czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 122

(Ludmila) Obudziłam się cała mokra ze strachu. Całą noc męczył mnie jakiś koszmar. Kiedy zorientowałam się, że już jest ranek, zerwałam się z łóżka, ale poczulam ukłucie w brzuchu. Zakręciło mi się w głowie i wróciłam na swoje poprzednie miejsce. Na całe szczęście akurat przyszła pielęgniarka. - O widzę już wstałaś. - powiedziała. - Jak mała ? - od razu przeszłam do rzeczy. - Walczy da radę jest silną dsiewczynką. - uśmiechnęła się delikatnie. - Chcę ją zobaczyć - oznajmiłam. - Nie, to jest teraz niemożliwe cały czas ją badają. - odpowiedziała, a ja odwróciłam się w drugą stronę. Próbowałam się uspokoić myśleć pozytywnie. - Ludmila. - usłyszałam ...

(Diego) Wczoraj dość późno wyszedłem ze szpitala, a dziś rano znów w nim byłem. Traktuję Ludmilę jak siostrę więc, chciałem być przy niej. Kupiłem jej kwiaty i wybrałem się do szpitala. Udałem się tam gdzie była Lu i wszedłem do jej sali. Nie spała już, ale miała całe oczy czerwone.
-Ludmila? Wszystko w porządku?- Zapytałem a dziewczyna podniosła wzrok.
-Nie, Diego nic nie jest w porządku! Nie umiem poradzić sobie z tym wszystkim! Już nie daję rady...- Dziewczyna schowała twarz w poduszkę. Nie wiedziałem już co jej powiedzieć. Nie umiałem postawić się na jej miejscu. Nie rozumiałem teraz tego co przeżywa.- Ludmila... Nie wiem czy gdy ją oddasz będzie lepiej czy gorzej, nie wiem co teraz czujesz, ale pamiętaj jedno ja jestem cały czas przy Tobie i możesz na mnie liczyć.- dziewczyna uniosła głowę- Wiem, że jesteś przy mnie i mogę na Ciebie, liczyć jesteś dla mnie prawie bratem. Ale proszę teraz zostaw mnie samego...- Wstałem z krzesła i wyszedłem z sali.
Gdy byłem na korytarzu wysłałem SMS'a do Lary. Musiałem jej jakoś wynagrodzić to, że była ze mną wczoraj cały dzień w tym szpitalu ,,Możemy się jutro spotkać mała?'' (XD). Po chwili otrzymałem odpowiedź ,,Z Tobą zawsze, to co jutro o 18.00?''. Odpisałem i poszedłem przed siebie po chwili podszedł/podeszła do mnie...

(Pablo) Gdy dowiedzieliśmy się o porodzie Lu przejęliśmy się gdyż to bardzo za wcześnie. Na szczęście jej córeczce nic się nie stało, ale nadal miała zamiar ją oddać... A może nie ? Wczoraj wróciłem dość późno, ale sam... Rozumiem że Esmeralda się martwi ale wróciła o północy ! Rano byłem na nogach już od 7, w spokoju ogarnąłem się choć nie miałem zamiaru iść do pracy. Mojej partnerki już nie ma od dawna, pewnie poszła do szpitala. A ja jakiś kwadrans później wyruszyłem dopiero z domu by z nią porozmawiać. W budynku wszedłem na 1 piętro i tam dostrzegając Diega podszedłem do niego. - Widziałeś może... - Zatkało mnie, kogo ? Esme ? Twoją nauczycielkę ? Moją żonę ? (o.o) - Mamę Ludmiły ? - Spytałem a chłopak pokręcił przecząco głową i wyszedł. Westchnąłem ale przy okazji chciałem zobaczyć co tam u Lu więc skierowałem się do jej sali, ale lekarze mnie wygonili tłumacząc się iż "potrzebuje spokoju". No dobrze... Kilka minut później na miejscu zjawiła się Esmeralda a ja próbowałem jej coś powiedzieć, lecz za każdym razem mnie olewała. Normalnie syzyfowa praca...Wchodziła, wychodziła, wchodziła... Coś czułem że tak już będzie przez... Może lata ? Lekceważyła mnie i skupiała się tylko na jednej osobie... W końcu nie wytrzymałem i wyszedłem z nią poza teren budynku. - Pablo spiesz się bo...
- Bo ? Bo znów musisz lecieć ? - Przerwałem jej. - Słuchaj, może zachowam się teraz jak dziecko i będę niesprawiedliwy ale chcę ci coś powiedzieć... Wiem... Ciąża, dziecko... Lu... Jest to wszystko ważne i rozumiem ale... Ty już w ogóle nie zwracasz na mnie uwagi, lekceważysz, nie słuchasz... Czuję się urażony w ten sposób. Chcesz poświęcić córce wiele czasu bo ma trudny okres ale ja...? - Nagle zrozumiałem że znając życie zaraz mnie opieprzy... - Nie ważne... Zapomnij że ci cokolwiek takiego powiedziałem..

(Esmeralda) Ludmila, Ludmila, Ludmila tylko i wyłacznie ona i jej dziecko się teraz liczy. Jestem przerażona, nie wiem jak jej pomóc. Jestem z nią godzinami, siedzę przy niej, gadam do niej, tłumaczę jej wszystko. Ona jednak nie chce mnie słuchać. Dziś też z samego rana wybieglam z domu by z nią być. Nie widziałam nawet Pablo, bo wróciłam bardzo późno i walnęłam się na kanapę. Teraz jestem u córki. Jest lepiej, po nocy mała też czuje się dobrze. Musieli ją jeszcze zabrać na badania więc miałam chwilę czasu, wyszlam na zewnątrz. Po chwili pojawił się przy mnie Pablo i ... i ... zaczął mi robić jakieś wyrzuty. - Stop, Stop, Stop. - uciszyłam go.- Czy Ty jesteś zazdrosny o Ludmile ? - zapytałam zdziwiona.  - Nie, nie jestem o nią zazdrosny, tylko też chcę spędzać z Tobą czas, a ostatnio wcle go dla mnie nie masz.- powiedział. - Pablo, błagam nie w takiej sytuacji, nie rób mi tego. Wiesz, że muszę być z nią. - odrzekłam. - Wiem, ale to jest jej życie nie ingeruj w nie. - dalej kontynuował. Dotknęłam jego policzka. - Wiesz: że jesteś dla mnie bardzo ważny, że kocham Cię tak cholernie, ale nie możesz być zazdrosny o nią, o wszystko inne, ale nie o nią. - powiedziłam ze smutkiem w głosie.  - Dalej nie rozumiesz. - chciał odejść. - Czego nie rozumiem, że kocham swoją córkę, że próbuję jej pomóc. - spojrzałam mu prosto w oczy....

(Pablo) - Czego nie rozumiem, że kocham swoją córkę, że próbuję jej pomóc.
- Nie rozumiesz jak ja się czuje... Tego, właśnie, tego sobie nie uświadomisz. Odepchnęłaś mnie, zostawiasz na bok jak jakąś zabawkę. Bo tak się czuje... Trudno mi jest...
- A o czym myślałeś związując się ze mną?
- Że nigdy się nie będę tak czuł? Nie ważne, idź już... - Przeczesałem palcami włosy, wzdychając. - Potrzebuje cię. - Dodałem i odszedłem pomimo iż próbowała mnie zatrzymać słownie. Dotarłem do tego cholernego parku, usiadłem na ławce i pogrążyłem się w myśleniu, póki nie przerwał/a mi...

( Jackie )
Wychodziłam ze Studia , bo było w nim praktycznie pusto . Wszyscy pouciekali z zajeć czy co ? Poprawiłam torbę spadającą mi z ramienia i udałam się w stronę domu . Przechodziłam moją stałą drogą , przez park , gdy zobaczyłam Pablo , pogrążonego w myślach . A temu co ? Coś tam wiem , że ma jakieś problemy , ale nigdy nie interesowałam się jego życiem prywatnym . Mimo to 
postanowiłam z nim porozmawiać .
- Hej - usiadłam koło niego , a on odtrząsnął się i spojrzał na mnie smutnymi oczami . - Coś się stało ?
- Za dużo , by opowiadać - stwierdził i na tym zakończyła się nasza wymiana zdań . Ok . Wstałam z ławki i gdy byłam już z 50 metrów dalej , nagle znalazł się obok mnie .
- Przepraszam , nie chciałem być niemiły . Po prostu wiele spraw się skumulowało właśnie w tym momencie i nie mam na nic siły .
- Poradnia Jackie jest otwarta 24 h na dobę . Jak będziesz czegoś potrzebować to wal śmiało - uśmiechnął się słabo . - Chcesz się przejść na kawe czy coś ? Wyluzujesz się .
Wachał się przed odpowiedzią , aż w końcu się zgodził . Ruszyliśmy w stronę centrum i weszliśmy do jakiejś pierwszej lepszej restauracji . Może oceniłam go nie tak jak powinnam , bo wydawał się całkiem w porządku . Po jakimś czasie , na ulicy zauważam znajomą osobę ...

(Esmeralda) Dobra ma rację ostatnio  w ogóle nie mam dla niego czasu. Czy to moja wina, że wszystko się tak pokomplikowało. Dokładnie wiedział z kim się wiąże to po co robić mi takie akcje. Nie to się musi skończyć tu i teraz. Powiedziałam Ludmile, że muszę załatwić kilka spraw. Wykonałam parę telefonów, na całe szczęście wszystko się udało. Została kwestia znalezienia Pablo, ale jak się okazało to też nie było trudne. Siedział sobie z niejaką Jackie i spokojnie popijał kawkę. - Esme bez nerwów. - powtarzałam do siebie i weszlam do środka. - Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale Pablo mam ważną sprawę. Musisz pojechać ze mną. - oznajmiłam i wyciągnęłam go na zewnątrz. - O co chodzi.? - zapytał oschle. - Zobaczysz. - powiedziałam. Taxowka jechała doś dugo, w drodze w oge si do siebie nie odzywalimy. Kiedy bylimy już na miejscu, wszystko było gotowe. - Gdzie jesteśmy ? - zapytał. - Posłuchaj, nie zniosę ciągłych kłotni z Tobą nie chce rozumiesz ??. Musisz zrozumieć mnie, jak mam Ci udowodnić, że Cię kocham. ? Jak ? - zapytałam go, a on nie odpowiadał. - Weźmy ślub tu i teraz wszystko jest przygotowane. Cicha ceremonia tylko my. - odrzekłam i czekałam ...

(Pablo) Hm. Jackie pomimo moich wcześniejszych opinii wydawała się dość sympatyczna! Naszą rozmowę przerwała moja przecudowna partnerka która musiała akurat teraz się pojawić. Zawlokła mnie do taxówki, przez całą drogę panowała niezręczna cisza. Gdy dotarliśmy na miejsce nie wiedziałem gdzie się znajduję, póki nie powiedziała; - Cicha ceremonia tylko my. - Odparła a ja się uśmiechnąłem i dodałem. - Czy ja ci już kiedyś czegoś nie mówiłem? Nie potrzebuje ślubu aby udowodnić Ci jak bardzo cię kocham, chodziło mi tylko abyś poświęciła mi chwilę... Kolacja? Film? Jestem jeszcze zdenerwowany i ty pewnie też, więc nie róbmy niczego na siłę proszę... Zapłacę ci za twój trud i wszystko ale nie róbmy nic na siłę, wiesz że ...
- Wiem, że mnie nie kochasz, a tylko udajesz bo spodziewam sie dziecka i nie chcesz mnie ranić Życie... - Przerwała mi a ja się zaśmiałem.
- Brałaś coś dziś. ...? - Mala dopiska od Esme dla Pablo ;D do tego zakonczenia (wiem, ze mnie nie kochasz, a tylko udajesz bo spodziewam sie dziecka i nie chcesz mnie ranic. Zycie... )

(Esmeralda) Wymsknęły mi się to zdanie. Wcale nie chciałam tak powiedzieć.On się tylko zaśmiał nie wiedziałam o co chodzi. - Brałaś coś ?-zapytał -Nie dlaczego ? - spojrzałam na niego. - Bo gadasz takie głupoty,że aż niebchce się tego słuchać. -powiedział. - Jestem zmęczona Pablo, wykończona. Wracajmy do domu. - oznajmiłam i zamówiłam taxówkę. Po około pól godziny byliśmy już a domu. Atmosfera była napięta. Nie lubię się z nim sprzeczać, to jakoś źle na mnie działa. Siedział na kanpie ja krzątałam się w kuchni i nie wytrzymałam tego. - Dobra zrozumiałam. - oznajmiłam stając przed nim. - Ale co ?? - zapytał - No to, że nie poświęcam Ci czasu, że Cię olewam. Przepraszam, nie wiedziałam, że tak to odczuwasz, nie zauważałam tego. Przepraszam, nie chcę Cie denerwować, nie chcę żeby było Ci przykro, Pablo. - patrzyłam na niego. Po czym usiadłam obok. - Może jestem nienormalna, ale co ja poradzę, chcę dać trochę siebie dla Ciebie i dla Niej nie rozdzielę się na pół. - mówiłam dalej. - A co jak Ludmila wróci do domu to ja już w ogóle pójdę w odstawkę. - przerwał mi. - Przestań ! - zdenerwowałam się. - Nie mów tak, wiesz że zrobię  dla Ciebie wszystko. - powiedziałam ....

(Pablo) Widać że ciśnienie jej poszło w górę ! Hoho... Może warto przystopować z moim marudzeniem ? Ale co poradzę że chcę ją mieć tylko dla siebie ? Nic nie poradzę, jestem tylko Pablem ! - Nie mów tak, wiesz że zrobię  dla Ciebie wszystko. - Odparła a ja westchnąłem. - A co może nie ?! - Wkurzyła się jeszcze bardziej dlatego postanowiłem zareagować.
- No spokojnie, już... - Pogłaskałem ją po policzku. - Nie bulwersuj się tak. - Za gestykulowałem . - Idę do sklepu. - Dodałem i wziąłem kurtkę, jakby nie zrozumiała że chcę być sam.... Eh ale poszła ze mną. Dobra, sam chciałem aby mi poświęcała więcej czasu więc nie powinienem marudzić. Idąc do marketu zauważamy leżącą na chodniku...


(Violetta) Wczorajszy dzień po raz kolejny był dość specyficzny? Nawet nie wiem jak mam nazwać sytuację między mną a Leónem. Dodatkowo zrobiłam z siebie kretynkę w szpitalu u Ludmiły. - Nie pierwszy raz Viola, co? - mówię sobie w duchu. Przynajmniej udało mi się pocieszyć Tomasa, albo raczej bardziej go zdołowałam. Sama już nie wiem, ostatnio nic mi nie wychodzi. Usiadłam obok pianina i próbowałam się dodzwonić do taty. - Abonent czasowo nie osiągany - Po raz kolejny nie odpiera moich telefonów, a ja już nie wiem co o tym myśleć. Jestem przekonana, że Angie i Ramallo coś wiedzą, ale milczą... Szybko wyszłam z domu i ruszyłam okrężną drogą do Studio. Zakładając słuchawki na uszy poślizgnęłam się i upadłam. - Kaleka !! - mówię pod nosem. Obok mnie stała Esme z Pablo od razu podeszli do mnie i zapytali czy nic mi nie jest, ale na wrodzone kalectwo nie ma lekarstwa. Wstałam z ziemi i otrzymując kurz i liście i spostrzegłam, że z mojego kolana lecą krople krwi. - Brawo!! - Burczę i żegnam się z parą. Wchodząc do szkoły kieruję się w stronę łazienki, ale wpadam na ... - Moje szczęście nie może być już lepsze! - Przewracam oczami i próbuje odejść...

(León) O, tym razem wcale nie szukałem Violetty, a się na nią natknąłem. Ot, taki pech.
- Moje szczęście nie może być już lepsze! - no przecież widzę, jak się cieszysz na mój widok...
- No już sobie idę, już... - wzdycham. Nawet nie mam ochoty się kłócić. - Ej! Coś ci się stało? - ja się
w ogóle nie martwię.
- Teraz się tym przejmujesz? - no przecież właśnie stwierdziłem, że nie, kobieto, słuchaj moich myśli.
- Chciałem pomóc, ale jak nie - wzruszam ramionami, odchodząc obojętnie w stronę szafek.
- Czekaj! - ha, wiedziałem. - Nic mi nie jest - przewracam oczami, uśmiechając się. - Poślizgnęłam się.
Nie no, serio? To do niej takie podobne.
- Wiesz, co zawsze słyszę od Lary? - to dziwne, że jeszcze jakiś czas temu wypowiadając jej imię narobiłbym sobie problemów. - Uważaj na zakrętach - śmieję się, a ona patrzy na mnie dziwnie. - Eh. Nieważne. Zapomnij - odchodzę. Wchodzę do klasy Beto, gdzie mam następne zajęcia, kiedy...


(Andres) Idę przez Studio, kierując się w stronę klasy Beto. Mam tam niedługo zajęcia, chociaż zostało mi trochę czasu. Siadam więc przy perkusji i zaczynam wybijać rytm. Przymykam na chwilę oczy, a gdy je otwieram tuż przede mną stoi León.
- No wiesz, tak mnie straszyć? - mówię ze śmiechem.
- Nie pogrywaj sobie - odpowiada śmiertelnie poważnie. Chyba przeskrobałem. Ups.
- Akurat nie gram, tylko wybijam, bo wiesz, perkusja to taki instrument, gdzie...
- Przestań się cackać - mówi podniesionym głosem, ale nie krzyczy. - Wiem, że nie stałeś się ot tak przyjacielem Violetty. Mógłbyś być ze mną szczery, wiesz?
- Ja nigdy nie kłamię. - No, może raz, czy dwa... Czasami... No dobra, dobra, przyznaję się. - I mówię ci, że nic się nie dzieje. Violetta też ci to mówiła. Nie wierzysz mi, nie wierzysz jej... Cóż, to już twój problem.
León troszkę się wkurzył. Trochę bardzo. No dobra, w jego oczach była furia. Jest trochę nazbyt nerwowy. Zaparzyłbym mu melissę, ale cóż... khem... podniósł mnie i przygwoździł do ściany. To chyba nie jest dobry moment na herbatę.
- Mógłbyś proszę mnie odstawić? - warczę. - Wolę stać na ziemi, a nie użerać się z zazdrosnym psychopatą.
Chyba dolałem oliwy do ognia. Mój 'przyjaciel' zamachnął się, żeby mi przyłożyć, a ja... Cóż, dźgnąłem go pałeczką od perkusji w oko. No co? To była moja jedyna obrona!...

(León) On serio myśli, że może sobie rozmawiać ze mną, jakby nic się nie stało? Yy, nie? No przecież... ale żeby dźgać mnie pałeczką w oko? Serio? Może teraz nie będę widział nut? Albo nawet całej gitary? I co teraz? Nawet nie jestem w stanie mu oddać, bo do sali  wchodzi Beto. Łał, jeszcze wszystkie kartki trzyma... nie, już są na podłodze. Dobra, tego nie było.
- Co wy tu robicie? Wszystkie lekcje odwołane! - mówi, trochę za głośno, ale przywykłem. - No, wyłazić ze szkoły. Już - wygania nas, machając rękami.
Nawet nie ma południa, a ja nie będę nudził się w domu, więc idę prosto, przed siebie. Nogi znowu prowadzą mnie w to samo miejsce. To z nim wiążę wiele wspomnień, wiele pozytywnych wspomnień. Dobrze pamiętam, jak tu trafiłem; to było dawno... kilka lat temu. Byłem zły przez Violettę. Szedłem gdziekolwiek, a trafiłem... tutaj.
Ale w życiu nie spodziewałem się jej tutaj.
Jej... i... chwila? Czy to jest Andres? No niee...
- To już się robi śmieszne - prycham na ich widok i podchodzę bliżej. - Wybieraj. Słuchasz mnie? - łaskawie zwraca na mnie uwagę. - On. Tutaj. Co ty robisz? Co wy robicie? To już nie jest śmieszne. Wybieraj. Albo ja, albo on.

(Violetta) - Uważaj na zakrętach! - Eh! Nie? .. Nie miałam chęci zostać na jakichkolwiek zajęciach, dlatego chciałam wrócić jak najszybciej do domu i zaszyć się w moim pokoju, ale oczywiście wychodząc ze szkoły wpadł na mnie Andres i zaciągnął mnie do jakiegoś miejsca. A ja nie miałam dzisiaj nastroju, a kiedy chciałam mu to wytłumaczyć to zmieniał temat. Mówiłam, że to mój szczęśliwy dzień, nie? Pech chciał, że w tym samym miejscu o tym samym czasie pojawił się i León. - Zapowiada się świetnie - Rzuciłam pod nosem. Jak to León zaczął mi robić wyrzuty, a jak ja chce mu zrobić to jestem ta zła, gdzie tu sprawiedliwość? - Wybieraj. Albo ja, albo on - tak naprawdę tylko to udało mi się usłyszeć z tego wszystkiego, ale to dlatego, że skupiłam się na jego oku. - Co Ci się stało? - Pytam podchodząc bliżej i lekko dotykając opuchlizny, chłopak przez chwilę wpatruje się w przyjaciela - Nic - rzuca i odpycha moją rękę - Nie zmieniaj tematu, co? - burczy pod nosem, a co mam mu odpowiedzieć? Przecież chyba zna odpowiedź, nie? Czy on jest naprawdę taki głupi? Ale nie mam zamiaru zakończyć przyjaźni z Andresem tylko dlatego, że León czuję się zazdrosny, no wybacz.  Po chwili wahania podejmuję decyzję, jak można to nazwać decyzją?  - Wiesz co? - Zaczynam - Jesteś śmieszny, jak możesz być zazdrosny o Andresa?! - chłopak chce mi przerwać, ale mu nie pozwalam. - Ile razy mam Ci mówić co do Ciebie czuję, co?! - podchodzę bliżej - Ja już nie chce dłużej ingerować, tak naprawdę ten związek polega tylko na mnie, czasami tylko ty sobie przypominasz - Kończę rozmowę - I jeżeli miałabym wybrać to wybrała bym jego, wiesz dlaczego? Bo nie postawił mnie w takiej sytuacji jak ty. Mówię Ci, że Cię kocham, że chce z Tobą być to ty nadal sobie dopowiadasz! On jest tylko kolegą! - Odchodzę w kierunku domu, gdy szysze głos...

(León) Ała. Ej no, to nie było fajne. No, ciemne chmury nade mną, to nie wróży nic dobrego.
Ale to co, że ja mam teraz przeprosić, tak? Coo? Dlaczego? Eh, no dobra...
Nie mam zamiaru wdawać się w dalszą bójkę z Andresem, więc zwyczajnie ją doganiam.
- Przepraszam - rzucam. Nie daje mi skończyć.
- Za co przepraszasz? - no za to, co według ciebie zrobiłem źle, tak?
- Za wszystko - o, to właśnie kobiety chcą słyszeć, prawda?
- Za wszystko - powtarza niepewnie. - Dlaczego mam ci znowu zaufać? - ha, a to akurat proste.
- Bo mnie kochasz - wyszczerzyłem zęby w głupim uśmiechu, ale dla niej to chyba nie jest tłumaczenie.
- Nie, León - no właśnie sobie przeczysz, kobieto - pogodzimy się, przez może tydzień będzie dobrze, a później znowu coś odwalisz? Nie.
- Violetta, nie rozumiesz mnie - chwytam ją za ręce, zmuszając do kontaktu wzrokowego. - Nie rozumiesz, co ja czuję. Przez co przechodzę. To dla mnie trudne, cholernie trudne. Ale zrozum jedno. Może cię to nie obchodzić... ale to nigdy się nie zmieni. Kocham cię. Albo... z resztą, nieważne. Cześć - odchodzę, zdając sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziałem... potwierdziłem. No dobra, mniejsza. Wracając do domu, spotykam...

(Andres) No to fajnie, że mnie tak zostawiacie... Pff. Niewdzięczni. Stoję jak ten kołek przez dłuższą chwilę, po czym w końcu ruszam przed siebie. Widzę fajne drzewo, a że nie mam nic do roboty, to się na nie wspinam. A co tam, bądźmy znów dziećmi. Okazuje się jednak, że jestem już ciut za duży i po chwili siedzenia na jakiejś gałęzi, spadam z niej. Zdążam jednak zatrzymać się kolanem i zwisam na nim jak jakaś małpa. A kogo widzę przede mną? Przerażonego Leóna, po chwili wpatrującego się we mnie jak w idiotę.
- Co ty wyprawiasz? - pyta mnie. - Wiedziałem, że coś z tobą nie tak, ale żeby wczuwać się w goryla...
Wyczuwałem żarty? Czy to na pewno León, który chciał mi dzisiaj przywalić? Och, no tak. Pogodził się z Violettą.
- Rozumiem, że można się do ciebie zbliżać, będąc pewnym, że nie rozkwasisz mi twarzy?
- Ej, w końcu ci nic nie zrobiłem, tak? - uśmiecha się głupkowato. Jak zwykle.
- Ale chciałeś! Musiałem się bronić! - Taa, super broń. Pałeczka do perkusji.
- Tak, i to ty dźgnąłeś mnie w oko, jeśli nie pamiętasz. Ucierpiałem bardziej niż ty.
- Ale żyjesz.
- Co za pocieszenie.
- Zawsze do usług - szczerzę się.
Chyba zapanował pokój i idziemy do domów. Zapada noc, słyszę donośny huk burzy, po czym odpływam w Krainę Morfeusza...

Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 123.

7 komentarzy:

  1. Boski <3
    Leoś dźgnięty pałeczką od perkusji . . .
    Hahh Andreas to ma broń xDD
    Czekam na next'a i życzę weny!
    Pozdrawiam
    ~KatePasquarelli

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku fajny rozdział czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku fajny rozdział czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Megaaa rozdział.. :D
    Czekam na NEXT <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Andres i pomysł z pałeczkami extra xD
    Czekam na nexta ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem ciekawa jak to będzie z Leonem i Violettą ^^

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka