czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 66.

(Angie)Obudziłam się z potężnym bólem głowy.. Mimo,że był to tylko "soczek+alkohol" na moją słabą głowe wystarczyło.
Nie poznaję siebie.. Gdzie się podziała ta przykładna ciocia!? Sama gadam na Germana a później
swoje robię..Ogólnie to tak naprawdę nie wiedzialam co piję i bylam przekonana,że to sok..Zresztą mniejsza..Kiedyś w ogóle bym tak nie postąpiła.A teraz? Ahhh..-rozmyślałam.
Mimo wszystko pierwotny cel mojego planu spełniłam. Obie odbudowałyśmy w pewnej części swój nastrój i pewność siebie..
Zegarek wskazywał 6:07. Jeszczę wszyscy śpią..
OK. Muszę lecieć na dół po jakieś tabletki i garniec wody,puki mam czas. Szwagie nie może zobaczyć nas w takim stanie;trzeba działać.
Jak postanowiłam tak zrobiłam.Naszczęście nie natknełam się na osoby nie porządane..
Violetta już nie spała i miała podobne do moich objawy wczorajszych harców..
-Angieee moja głowa-stękała. -Wiem,wiem mam to samo,ale musimy się szybko wykurować,żeby twój ojciec nic nie podejrzewał. Prawie na raz wypiłyśmy wodę,a na jednej tabletce się nie skończyło..

(Violetta) To jest dramat! Moja głowa pęka mi od samego rana, dlaczego ja się na to zgodziłam? W Tej nocy nie przespałam, nie mogłam mimo iż byłam lekko wstawiona moje myśli dręczył León. Jak on mógł mi to zrobić? Serce pękło mi na milion kawałków, nie mogę o tym myśleć. Nie mogę się zadręczać.. Rano razem z Angie brałyśmy tabletki na ból głowy mimo, że nie powinnam wzięłam ich garść, zęby zapomnieć. Moja ciotka wróciła do łóżka, a ja usiadłam na tarasie.  Wczoraj wyciszyłam telefon by z nikim nie rozmawiać, osiemdziesiąt siedem nie odebranych połączeń. A
wszystkie od Leóna i Francesci. Mam dość, nie chce ich znać! Po policzkach znów spłynęły mi łzy.. Po rak kolejny zaczęłam myśleć czy ja jestem potrzebna? Mimo iż dzień zapowiadał się pięknie, słoneczko świeciło mocno, a ptaki od wschodu podśpiewywały jedną melodie to dla mnie był to najgorszy dzień w życiu. Na taras wszedł mój ojciec -Violetta wiem co się wczoraj wydarzyło! Jak możesz być tak nie odpowiedzialna?- zaczął unosić głos. Nawet się nie obróciłam do niego, wiedziałam co czuję Esmeralda nie przyjęła jego oświadczyn, miłość jest nam wszystkim nie potrzebna! Tylko nas rani, a ja jestem najgorszą córką na całym tym świecie. -Violetta! Patrz na mnie jak do Ciebie mówię- jednym obrotem obrócił mnie do siebie, przez co zobaczył mnie po raz kolejny zapłakaną. -Kochanie co się stało?- mocno się w tulam w jego ramiona -León i Francesca... Oni...- nie dałąm rady tego wykrztusić, za bardo mnie boli.
-Już ten chłopak mnie popamięta, ale teraz proszę nie płacz..-

