wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 64

(Tomas) Obudziłem się dość wcześnie mimo to nie ominął mnie kolejny wykład od mojej matki na temat jak bardzo się martwiła i że mogło mi się coś stać. Jak by jej wczorajsze kazanie na przemian z ciotką nie wystarczyło. Gdy już wysłuchałem jej całej paplaniny postanowiłem iść do łazienki i się trochę ogarnąć. Przez te całą wczorajszą akcje byłem cały posiniaczony, jak by siniaki z poprzednich bójek nie wystarczyły. Gdy wyszedłem z pokoju czekało już na mnie śniadanie, obok talerza znalazłem kartkę od mojej kuzynki a na niej wielki napis "Tomas Bohater" - mimowolnie się uśmiechnąłem. Gdy już zjadłem założyłem kurtkę i już miałem wychodzić do studio lecz usłyszałem pukanie do drzwi, pośpiesznie je otworzyłem i zobaczyłem....

(Ana) Od wczorajszego dnia, wszystko przyprawia mnie o gęsią skórkę. Mieliśmy farta że udało nam się przejść bez szwanku, w sumie... Ja dostałam z łokcia w twarz, czułam się jakbym miała zaraz się popłakać. Na szczęście wszystko już za nami ! Szłam właśnie do Stud!a, przechodząc koło domu Tomasa, pomyślałam że wpadnę do niego mu podziękować. Bo w sumie to dzięki jego i Diega interwencji udało się ich obezwładnić, w sumie.... To wszyscy się spisaliśmy, ale co mi szkodzi ! Zapukałam do drzwi i otworzył mi właśnie on. Chciałam już coś z siebie wydusić gdy ktoś rzucił kamieniem i walnął w moją głowę. Cholera ! Co jest z tym światem ?!
- Nic ci nie jest ? - Spytał.
- Nie... A w ogóle to chciałam ci podziękować za wczoraj i... Tyle. - Mówiłam dotykając obolałego miejsca. - Idę właśnie do Stud!a idziesz ? - Zapytałam. Odmówił, mówił że musi jeszcze coś załatwić. "Jak nie to nie." Przeleciało przez moją głowę, pożegnałam się i szłam dalej. Bosh... Zaraz będę miała kolejnego guza tym razem na głowie ! No nieźle... Dwa razy w łeb z laski, z łokcia w twarz i w głowę od kamienia...! Ja to mam szczęście ! Docierając do budynku, zauważyłam znajomą mi twarz...

( Federico )
To życie jest co raz bardziej dziwne . Wszystko dzieje się za szybko . Jednej wieczór , a ja tu się dowiaduje, że była napad na kino , a w nim , akurat musieli być moi  przyjaciele . Na szczęscie nikomu nic się nie stało. Szedłem właśnie do Studia . Z nogą jest już lepiej . Za jakieś dwa dni będę mógł w końcu normalnie funkcjonować . Gdy dotarłem do budynku usłyszałem swoje imie . Odwróciłem się i zobaczyłem Anę . Szybko do mnie podbiegła .
- Hejka - pocałowała mnie w policzek . - Co tam ?
- W porządku - przekrzywiłem głowę . - Nic mi nie powiesz ?
- Nie . Nie mam na to siły . Teraz chcę się tylko cieszyć tym , że Violetta wróciła . Nawet nie wiesz jak się o nią martwiłam .
- Wyjęłaś mi to z ust . To było coś strasznego . A! I mam dla Ciebie super informację - spuściłem głowę . - Moja mama chcę Cię poznać - wymamrotałem pod nosem .
- Co , co , co ? - podniosła mój podbródek . - Nie baw się ze mną w takie gierki . O co chodzi ?
- Moja mama chcę Cię poznać - otworzyła usta w wrażenia . - Ale nie bój żaby . Przekupiłem swego brata i coś zepsuje tak , że będziemy mogli się bez podejrzeń oddalić .
- Aha - dziwnie na mnie patrzyła . Zresztą każdy tak na mnie patrzy . - Ale mam pytanie ?
- Jakie ? ...

(Ana)
- Jakie?
- Chcesz poznać moją mamę?  Jest fajna, taka wkurzająca...
- Aa, nooo ok... - Zgodziłam się ale jednak wolałam już śmierć w tym kinie. Rodzice moich partnerów nigdy mnie nie lubili... Jedna aż mnie opluła... Szliśmy gawędząc, było naprawdę miło dopóki nie znaleźliśmy się pod jego domem. Otworzył drzwi i weszliśmy do środka... Zawołał ją niechętnie i przyszła. Wyglądała dość sympatycznie...
- Mamo, to jest Ana... Nie morduj jej tylko proszę pytaniami. - Powiedział a ja się uśmiechnęłam na jego minę. Jej również kąciki ust powędrowały ku górze, przedstawiła mi się i podała rękę, którą uścisnęłam.
- Angela.
- Ana. - Swoje imię wypowiedziałam dość nieśmiało, stresowałam się szczerze tym. Nie cierpiałam takich spotkań, starasz się zawsze jak najlepiej wyjść, zawsze może pójść coś nie tak...
- To my idziemy do mnie. - Wypalił Fede i złapał mnie za rękę.
- Czekaj, chcę poznać bliżej twoją dziewczynę... - Oj, kobieto, oj, lepiej nie ! Mówiłam w myślach, zanim zdążyłam coś powiedzieć moja komórka zadzwoniła.
- Przepraszam... - Wyjęłam z kieszeni komórkę i wydzwaniał/a do mnie.... Ale odrzuciłam połączenie...


(Violetta) Nie mam pojęcia o co chodziło z całą tą akcją w kinie, oczywiście mój tato wszystkiego się dowiedział i czekał mnie dwugodzinny wykład o tym jak mam sie zachowywać i co robić w takich sytuacjach. Rano jak zwykle zabrałam się na śniadanie i wyszłam do Studia, po drodze próbowałam się dodzwonić do Anki bo jej ojciec rano przyjechał. -Anka! Odbierz ten telefon!- krzyczę nagrywając się na pocztę. Dzisiaj jest dzień kwiatów, w całym parku są porozstawiane stragany z kolorowymi kwiatkami i te słodkie zapachy. W Studio panuję nie zwykła cisza, czyżbym się spóźniła na zajęcia? Razem z Angie poszłam do pianina, gdyż miałam zagrać jej nuty
Ahora sé que la tierra es el cielo,
Te quiero,
Te quiero.
Que en tus brazos ya no tengo miedo,
Te quiero
Te quiero
Que me extrañas con tus ojos,
Te creo,
Te creo…
Kiedy skończyłam utwór pożegnałam się z moją ciotką i szybkim krokiem poszłam na tablicę ogłoszeń, szykowała się jakaś wycieczka, ale to jeszcze nie teraz.. Odwróciłam się i ku mojemu zaskoczeniu (ktoś)  trzymał dla mnie kwiatka, ta osoba to ....

(Diego)  Dzisiaj rano wstałem w jakimś podłym humorze. Wszystko dla mnie nie ma ostatnio żadnego sensu. Jeszcze bardzo współczuję Lu, musi być silna. Chyba wiem co czuje... Na szczęście już jest lepiej. Powoli powlokłem się na dół, nie miałem dzisiaj ochoty nawet na jedzenie. Po prostu od razu wyszedłem do szkoły.
Szedłem tą trasą co zwykle czyli przez park. Tym razem zobaczyłem na nim liczne stragany z kwiatami. Gdy przechodziłem koło straganu z pudrowo-różowymi różami od razu pomyślałem o Violi. Wiem miałem ją ignorować, ale nie potrafię... Podszedłem do sprzedawcy i wziąłem trzy różyczki. Następnie udałem się do Studio. Już przy wejściu usłyszałem piękny głos Violetty co oznaczało, że ma lekcję z Angie. Po tym gdy nauczycielka wyszła z sali postanowiłem ja tam wejść. Podszedłem do Violi i powiedziałem:
-Cudownie...- dziewczyna lekko zarumieniła się- proszę to dla Ciebie -wręczyłem jej trzy róże...
-Diego nie....- nie dałem jej dokończyć
-Wiem, że nigdy nie będziemy dla siebie kimś więcej, ale chcę być choćby przyjacielem, bo nie potrafię żyć daleko od Ciebie...- dziewczyna spuściła głowę, wiedziałem, że kocham ją dużo bardziej niż zwykły przyjaciel, ale nie powiem jej tego, musiałem skłamać.... Wyszedłem smutny z klasy, lecz po chwili usłyszałem czyiś głos...

(Violetta) I dlaczego On mi to robi? Choć z drugiej strony, skąd wiedział o moich ulubionych kwiatach? Najpierw przytula Lu, a teraz chodzi do mnie z kwiatami? Z drugiej strony nie mogą o nim zapomnieć, było mi z nim dobrze tylko, że moje uczucie wobec Leóna jest silniejsze.. -Poczekaj- zawołałam za chłopakiem. -Tęsknie za Tobą, ale nie w ten sposób.. Zawieszenie broni?- z uśmiechem podaję chłopakowi rękę, nie czekał zbyt długo by odwzajemnić uścisk, na jego twarzy pojawił się uśmiech. -Przejdziemy się?- zaproponował gestem głowy. I tak musiałam pójść do księgarni po arkusze papieru,  wiec czemu nie? Rozmowa przebiegała nam bardzo dobrze, jak byśmy się nigdy nie pokłócili, a czasem miałam wrażenie, że nadal jest jak przed amnezją, ale moje myśli sprowadzały mnie na ziemię. LEÓN. Na ulicach było pełno porozrzucanych kwiatów, aż miło było patrzeć.
-Violetta...Może to głupio zabrzmi, ale...- chłopak próbował coś powiedzieć. -Hmm?-
-Zaśpiewasz ze mną? Lubię Cię słuchać.- mrugnął do mnie i wskazał na ulicznych grajków, podał im nuty i zaczęliśmy śpiewać..
Y es que yo soy así
Mi vida es alocada
Sin red y voy a mil
Mi ley es doble o nada
Y es que yo soy así
Con solo una mirada
Vas a quedar de mi
Por siempre enamorada
Escucha y siente,
ya tus amigas te pueden contar, pueden contar,
que bien la pasaras.
Entiende y siente
Estoy aqui, la fiesta va empezar, va a empezar,
la fiesta va a empezar.


(Diego) Zaśpiewałem z Violettą i moje serce zaczęło bić jak by oszalało, rzecz jasna nie dałem po sobie tego poznać, wiem że nigdy nie będziemy razem, ale cieszę się z jej przyjaźni to i tak bardzo dużo dla mnie znaczy przebywać z nią. Jej uśmiech jest jak promienie słońca, a jej oczy błyszczę ja gwiazdy na niebie. DIEGO DOSYĆ. To tylko przyjaciółka. -To co chcesz teraz zrobić?- zadałem szatynce pytanie, długo nie zwlekała. -Ale to jest głupie...- zaczęła się śmiać -Chcę się pohuśtać na huśtawkach- odpowiedziała ciągnąc mnie za rękę. Po nie spęna pięciu minutach byliśmy na pustym ze względu na porę placyku -Zawody?- rzuciłem. Huśtaliśmy się co raz wyżej i wyżej, aż w końcu przyszedł czas skoczyć, oczywiście ja skoczyłem pierwszy, a zaraz po mnie Violetta, która wpadła prosto na mnie. -Przepraszam- powiedziała przez śmiech i wstała na nogi otrzepując się z piachu.
-Diego ja już muszę lecieć, tato dzwoni- oznajmiła, a ja podałem jej rękę na pożegnanie, ale ona jej nie zauważyła i przytuliła mnie. Czemu ona to zrobiła? Teraz na pewno nie zasnę..W drodze do domu rozmyślam na nową piosenką dla zespołu, tekst sam mi sie układa. O dziwno jestem dość zaspokojony, dlatego nie myślę o Violi. W szarych rurek wydobyłem telefon i wybrałem numer Marco, kiedyś się kolegowaliśmy ale przez dziewczyny nasze drogi się rozeszły, ale teraz można by spróbować od nowa. Wchodząc do domu dostrzegam dobrze znany mi samochód. NIE. Mój ojciec przyjechał, ciekawe po co? Po drugiej stronie dostrzegam ....

(Ludmila) Obudziłam się bardziej zmęczona niż zwykle, dodatkowo było mi przeraźliwie zimno. Wstałam i chciałam sprawdzić czy może okna są otwarte, ale wszystko było zamknięte. - Apsiiikkkk - kichnęłam na cały dom. Całą mnie telepało. - No pięknie jakieś choróbsko mnie dopada - powiedziałam sama do siebie. Pocieszeniem było to, że matka jutro wychodzi ze szpitala. Zeszłam na dół zrobiłam sobie gorącego mleka z miodem. Szczerze to nie poszłabym do Studio, ale Pablo prosił aby wszyscy się pojawili. Założyłam czapkę, szalik i z chusteczką przy nosie wyszłam z domu. Odczuwałam ogromny ból mięśni i ten obleśne czerwony nos. No jak ja wyglądam. Idąc tak przytulając sama siebie zauważyłam Diego. - Diego. - zaczęłam go wołać. - Lu. - podbiegł do mnie i dał buziaka w policzek. To naprawdę cholernie dobry przyjaciel i do tej pory tylko on mnie nie zawiódł. - A Ty co tak wyglądasz jakbyś była Rudolfem Czerwononosym - zaśmiał się - Ejj haha choroba mnie dopadła. Idziesz do Studio Pablo ma jakieś informacje. - powiedziałam. - Tak, tak tylko wezmę nuty, zaczekasz ? - zapytał. - No jak nie jak tak. - zaśmiałam się. Diego wszedł do domu i po pięciu minutach pojawił się znowu przy mnie. - To idziemy. - powiedział, a ja go wzięłam pod ramię. Po 15 minutach marszu dotarliśmy na miejsce. W sali zaczynało się już zebranie, dlatego usiedliśmy szybko na jakieś wolne krzesła. - Posłuchajcie - zaczął Pablo, wytypowaliśmy dziś uczniów, którzy pojadą na wymianę do Hiszpanii.- kontynuował. - Cały wyjazd polega na poznaniu kultury innego państwa i współpraca. - spojrzał na mnie. - Przez tydzień czasu będziecie się przygotowywać do wystąpienia przed ich publicznością. - uśmiechnął się. - W takim razie wyczytuje .. numer jeden. - nie dokończył po wyskoczyłam z krzesełka. - Normalne, że numer jeden to ja, dziękuję, dziękuję. - powiedziałam. - Tak Ludmila jesteś na liście, ale nie na miejscu pierwszym. - odpowiedział mi. - No tak może usiądę bo mój blask tak was onieśmiela, że nie wiecie co powiedzieć. - uśmiechnęłam się. - No to siadaj.. - usłyszałam...

(Violetta) W ostatniej chwili zadzwoniła do mnie Francesca z informacją o tym, że Pablo chce nas wszystkich widzieć. Razem z Camilą i Fran poszłyśmy na kawę przed zajęciami. W klasie pełnej studentów nauczyciel przedstawił plan wycieczki, wytypował najzdolniejszych uczniów szkoły. Kiedy chciał zacząć czytać listę przeszkodziła mu w tym Ludmila, nie chciałam się z nią ponownie kłócić, dlatego się opanowałam niestety Francesca nie mogła -No to siadaj w końcu i nie gadaj tyle!- powiedziała dosyć ironicznie. -Dziękuje Fran, ale to nie było konieczne.. - upomniał ją Pablo. - A o to lista-
- León, Violetta, Diego, Ludmiła, Francesca, Ana, Tomas, Maxi, Naty, Lara, Federico, Camila, Broadway, Andres.. Niestety reszta z was będzie mieć warsztaty ale w kraju...- Kiedy skończył wyszedł z sali. Zrobiło mi się miło, że mogę być w tej drużynie. Po wszystkim poszłam porozmawiać z Angie. Jest ostatnio nie w humorze, dlatego zaprosiłam ją na sok, ale musiała odmówić przez nawał pracy. Kiedy dzień w Studio dobiegł końca uznałam, że nie potrzebuję już tutaj siedzieć. Zadzwoniłam do mojego chłopaka, ale odebrała LARA. Przez co zrobiłam się lekko zła, ale to w końcu jego przyjaciółka. W parku zauważyłam Ludmiłe, chciałam do niej podejść tylko że zaczepił mnie -Wszędzie Cie szukałem...-........

(Diego) Szedłem sobie do domu gdy ujrzałem mojego ojca. NIE! Czego on tu szuka?! Po tym co mi zrobił nie chcę go nawet znać! Na szczęście wybrnąłem z sytuacji, bo po drugiej stronie ulicy stała moja przyjaciółka-Lu. Zawołała mnie radośnie, chociaż widziałem, że jest chora. Okazało się, że Pablo zwołał zebranie więc razem ruszyliśmy do Studia. Gdy już tam byliśmy nauczyciel, zaczął mówić coś o jakiejś wymianie uczniowskiej w Hiszpanii. Kocham Ludmiłę, ale oczywiście wyrywała się jak zwykle. Ja do połowy nie słuchałem, bo przypatrywałem się Violettcie. Obudziłem się dopiero gdy Pablo wypowiedział moje imię się obudziłem. Ja?! Jadę do Hiszpanii? Przecież ja nie jestem utalentowani jak tamci ludzie... Dobra nie ważne. Po zebraniu poszedłem z Lu do parku przed Studio. Ona zaczęła coś do mnie mówić i po mniej więcej 5 minutach zorientowało się, że latam właśnie 2 metry nad ziemią:
-Ej Diego! Haloo!- Zaczęła krzyczeć
-Tak?! Tak? Mówiłaś coś do mnie?
-Boże- pokiwała przecząco głową- z kim ja się zadaję? Ty znowu o tej Violce. Dałbyś sobie spokój...
-Ale ja nie potrafię! Wiem, że nigdy w życiu nie będziemy razem, ale ja nie mogę o niej zapomnieć...
-Kurcze, to może zamiast ją okłamywać typu ,,Wiem, że nigdy nie będziemy razem, zadowala mnie opcja przyjaciela...'' to może powiedz jej prawdę. Myślę, że ona zrozumie i jak jej nie będzie zależało zignoruje to.
-Dziękuję... Jesteś kochana... Tak zrobię. Jeżeli mnie zignoruje to trudno, zrozumiem ją... To idę jej poszukać...- przytuliłem przyjaciółkę i poszedłem szukać dziewczyny. Po paru minutach ją spotkałem.
-Wszędzie Cię szukałem..
-O a Coś się stało?
-No w sumie to tak... Violu, muszę Ci coś powiedzieć... Nie mogę już kłamać... Ja Cię bardzo mocno Cię ko...- nie dała mi dokończyć i przerwała w połowie zdania...

(Violetta) Wracając do domu zaczepił mnie Diego. Myślałam, że wyjaśniliśmy sobie dzisiaj wszystko i zostaniemy przyjaciółmi. -Ja Cię bardzo mocno ko..- wiedziałam co chciał powiedzieć od zdanie "Wszędzie Cię szukałem". -Diego, to jest coś ważnego? Bo naprawdę się śpieszę- chciałam aby zabrzmiało to wiarygodnie. -Nie jest to ważne, ale chce żebyś to wiedziała...- chłopak podszedł do mnie bliżej i złapał mnie za ręce -Wiem, że ty tego nie czujesz... ale..- Jak ja mam wybrnąć z tej sytuacji? Bardzo zależy mi na Diego! Ale nie wiem jeszcze w jaki sposób. Kiedy przygotowałam się na to co chce mi powiedzieć, nie wiadomo skąd pojawił się drugi chłopak. León. -Powoli zaczynam się przyzwyczajać do widoku Ciebie z moją dziewczyną!- zabrał moją rękę z jego uścisku. -Chyba słyszałeś, że się śpieszy?- chciałam tylko jak najszybciej zniknąć od nich obu. -Nie unoś się tak, chciałem tylko porozmawiać i to wszystko. Brunet długo nie czekał z odpowiedziom -Diego wiem, że nie robisz tego specjalnie, ale musisz w końcu dać jej spokój..A teraz musimy iść- uśmiechną się do niego i zabrał mnie ze sobą. Kiedy byłam pewna, że Diego nas nie usłyszy zadałam mu pytanie.
-Dlaczego nie dałeś mi się pożegnać?- zadałam pytanie chłopakowi, ale nie dałam mu odpowiedzieć widząc ranę na jego ręce, okazało się, że spadł z motoru. Gratuluję León. Chłopak zaprosił mnie na kolację do siebie do domu, gdyż jego rodzina chciała mnie poznać. Jego rodzina jest bardo miła, po skończonym posiłku odprowadził mnie do domu. -Chciałeś mi coś powiedzieć w tedy, w parku-
nagle przypomniałam sobie tą sytuację. -Ehh.. To teraz nie ważne, pamiętaj tylko, że bardzo Cie kocham-zdenerwowałam się trochę, ale uspokoił mnie mocnym pożegnalnym pocałunkiem.
Wchodząc do domu nie wiem co mam powiedzieć w moim salonie siedzi ta kobieta... JADE!? Co ta kobieta robi w moim domu?! -Violettunia kochana.. Coś ty zrobiła z włosami?- mówiła tym swoim piskliwym głosem. Zawlokłam tatę do kuchni chcąc wyjaśnienia, ale odpowiedział mi tylko, że wróciła do miasta i chciała się przywitać. Nie chcąc być w jej towarzystwie poszłam na górę swojego pokoju, gdzie odczytałam SMS'a od Francesci "Violu musimy porozmawiać!" Co się dzieje z tymi ludźmi? Pierw León, a teraz Fran no i Diego. Wyłączyłam swoje myślenie i poszłam spać....

Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 65.

9 komentarzy:

  1. rozdział świetny
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeboski :D . Przepraszam, że nie komentuje pod każdym rozdziałem ;cc , ale czasami jestem na tel. i mi po prostu jest trudno.... Ale od razu mówie: wszystkie czytam i są boskie :DD .
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział!
    Nawet jeżeli pod tym rozdziałem nie będzie 7 komów to co z tego ...
    Wstaw kolejny, bo kocham jak piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział THE BEST.!!!
    Czekam i kocham... ;****
    // Gabi Verdas

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyjątkowo rozdział 65 pojawi się dzisiaj koło 23 zamiast jutro. Nie oznacza to jednak że środę rano opublikujemy 66.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super ;) dawaj nexta ;) ciekawe, co Leon chciał powiedzieć Violi ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. a kiedy w końcu vilu i lu się pogodzą?????????
    byle szybko

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka