poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 63

(Ludmila) Sobota, Sobota i jeszcze raz sobota. Dziś muszę zadbać o siebie, dlatego w szpitalu pojawię się trochę później. Pogoda była idealna na poranny jogging. Wyskoczyłam z łóżka, ogarnęłam bajzel w pokoju. Założyłam swój ulubiony dres i wyszłam z domu. Słuchawki na uszy i możemy zaczynać. Najpierw delikatny truchcik, kilka ćwiczeń na rozciąganie. Dzisiaj wszystko obudziło się do źycia, aż chciało się krzyczeć z tej radości. Nie tylko ja wpadłam na jakże genialny pomysł biegania, bo obok mnie cały czas przewijał się jakiś człowiek. To dobrze, ludzie przynajmniej dbają o siebie, a nie tak jak co po niektórzy. M a s a k r a.  Tak mając czas na przemyślenia zastanawiałam się nad sensem wszystkiego co mnie otacza, czy to w ogóle ma jakikolwiek sens. To znaczy oczywiste jest to, że jestem tak cudowna, że światłość jaka wybija ze mnie onieśmiela innych, ale chodzi mi ogólnie o całe moje life. Tak myśląc nie zauważyłam że rozwiązała mi się sznurówka i poleciałam jak długa na betonowy chodnik...

(Angie)Ostatnie dni są trudne do zniesienia..Ciągle dzieje się coś niedobrego.
Dowiedziałam się od Pabla o Esmeraldzie i powiem,że to było nie poważne ze strony dojrzałej kobiety,tym bardziej,że córka jej potrzebuje..
Przez moje ostatnie nieobecności w studiu,mam teraz prawdziwe urwanie głowy.
Ślęczenie nad tonami formularzy odnośnie współpracy U-mix spowodowało,że musiałam przenocować w szkole..Obudziłam się z głową w kartkach.Pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam komórke-jedna wiadomość od Violetty..Jej zawartość była dość dziwna,ale obiecałam sobie,że jak dokończę jeszcze wypełnianie tego badziewia dowiem się o co chodzi..Wyszłam na dwór;przed oczami migały mi setki literek..
Przypomniałam sobie o Violi,więc zadzwoniłam do niej.Nie odbiera-dziwne; do Germana także nie mogę się dodzwonić..
-Dzieńdobry-krzyknełam wchodząc do domu. Nikt się nie odezwał;kompletna cisza.Usłyszałam tylko jakiś dzwięk z kuchni..To była Olaga;ale czy ona płaczę!?
-Olgusiuu co się dzieje?-spytałam coraz bardziej się denerwując..
-Ohh źlee..Vio,Violetta nie wróciła do domu! Nigdzie jej nie ma Angie!!-szlochała
-Co!? Spokojnie,pewnie jest u kogoś znajomego.Zaraz się wszystko wyjaśni...
-Czuję,że mojej kruszynce stało się coś niedobrego! Nie mam pojecia co mam robić! W domu nie ma żadnego telefonu i nie mogę nawet powiadomić pana domu! Pomóż,bo oszaleje!-darła się na cały dom.
-Słucham!? German o niczym nie wie? Gdzie on jest do jasnej cholery!?-wybuchłam
-W szpitalu u tej swojej Esmeraldy!
Nie mogłam tego słuchać! Co za nieodpowiedzialny ojciec! Bardziej interesuje się swoją ex niż córką!? Wybieglam z domu w stronę szpitala. Po drodzę dzowniłam do kilku najbliższych przyjaciół Violetty. Niestety nie wiedzą gdzie jest..Niedobrze!!
Nagle usłyszałam czyjś krzyk.To Ludmiła potkneła się i upadła.Chciałam pójść dalej,ale resztka mojej dobroci jaka we mnie jeszcze dzisiaj została upomniała się.
-Wszystko ok?-powiedziałam pomagając jej wstać.-Yy chyba tak dzięki Angie..
-A tak pozatym może wiesz gdzie jest Violetta?-spytałam
-Nie i nie obchodzi mnie to!-stwierdzila. -Ta mogłam sie tego spodziewać-powiedzialam udając się w dalszą drogę...Będąc w szpitalu błądziłam po różnych salach w poszukiwaniu ojca roku..Jest, stoi tam i się na nią patrzy bezczynnie.Myślałam,że go zaraz palnę!
-German czy ty oszalałeś!? Spędzasz tu bezczynnie całe dnie i masz w dupie wszystko i wszystkich łącznie z twoją córką!
-Wypraszam sobie Angie! Nie masz prawa mówić mi co mam robić! Jesteś kłótliwa,egoistyczna i zawsze się we wszystko mieszasz,a potem ludzie przez ciebie cierpią!!-wskazał na Esmeralde.
Nie wierzę,że to powiedział..Czyli jednak ja?..Starałam się nie rozkleić do końca..
Momentalnie zebrałam się w sobie i powiedziałam to po co tu przyszłam:
-Przyszłam żeby Cię pionformować,że twoja córka nie wróciła na noc do domu i nikt nie wie gdzie jest..I teraz się zastanów kto tak naprawdę jest dla Ciebie ważny-powiedziałam mu to prosto w twarz,po czym bez zastanowienia zmierzałam w kierunku wyjścia..
Słyszalam za sobą jego głos.Chyba mnie gonił..Przyspieszyłam kroku i nie zauważywszy wpadłam na....