(Germán) Leon... Wiedziałem że prędzej czy później ją skrzywdzi!
- Nie płacz... Ale wiesz co zrobiłaś... Upiłaś się, dlatego przez kolejne 3 dni nie będziesz chodziła do Stud!a
- Co? !
- Ciesz się to najłagodniejsza kara, poza tym pozwalam ci jechać do tej całej Hiszpanii. - Znòw się we mnie wtuliła. - Chodź zjesz coś - Wracając do jej pokoju zauważyłem tam moją szwagierke. Pociągnąłem ją za nogi i spadła na ziemię
- Au!  - Jęknęła
- Ty idealna, wstawaj musimy porozmawiać. - Rzuciłem i zszedłam na dół. Ramallo od rana bombardował mnie pytaniami "Jak się czujesz?" - A jak mam się czuć osoba odrzucona?  - Mówiłem ze spokojem chociaż w środku prawie wybuchnąłem. Śniadanie jedliśmy w ciszy póki nie zeszła ciotka idealna!
- Dzień do... - Chciała się przywitać ale przyciągnąłem ją do kuchni. - Cco chcesz?
- Jak to co? ! Upiłaś moją córkę Angie!  Ty myślisz? ! Czy w ogóle ci rozum odjęło? ! Jak mogłaś tak zrobić? Prawiłaś mi kazania a sama co?  Powinienem cię wyrzucić ale wiem ile kosztuje to Violette...
- A ty nigdy nie popełniałeś błędów? ! Nie... Ojciec ideał!  - Kłóciliśmy się chyba z dobre 10 minut dopóki...

(Federico) Nareszcie ! Jeaaaaaaaaaa ! Mogę normalnie chodzic ! Wracam z mamą ze szpitala i szczerze się głupio do siebie .
- No już . Spokojnie ! - głos mamy sprowadził mnie na ziemie .
- Ale ja nie mogę ! - wykrzyczałem wesoły . - Idę do sie przejść sam , byś mi nie zepsuła mojego dobrego nastroju . Kocham - odbiegłem od niej rozpromieniony .Szedłem chodnikiem i nagle zorientowałem się , ze jestem przed domem Violetty . Postanowiłem wpaść . Nikt nie otwierał mi drzwi mimo , że dzwoniłem z 5 minut . Usłyszałem jakieś krzyki , co oznaczało , że ktoś musi być w środku . Wszedłem odrobine szpeszony i udałem się do kuchni , a tam zastałem kłócących się Angie i Germana . Nie wiedziałem co robić . Jak ich poinformować , że tu stoje ? Ale nie musiałem się nad tym zbyt długo zastaniawiać gdyż ktoś złapała mnie za ramiona i odciągnął . Okazała się , że to Olga .
- Idź proszę do niej i jej jakoś pomóż , bo mi się ciagle nie udaje - wyszeptała załamana .
- Ale komu mam pomóc ?
- No Violettcie . Zrób coś  - póściła mnie i weszła do kuchni i od razu zaczęła krzyczeć . - Angie ! German ! Spokój ! Tu się gotuję , a nie się kłóci . Już mi stąd ! - poszedłem szybko na górę nie chcąc słyszeć narastającej kłótni . Zapukałem do drzwi prowadzących do pokoju Violetty i usłuszałem ciche " proszę " . To co tam zastałem trochę mnie przeraziło . Pełno chusteczek i szatynka leżąca głową w poduszce . Gdy mnie zobaczyła zerwała się z łóżka i rzuciła mi się na szyję 
- Fede ja nie mogę w to uwierzyć ! Oni mnie okłamali ! Oni się całowali ! Zdradzili mnie ! Ja nie mogę ! Ja go sztrasznie kocham , ale on mnie zdradził ! On - przestała krzyczeć i wubuchnęła płaczem .
- Ale Violetta - odsunęłem ją na wyciągniecie ramion . Co się stało ? ...

(Violetta) Świetnie dostałam trzy dniowy szlaban na Studio, choć może to i dobrze bo zapomnę, a znaczy spróbuję o Leónie i Fran. Nadal nie jestem w stanie tego pojąć, jak oni mogli. Kiedy wróciła do swojego pokoju Olga czekała na mnie z babeczkami, ale nie miałam na nic ochoty, a zwłaszcza na jedzenie. Rzuciłam się na łóżko i leżałam tak dopóki nie przyszedł Federico. Teraz mogę liczyć tylko na niego, tylko jemu ufam.. Chciał wiedzieć co się stało, ale nie umiałam o tym mówić, za bardo mnie serce bolało, dlatego podałam mu mój pamiętnik. Początkowo chłopak mi nie uwierzył, ale od razu mnie przytulił i kazał sie ogarnąć! -Wiem jak to boli, ale przez jakiegoś idiotę nie możesz spędzić reszty życia w tym pokoju!- Federico miał rację, kazał mi wstać i przebrać się w coś co nie jest poplamione lodami. Jego mama kazała mu wrócić na chwilę do domu, a ja poszłam z nim. -Zaczekam na zewnątrz- oznajmiłam mu. Powiedział, że mi nie pozwala, ale ja mu odpowiedziałam, że nie mam ochoty na udawanie iż wszystko jest w porządku przed jego mamą.
Gdy tak czekałam przed domem, w środku nie wytrzymywałam dodatkowo podeszła do mnie .....

(Francesca) NIE! NIE! NIE! Co ja zrobiłam? Co do cholery On zrobił? Na oczach Violetty? Przecież ja nic do niego nie czuję i nigdy nie będę czuć! Dzwoniłam do Violetty milion razy, ale za każdym razem włącza się poczta głosowa. Chciałam podejść do Federico, może on widział co z Violą. Ale na szczęście przed jego domem ujrzałam moją przyjaciółkę, wyglądała źle, Oczy spuchnięte i łzy kapały jej po policzkach. Jak ja mogłam do tego dopuścić? Serce mnie za bolało na jej widok, aż sama zaczęłam płakać. -Violu, Violu wysłuchaj mnie. Proszę!!- podchodzę do dziewczyny i łapię ją za ramię. -Nie dotykaj mnie! Nie dotykaj! Nie chcę Was nigdy więcej widzieć na oczy! Rozumiesz to? Jesteś fałszywa..- słowa szatynki bardo zabolały, ale były prawdziwe.
-Violu ja przepraszam.. Kocham Cię- dziewczyna zaczęła się śmiać ze łzami w oczach -Kochasz mnie? Jak możesz tak mówić? Nie chce Was znać- chciała odejść, ale przytrzymałam ją.
Tłumaczyłam, że to nie tak, że to nic dla mnie nie znaczyło, że tak bardzo ja i León ją kochamy.
Szatynka nie chciała tego słuchać, w jej oczach dostrzegłam ból, co ja mogłam zrobić? Żałuję tego!
-Fran nie rozumiesz co Ona do Ciebie mówi?-... zapytał mnie...

(Camilla) Kolejny nudny dzień. Od wczoraj ani Fran ani Violetta nie odzywają się. Gdy idę do Studio przechodzę koło domu Federico i co widzę ? Moje przyjaciółki które stoją na ulicy i krzyczą na siebie. Jedna płacze druga jest blisko. Z tego co zdążyłam usłyszeć Fran i Leon coś zrobili Violi. Jeszcze trochę i dziewczyna rzuciłaby się na Francescę. Czas to przerwać. -Fran nie rozumiesz co Ona do Ciebie mówi? Zostaw Ją jak ie życzy sobie twojej obecności. Poza tym zaraz zaczynają się zajęcia.
-To nie twoja sprawa Cami.-rzuca rozdrażniona Francesca. -Same sobie damy radę.- Spoglądam na wciąż zapłakaną Violettę.
-Mam iść? Nie chcę żebyście się kłóciły ale jak was zostawię to obawiam się że dojdzie do rękoczynów.
-Zostań może przynajmniej ty nie będziesz całować się z moim BYŁYM chłopakiem. -łypie wzrokiem na Francescę.-Chciałam podejść przytulić ją ale przerwał/przerwała mi....

(Diego) Dzisiaj jestem jakiś zagubiony nic mi nie idzie. Rano przed lekcjami próbowałem zaśpiewać ,,Yo Soy Asi'', ale z mojego gardła nie chciał się wydobyć ani jeden czysty dźwięk. Pomyślałem, że ostatnio jestem trochę przeziębiony więc może to jest powód. Szybko podążyłem w stronę Studio, ale w połowie drogi postanowiłem, że dzisiaj zrobię sobie wolne, bo z moim głosem jest coraz gorzej, to Lu przeniosła na mnie tą zarazę. Szedłem dalej gdy zobaczyłem Violę kłócącą się z Francescą i przyglądającą się temu wszystkiemu Cami. Próbowałem wczoraj dodzwonić się do Violetty, ale nie odbierała telefonu. Może teraz się okaże dlaczego. Usłyszałem jak krzyczy: 
-Zostań może przynajmniej ty nie będziesz całować się z moim BYŁYM chłopakiem.
Byłym? O co chodzi? Leon i Francesca? Nie to niemożliwe on taki nie jest. A może... Muszę serio dowiedzieć się co się wczoraj wydarzyło. Gdy tylko odeszła Francesca, podszedłem do dziewczyn.
-Cześć, co się dzieje czemu się kłóciłyście?- Od razu przeszedłem do sedna
-To, może ja zostawię was samych, Diego świetnie sobie poradzi...- powiedziała Camila, a po chwili wyszeptała do mnie- Ona cierpi, nie zrób nic głupiego....- Zdziwiłem się bo rudowłosa dziewczyna nigdy za mną nie przepadała.
-Hej, Violu co się stało?- Zwróciłem się do dziewczyny, która zakryła twarz w dłoniach
-Die-goo... Oni... On.... Leooon i Francesca.... Oni... się całowa-liii- po tych słowach moje serce stanęło. Wiedziałem, że Verdas jest podły, ale nie do tego stopnia... Tego się po nim nigdy nie spodziewałem...
-Ciii, Violu, spokojnie będzie dobrze....- Po moich słowach dziewczyna chciała mnie przytulić, ale ja się odsunąłem, bo wiedziałem, że to tylko pogorszy sprawę...
-Nie musisz iść do Studia?- zapytała unosząc delikatnie głowę.
-Nie ja dzisiaj nigdzie nie idę, po pierwsze nie mogę śpiewać, a po drugie muszę Ci pomóc, żebyś przestała się smucić, on nie był Ciebie wart zrozum...Chodź pójdziemy na spacer- kiwnęła głową na tak, więc poszliśmy się przejść po parku. Przez większość czasu panowała niezręczna cisza, dziewczyna nie chciała się odzywać. Po chwili podbiegł do nas...

( Federico )
Wyszedłem przed blok , a tam nie zastałem Violetty . Wiedziałem ! Musiała ! Pobiegłem w stronę parku i zastałem ją tam spacerującą z Diego .
- Violetta miałaś na mnie zaczekać . Nie rób mi tak więcej . Martwiłem się - powiedziałem lekko zdyszany .
- Przepraszam to moja wina - odezwał się Diego . - To ja ją tu zaciągnąłem . I chyba już pójdę - pożegnał się i odszedł . Popatrzyłem na Violkę przekrzywiając głowę . Zbierało się jej na płacz , więc natychmiast ją przytuliłem .
- Co się dzieje ? - usłyszałem głowę , a gdy się odwróciłem zobaczyłem Anę stojącą z małą torbą podróżną .
- Leon i Fran ... on się całowali - wyszeptała przyjaciółka i natychmiast wybuchnęła płaczem . Ana stała z otwartą buźią nie zdolna nic powiedzieć . Po chwili się otrząsnęła i delikatnie objęła Violkę .
- Ciiiiiiiii . Będzie dobrze - zapewniłą i popatrzyła na mnie . - Możemy pogadać przez chwilę ?
- Violu poczekasz tu na mnie ? - spytałem , a dziewczyna kiwnęła głową i usiadła na pobliskiej ławce . - Co jest Ana ? Wyjeżdzasz ?
- Na kilka dni do rodziny . Gdybym wiedziała , że Leon ... no nie ważne , by została , ale już za późno . Byłam u Ciebie ,ale Twoja mama powiedziała , że znajdę Cię tu . Przytulisz mnie na pożeganianie ? - podniosła brew . Zaśmiałem się i zrobiłem co chciała . - Zaopiekujesz się ją ?
- No wiesz ... Fede jest przykładnym przyjacialem i pomoże każdemu - Ana obdarowała mnie uśmiechem i po chwili odeszła . Gdy spojrzałem na ławkę , na której siedziała Violka zobaczyłem ...

(Lara) Wciąż nie mogę uwierzyć, że zostałam wybrana jako jedna z najzdolniejszych uczniów Studio'a na wycieczkę! Nawet się cieszę!
Szłam sobie właśnie do Studio'a, kiedy na ławce zobaczyłam Violettę. Leon mi mówił co zrobił... A właściwie przyszedł na tor, wrzeszczał na siebie, potem zaczął mówić coś o mnie, Federico;u, coś o Ludmile, nie dał mi dojść do słowa i poszedł. Kiedy nie jest zdenerwowany lepiej się z nim rozmawia...
- Cześć, Violetto. - Usiadłam koło niej. - Wszystko w porządku? - zapytałam widząc jej "stan".
- Lara... To chodzi o Leon'a... i Francescę.
- He? Leon i Francesca? O co chodzi? - Co ma Leon do Francesci? Serio zdziwiło mnie to.
- Bo on ją pocałował - powiedziała przez zaciśnięte zęby i chyba znowu chciała się rozpłakać.
- Leon? Francescę? Pocałował? Co? Miał jakieś zadanie? No o co chodzi? jak to ma być żart... - zaczęłam mówić, ale dziewczyna po prostu wstała i szybko gdzieś pobiegła. - Taa... Cześć. Po chwili podbiegł do mnie Federico. - Ooo, możesz już chodzić? - zapytałam.
- Gdzie Violetta?!
- Nie wiem. Gdzieś poszła.
- Jak to nie wiesz? Jak to gdzieś poszła?
- No, normalnie. Rozmawiałam z nią chwilę, a potem chyba nie wytrzymała i poszła.
- Musisz wszystkim robić na złość?!
- Odwołaj to! Grzecznie się zapytałam! - krzyknęłam, a on już miał chyba sobie iść, ale go chwyciłam za ramię. - Fede, czekaj. To prawda? Że Leon pocałował Francescę?
- Tak.
- Ale... Leon raczej do nic nie czuje. Serio, ciągle mówi o Violetcie. Tyle, ze czasami mam go po prosu dosyć.
- Po prostu ją kocha, ale zrobił coś głupiego - powiedział oschle.
- Dobra, nieważne. Po prostu ja znajdźmy, okey? - Federico się zgodził i zaczęliśmy jej szukać. W pewnym momencie zauważyliśmy...

(Violetta) Czemu każdy musi zadawać to jedno pytanie? "Co się stało?" A jak już wiedzą to nie chcą przyjąć tego do wiadomości. Nie mam nic do Lary, ale denerwuje mnie jej zachowanie, jestem duża i dam sobie radę. Muszę się jakoś ogarnąć, chodzę roztrzepana. Nogi same zaprowadziły mnie w miejsce pierwszego pocałunku w moim życiu. W głowie mam tysiące nie potrzebnych myśli, ale dopiero teraz poczułam to co musiał czuć mój chłopak. Zazdrość? Wściekłość? Nie to rozczarowanie! Usiadłam na ławce i wywołałam wilka z lasu. -Violetta wszystko w porządku?- miałam ochotę zacząć się śmiać. -León! Jak może być wszystko w porządku?- nawet nie zaszczyciłam go wzrokiem -Z nami koniec- wstałam z ławki. -Violetta proszę!- oczywiście musiał mnie dotknąć -To była głupota, wybacz mi!- modliłam się w tej chwili by nie wybuchnąć płaczem i nie walnąć go w twarz. -Nie dotykaj mnie!- w końcu nabrałam dowagi aby spojrzeć mu prosto w oczy. Chciałam mu coś powiedzieć, ale zjawili się Federico i Lara.
-E! León! Dosyć! Zostaw ją!- chłopak wstawił się za mnie, a dziewczyna poprosiła Leóna na słówko. -Wszystko ok?- dopytuje się Federico. -Nie! Nic nie jest ok! Dajcie mi wszyscy spokój! Dobra? Musze pobyć sama bo zwariuję z Wami!- nakrzyczałam na chłopaka, ale wiedziałam, że chciał mi tylko pomóc, wiec ogarnęła mnie fala poczucia winy. -Dobrze! Wypnij się na tych, którzy chcą Ci pomóc! Ja się już w to nie mieszam! Cześć..- złapałam go za rami i wyszeptałam "Przepraszam, ale chce być sama, poźniej się odezwę". Szłam w kierunku domu kiedy znowu ktoś mnie zaczepił z pytaniem czy wszystko jest okej!.....

(Diego) Wracałem po ciężkim dniu do domu. Szkoda mi Violetty. Leon jak zwykle zawalił. Ona nie zasługuje na to żeby tak cierpieć. Mam być jej przyjacielem, ale nie umiem. Próbuję się od niej oddalić, ale wszystko na marne. Po drodze znowu ją spotkałem, chciałem to zignorować, ale nie coś mnie musiało popchnąć do przodu. Widziałem, że po jej policzkach spływają kolejne zły, León musiał być idiotą by stracić taką dziewczynę jaką jest Violetta. -Wszystko w porządku?- podszedłem do niej od tyłu. Wyburczała jedynie "Tak", ale wiedziałem, że w środku jest rozsypana
zupełnie tak jak ja byłem bez niej. Mimo, że nie chciałem się w to mieszać, serce nie wybiera.
Wziąłem ją w ramiona i poczułem jak się trzęsie z zimna? może z nerwów? Poczułem jej szampon do włosów, owocowy. Każda cząstka mnie chciał ją pocałować, ale wiedziałem, że tylko pogorszę sprawę
-Dziękuję Ci, że przy mnie jesteś, ale chcę pobyć sama... Zrozum...- lekko się ode mnie odsunęła i poszła do domu. Westchnąłem. Wszystko musi się ułożyć, ona wie, że bardo mi na niej zależy muszę dać jej jedynie czas. Chyba muszę sobie zrobić przerwę od śpiewania głos mi powoli wysiada. Zawróciłem w kierunku domu i mój ojciec czekał na mnie przed wejściem. -Czy ty musisz marnować czas na te Studio? I jakąś dziewczynę? Miałeś być na studiach medycznych, co ty tu w ogóle robisz?- Znalazł się wzorowy ojciec nie będzie mi mówić co mam robić, nie odkąd zdradził matkę z pierwszą lepszą. -To nie jakaś dziewczyna, a Violetta. I nie mam zamiaru być lekarzem jak ty, tylko artystą- rzuciłem szybko i chciałem wejść do domu, ale zaśmiał mi się w twarz. -Synu.. Nie marnuj czasu!- powiedział mi w oczy z tym swoim uśmieszkiem. Nie miałem ochoty na kazania i wszedłem do domu, przez okno ujrzałem.....

(Ludmila) Matka wróciła do domu, i jakoś dziwnie się zachowuje, nie wiem czy jej wyraz twarzy mówi, że jest szczęśliwa czy wkurzona. Mam tylko nadzieję, że nie odwali kolejnej durnoty, bo chyba wtedy sama ją ukatrupię. Poranek był dość spokojny zjadłyśmy wspólne śniadanie, trochę pogadałyśmy, ale nie dałam rady iść do Studio, grypa rozkładała mnie na łopatki.- Ludmila, może Ty do lekarza powinnaś iść. - matka zajrzała do mego pokoju. - Nie, nie, nie i osiem tysięcy razy nie, wiesz o tym jak bardzo nienawidzę chodzić po lekarzach. - odpowiedziałam.- Mhm, a jutro będzie gorzej. - powiedziała wychodząc z mego pokoju. - Tak, tak a świstak siedzi i zawija sreberka. - rzuciłam jeszcze. Dotknęłam swego czoła - O kosmosie. - byłam cała rozpalona. Zeszłam powoli na dół. - Mamo idę do apteki. - nakładam czapkę, szalik i kurtkę. - No to siedź w domu, ja pójdę. - podchodzi do mnie. - Spacer dobrze mi zrobi. - odpowiadam i wychodzę. Przechodziłam właśnie obok domu Diego i zobaczyłam jak wygląda z za firanki. Pomachałam mu tylko i poszłam dalej. Aptek byłam trochę oddalona, więc to nie był jakiś tam sobie spacer, ale długa i ciężka podróż dla mnie. Nagle poczułam jakąś kroplę, która spadła mi na nos. - No pięknie, deszcz ? naprawdę ? - spojrzałam w górę, a z nieba zleciało milion małych kropelek. - Ludmila, porozmawiamy. - spojrzałam przed siebie ...

(Tomas) Wracałem właśnie z zajęć w studio. Wyjątkowo wybrałem okrężną drogę bo nie chciałem znów siedzieć bez celu w swoim pokoju. Przemierzałem ulice rozglądając się sam nie wiem za czym gdy zauważyłem Ludmile. Nie było jej dzisiaj w studio a chciałem z nią porozmawiać, dlatego uznałem to za uśmiech od losu. Szybkim krokiem ruszyłem w jej kierunku, byłem tuż przed nią gdy zaczęło padać. – Ludmila, porozmawiajmy. – powiedziałem, dopiero wtedy zwróciła na mnie uwagę. – Chyba powinniśmy. – odpowiedziała, zaczynało już naprawdę porządnie padać ale to nie było w tym momencie ważne. – Ja… Ja chciałem Cię przeprosić. Zachowałem się jak ostatni idiota zostawiając Cię. Myślałem że tak będzie dla nas lepiej ale się pomyliłem… Gdybym mógł cofnąć czas to… A zresztą nie mogę go cofnąć. Tęsknie za Tobą, i może jest jakaś mała szansa że mogli byśmy to wszystko naprawić…? – zapytałem.

(Ludmila) Naprawić, no on chce wszystko naprawić. Faceci to ciężki przypadek, najpierw wszystko psują, a potem chcą naprawiać myśląc, że dostaną drugą szansę. - Wypiołeś się na mnie, a teraz mówisz, że tęsknisz ? - powiedziałam. - Gdzie byłeś gdy potrzebowałam Cię, gdzie byłeś gdy moje życie z dnia na dzień robiło się coraz bardziej gówniane, gdzie ? - zapytałam, a on spuścił wzrok. - Nie spuszczaj oczu, tylko patrz na mnie, jak do Ciebie mówię. - spojrzał, ale nie wytrzymał i znowu patrzył w chodnik. - Nie możesz być taką ciotą, Tomas weź się w garść, mówiłam Ci, że ja nie
jestem szmatą do podłogi, którą można pomiatać, nie będę bawiła się w kotka i myszkę z ludźmi, których nienawidzę, i wiesz dokładnie dlaczego postąpiłam tak z Federem. - kontynuowałam swoją wypowiedź. - Ale to nie zmienia faktu, że ja też tęskniłam, tylko nie możesz od tak sobie mnie zostawiać i mówić, że tęsknisz, że kochasz a idziesz i nie wracasz, no bez jaj, przecież jesteś facetem. - spojrzał na mnie zdziwiony. Rzeczywiście mój wykład był dość dziwny, ale miałam gorączkę i padał deszcz i jeszcze ogarnęły mnie drgawki. - Kocham Cię głupolu. - podeszłam i zatopiłam swoje usta w jego.  Deszcz padał, a my się całowaliśmy. - Lu Ty jesteś cała rozpalona. - oznajmił - Tak to na Twój widok, a tak serio jestem cholernie chora i szłam do apteki, a teraz jestem cała mokra i nie mam leków. - uśmiechnęłam się - Odprowadzę Cię do domu. - objął mnie ramieniem i podprowadził pod same drzwi, chciałam go zaprosić, ale zaraz matka by miała jakieś wąty. Dałam mu buziaka na pożegnanie i weszłam do środka. Wzięłam gorącą kąpiel, wskoczyłam pod kołdrę wzięłam do ręki Stasia, tak nazywał się mój termofor i poszłam spać ...

Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 67.

9 komentarzy:

  1. rozdział świetny !
    szkoda mi vilu

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa . podoba mi się ! :D
    Coś się dzieje, ale...
    Czemu Ana wyjeżdżą?! Czemu ?!
    Jesteście boskie dziewczyny :DDD.
    Szkoda mi trochę Vilu, ale tam...
    Czekam na następny :DD

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!
    Aaaa. !
    Ana wyjeżdża ! :O
    Dobra
    Rozdział świetny ;****
    Kocham ♥ I czekam :D.!
    // Gabi Verdas

    OdpowiedzUsuń
  4. Super <3 szkoda mi Violi, ale z drugiej strony Fran tez ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :* <3
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawajcie nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Proszeeeeeee next!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdzie jest rozdział 65?

    OdpowiedzUsuń
  9. http://violettanowahistoria.blogspot.com/2013/11/rozdzial-65.html PROSZĘ :DD

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka