środa, 20 listopada 2013

Rozdział 58.

(Tomas) Obudziłem się wyspany i z jednym konkretnym postanowieniem. Muszę się ogarnąć i naprawić ten cały bajzel. Zrobię sobie jeden dwa dni odpoczynku od Studia i od wszystkiego a potem muszę ponaprawiać stosunki z przyjaciółmi i może pogadać z Lu. Było wcześnie i wszyscy w domu spali a mi tak strasznie chciało się grać na gitarze, dlatego żeby ich nie obudzić ubrałem się i wyszedłem do parku. Usiadłem na jednej z ławek i zacząłem grać i śpiewać:

Cómo explicar?
No dejo de pensar en ti,
en nosotros dos...
Cómo escapar?
De una canción
Que hable de tí,
Si eres mi canción.

Puedo vivir
Como en un cuento,
Si estoy contigo,
Que revive
a cada página
El Amor...

Przerwał mi czyjś głos.
- Cześć, dawno nie rozmwialismy…..

(Violetta) Nie! Nie! i jeszcze raz NIE!. Jak León mógł tak zrobić? Jak w ogóle przyszło mu to do głowy? On wygrał, bo jest dużo razy lepszy ode mnie. Dlatego po programie zrobiłam mu wielką awanturę i tak wszyło na moje. Żadne z nas nie chciało wziąć tej nagrody. On ze względu swoich poglądów co do wygranej, a ja ze względu szacunku do niego oraz nie potrzebowałam tego do życia. W końcu Antonio sam zdecydował, że teledysk nagra LEÓN. Dlatego od wczoraj ze sobą nie rozmawialiśmy. Kiedy przeżyłam tą noc irytacji i poszłam do Studio. Tuż przed szkołą, a dokładnie w parku zauważam Tomasa grającego na gitarze. -Cześć, dawno nie rozmawialiśmy..- chciałam się do niego dosiąść, ale się opamiętałam. Chłopak jednak wskazał ręką miejsce obok siebie. -j.Tak jakoś wyszło- wrócił do brzdąkania -Jak sie czuje Federico..- nawet nie raczy na mnie spojrzeć -Już lepiej, dzięki.. Ale to nie o tym chciałam z tobą porozmawiać.. Jak się czujesz?- rozmowa z nim sprawia mi trudności. -Jeżeli chodzi Ci o Lu to dobrze, dlaczego pytasz?- łaskawie spogląda na mnie z nad instrumentu. -Bo znam to uczucie..- odpowiadam.
-Skąd miała byś nie znać? Jesteś ekspertem od kończenia związków..- popatrzył na mnie z głupia miną, a ja uświadomiłam sobie, co naprawdę o mnie myśli. -Nie Violetta, nie to chciałem powiedzieć...- zaczyna się tłumaczyć. -Nie Tomas! Rozumiem! Nie tłumacz się.. Nie chciałam po prostu... Nie będę się przed tobą tłumaczyć!- zrywam się na równe nogi. -Violetta Nie to chci..- dobiegają mnie ostatnie słowa chłopaka, ale jest już za późno bo wychodzę z parku. Tak zawsze jest, chcę być dla kogoś miła to ten ktoś ma moją pomoc gdzieś.. Chyba wolałam siebie z amnezją! Gdy jestem już pod studiem dobiega mnie głos mojego telefonu, nie patrząc kto dzwoni odbiera. -Halo?-....

(Diego)  Już po finale U-Mix'u. Violetta niestety nie wygrała, chociaż ten cały Leon chciał jej oddać nagrodę nie wyszło mu to najlepiej, bo dziewczyna się nie zgodziła. Zszedłem na dół porozmawiać ze swoim bratem, który właśnie wrócił z pracy, wczoraj się nie widzieliśmy:
-Cześć, Carlos! Jak my się długo nie widzieliśmy, jak tam w pracy?
-Cześć, Diego. A w pracy jak to w pracy ciężko, ale się opłaca... A co było powodem Twojego powrotu do Madrytu?
-A czemu miałbym nie wracać, przyjaciół tam nie znalazłem oprócz Lu o której Ci już kiedyś opowiadałem, a o innej rzeczy która była przyczyną mojego wyjazdu nie wiem czy chcę mówić...
-Dziewczyna...
-Dlaczego ty wszystko musisz wiedzieć?
-Wiesz, ja bym Ci radził żebyś z nią porozmawiał o tym co czujesz, ale jeśli dobrze znam życie ty nie chcesz tego robić bo poznała innego, ale taka rozmowa nawet jakby była z kimś innym dobrze Ci zrobi...- Nic mu nie odpowiedziałem tylko wbiegłem na górę po schodach, wziąłem telefon do ręki i wybrałem numer do Violi, po paru sygnałach odebrała już po pierwszym jej słowie usłyszałem że jest zdenerwowana...
-Halo?
-Cześć Violu, jesteś jakaś zła?
-Tak, ale to nie istotne chyba nie dzwoniłeś po to...
-No nie, masz rację, chciałem Ci pogratulować po U-Mix, chociaż nie wygrałaś dla mnie i tak byłaś najlepsza i chciałem Ci powiedzieć...
-Mów Diego...
-Bardzo za Tobą tęsknię i dalej Cię kocham, ale zdaję sobie sprawę z tego, że mój wyjazd to było coś lepszego, ty możesz być szczęśliwa z Leonem i myślę, że za niedługo o mnie zapomnisz, ale ja o Tobie nie będę umiał, przepraszam, że jeszcze Ci zawracam głowę, żegnaj...- rozłączyłem się i rzuciłem na łóżku, czułem się jeszcze gorzej...

(Violetta) -Bardzo za Tobą tęsknię i dalej Cię kocham, ale zdaję sobie sprawę z tego, że mój wyjazd to było coś lepszego, ty możesz być szczęśliwa z Leonem i myślę, że za niedługo o mnie zapomnisz, ale ja o Tobie nie będę umiał, przepraszam, że jeszcze Ci zawracam głowę, żegnaj...- Po tych słowach chłopak się rozłączył, nie zdążyłam mu powiedzieć jednego. -Diego.. Nie! To nie tak jak myślisz..Wiesz, że zawszę będziesz dla mnie kimś ważnym, ale ... Diego?!- mówiłam do rozłączonego połączenia. ŚWIETNIE. Dajcie mi wszyscy święty spokój. Wchodzę do Studia i rzucam wszystkie moje rzeczy na podłogę. Siadam do klawiszy i wale w nie. Nie to nie ma sensu, pozbierałam wszystko i zadzwoniłam po taksówkę, która zawiozła mnie na szpitala. Idąc w kierunku sali słyszę głos Federico -NIE ZGADZAM SIE!- nim się orientuje wpadam prosto na chłopaka i leżymy na ziemi.......

( Federico )
- NIE ZGADZAM SIE ! - krzyknąłem na cały szpital i  wyszedłem z pomieszczenia , wpadając przez to na Violkę .
- Przepraszam Cię . Nie widziałem , że tu jesteś - przyjaciółka pomaga mi wstać .
- Nic się nie stało - zapewniła , a koło mnie pojawił się lekarz .
- Musisz . Musisz . Nie możesz tego lekceważyć . To jest poważne . Musisz leżeć , pić dużo wody i jeść zdrowe rzeczy . Żadne chipsy , batony , żelki , pizze . I do zobaczenia za tydzień na badanich - mężczyzna oddalił się do swego pokoju .
- Nieeeeee . On niszczy mój charmonogram dnia - jęknąłem .
- No , ale zasłużyłeś sobie na to . Co się właściwie wczoraj stało ? I o co poszło z Larą ?
- Pojechała ze mną , bo coś tam gadała , że to jej wina , ale zaraz poszła . A  i ,  że coś tam jestem odwodniony  , przemęczony . Mam teraz leżeć w łóżku , ale ja nie chcę .
- Nie bój żaby . Będę Ci towarzyszyła .
- Będziesz ze mną leżeć w łóźku ? - podniosłem brew .
- No nie , ale będę z Tobą siedzieć . Zrobie Ci sałatkę z świeżej sałaty .... - zaczęła wymieniać jakieś warzywa w drodze do wyjścia .
- Chyba nie chcę , żebyś mi towarzyszyła - wyznałem z uśmiechem w wejściu do budynku . Gdy wyszlismy zauważyłem kogoś znajomego idącego w naszą stronę ....

(Esmeralda) Nie wierzę Ludmile w związku z tą szybę, jednak Gertruda dzwoniła i mówiła, że wszystko jest w porządku. Może ja już mam jakieś zboczenie zawodowe, ja chyba powinnam zostać policjantką, albo w areszcie pracować. Dobra dopóki nie dowiem się jaka była przyczyna nie będę truła jej głowy. Ludmila już wyszła, a ja musiałam załatwić, bardzo bardzo dużo spraw. Wydaje się, że nie było mnie tydzień, a juź się tego tyle nazbierało. Pierwsz rzecz to, trzeba zanieść dokumentację z sanatorium do szpitala, potem pójść do szklarza. Zanim wyszłam z domu zdążyłam jeszcze napisać sms " German musimy porozmawiać" Wzięłam kurteczkę i wyszłam. Dzisiejsza pogoda jest jakaś dziwna czasem słońce czasem deszcz jak tytuł filmu. Wyjechałam samochodem z garażu i ruszyłam w stronę szpitala. Po 20 minutach byłam na miejscu. Wysiadając zauważyłam Viole z jakimś chłopcem na kulach. - O matko Viola. - krzyknęłam i podbiegłam do niej. Przytuliłam ją bardzo bardzo mocno. - Kochanie słyszałam, że odzyskałaś pamięć, tak się cieszę, jak się czujesz. ? - zapytałam. - Esme jak dobrze, ż wróciłaś, czuję się dobrze, kolega miał wypadek. - wskazała na chłopca obok. - A Ty co tu robisz, jak było w sanatorium ? - zapytałam. - Za dużo opowiadania wpadnę jutro to porozmawiamy i wszystko Ci opowiem. - uśmiechnęłam się i dałam jej buziaka w czoło. - A teraz uciekam. - pomachałam jej i weszłam do budynku. Po załatwieniu wszystkich formalności, wychodzę z budynku i kieruję się w stronę samochodu, gdy ...

(Ana) Wychodząc ze Stud!a zauważyłam Larę, podeszłam do niej i przywitałam się. Zaczęłam ją wypytywać o Federica i w końcu był temat "Co ona tam robiła". Jakoś tak wyszło że... Zaczęłyśmy się kłócić...
- Nie moja wina że cię nie kocha! - Wykrzyknęła, a ja ucichłam. - Zznaczy...
- Tak masz rację... - Dodałam ostatni raz i odeszłam. Chodziłam bez celu po mieście wkurzona... Chyba nigdy się jeszcze tak nie wnerwiłam... Jakimś cudem trafiłam pod ten cholerny szpital, akurat zobaczyłam Federica, Violę i jakąś babę która po chwili weszła do budynku. Podeszłam do nich...
- To ja zostawię was samych... - Powiedziała moja kuzynka, ale ją zatrzymałam.
- Nie będzie takiej potrzeby ja tylko na chwilę... A więc... - Skierowałam wzrok na Federica. - Chciałam tylko powiedzieć, że nie chcę znòw tego przechodzić. Nie będę za tobą płakać, ale jeśli tak o mnie sądzisz to mogłeś mi to po prostu powiedzieć! A nie dowiaduje się tego od Ludmiły albo Lary... Zawiodłam się na tobie, a ufałam ci... Szkoda że jesteś kolejnym pacanem... I myślę że w ten sposób powiniśmy zakończyć naszą znajomość, lepiej żebyśmy nie wchodzili sobie w drogę... - Nie odezwał się, milczał a to na jedno wyszło... Chciałam odejść ale...

( Federico )
Nie mogłem dłużej tego słuchać i nic nie robić . Złapałem ją za rękę .
- No co ? - powiedziała odrobinę wściekła .
- Violu możesz ?
- Tak , pewnie - przyjaciółka uśmiechnęła się chcąc dodać mi otuchy i poszła .
- Ana szczerze mówiąc to Cię nie rozumiem . Choć ja nigdy niczego nie rozumiem . Lara to zwykła koleżanka , choć nie wiem czy można ją nawet tak nazwać . Nic do niej nie czuję i nigdy nie czułem . Każdy próbuje mi to wmówić , a ja mam tego dość . Jedyną osobą , na której mi tak zależy to TY . Dla Ciebie mógłbym zostawić wszystko . Ciągle coś stało nam na przeszkodzie i wiem , że zawsze tak będzie , bo życie to tor przeszkód , który tylko nieliczni potrafią przejść bez szwanku . Wiem , że jestem najgorszym chłopakiem , którego spotkałaś w źyciu . Jestem dziecinny , głupi , roztargniony , powalony i nie wiem co dalej , ale na pewno dalej coś jest , bo mam mnóstwo wad . Chcę byś tylko wiedziała , że jesteś dla mnie ważna i możesz mnie ignorować , nie odzywać się do mnie , ale chcę być tylko wiedziała , co do Ciebie czuję. - zamilkłem i odszedłem ...

(Germán) Moja teściowa chyba chciała mnie wpędzić do grobu... Ile można gadać? ! Odrywając się od niej postanowiłem zrobić sobie spacer. Przechodząc przez centrum zobaczyłem smutnego Federica na murku. Nie powinienem się mieszać w jego sprawy, ale coś mnie ciągnęło do niego . Usiadłem koło niego.
-Hej, Federico jak tam u twojej mamy?
- Wszystko dobrze - Odpowiedział podnosząc wzrok.
- Co cię trapi? - Zapytałem w końcu. Na początku nie chciał powiedzieć ale, po chwili wyznał że chodzi o Ane. - Mm, nie martw się, wybaczy, zrozumie. Potrzebuje czasu uwierz, czas leczy rany.- Westchnął. - No dobra, widzę że nie jestem najlepszym psychologiem miłosnym, więc po prostu do zobaczenia. - Odszedłem i skierowałem się do domu Esmeraldy. Idąc chodnikiem zamyśliłem się o swojej dawnej teściowej, teraz codziennie będzie mnie męczyć, przychodząc do mojego domu i ględząc niewiadomo o czym. Mogła by się odczepić, zająć się swoim życiem a nie wtrącać się do mojego i Violetty... Ale pewnie na starość jej odbija, jak zawsze... Będąc wkurzony na Angelice nie zauważyłem przechodzącego/j z drugiej strony.... I wpadliśmy na siebie.

(Esmeralda) Ja dobrze, że Viola odzyskała pamięć, przynajmniej German nie musi się teraz zamartwiać, aż tak bardzo. Po wizycie w szpitalu czekała mnie wizyta u szklarza, miałam wszystko dokładnie wymierzone, więc miałam cichą nadzieję, że załatwię to od razu. Na miejscu okazało się, że sklep obsługiwał starszy mężczyzna, na szczęście był miły i od razu znalazł dla mnie odpowiednią szybkę. Niestety samochód zaparkowałam dość daleko od sklepu, więc musiałam jakoś donieść to do samochodu, nie było to jakieś wielkie i ciężkie, ale bałam się by tego nie opuścić. Pech chciał, że ktoś na mnie wpadł. Szyba spadła na ziemię rozbijając się na drobne kawałki i raniąc mi dłoń. Złapałam się drugą dłonią by zatamować krwawienie. - Człowieku uważaj jak chodzisz. - spojrzałam w górę i dostrzegłam znaną mi twarz. - German. - powiedziałam. - Esme nic Ci nie jest ? - zapytał. - Przepraszam nie zauważyłem Cię. - dodał po chwili. - Przeżyję. - powiedziałam. - Tylko niestety moja szyba tego spotkania nie przeżyła. - spojrzałam na kawałeczki szkła. - Twoja dłoń strasznie krwawi. Zawiozę Cię do lekarza. - powiedział biorąc ode mnie torebkę z zakupami. - Nie dziekuję dam sobie radę nic mi nie będzie. - ręka cholernie szczypała, skrzywiłam się...

(German) Jezu, zawsze muszę być taką ciamajdą ?!
 - Choć zabiorę cię do lekarza, a potem odkupie szybę. - Chciałem jej pomóc ale nie przyjmowała jej. - Czemu stawiasz opór ?
- Dam rade... Nie potrzebuję pomocy. - Odpowiedziała chłodno. Czyżby dalej miała do mnie uraz ?
- Nie wiem o co ci chodzi, ale wiem że długo tak z nią nie pociągniesz. - Chyba złapałem za złą rękę. Bo pisnęła z bólu. - Pprzepraszam, ja, nie chciałem Esme...
- Słuchaj, chyba już dość zrobiłeś, mógłbyś mi dać spokój ? - Mówiła. Co znowu ?!
- Nie, nie mogę cię zostawić... Zbyt wiele dla mnie znaczysz, abym teraz zrezygnował. - Jakoś powiedzmy że po pół godzinnej wymianie zdań, namówiłem ją do wizyty u doktora. Usiadłem i tylko czekałem aż wyjdzie, w tym czasie układałem sobie wszystko w głowie. Walczyłem ze swoimi myślami póki drzwi się nie otworzyły, wstałem. - I jak ? Coś poważnego ? - Spytałem spoglądając na jej bandaż.
- Wszystko w porządku, mogło być gorzej... - Odpowiedziała krótko. Nie pojmuję kobiet, a najczęściej w takich sytuacjach... Dlaczego nic więcej nie chcę powiedzieć ?! - Co ? - Zapytała gdy zauważyła że wciąż się na nią gapię.
- Nic... - Przeciągnąłem. - Może tylko nie rozumiem twojego zachowania i rani mnie to że tak się zachowujesz, ale poza tym nic, nic. - Mówiłem marszcząc brwi. Westchnęła i oddaliła się ode mnie wychodząc z budynku... "I weź tu ogarnij.." Przeleciało mi przez głowę. Pobiegłem za nią i odwróciłem w swoją stronę... Byliśmy dość niebezpiecznie blisko...

(Esmeralda) Kilka szwów i po krzyku. Nie spodziewałam się, że gdy wyjdę z gabinetu German wciąż tam będzie. W sumie to ja do niego napisałam, że musimy porozmawiać. Dobra coś tam pogadał o moim zachowaniu. A on jak się zachowuje, nie lepiej ode mnie. Wyszłam z budynku, ale musiał mnie dogonić. I staliśmy tak cholernie blisko siebie i tylko spuściłam wzrok, żeby na niego nie patrzeć. Dlaczego ja tak kocham tego faceta.? Dlaczego ? - Chciałaś porozmawiać. Prawda. ? - zapytał. Pokręciłam tylko głową do przodu. - No to usiądźmy. - powiedział i pokazał mi laweczkę. Usiadłam obok niego. - Dlaczego się tak zachowujesz, ja naprawdę się staram, a Ty mnie olewasz Esme - jego głos, który przeszywał każdą część mego ciała, musiałam się jakoś opanować. - To nie chodzi o to German. - powiedziałam. -  A o co? - zapytał. - Już Ci to kiedyś tłumaczyłam, nikt za mną nie przepada w Twoim domu, poczynając od Angie, Ramallo, a Olga to już w ogóle. I jeszcze ta kobieta wczoraj. Nie chce włazić z butami tam gdzie mnie nie chcą. Nie chcę być ciągle pytana " Kto to". - mówiłam dalej na niego nie patrząc. - Po za tym, chociaż w sumie to mało istotne, ale tak strasznie czekałam na Twój telefon jak mnie nie było, ale się nie doczekałam. - wstałam z ławki, jednak on zrobił to samo. - Esme - podniósł mi podbródek. I zobaczyłam tego jego cudowne oczy i oczywiście musiałam okazać tą swoją chorą słabość. Pocałowałam go. Nagle się oderwałam. - Przepraszam. - w tym momencie zaczął padać ogromny deszcz. Zaczęłam biec ....

(German) Pocałowała mnie... Jakie cudowne to uczucie wiedzieć że dalej coś czuje do mnie... Zaczęło lać, podniosłem głowę do góry, a kiedy opuściłem wzrok jej już nie było... Najzwyczajniej uciekła. Zobaczyłem na chodniku jakąś kartkę, podniosłem ją ale przez deszcz nie mogłem nic rozczytać. Litery były zmazane a po chwili przejeżdżający obok samochód ochlapał mnie doszczędnie. Cały mokry wracałem do domu.... W mieszkaniu od razu usłyszałem głos gosposi.
- Boże ! Panie Germanie, gdzie pan się w taką pogodę wybrał ? - Mówiła a ja olewając ją chciałem pójść na górę. - To pewnie przez tą całą Esmeralde... - Zatrzymałem się na chwilę, zgromiłem Olgę spojrzeniem i miałem już coś dodać od siebie gdy znów znikła gdzieś w głębi kuchni. Ktoś zadzwonił do drzwi, zniechęcony poszedłem je otworzyć, moim oczom ukazała się matka Angeles...
- Musimy porozmawiać. - Zaczęła, wchodząc do mojego mieszkania. Pokręciłem przecząco głową i wyprowadziłem ją z mojego mieszkania bez słowa. Zamykając drzwi znów skierowałem się ku schodom które zaprowadzą mnie do mojego pokoju mówiąc...
- Chore babsko...

Koniec rozdziału
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 59

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ;)
    Czekam na dalszą część ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ;)
    Czekam na next'a
    Pozdrawiam
    Sara

    OdpowiedzUsuń
  3. bosko ;333 kocham ten trójkącik Lara - Fede - Ana
    Ludmi też jest boska. German, Esme, Tomas, Diego i całą obsada też :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, super, jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, uwielbiam waszego bloga jest boski

    OdpowiedzUsuń
  6. Super blog, uwielbiam go. Ale czemu jest tak strasznie mało Leonetty, będzie więcej??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo coś się stanie i z jednej strony będziecie zaspokojeni, a z drugiej .. :D No zobaczycie od przyszłego tygodnia bodajże ;D

      Usuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka