(Violetta) Nie rozumiem, jak mogłam do tego dopuścić. Co ja najlepszego zrobiłam? Co teraz będzie? Jest mi tak strasznie wstyd mimo, że ta noc należała do jednych z lepszych w moim życiu. Po upojnej nocy z Leonem, wstałam z łóżka i wzięłam prysznic, kiedy umyłam włosy, zęby i wybrałam ubranie. Wróciłam do mojego pokoju gdzie czekał na mnie chłopak. Obdarzył mnie uśmiechem, ale nadal czułam się skrępowana. Gdy zeszliśmy na dół, wszyscy domownicy się zdziwili, nie wiedzieliśmy co im odpowiedzieć, na szczęście Anka wszystko zrozumiała i wymyśliła na poczekaniu historyjkę, że Leon przyszedł wcześnie rano i spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem. Natomiast ten cały Damon uśmiechnął się w sposób ironiczny jak by nie uwierzył w ta całą historyjkę. Nie obchodzi mnie to. Do studia szliśmy przez plac, na którym roiło się od różnych straganów, w których sprzedawano kwiaty czy przysmaki. Wchodząc do studia poczuła ulgę, rozeszłam się z Leone w dwie strony. Usiadłam przy wejściu i notowałam sobie w pamiętniku, kiedy do studia wkroczyła wściekła Ludmiła i zaczęła krzyczeć na wszystkich,że ich nie nawiedzi i nigdy jej nie dorównają ....
(Ludmila) Mój nos wygląda jak wielki kartofel. Zdecydowałam, że muszę odreagować, szlaban, bójki, zakaz spotykania się z Tomasem, a teraz nos. Wczoraj poszłam do sklepu i kupiłam dwie butelki wina. Kiedy wstałam czułam się naprawdę tragicznie, wykończona psychicznie. Otworzyłam jedna butelkę i zaczęłam pić z gwinta. - Mam wszystko w dupie. - powiedziałam do siebie. Piłam i piłam i piłam. Matki nie było w domu więc tyle dobrego. Pierwszą butelkę wypiłam dość szybko, już powoli zaczynało mi się kręcić w głowie. Rozpoczęłam drugą wypiłam tylko połowę, bo już nie dałam rady. Wstałam z łóżka i wpadłam na drzwi, chciałam powoli zejść po schodach ale zleciałam jak długa nie czułam bólu. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. - Ooo Smee rrrr fy No ceeesc - machałam do ludzi przechodzących obok, naprawdę widziałam niebieskie stworki w białych beretach . Szłam do Studio spadając z chodnika coraz. Słońce paliło mnie od środka, a może to nie słońce. Zielona trawa była długa zaczęłam przedzierać się przez gąszcz, którego nie było. Gdy weszłam do Studio stanęłam na środku. - Jeee ste ścieee wszyyscyy beznadziejni. - powiedziałam ledwo się trzymając. - Too jaa jesteem starss. - kontynuowałam. - Violka Ty podła szmiii rrro - ledwo do niej podeszłam . - Wiesss jak jaa Ci ee nienawidze. - złapałam ją za kurtkę. Zaczęło mi się strasznie kręcić w głowie. - Cooo się tak gapiiisz. - popatrzyłam na Cami. - Ty pii n do zoo bacz co zrobiłaś - wskazałam na swój nos. - Nieedobrzee mi. - powiedziałam i zwymiotowałam na bluzkę stojącej na przeciw mnie Cami. - Słabo miiiii. - oparłam się o szafki i zjechałam w dół ....
(Tomas) Siedzę sobie spokojnie w studio a tu nagle Ludmila wchodzi i nadziera się jak by jej odbiło, zaraz, zaraz czy ona jest pijana?! Boże co jej odbiło, rozumiem ma trudna sytuacje w domu ale
żeby od razu tak się upić, już miałem podejść przerwać te całą akcje gdy
Ludmila oparła się o szafki i poleciała w dół. Podbiegłem do niej w ciągu
sekundy i wziąłem ją na ręce nie bardzo wiedziałem co robić, jak wezmę ją do
Pablo to pewnie ją wywalą, no ale nie ma innej opcji. Ignorując gapiących się
na mnie ludzi pobiegłem z Lu na rękach do gabinetu dyrektora, otworzyłem drzwi z
hukiem kompletnie zapominając o zasadach dobrego wychowania, teraz nie to było
najważniejsze. – Pablo ratuj! – wykrzyknąłem do niego, spojrzał na mnie i Lu,
chyba od razu zrozumiał o co chodzi bo Ludmila bredziła do mnie coś o smerfach.
Kazał położyć na kanapie po czym wywalił mnie bezceremonialnie z gabinetu. Nie
minęło 30sekund jak z niego wyszedł. – Wezwałem jej matkę, powinna zaraz tu
być. Wiesz że powinienem ją wywalić? – powiedział smutno. – Pablo nie rób tego,
ona ma teraz naprawdę trudna sytuacje w domu, nie dokładaj jej błagam. –
tłumaczyłem mu z nadzieją że się zlituje. – No dobra, ale nie myśl że nie
pogadam sobie z jej matką czy ta „trudna sytuacja” to prawda, aha i
najważniejsze za godzinę chce widzieć wszystkich uczestników ostatniej bójki w
swoim gabinecie, Cami też, masz ich o tym poinformować. – powiedział do mnie i
wrócił do gabinetu. Nie miałem wyjścia musiałem sobie pójść i powiedzieć
wszystkim że chce nas widzieć, wolałem nie myśleć jaki szlaban dostanie tym
razem Ludmila …..
(Esmeralda) Siedziałam sobie spokojnie w biurowcu załatwiając jakieś sprawy dotyczące działki pod dom, gdy nagle dzwoni telefon w którym dowiaduje się że moja córka leży pijana w gabinecie dyrektora. - Nie to pewnie jakaś pomyłka - pomyślałam szybko wychodząc z biura. Wsiadam do samochodu i podążam w stronę Studia. Gdy docieram na miejsce panuje tam jakieś ogromne poruszenie. Ludzie chodzą z kąta w kąt, inni bawią się instrumentami. W tłumie dostrzegam Tomasa, który stoi zdenerwowany. "Gabinet Dyrektora" wchodzę do środka a moim oczom ukazuje się Ludmila leżąca na kanapie. - Co się stało ? - pytam mężczyzny. - Jak pani widzi Ludmila jest pod wpływem, powinienem ją usunąć ze szkoły, ale słyszałem że ma jakieś problemy. - oznajmił mi. - To znaczy po prostu się ostatnio trochę pokomplikowało. - odpowiedziałam mu. - Po prostu proszę zabrać ją do domu, niestety jednak będę musiał ją zawiesić w prawach ucznia. - popatrzył na mnie. - Dziękuję za telefon. - wzięłam Ludmile pod rękę. - Smerfy, Sferfy. - gadała jakieś głupoty. Wychodząc z budynku i pakując ją do samochodu dostrzegam ...
(Angie)Musiałam wyjechać..Nie dla tego,że chciałam.MUSIAŁAM.Wymagało tego moje zdrowie..Nie
ukrywam,że mam słabe serce i czasami nie wyrabia na wyższych obrotach.
I wymaga od czasu do czasu przystopowania tempa jakim żyje.
Szczerze powiedziawszy ten pobyt w sanatorium dobrze mi zrobił;mam energie do działania,ale bez przesady jak ostrzegał mnie lekarz.
-Proszę się tutaj zatrzymać-rozkazałam taksówkarzowi.Szybko wysiadłam i wyjęłam z bagażnika bagaże.Tak,znajdowałam się przed Studiem.To miejsce do którego zawsze chcę wracać.-Pora się przywitać-pomyślałam,ponieważ o swoim wyjeździe nie informowałam nikogo.Po prostu nie było na to czasu..Nagle BAM!-ląduje w szpitalu a potem w sanatorium;oczywiście odcięta od wszystkich mobilnych urządzeń..
Idąc w stronę budynku zauważam guwernantkę Violetty.Wymieniłyśmy spojrzenia,a zaraz potem znikła za drzwiami samochodu i porostu odjechała.Zignorowałam to "chwilowe" zdarzenie i weszłam do Studia.Postanowiłam,że na pierwszy ogień pójdzie Pablo.Pukam a gdy słyszę słowo "tak" ,wchodzę.Gdy mnie zobaczył był w niezłym szoku,lecz po chwili oprzytomniał i wstając za biurka serdecznie mnie uścisnął.
-Pablo tak się stęskniłam-mówiłam nadał wtulając się w przyjaciela.
-Angi gdzie ty się podziewałaś?Wszyscy się martwiliśmy a na dodatek nie odbierasz telefonu!Nie raz zbywałaś mi sen z powiek-powiedział.Ooo kochany Pablo;wiem,że zawsze znajdę w nim oparcie.-Wieeesz to długa historia,ale na kiedy indziej,gdyż jestem narazie zmęczona podróżą-wymigałam się od odpowiedzi i szczerze nie chcę mu tego mówić..
-Naturalnie!Ale następnym razem poinformuj mnie o tym,że wyjeżdżasz,bo gdzie ja znajdę drugą taką nauczycielkę śpiewu-odpowiedział śmiejąc się.
-Nie ma sprawy!Jak narazie nie planuje żadnych wyjazdów - odwzajemniłam uśmiech
Nagle naszą pogawędkę przerwał ..
(Tomas) Ludmile odebrała jej matka, nie zdziwię się jeśli za taki numer zamknie ją w domu do pełnoletności, oby nie bo muszę z nią pogadać... I do tego za chwile mamy wszyscy stawić się u Pablo. Na bank nas wywali za te bójkę. Dlaczego wszystko się tak pokomplikowało, czyżbym naprawdę źle zrobił wracając? Gdybym nie wrócił, nie był bym z Ludmila a ona miała by jeden problem mniej.... Zastanawiałem się wchodząc do gabinetu Pablo wraz z innymi, okazało się że była razem z nim Angie, może jakoś nas wybroni? W końcu Violetta też była w to zamieszana. Jednak nie wnioskując po minie Pabla już po nas. - Zadam wam jedno proste pytanie. Czy wam odbiło? - powiedział gniewnie mierząc każde z nas wzrokiem za to Angie patrzyła na nas zdezorientowana, chyba o niczym nie wiedziała. - Teraz to milczycie? A jak się bić to pierwsi! Zawiodłem się na was, ale was nie zawieszę bo nie wtedy stracił bym na zajęciach zbyt wielu uczniów. Ale nie myślcie że wam to ujdzie płazem, jakaś kara być musi dlatego zaraz dzwonie do waszych rodziców aby ich o wszystkim poinformować. - oznajmił nam, po prostu pięknie wszyscy na bank dostaniemy szlaban na zawsze, no ale lepsze to niż zawieszenie w prawach ucznia. - Wracajcie na zajęcia. - powiedział ostro Pablo i wskazał na drzwi, dawno nie widziałem go tak zdenerwowanego dlatego nikt nawet nie pisnął słowa i wszyscy opuściliśmy gabinet....
(Francesca) Wieczorem późno wróciłam do domu, a wszystko przez Damona, może ja i Violetta źle go oceniłyśmy? Rano jak to ja zaspałam, wiec w biegu się ubrałam i zjadłam śniadanie. Chciałam do Studia podjechać autobusem, ale tuż przed wejściem kierowca zamknął drzwi i odjechał. Więc stwierdziłam, że na pierwszą lekcję już nie dam rady zdążyć, dlatego poszłam sobie spacerkiem. Wchodząc do parku
uświadamiam sobie, że coś się zmieniło, dopiero po chwili dociera do mnie zapach skoszonej trawy, dużo osób nie zachwyca się na ten zapach, ale mi się podoba. Krzewy, gałęzie, kwiatki zostały równo przycięte. Po chwili dochodzę do Studia, z gabinetu Pablo wychodzą wszyscy uczniowie zamieszani w bójką, ale nie ma tam naszej szkolnej gwiazdeczki. -Jak zawszę, pewnie się wymigała- rzucam pod nosem i podchodzę do Tomasa. -Hej, i co? Zawieszą Was?- chłopak robi dziwną minę, może wygląda tak przez to oko, które dochodzi do siebie. -E-ee nie, ze względu na lekcje i pewnie U-Mix, a-ale zadzwonią do naszych rodziców, wiesz przepraszam, ale bardo się śpieszę- odchodzi szturchają mnie w ramie. Nie rozumiem co się z nim stało, kiedyś był o wiele sympatyczniejszy i razem spędzaliśmy czas jako przyjaciele. A teraz co? Jeden raz przyszedł mnie odwiedzić, gdy byłam chora i na tym koniec, jak ja mogła być w nim zakochana? Weszłam do klasy Angie i ....
(Violetta) Ten dzień nie może być już gorszy! Nie dość, że mój tato nie wierzy z historią z Leónem to jeszcze Pablo powiedział mu o mojej bójce. Na pewno wywiezie mnie na koniec świata, albo i dalej. Cały dzień próbuję unikać Leóna, nawet w gabinecie Pabla nie spoglądałam na niego. Jest mi bardo wstyd i tak strasznie głupio, co On sobie o mnie pomyśli? Kiedy myślę sobie w spokoju, do sali wkracza Fran. Chciała bym się dowiedzieć, co ona najlepszego wczoraj robiła z Damonem, ale to jest jej życie, wiem jedynie tyle, że jak ją skrzywdzi to mnie popamięta. Chodząc z klasy do klasy, uważnie się rozglądam wiem, że kiedyś musimy o tym porozmawiać, ale nie teraz. Zamknęłam się w sali od muzyki i usiadłam do klawiszy, pobrzdąkałam na gitarze, i nawet zaczęłam komponować jakąś piosenkę. Mimo tych zajęć moja głowa myśli tylko o jednym, wiec znowu wracam myślami do wczorajszego dnia i mimowolnie na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech.. Kiedy się spostrzegam, w klasie znajduje się......
(León) Nie wiem, czy powinienem się śmiać czy płakać. Sytuacja w Studio była tak komiczna, a zarazem tak niebezpieczna, że nie wiem już co myśleć. A poza tą całą szkołą, jest Violetta. Cały dzień próbuję złapać
z nią jakikolwiek kontakt, niestety kiedy tylko mnie widzi, od razu ucieka. Nawet nie odbierze telefonu, nie spojrzy na mnie... mam przedziwne wrażenie, że zachowuje się tak przez wczoraj... źle się z tym czuję.
Mam szczęście, kiedy zauważam ją w sali od muzyki. Trochę mieszane uczucia nie pozwalają mi do niej tak zwyczajnie podejść i się przywitać. Przyglądam się jej, kiedy wydobywa z gitary dźwięki, które nie układają się w żadną znaną mi melodię. Wtedy właśnie decyduję się, żeby do niej podejść, ale już jest za późno.
- León! - podnosi głos, trochę wystraszona - długo tu stoisz?
- Wystarczająco, żeby przemyśleć pewne sprawy - wzdycham ciężko, nie umiejąc dobrać odpowiednich słów. - Violetta, ja... nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć. Chyba nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić tego, co do ciebie czuję i jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Ale nie podoba mi się to, co teraz się dzieje. Masz jakiś problem? Coś się stało? Dlaczego nic mi nie mówisz? - staram się, żeby mój głos nie brzmiał oskarżycielsko, chociaż właściwie to tak powinien. Patrzę na nią prawie wyzywająco, czekając na jej reakcję...
(Violetta) Kiedy do sali wkroczył León, serce zaczęło mi szybciej bić, ale z niewiadomych powodów nie umiałam się do Niego odezwać. -Violetta, ja... nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć. Chyba nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić tego co do ciebie czuję i jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Ale nie podoba i się to, co teraz się dzieje. Masz jakiś problem? Coś się stało? Dlaczego nic mi nie mówisz?- kiedy chłopak skończył mówię, ewidentnie czekał na moją reakcje. Niestety nie wiedziałam, co mu mam odpowiedzieć. -León.. t-to nie tak- próbowałam coś z siebie wykrztusić -Po prostu.. Przepraszam Cię..- poczułam fale gorąca. -Chodzi mi o.. wczoraj, no wiesz.. nie wiem jak mam się teraz zachować..- kiedy w końcu wykrztusiłam z siebie zdanie, chłopak wybuchł śmiechem. -Tak Cię to bawi?- rzuciłam surowo i chciałam wyjść z klasy.. -Violetta, zaczekaj- złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, nadal śmiejąc się pod nosem.
-To nie jest zabawne- chciałam powiedzieć jeszcze bardziej surowiej, ale sama zaczęłam się śmiać. Staliśmy tak przytuleni, aż przeszkodził nam Marotti prosząc Leóna na sekundkę. Kiedy chłopak wyszedł za prezenterem, na jego telefon przyszedł ciekawy SMS "Wiem, że wczoraj byłeś zajęty, ale dzisiejszy wieczór aktualny?" Jego autorką była LARA?! Świetnie, a ja już myślałam, że wszystko wróciło do porządku, a on za moimi plecami spotyka się z Larą? Sądziła, że między nią a mną też jest w porządku. Kiedy León wraca do sali, ja automatycznie wychodzę wręczając mu telefon do ręki, na początek jest zdziwiony, ale potem uświadamia sobie o co mi chodzi -Violetta to nie tak..- Za późno, wyszłam już ze Studia. Byłam taka zła, raz śpi ze mną, a potem umawia się z Larą......
(Lara) W ostatnich dniach planowałam z Aną jak zatrzymać Federico'a. Właściwie to po prostu obie
próbowałyśmy coś wymyślić. Naprawdę chcę, żeby został i on chyba też.... Już przynajmniej radzę sobie ze Studio'em i dobrze daję radę na torze. Nie mogę już zapomnieć o sprawdzeniu czy jakieś śrubki są przykręcone. Mam nawet czas na wyścigi z Leon'em. Wczoraj w ostatniej chwili napisał, że nie może, więc próbowałam go znaleźć w Studio'u, ale jak zwykle go tam nie widziałam, więc użyłam telefonu!
Jeżeli znowu powie, że nie może, uznam to za wygraną. Moją. Bo się boi ze mną ścigać.
Szłam do Studio'a, na zajęcia, pisząc jednocześnie SMS'a do Any. Musimy w końcu ustalić co do akcji "Błagam, Fede, nie wyjeżdżaj". Przynajmniej dla mnie...
- Nie wytrzymam tęsknoty - jęknęłam do telefonu stając na środku drogi, myśląc co będzie jak Fede wyjedzie. Kiedy chciałam iść dalej, zobaczyłam jak przede mną stoi Violetta. - O, cześć! - przywitałam się, ale dziewczyna tylko otworzyła buzię, szybko ją zamknęła i bez słowa poszła dalej. Okey....
Może powinnam pójść za nią i się zapytać o co chodzi, ale teraz wolałam porozmawiać z Aną...
Weszłam do Studio'a i kiedy zobaczyłam ją przy szafkach, podeszłam do niej...
(Ana) Przez kilka dni my się tu zastanawiamy z Larą jakby tu go zatrzymać w Buenos... I nic nam nie przychodzi ! Chyba problem tkwi w jego rodzinie... Pomyślałam że możemy porozmawiać z jego matką, gdyż bardzo nam zależy aby został... Genialnie Anka ! Jakże ty mądra... Mówiłam ironicznie w duchu. Chowałam strój do szafki gdy do mnie podeszła panna zakochana... Zachichotałam na jej widok.
- Hej ! Masz już jakiś pomysł ?
- Jasne chodź wytłumaczę ci po drodze. - Odparłam i razem wyszłyśmy ze Stud!a. Kierowałyśmy się do domu Federica. Tłumacząc jej moją propozycję o rozmowie, ona przystanęła. - Co jest ? - Spytałam zatrzymując się.
- A może on tego chce ? Może nie powinnyśmy tego robić... - Spojrzałam na nią przechylając głowę.
- Oj uważaj ! Już się tam rwie ! No chodź... - Pociągnęłam ją za rękę i dalej szliśmy, tym razem w milczeniu. Na miejscu wymiękłam, co było moją niecodziennością. Podeszłam do drzwi i zapukałam, naszym oczom ukazała się akurat jego matka, więc od razu przeszłyśmy do sedna. Na początku kobieta patrzała na nas jak na jakieś dziwaczki ale po chwili wpuściła mnie i Lare do środka.
- Rozumiem was dziewczyny ale zrozumcie, musimy wracać... Gdybym ktoś z naszej rodziny tu mieszkał to jeszcze...
- Przecież może u Violetty! I tak ostatnio robi tam jakiś przytułek... - Mówiłam przypominając sobie o tym nieznośnym kuzynku... Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę dopóki do pomieszczenia nie wszedł Federico...
(Lara) Poszłam razem z Aną do domu Federico'a. Zaczęłyśmy rozmawiać z jego matką. Z rozmowy wniknęło, że gdyby ktoś z rodziny Federico'a ktoś tum mieszkał mógłby zostać. Ana powiedziała, że może u Violetty. W sumie... Gdyby jej ojciec się zgodził to dla mnie okey!
Nagle do pokoju wszedł Federico i dziwnie się na nas spojrzał.
- Co wy tu robicie? - zapytał, a ja z Aną wymieniłyśmy ze sobą spojrzenia.
- Przyszłyśmy porozmawiać z twoją mamą i poprosić, żebyś został - powiedziała Ana.
- Dlaczego? - zapytał patrząc na nas.
- Federi... - zaczęła jego mama.
- Mogłabyś nas zostawić samych? - skierował do niej pytanie.
- Dobrze - odpowiedziała i wyszła z pokoju.
- Dlaczego robicie coś za moimi plecami?
- Bo mi na tobie zależy, Federico! - krzyknęłam, zrywając się na równe nogi. - Anie też, jesteście podobno przyjaciółmi. Chyba przekonałyśmy twoją mamę, ale decyzja należy do ciebie... Albo Włochy, albo Argentyna. - Patrzył na nas speszonym wzrokiem.
- Muszę to przemyśleć... - rzucił, wkładając ręce do kieszeni, a ja z Aną wyszłam z jego domu. Milczałyśmy chwilę, ale potem Ana przerwała ciszę...
(Ana) - Nie wyjedzie. - Rzuciłam. Spojrzała na mnie z pytającym wzrokiem. - Nie zrezygnował by z nas. - Uśmiechnęłam się do niej szeroko a potem nasze drogi się rozeszły. Ja powędrowałam do parku, a tam kupiłam jabłka w karmelu. Następnie ze smakołykiem ruszyłam do domu, w środku było dość cicho... - Jest tu ktoś ? - Spytałam. Nikt mi nie odpowiedział, zdziwiłam się ale co ja będę się przejmować. Poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę, Olgi też najwidoczniej nie było... Eh, gdzie ich wywiało ?! Kilka minut minęło a ja z kubkiem kierowałam się do swojego pokoju, lecz gdy się odwróciłam zaszczycił mnie Damon.
- Aa ! - Krzyknęłam oblewając się gorącym napojem. - Musiałeś ?! - Powiedziałam wkurzona i poszłam do łazienki. - Super... - Szepnęłam do siebie widząc stan bluzki. - Dzięki Damon ! - Krzyknęłam do niego. "Nie ma za co" Usłyszałam odpowiedź... Eh, wkurzona poszłam do pokoju. Tam przesiedziałam resztę dni aż do zapadnięcia zmroku... Ciągle siedziałam nad kartką papieru nie wiedząc co z nią... W końcu odpłynęłam w błogi sen...
Koniec rozdziału!
Jeżeli pod tym postem pojawi się 5 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 40
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńNie chce mi się rozpisywać, ale zapraszam was na mojego bloga http://leonetta-by-sama.blogspot.com/
Oczywiście nie każę wam na niego wchodzić.
Moją ulu postacią w opowiadaniu jest oczywiscie lara :)
Super viola i leon spali razem ciekawie ciekawie.
OdpowiedzUsuńA viola bedzie w ciąży?
Super! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńSuper..
OdpowiedzUsuńHahaha Lu <3
Kocham Lu i Fran <3
Megaaa
OdpowiedzUsuńBrak słów.... Twoje opowiadanie jest po prostu świetne.
OdpowiedzUsuń