(Andres) Budzę się z wyjątkowo spokojnego snu. Patrzę za okno i widzę, że wciąż panuje ulewa, co jakiś czas się błyska i słychać donośny grzmot. Wychodzę do Studio, a gdy już tam jestem, widzę, że są już wszyscy. Rozpoczynamy lekcję z Angie, potem mamy lekcję z Jackie, ale po jakimś czasie przeszkadza nam Beto, który wszedł do klasy.
- Err... To znaczy, no... Nie wracacie do domów, no. - Po klasie roznosi się "Cooo?", a Beto jąkając się coś tam gadał, że burza, deszcz, niebezpiecznie. Trudno go zrozumieć.
- No to chyba tu zostajemy - oświadcza León obejmując Violettę. No co ty nie powiesz?
- Na to wygląda - przytakuję.
- Do kiedy mamy tu zostać? - pyta Viola.
- Dopóki burza nie przestanie szaleć - oświadcza Pablo, który nagle wszedł do klasy.
Violetta sztywnieje, podobnie jak reszta klasy. Pewnie większość oglądało pogodę. Ojć, to przykre.
- Rozumiem, że to trochę niesprzyjające warunki, jednak bądźmy spokojni... - zaczyna Pablo, ale Viola mu przerywa.
- Trochę niesprzyjające?! Trochę?! Jesteśmy w szkole, na zewnątrz jest burza i nie możemy stąd wyjść dopóki nie przestanie, a nie wiemy dokładnie kiedy to się skończy! Wiemy tylko, że na pewno potrwa to długo, a my mamy być spokojni? - wybucha. León obejmuje ją nieco mocniej, jednak ona nadal jest lekko nabuzowana...
- Err... To znaczy, no... Nie wracacie do domów, no. - Po klasie roznosi się "Cooo?", a Beto jąkając się coś tam gadał, że burza, deszcz, niebezpiecznie. Trudno go zrozumieć.
- No to chyba tu zostajemy - oświadcza León obejmując Violettę. No co ty nie powiesz?
- Na to wygląda - przytakuję.
- Do kiedy mamy tu zostać? - pyta Viola.
- Dopóki burza nie przestanie szaleć - oświadcza Pablo, który nagle wszedł do klasy.
Violetta sztywnieje, podobnie jak reszta klasy. Pewnie większość oglądało pogodę. Ojć, to przykre.
- Rozumiem, że to trochę niesprzyjające warunki, jednak bądźmy spokojni... - zaczyna Pablo, ale Viola mu przerywa.
- Trochę niesprzyjające?! Trochę?! Jesteśmy w szkole, na zewnątrz jest burza i nie możemy stąd wyjść dopóki nie przestanie, a nie wiemy dokładnie kiedy to się skończy! Wiemy tylko, że na pewno potrwa to długo, a my mamy być spokojni? - wybucha. León obejmuje ją nieco mocniej, jednak ona nadal jest lekko nabuzowana...
(Violetta) Co? Nie?! To nie może być prawda! Przecież... Nie! Wszystko, ale nie burza! Strasznie się jej boję. I León ! Eh? Czy ja mu powiedziałam, że znowu wszystko gra?! Oczywiście, że doceniam to co mi powiedział, naprawdę. Tylko problem w tym, że ja go znam. Zaraz znowu coś się wydarzy i zostawi mnie samą... Siedzieliśmy zamknięci w Studio bez prądu o nawet już bez zasięgu, słychać były tylko odgłosy grzmotów, za każdym z nich wzdrgam się. Jeszcze Pablo mówi, że wszystko będzie dobrze, ale ja wiem swoje - umrzemy tu! Nie chciałam rozmawiać z chłopakiem za szybko bym mu uległa, ale mimo to z każdym grzmotem obejmował mnie co raz mocnej, a mi się to podobało, czyżby w końcu spokój?
- Wszyscy są proszeni do głównego holu! - Zawołał wszystkich nauczyciel, a teraz byłam już na skraju załamania. Burza jest naturalnymy zjawiskiem to czemu tak bardzo się jej boję? Przeżyłam zamach w kinie, amnezje, Leóna i Andersa, ale burzy ? Nie umiem! Moja mama zginęła w czasie burzy, może dlatego? Kiedy dochodzimy do głównej sali każdy zajmuje miejsce przy oknie! Jak tak można?! Sama usiadłam w koncie, a po chwili dosiadł się do mnie León. Dobra Violetta jak nie teraz to nigdy! - León? -...
- Wszyscy są proszeni do głównego holu! - Zawołał wszystkich nauczyciel, a teraz byłam już na skraju załamania. Burza jest naturalnymy zjawiskiem to czemu tak bardzo się jej boję? Przeżyłam zamach w kinie, amnezje, Leóna i Andersa, ale burzy ? Nie umiem! Moja mama zginęła w czasie burzy, może dlatego? Kiedy dochodzimy do głównej sali każdy zajmuje miejsce przy oknie! Jak tak można?! Sama usiadłam w koncie, a po chwili dosiadł się do mnie León. Dobra Violetta jak nie teraz to nigdy! - León? -...
(León) Nie wiem, dlaczego zachowuję się, jakby nasza wczorajsza rozmowa zakończyła się inaczej... nie mogę tak na nią patrzeć, obojętnie.
-León? -słyszę, kiedy zajmuję miejsce obok niej. - Czemu to robisz?
- Bo się o ciebie martwię - odpowiadam zgodnie z prawdą, obejmując ją ramieniem. Mimowolnie obejmuje mnie ramionami. Całując ją w czoło, słucham słów Pablo;
- Proszę was o zachowanie spokoju! Burza powinna uspokoić się już za kilka godzin- aha, ale pocieszenie - do tego czasu zajmijcie się czymś. Prowadzenie lekcji w takich warunkach nie byloby dobrym pomysłem - dodaje.
Wszyscy wstają i udają się w stronę klas, ale ja nie ruszam się z miejsca, czekajac na ruch dziewczyny.
- Hej - przesuwam ręką po jej policzku - chodź, nie ma sensu tutaj siedzieć.
Wychodzimy na korytarz, zauważając niecodzienną sytuację...
-León? -słyszę, kiedy zajmuję miejsce obok niej. - Czemu to robisz?
- Bo się o ciebie martwię - odpowiadam zgodnie z prawdą, obejmując ją ramieniem. Mimowolnie obejmuje mnie ramionami. Całując ją w czoło, słucham słów Pablo;
- Proszę was o zachowanie spokoju! Burza powinna uspokoić się już za kilka godzin- aha, ale pocieszenie - do tego czasu zajmijcie się czymś. Prowadzenie lekcji w takich warunkach nie byloby dobrym pomysłem - dodaje.
Wszyscy wstają i udają się w stronę klas, ale ja nie ruszam się z miejsca, czekajac na ruch dziewczyny.
- Hej - przesuwam ręką po jej policzku - chodź, nie ma sensu tutaj siedzieć.
Wychodzimy na korytarz, zauważając niecodzienną sytuację...
(Maxi) Co?! Czemu to mnie spotyka?! Wychodząc z domu wpadłem na największą burze! Oczywiście zawrócił bym z powrotem, ale moje klucze wpadły do klatki kanalizacyjnej. Geniusz!
Eh? Co by ty powiedzieć? Po wypadku mojego ojca odizolowałem się od reszty przyjaciół, nie chciałem ich dołować, tak samo Naty nie rozmawiałem z nią od.. dawna! Popełniłem jeden z największych błędów mojego życia, ale czasu nie cofnę.
Maxi czas się ogarnąć, nie?!
Piorun tu! Piorun tam! Pioruny wszędzie! Było by brakowało i bym dostał! Jednakże szybko udało mi się dotrzeć do Stud!o, cały przemoczony, ale mniejsza o to. - Co jest?! - burczę sobie pod nosem. Wszystkie światła są wyłączone, a ludzi prawie nie ma. Czy to jest sobota? Eh?! Maxi przyszedłeś do szkoły w sobotę! Brawo! No nie! Spoglądam na wyświetlacz telefonu i widzę, że ewidentnie nie ma soboty! Ale przez moje mokre ręce telefon wpada mi do wiadra z brudną wodą.
- Nie! Nie! - łapię się za głowę - Działaj! Tylko działaj! - rzucam wyciągając telefon. Moje przypuszczenia się sprawdziły, nie działa! - Co za szmelc! - Podnoszę głos - Wodo odporny, co?! - Burczę! - Coś mi się nie wydaję! - mówię do ekranu i walę w niego palcami. - Błaagam działaj! - Ale oczywiście, nie działa! Lekko się zirytowałem i rzuciłem ten głupi telefon na podłogę i zaczęłem po nim skakać. - Masz ty! - kopnąłem resztki metalu w ścianę, idąc w stronę głównej sali widzę Violette i Leóna najwyraźniej w szoku, i to niby moja wina? - No co? - mówię bo patrzą na mnie jakby widzieli ducha. - Maxi czy ty.. - León wskazuję ręką na resztki telefonu - Nie ważne, chodź Violetta - Uśmiecha się dziwne i odchodzą w kierunku wyjścia? Nie radzę! Wchodząc do sali na szyje rzuca mi się....
Eh? Co by ty powiedzieć? Po wypadku mojego ojca odizolowałem się od reszty przyjaciół, nie chciałem ich dołować, tak samo Naty nie rozmawiałem z nią od.. dawna! Popełniłem jeden z największych błędów mojego życia, ale czasu nie cofnę.
Maxi czas się ogarnąć, nie?!
Piorun tu! Piorun tam! Pioruny wszędzie! Było by brakowało i bym dostał! Jednakże szybko udało mi się dotrzeć do Stud!o, cały przemoczony, ale mniejsza o to. - Co jest?! - burczę sobie pod nosem. Wszystkie światła są wyłączone, a ludzi prawie nie ma. Czy to jest sobota? Eh?! Maxi przyszedłeś do szkoły w sobotę! Brawo! No nie! Spoglądam na wyświetlacz telefonu i widzę, że ewidentnie nie ma soboty! Ale przez moje mokre ręce telefon wpada mi do wiadra z brudną wodą.
- Nie! Nie! - łapię się za głowę - Działaj! Tylko działaj! - rzucam wyciągając telefon. Moje przypuszczenia się sprawdziły, nie działa! - Co za szmelc! - Podnoszę głos - Wodo odporny, co?! - Burczę! - Coś mi się nie wydaję! - mówię do ekranu i walę w niego palcami. - Błaagam działaj! - Ale oczywiście, nie działa! Lekko się zirytowałem i rzuciłem ten głupi telefon na podłogę i zaczęłem po nim skakać. - Masz ty! - kopnąłem resztki metalu w ścianę, idąc w stronę głównej sali widzę Violette i Leóna najwyraźniej w szoku, i to niby moja wina? - No co? - mówię bo patrzą na mnie jakby widzieli ducha. - Maxi czy ty.. - León wskazuję ręką na resztki telefonu - Nie ważne, chodź Violetta - Uśmiecha się dziwne i odchodzą w kierunku wyjścia? Nie radzę! Wchodząc do sali na szyje rzuca mi się....
(Francesca) Nie lubię takiej pogody, ale zawsze po burzy wychodzi tęcza. Siedzieliśmy wszyscy razem i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, o naszym pierwszym spotkaniu i pierwszym wspólnym występie. Siedziałam w objęciu Federico do póki do sali nie wszedł cały mokry Maxi, co się z nim działo? Przychodził tylko na zajęcia, a potem znikał, nie odbierał telefonu, a w końcu chyba się przyjaźnimy to powinnam wiedzieć co jest nie tak, sama miałam załamanie, ale byli ze mną inni. Zerwałam się na nogi i rzuciłam mu się na szyje! - Maxi! W końcu! - Rzucam uwalniając go z objęć - Tyle Cię ominęło - uśmiecham się szeroko. - No wiem! Ale już jestem Fran! - uśmiecha się, ale widzę, że jest na coś zły, ale mimo to ciągnę go naszej grupy, czyli do jego przyjaciół. Eh? Byliśmy bez prądu, dlatego nauczyciele rozdali nam latarki i w kółku opowiadaliśmy sobie straszne historie. Miło mieć wszystkich przy sobie, zaraz gdzie Violetta? Ona to zawszę gdzieś się zaszyję, przerwał nam krzyk....
(Violetta) Oczywiście wymiękłam, chciałam powiedzieć coś ważnego chłopakowi, ale nie dałam rady. - Nie ma sensu tutaj siedzieć - oznajmił chłopak z lekkim uśmiechem i wyciągnął rękę w moim kierunku, gdzie on chce iść?! Mi wystarczy samo siedzenie w tutaj, a on chce iść. Ma szczęście, że nie umiem mu odmawiać. Wychodząc z pomieszczenia spotykamy Maxi'ego który chyba za bardzo się zdenerwował, za bardzo! - To było... - zaczynam gdy jestem już sama z Leónem - Dziwne tak wiem... - dokańczał za mnie. Z kolejnym grzmotem podskakuję co raz bardziej, a on ściska mnie co raz to mocniej. - León gdzie Ty chcesz iść? - pytam chłopaka.
- Chcesz tutaj siedzieć? - rzuca kierując się do wyjścia, no chyba nie! No nie wyjdę na zewnątrz!
- Nawet się nie waż wyjść! - Raptownie się zatrzymuję - Nie pójdę, León nie pójdę.. - Oznajmiam kiedy widzę przez okna te błyski, które są co raz to częściej. - Violetta no! To nie ma sensu, a zajęć i tak nie będzie, chodź - bierze mnie pod rękę - Nie! Proszę.. - to nie jest dobra chwila na to, ale może jak my 'to' powiem to nie wyjdzie nigdzie - León muszę Ci coś powiedzieć... - Tylko jak? Dam radę! - Ja.. - kiedy zaczęłam doszedł mnie przeraźliwy krzyk z zewnątrz, wymieniamy tylko z Leónem spojrzenia i biegniemy do okna, a tam...
- Chcesz tutaj siedzieć? - rzuca kierując się do wyjścia, no chyba nie! No nie wyjdę na zewnątrz!
- Nawet się nie waż wyjść! - Raptownie się zatrzymuję - Nie pójdę, León nie pójdę.. - Oznajmiam kiedy widzę przez okna te błyski, które są co raz to częściej. - Violetta no! To nie ma sensu, a zajęć i tak nie będzie, chodź - bierze mnie pod rękę - Nie! Proszę.. - to nie jest dobra chwila na to, ale może jak my 'to' powiem to nie wyjdzie nigdzie - León muszę Ci coś powiedzieć... - Tylko jak? Dam radę! - Ja.. - kiedy zaczęłam doszedł mnie przeraźliwy krzyk z zewnątrz, wymieniamy tylko z Leónem spojrzenia i biegniemy do okna, a tam...
(Mostowiak) Normalnie zaiście ! Pogoda w dyszkę. Ale że nie miałam co robić pobiegłam do Stud!a. Tam ciemno jak... Poszłam do sali tanecznej i usiadłam tam na parapecie, gdy się tak gapiłam przez nie, nagle błyskawica pizgła o szybę a ja krzycząc spadłam z parapetu. Leżałam na ziemię oparta o ręce i przerażona łkałam to cholerne powietrze aby się uspokoić. Momentalnie w sali zebrała się kuzyneczka z Leonkiem, a potem to już wszyscy. - A ty co tu robisz ? - Przywitał mnie prze milutki głos Fran.
- Płaszcze kokosy... - Warknęłam i wstałam otrzepując się z kurzu. - Tobie też by się przydało. - Uśmiechnęłam się i dostrzegłam Maxiego. - Yh, ty... - Przytuliłam go. - Naty cię szukała, gdzie się szlajasz ? Ona jest spragniona twojej osoby. - Zachichotałam a chłopak się zaczerwienił.
- Właśnie... Skądś się tu znalazłaś...? - Usłyszałam głos...
- Płaszcze kokosy... - Warknęłam i wstałam otrzepując się z kurzu. - Tobie też by się przydało. - Uśmiechnęłam się i dostrzegłam Maxiego. - Yh, ty... - Przytuliłam go. - Naty cię szukała, gdzie się szlajasz ? Ona jest spragniona twojej osoby. - Zachichotałam a chłopak się zaczerwienił.
- Właśnie... Skądś się tu znalazłaś...? - Usłyszałam głos...
(Lara) Kiedy rano zobaczyłam tą ulewę, nie chciałam wychodzić z domu, ale się zmusiłam i poszłam do Studio'a. Teraz nawet żałuję, że nie pójdę na tor... Będzie błoto, nie ma jak jeździć... A teraz w najgorszym wypadku, nocujemy w Studio'u. Świetnie.
Byłam strasznie głodna, więc zaatakowałam automat z batonami. Kocham czekoladę! Jedząc Snickersa, weszłam do sali tanecznej, w których byli moi znajomi. Wszyscy wyglądali na przerażonych. Burzy nie widzieli?
- Buuu!!! - Ktoś mi mi nagle krzyknął do ucha i złapał za ramiona. Po chwili usłyszałam znajomy śmiech. Diego. Odwróciłam się i zobaczyłam, że to rzeczywiście on.
- Cześć - przywitałam się, a on mnie pocałował w policzek, a po chwili zaczął patrzeć w jakąś stronę. Czyli tam, gdzie siedziała Ana. Czy ona mówiła prawdę wtedy? W szpitalu? Że jest lesbijką? To nie moja sprawa, ale jestem w sumie ciekawa. - Potrzymaj. - Podałam Diego'owi mój zapas słodyczy i poszłam w stronę dziewczyny, która siedziała obok Maxi'ego.
- Właśnie... Skądś się tu znalazłaś...? - zapytałam, a potem dopiero pomyślałam, jak to musiało zabrzmieć. - Dobra... Nie, no... Cieszę się, że tu jesteś, ale jestem ciekawa. Wracasz do Studio'a? - Ana pokręciła przecząco głową.
- Lara? - Usłyszałam za sobą głos Diego'a.
- Ci... Rozmawiam...
- Lara... - powtórzył i mnie odciągnął od Any i Maxi'ego.
- Co?
- Przepraszam, zjadłem twoje batony - wyznał, a ja chyba w tym momencie miałam minę mordercy. - Jeżeli pocieszy cię to, to były pyszne. - Zachichotał śmiesznie.
- Diego! - krzyknęłam i zaczęłam go gonić po całym Studio'u. Kiedy prawie już go dogoniłam, na korytarzu zauważyłam...
Byłam strasznie głodna, więc zaatakowałam automat z batonami. Kocham czekoladę! Jedząc Snickersa, weszłam do sali tanecznej, w których byli moi znajomi. Wszyscy wyglądali na przerażonych. Burzy nie widzieli?
- Buuu!!! - Ktoś mi mi nagle krzyknął do ucha i złapał za ramiona. Po chwili usłyszałam znajomy śmiech. Diego. Odwróciłam się i zobaczyłam, że to rzeczywiście on.
- Cześć - przywitałam się, a on mnie pocałował w policzek, a po chwili zaczął patrzeć w jakąś stronę. Czyli tam, gdzie siedziała Ana. Czy ona mówiła prawdę wtedy? W szpitalu? Że jest lesbijką? To nie moja sprawa, ale jestem w sumie ciekawa. - Potrzymaj. - Podałam Diego'owi mój zapas słodyczy i poszłam w stronę dziewczyny, która siedziała obok Maxi'ego.
- Właśnie... Skądś się tu znalazłaś...? - zapytałam, a potem dopiero pomyślałam, jak to musiało zabrzmieć. - Dobra... Nie, no... Cieszę się, że tu jesteś, ale jestem ciekawa. Wracasz do Studio'a? - Ana pokręciła przecząco głową.
- Lara? - Usłyszałam za sobą głos Diego'a.
- Ci... Rozmawiam...
- Lara... - powtórzył i mnie odciągnął od Any i Maxi'ego.
- Co?
- Przepraszam, zjadłem twoje batony - wyznał, a ja chyba w tym momencie miałam minę mordercy. - Jeżeli pocieszy cię to, to były pyszne. - Zachichotał śmiesznie.
- Diego! - krzyknęłam i zaczęłam go gonić po całym Studio'u. Kiedy prawie już go dogoniłam, na korytarzu zauważyłam...
(Esmeralda) Jaka tragiczna pogoda. Deszcz, jakieś błyskawice, i oczywiście od samego rana nie dopisywal mi humor. Ludmila dalej w szpitalu, na cale szczęście dzwoniła dziś i mówiła, że lekarze, powiedzieli jej, że mała jest bardzo silna inże wszystko aktualnie jest dobrze. Niestety mała na pewno szybko nie pojawi się w domu. Najgorsze jest to, ze nawet nie jest nic kupione, jakaś podstawowa wyprawka, trzeba będzie się wybrać na zakupy. Antonio do mnie dzwonił i rozumie moja sytuacje, ale potrzebuje mnie w pracy. Pablo nie było już w domu, nie wiem jak miedzy nami jest już tego nie rozumiem. Cały czas ma pretensje, ze go zaniedbuje. Zjadlam szybkie śniadanie, i ubrana w kurtkę i kalosze wyszlam z domu. Deszcz lał jak szalony, jeszcze brakowało tego, że wyrwalo mi parasolkę. Dlatego do Studio dotarłam cała przemoczona. Na korytarzu zauważyłam Larę, która popatrzyła na mnie i nie wiedziała co powirdziec. Spojrzałam na siebie w lustrze. Pięknie makijaż rozmazany, włosy mokre. Weszłam szybko do pokoju nauczycielskiego. Na cale szczęście nikogo tam nie było. Zaczęłam się poprawiać, ale ktoś mi przerwał ....
(Pablo) Uczniowie opowiadali sobie straszne historie a ja rozmawiałem z Antoniem, dopóki nie usłyszeliśmy strasznego krzyku. Okazało się że to tylko Ana, przewróciłem oczami i poszedłem do pokoju nauczycielskiego. W środku o dziwo ujrzałem Esme, robiła coś robić przy lusterku i po chwili ujrzałem jej rozmazany makijaż. Zachichotałem i stanąłem za nią. - To twój nowy styl ? Czy chcesz dziś przestraszyć uczniów, dla rozrywki ? - Nie usłyszałem odpowiedzi tylko zmiażdżyła mnie wzrokiem. Ułożyłem dłonie w obronie a Ona dalej próbowała coś z tym zrobić. Wziąłem jej szczotkę leżącą na półce i wcisnąłem jej do ręki. - Wyglądasz masakrycznie. - Dodałem uśmiechając się.
- Dziękuje, właśnie to chciałam usłyszeć od swojego mężczyzny. - Burknęła.
- A co chcesz usłyszeć ? - Spytałem stając przed nią, jednocześnie zasłaniając jej lustro. - Hm ? ...
(Esmeralda) Jeszcze ten mi musiał tu wleźć. I te jego durnowate komentarze. - Wiesz, no na pewno nie chciałam uslyszeć, że wyglądam masakrycznie. Całkowicie podniosleś mnie na duchu. - powiedziałam - I zejdź z lusterka bo nic nie widzę. - zaczęłam się z nim przepychać. - Pablo naprawdę zaraz mam zajęcia, chcę się doprowadzić do porządku. - popatrzyłam na niego. - Po co, idealnie pasujesz do pogody, ale moja droga halloween już było. - zaśmiał się. Nie wiem czemu zrobiło mi się przykro. Jakoś nigdy nie zwracałam uwagi na docinki ludzi, ale to zabolało. - Dzięki - odpowiedziałam. - A ja Cię chciałam dziś gdzieś zaprosić, ale po takim powitaniu mnie to zapomnij. - schowalam kosmetyki do torebki, poprawiłam jeszcze włosy. - Ej powiedz gdzie ?? Nie robi się tak, że się zaczyna, a potem nie kończy. - popatrzył na mnie. - Zapomnij to już nieaktualne. - uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju nauczycielskiego ...
( Federico )
Burza ! Jak ja to lubię . Można wszystkich straszyć . W Studio było kompletnie ciemno , a próbując włączyć latarke , niestety wypadła mi ona z rąk i nie potrafiłem jej znaleźć .
- Super - mruknąłem , pełen entuzjazmu , pod nosem . Schyliłem się i usłyszałem odgłosy kłótni . Podniosłem głowe i zorientowałem się , że dochodzą one z pokoju nauczycielskiego . Zignorowałem to i wróciłem do szukania latarki , aż ktoś na mnie nie wpadł . Leżąc przewróciłem się na bok i zauważyłem , że to Esmeralda. Ups ... Próbując wstać trafiłem na latarkę , zapaliłem ją i zobaczyłem ...
- Ma pani coś na twarzy - poinformowałem kobiete , gdy już stała na własnych nogach , a ona popatrzyła na mnie jak na debila i odbiegła . Po sekundzie obok mnie pojawił się Pablo i poszedł jej śladami .
Ok !
Mam latarke , więc może tak tu coś odwalić ? Przez chwile chodziłem w te i z powrotem po korytarzu , aż mnie nie oświeciło . Modliłem się tylko , by tylko mój telefon , by naładowany , a tak na szczęście było . Weszłem w odpowiednią aplikacje , ale nagle mnie zgasiło . Nie mam wzmacniacza . Kurde !
- Fede myśl , Fede myśl - powtarzałem sobie pod nosem . Usłyszałem kroki i okazało się , że to Diego z Larą .
- Co ty robisz ? - spytali się na równi .
- Próbuje coś fajnego wymyślić ...
- Ale ... ? W jakim sensie ? - spytał przyjaciel .
- No by ich przestraszyć czy coś , ale jak nie ma prądu to nic nie zrobie - rozpaczałem .
- Czekaj chwilke - pobiegł w nieznanym kierunku .
(Diego) Gdy po drodze razem z Larą spotkaliśmy Federa który coś kombinował wpadłem na pewien pomysł. -Czekaj chwilkę!- powiedziałem do przyjaciela i odbiegłem w kierunku zaplecza Studio w którym były wszystkie już nie potrzebne przedmioty. Widziałem tam agregat prądu Beto go kiedyś potrzebował. Gdy tam dobiegłem zobaczyłem wiele instrumentów i innych zakurzonych rzeczy. Rozejrzałem się po ogromnej sali i w końcu ujrzałem swój cel. Podszedłem do niego i wziąłem w rękę. Był duży, ale niezbyt ciężki. Od razu powędrowałem do sali Pablo w której nikt nie siedział. Wymknąłem się na chwilę i zawołałem Fede. Przy okazji przypomniało mi się o randce z Larą. Okey. Mam już plan. Za niedługo po nią pójdę i gdzieś wyjdziemy, ale teraz jest coś ważniejszego. Zawołałem przyjaciela i kazałem mu przyjść do sali. Zrobiliśmy co trzeba było i w końcu podłączyliśmy maszynę a do niej przyłączyliśmy wzmaczniacz dźwięku do którego daliśmy jeszcze gitarę elektryczną. Fede i ja uśmiechnęliśmy się szyderczo, a po chwili on przejechał dłonią mocno po instrumencie który wydał z siebie ogromy pisk. Usłyszeliśmy w szkole podniesione głosy. Zaczęliśmy się śmiać, a po chwili usłyszałem głos - Diego, Fede..!!- to był/a...
(Lara) Federico wpadł na pomysł, aby wszystkich przestraszyć, a teraz Diego gdzieś pobiegł
. Poszłam do automatu, ale w tym co nie trzeba prądu już nic nie było...
Po kilku minutach szwendania się po korytarzu, usłyszałam głośni pisk. Z sali obok... Natychmiast wpadłam do sali i zobaczyłam tych dwóch głupków.
- Diego, Fede! - krzyknęłam, a oni wciąż się śmiali. Spojrzałam na nich oboje po kolei. Może się jednak myliłam? Może to nie było tylko zauroczenie?
To musi być trudne? Już tego nie rozumiem. Czym jest miłość? Yhg, Lara, znowu filozofujesz. Ale ja się zmieniłam... To dobrze?
- Prawdopodobnie tu nocujemy, więc przestańcie się wygłupiać, bo niektórzy mogą chcieć spać - warknęłam i wyszłam z sali. Ja chyba potrafię być tylko taka.
Pochodziłam sobie po korytarzu, a potem poszłam do szafki, w której znalazłam paczkę ciasteczek i bluzę. Wzięłam je i poszłam do sali tanecznej, w których były już śpiwory. Przeciągnęłam jeden w kąt i praktycznie się w nim schowałam.
Muszę odejść ze Studio'a. I zacząć jeździć lepiej, niż na torze. Teraz mnie trenował tata, bo on się tylko zgadzał na moje zajęcia. To głupie, że teraz podejmuję dopiero taką decyzję, ale późno, niż wcale.
Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 124/
Boski <3
OdpowiedzUsuńJejku jaka burza!
Hahh Maxi i jego "wodoodporny" telefon :D
Leonetta <3
Ciekawe co Vilu chciała powiedzieć Leonowi . . .
Czekam na next'a i życzę weny!
Pozdrawiam
~KatePasquarelli
Świetny!
OdpowiedzUsuńNiedawno wpadłam na tego bloga, a już się w nim zakochałam <3 ♥
Świetny Maxi! Hahahahah!
A Vilu i Leon!!!??? Od razu go napisz!
BOSKI< BOSKI< BOSKI !!!!!
czekam na next i zapraszam do siebie :)
nowe-opowiadanie-leonetta.blogspot.com
Super !!!
OdpowiedzUsuńBOSKI BOSKI BOSKI<3
Czekam na next
Burza, Burza.<3 kocham. Rozdział the best. ! Całuski Irmina. ;**
OdpowiedzUsuńgenialny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny :-) jaki troskliwy Leon <3 Ciekawe, co Viola chce mu powiedzieć :-P Maxi i telefon :-D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :-)
Świetny :-)
OdpowiedzUsuńCiekawe, co dalej z burzą? :-) Co Vilu chciała powiedzieć Lenowi ? Może jest w ciąży ;-)
Dajcie szybko nexta :-)