(Violetta) Obudziłam się cała przemarznięta. Dopiero po dłuższej chwili podniosłam się i usiadłam na ławkę. Tak spałam na dworcu, nie miałam gdzie się podziać. Teraz po tych kilku godzinach wydaje mi się, że to był błąd. Przecież mam przyjaciół, mam kochającą mnie rodzinę, dlaczego ja tego wszystkiego nie widzę. Naprawdę jestem taką egoistką ? - Nie Violetta, weź się w garść, jesteś już dużą dziewczynką. - takie myśli kłębiły się w mojej głowie. - Wracam - powiedziałam do siebie, a wzrok ludzi, którzy też tam nocowali skierował się na mnie. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do jakiejś pobliskiej toalety. Wyglądałam tragicznie, każdy włos w inną stronę, makijaż na policzkach, i czerwone oczy od płaczu. Kilka minut zajęło mi poprawienie się do jakiegokolwiek porządku. Spojrzałam na rozkład, pociąg miałam za godzinę, zostało mi jeszcze kilka drobniaków, więc wypiłam
ciepłą herbatę. Po tej godzinie bezczynnego czekania podjechał mój pociąg podjechał. - Czas poukładać swoje sprawy. - z taką myślą wsiadłam do pociągu. Zasnęłam nie wiem jak nie wiem kiedy, dopiero otworzyłam oczy gdy usłyszałam jak kobieta zapowiada moją stację. - Dom - pomyślałam. Jednak nie, nie mogę iść do domu muszę
najpierw zobaczyć się z tatą, który siedzi w szpitalu. Wsiadłam do miejskiego autobusu i po 10 minutach byłam już pod szpitalem. Będę miała szlaban jak nic. Wchodząc w drzwi ktoś na mnie wleciał. - Angie ? - zapytałam. - Violetta kochanie, gdzie Ty byłaś ? Nic Ci nie jest ? Co Ci odbiło ? - zalewała mnie pytaniami i przytulając przy tym. Po chwili wybiegł ojciec. - Violetta, gdzie Ty byłaś, dlaczego ja si3 dowiaduje takich rzeczy ? - zapytał i też mnie mocno przytulił. - Musiałam przemyśleć wiele spraw i doszłam do wniosku, że jesteście dla mnie najważniejsi. - powiedziałam i przytuliłam się do nich ....


(Angie)Wpadłam na Violette!? Nie mogę w to uwierzyć! Jest!
-Violetta kochanie,gdzie ty byłaś?Nic Ci nie jest? Co ci odbiło?-zaczełam zasypywać ją pytaniami. Zaraz potem przybiegł German.Miałam rację,gonił mnie..Na chwile się wyłączyłam z rozmowy.- [...] przemyśleć wiele spraw i doszłam do wniosku,że jesteście dla mnie najważniejsi-po tych słowach nas przytuliła. Unikałam spojrzenia szwagra jak ognia, aż w środku mnie kuło na myśl o tym wszystkim.Jak ja mogłam się w nim zakochać? Moje oczy momentalnie zrobiły się szklane.
-Angie co ci jest? Dlaczego płaczesz?-musiała zauważyć..
-Nic,nic too..to ze szczęścia,że nic Ci nie jest. Tylko proszę nie strasz mnie kolejny raz,bo zawału dostanę-udało mi się wybrnąć i nawet nie musiałam kłamać. Przytuliłam ją znowu z całej siły. -Kocham Cię Violu,taak bardzo kocham. -Ja też i przepraszam Cię za moje zachowanie. -Najważniejsze,że uświadomiłaś to sobie i jesteś cała i zdrowa-dodałam .
German stał obok i nawet nie pisnął słówka. Chyba oboje uznaliśmy "niewidzialnym" sposobem,że takie rzeczy przy Violi nie będziemy załatwiać..Ja nadal stałam wtulona w siostrzeniece. Chciałam znowu coś powiedzieć,lecz przerwał mi....

(Germán) ... Stałem tam jak wryty, nie wiedziałem co powiedzieć... "Przepraszam Violu że wcale nie przejąłem się twoim zaginięciem" ? Przy okazji bolało mnie serce za to co powiedziałem Angie, wcale tak nie myślę, wręcz odwrotnie...
- Chodź Violu pójdziemy do domu, tam się ogrzejesz i zjesz coś. - Odparłem po raz pierwszy od jej zobaczenia. Córka kiwnęła głową i już szliśmy do mieszkania, objąłem ją ramieniem, wsłuchując się w pytania Ángeles. Ja milczałem... Gdy dotarliśmy na miejsce Violettą zajęła się Olga, a ja chciałem porozmawiać z szwagierką.
- Ja już pójdę. - Rzuciła.
- Czekaj! - Spojrzała się na mnie. - Chciałem cię... Przeprosić. Wcale nie uważam że jesteś egoistką, wręcz przeciwnie... Jesteś dobrą ciocią, miłą, pomocną, inteligentą... I mógłbym wymieniać wiele twoich zalet, których ja nie posiadam. Masz rację, jestem nieodpowiednim ojcem, chyba najgorszym... Po prostu ostatnio wiele się dzieje, może to przez to... Wybacz... - Skończywszy mòj monolog zapadła cisza, w pewnym momencie myślałem że chce coś powiedzieć ale...

(Ana) Eh!  Martwię się o Violettę... Wczoraj nie mogłam jej nigdzie znaleźć... Zmarnowana poszłam w kierunku domu, cały czas przeklinałam tamtą babcię, która zaryła mi dwa razy kijem w łeb. Weszłam do środka a tam zobaczyłam mojego wuja z Angie.
- Cześć... - Powiedziałam nieśmiało.
- Anna co ci się stało?  - Spytali obydwoje jednocześnie.
- Nic, są jakieś wie... - Nagle z kuchni wyszła moja kuzynka. - Violetta!  - Prawie krzyknęłam i ją przytuliłam. - A wiesz co!  Powinnaś ode mnie dostać, przez ciebie staruszka mnie napadła - Mówiłam przez uśmiech. Zaśmiała się.
- Opowiesz mi wszystko później, narazie muszę iść się zdrzemnąć - Odparła i znikła na górze. Ja uśmiechnęłam się i ogarniając się w łazience, poszłam szczęśliwa przed siebie. Wpadłam do Federica aby go o tym oznajmić, pukając do drzwi otworzyła mi jakaś kobieta. "Pewnie jego mama"
- Dzień dobry jest Federico? - Spytałam.
- Tak a ty to... ?
- Ja jestem A...
- Mamo możesz już nas zostawić - Powiedział chłopak wychodząc z pomieszczenia obok.
- Ale ja tylko chciałam wiedzieć kto to jest...
- Później ci powiem. - Rzucił biorąc kurtkę. Gdy oddaliliśmy się od jego domu opowiedziałam mu o Violi. Zareagował tak samo jak ja.
- To chodźmy do niej!
- Daj spokój, śpi, nie dziwię się jej w sumie... - Moją wypowiedź przerwał głos...

(Ludmila) Matka czuje się znacznie lepiej, to dobrze. Chociaż lekarz powiedział, że tak czy siak będzie musiała chodzić do psychiatry, ja już dopilnuję, żeby ten jej mózg wrócił na swoje miejsce. Wracając ze szpitala zauważyłam Ane i Federa. Dawno nie robiłam nikomu na złość, podbiegłam do nich i z uśmiechem na ustach zaczęłam rozmowę. - Kto śpi ? - zapytałam. - A co Cię to obchodzi Ludmila - odpowiedział mi chamsko Feder. - Fedziu skarbie czy ja Ci już mówiłam, że jesteś jak pryszcz, którego trzeba natychmiast wycisnąć - uśmiechnęłam się. - Ludmila przestań - odezwał się głos dziewczyny. - Wiesz co Fedziu w sumie było dobrze jak byś wyjechał, no patrz ranisz wszystkich dookoła, zraniłeś Ane, gadając głupoty na filmie, no i Lare tak bezszczelnie ją traktując, zastanów się czy naprawdę nie warto wyjechać, bo wiesz ściągasz kłopoty na ludzi mój drogi. - powiedziałam i zatarłam rączki. Ich wzrok przeszywał każdą część mojego ciała. - Odwal się Lu, tyle Ci powiem, zajmij się swoimi sprawami i swoją chorą matką. - powiedziała, a we mnie zagrzmiało. - NIGDY WIĘCEJ NIE MÓW TAK O MOJEJ MATCE, BO NIEDŁUGO TY MOŻESZ BYĆ CHORY, I TO GORZEJ NIŻ ONA, I TAK TO JEST GROŹBA. - odeszłam w drugim kierunku. Kipiła ze mnie złość, miałam ochotę odwrócić się i przytrzasnąć mu w ten jego krzywy nos. Nie miałam jednak czasu śpieszyłam się na spotkanie ...

(Ana) Grozi mi ? Grozi ?!
- Ej Ludmiła ! - Krzyknęłam, a dziewczyna odwróciła się w moją stronę. - Tylko się nie wywal, bo trafisz tak jak twoja matka. - Co ja mówię.
- COŚ TY POWIEDZIAŁA ?! - Mówiła zbliżając się do mojej osoby. "Anka ty idioto !!" Szybko uciekałam, opłacało się nie opuszczać w-f, zgubiłam ją w centrum, powinnam ją w sumie przeprosić. Przecież jej matka prawie umarła a ja takie coś... Jestem okropna ! Ale w sumie to za te wszystkie przykrości... Ale nie Anka ! Ty taka nie jesteś ! Nie bądź drugą idiotyczną Ludmiłą...! W pewnej chwili przypomniałam sobie o Federicu, którego tam zostawiłam. Wyciągnęłam telefon i do niego zadzwioniłam.
- Cześć... Przepraszam, ale nie widziałam innego sposobu na przetrwanie. - Tłumaczyłam się.
- Nic się nie stało, poza tym muszę już wracać. Matka nalega z powodu nogi.
- Ok, zadzwionie wieczorem. Pa.
- Paaa - Przeciągnął i się rozłączył. Uśmiechnęłam się pod nosem i wędrowałam po mieście. Znalazłam się w końcu na wesołym miasteczku. "Pff... Dla dzieci" Przeleciało mi przez głowę, ale i tak mnie kusiło więc weszłam... Na miejscu już poczułam zapach popcornu i waty cukrowej. Krążąc i zaliczają atrakcje w jednej z kolejek dostrzegłam...

(Violetta) Dlaczego ja byłam taka głupia? Przez tą amnezje popadłam w depresje, po co ja to zrobiłam? Co ja chciałam tym uzyskać? -Violetta musisz się ogarnąć! To jest rzeczywistość! Jesteś zupełną idiotką!- krzyczę sama na siebie. Mam dosyć leżenia w łóżku i zamartwiania się o siebie samą, jest dużo więcej ważniejszych powodów.. Na przykład co u Esmeraldy? Kiedy udało mi się wyrwać z domu poszłam do wesołego miasteczka, gdzie umówiłam się z Leónem.  Nawet nie dochodzę na miejsce, kiedy chłopak robi mi gigantyczne kazanie. -Co ty sobie wyobrażałaś? Jak mogłaś zniknąć bez słowa! Violetta przesadziłaś, wiesz jak ja się martwiłem .. Nig..- nie mogłam już dłużej tego słuchać jaka jestem nie odpowiedzialna, dlatego złapałam go za rękę i mocno pocałowałam. Zauważyłam na jego ustach lekki uśmiech satysfakcji, złapał mnie za rękę i poszliśmy stanąć do kolejki do domu strachów. Wesołe miasteczka przypominają mi dzieciństwo, zapach popcornu, waty cukrowej i odgłosy z karuzeli ... Przed nami stała moja kuzynka, która także wybierała się na przejażdżkę do nawiedzonego domu.  Chwilę później znaleźliśmy się dwuosobowym
 wagonie, początkowo nie było, aż tak strasznie, masa tanich ozdób, mimo wszystko na skórze poczułam ciarki, dlatego cały czas ściskałam rękę mojego chłopaka. Po wyjściu z wesołego miasteczka, Anka zaproponowała kino. Cała nasza trójka wybrała się na horror "Martwe zło". Kiedy kupiliśmy bilety, poszliśmy usiąść na swoje miejsca. Rząd 14 miejsca 16,17,19. Oczywiście ja usiadłam po środku, kiedy położyłam głowę na wygodnym ramieniu Leóna, zauważyłam Marco, jak ja go dawno nie widziałam. Kiedy zawołałam go do nas, do sali wbiegli osoby w czarnych kominiarkach z bronią. -Nikt stąd nie wyjdzie, dopóki nie dostaniemy okupu!..- Napastnicy zabrali ze sobą kilka osób na dół pod ekran. Przyłożyli nam pistolety do głów i krzyczeli, że mamy być posłuszni, w jednej chwili León obrywa w twarz, a w drugiej jestem na dole przed tymi ludźmi... Przeżyłam wypadek samochody by zginąć w kinie?.....
(Marco) Z braku zajęć poszedłem do kina obejrzeć sobie jakiś horror, gdy w końcu zdecydowałem się na jeden udałem się do właściwej Sali w której ku mojemu zaskoczeniu spotkałem Violette, Ane i Leona. Zawołali mnie do siebie więc się przysiadłem. Ledwo usiadłem w fotelu a do Sali wparowała zgraja uzbrojonych po żeby mężczyzn krzyczących coś o jakimś okupie i zaczęli nam przystawiać broń do głowy. Byłem w szoku, wychodzę sobie spokojnie do kina a tu takie coś. Nerwowo wodziłem wzrokiem po innych osobach z nadzieją znalezienia jakiegoś rozwiązania bądź chociaż jakiejkolwiek pomocy. Nagle w tylnim rzędzie wychwyciłem Tomasa i Diego, to była nasza szansa napastników było pięciu nas też, plus w pobliżu było paru innych chłopaków jeśli tylko udało by się jakoś zsynchronizować atak wszyscy wyszli by z tego bez szwanku. Tylko jak to zrobić myślałem rozpaczliwie a lufa przy skroni ani trochę mi w tym nie pomagała….

(Tomas) Diego uparł się że mam iść z nim na jakiś horror, kompletnie nie miałem na to ochoty ale stwierdził że przyda się nam tylko i wyłącznie męski wieczór podczas którego krew będzie się lała na ekranie. Ale oczywiście po co wszystko mogło pójść zgodnie z planem jak do naszej Sali może wparować grupa uzbrojonych bandytów. Krzyczeli coś o jakimś okupie i wzięli kilku zakładników wśród nich zauważyłem moich znajomych. Marco patrzył na nas wzrokiem wyrażającym niemą prośbę o pomoc. W sumie to i tak obecnie było mi wszystko jedno czy przeżyję czy nie więc jedynie skinąłem porozumiewawczo na Diego i
powoli zaczęliśmy zakradać się w stronę napastników. Gdy byliśmy już wystarczająco blisko rzuciliśmy się na dwóch z nich od tyłu wyrywając im broń co zdezorientowało ich towarzyszy i dało szanse do działania Marco, Leonowi i dziewczyną. Chłopaki wzięli na siebie po jednym ze zbirów a Violetta i Ana rzuciły się na trzeciego. Było straszne zamieszanie szarpaliśmy się z bandytami gdy do Sali wparowała policja, natychmiast ruszyli nam z pomocą i ich obezwładnili. Wszyscy byliśmy w lekkim szoku a do tego zostaliśmy zabrani na przesłuchanie po którym odebrali nas rodzice. Wspomnieli nawet o nas w wieczornych wiadomościach ale nie było to jakimś powodem do dumy w końcu ratowaliśmy głównie swoje tyłki. Byłem tak zmęczony tymi wszystkimi wydarzeniami że sam nie wiem kiedy zasnąłem….

Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 64.

9 komentarzy:

  1. Supeeeeeeer !
    Czekam i kocham ;*****
    // Gabi Verdas

    OdpowiedzUsuń
  2. Supeeeer, jak zawsze uwielbiam waszego bloga!!!!
    Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne. :D w końcu coś z Leonettą. :P czekam na nexta. :P

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział świetny
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Kto to ta Ana? Bo jestem po raz pierwszy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W opowiadaniu Ana jest kuzynką Violetty! Natomiast w serialu jest to była dziewczyna Marco (Pojawi się w drugiej połowie drugiego sezonu) xD //Violetta.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka