piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 67

(Ludmila) Wstałam w jeszcze gorszym stanie niż wczoraj. Nie mogę dać się chorobie za trzy dni wylatujemy do Hiszpanii, a ja chora. O nie co to, to nie. - Ludmila wstawaj i czas zacząć szybką kurację. - powiedziałam do siebie. Wzięłam ze sobą na dół gruby koc, rzuciłam go na fotel i wstąpiłam do kuchni. - Okej, mieszanka wybuchowa: czosnek, miód, maliny, ciepła woda  pod nogi, koc i za dwie godziny znowu będę jak nowo narodzona. - uśmiechnęłam się pod nosem. - Co tu tak śmierdzi. - matka wyszła z pokoju i zaczęła pociągać nosem. - Ludmila tylko mi nie mów, że robisz swój najgorzej śmierdzący specyfik. - spojrzała na mnie. - Oczywiście, muszę być jak nowa dziś - rzuciłam jej, wzięłam do ręki śmierdzącą substancję i usiadłam na kanapie. Powoli zaczęłam pić, wcale nie było takie złe, ważne że pomagało. Po wypiciu, poszłam na górę się przebrać, i spakować rzeczy do Studio. Mój organizm przyjmował zabójczą dawkę czosnku bardzo dobrze, więc naprawdę po dwóch godzinach byłam jak nowa. - Mamo ja uciekam - powiedziałam i wyszłam z domu. Takie cudowne uczucie, że jestem znowu z Tomim, tak cholernie mi go brakowało, ale mam kilka spraw do wyjaśnienia, z kimś kto powinien dobrze o tym wiedzieć. Naszła mnie jakaś głupia ochota na taniec, dobrze, że byłam już pod Studio. Szybko wbiegłam do środka, przebrałam się w leginsy, bluzkę na ramiączka i wparowałam do sali tanecznej. Na moich stopach po chwili pojawiły się baletki, włączyłam piosenkę My heart will go on i moje ciało samo zaczęło wirować w rytm melodii. - Ostro. - usłyszałam ...

( Federico )
Całą noc nie spałem . Jorge musiał koniecznie słuchać tej swojej muzyczki rodem z Disnylandu . Wszedłem półprzytomnie do Studia i usłyszałem myzyke dobiegającą z sali tanecznej . Rozpoznałem piosenke  My heart will go on . Wszedłem do pomieszczenia i okazało się , że to Ludmiła . Na mózg już jej padło . Jakiś plemienny taniec .
- Ostro - powiedziałem w jednej chwili , a ona gwałtownie się zatrzymała .
- Fede ! Co ty tu robisz ?! Idź stąd ! - zaczęła się wydzierać .
- Zatańcz to w Hiszpani i wtedy zyskasz ogromną sławę - zaśmiałem się . Skoro ona jest dla mnie wredna no to czemu ja nie mogę ?
- Hahhaha . Padam ze śmiechu . Won stąd ! - krzyknęła , a ja myślałem , że mi zaraz bębenki padną .
- Ok , ok . Bez emocji - podniosłem ręce w obronnym geście . -Bo Ci się zmarszczki porobią . O sorry . Ty już je masz . Federico odchodzi ! - pstryknąłem palcami i wyszedłem teatralnie z sali . Dostałem wiadmość . Gdy wyciągałem telefon myślałem , że to Ana ,. ale okazało się , że to od Violetty .
 Wpadniesz do mnie ? Chciałabym pogadać ;)
Yyyyyyyyyyyyyy . No czemu nie ? Choć wczoraj mnie ochrzaniła . Odpisałem jej , że będe za godzine . Po określonym czasie znalazłem się przed jej domem , a drzwi otworzyła mi Olga . Przywitałem się i poszedłem na górę , do jej pokoju . Gdy mnie zobaczyła zerwała się z łóżka .
- Fede ja Cię przepraszam za to co Ci wczoraj powiedziałam . Wiem , że chciałeś mi pomóc , ale ... Przepraszam - wyszeptała . - Na zgodę mam coś dla Ciebie - poszła do garderoby i wróciła z ... w rękach ...

(Violetta) Dopiero rano dotarło do mnie, co zrobiłam. Krzyczałam na jedyną osobę która ze mna wytrzymuje, zrobiło mi się żal chłopaka , bo nie zasłużył na takie zachowanie z moje strony. Jeszcze mam szlaban więc rano zamiast do Studio udałam się na zakupy, mimo iż nadal byłam w stanie depresji po Leónie to nie mogłam stracić i Federico. Kupiłam mu wielkiego białego miska który w łapach trzymał nasze zdjęcie... Kiedy wróciłam do domu, napisałam do chłopaka ,który przyszedł bardzo szybko. Postanowiłam sobie, że nie będę więcej siedzieć i płakać. Było minęło, ale ból zostanie.Chłopak umieral z ciekawości więc szybko poszłam do szafy z której wyciągnęłam prezent. - O nie wieżę!- widzę na jego twarzy uśmiech co wygląda na to, że podoba mu się misiu. -Violka jesteś najlepszą przyjaciółką!- odkłada pluszaka i ściska mnie. -Wiem to!- odpowiada mu, nie mam pojęcia dlaczego, ale i to mi nie pomogło, czuje taką pustkę w środku... Nie wiem ile tak wytrzymam. Federico chce dać mi buziaka w policzek tylko coś mu nie wyszło i pocałował mnie delikatnie w usta. -Nie!- krzyknęliśmy oboje w tym samym czasie. -Violetta ja przepraszam...- chłopak puścił mnie i rzucił się na łóżko z rękami na twarzy. -To moja wina, chce żebyś wiedział, że jesteś dla mnie tylko przyjacielem i nie chce nic więcej... Ani z Leónen, ani z Diego i ani z tobą- jest to dla mnie dziwna sytuacja. -Viola ty tak samo dla mnie jesteś ważna, ale moje serce należy do kogoś innego . Ej dobra stało się i już. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.. Rzecz jasna najlepszymi- usiadłam na łóżko i zaczęliśmy się śmiać. Jeszcze raz się przeprosiliśmy i uzgodniliśmy, że nikomu o tym nie powiemy. Wyszliśmy razem na miasto gdzie....

(Germán) Wpadłem do mojego kolegi Maćka, który prowadzi klub nocny. Miał chwilę więc mogliśmy pogadać jak facet z facetem... Muszę się oderwać od rzeczywistości... Gadając trafiliśmy do centrum, nagle zobaczyłem jakiś dwóch typków koło pewnej dziewczyny.
- Chodź - Powiedział i ruszyliśmy w ich kierunku. Gdy byliśmy już obok... - Może ją zostawicie co? - Spytaliśmy uprzejmie.
- Heh, dziadki wy to lepiej... - W pewnym momencie dziecko uciekło. - Kur... I po co się mieszacie? ! - Rzucił jeden popychając mnie.
- Zachowuj się... - Palnął Maciek, jeden się zamachnął i przywalił mu w twarz. Krew zaczęła lecieć z jego nosa, zanim zdążyłem zareagować któryś cisnął we mnie czymś ostrym i rozwaliło mi warge. Podszedłem do drugiego i mu przywaliłem, tak się zaczęła... Trochę niebezpieczna bójka. Nagle jeden z nich zaczął uciekać ale udało nam się jednak złapać, przyparliśmy go do ściany, mòj kolega chciał go już pierdzielnąć gdy kątem oka zauważyłem policję i doradziłem mu go zostawić. Z niechęcią go puścił, odwracając się zauważyłem za sobą grupkę ludzi... Przypatrywali się nam, nagle podszedł/a do nas...
.
(Esmeralda) Oczywiście Ludmila zawsze wie najlepiej, po tym jej dziadostwie musiałam przez pół dnia wietrzyć dom. Fu, takie smordu dawno tu nie było. Chyba powinna wyjść na spacer, zawsze mi pomaga, po za tym nie da się wysiedzieć w tym domu. Wyrzuciłam wszystko z czego da się zrobić ten jej przeklęty specyfik. Zostawiłam otwarte wszystkie okna, i wyszłam z domu. Powietrze była rześkie, to chyba po tej wczorajszej ulewie. Nagle usłysza
łam syrenę policji. - Dziwne - pomyślałam. I na dodatek zatrzymała się za zakrętem.  Wygrała moja ciekawość i skierowałam się w tamtą stronę. Za budynkiem zauważyłam dość sporą gromadkę ludzi. - Ktoś się pobił - mówiła jedna kobieta. - Trochę krwi jest. - usłyszałam z drugiej strony. - Chyba na nich napadli. - ktoś jeszcze się odzywał. - Przepraszam, przepraszam. - przeciskałam się przez tłum i doznałam szoku. German, no tak oczywiście, stałam tam jak wryta i chyba mnie zobaczył. Był z jakimś kolegą, widziałam że ma rozwaloną wargę. - Odbiło Ci ? - zapytałam. - No co chciałem pomóc dziewczynie - odpowiedział. Pogrzebałam w torebce i wyciągnęłam chusteczki. Przyłożyłam mu ją do wargi. - Ty wiesz jak to się mogło skończyć ? Zero odpowiedzialności, a wydaje się że dorosły facet, a co by było gdyby Ci wbił nóż. ? - stałam wiercąc mu dziurę w twarzy. - Nic się nie stało, spokojnie nic mi nie jest, ale miło że się martwisz. - powiedział i uśmiechnął się. - Martwię się ? To dziwne, że się martwię, przecież jakby Ci się coś stało to .... - nie dokończyłam tylko zaczęłam okładać go torebką ...

(Germán)
- Nie bij!  Będę już grzeczny. - Mówiłem przez śmiech. Gdy przestała mòj kolega palnął.
- To jest ta co cię odrzuciła? - Spojrzałem na niego groźnie i uderzyłem go w tył głowy. - Ej! ... Dobra, to idziesz? Czuję że psy nas zaraz zgarną...
- Ee, jasne. - Powiedziałem spoglądając na tłum, następnie na Esmeraldę i klepnąłem kolegę lekko w ramię nie odrywając wzroku od ex.
- Cco?  - Spytała zdeorientowana.
- Myślisz że nam się uda?
- No jasne... - Szeptaliśmy nawzajem, po chwili jakby "uprowadziliśmy" Esmeraldę. Gdy zgubiliśmy psy wpadliśmy do mnie, kładąc Esme na ziemię zaczęliśmy się śmiać jak idioci.
- Pogrzało was? ! - Zaczęła na mnie krzyczeć. Nie zwracałem na to uwagi i siadając na kanapie dalej się śmiałem z Maćkiem. Czułem się jak dawniej, wolny...
- Dobra ja spadam, ktoś musi zająć się interesem... - Mòwił pomiędzy napadami śmiechu i wyszedł.
- Jesteście nienormalni - Dopowiedziała moja ex.
- Ja? Ja jestem nienormalny?  - Uśmiechnąłem się patrząc na nią. Gdy przytaknęła zacząłem ją gilgotać....

(Esmeralda) Nie no oni są nienormalni. Dzieci duże dzieci. I jeszcze zaczął mnie gilgotać no pogieło go. Mam tak przeklęte gilgotki, że to aż nienormalne. - Bl aaa g aaaaam przeeeestaaaaan - śmiałam się i krzyczałam na przemian. - Ty mnie okładałaś torebkę, teraz ja będę Cię gilgotał słodka zemsta. - zaśmiałam się i dalej kontynuował dręczenie mnie. - Geeeermaaaan błaaagam. - prosiłam go. - No dobra. - podał mi rękę i pomógł wstać. - Jesteś okropny. - powiedziałam. - Tak się nade mną znęcać ? - wzięłam pierwszą lepszą poduszkę do ręki i tym razem okładałam go nią. - To nie jest fair. - zakrywał się rękoma. - Nie schowasz się to za te gilgotki, czas ponieść karę. - uśmiechnęłam się i tłukłam go dalej. Nagle złapał za poduszkę i wyrwał mi ją. - Niee, nawet się nie waż. - powiedziałam gdy zbliżył się do mnie - German nie, ja wychodzę. - skierowałam się w stronę drzwi. Nagle złapał mnie w pasie i podniósł do góry. - German, idę do domu puszczaj mnie - powiedziałam. - Nie, muszę Ci oddać za tą poduszkę - uśmiechnął się. Ja zaczęłam się wyrywać, a on się śmiał więc w końcu ja też zaczęłam się śmiać ...

(Germán) Gdy się tak wierciła znòw miałem napad, to chyba ta głupawka. Nie mogłem już wytrzymać, opuściłem ją, nagle do pomieszczenia weszła Olga i niechcący oblała mnie całym dzbankiem wody. Byłem cały mokry ale i tak się śmiałem.
- Przytul mnie. - Rozłożyłem ręce w kierunku Esmeraldy.
- Nie!  Nawet nie próbuj!  - Zaczęła uciekać, zacząłem ją gonić, dopóki się nie wywaliłem. Uśmiech i tak znajdował się na mojej twarzy. - Choć wstawaj - Podała mi rękę, miałem już się podciągnąć, ale wpadłem na lepszy pomysł. Pociągnąłem ją do siebie i też upadła. - Głupek... - Burknęła podnosząc się podobnie jak ja.
- Oj, nie obrażaj się... - Powiedziałem i przytuliłem ją. Gdy przestałem znòw chciało mi się śmiać miała całą bluzkę mokrą. - Ujć...
- Ja ci dam Ujć!  - I znòw zaczęła mnie naparzać torebką póki do akcji nie wkroczyła bita śmietana, wcelowałem w nią narzędzie i opryskałem...

(Esmeralda) Nie, nie, nie, nie i nie. - German !!!! Jak ja teraz wrócę do domu ? - patrzyłam na niego zła jak nigdy. - Oj tam. - znowu zaczął się śmiać. - Nie oj tam tylko nie wrócę tak do domu !!!, jestem cała w bitej śmietanie i dodatkowo cała mokra, uduszę Cię kiedyś - powiedziałam dość poważnie. - No mnie, chyba żartujesz - spojrzał na mnie maślanymi oczkami. - Nie patrz tak na mnie, to jest niewybaczalne, niewybaczalne i koniec kropka. - powiedziałam i odwróciłam się w drugą stronę. - Oj nie gniewaj się, proszę. - powiedział i położył mi rękę na ramieniu. - Gniewam się i koniec kropka, jestem cała upaćkana, no to jest jakiś koszmar. - zrobiłam grymaśną minę. - Dam Ci swoje - zaśmiała się. - Żartujesz jak ja będę wyglądać jakby się w worek ubrała. - powiedziałam. - No znajdziemy coś, albo Viola Ci coś da. - złapał mnie za rękę. - To jak nie gniewasz się już. - znowu patrzył tymi swymi oczyma. - No dobra tak szczerze to nie potrafię się na Ciebie gniewać. - patrzyłam w te jego brązowe oczy i chciałam się zbliżyć ...

(Violetta)Pół dnia spędziłam z Federico i jego nawałem mówienia, jak można tyle gadać? Wiem, że chciał poprawić mi humor, ale chyba nic tego nie poprawi może jedynie cofnięcie czasu, a z tym może być problem. Wracając do domu pomyślałam o Diego, nie wiedziała
m jedynie dlaczego może przez to, że został porzucony przez miłość ? Nie wiem sama dużo nas łączy, ale jeszcze więcej dzieli.. Kiedy weszłam do domu poczułam się jeszcze gorzej, mój tato i Esme .. Ubrudzeni w bite śmietanie, ja chyba śnie? Czyli wszystko wróciło między nimi do normy.. Kiedy zauważyli, że weszłam do pokoju próbowali mi to wyjaśnić tyle, że cały czas pękali ze śmiech. Choć byłam rozdarta wewnętrznie ucieszyła się z ich powodu, ale szkoda było mi mojej ciotki, no cóż życie bywa okrutne. Wbiegłam po schodach do mojego pokoju tylko na chwilę by się przebrać, kiedy znowu zeszła na dół tynku razem Esmeralda była w koszuli mojego ojca i ... Eh całowali się. To jest dziwne. Raz są że sobą potem zrywają i znowu są ze sobą. Ah i oni są dorośli? Nie miesza się bo ja nie jestem osobą która zna się na związkach. Zostawiam parę gołąbeczków w domu i idę do parku gdzie czeka na moją osobę....


(Camilla) Siedzę w parku i czekam na Violettę. Ile można się spóźniać ja się pytam? Rozumiem jest w okropnej sytuacji ale musi się ogarnąć. W końcu postanawia się zjawić. 
-No wreszcie Violetta myślisz że mam cały dzień ? Chociaż tak mam cały dzień. Ale to nie znacz że muszę go marnować na bezsensowne czekanie.-znów zaczęłam nawijać jak najęta. Muszę w końcu zacząć pierw myśleć później robić. 
-Po co mnie tu wyciągałaś. Wolałabym zostać w domu.-Czy ona przestanie marudzić. 
-Idziemy szukać chłopaków... Niech Leon i Braodway zobaczą co tracą.
-Nie jesteś już z Broadwayem? Nic nie mówiłaś...
-Po pierwsze mówiłam ale nie słuchałaś  po drugie zerwał ze mną po imprezie gdy dowiedział się o filmiku. Po drugie powiedział że jestem zbyt "wybuchowa". Ja tylko chciałam żeby Lu przestała dręczyć moich przyjaciół... Dobra koniec gadki idziemy na miasto.-Chwyciłam przyjaciółkę pod ramię i pociągnęłam w stronę centrum Buenos Aires. Po drodze napotykamy...

(León) Nawet nie odważyłem się zajrzeć do szkoły. Nie miałem ochoty napotkać Violetty ani Francesci... oczywiście moje plany popsuł Andres, który za cel obrał sobie wyprowadzenie mnie z domu. Chociaż zazwyczaj jego towarzystwo poprawiało mi nastrój, dzisiaj miałem go dość, ale w końcu dalem się namówić, może uda mi się jakoś go spławić... Na szczęście nie poszliśmy do Studio, tylko do centrum miasta. W gruncie rzeczy nawet całkiem je lubiłem, ale w tej chwili nie miałem ochoty na bezcelowe łażenie, szczególnie że znam swoje szczęście i wiem, że za chwilę... mózgu, nie odzywaj się więcej. Tak, za chwilę, a właściwie już w tej chwili, widzę Camilę w towarzystwie Violetty. Nie chcę nawet do nich podchodzić, ale niestety one również mnie zauważyły, więc to nieuniknione

- Violetta, nawet nie mam ochoty cię znowu przepraszać. Ignoruj mnie przez resztę życia, tak będzie dla ciebie najlepiej - mówię, nie wiem, czy ironicznie, czy nie. Chcę już odejść, ciągnąc za sobą zdezorientowanego Andresa, kiedy...


(Violetta) To się robi już śmieszne. jak On może tak mówić? To prawda też nie mam ochoty na kolejne przeprosiny, ale nie uda mi się tak łatwo zapomnieć, ale najwyraźniej On już to zrobił. Kiedy ciągnął za sobą Andersa niwie wytrzymałam, Camila widząc moja złość mówiła do mnie, że nie warto, ale  oczywiście ja zawsze muszę być mądrzejsza. -Więc życzę Ci szczęśliwej przyszłości z Fran- próbowałam mówić ironicznie. -Wiesz jaki masz problem? Nie umiesz być mężczyzną i przyznać się do bledu- koleżanka chciała mnie zabrać, ale ja jeszcze nie skończyłam i On najwyraźniej też. -Wiesz co królewno, nie będę się przed Tobą więcej płaszczyć. Przyznaje się zrobię źle, ale powinnaś to rozumieć bo ty robilaś to systematycznie- jego słowa bardzo mnie dotknęły, co sprawiło, że w pewnym momencie moja ręka sama go uderzyła. -Nie rób tego więcej- odpowiedział brunet, a ja jak głupia przesunęłam się do niego, twarzą w twarzą. -Bo co?- i znów to samo. Po chwili ciszy odsunęłam się od chłopaka, znowu to samo, znowu dominują emocje. Ale tym razem będzie inaczej,nie mogę znowu mu zaufać... -Przepraszam- powiedział cicho. -Nie ja  przepraszam za.. - wskazała na jego twarz i po raz kolejne nasze oczy się zetknely ........

(León) Tak nie gramy, księżniczko.
Kiedy dziewczyna próbuje się do mnie przybliżyć, a nasze oczy się stykają, chwytam ją mocno za rękę, którą mnie uderzyła.
- Chyba trochę pomyliły ci się światy. To jest rzeczywistość, kochanie - wkładam całą resztkę sił w ostatnie słowo, żeby zabrzmiało jak najgorsza obelga. - Kiedy ty całowałaś Diego, ja siedziałem cicho. Teraz robisz aferę z głupiego pocałunku z Fran, który dla żadnego z nas nic nie znaczył! Ogarnij się, bo źle skończysz! - wrzeszczę jej w twarz. - Już ci to mówiłem, głupia, nie wiem ile razy. Kocham cię. Ale dla ciebie to nic nie znaczy, ty przecież możesz mieć każdego! Nie chcę cię więcej widzieć na oczy, jasne? Zjeżdżaj - kończę szeptem. Od razu wiem, że zrobiłem źle, kiedy widzę łzy w oczach szatynki. Camila na szczęście odciąga ją ode mnie. 
- Andres, czy nie mogłeś mi przerwać? - warczę na chłopaka, kiedy dziewczyny zniknęły mi z pola widzenia. - Wiesz, ciebie też mam dość - odchodzę w swoją stronę. Idę wkurzony dalej przed siebie, kiedy czuję na swoim ramieniu rękę...


(Angie)Szczerze mówiąc lubie swoje życie,mimo tego wszystkiego złego co się w nim wydarzyło.Śmierć siostry,potem ojca..To mnie wiele nauczyło. Zawsze starałam się dążyć do postawionych sobie celów i być przy tym pomocna dla ludzi,chociaż oni nie zawszę odpłacali się tym samym.. Ale czy ktoś kiedykolwiek zapytał się mnie czego ja chcę?
Tak naprawdę byłam sama. Miałam Pabla i mame,ale teraz zostałam sama. Nie mam z kim dzielić swoich smutków,wieczne kłótnie i niedomówienia. Mam dosyć..
Szłam tak rozmyślając o tym gdy nie natknełam się na Leona. Widać,że był czymś zdenerwowany. Podeszłam więc i położyłam mu dłoń na ramieniu. Spojrzał na mnie pytająco. -Leon wszystko wporządku?. -Yy tak Angie,chyba tak-odpowiedział.
-Jeśli cię coś trapi mów śmiało.Chętnie wysłucham-posłałam mu uśmiech.
-Dziękuję za troskę,ale może innym razem.Przepraszam.-Rozumiem,ale za dwa dni chcę cię widzieć całego w skowronkach,bo jedziemy do Hiszpani-powiedziałam. -Postaram się-rzucił po czym odszedł coż powinnam chyba odwiedzić Violette,mmimo,że nie jestem jak narazie tam miło widziana..Otworzyła mi Olga,która powiedziała,że Viola jest na górze i przed chwilą wróciła.Skierowałam się w tamtą stronę, ówcześnie zauważając Germana i Esmeralde w gabinecie;jak widać świetnie się bawili. Przynajmniej on jest szczęśliwy. Poszłam na górę do mojej siostrzenicy, która siedziała na łóżku i znów miała szklane oczy. -Violu wszystko dobrze?- usiadłam obok niej.-Od dzisiaj nie jestem już tą Violettą, pora się zmienić Angie- nie zrozumiałam jej słów do póki, nie wyrzuciła wszystkiego z szafy. -Dość bycia tą idealna dziewczynką, a jemu pokaże na co mnie stać!!- Widać było, że dziewczyna kipi złością. Próbowałam jej wytłumaczyć, ale nie chciała mnie słuchać. Zamówiłyśmy pizze i tak o to cały wieczór zleciał, Kocham Violettę, ale nie mogłam dłużej siedzieć w tym domu z Germanem i tą kobietą, dlatego wyszłam się przewietrzyć po drodze do słownie wpadam na....

(Germán) Rozbawiony chciałem zaczerpnąć świeżego powietrza, zostawiłem na chwilę Esmeraldę. Nie patrzyłem jak idę i wpadłem Ángeles...
- Jeju, przepraszam... - Zacząłem
- Nic się nie stało. - Rzuciła i wyszła na taras. Poszedłem za nią.
- Wszystko w porządku? Smutna jakaś jesteś. - Powiedziałem trzymając ręce na barierce. - Musisz się w końcu rozerwać, rozluźnić... Zabawa dobrze ci zrobi. - Położyłem dłoń na jej ramieniu, póki nie spojrzał na mnie. Nie powinienen patrzeć jej prosto w oczy znów zasłabnę i pewne będę chciał ją pocałować. - Poza tym dziękuje... - Spojrzała ponownie na mnie. - Pomimo że - odchrząknąłem. - Zrobiłaś to co zrobiłaś, byłabyś świetną matką dla Violetty... Umiesz ją pocieszyć, doradzić jej, tym bardziej ją zrozumieć czego akurat nie potrafię...
- Ty chociaż jesteś szczęśliwy... - Mruknęła pod nosem.
- Co?
- Masz przy sobie osobę która cię kocha...
- Ale... Jeśli ja jestem to ty też jeśli tak...
- Hm? Mi chodziło o Esmeraldę... A ty co myślałeś? - Wpadka... Ta ja cudownie, miałem sobie zrobić przerwę to zrobię.... Muszę pomyśleć o córce. - Germán...
- Jjaaa... Myślałem o tobie... Że ty i ja... Ale... Nie... % już podbijają moją głowę... Poza tym czas zrobić sobie przerwę, córka ważniejsza... Jeśli znajdzie się odpowiednia to będę wiedział kiedy... - Nie mogłem już dalej nic mówić, jej twarz muskał blask księżyca i te oczy... Ogar! - Dzięki... - Szepnąłem i pocałowałem ją w policzek. Nie wiedziałem co dalej więc wszedłem do środka... Jeszcze trochę przesiedziała Esme ale potem wyszła. Ja już szczerze padałem, wspiąłem się na górę po schodach i miałem wchodzić do swojego pokoju, ale wpadłem jeszcze do pokoju córki... Leżała już słodko a koło niej siedziała szwagierka. Podszedłem i ucałowałem pierworodną w czubek głowy.
- Dobranoc... - Odparłem wychodząc z jej sypialni wraz z Angie.
- To ja też już pójdę. - Skierowałam się ku schodom dlatego ją zatrzymałem.
- Co ty robisz? Przecież tu mieszkasz. Gdzie idziesz?
- Myślałam że już nie chcesz abym tu pracowała... - Wytłumaczyłem jej że może w sumie "chcę" aby została, mówiąc to jej akurat byliśmy pod jej pokojem. - A więc dobranoc... - Wyszeptała nieśmiało.
- Dobranoc... - Odparłem równie cicho. Przez chwilę patrzyliśmy się tak na siebie, ale ja nie wytrzymałem i nachyliłem się. Pocałowałem ją, trwało to zaledwie 2 sek., nie odwzajemniła... Dała mi wyraźny znak... "Odejdź" to słowo zauważyłem w jej oczach po pocałunku. Zrobiłem to, odszedłem...

Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 68.


7 komentarzy:

  1. Skuciłas mi ich ;d
    Ale będzie dobrze?!
    Swietny!
    Czekam i kocham ;****
    // Gabi Verdas

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na next. :**

    OdpowiedzUsuń
  3. mam nadzieje że leonetta się pogodzi

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu, czemu, czemu?!!! Czemu Germangie nie może być razem ??

    OdpowiedzUsuń
  5. fran i leona proooosze fajna mieszanka rozdziak swietny dzieki ze piszesz

    OdpowiedzUsuń
  6. Super :* Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  7. A Leonetta się pogodzi??

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka