wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 127

(Lara) Obudził mnie denerwujący dźwięk budzika. Od razu zerwałam się z łóżka, ubrałam się, zjadłam śniadanie i wyszłam na tor. Nie było jeszcze znajomego taty, więc zaczęłam sama ćwiczyć. Jak ja kocham motocross...
Kiedy jechałam na torze, zobaczyłam przy barierce Diego'a. No, nie... Ja próbowałam o tym nie myśleć... A on pewnie chce znać odpowiedź... Dlaczego ja nie umiem podejmować dobrych decyzji?!
Nagle zauważyłam, że wjechałam na jakiś stromy pagórek... Ścisnęłam mocniej kierownicę, a po chwili poczułam mocny ból, smak piachu i ciężar motoru. Próbowałam go z siebie zdjąć, ale nie miałam siły... Po chwili usłyszałam czyiś krzyk:
- Lara! - Zobaczyłam Diego'a... A właściwie jego niewyraźna sylwetkę... Zdjął, razem z moim tatą, ze mnie mój motor. Kiedy się nade pochylił chwyciłam jego dłoń.
- Nie zostawiaj mnie... proszę - wydusiłam, krztusząc się piachem, a po chwili zobaczyłam ciemność...


(Diego) Z samego rana poszedłem na tor. Chciałem zobaczyć Larę, jak sobie radzi i przede wszystkim czy podjęła już decyzję. Może nie byliśmy razem, ale nadal była dla mnie ważna i chciałem żeby była szczęśliwa. Gdy już tam byłem stanąłem przy barierkach i obserwowałem jej trening. Zauważyłem, że jest zdezorientowana. Po chwili podjechała pod jakiś stromy pagórek. W tej chwili na tor przyszedł jej ojciec. Zobaczyliśmy jak dziewczyna upada i nie zastanawiając się ruszyliśmy do niej: -Lara!- Krzyknąłem. Byliśmy już przy niej i zdjęliśmy jej motor. Dziewczyna cały czas przymykała powieki, widzieliśmy, że jest w nieciekawym stanie. Nachyliłem się nad nią i miałem podnieść, lecz zamiast tego dziewczyna złapała moją dłoń i ledwo co wyszeptała- Nie zostawiaj mnie... proszę- Poczułem jakby świat mi się walił. Powieki dziewczyny upadły, a ona już na nic nie reagowała. Podniosłem ją i zaniosłem tak jak kazał jej ojciec do ratowników pracujących przy torze. Oni powiedzieli, że nie mogą z nią nic zrobić więc muszą przewieźć ją do szpitala. Tata Lary zadzwonił po pogotowie, które po chwile przyjechało. Wsiadłem razem z nimi i patrzyłem przez całą na jej przymknięte oczy i otarcia na twarzy. Dlaczego wjechała na ten pagórek? Czemu jeździła zdezorientowana?
Kiedy byliśmy w szpitalu, zabrali ją do sali. Opatrywali ją chyba... Nie wiem...
Po niecałej godzinie mogłem do niej wreszcie wejść...


(Lara) Leżałam w jakimś białym pomieszczeniu i na jakimś łóżku... Nagle mi się wszystko przypomniało. Tor, Diego, głupi pagórek, ból, piach...
Kiedy tak leżałam, patrząc w sufit i zastanawiając się jak bardzo się wywaliłam, do pokoju wpadła rozhisteryzowana mama i tata.
- Moje dziecko! - usłyszałam krzyk.
- Spokojnie, to nic..
- NIC?! Przez ten tor... - zaczęła mama.
- Ciszej, proszę.. - jęknęłam.
- Przepraszam - powiedziała cicho i blado się uśmiechnęła. - Ale niewiele brakowało, a mogłaś sobie zrobić większą krzywdę...
- Spokojnie, żyję... - rzuciłam, a oni przez chwile mi opowiadali co mi jest. Otarcia, złamana ręka, straciłam wcześniej przytomność - mogłam się domyślić. Gdyby nie kask byłoby gorzej.
- Dobrze, może powinniśmy dać Larze spokój. Powinna odpoczywać - stwierdził w końcu tata.
- No... Dobrze. Tym bardziej ktoś na ciebie czeka na korytarzu - powiedziała uśmiechnięta mama. Wspaniale. Czekałam wreszcie na tą chwilę, aż to powie... Jeju...
Po chwile wyszli, mijając się z Diego'iem, który podszedł do mnie i usiadł na krześle.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Dobrze... - powiedziałam cicho i odwróciłam wzrok w stronę okna. - Ja... To na torze... Jeju... - Spojrzałam na niego. - Mogę wrócić do Studio'a, ale na niektóre zajęcia... - powiedziałam po chwili, chociaż to nie była przemyślana decyzja... Dostrzegłam jego uśmiech i delikatnie mnie przytulił.
- Piach jest niedobry - stwierdziłam, a on się zaśmiał. Do sali wszedł/weszła...


(Ludmila) Dzisiejszy dzień miał być dobry, w takim sensie, że znowu idę do Studio, chociaż dziwnie jest jak pracuje tam Twoja matka, i jej facet których na codzień widzisz w domu. Noc spędziłam w szpitalu u małej. Od razu, gdy wstałam sprawdziłam czy oddycha, a potem poszłam wziąć szybki prysznic, przebrałam się w świeże ciuchy. Jeszcze po zajęciach miałam wpaść do szpitala. Spojrzałam na telefon, i było tam kilka smsów. Jeden od Diego " Lara miała wypadek, jesteśmy w tym szpitalu co Ty". Pięknie pomyślałam i poszłam zobaczyć czy wszystko z nią w porządku. Na całe szczęście szybko ją znalazłam, weszłam do sali i zobaczyłam Larę i Diego przytulających się. - Przyszłam tylko sprawdzić jak się czujesz Lara, ale widzę, że okej wpadnę wieczorem. - powiedziałam do nich i chciałam wyjść. - Poczekaj Lu. - usłyszałam głos Diego. - Wszystko ok ? - zapytał. - Tak śpieszę się ma zajęcia. - dałam mu całusa w policzek i wyszłam ze szpitala. Spojrzałam na zegarek - Cholera zajęcia z Gregorio. - powiedziałam i zaczęłam biec. Myślałam, że płucam wypluję jak byłam już na miejscu. I jeszcze przy wejściu musiałam na kogoś wpaść ....


(León) Geniusz ja, tym razem prawie nie spóźniłem się na zajęcia. Właściwie to w ogóle bym się nie spóźnił, gdyby nie Ludmiła, która na mnie wpadła, biegnąc do sali od tańca.
- Może chociaż przepraszam, co? - nie chcę zbytnio jej denerwować, mimo wszystko wiem przez co przeszła. Chyba tak łagodne potraktowanie jej nie dało żadnego efektu, ponieważ blondynka spojrzała na mnie tylko, po czym odwróciła głowę w swoją stronę i poszła na zajęcia. Przewracając oczami ruszyłem za nią, nucąc pod nosem kawałek Euforii. Zajęcia minęły w miarę spokojnie, i chociaż widok Violetty oraz Andresa ciągle razem doprowadzał mnie do szaleństwa, nie miałem zamiaru interweniować, jeszcze nie teraz. Po zajęciach miałem godzinę wolnego, więc udałem się do domu. Postanowiłem wyjść z Syriuszem na spacer, ostatnio zwalałem ten obowiązek na kogo tylko się dało. Idąc ulicami miasta, spotykam...


(Violetta) Zajęcia skończyły się dość szybko, miałam zamiar iść przejść się gdzieś z Francescą i Camilą , ale każda z nich miała już inne plany więc postanowiłam wrócić sama do domu. Idąc parkiem spotykam Leóna z naszym psem - Syriusz! - wołam głaszcząc go po pysku. - Hej - mówię do chłopaka stojącego obok mnie. - Co się z Tobą dzieje? - pytam prostując nogi.
- Ze mną? - powtarza - Nic, wszystko w porządku.. - mruczy coś pod nosem - Dlaczego pytasz? -
Długo nie zastanawiałam się nad odpowiedzią - Bo jesteś oschły? - mówię patrząc czy jakkolwiek zareaguje. Nic. - Bo nie oddzwaniasz? - chyba wystarczy argumentów, poklepał się lekko w głowę i nic nie powiedział bo przerwał nam....

(Andres) Chodzę po mieście, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nagle wpadam na Violettę z Leónem.
- Cześć! - mówię do nich - Co słychać?
León mruknął coś pod nosem na powitanie. Viola spojrzała na niego nieco zła, ale tego nie skomentowała.
- Wszystko w porządku, Andres. A co u ciebie? - uśmiecha się ciepło.
- U mnie też. Tak właściwie, to snuję się po mieście tu i tam... O, Syriusz! - zauważam psa. Ta, wiem, szybko. Schylam się do niego i głaszczę go po łbie. Nagle słyszę śmiech dziewczyny na to, jak Syriusz polizał mnie po twarzy, a ja się skrzywiłem. Pff.
- No wiesz? Nieładnie tak się z kogoś śmiać. - śmieję się razem z nią. León cały czas stał jak ten kołek, ale postanawiam nic nie mówić.
- Wiecie, ja już muszę lecieć - Usłyszałem ciche mruknięcie "No, świetnie, idź już", czy mi się zdawało? - Do zobaczenia!
Żegnamy się i idę dalej. Niedługo po tym słyszę znajomy głos.
- Cześć Andres! - ktoś zaczyna rozmowę. Odwracam się i widzę...


(Luca) I znowu nie wiem gdzie ona się szlaja. Oczywiście jestem wyrozumiały, ale to już przekracza ludzkie pojęcie. Wychodzi z samego rana wraca o bardzo późnej porze, jestem jej bratem mam prawo się martwić. Nie miałem ochoty po raz tysięczny dzwonić do niej na komórkę, miałem tylko ogromną nadzieję, że zjawi się w Resto. Otworzyłem bar i od ran7a był straszny ruch, nie miałem nawet sekundy, żeby wyjść się przewietrzyć. Kiedy nareszcie nastała owa chwila. Wyszedłem na zewnątrz przewietrzyć mózg. I zauważyłem Andresa.
- Może on coś wie. - pomyślałem
- Cześć Andres ! - powiedziałem, a chłopak odwrócił się zdezorientowany.
- O Luca cześć. - uśmiechnął się
- Mam sprawę nie widziales gdzieś Fran, w ogóle nie wiem co się z nią ostatnio dzieje. - popatrzyłem z nurka nadziei na niego.
- Nie mam pojęcia ona nom stop z Federico teraz spędza czas, sorry muszę uciekać... Zajęcia. - powiedział i zniknął mi z pola widzenia. Po drugiej stronie dostrzegłem Anę, kuzynka Violetty przyprawiała mnie o mocniejsze bicie serca. Wiedziałem, że jestem od niej starszy, ale ona nigdy nie zwracała i nie zwróci na mnie uwagi. Ehh nie ważne, nie będę sobie robił nadziei, wróciłem do baru, usiadłem za lada, aż otworzyły się drzwi ...


(Pablo) Mimo że wziąłem sobie wolne, widzę jak Esme się męczy. Mówiłem jej kiedyś, jak chce to niech się denerwuje, męczy jeśli jej pasi z tą ciążą. Ale ja już tak nie mogę. Dziś miała tylko 3 lekcje, więc wróciła wcześnie. Przywitała się ze mną a ja walnąłem prosto z mostu; - Nie możesz już pracować...
- Co ? Aa... Co dziś ? Pierwszy kwietnia ? - Zaśmiała się ze słabą miną, ale ja byłem akurat w tej sytuacji powżny.
- Ha.. Ha... - Zacząłem sztucznie. - Mówię na serio. Wiem że sama się nie przyznasz ale taka prawda. Masz zakaz rozumiesz ?
- I co myślisz że cię posłucham ? - Znów się zaśmiała. Podniosłem brew i wyszedłem.
- OO STEPHANI ! - Krzyknąłem specjalnie wychodząc żeby ją wkurzyć, szedłem do Resto. Zamówiłem tam koktajl truskawkowy i wpadłem na dobry pomysł... Wypiłem go szybko i ruszyłem do Maćka. Wziąłem od niego, pewien proszek... I wróciłem do mieszkania, nie odzywając się do partnerki poszedłem do łazienki i wsypałem to do płynu, do kąpieli. Wyszedłem i zająłem się sobą... Kilka minut później zobaczyłem że Esme rusza się wykąpać. Zaśmiałem się pod nosem a kilkanaście minut później...; - PABLO ! - Krzyknęła. Wyszła cała niebieska, a ja wybuchłem śmiechem... Lubię barwniki...


(Esmeralda) Nie wiem o co mu znowu chodzi, jeju chcę pracować i koniec kropka, ciąża mi w tym nie przeszkadza. Gdzieś wyszedł potem wrócił, w ogóle się nie odzywał, znowu zaczyna swoje humorki. No nic, poszłam się wykąpać, nalałam na siebie płynu i zaczęłam się nim smarować. Po chwili moje ciało było całe niebieskie - PABLO !! - wydarłam się ma cały dom i owinięta w ręczniki i dodatkowo cała niebieska wyszłam do salonu. - Wyglądasz jak smerf. - oznajmił. - Pogieło Cię, czy już naprawdę postradałeś zmysły !!! - wydzierałam się. - Nie uspokajaj mnie rozumiesz, po prostu jak mogłeś, specjalnie to zrobiłeś. - powiedziałam. - Uspokój się ! - krzyknął po chwili, a ja stałam jak wryta. - Prosiłem Cię prawda ? Nie słuchasz mnie. Jesteś w 4 miesiącu nie pozwole Ci się przemęczać. - mówił już spokojniej. - I tak musiałeś się posunąć do tego czegoś. - wskazałam na swoje ciało. - Mniej więcej o to chodzilo. - oznajmił. Nie no miałam ochotę go walnąć, zmierzyłam go wzrokiem. - Gratuluję - powiedziałam i skierowałam się w stronę pokoju ...



(Pablo) Jak lubię gdy się denerwuje.Poszła do swojego pokoju a ja wzruszyłem ramionami. Siedziałem przez kilka minut w salonie pisząc nowy tekst aż w końcu ta cisza mnie zaniepokoiła, wstałem na równe nogi i poszedłem do pokoju. Raczej... Próbowałem, bo się zamknęła. - Teraz to się wypchaj ! - Dotarł do mnie jej zdenerwowany głos przez drzwi. Wywróciłem oczami. - Też cię kocham. - Dodałem od siebie i ruszyłem do kuchni. Może czas pokombinować ? Wyjąłem kurczaka, pastę paprykową, ser zółty i reszte potrzebnych mi produktów... Zacząłem i skończyłem po niecałej godzinie... Dobra ! Wyszedłem z formy gotowania... A Ona nadal nie wychodziła, musiała się nieźle wkurzyć. Przygotowałem stół, świece i chciałem jeszcze kilka drobiazgów dodać lecz niestety... Potrzebne mi rzeczy były w sypialni... (BEZ SKOJARZEŃ) Próbowałem ją przekonać aby wyszła, ale odmawiała. - No Esme... Wyjdź ! - Poprosiłem ostatni raz, nastała cisza. Westchnąłem ciężko i się odwróciłem. Nagle poczułem ból głowy, mogłem się trochę odsunąć od tych drzwi... Bo otwierając je nieźle mi przywaliła...


(Esmeralda) Zrobił ze mnie smerfa i cTy planujesz zamach na moje życie. - powiedział. - Za to co zrobiłhciał mnie teraz oglądać po moim trupie. Poczulam jakieś zapachy w domu. - Matko brakuje tego, żeby dom spalił. - pomyślałam. Kilka razy prosił mnie, żeby wyszla, ale ja stanowczo odmawiałam. Jednak naprawdę balam się, że spali kuchnie, więc otworzylam drzwi, waląc go przy tym w glowę. - Auć. - uslyszalam. - Przepraszam, to było niechcący. - odrzekłam i skierowalam się w stronę kuchni. Po chwili on też się tam pojawił. - eś ... tak. Ciekawe ile dni będę to zmywać. - powiedzialam, a on się cicho zaśmiał. - Uwierz, mi nie jest do śmiechu. Robiliśmy z dzieciakami projekt, a teraz ich wystawiam, przez Twoje ubzduranie, że nie mogę pracować to nie poważne. - odrzeklam zaglądając do piekarnika. - Robisz kurczaka. ? - zapytałam. - Tak chcialem Ci poprawić humor. - odrzekł. - Nie ogarniam was najpierw robicie potem myślicie ?? Tak mają mężczyźni - zapytałam. - Nie musisz mnie obrażać. - odrzekł obrażony. - Nie puszczaj fochów bo to nie ty wyglądasz jak Smerfetka na dodaek z brzuchem. - popatrzyłam na niego. Coś mnie zakuło w brzuchu, i jakoś niedobrze mi się zrobiło to chyba natlok tych zapachów. Zrobilam zkwaszoną minę, ale nic mu nie powiedziałam... Patrzyłam na niego, a on na mnie. - I masz postawiłeś na swoim, nie pójdę do pracy ...


(Pablo) - I masz postanowiłeś na swoim, nie pójdę do pracy. - powiedziała trochę zezłoszczona. Podszedłem bliżej i pocałowałem ją w czoło, a moja ręka automatycznie powędrowała na jej brzuch - Będziesz ją demerwował ze mną syneczku. - pomyślałem. - Słucham ?! - zapytała, a ja z przerażeniem stwierdziłem, że znowu myślałem na głos. - Tak szczerze Ci powiem, że pasuje do Ciebie ten niebieski - puściłem do niej oczko. - Pamiętaj, że zemsta będzie słodka. - odpowiedziała mi. No pięknie, to teraz ona ma tą przewagę, bo nie wiem kiedy zaatakuje. Ta kobieca przebiegłość. Przytuliłem ją bardzo mocno. - Nie denerwuje się już - powiedziałem i uslyszałem dzwonekdo drzwi. Oderwałem się od kobiety i poszedłem otworzyć. Przed drzwiami zobaczyłem .... Który/a pewnie przyszedł/a do Ludmiły. - Lu nie ma odpowoedzialem...


(Violetta) Ja nie wiem czy to jest normalne, czy może to ja znowu coś zepsułam? Próbowałam coś z niego wykrztusić, ale na nic. Muszę przestać się martwić, nie? Nie mogłam dłużej siedzieć bezczynnie w domu, miałam ochotę wyjść gdzieś z Fran która była zajęta Federico, Camilą która nie wiem gdzie się podziewa czy Tomasem lub Andresem, ale wolałam nie. W pustym pomieszczeniu usiadłam do klawiszy i zaczęłam grać... "Chce patrzeć na ciebie, chce śnić o tobie. Przeżyć z tobą każdą chwilę. Chcę cię przytulić, chce cię pocałować. Chce cię mieć blisko mnie. Przecież miłość jest tym co czuję. Jesteś dla mnie wszystkim".. - Miłość jest przereklamowana! - powiedziałam zakładając na siebie kurtkę, a po chwili wyszłam z domu. - Zapamiętać, nigdy więcej się nie zakochać! - burczę pod nosem, kiedy dochodzę na miejsce. Choć sama nie wiem dlaczego tu przyszłam, naprawdę. Przez chwilę czekania w końcu zbieram się na odwagę i pukam do drzwi, dość szybko otwiera mi Pablo. - Lu nie ma.. - wycedził. No dobrze, ale ja przyszłam do Esmeraldy, ale może lepiej nie? Zawszę mi pomagała, ale.. nie, nie będę ciężarem. - Dziękuję - posłałam nauczycielowi delikatny uśmiech i odeszłam. Czyli jednak nic nie zrobię. Wróciłam do domu, obejrzałam jakiś bezsensowny film w telewizji i poszłam do siebie na górę, dość szybko zasnęłam....


Koniec rozdziału !

Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 128.

9 komentarzy:

  1. pięknie ;3
    kochani, wielbię was ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo naprawdę fajny rozdział czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozumiem viola i Leon są razem czy nie ???

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny <3 Tylko takie pytanie - Vilu w końcu jest z Leonem czy nie? ;D ~~Kate Verdas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jest xD / Viola.

      Usuń
    2. Jeszcze :( Mam się zacząć martwić? Jak długo z nim nie będzie? XD ~~Kate Verdas

      Usuń
  5. Bosko *___* Lara i Diego <333 Słodcy są!!! :-) Esmeralda i Pablo :D Hahahaha, Nie mogę z nimi!!! Kocham ich!!! <333. Mam tylko jeden powód do smutku, niestety, ale bardzo wielki powód :((( Moja kochana Leonetta!!! No cóż, ale poczekam co będzie w następnych rozdziałach i z pewnością wiem, że będą one świetnie na 100% Tylko ta moja, kochana Leonetta <333

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka