(Violetta) Kiedy wróciłam do domu byłam cała w skowronkach, rodzina nie chciała mi uwierzyć, że naprawdę pamiętam.. Ale długo się nie cieszyłam, gdyż Anka wróciła bardzo szczęśliwa i wszystko mi powiedziała.. Diego wyjeżdża i to przez ze mnie.. Długo nie czekałam aby zerwać się na równe nogi i pojechać na lotnisk
o, przy wyjściu minęłam zaspaną blondynkę i weszłam do środka. -Diegooo- zauważyłam chłopaka tuż przy wejściu na odprawę. -Violetta? Co ty tutaj.!?- podeszłam do niego i uścisnęłam z całej siły. -Przepraszam.. Wiesz, że jestem bardzo trudna osobą do zrozumienia, i wiem, że wyrządziłam Ci wiele krzywd.. Ale w głębi duszy zawsze będziesz dla mnie ważną osobą... Zawsze możesz na mnie liczyć.. Jak na przyjaciela.. i wiedz, że nigdy o Tobie nie zapomnę i o naszych wspólnych chwilach..- powiedziałam lekko zdyszana i uścisnęłam go jeszcze raz. -Violetta.. Ty zawsze będziesz w moim sercu... Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.. Do zobaczenia..- powiedział i poszedł w kierunku samolotu, gdzie ciężkie metalowe drzwi się za nim zamknęły..
Było dość wcześnie, dlatego chcialam wrócić do domu, ale wychodząc z lotniska spotykam........
(Angie)Obudził mnie dźwięk telefonu.O dziwo stwierdziłam,że na wyświetlaczu widniał numer szwagra.-Halo German? Czy coś się stało?-zapytałam zaspana
-Tak i to dużo!-słychać było,że był bardzo szczęśliwy,jak na tak wczesną godzinę..
-To może powiesz mi co Cię tak ucieszyło? Wykrzyczał tylko:
-Violetta odzyskała pamięć!-nagle zupełnie odechciało mi się spać, wstałam jakby mnie ktoś poparzył z łóżka..-Że..że co!?Jak?Kiedy?Gdzie? Dopiero teraz dzwonisz!?-darłam się
-Spokojnie Angeles.Sam niedawno się dowiedziałem i jesteś pierwszą osobą której to mówie-w głębi bardzo ucieszyły mnie jego słowa,że ma tak duże zaufanie do mnie..
-No dobrze.Niebawem przyjadę do was-lekko się uspokoiłam
-Eee..Tak właściwie to Violi nie ma w domu,gdyż musiała pilnie jechać na lotnisko,żeby pożegnać się z jakimś kolegą.Właśnie wychodzę z domu żeby ją stamtąd zabrać a wtedy wpadaj śmiało.
-Co? Nie.Stop! German zatrzymaj się!...Ja ją odwiozę,gdyż mam o wiele bliżej lotnisko niż ty.Niebawem będziemy-dodałam pogodnie. -No dobrze.Pilnie was wyczekuje-dopowiedział i rozmowa została zakończona..
Czułam,że to będzie piękny dzień.Wszystko robiłam jakbym wypiła zgrzewkę redbulli..
Słońce dopiero co wyłaniało się za horyzontu.Wszędzie panowała idealna cisza..
Pospiesznie wyszłam z domu i wyjechałam swoim czerwonym samochodem z garażu.Ostatnio rzadko nim jeżdżę.Gdy byłam na miejscu zauważyłam,że Viola właśnie wychodzi.Podeszłam niepewnie bliżej..-He..hej Violu..-nie dała mi dokończyć tylko rzuciła mi się w ramiona.To chyba było potwierdzenie,że ją znowu odzyskałam.W tamtym momencie nie umiałam wyrazić swojej radości. -Angie..Wróciłam!. Jeszcze mocniej przytuliłam ją do siebie.
-Oh!Tak się cieszę,tak bardzo się cieszę! Ale to bardzo,bardzo!
-Ja też! To było takie okropne nic nie pamiętać o sobie i o najukochańszych osobach...
Bardzo Cię kocham!-powiedziała
-Ja Ciebie teeż!! Tylko obiecaj,że więcej to się nie powtórzy-powiedziłam,a oczy mialam jak ze szkła;ona zresztą też. -Obiecuję! . Po tych słowach wsiadłyśmy do samochodu i udałyśmy się w drogę powrotną w bardzo radosnej atmosferze.. Gdy dojechałyśmy byłyśmy już bardzo zmęczone porannymi wybrykami.Oklapłyśmy na kanape; dołączył do nas również pan domu.Rozmowa trwała w najlepsze,o tym jak to było..i co się zdarzyło..
Czułam się szczęśliwa.W miedzy czasie German musiał odebrać ważny telefon,a my położyłyśmy się obok siebie ciągle rozmawiając.Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłyśmy.Nie wiem ile trwał ten sen,gdy nagle...
(Germán) Nie mogło być lepiej! Moja córka znów nas pamięta. W pewnej chwili zadzwionił mi telefon, odszedłem do gabinetu. Okazało się że to Anka która szukała potwierdzenia na to czy Violetta odzyskała pamięć... Po kilkunastu minutach rozmowy rozłączyła się, a ja wróciłem do salonu... W nim zastałem
dwa śpiochy leżące na kanapie. Myślałem że udają więc po chwili podszedłem do pianina i zacząłem grać melodię "Algo se enciende". Nie minęło 5 min a już na swoim ramieniu poczułem dłoń, odwróciwszy się ujrzałem Ángeles... Zaczęła śpiewać i moja córka wraz z nią... Po skończonej piosence usłyszeliśmy otwierające się drzwi. Była to Ana która po chwili rzuciła się na szyję Violetty. One poszły na górę a ja zostałem sam ze szwagierką. Po chwili ciszy odezwałem się...
- Pomożesz mi skomponować piosenkę? - Spojrzałem na nią z uśmiechem.
- Ja? - Spytała zdziwiona. Przytaknąłem. - Ale dlaczego? Znaczy nie dlaczego tylko...
- Po prostu chcę spędzić z tobą więcej czasu... - Powiedziałem wprost. - Em... Znaczy... Przejdziemy się? - Zachichotała i zgodziła się. Po kilku minutach wędrowaliśmy już po parku...
(Ludmila) Plan i zemsta to moje dzisiejsze zadania. Cały wieczór spędziłam z Larą zbierając potrzebne materiały. W sumie udało nam się ogarnąć dużo rzeczy z czego jetem bardzo zadowolona. Jeszcze trzy dni i wróci matka. Jak ten czas szybko leci. O kosmosie. Chwili spokoju nie mam bo cały czas do mnie wydzwania. Mniejsza o to, zjadłam swoje ukochane musli. Ściągnęłam kurtke z
wieszaka i wyszłam. W ogóle to doznałam szoku bo wczoraj Naty przysłała mi sms, że Violka odzyskała pamięć. Dla mnie to porażka na całej lini. I jeszcze Diego wyjechał. Szkoda mi go bo on nie zasługuje na takie traktowanie. Nie ważne idąc w stronę Studio natykam się na ciekawy widok. Ojciec Violki i Angie idą sobie jak gdyby nigdy nic przez park. Ona go trzyma pod rączkę, i śmieją się w najlepsze. Jaki to jest cham, najpierw robi mojej matce kisiel z mózgu, a potem prowadza się z Angie. Jedno określenie Męska dziwka. Wczorajszy dzień uświadomił mi też, że podążam w dobrym kierunku bo zaliczenie u Pablo poszło mi genialnie, chociaż to było do przewidzenia. - Lu ogarnij się teraz najważniejszy jest pryszcz Feder, wydaje mi się, że dziś wieczorem wszystko będę miała gotowe. - powiedziałam do siebie. - Popamięta mnie do końca życia. - pomyślałam. Wiem o tym, że Tomi może być zły, ale robię to też dla niego. Musi mnie zrozumieć. Jestem już pod Studio i kiedy chce przekroczyć próg. - Ludmila musimy porozmawiać. - usłyszałam ...
(Tomas) Obudziłem się w podłym nastroju, co nie było nawet
dziwne po tym co usłyszałem wczorajszego wieczoru. Wiem że to nie ładnie
podsłuchiwać ale gdy szedłem odwiedzić wczoraj Lu usłyszałem rozmowę dochodzącą
z wnętrza domu. Myślałem że to jej matka więc żeby się upewnić stałem pod
drzwiami i słuchałem. Niestety to nie była jej matka a Lara, mało tego
obmyślały kolejny chory plan mający na celu zniszczyć Federico. Też za nim nie
przepadałem ale to była przesada, zawsze wiedziałem że gdy ktoś nadepnie Lu na
odcisk to popamięta ale nie sądziłem że może być aż tak podła. Chciałem tam od
razu wparować i zrobić awanturę ale się powstrzymałem, ostatnie wydarzenia
dobitnie pokazały że nie warto reagować w gniewie dlatego wróciłem do domu. A
teraz? Teraz idę do tego cholernego studio ze świadomością że muszę to skończyć.
I to teraz bo im dłużej będę zwlekał tym więcej będzie cierpienia. I wtedy ją
zauważyłem właśnie wchodziła do Studio. – Ludmila musimy porozmawiać. – zawołałem
za nią. – Tomi! – zawołała z uśmiechem podchodząc do mnie, chyba chciała się
przytulić ale nie pozwoliłem jej na to. – Muszę ci coś powiedzieć. –
stwierdziłem ponurym głosem. Była lekko zdezorientowana moim zachowaniem. –
Stało się coś? – zapytała. – Tak i to sporo. Byłem wczoraj u ciebie słyszałem twoją
rozmowę z Larą i to co planujecie. Nie sądziłem że możesz być aż tak podła. –
powiedziałem jej prosto w twarz, w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy, sam też
miałem ochotę płakać ale musiałem skończyć to co zacząłem. – Ludmila ja nie
mogę już z tobą być, zawsze będziesz dla mnie ważna, najważniejsza ale nie
możemy dalej tego ciągnąć. Żegnaj. – powiedziałem i odwróciłem się napięcie
odchodząc, wiedziałem że musze jak najszybciej się oddalić, starałem się nie
słuchać tego co za mną wołała, jeśli szybko sobie nie pójdę to nie wytrzymam i
wrócę by ją pocałować.
(Ludmila) Stałam tam jak wryta. Zerwał ze mną, on ze mną zerwał. To nie dochodziło do moich
myśli. Jak on mógł, jak mógł mi coś takiego zrobić? To ja robiłam wszystko dla niego, chciałam się zmienić, ale wiedział w co się pakuje będąc ze mną. Cholerny dupek. W moich oczach pojawiły się łzy, bo jak inaczej miałam zareagować na takie coś. Zależało mi na nim najbardziej na świecie, a ona ze mną zrywa, podchodzi sobie i mówi, że musi to zakończyć, przez durną zemstę na tym popieprzonym pryszczu. Stoję tak i naprawdę nie wiem co ze sobą zrobić. - Nie, nie pójdę do Studio, wszystkiego mi się odechciało nawet tej durnowatej szkółki. - pomyślałam. Ja bez niego nie wytrzymam, właśnie złamał moje lodowate serce na milion zimnych kawałków. Jak w amoku wracam do domu, uświadamiając sobie powoli, że to się naprawdę wydarzyło, że nie był to jakiś poraniony wymysł mojej wyobraźni, przyszedł powiedział mi to i sobie poszedł. I jeszcze te "Żegnaj" jakby, miał wszystko w dupie, to wszystko co się między nami wydarzyło. Siadam na ławce w parku i chowam twarz w dłoniach. Nagle czuję czyjąś rękę na swoim ramieniu ...
(Violetta) Skoro już sobie wszystko przypomniałam, chciałam porozmawiać z Ludmiłą.. No może raczej, zrobić jej awanturę, jak mogła się tak zachować? Zrozumiała bym wszystko, ale nie to! Kiedy rozstałam się z tatą i Angie poszłam w kierunku Studio, ale jak zwykle muszę trafić na Ludmiłę i Tomasa.. Chciałam w tym momencie podejść do niej w wygarnąć po raz kolejny, co o niej myślę..
Tylko przysłuchałam się jej rozmowie i najwyraźniej chłopak ją rzucił. Ogarnęła mnie fala smutku do niej, po chwili jednak sobie uświadamiam, że należało się jej za te wszystkie intrygi.. Podeszłam do niej i już miałam zrobić jej wykład, ale w jej oczach pojawiły się łzy.. -Violetta jesteś za miękka!- krzyczę na siebie w myślach. Usiadłam do niej i zaczęłam mówić zupełnie co bym chciała.. -Ludmiła..- kładę jej rękę na ramieniu -Będzie dobrze...- dziewczyna wstała i wydarła się na cały głos -Zostaw mnie!- przewróciłam jedynie oczami i...-Ludmiła! Wiem, że między nami nigdy, ale to nigdy się nie układało.. wiem, że mnie nienawidzisz i z całą pewnością wiesz, że też za tobą nie przepadam.. -nie wieżę, że to mówię -Zakończmy już to wojnę! Czy musimy się cały czas kłócić o to samo?.. - dziewczyna się odwraca w moją stronę, a ja czekam na jej reakcję..
(Ludmila) Tego się nie spodziewałam, Violetta powinna być ostatnią osobą, która powinna chcieć mi pomóc. Jeszcze zaczęła mówić o tej wojnie, o tym żebyśmy ją zakończyły. - Wojna ?? - zapytałam. - Między nami nie było wojny to była walka o to kto jest lepszy, sama dokładnie wiesz, że wiele razy to Ty prowokowałaś mnie do owych sytuacji, które już zaistniały. - kontynuowałam wypowiedź. - Wyciągasz do mnie rękę, której nie powinnam przyjąć. - mówiłam dalej. - Powiem Ci, że jak miałaś sklerozę byłaś zupełnie inna, oczywiście znaj me dobre serce bo jestem teraz w nienajlepszym stanie. Jak sama słyszałaś Tomas ze mną zerwał. - popatrzyłam na nią. - Jednak wiedz, że ja się nie zmienię i jeżeli nadapniesz mi na odcisk, albo ktoś z Twoich durnowatych znajomych, będzie to miało późniejsze konsekwencje. - uśmiechnęłam nieszczerze. - Oczyście doceniam to, że pierwsza wyciągasz rękę, tylko tak jak wspomniałam wcześniej, ja się nie zmienię, może być dobrze do pewnego momentu. - zabrałam torebkę z ławki. - A teraz wybacz mi moja droga, ale nie jestem w dobrym nastroju do dalszej konwersacji. No i jeszcze jedno przyjaciółkami nie zostaniemy, i nie wiem czy Twoi " znajomi" będą zadowoleni. - wstałam i poszłam. Całą drogę myślałam o Tomasie. Wspominałam najcudowniejsze chwile z nim, to jak się uśmiechał jego oczy, jego włosy, a teraz zostałam zupełnie sama. Z tych rozmyślań wyrwało mnie uderzenie. - Uważaj jak łazisz ciamajdo - powiedziałam i złapałam się za czoło. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to słup...
(Ludmila) Stałam tam jak wryta. Zerwał ze mną, on ze mną zerwał. To nie dochodziło do moich
myśli. Jak on mógł, jak mógł mi coś takiego zrobić? To ja robiłam wszystko dla niego, chciałam się zmienić, ale wiedział w co się pakuje będąc ze mną. Cholerny dupek. W moich oczach pojawiły się łzy, bo jak inaczej miałam zareagować na takie coś. Zależało mi na nim najbardziej na świecie, a ona ze mną zrywa, podchodzi sobie i mówi, że musi to zakończyć, przez durną zemstę na tym popieprzonym pryszczu. Stoję tak i naprawdę nie wiem co ze sobą zrobić. - Nie, nie pójdę do Studio, wszystkiego mi się odechciało nawet tej durnowatej szkółki. - pomyślałam. Ja bez niego nie wytrzymam, właśnie złamał moje lodowate serce na milion zimnych kawałków. Jak w amoku wracam do domu, uświadamiając sobie powoli, że to się naprawdę wydarzyło, że nie był to jakiś poraniony wymysł mojej wyobraźni, przyszedł powiedział mi to i sobie poszedł. I jeszcze te "Żegnaj" jakby, miał wszystko w dupie, to wszystko co się między nami wydarzyło. Siadam na ławce w parku i chowam twarz w dłoniach. Nagle czuję czyjąś rękę na swoim ramieniu ...
(Violetta) Skoro już sobie wszystko przypomniałam, chciałam porozmawiać z Ludmiłą.. No może raczej, zrobić jej awanturę, jak mogła się tak zachować? Zrozumiała bym wszystko, ale nie to! Kiedy rozstałam się z tatą i Angie poszłam w kierunku Studio, ale jak zwykle muszę trafić na Ludmiłę i Tomasa.. Chciałam w tym momencie podejść do niej w wygarnąć po raz kolejny, co o niej myślę..
Tylko przysłuchałam się jej rozmowie i najwyraźniej chłopak ją rzucił. Ogarnęła mnie fala smutku do niej, po chwili jednak sobie uświadamiam, że należało się jej za te wszystkie intrygi.. Podeszłam do niej i już miałam zrobić jej wykład, ale w jej oczach pojawiły się łzy.. -Violetta jesteś za miękka!- krzyczę na siebie w myślach. Usiadłam do niej i zaczęłam mówić zupełnie co bym chciała.. -Ludmiła..- kładę jej rękę na ramieniu -Będzie dobrze...- dziewczyna wstała i wydarła się na cały głos -Zostaw mnie!- przewróciłam jedynie oczami i...-Ludmiła! Wiem, że między nami nigdy, ale to nigdy się nie układało.. wiem, że mnie nienawidzisz i z całą pewnością wiesz, że też za tobą nie przepadam.. -nie wieżę, że to mówię -Zakończmy już to wojnę! Czy musimy się cały czas kłócić o to samo?.. - dziewczyna się odwraca w moją stronę, a ja czekam na jej reakcję..
(Ludmila) Tego się nie spodziewałam, Violetta powinna być ostatnią osobą, która powinna chcieć mi pomóc. Jeszcze zaczęła mówić o tej wojnie, o tym żebyśmy ją zakończyły. - Wojna ?? - zapytałam. - Między nami nie było wojny to była walka o to kto jest lepszy, sama dokładnie wiesz, że wiele razy to Ty prowokowałaś mnie do owych sytuacji, które już zaistniały. - kontynuowałam wypowiedź. - Wyciągasz do mnie rękę, której nie powinnam przyjąć. - mówiłam dalej. - Powiem Ci, że jak miałaś sklerozę byłaś zupełnie inna, oczywiście znaj me dobre serce bo jestem teraz w nienajlepszym stanie. Jak sama słyszałaś Tomas ze mną zerwał. - popatrzyłam na nią. - Jednak wiedz, że ja się nie zmienię i jeżeli nadapniesz mi na odcisk, albo ktoś z Twoich durnowatych znajomych, będzie to miało późniejsze konsekwencje. - uśmiechnęłam nieszczerze. - Oczyście doceniam to, że pierwsza wyciągasz rękę, tylko tak jak wspomniałam wcześniej, ja się nie zmienię, może być dobrze do pewnego momentu. - zabrałam torebkę z ławki. - A teraz wybacz mi moja droga, ale nie jestem w dobrym nastroju do dalszej konwersacji. No i jeszcze jedno przyjaciółkami nie zostaniemy, i nie wiem czy Twoi " znajomi" będą zadowoleni. - wstałam i poszłam. Całą drogę myślałam o Tomasie. Wspominałam najcudowniejsze chwile z nim, to jak się uśmiechał jego oczy, jego włosy, a teraz zostałam zupełnie sama. Z tych rozmyślań wyrwało mnie uderzenie. - Uważaj jak łazisz ciamajdo - powiedziałam i złapałam się za czoło. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to słup...
( Federico ) - No proszę pani jest wszystko w porządku - próbowałem ją zatrzymać , ale kobieta już przekroczyła próg mego mieszkania .
- W porządku ? Ty chyba sobie kpisz . O mój Boże ! Ile tu śmieci ! Wszędzie pudełka po pizzy . Jakiś spleśniały ser . Federico ! Mój chłopcze ! Co się stało ? To chyba jedna z tych dwóch dziewczyn ,
które często do Ciebie przychodziły ? Prawda ?
Odwróciłem głowę . Geralda to starszawa kobieta , moja sąsiadka , którą mama poprosiła , by mnie sprawdzała . Może i była czasem naiwna i wierzyła w jakieś tam wróżby , ale zdarzają się jej przebłyski .
- Nie bój żaby chłopie . Wróci . Dziewczyny nigdy nie mogą się oprzeć facetom . O Jezus ! - podniosła jakąś bluzkę . - Jak to cuchnie . Nie , nie , nie . Ja tego tak nie zostawię . Zaraz wracam . Pójdę po specjalne środki , by tu posprzątać - wyszła po sekundzie . Nie miałem zamiaru jej na to pozwalać , więc szybko się ubrałem i wybiegłem z domu , zamykając drzwi na klucz . Idąc chodnikiem zauważyłem Ludmiłe , która miała bliskie spotkanie ze słupem . Ona jest niezrównoważona . Choć to łagodne określenie . Pochodziłem trochę po mieście i myśłałem o swoim życiu . Jest do dupy . Wyjazd to jedyne rozsądne rozwiązanie . Po około 3 godzinach wróciłem do swojego mieszkania . Gdy wyciągałem klucze na klatce schodowej kogoś zobaczyłem , stojącego przed moimi drzwiami . I nie była to Geralda ...
(Ana) Źle się czułam zostawiając Federica wtedy w lesie... Powinniśmy porozmawiać, więc wychodząc z mieszkania poszłam w kierunku jego domu. Droga do celu upłynęła mi szybko, może to przez zamyślenie co mam zrobić jak go zobaczę... Stałam pod drzwiami i pukałam, lecz nikt mi nie otwierał... Gdy miałam już odejść zauważyłam go...
- Cześć... - Przywitałam się.
- Co tu robisz? - Spytał a ja nic nie mogłam wydusić, tylko stałam tam i jak głupia patrzyłam się na niego...
- To ona? - Usłyszałam kobiecy głos. Odwracając się zobaczyłam jakąś panią, z... A nie ważne...
- Geraldo mogła by pani... - Wskazał na drzwi, a kobieta kiwając głową wszedł do środka.
- Chciałam cię przeprosić... Za tamto, no wiesz w lesie ta sytuacja że uciekłam... Po prostu nie spodziewałam się tego... Poza tym Daniel...
- I wszystko jasne... - Powiedział nie dając mi dokończyć.
- No prosze cię! - Czy on myślał że czuję coś do tego idioty? ! - Wiesz to chyba nie ma sensu...
- Znòw uciekniesz?
- Nie uciekam... Lecz jeśli myślisz że czuję coś do Daniela to to naprawdę nie ma sensu.... - Westchnęłam i już miała iść gdy poczułam rękę na ramieniu, przez którą się zatrzymałam...
( Federico ) - Ana ja chcę wiedzieć czy to ma sens - odwróciła się , a w jej oczach zobaczyłem strach
- Yyyyyyyyy . Fedeee - zaczęła ciężko oddychać .
- To może ja pomogę - na schodach pojawiła się Geralda .
- Nie , nie , nie - zaprzeczyliśmy równocześnie , a kobieta z fochem wróciła do mieszkania .Popatrzyłem na dziewczynę . Gwałtownie się przybliżyła i teraz dzieliły nas tylko z 3 centymetry .
- Fede ja ... - spuściła wzrok . - Kocham Cięę - ledwo ją usłyszałem .
- No chwila . Muszę im zrobić zdjęcie - Geralda nie dała się zatrzymać córce i wyszła na klatkę schodową z aparatem . Uniosłem brew . Zarumieniła się i zniknęła . Znowu popatrzyłem na dziewczynę . Miała niepewną minę . Złapała mnie za rękę , wyjęła klucz z kieszeni moich spodni i zaprowadziła do mojego mieszkania . Otworzyła drzwi i po chwili je zamknęła . Nie wiedziałem o co jej chodzi . Staliśmy naprzeciw siebie w korytarzu , a dziewczyna po chwili gwałtownie przybliżyła się i rzuciła mi się na szyję .
- To niemożliwe , że całujemy się akurat u Ciebie , wokół opakowań po pizzy i żelkach - powiedziała po chwili i ponownie złączyła nasze usta . Nagle ktoś wszedł do mieszkania . Z wrażenia aż opuściła torebkę , która trzymała w rękach ...
(Violetta) "Nigdy nie będziemy przyjaciółkami" Te słowa krążyły mi po głowę.. -Ja też o tym nie maże- przewracam oczami. Jest już wieczór, a ja cały dzień siedzę w Studio myśląc na teledysku dla U-Mix, termin finału przesunęli ze względu na mnie, ale skoro doszłam do siebie to muszę napisać piosenkę i nagrać teledysk, nie za bardzo chce mi się konkurować z Leónem, ponieważ chce, żeby to właśnie on wygrał.
(FINAŁ 57 ROZDZIAŁ) Po długim dniu mam już melodie, jeszcze tylko słowa... Po drodze do domu wpadam do domu Federico, no ale kiedy tam wchodzę to z wrażenia upuszczam torebkę.. Moja kuzynka i mój przyjaciel w końcu się przyznali do tego co czują! Tym razem to mi się dostało, za wchodzenie bez pukania. "I co tak miło Federico?" przechodzi mi przez myśl. Zostawiłam ich samych i poszłam w kierunku domu. O tej porze roku na dworze jest co raz bardziej szaro.. Co raz mniej ludzi na ulicach i wszystko wydaje się takie podejrzane...
Gdy w końcu byłam w domu, uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz, że dzięki mojej amnezji zmieniłam się w stosunku do innych i z wyglądu, ale kila rzeczy nigdy się nie zmienią! Muzyka i León. Usiadłam do biurka i zaczęłam kreślić w pamiętniku, który musiałam podkleić taśmą, bo upad mi "sam" ze sto razy. Po kolacji poszłam przebrać się w piżdżame, do pokoju wparowała Angie. Przyniosła mi ciepłe kakao i czekoladowe ciasto Olgi. Usiadłyśmy na łóżku i opowiadałyśmy sobie jak nam minął dzień.. Kiedy Angie wyszła było już dawno po północy, ale dopiero wtedy natchnęły mnie słowa piosenki....
Y soy rebelde
Cuando no sigo a los demás
Si soy rebelde
Cuando te quiero hasta rabiar
Y soy rebelde
Cuando no pienso igual que ayer
Y soy rebelde
Cuando me juego hasta la piel
Si soy rebelde
Es que quisás nadie me conoce bien...
Koniec rozdziału!
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 55.
Super rozdział czekam na next :*
OdpowiedzUsuńświetny kocham i czekam !
OdpowiedzUsuńSuper !!
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny
Zostałaś nominowana na moim blogu do LBA opowiadanievioletayleon.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) Violetta odzyskała pamięć :) Ana i Federico <3333
OdpowiedzUsuńCudoooowny.. !!!
OdpowiedzUsuńProszę o NEXT <3333
Super rozdzial! ! Widze ze tez lubisz RBD?? Ja kocham ten zespol<333
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA na
OdpowiedzUsuńleon-i-violetta-niebezpieczna-milosc.blogspot.com
Gratuluję;-)