sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 47.

(Violetta) Przez sen widzę jakieś twarze krzyczące do mnie, słyszę głosy, niestety nie umiem ich połączyć z właściwymi osobami.. Ukazują mi się sceny czerwonego auta, krzyk i krew...
Budzę się w białym pokoju, przypęta do jakiejś aparatury, miliony rurek doprowadzają mnie do szału, kiedy dotykam głowy o mało co nie krzyczę z bólu. Próbuję się pozbyć tego wszystkiego, ale nie próżno.
Na stoliku leży pełno bukietów, bombonierek i miśków z napisami "Wracaj do zdrowia" lub "Tęsknimy za Tobą". Próbuje, ale to na próżno przypomnieć sobie co właściwie się stało i gdzie ja jestem. Głowa mi zaraz eksploduje, po chwili zauważam, że przy moim łóżku siedzi... i spogląda na mnie z zaciekawieniem..
-Już myślałem, że się nie obudzisz!- oznajmia..
-P-przepraszam? Kim Ty jesteś? I gdzie ja jestem?- spoglądam w lustro widząc dziwną dziewczyną, po chwili uświadamiam sobie, że to moje odbicie -I kim ja jestem?- patrzę na twarz osoby wygląda na zdziwioną....

(Diego) Siedziałem na holu szpitalnym pod salą Violetty jak idiota, nie mogłem uwierzyć w to co się właśnie stało. Ona miała wypadek, jestem pewny, że wtedy podążała w naszą stronę, hmm naszą pewnie i tak do Leona. Serce mi pęka gdy o niej myślę, kocham w niej wszystko, jej głos, uśmiech, jej usta, oczy ją całą. Wiem bardzo dobrze, że nie będziemy razem, bo ona na zawszę już będzie kochała tylko jedną osobę którą jest Leon. Mam ochotę przez to umrzeć, nie ma sensu żyć, bez osoby którą kochasz, ale ona nie odwzajemnia tego uczucia. Cały czas koło mnie siedziała pewnie osoba na której Violi zależy najbardziej- Leon. Po chwili wstał i podążył w stronę łazienki, a z sali Violetty wyszedł jakiś lekarz. Postanowiłem skorzystać z okazji i zapytać czy mogę do niej wejść, dostałem na to pozwolenie, ale tylko na chwilę. Wszedłem do białej sali w której na łóżku szpitalnym leżała Violetta. Spała. usiadłem na krześle obok łóżka i złapałem jej dłoń. Moje serce zabiło mocniej, miałem ochotę ją przytulić i wykrzyczeć jak bardzo ją kocham, nie mogłem tego zrobić. Po prostu po cichu szepnąłem ,,Kocham Cię'', dziewczyna zaczęła delikatnie trzepać rzęsami i się budzić, po moich słowach na jej twarzy zagościł uśmiech myślałem, że to ja go wywołałem, ale jednak myliłem się. Za szybą w jej pokoju stał uśmiechający się do niej Verdas. Teraz byłem pewny, że już nie będziemy razem...

(León) Wczorajszy dzień był chyba najgorszym w moim życiu. Nie tylko ta dziwna rozmowa, ale również Violetta i jej brak ostrożności na ulicy. Całą noc myślałem tylko o tym, czy aby na pewno nic jej nie jest. Lekarze zapewniali mnie, że wszystko jest w porządku, powinna z tego wyjść... mimo wszystko to było straszne. Dlatego pierwsze, co robię, gdy widzę ósmą na zegarku to pójście do szpitala. Od niezbyt miłej recepcjonistki dowiaduję się, gdzie mogę szukać dziewczyny. Na korytarzu spotykam Diego, ale jego widok nie poprawia mi humoru. Rozmowa się nie klei, więc wstaję i kieruję się w stronę łazienki. Odwracam się jednak, kiedy widzę, że chłopaka już nie ma na korytarzu. Zaglądam przez szybę do pokoju Violetty. Tam jest. Widzę, że coś do niej szepcze, a ona mruga oczami. Uśmiecham się na ten widok. Wchodzę do pokoju bez jakiejkolwiek zgody, omijając zaszokowanego Diego i łapiąc dziewczynę za rękę
- Kochanie, słyszysz mnie? - przez chwilę patrzy na mnie dziwnie.
- To my się znamy? - pyta słabym głosem, a mnie zamiera serce.
W tej chwili do sali wpada...

(German) Odkąd wstałem miałem ochotę szybko wyjść i znaleźć się w tym szpitalu ! Jak mogłem dopuścić aby jej się coś stało ?! W drodze zaszczyciły mnie korki, korki i korki.... Po kilkunastu minutach byłem na miejscu. Od... DZIWNEJ recepcjonistki dowiedziałem się gdzie leży moja córka. Szybkim krokiem wdrapałem się na piętro i szukałem sali 21. Nie cierpię szpitali, czuję się tu jak w psychiatryku... Znalazłem odpowiednie drzwi i bez namysłu wparowałem do sali. Leżała blada na łóżku z setkami maszyn przyczepionymi do ciała, obok niej znajdowali się te dwa szczyle... W dodatku miała bandaż na głowie i była dość zdezorientowana.
- Violetta ! Co ci jest ? Jak się czujesz ? - Zacząłem zasypywać ją pytaniami.
- Ale kim pan jest ? - Spytała. "Kim jestem ?" zaraz... Ona nic nie pamięta jaki ja tępy !
- Twoim ojcem, naprawdę nic nie pamiętasz ? - Pokręciła przecząco głową. Pogłaskałem jej policzek nadal karcąc się w duchu. W pewnej chwili przyszli lekarze i nas we trójkę wywalili.... No świetnie ! Na korytarzu zauważyłem....

(Ana) ... Szkoda słów by wyrazić uczucia ! Violka powinna na przyszłość uważać a nie wpieprzać się pod te koła... Eh, idąc do szpitala myślałam o Diego... W sumie to przez niego moja kuzynka ostatnio cierpiała. W budynku wpadłam na pewien pomysł ! Ale potrzebny będzie mi Leon... Podeszłam do recepcji i... Herod - Baba powiedziała mi gdzie znajduję się Violetta. Będąc na górze od razu widzę mojego wuja oraz Leona i Diega. Pierw podeszłam i spytałam się o jej stan.... No super ! Teraz nic nie pamięta.... Zrezygnowana przyglądałam się jej przez okienko a po chwili przypomniałam sobie co miałam zrobić. Podeszłam do Leona i odciągając go od reszty, gadałam mu o moim pomyśle. O dziwo, zgodził się. W sumie na tym skorzysta a Violet nie będzie już wyciskać łez. - To dzwoń do niej. - Powiedziałam a ten wyciągnął komórkę i zaczął wybierać numer. Ja spokojnie usiadłam na krześle i czekałam...

(Lara) Naprawdę było mi szkoda Violetty. Miała wypadek i podobno nic nie pamięta... Leon był lekko mówiąc roztrzęsiony... Siedziałam sobie w domu i przeglądałam magazyn z motorami, gdy nagle do mnie zadzwonił. Od razu odebrałam:
- Lara! - krzyknął. - Przyjedź do szpitala.
- Violetta już sobie o tobie przypomniała? - zapytałam.
- Nie - powiedział cicho. - Przyjedź - usłyszałam i się rozłączył. No, dobra... Wstałam szybko, wzięłam motor i po niecałej godzinie byłam już na miejscu.
Nie lubię szpitali, pomyślałam. Wszędzie ta biel, jakieś leki, pielęgniarki, lekarze... Podeszłam do recepcjonistki zapytać w jakiej sali jest Violetta (pewnie Verdas tam gdzieś się snuje), ale ona mnie zignorowała i sobie gdzieś poszła. Eee... Za co ci płacą? - powiedziałam do niej w myślach.
- Lara - przywitała mnie Ana. Mogłam jej się tu właściwie spodziewać...
- Wiesz po co mnie tu Leon ściągnął? - zapytałam. - Zgaduję, że wiesz. - Kiwnęła głową i zaprowadziła mnie na górę. Po chwili mój przyjaciel podszedł do nas i opowiedzieli mi cały plan. Pokręciłam przecząco głową.
- To jest szalone, złe, nie chcę go oszukiwać. Chcę pomóc, ale nie w ten sposób... - powiedziałam.
- Lara, proszę. Kocham Violettę, ale on przeszkadza i się wtrąca - zaczął mówić Leon. - Nie będę już rozwalał motorów. Obiecuję. Proszę... - Zrobił maślane oczka.
- Ty nie rozwalić motoru? - zapytałam niedowierzając, a on się uśmiechnął.
- Niech ci będzie - rzuciłam i usiadłam na jednym z krzeseł obok Diego'a...

(Ana) W sumie nie wierzyłam aby Lara się zgodziła, ale jakoś Leoś ją ubłagał. Ciesząc się zwycięstwem dostrzegłam Ludmiłe.
- A ta tu czego ? - Jak zawsze musiała szpanić. Za nią wlokła się jej matka. Nagle zatrzymały się z zabójczym wzrokiem wykierowanym w.... Mojego wuja. Aj... Czuję że zaraz będzie awantura. Ciekawe co znowu on wymyślił. Złapały się za ręce i omijając go podeszły do sali. W ogóle co one tutaj robią ?! Rozumiem Esme... Ale Lu ? Nagle zaczęła darzyć Violkę sympatią ? Albo chcę jej poprawić, lub... Nie nic mi nie przychodzi do głowy. Dzwoniłam do Angie, nie odbiera a przecież to ona powinna tu być ! Przy niej, choć i tak moja kuzynka nic nie pamięta. Przez chwilę patrzałam na Larę, musiało jej nieźle iść bo sekundę później poszła z gdzieś z Diegiem. Minęło kilkadziesiąt minut a nikt nie ruszył się z miejsca, aż dziwne że naszej gwiazdeczce chcę się marnować czas... Z nudów zaczęłam podśpiewywać "Te esperare". Z każdym słowem zaczęłam śpiewać coraz głośniej, siadając na środku korytarza. Jakoś nie przeszkadzało mi to że ludzie patrzą się nam nie jak na jakąś idiotkę, śpiewając kolejne zwrotki przypomniałam sobie o jednym... Przecież Violetta, życie Violetty składa się głównie z muzyki ! Może dzięki zaśpiewaniu jakieś piosenki przywróci jej pamięć ! Ja to mam łeb ! Pomyślałam i chciałam wbiegnąć do sali ale zatrzymał mnie...

(German) Nie rozumiem Esmeralde, zmierzyła mnie tylko groźnym wzrokiem wraz z córką i nawet się nie odezwała. Słuchając śpiewu siostrzenicy patrzyłem na nią mając nadzieję że chociaż na mnie zerknie. W pewnej chwili Ana zerwała się na nogi i chciała chyba wparować do sali ale zatrzymałem ją zapewniając że i tak się tam nie dostanie. Przecież sam próbowałem... Zrezygnowana dziewczyna odeszła do reszty a ja podszedłem do Esme.
- Możemy pogadać ? - Spytałem z błagającym wzrokiem.
- Chyba nie macie o czym... - Odpowiedziała chłodno jej córka.
- Chcę tylko porozmawiać z twoją matką. Esmeraldo, nie rozumiem o co ci chodzi.... Mogłabyś mi wyjaśnić ?
- Nie udawaj... - Rzuciła nie zaszczycając mnie wzrokiem. - Wiesz, życzę powodzenia na nowej drodze życia z Angie. - A więc znów jest zła o Angeles.... Eh. Pociągnąłem ją za rękę i oddaliliśmy się od kogokolwiek. - Co ty robisz ?! - Prawie się wydarła.
- Po prostu chcę ci coś uświadomić. Ja ! Nie kocham Angie... Jasne ? Nie wiem co ci jest... To ty zerwałaś, też mi jest trudno ale nie robie paranoi bo widziałem cię z jakimś mężczyzną. Zrozum to jest moja szwagierka, rodzina... Czego jeszcze nie rozumiesz ? Esme, błagam... Nadal coś do ciebie czuję i nie mógłbym cię skrzywdzić... Lubię przebywać czas z Angie ale kocham ciebie... Czemu myślisz że jest inaczej... ?

(Esmeralda) Oczywiście że miałam pretensje do córki może gdyby wtedy nic nie krzyczała do Violi nic by się nie stało. Dlatego zmusiłam ją do pojechania do szpitala. Spodziewałam się, że mogę spotkać tam Germana i oczywiście się nie myliłam. Na początku go zignorowałam, jednak on jak na złość musiał mnie zaczepić. Ludmila zaczęła robić swoje wyrzuty, ale potem German odciągnął mnie na bok, a ja dałam Ludmile pieniądze na jakąś czekoladę  Zaczą mi zapewniać, że nic nie czuje do Angie, i jeszcze dodatkowo wspomniał o jakimś mężczyźnie . - German ! Jaki mężczyzna ? Ja od zerwania z Tobą nie sypiam rozumiesz, mam wyrzuty sumienia bo Cię kocham, a co mogę myśleć widząc Cię z Angie, co mam wtedy myśleć. - chciał coś powiedzieć. - Teraz mówię ja, mężczyzna z którym mnie widziałeś to mój brat wystarczyło mnie po prostu o to zapytać. Nie mogę myśleć o innym mężczyźnie, nie mogę. - zapewniałam go. - Rozumiem co teraz przeżywasz ten wypadek i w ogóle, do mojej świadomości nie może dalej dojść to co widziałam to było straszne . - mówiłam dalej. - Mamoo. - usłyszałam - Ludmila nie przeszkadzaj. - rzuciłam w głąb korytarza. - Tylko Ciebie Kocham nikogo innego. - odwróciłam się w stronę Ludmily...

(León) Nie wiedziałem, po co siedziałem w tym szpitalu! Cała rodzina Violetty się zeszła, a ja byłem tan nie potrzebny.. Walnąłem się w głowę -Nie możesz jej tak zostawić, ona Ciebie potrzebuje-. Kiedy chciałem jeszcze raz zajść do jej sali w której szatynka spała, po drodze spotykam Ludmile z matką, o dziwo wyznają sobie miłość... Do czego to doszło. Na szczęście w pokoju Violetty nikogo nie było, usiadłem obok niej i złapałem ją mocno za rękę. Myślałem o naszych wspólnych chwilach, jak pierwszym spotkaniu, pocałunku czy nocy, jak ona może mnie nie pamiętać? A to wszystko wina tego całego Diego, nich ja tylko go zobaczę, to nie ręczę za siebie. Pamiętam, że Violetta lubiła mnie słuchać kiedy śpiewałem, dlatego nuciłem słowa piosenki "Te esperare". W pewnym momencie dziewczyna budzi się ze snu -León?- majaczy.. serce zaczęło mi bić sto razy szybciej...

(Violetta) Nie rozumiem co Ci ludzie ode mnie chcą! Jak ja mogę nic nie pamiętać. Kiedy znowu kładę się spać, budzą mnie słowa pewniej piosenki która chodzi mi w myślach, przy niej widzę twarz chłopaka.. Zaraz jak on miał na imię? -León?- szepczę. Otwieram oczy i zauważam tego samego chłopaka co rano, siedzi przy mnie śpiewając, kiedy wypowiedziałam jego imię zrobił szerokie oczy. -Pamiętasz?- złapał mnie mocniej za rękę. -E-ee.. Po prostu.. te imię krążyło mi w głowie.. tak samo jak te drugie- zabrałam swoją dłoń z jego. -A jak brzmi te drugie?- zapytał uśmiechając się. -Diego- odpowiadam. Chłopakowi najwidoczniej to się nie podobało, bo posmutniał. Chciałam go pocieszyć, ale ja go nie pamiętam. Nie pamiętam nikogo! Tak samo tego pana co uważa, że jest moim ojcem! Przepraszam bardzo, ale nie zapomniała bym własnego życia! Muszą mnie z kimś mylić. -Możesz mi przynieść wody?- proszę go.
León, bo tak ma na imie wstaje i chce dać mi całusa w czoło, ale odsuwam je. Po chwili kiedy chłopak przychodzi z kubkiem wody, doznaje kolejnego ataku, wypuszczam szklankę z ręki, a ta się rozbija. Jest mi co raz ciężej oddychać. Do sali wpada....

(Diego) Postanowiłem, wyjść na krótki spacer, aby wszystko sobie dokładnie przemyśleć. Ona mnie nie kocha, wiem to dokładnie. Nie widzę już sensu życia, bez niej. Nie mogłem już wytrzymać i postanowiłem wrócić do środka. Gdy byłem już pod salą Violi nikogo tam nie było. Spojrzałem w szybę i zobaczyłem spanikowanego Leona. Wbiegłem jak oparzony do sali. I zobaczyłem, ze Violetta jakoś ciężko oddycha.
-Co jej jest Leon?
-Nie wiem! Kazała przynieść sobie wody, a gdy jej ją przyniosłem upuściła kubek i zaczęła dziwnie oddychać i zemdlała!
-A ty co nie umiesz jej pomóc?!
-No właśnie nie!
-To może rusz się łaskawie i zawołaj lekarza! Ja jej pomogę!- Verdas wybiegł z sali, a ja zacząłem robić Violettcie sztuczne oddychanie .
Po chwili Leon wrócił z lekarzami, a Violetta już była z powrotem przytomna, otworzyła te swoje śliczne brązowe oczy i zamrugała nimi.
-Prawdę mówiąc uratowałeś jej życie, dziękujemy za twoją reakcję.- powiedział jeden z lekarz
-Jakbym jej nie pomógł sam bym sobie nie dał spokoju...
Razem z Leonem wyszliśmy z sali i zostawiliśmy Violettę pod opieką lekarzy.
-Wiesz, że jakbyś tam jeszcze przez chwilę postał bez reakcji, moglibyśmy ją stracić?- Popchnąłem go lekko.
- To nie moja wina, że nie umiałem jej pomóc- Tym razem on mnie popchną i zaczęliśmy się szarpać, lecz po chwili usłyszeliśmy czyiś donośny głos:
-DOSYĆ...!!!


(German)  Szczerze ? Nie wiedziałem co powiedzieć, co zrobić... Patrzałem się tak przed siebie bez celu, zamyślony, póki lekarze nie przybiegli do sali gdzie znajduję się moja córka. Przestraszony podszedłem tam ale okazało się że już nic jej nie jest... "Bądź uważny..." Chodziło mi to po głowie. Po chwili zobaczyłem jak te gnojki się popychają i zaczynając się bić. Ci też nie mają co robić tylko się bić w szpitalu ! Co Violetta w nich widzi ?
- DOSYĆ ! - Krzyknąłem a oni ustali. - Możecie się zachować ?! Choćby tu ?! Jesli nie macie ciekawszych zajęć niż bicie się możecie wyjść ! - Wskazałem na schody. Obaj naburmuszeni odeszli w przeciwne strony a ja poczułem rękę na ramieniu.
- Wszystko w porządku ? - Usłyszałem kobiecy głos, nie należał on do Esmeraldy więc do...
- Tak, Angie... - Odpowiedziałem odwracając się. Po chwili oznajmiłem jej jaki jest stan Violetty. Widząc koło okna moją ex, przeprosiłem Angeles i do niej podszedłem. Wpatrywała się w miasto ze smutną miną. Schowałem jej kosmyk włosów za ucho i chciałem coś dodać ale była szybsza.
- Zostaw mnie... - Mówiła z niechęcią w głosie. Nawet się na mnie nie spojrzała.
- Chciałem, abyśmy... Spróbowali znów.  - Powiedziałem.
- My ? Ale czy to ma jakikolwiek sens ? - Spytała a ja nie umiałem na to odpowiedzieć...

(Ana) Siedziałam na krześle prawie usypiając.... Tamci dwaj zaczęli się lać, a mi z braku sił odechciało się ich rozdzielić. Lunałka znów obrażała każdego na kroku... Esme i wujek toczyli bezsensowną pogawędkę...W pewnym momencie zerwałam się na nogi i po prostu weszłam do
jej sali. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem pytając "kto ty".
- Twoja stara... Ty na serio nic nie pamiętasz ? Nic, w ogóle pustka ? - Pytałam.
- Em... W sumie to nie ale pamiętam tych dwóch... Jak oni mieli.... A Leon i Diego. - Zmarszczyłam brwi, spytałam skąd. Opowiedziała o piosence, przytaknęłam mrużąc oczy. W pewnej chwili znów mnie olśniło ! Szybko wybiegłam ze szpitala i pobiegłam do jej domu. Po kilkudziesięciu minutach wróciłam z jej pamiętnikiem i zdjęciami jej matki... Wdrapując się po schodach prawie się wywróciłam ale udało mi się utrzymać równowagę. Na górzę znów wujek walił głową o szybę a Esmeralda mówiła "nie". "Tym to przydałby się dobry lekarz..." Przeleciało mi przez głowę. Patrząc przez okienko zauważyłam że nikogo nie ma w sali. Wpełzłam tam i znów usiadłam koło niej.
- Masz... - Podałam jej owe rzeczy a ona wstając do pozycji siedzącej robiła zdziwioną minę. Zaczęła przebierać kartkami na lewo i prawo mówiąc.
- Pamiętam..-

(Violetta) Echh.. Ta moja kuzynka.. Ana? Przyniosła mi jakiś różowy zeszyt i kazała mi go czytać! Przeglądałam kartka po kartce, dużo wpisów było o muzyce, Studio, i o jakiś ludziach.. Były ich zdjęcia, ale nie kojarzyłam żadnego z nich. W sumie, każdy mógł by to napisać..
Kiedy go tak przeglądałam przypomniałam sobie jakieś imię.. kolejne z resztą. -Pamiętam..- dziewczyna zrobiła wielkie oczy -Francesca- rzuciłam. Sukces trzecie imię. León to ten ze snu, a Diego od sztucznego oddychania... -Kto to taki ta Fran?- dziewczyna była na mnie zła, ale opowiedziała kim ona dla mnie jest.. Po chwili miałam już dość tych bzdur! Anka wyszła zostawiając mnie samą. Znowu wpadłam w panikę, nie wiedziałam co się dzieje. Podeszłam do lustra i zaczęłam sie tak na siebie gapić... Byłam wściekła i zrozpaczona rzuciłam tym tandetnym pamiętnikiem o ziemie... -Nie martw się! Wiesz, że pomogę Ci w tym przejść?- podszedł do mnie.. Podnosząc mój zeszyt z ziemi.

(  Federico ) Wchodziłem po białych schodach , a za mną wlokła się jakaś stara baba i coś tam krzyczała jakim jestem dupkiem czy coś , bo wszedłem tu bez pytania . Ignorowałem ją . Po chwili znalazłem się na korytarzu i ujrzałem całą rodzinę Violetty . Ana zasypiała na krześle . Leon i Diego patrzyli na siebie wściekli . Esme i German o coś się sprzeczali . Jeszcze Lu się tu
znalazła . OMG . Święto . Ona do Violetty ? Przeszedłem koło nich i wszedłem do sali . Violetta stała przed lustrem . Rzuciła swoim pamiętnikiem .
- Nie martw się! Wiesz, że pomogę Ci w tym przejść? - powiedziałem próbując ją pocieszyć i podniosłem jej pamiętnik z ziemi . Odwróciła się przerażona .
- Kim jesteś ? - spytała .
-Chodząca poradnia . Najprzystojniejszy chłopak w Buenos Aires . Mam najlepszy głos . Trzymam przeterminowaną pizze w lodówce , ale wystarczy , że powiem , że jestem Federico - wyciągnąłem do niej rękę , a ona o dziwo ją uścisnęła z uśmiechem .
- Jesteś chyba jednym kto nie chcę bym sobie coś przypomniała - rozsiadłem się na jednym z łóżek .
- Sama sobie przypomnisz .
Wieczorem Violetta została wypis . German wybłagał lekarzy , by wypuścili ją na noc , bo zawsze robię się to rano . Niosłem jej torbę , idąc za jej ojcem i kuzynką . Weszliśmy do domu . Przyjaciółka rozglądała się zdezorientowana . Złapałem ją za rękę i zaprowadziłem , mimo protestów rodziny , do pokoju .
- Masz ochotę na lody ? Ciasteczka czy coś ? - spytałem kładąc torbę przy szafie . Ona tymczasem usiadła na łóżku .
- Pewnie - szepnęła niemrawo .
- Anaaaa ! - wydarłem się wychodząc z pomieszczenia .
- Co jest ? - zjawiła się koło mnie po sekundzie spanikowana .
- Zjesz z nami krakersy ?
- Co ? Aaa . Spoko .
Resztę wieczoru spędziliśmy oglądając jakiś denny film na DVD , w pokoju Violetty jedząc słodycze . Chyba za dużo czasu to przesiaduję . Ale trudno . Po jakimś czasie zasnąłem .

Koniec Rozdziału
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 48.



16 komentarzy:

  1. Super. !
    Kochane Kochane Super.!
    Czekam i kocham

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale violetta z tego wyjdzie? Błagam was ona sobie przypomni o leonie i będzie z nim, błagam nie róbcie mi tego

    OdpowiedzUsuń
  3. Super nie viola wyzdrowieje i niech będzie z leonem

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech lara będzie z diego a viola z leonem proszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Viola i leon niech ona sobie przypomni niech będą szczęśliwi ja się boję to czytać bo wiem ze w następnym rozdziale znowu się coś stanie a najgorsZe było by kiedy viola by się spotykała z doegiem nie róbcie mi tego blagam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co teraz się stanie, będzie niczym wielkim w porównaniu z dalszymi rozdziałami.. /V.

      Usuń
    2. Om co wy jeszcze planujcie?!! Ale tak dla spokoju viola będzie z pełnej?

      Usuń
    3. Eh. Nie mogę Wam zdradzić! (: .. Powiem tyle, że wszystko zacznie się od mniej więcej rozdziału 65. Mamy nadzieję iż spodoba wam się to tak bardzo jak mi i autorce Leóna <3 //V.

      Usuń
    4. Ejj to jeszcze długo ale mam nadzieję ze leonetta będzie ponieważ to jest błogosławi o leonettcie tak mi się wydaje :D

      Usuń
  6. Super rozdział :* czekam na next :* Federiko najlepszy ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny! Zapraszam do mnie na 2 rozdział
    www.violetta-kolejna-historia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny! Zapraszam do mnie na 2 rozdział
    www.violetta-kolejna-historia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny! Zapraszam do mnie na 2 rozdział
    www.violetta-kolejna-historia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny! Zapraszam do mnie na 2 rozdział
    www.violetta-kolejna-historia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny! Zapraszam do mnie na 2 rozdział
    www.violetta-kolejna-historia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka