(Mostowiak) Hihi. Trzeba dziś też iść na halucynki, dobrze działają na mnie. Co innego na Violettę... Haha. Szłam zmęczona i jednocześnie smutna przez tą szarą rzeczywistość która mnie otacza... Idę na trening nucąc pod nosem Euforię gdy wpada na mnie roztrzepany Diego. - Uważaj ok ! - Mówimy jednocześnie. Marszczę brwi i widzę że jest nie w sosie tak jak ja. - Zły dzień ? - Pytam a ten kiwa głową. - Lara... - Tak jakby stwierdzam zamiast zapytać. - Nie martw się, cokolwiek się stało... Pamiętaj ! Że możesz iść do mnie ja ci dam i będziesz rozweselony po kilku minutach. - Uśmiechnęłam się i poszłam dalej. Gdy doszłam na stadion poszłam się przebrać i wyszłam na dwór, czekałam kilka minut... A potem kilkanaście a tych osłów nie ma ! - Co za... - Nagle wyciągając komórkę widzę że jest piątek. Walę się otwartą dłonią w czoło i idę się znów przebrać. Ja to jestem mózgiem ! Wracam do mieszkania aby odstawić rzeczy a potem wstąpię do tej restauracji żeby ogarnąć tą posadę... Po drodze widzę Pabla w towarzystwie...
(Pablejszyn) Siedziałem jak zwykle w Stud!u i wszystko dookoła zaczęło mnie denerwować. Stukot długopisu o blat, przemieszczanie papierów, ekspres. Nagle do pomieszczenia wszedł roztrzepany Beto jak zwykle hałasując co spowodowało wzrośnięcie ciśnienia w mojej osobie, a następnie Antonio... - Biorę urlop ! - Krzyknąłem i wyszedłem. To musiało być dziwne... Wychodząc z budynku udałem się niedaleko kościoła odpocząć, usiadłem na ławce i momentalnie koło mnie pojawiła się Jackie. - A ty co taki zbulwersowany ? - Spytała. Świeże powietrze mnie trochę uspokoiło, ale i tak nie miałem ochoty rozmawiać. - Nie teraz... - Burknąłem patrząc na nią. - Pogadamy później... - Dodałem i odszedłem w stronę domu...
(Pablejszyn) Siedziałem jak zwykle w Stud!u i wszystko dookoła zaczęło mnie denerwować. Stukot długopisu o blat, przemieszczanie papierów, ekspres. Nagle do pomieszczenia wszedł roztrzepany Beto jak zwykle hałasując co spowodowało wzrośnięcie ciśnienia w mojej osobie, a następnie Antonio... - Biorę urlop ! - Krzyknąłem i wyszedłem. To musiało być dziwne... Wychodząc z budynku udałem się niedaleko kościoła odpocząć, usiadłem na ławce i momentalnie koło mnie pojawiła się Jackie. - A ty co taki zbulwersowany ? - Spytała. Świeże powietrze mnie trochę uspokoiło, ale i tak nie miałem ochoty rozmawiać. - Nie teraz... - Burknąłem patrząc na nią. - Pogadamy później... - Dodałem i odszedłem w stronę domu...
(Esmeralda) Ludmila w domu, z Pablo okej, czyli wszystko po trochu się układa. Dodatkowo moja córka wróciła do Studio, co jeszcze bardziej poprawia mi nastrój. Dziś miałam wolne, i tak cały dzień zastanawiałam się co tu ciekawego wykombinować. I wpadłam na pomysł, Ludmila postanowiła spędzić noc w szpitalu, chciała posiedzieć z mała. W sumie nie dziwię się jej. Dlatego wpadłam na pomysł, że zamówię jakieś fajne jedzenie. Pablo ostatnio mówił, że go zaniedbuje, to trzeba w końcu pokazać mu, że tak nie jest. Miał wrócić po południu więc od samego rana krzątałam się w kuchni. Pięć razy poprawiałam stół, żeby wszystko było okej. Jakieś sałatki, przystawki, wszystko szykowałam zebu wyszło jak najlepiej. Jednak niespodziewałam się takiego wejścia smoka. Nie dość, że przyszedł wcześniej, to jeszcze był zdenerwowany. - Co się stało ? - zapytałam. - Nie pytaj - odpowiedział siadając na kanapę. - Ciężki dzień ? - popatrzyłam na niego. - Nawet nie wiesz jak bardzo. - rzucił. Zbliżyłam się do niego, bardzo powoli, zaczęłam szeptać mu coś do ucha. - To może masaż poprawi Ci humor. ....
(Pablo) Bałem się że zaraz żyła mi eksploduje (xd) w domu na szczęście nie męczyło mnie nic. Usiadłem na kanapie rzucając pojedyńczymy zdaniami. - To może masaż poprawi Ci humor... - Szepnęła mi do ucha a następnie jej ręce powędrowały do moich karku, ale szybko je przystopowałem.
- Zniszczyłaś coś? - Spytałem w prost.
- Nie?
- Chcesz coś? Albo stało się coś?
- Nie! Po prostu chcę być miła. - Miła? Zmrużyłem oczy i sobie przypomniałem.
- Aaa... Nie musisz koło mnie skakać, już cię przeprosiłem. Ale... To bardzo słodkie... - Spojrzałem jej prosto w oczy i uśmiechając się lekko nie mogłem się oprzeć jej wargom i przybliżyłem się. Muskając jej wargi przerwała; - A na to nigdy nie jesteś zmęczony... - Zachichotała.
- A co nie podoba się? - Zapytałem i tym razem to Ona złączyła nasze usta.... Tym razem ja, choć niechętnie oderwałem się. - Wiem co mi poprawi humor. - Musnąłem palcem jej nos.
- Słucham.
- Zaśpiewaj mi... Ty tak pięknie śpiewasz...
(Esmeralda) - Zaśpiewaj mi ... Ty tak pięknie śpiewasz. - wyleciało z jego ust. - Naprawdę ? - spytałam patrząc mu prosto w oczy. - Tak. - powiedział bawiąc się moim kosmykiem włosów. Podeszłam do pianina, zasiadłam na na krześle, otworzyłam klapę, i położyłam palce na klawiszach, po kilku chwilach wydobył się dźwięk i śpiew z moich ust ;
Valió la pena todo hasta aquí
porque al menos te conocí
Valió la pena lo que vivimos
lo que soñamos
lo que conseguimos
Valió la pena, pude entender
que cada historia es una razón
Para estar juntos, para creer
para que suene nuestra canción
hoy somos tantos, hoy somos más
hoy más que nunca
Puedo volar!
(Pablo) Bałem się że zaraz żyła mi eksploduje (xd) w domu na szczęście nie męczyło mnie nic. Usiadłem na kanapie rzucając pojedyńczymy zdaniami. - To może masaż poprawi Ci humor... - Szepnęła mi do ucha a następnie jej ręce powędrowały do moich karku, ale szybko je przystopowałem.
- Zniszczyłaś coś? - Spytałem w prost.
- Nie?
- Chcesz coś? Albo stało się coś?
- Nie! Po prostu chcę być miła. - Miła? Zmrużyłem oczy i sobie przypomniałem.
- Aaa... Nie musisz koło mnie skakać, już cię przeprosiłem. Ale... To bardzo słodkie... - Spojrzałem jej prosto w oczy i uśmiechając się lekko nie mogłem się oprzeć jej wargom i przybliżyłem się. Muskając jej wargi przerwała; - A na to nigdy nie jesteś zmęczony... - Zachichotała.
- A co nie podoba się? - Zapytałem i tym razem to Ona złączyła nasze usta.... Tym razem ja, choć niechętnie oderwałem się. - Wiem co mi poprawi humor. - Musnąłem palcem jej nos.
- Słucham.
- Zaśpiewaj mi... Ty tak pięknie śpiewasz...
