysznic, w domu już nikogo nie było więc włączyłam głośno radio i zaczęłam śpiewać. W kuchni zrobiłam sok ze świeżych owoców, i zjadłam musli. Czułam się bardzo dobrze jak na mój błogi stan. Ciężko było mi
się schylać i nakładać spodnie, ale tak ogólnie dało się przeżyć. Musiałam zanieść dokumenty do ośrodka, wszystkich jeszcze nie zebrałam, ale jest przynajmniej połowa. Wyszłam z domu i powolnym krokiem skierowałam się w stronę miasta. Gdzieś w polowie drogi dostrzegam Diego. Jeju z nim też tak dawno nie rozmawiałam dzwonił, a ja nie odbierałam i zrezygnował. Podeszłam do niego i zasloniłam mu oczy. - Lara ?? - zapytał. - Nieee - uśmiechnęłam się, i odsloniłam mu oczy. - Jeeeju Ludmila, to naprawdę Ty, no nie wierzę tak dawno Cię nie widziałem. - przytulił mnie delikatnie. - Świenie wyglądasz. - oznajmił. Trochę pogadaliśmy, on mi opowiedział co się wydarzyło u niego, ja powiedziałam jakie mam plany. - Jesteś pewna, chcesz tego ?? - zapytał. - A co z Tomasem ? - dodał po chwili. - Tomas nie ma nic do gadania, nie jest już długo ze mną. - powiedziałam. - No tak, ale jest ojcem Twojego dziecka, to nieodowiedzialne Ludmila. - rzucił. - A odpowiedzialne było zostwienie mnie w takim stanie. - wskazalam na brzuch. - Tak serio, to Ty go zostawilaś. - mialam ochotę walnąć mu za te słowa. - Nie pamiętasz jak się zachowywał. Dobra nie chce mi się na ten temat rozmawiać. Cześć. - odeszlam od niego i powtarzałam sobie jego slowa, nie zauważając, że ktoś stoi przede mną...
się schylać i nakładać spodnie, ale tak ogólnie dało się przeżyć. Musiałam zanieść dokumenty do ośrodka, wszystkich jeszcze nie zebrałam, ale jest przynajmniej połowa. Wyszłam z domu i powolnym krokiem skierowałam się w stronę miasta. Gdzieś w polowie drogi dostrzegam Diego. Jeju z nim też tak dawno nie rozmawiałam dzwonił, a ja nie odbierałam i zrezygnował. Podeszłam do niego i zasloniłam mu oczy. - Lara ?? - zapytał. - Nieee - uśmiechnęłam się, i odsloniłam mu oczy. - Jeeeju Ludmila, to naprawdę Ty, no nie wierzę tak dawno Cię nie widziałem. - przytulił mnie delikatnie. - Świenie wyglądasz. - oznajmił. Trochę pogadaliśmy, on mi opowiedział co się wydarzyło u niego, ja powiedziałam jakie mam plany. - Jesteś pewna, chcesz tego ?? - zapytał. - A co z Tomasem ? - dodał po chwili. - Tomas nie ma nic do gadania, nie jest już długo ze mną. - powiedziałam. - No tak, ale jest ojcem Twojego dziecka, to nieodowiedzialne Ludmila. - rzucił. - A odpowiedzialne było zostwienie mnie w takim stanie. - wskazalam na brzuch. - Tak serio, to Ty go zostawilaś. - mialam ochotę walnąć mu za te słowa. - Nie pamiętasz jak się zachowywał. Dobra nie chce mi się na ten temat rozmawiać. Cześć. - odeszlam od niego i powtarzałam sobie jego slowa, nie zauważając, że ktoś stoi przede mną...
(Violetta) Wstałam z poczuciem winy, teoretycznie wyjaśniłam sobie z Leónem sprawę z Andresem, ale jednak... Bez taty ten dom jest taki pusty, od samego rana próbowałam się do niego dodzwonić, ale za każdym razem włącza się poczta. Szybko zjadłam śniadanie, ubrałam się w pierwszą lepszą sukienkę i wysokie buty. Tatuaż przykryłam kilkoma branzoletkami i wyszłam z domu na zajęcia, z daleka ujrzałam Ludmiłę, bez zastanowienia podeszłam do dziewczyny, musiałam sprawdzić czy wszystko w porządku. - Ludmiła - wołam - Hej - podchodzę do blondynki. - Wszystko w porządku? - pytam poprawiając torbę. - Tak, tak - odpowiada - A jak w Studio? - Poprawia swoje włosy. - Bez Ciebie? - dziewczyna kiwa głową - Chyba się domyślasz, nie? - uśmiecham się - Wiadomo! Zabrakło wam mojego światła! - żartuję dziewczyna i na jej twarzy pojawia się znajomy uśmiech, którego tak dawno nie widziałam, ale niestety szybko gaśnie. - Muszę iść - rzuciła.. Idąc kierunku Studio natykam się na moją kuzyneczkę, która kończy dziś woje osiemnaste urodziny!. Podbiegam do niej od tyłu i wrzeszczę jej do ucha - Wszystkieego najlepszego! - Obejmuję ją z całych sił, po czym wyciągam prezent z torby...
(Mostowiak) Ano Rawlison, od dziś oficjalnie jesteś pełnoletnia! Przeszło mi przez głowę gdy wstałam. W mieszkaniu grobowa cisza, pomimo wczesnej pory... Ale chociaż w spokoju zjadłam śniadanie i się ogarnęłam. Myślałam że zapomnieli jak przez kilka ostatnich lat, lecz Olgita gdy tylko zeszłam na dół przywitała mnie gorąco składając życzenia. Wyrywając się z jej uścisku podziękowałam... Kilkanaście minut potem wyszłam na miasto oddychając świeżym powietrzem. Idąc przed siebie nagle ktoś krzyczy mi do ucha życzenia a ja o mało co nie ogłuchłam. Uściskała mnie (chyba jest tu u nich rodzinne) i wyjeła z torebki małe pudełeczko. Podniosłam brew i spojrzałam na nią pytająco. - Proszę... - Podarowała mi je tajemniczo a ja otwierając je ujrzałam naszyjnik z połówką napisu "BF" spojrzałam na nią a Ona nosiła drugą część. Uśmiechnęłam się szczerze i znowu się przytuliliśmy. - Dziękuję piękne. - Dodałam nakładając biżuterię... Niestety musiałyśmy się rozstać, nie mam jej tego za złe dlatego ruszyłam na miasto. Niedaleko mnie widzę Ludmiłę, podchodzę do niej i witam się radośnie. Nie wiem co ze mną, że zaczęła mi się podobać... Ajajaja! Znaczy... Że zaczęłam się do niej odzywać... Pogadałyśmy i dowiedziałam się że nadal ma ochotę oddać dziecko... - Lu! Nie możesz, przecież... Pomyśl że to połówka twojego serca i nie powinnaś jej oddawać komuś obcemu... - Odparłam.
- Anka, to nie jest takie proste... .
- Jest! - Stanęłam przed nią zatrzymując ją jednocześnie. - Pomogę ci... - Dodałam patrząc jej prosto w oczy i ściskając jej dłonie... .
(Camilla). Co ja zrobiłam. Jaka ze mnie jest idiotka*. Pocałowałam nauczyciela. Zastanawiam się czy ja w ogóle mam mózg. On ma narzeczoną a ja chłopaka. Ogarnij się Camilla i kontroluj swoje czyny-nakazuję sobie w myślach. Od razu jak to zrobiłam uciekłam z uczelni i nie wróciłam tam. Na szczęście zaczął się weekend i mam czas na ogarnięcie swojej osoby. Pierwszym postanowienie było pójście do baru. Opcja nie najlepsza ale zawsze działająca. Mijałam kluby które o tej godzinie były zamknięte. Aż natknęłam się na ciekawą scenkę. Ana pocieszająca Ludmiłę ? Przynajmniej tak to wyglądało.Ludmiła miała na twarzy wymalowany grymas a Ana troskę ? Nie chciałam im przeszkadzać w tej jakże uroczej scence ale dziewczyna kończy osiemnastkę. -Wszystkiego najlepszego Ana.-trochę chamsko przerywam im rozmowę.-Ktoś cię prosił-oburza się Lu.
-Pogadamy później Ana ?-gdy dziewczyna w odpowiedzi kiwa głową na tak odchodzę. Kieruję się do jedynego kubu w mieście który ma otwarte 24h/7. -Jedno piwo poproszę.-uprzejmie proszę barmana. -Co ty tu robisz....
(Pablo) Postanowiłem że dzisiejszy dzień poświęce na bieg, ostatnimi czasy zaniedbuje formę... Chociaż latanie 5 razy w tygodniu od początku do końca uczelni też coś daje. Biegnąc po BA czułem chłodny orzeźwiający wiatr a po kilkunastu minutach zatrzymałem się przed jakimś klubem. Łapczywie i zachłannie nabierałem powietrza do płuc gdy nagle przez szybie koło baru widzę moją jeszcze niepełnoletnią studentkę. Weszłem ze znakami sprzeciwu który wysyłał mi mózg, podszedłem do dziewczyny która ostatnio zadziwiła mnie... - Co tu robisz? - Spytałem i splotłem ręce aby zachować powagę. Po chwili widzę jak barman podaje jej alkohol. - Zwariował pan? Ona jest jeszcze dzieckiem! - Warknąłem do niego. Jak można być tak nieodpowiedzialnym? Wyprowadziłem dziewczynę z budynku, pomimo iż stawiała opór... - O co panu chodzi? Po co to pan robi? - Pytała. - Nie chcę Camila, abyś się stoczyła na jakąś złą drogę... Nie warto sięgać po % naprawdę... - Położyłem swoją dłoń na jej ramieniu...
(Camilla) Oczywiście Pablo musiał się tam pojawić. -Zwariował Pan ona jest jeszcze dzieckiem-robi szopkę w barze a wszyscy gapią się na nas. Teraz już nigdy tutaj nie dadzą mi alkoholu a jest to najlepszy klub w mieście. Siłą wyprowadził mnie z budynku -O co panu chodzi? Po co to pan robi? -pytałam bo spodziewałam się że nawet nie będzie chciał ze mną rozmawiać a co dopiero umoralniać.- Nie chcę Camilla, abyś się stoczyła na jakąś złą drogę... Nie warto sięgać po % naprawdę... -położył mi swoją dłoń na moim ramieniu. Szybkim ruchem odtrąciłam ją bo wiem że znów zrobiłabym coś głupiego.-Proszę Pablo daj mi spokój. Już i tak sobie kłopotów narobiłam i dobrze o tym wiesz.-mówię. Próbuję zachować spokój aby nie wybuchnąć płaczem. -To była chwilowa słabość. Camilla bardzo dobrze się uczysz i nie chcę abyś zaprzepaściła to przez alkohol czy nieodpowiedzialność. Spójrz na Ludmiłę i Tomasa pobawili się a teraz mają same problemy....
Można pisać czy znowu ktoś mi usunie wypowiedź?
(Lara) Lara, Lara, Lara, głupek no.1. "Lara, nie odchodź proszę." Słowa Diego'a ciągle krążyły mi po głowie. Po czym mówię, żeby "usunął się z mojego życia", a następnie kiedy odchodzi przepraszam go. Jestem mistrzem zmieniania decyzji, niezdecydowania... Jeju. I jeszcze powiedziałam mu, że się boję. Jaka ja żałosna. Co ja robię? Czemu to jest trudniejsze, niż z Federico'iem, hmm? JEJU, NIE. Nie zakochałam się w nim. A jak tamto to było zauroczenie? To co jak... LARA! Wrzeszczenie na siebie nic mi nie da. No, trudno... Wyszłam z toru, na którym chyba praktycznie już mieszkam i poszłam w stronę jakiegoś baru, przed którym zauważyłam Pablo'a i Camilę. Czy powinno mnie to interesować? Machnęłam ręką i weszłam do środa. Idę o zakład, że mnie nie zauważyli. Zamówiłam kolejkę drinków. Tak, lepiej znowu wylać swe smutki w alkoholu.
Kiedy przestałam już liczyć ile wypiłam, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer. Po chwili usłyszałam głos:
- Halo? - Zadzwoniłam do Diego'a... Brawo Lara. - Halo, Lara?
Zaczęłam chwilę z nim rozmawiać, hehe, ale potem się rozłączyłam, bo poczułam się senna...
Obudziłam się, kiedy ktoś zaczął do mnie krzyczeć...
(Diego) Siedziałem w mieszkaniu nudząc się i przeglądając internet. Po chwili usłyszałem mój telefon, odebrałem i usłyszałem głos Lary. Mówiła coś, że jest w jakimś barze przy torze. Wiedziałem doskonale o który jej chodzi. Czym prędzej ubrałem kurtkę i ruszyłem w stronę miejsca. Gdy tam byłem zobaczyłem jak dziewczyna leży na blacie. Podszedłem do niej i zacząłem mówić : -Lara?! Po co to robisz?!Dlaczego?!- oczywiście dziewczyna nie była w stanie już nic odpowiedzieć. Zapłaciłem za nią i czym prędzej wyprowadziłem z baru. Dziewczyna nie mogła iść na swoich nogach więc wziąłem ją na ręce. Nie mogłem zaprowadzić jej do domu, bo jej rodzice by mnie i ją chyba zabili. Nie miałem wyboru więc zabrałem ją do siebie. Przekroczyłem próg mieszkania, wniosłem ją na górę i położyłem w moim łóżku. Pocałowałem ją delikatnie w czoło po czym zszedłem na dół do salonu. Wziąłem z lodówki napój energetyzujący (tzw. Redbull uzależnienie Kasiki xD) i usiadłem na kanapie. Włączyłem telewizor i zacząłem oglądać jakiś film, lecz po chwili usłyszałem na górze jakiś huk. Szybko tam wbiegłem i zobaczyłem...
(Lara) Obudziłam się w pokoju i leżałam pod kołdrą w łóżku. Hehe, co ja tu robię? Nie wychodziłam czasem z domu? Hihi. Teleportuję się. Po chwili stwierdziłam, że nie chce mi się leżeć, nie jestem śpiąca i próbowałam wyjść z łóżka, ale niestety zaplątałam się w tą głupią kołdrę i zaczęłam się z nią szarpać, aż spadłam na podłogę.
- Auć - jęknęłam cicho i podniosłam się. - Policzę się z tobą - rzuciłam do kołdry, leżącej na podłodze. Po chwili stwierdziłam, że mi zimno, więc założyłam jakąś kurtkę, leżącą na krześle. Kiedy chciałam wyjść z pokoju, otwierając drzwi, usłyszałam jęk. - Przepraszam, drzwi. - Pogłaskałam je, ale po chwili dostrzegłam Diego'a. - Cooo ty tu robić? - zapytałam cicho, a on masował chwilę swoje czoło.
- Mieszkam... - odpowiedział cicho.
- Ścigaaamy się na dól! - krzyknęłam i zaczęłam biec po schodach, uważając, aby się nie wywalić, bo trochę się chwiałam.
- Lara! - usłyszałam krzyk. On to nie umie się bawić w wyścigi. Myśli, głupi, że się zatrzymam? Hehe... Dobiegłam do kanapy i krzyknęłam: - Wygraaaa...łam! - Już chciałam z niej skoczyć, ale Diego mnie złapał. - Puuszczaaj. - Zaczęłam się wyrywać, a on po chwili posadził mnie na kanapie.
- Błagam... Nie biegaj już... - wydusił i dotknął ręką swojego czoła.
- Prze...praszam. - Pocałowałam go w czoło i przytuliłam się do niego, a po chwili moje powieki zaczęły powoli opadać...
Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 118.
- Halo? - Zadzwoniłam do Diego'a... Brawo Lara. - Halo, Lara?
Zaczęłam chwilę z nim rozmawiać, hehe, ale potem się rozłączyłam, bo poczułam się senna...
Obudziłam się, kiedy ktoś zaczął do mnie krzyczeć...
(Diego) Siedziałem w mieszkaniu nudząc się i przeglądając internet. Po chwili usłyszałem mój telefon, odebrałem i usłyszałem głos Lary. Mówiła coś, że jest w jakimś barze przy torze. Wiedziałem doskonale o który jej chodzi. Czym prędzej ubrałem kurtkę i ruszyłem w stronę miejsca. Gdy tam byłem zobaczyłem jak dziewczyna leży na blacie. Podszedłem do niej i zacząłem mówić : -Lara?! Po co to robisz?!Dlaczego?!- oczywiście dziewczyna nie była w stanie już nic odpowiedzieć. Zapłaciłem za nią i czym prędzej wyprowadziłem z baru. Dziewczyna nie mogła iść na swoich nogach więc wziąłem ją na ręce. Nie mogłem zaprowadzić jej do domu, bo jej rodzice by mnie i ją chyba zabili. Nie miałem wyboru więc zabrałem ją do siebie. Przekroczyłem próg mieszkania, wniosłem ją na górę i położyłem w moim łóżku. Pocałowałem ją delikatnie w czoło po czym zszedłem na dół do salonu. Wziąłem z lodówki napój energetyzujący (tzw. Redbull uzależnienie Kasiki xD) i usiadłem na kanapie. Włączyłem telewizor i zacząłem oglądać jakiś film, lecz po chwili usłyszałem na górze jakiś huk. Szybko tam wbiegłem i zobaczyłem...
(Lara) Obudziłam się w pokoju i leżałam pod kołdrą w łóżku. Hehe, co ja tu robię? Nie wychodziłam czasem z domu? Hihi. Teleportuję się. Po chwili stwierdziłam, że nie chce mi się leżeć, nie jestem śpiąca i próbowałam wyjść z łóżka, ale niestety zaplątałam się w tą głupią kołdrę i zaczęłam się z nią szarpać, aż spadłam na podłogę.
- Auć - jęknęłam cicho i podniosłam się. - Policzę się z tobą - rzuciłam do kołdry, leżącej na podłodze. Po chwili stwierdziłam, że mi zimno, więc założyłam jakąś kurtkę, leżącą na krześle. Kiedy chciałam wyjść z pokoju, otwierając drzwi, usłyszałam jęk. - Przepraszam, drzwi. - Pogłaskałam je, ale po chwili dostrzegłam Diego'a. - Cooo ty tu robić? - zapytałam cicho, a on masował chwilę swoje czoło.
- Mieszkam... - odpowiedział cicho.
- Ścigaaamy się na dól! - krzyknęłam i zaczęłam biec po schodach, uważając, aby się nie wywalić, bo trochę się chwiałam.
- Lara! - usłyszałam krzyk. On to nie umie się bawić w wyścigi. Myśli, głupi, że się zatrzymam? Hehe... Dobiegłam do kanapy i krzyknęłam: - Wygraaaa...łam! - Już chciałam z niej skoczyć, ale Diego mnie złapał. - Puuszczaaj. - Zaczęłam się wyrywać, a on po chwili posadził mnie na kanapie.
- Błagam... Nie biegaj już... - wydusił i dotknął ręką swojego czoła.
- Prze...praszam. - Pocałowałam go w czoło i przytuliłam się do niego, a po chwili moje powieki zaczęły powoli opadać...
Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 118.
Booski *___*
OdpowiedzUsuńLara i Diego, nonono widać, że coś się szykuje :)
Bez moich ulubionych i najlepszych par... Jak to możliwe? :o
Mam nadzieję, że w następny rozdziałach będzie ich więcej :p
LEONETTA i FEDERCESCA <333333333
Heh urodzinki Any i nasza biedna, kochana LU :(
Czekam na next'a !!!! ^________^
Kocham wasze opowiadania <333
OdpowiedzUsuńSkąd wy bierzecie na nie pomysły ;)
Cudaśny ^___^
OdpowiedzUsuńSupeeer!!! Oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńZnalazłam ten blog i ten rozdział mi się podoba. Chciałabym poznać wcześniejsze przygody, ale nie mam jak, ponieważ 117 rozdziałów to dużo i chciałabym aby mi wysłano. Jeżeli adminko się zgodzisz to podam ci mój e-mail.
OdpowiedzUsuńMożesz wejść w archiwum po prawej stronie, tam są wszystkie rozdziały :)
OdpowiedzUsuńSuperaśny...
OdpowiedzUsuń