(Esmeralda) - Zaśpiewaj mi ... Ty tak pięknie śpiewasz. - wyleciało z jego ust. - Naprawdę ? - spytałam patrząc mu prosto w oczy. - Tak. - powiedział bawiąc się moim kosmykiem włosów. Podeszłam do pianina, zasiadłam na na krześle, otworzyłam klapę, i położyłam palce na klawiszach, po kilku chwilach wydobył się dźwięk i śpiew z moich ust ;
Valió la pena todo hasta aquí
porque al menos te conocí
Valió la pena lo que vivimos
lo que soñamos
lo que conseguimos
Valió la pena, pude entender
que cada historia es una razón
Para estar juntos, para creer
para que suene nuestra canción
hoy somos tantos, hoy somos más
hoy más que nunca
Puedo volar!
Kiedy skończyłam spojrzałam na mojego mężczyznę. - Więc tak jak mówiłem cudownie. - podszedł do mnie i zaczął całować moją szyję. Nie powiem było to wielce przyjemne, ale coś sobie przypomniałam i musiałam natychmiast iść do sklepu. - Pablo muszą wyjść do sklepu. - odezwałam się. - Mhm. - powiedział, ale mię przerywał swoich pieszczot na mojej szyi. - Naprawdę muszę będę za 10 minut. - przerwałam mu. - Ehh, tylko wracaj szybko. - spojrzał na mnie. - Dobrze, dobrze. - pocałowałam go. - Czekaj. - dodałam wychodząc z domu. Po drodze do sklepu zauważyłam....
(Violetta) Czy to normalne, że moja głowa mi pęka aż tak bardzo? Ja nie wiem co się wczoraj wydarzyło, co ona mi dała i jak ja znalazłam się w domu? Wstałam dosyć późno, ale jak zawsze byłam nie wyspana, mam szczęście iż mój ojciec niczego nie zauważył. Wszystko rano robiłam w wielkim popłochu. - Jestem spóźniona - burczę ubierając kurtkę. - Angie - krzyczę z dołu - Idziesz do Stud!io? - wołam biorąc partykułę dla Besto. - Zaczynam dopiero za godzinę, idź sama - odpowiada mi schodząc po schodach, uśmiecham się do niej i wychodzę z domu. Dzień jest dosyć ładny, trochę tylko za bardzo wieje. - Viola? - dobiega mnie głos jakiejś kobiety, szybko się okazuję, że jest to Esmeralda. - Hej - witam ją, a za nią widnieje Pablo. - Coś się stało? - pytam lekko zdezorientowana
- Nie, dlaczego? Chciałam wiedzieć co u Ciebie słychać? - uśmiecha się i odgarnia włosy. Trochę to dziwne, nigdy nie rozmawiamy, a teraz tak po prostu podchodzi do mnie, przez chwilę mówię jej nic nie znaczące momenty mojego życia, a ona następnie mówi jaka jest szczęśliwa, więc chyba w końcu wszystko układa się po jej myśli, to dobrze. Kiedy poszłam w swoją stronę widzę....
(Francesca) Wczoraj bawiłam się z Diego bardzo dobrze, nawet nie przypuszczała, że może być tak zabawny i miły, ale nastał nowy dzień, a ja nie wiem w co ręce włożyć. Szybko wstałam z łóżka i włożyłam na siebie kremową sukienkę, prostując włosy dobiega mnie głos mojego brata z dołu - Francesca! - krzyczy zatrzaskując drzwi - Masz gościa - Nie wiem dlaczego, ale chłopak nie lubi Federico? Jak można go nie kochać? Przecież tak się nie da?! Schodząc na dół przewieszam przez ramię torbę i jestem już gotowa do wyjścia - Cześć - mówię z wielką ochotą rzucenia mu się na szyję, ale przy obecności Luki to nie najlepszy pomysł - Gotowa do wyjścia? - uśmiecha się szeroko, a ja kiwam głową. Kiedy już znaleźliśmy się w bezpiecznej odległości od domu Fede odzyskuje głos - Luka mnie nie lubi! - rzuca wyciągając jakieś żelki z kieszeni, a ja patrzę na niego morderczym wzrokiem, przecież już o tym rozmawialiśmy! - Dobra, dobra! - mówi wyrzucając stare żelki do kosza. Idąc okrężną drogą w stronę Stud!o mijamy sklep z sukniami ślubnymi, kiedyż przeszłabym obok niego normalnie, ale teraz? Nie mogłam się oprzeć! - Błaaaagam! - powiedział wiedząc jaki czeka go los, wchodząc do sklepu po drugiej stronie ulicy znajduję się Violetta, która nam macha. - Nie! - zatrzymałam się w progu wejścia - Nie mogę! - rzucam i idę, sama nie wiedząc co mi się właśnie stało....
( Federico )
- Czekaj , czekaj , czekaj - zagrodziłem jej droge nie wiedząc o co jej chodzi . Podniosłem pytająco brew . - Co się stało ? - spytałem .
- Yyyyy ... - zacięła się . - Nie ważne - ominęła mnie i ruszyła w jakimś kierunku . Patrzę na Violkę , a ona gestem pokazuje , bym za nią szedł . Unosze kciuk do góry i biegne za dziewczyną .
- A jeśli powiem , że mam coś dla Ciebie zatrzymasz się ? - zrównałem się z brunetką . Popatrzyła na mnie , ale się nie zatrzymała .
- Jaką ?
- Niespodzianka to niespodzianka . Daj rękę - posłusznie wykonała polecenie i pociągnąłem ją do z powrotem do centrum . Próbując zabić czas , opowiadam jej o żelkach , o ich właściwościach , ile zawierają witamin itp ( :D ) Francesca chyba wcale mnie nie słuchała , ale mi się buzia nie zamykała .
Doszliśmy do centrum handlowego i zakrywając jej oczy zaprowadziełem ją do najlepszej krawcowej w mieście .
- I teraz będziesz mogła zaprojektować sobie wymarzoną suknie ślubną - rzuciła mi się na szyję , a ja tradycyjnie zakręciłem ją w kółko . Przez okno witryny sklepowej widze ...
(Mostowiak) Nie miałam co robić, no to na zakupy ! Odpuszczę sobie dziś halucynki... Chodząc po centrum trafiam do cukierni... MOJE królestwo. Oczy nie mogły się nacieszyć widokiem, ślinka pociekła ale nie miałam kasy... - Dobra, praca = kasa = cukierki = faza = szczęście ! Coś mam daleko do tego szczęścia. - Burknęłam. Wiedziałam że to nieuczciwe ale ja po prostu nie mogłam się oprzeć. Więc powoli podeszłam do tacy z sernikiem i udając że zastanawiam się co wybrać zwinęłam dwa kawałki... Szlag by go trafił ! Skąd mogłam wiedzieć że zacznie mnie gonić ? Normalnie kabaret. Ja latałam po centrum z dwoma kawałkami ciasta a ten krzyczy goniąc mnie, darowałby sobie dziadek ! Przyspieszyłam i wpadłam do jakiegoś sklepu, spojrzałam przez okienko a ten dziadus pobiegł dalej. Hah. Podniosłam głowę i ujrzałam że jestem u krawca ? O bosh... - To tu zdesperowani ludzie przychodzą aby zrobić sobie sukienkę na swój zaiście, zaistny ślub bo boją się że ich partner im ucieknie... Tępe dziewczęta. - Mówiłam do siebie i dopiero po chwili ujrzałam Federa i Fran. Jakoś mi ulżyło że to powiedziałam.
- Masz mnie za taką ? - Spytała.
- Właśnie tak! - Odpowiedziałam z uśmiechem i wyszłam... Jedząc moje ciasto natykam się na...
(Violetta) Czy to normalne, że moja głowa mi pęka aż tak bardzo? Ja nie wiem co się wczoraj wydarzyło, co ona mi dała i jak ja znalazłam się w domu? Wstałam dosyć późno, ale jak zawsze byłam nie wyspana, mam szczęście iż mój ojciec niczego nie zauważył. Wszystko rano robiłam w wielkim popłochu. - Jestem spóźniona - burczę ubierając kurtkę. - Angie - krzyczę z dołu - Idziesz do Stud!io? - wołam biorąc partykułę dla Besto. - Zaczynam dopiero za godzinę, idź sama - odpowiada mi schodząc po schodach, uśmiecham się do niej i wychodzę z domu. Dzień jest dosyć ładny, trochę tylko za bardzo wieje. - Viola? - dobiega mnie głos jakiejś kobiety, szybko się okazuję, że jest to Esmeralda. - Hej - witam ją, a za nią widnieje Pablo. - Coś się stało? - pytam lekko zdezorientowana
- Nie, dlaczego? Chciałam wiedzieć co u Ciebie słychać? - uśmiecha się i odgarnia włosy. Trochę to dziwne, nigdy nie rozmawiamy, a teraz tak po prostu podchodzi do mnie, przez chwilę mówię jej nic nie znaczące momenty mojego życia, a ona następnie mówi jaka jest szczęśliwa, więc chyba w końcu wszystko układa się po jej myśli, to dobrze. Kiedy poszłam w swoją stronę widzę....
(Francesca) Wczoraj bawiłam się z Diego bardzo dobrze, nawet nie przypuszczała, że może być tak zabawny i miły, ale nastał nowy dzień, a ja nie wiem w co ręce włożyć. Szybko wstałam z łóżka i włożyłam na siebie kremową sukienkę, prostując włosy dobiega mnie głos mojego brata z dołu - Francesca! - krzyczy zatrzaskując drzwi - Masz gościa - Nie wiem dlaczego, ale chłopak nie lubi Federico? Jak można go nie kochać? Przecież tak się nie da?! Schodząc na dół przewieszam przez ramię torbę i jestem już gotowa do wyjścia - Cześć - mówię z wielką ochotą rzucenia mu się na szyję, ale przy obecności Luki to nie najlepszy pomysł - Gotowa do wyjścia? - uśmiecha się szeroko, a ja kiwam głową. Kiedy już znaleźliśmy się w bezpiecznej odległości od domu Fede odzyskuje głos - Luka mnie nie lubi! - rzuca wyciągając jakieś żelki z kieszeni, a ja patrzę na niego morderczym wzrokiem, przecież już o tym rozmawialiśmy! - Dobra, dobra! - mówi wyrzucając stare żelki do kosza. Idąc okrężną drogą w stronę Stud!o mijamy sklep z sukniami ślubnymi, kiedyż przeszłabym obok niego normalnie, ale teraz? Nie mogłam się oprzeć! - Błaaaagam! - powiedział wiedząc jaki czeka go los, wchodząc do sklepu po drugiej stronie ulicy znajduję się Violetta, która nam macha. - Nie! - zatrzymałam się w progu wejścia - Nie mogę! - rzucam i idę, sama nie wiedząc co mi się właśnie stało....
( Federico )
- Czekaj , czekaj , czekaj - zagrodziłem jej droge nie wiedząc o co jej chodzi . Podniosłem pytająco brew . - Co się stało ? - spytałem .
- Yyyyy ... - zacięła się . - Nie ważne - ominęła mnie i ruszyła w jakimś kierunku . Patrzę na Violkę , a ona gestem pokazuje , bym za nią szedł . Unosze kciuk do góry i biegne za dziewczyną .
- A jeśli powiem , że mam coś dla Ciebie zatrzymasz się ? - zrównałem się z brunetką . Popatrzyła na mnie , ale się nie zatrzymała .
- Jaką ?
- Niespodzianka to niespodzianka . Daj rękę - posłusznie wykonała polecenie i pociągnąłem ją do z powrotem do centrum . Próbując zabić czas , opowiadam jej o żelkach , o ich właściwościach , ile zawierają witamin itp ( :D ) Francesca chyba wcale mnie nie słuchała , ale mi się buzia nie zamykała .
Doszliśmy do centrum handlowego i zakrywając jej oczy zaprowadziełem ją do najlepszej krawcowej w mieście .
- I teraz będziesz mogła zaprojektować sobie wymarzoną suknie ślubną - rzuciła mi się na szyję , a ja tradycyjnie zakręciłem ją w kółko . Przez okno witryny sklepowej widze ...
(Mostowiak) Nie miałam co robić, no to na zakupy ! Odpuszczę sobie dziś halucynki... Chodząc po centrum trafiam do cukierni... MOJE królestwo. Oczy nie mogły się nacieszyć widokiem, ślinka pociekła ale nie miałam kasy... - Dobra, praca = kasa = cukierki = faza = szczęście ! Coś mam daleko do tego szczęścia. - Burknęłam. Wiedziałam że to nieuczciwe ale ja po prostu nie mogłam się oprzeć. Więc powoli podeszłam do tacy z sernikiem i udając że zastanawiam się co wybrać zwinęłam dwa kawałki... Szlag by go trafił ! Skąd mogłam wiedzieć że zacznie mnie gonić ? Normalnie kabaret. Ja latałam po centrum z dwoma kawałkami ciasta a ten krzyczy goniąc mnie, darowałby sobie dziadek ! Przyspieszyłam i wpadłam do jakiegoś sklepu, spojrzałam przez okienko a ten dziadus pobiegł dalej. Hah. Podniosłam głowę i ujrzałam że jestem u krawca ? O bosh... - To tu zdesperowani ludzie przychodzą aby zrobić sobie sukienkę na swój zaiście, zaistny ślub bo boją się że ich partner im ucieknie... Tępe dziewczęta. - Mówiłam do siebie i dopiero po chwili ujrzałam Federa i Fran. Jakoś mi ulżyło że to powiedziałam.
- Masz mnie za taką ? - Spytała.
- Właśnie tak! - Odpowiedziałam z uśmiechem i wyszłam... Jedząc moje ciasto natykam się na...
(Violetta) - Raz! Dwa! Trzy! - Krzyczy już zasapany Gregorio - Prawa! Lewa! Lewa! Dół! Prawa! - Nie mam żadnego pojęcia jak on się trzyma w tym wieku! Przecież?! Nie ważne. Po skończonych zajęciach przyszedł czas na zrobienie czegoś miłego, może zakupy? Chyba dobry pomysł. Zadzwoniłam do Camili, ale nie odbiera tak samo jak i León, co się z nimi dzieje? A może to i dobrze, pobędę trochę sama. Wchodząc do galerii już z daleka widzę moją wspaniałą kuzyneczkę, chyba musimy wyjaśnić sobie pewną kwestie. - Violet! - krzyczy wkładając pół ciasta do buzi, ludzie czemu? - Mówiłam Ci coś wczoraj, a ty zupełnie mnie zignorowałaś i dałaś mi te halucynki! - Moja głowa bolała co raz bardziej z każdym kolejnym słowem. - Violuś nie denerwuj się tak, co?! Było.. No wiesz jak było! - Rzuciła z wielkim uśmiechem. - Na mnie czas - spojrzała na zegarek i ruszyła w stronę wyjścia. Rozejrzałam się do o koła i zauważyłam stoisko z koktajlami! Długo się nie zastanawiam i ruszyłam do kolejki wpadając po drodze na ... - Przepraszam - mówię, ale dopiero potem zauważam znajomą mi twarz - No cześć, co tam? - odpowiada mi napotkana osoba....
(Camilla) Zgubiłam telefon. No pięknie. Czy ja kiedyś przestanę być taką ofiarą losu ? Raczej nie. Teraz to już w ogóle nie mam kontaktu ze znajomymi. Postanowiłam przejść się na zakupy. Odprężające i nie wymagające większego nakładu sił. Wybrałam się do centrum handlowego które znajdowało się najbliżej Studia. Jakoś wielkie nie było ale małe też nie. Ciuchy na witrynach sklepów zachęcały do wejścia i przymierzenia ich.W pewnej chwili zapatrzona w czarną kieckę wpadam na kogoś-Przepraszam-Usłyszałam głos Violetty ? Podniosłam głowę i ujrzałam rozkojarzoną twarz przyjaciółki.-No cześć, co tam?-Pytam bo jakoś ostatnio bardzo rzadko rozmawiamy a jak już to i tak przelotnie.
-Nic, nic a ty co tutaj robisz ?-dalej jest rozkojarzona ale raczej nie chce wyjawić dlaczego. To jej sprawa i jak będzie chciała to powie komuś ja nie będę się na siłę pytać.
-Idę na zakupy wiesz ostatnio ciuchów mi brakuje idziesz ze mną ?-dziewczyna rusza głową w geście "tak". Po drodze do pierwszego sklepu napotykamy....
(Mostowiak) A ta jak zawsze oburzona ! Pff. Przecież wiem że jej się podobało, tylko to ukrywa... Miałam wychodzić gdy sobie przypomniałam ! Mózg ze mnie, wróciłam się i akurat ujrzałm przy okazji Violet i Camile. Uśmiechnęłam się do nich co Cama odwzajemniła, co innego Violet ! Od razu mnie chciała zgnieść swoim morderczym wzrokiem, patrząc tak na nich wpadam na kogoś. Patrząc przed siebie widzę gościa z cukierni. - DZIEŃ DOBRY ! - Krzyknęłam mu do ucha, aby go chwilę zatrzymać i jednak wybrałam drogę do domu. Eh... W klasycznym parku usiadłam odsapnąć i wpadłam na kolejny genialny plan ! Tylko... Najpierw praca ! Poszłam w końcu do tej restauracji ograrnąć co i jak, a tam widzę baaaardzo znajomą mi osobę! Z wyszczerzem na twarzy mówię; No hej ...
(Lara) Po południowym treningu na torze, poszłam sobie do jakiejś restauracji, bo byłam strasznieee głodna. Później muszę wracać na tor, znowu trenować. Ach, jak dobrze pójdzie będę maiła nowy motor! Ale tym to się zajmuje mój tata, chociaż mam nadzieję, że pozwolą mi ostatecznie zadecydować na czym chcę jeździć. Przecież się znam na motorach, prawda?
Usiadłam przy jakimś stoliku i zobaczyłam co mają w menu. Kiedy chciałam wreszcie coś zamówić, zauważyłam Anę.
- No, hej! - przywitała się z wielkim wyszczerzę.
- Cześć, Ana... - usiadła przy stoliku.
- Co tam, Lara? Co z Diego'iem? - Przygryzłam policzki.
- Nic - warknęłam.
- Okey, okey... Widziałam go dzisiaj z głową w chmurach i po prostu pytam się co się stało.
- Może się jego zapytaj? - Uśmiechnęłam się i wyszłam z restauracji.
Wróciłam na tor i dalej ćwiczyłam. MUSZĘ wygrać te zawody. MUSZĘ. Nie ma innej opcji. Podobno robię postępy. I dobrze...
Po treningu od razu wróciłam do domu i zasnęłam.
Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 127.
myślałam, że już dzisiaj się go nie doczkeam, ale było warto ^^
OdpowiedzUsuńzarąbisty kochani :D
Jesteś pojebana sukowata i jebnienta
UsuńMega *.*
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńMega rozdział nie mogłam sie doczekac a kisze sie w domu bo mam ferie a jestem z babcia ( bo mam maala siostre) i nie pozwala mi wychodzic z kims kogo nie zna ale sorry ona strare baby tylko zna ;( no dobra kończe opowieści o moim życiu ;P
OdpowiedzUsuńSpoko rozdzał nudzi mi sie ;P;*;);(
Jagoda ;***
Super
OdpowiedzUsuńFajny <333 Całuję mocno ;*** ~~Kate Verdas
OdpowiedzUsuńMega cudowny supcio rozdział szkoda ze niebyło Leona złe i tak ekstra
OdpowiedzUsuńKarola
Bym chciala zrobić sex z kate verdas
OdpowiedzUsuń