(Ludmila) Wstałam i po raz pierwszy wyszykowałam się w prędkości światła. Dzwoniłam wczoraj do
Pablo oznajmiłam mu, że nie mogę dziś przyjść do Studio. Opowiedziałam mu po części historie. Szybciutko wybiegłam z domu. Idąc w kierunku szpitala dostrzegam Tomasa. Nie podziękowałam mu wczoraj, czas to zrobić. - Tomas poczekaj. - powiedziałam do pleców chłopaka. - Chciałam Ci podziękować za to że wczoraj przyszedłeś, że powiedziałeś te kilka słów. Dziekuje Ci naprawdę. - dopowiedziałam jeszcze. - Lu, możemy się gdzieś spotkać porozmawiać. ? - zapytał. - Nie wiem Tomas, nie mam teraz głowy do spotkań, zadzwoń do mnie wieczorem. - dałam mu buziaka w policzek i pobiegła dalej. W pewnej chwili się zatrzymałam, zaczęłam szybko oddychać. Zmęczyłam się. Nagle z nieba spadł deszcz, ludzie zaczęli uciekać, a ja chyba coś mi odbiło zaczęłam kręcić się w kółko i śmiałam się w niebogłosy. Byłam szczęśliwa, i to tak cholernie cholernie szczęśliwa. Deszcz był coraz mocniejszy, ale był ciepły taki przyjemny. Nie ważne że miałam na sobie tylko cieniutką marynareczkę, szczęście mnie rozgrzewało. - Yyyyy Ludmila - usłyszałam ...
(Germán) Wczoraj nie wpuścili mnie do Esmeraldy, ale dziś spróbuje się tam wbić... Idąc do szpitala zauważyłem Ludmiłe która... W sumie nie wiem co robiła. Kręciła się w kółko i śmiała się donośnie... Patrzyłem na nią przez chwile podnosząc jedną z brwi i podszedłem do niej.
- Yyyy Ludmila wszystko w porządku? - Spytałem kładząc dłoń na jej ramieniu.
- Tak! - Odpowiedziała szybko. - Idzie pan ze mną? - Zapytała. Pokiwałem głową i poszliśmy. Zdziwiło mnie to że nawet na mnie nie nawrzeszczała... W budynku poszliśmy razem na górę, wpuścili córkę ale mnie już nie chcieli... Cholera! Muszę tam jakoś wbić i z nią porozmawiać. Chyba z godzine tam czekałem póki nie wyszła Ludmiła z pomieszczenia, nadal nie chcieli mnie wpuścić. Ubłagałem jednak lekarzy aby mnie wpuścili... Złapałem za klamke i ujrzałem ją, blada cera, podkrążone oczy... W sumie wiele musiała przejść... Usiadłem koło niej i nie mogłem nic wydusić...
(Esmeralda) Ciężkie powieki, mięśnie odmawiają posłuszeństwa. Co ja najlepszego narobiłam, co ja narobiłam. Jak mogłam tak postąpić, jak gówniara. Otworzyłam oczy, światło zaczęło mnie razić. Ujrzałam tylko blond włosy i domyśliłam się, że to Ludmila. - Mamo - usłyszałam. - Lu. - wzięłam ją za rękę i delikatnie przyciągnęłam do siebie. - Przepraszam, przepraszam za wszystko - powiedziałam cicho. - Ciii - odpowiedziała. - Musisz odpoczywać w sumie ktoś tam czeka na spotkanie z Tobą. - powiedziała. Zdziwiona chciałam podnieść głowę do góry, ale nie dałam rady. - Przyjdę za 10 minut. - powiedziała i dała i buziaka w policzek. Gdy wyszła z sali minęła się z Germanem. Nie, nie nie mogę z nim rozmawiać nie teraz naprawdę nie mam na to siły. Usiadł na krzesełku i siedziałam. - German. - powiedziałam. - Przepraszam. - dodałam i odwróciłam głowę w drugą stronę. - Nie Esme to ty posłuchaj mnie ...
(Violetta) Rano kiedy wstałam dostałam SMS'a od mojego taty z powiadomieniem o pobudce Esmeraldy, szybko wstałam ubrałam na siebie sukienka i wyszłam z hukiem z domu. Po niespełna godzinie znalazłam się pod pokojem kobiety, przy której siedział mój ojciec. -Nie Esme to ty posłuchaj mnie..- kobieta odwróciła głowę w drugą stronę - Jeżeli jeszcze kiedykolwiek spróbujesz too.. Nie możesz mnie zostawi, po prostu nie możesz..- nie chcąc przerywać im rozmowy wyszłam ze szpitala i poszłam w kierunku parku. Mam dość wszystkiego, chciałabym uciec stąd jak najdalej... Nie wytrzymuje, mój ojciec chciał się zabić tak jak Esmeralda, a z Leónem coś się psuje. Nikomu nie jestem tu potrzebna już.. A ja sama nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić. Po mojej amnezji, mam problemy z koncentracją i z opanowaniem siebie w muzyce. Wszystko nie jest tak jak kiedyś, a oddała bym wszystko, żeby właśnie tak było. Po dłuższym zastanowieniu uznałam, że nie sama muszę się dowiedzieć czego pragnę. Poszłam na peron i kupiłam bilet, ale tylko w jedną stronę. Do wszystkich moich przyjaciół Fran, Cami, Diego, Fede, Angie, León, napisałam jednego SMS'a "Przepraszam, bardo Was wszystkich Kocham.." Kiedy na peron przyjechał mój pociąg bez zastanowienie weszłam do niego, kiedy już usiadłam na miejscu rozpłakałam się jak małe dziecko....
(Ana) Właśnie wracałam pociągiem do BA, eh.. Nigdy więcej nie wybiorę się do rodziców. W połowie drogi zasnęłam i obudziła mnie jakaś starsza pani. Szybko wstałam na równe nogi ale nie zdążyłam wysiąść... Ah! Wracając na swoje siedzenie dostrzegłam płaczącą dziewczynę. Żal mi się jej zrobiło więc podeszłam do niej.
- Ej... Czemu pła... - Gdy podniosła głowę, dostrzegłam znajomą twarz. - Vio... Viol... Violetta! Co ty tu robisz?!
- Anka... - Mówiła przez łzy. - Jjak mniee tu znalazłaś... ? - Spytała wstając.
- Nie ważne! Co ty wyrabiasz? !
- Uciekam bo nie mam dla kogo żyć! - Krzyknęła i akurat był przystanek. Wyszła z pociągu i pobiegła przed siebie.
- Violetta! - Wrzasnęłam i biegłam za nią... Zgubiłam ją w centrum, akurat dostałam sms-a właśnie od niej... "Przepraszam bardzo Was wszystkich Kocham...". - Pf... Znòw coś jej odbiło! - Mówiłam do siebie. Wysłałam sms-y wszystkim znajomym "Violetta uciekła, powiadomcie policje, nie sądzę żeby chciała wrócić". Gdy go skończyłam i odwróciłam zobaczyłam za sobą dwóch dresiarzy... -Hej.. - Powiedziałam nieśmiało i zaczęłam uciekać...
(Lara) W ciągu ostatnich dni byłam ciągle na torze i pracowałam. Właściwie to nawet dobrze. Potrzebowałam spędzić więcej na nim czasu, a rodzice dowiedzieli się o moich imprezach... Dzisiaj akurat musiałam "za karę" pojechać pociągiem do brata taty po jakieś podobno super śruby do motorów.
Właśnie szłam w stronę przystanku, aby wrócić na dworzec, kiedy nagle wpadła na mnie jakaś
dziewczyna.
- Co robisz?! - krzyknęłam, bo paczka mi wypadła z rąk i parę śrub poleciało po chodniku. Zaczęłam je szybko zbierać.
- Przepraszam - rzuciła dziewczyna. - Lara? - zdziwiła się, a ja podniosłam głowę. Co tu robi Ana? - Sory, ale się śpieszę - powiedziała szybko patrząc za siebie, a ja się podniosłam z moimi śrubami. No, nieźle. Lara i śruby.
- Czekaj, Ana. Co... - zaczęłam mówić, ale ona zaczęła szybko iść. - No... - Poszłam za nią. O co jej chodzi? Gdzie jej się tak śpieszy? Kiedy ją dogoniłam, ktoś mnie popchnął i znowu paczka mi wypadła. No, jaka ze mnie łamaga!
- Czekaj, czekaj - powiedział jeden typ do Any, a drugi ją przytrzymywał. He?
- Ty, czekaj - rzuciłam nagle, a oni się dziwnie spojrzeli. - Co ty zrobiłeś?! - zaczęłam krzyczeć. - Przez ciebie spadły mi na chodnik moje śruby! Co się tak głupio patrzysz?! Pracuje na torze motocrossowym, przeszkadza ci to?! - Wokół nas zgromadził się tłum ludzi, a jeden z tych chłopaków puścił Anę. Poszłam z nią z dala od zgromadzenia. Chyba nawet jakaś policja do nich podeszła. Ojej... Chciałam już cos powiedzieć Anie, ale ktoś do niej zadzwonił...
( Federico )
Siedziałem w domu , czekając na obiad , który mama koniecznie musiała dla mnie zrobić gdy dostałem wiadomość od Any . " Violetta uciekła, powiadomcie policje, nie sądzę żeby chciała wrócić"
Co ? - to tylko przebiło się przez moją głowę . Wstałem od stołu i poszedłem do korytarza . Gdy wzięłem kurtkę do ręki mama pojawiła się obok mnie .
- Gdzie ty się wybierasz ? - spytała ostro .
- Idę do Any - wyjaśniłem i już chciałem wychodzić , ale mnie zatrzymała .
- Kto to ta Ana ? A Twoja noga ? Przecież musisz odpoczywać . Lekarz wyraźnie powiedział , że masz siedzieć w domu . I obiecałeś Jorgowi , że się z nim pobawisz .
- Ale chyba śpi nie ? To jak się obudzi to się z nim pobawię . A ja się dobrze czuje i przeżyje przejście kilometra na kulach .
- Ale nadal mi nie powiedziałeś kto to ta Ana - podniosła brew .
- Koleżanka ze Studia - specjalnie podkreśliłem słowa .
- Koleżanka ? Na pewno ?
- Moja dziewczyna i co ? Zadowolona ? To ja spadam .
- Ooooooooooooo . Fede się zakochał . Zaproś ją do nas . Chciałam bym ją poznać .
- Tak , tak . Pewnie - westchnełem i wyszedłem z domu . Wyciągnęłem komórke i zadzwoniłem do dziewczyny . Odebrała po kilku sygnałach .
- Yyyyyyyy . Fede to nie najlepszy moment - nie wiem czemu , ale mówiła szeptem .
- Ale co się stało ? - spytałem , ale zamiast odpowiedzi od strony Any , usłyszałem krzyk ...
(Lara) Ciekawe kto zadzwonił do Any...
- Yyyyyyyy . Fede to nie najlepszy moment - szepnęła do słuchawki. Hmm... Federico dzwoni. Teraz zaczną się przede mną ukrywać? Chciałam już jej powiedzieć, że nie musi ukrywać się z jej wielką miłością, Federico'iem, ale ktoś znowu na mnie wpadł i wytrącił mi moją paczkę #3:
- NO JA NIE WIERZĘ!!! Jestem niewidzialna?! - zaczęłam krzyczeć i wtedy zauważyłam, że to jakaś starsza pani.
- Zgubiłam swoje okulary! - krzyknęła i zamachnęła się ze swoją laską, ale ze swoim wzrokiem walnęła Anę, zamiast mnie.
- Pani jest normalna?! - wybuchnęłam. - Jakim cudem jeszcze nic panią na jezdni nie przejechało?! - Tym razem staruszka chyba się porządnie wkurzyła, bo znowu zamachnęła laską i znowu walnęła Anę, która o mało co nie upadła. Nerwowo się zaśmiałam, zabrałam paczkę z chodnika i odciągnęłam Anę od tej wariatki. Hmmm... Oberwała zamiast mnie...
- Sorki - rzuciłam. - Następnym razem nie będę się kłócić ze starszą panią. Z laską...
- W porządku... - szepnęła i słabym głosem powiedziała do słuchawki: - Halo? Fede? Kręci mi się w głowie... - stwierdziła. No, nie, ta staruszka aż tak jej przywaliła laską? Zabrałam jej telefon. - Cześć, Federico.
- Lara?! Co ty... Zrobiłaś jej coś?! Słyszałem krzyki i...
- Tak, tak, Romeo. Jestem Larissa i jestem złą wiedźmą, torturuję twoją dziewczynę. Cześć! - krzyknęłam do słuchawki i zobaczyłam wzrok Any. - Wiesz, może lepiej jakby cię lekarz zobaczył... - stwierdziłam, zatrzymałam taksówkę i pojechałyśmy do szpitala. Ach, ostatnio dużo znajomym coś się dzieje. Ana chyba będzie miała najoryginalniejszy powód...
Kiedy robili jej badania, a ja czekałam w poczekalni, zobaczyłam jak ktoś do mnie idzie i coś do mnie krzyczy....
( Federico )
Yyyyyyyyyyy . Fajnie . Szczerze to nie zrozumiałem kompletnie nic co Lara do mnie powiedziała . Przechodziłem właśnie koło szpitala , gdy w wejściu do budynku zobaczyłem Anę i złą wiedźmę . Nieudolnie udałem się do tego miejsca. W poczekalni zobaczyłem czarownice , więc podszedłem do niej i krzyknęłem .
- Co to miało byc ?! - kobieta za ladą natychmiast mnie uciszyła . - Przepraszam - rzuciłem w jej stronę i ponownie zwróciłem swój wzrok na dziewczyne .
- O co Ci chodzi ? To była normalna , kulturalna rozmowa . Nie moja wina , że masz za małą inteligencje ,by zrozumieć pewne rzeczy , o których do Ciebie się mówi .
- Hhahah . Bardzo śmieszne . Gdzie Ana ?
- Dostałam laską od starszej pani i źle się czuła , więc zabrałam ją do szpitala , jako przykładny obywatel - uśmiechnęła się z dumą .
- Aha - miałem sceptyczną minę . Usiadłem obok niej i siedzieliśmy chwile w ciszy do póki z jakiejś sali obok nie wyszła Ana ...
Mostowiak pisze ;p
(Ana) Jezusie! Co ten moher miał w tej lasce? ! Dynię mi rozwaliła prawie... Jakaś gościówa mnie opatrzyła i dała bandaż na głowę, dobrze że chociaż włosy mi go trochę zakrywał. Wychodząc ujrzałam Larę z Federiciem, patrzyłam się na nich jak głupia i wpadłam w ścianę waląc w nią głową...
- Auć! - Złapałam się za nią.
- Hej nic ci nie jest? - Spytał mòj chłopak.
- Tak sądzę... - Powiedziałam cicho, nagle przypomniałam sobie w końcu co tu robie! - Violetta! - Krzyknęłam i wybiegłam z szpitala.
- Ana! - Usłyszałam swoje imię. Lara podeszła do mnie wraz ze Federiciem. - O co chodzi? Co z Violettą? - Pytali, a mi wszystko rozsadzało od środka.
- Uciekła! Mówiła coś o tym że nie ma dla kogo żyć... Nie wiem ale płakała, wybiegła z pociągu i... - Nagle zauważyłam starszą panią która wcześniej mnie biła. - Pomocy! - Powiedziałam i schowałam się za chłopakiem. - Lara weź ją odgoń - Odparłam.
(Lara) Laska tej pani musiała być nieźle twarda albo ta pani miała tyle siły. Kiedy Ana wyszła, od razu wpadła na ścianę. Normalnie bym się zaśmiała, ale nie chciałam być niemiła. Federico do niej podszedł zapytać się czy wszystko okey, a ona wybiegła ze szpitala krzycząc:
- Violetta! - Z nią wszystko okey? Zapytałam się z Federico'iem o co jej chodzi i powiedziała, że Violetta uciekła i nie ma dla kogo żyć. JEJU, znowu... Pokłóciła się z Verdas'em czy coś?
- Pomocy! - krzyknęła po chwili Ana i schowała się za Federico'iem. - Lara, weź ją odgoń
- Dobrana z was parka, oboje nienormalni - stwierdziłam, ale po chwili zobaczyłam słynną staruszkę. - Aaaa... Okey - powiedziałam i podeszłam do niej. - Dobry - przywitałam ją.
- Aaa!!! Złodziej!!! - wrzasnęła i już sięgała po laskę, ale zdążyłam ją jej wyrwać. - Złodziej!!! Moja laska!!!
- Zwykły drewniany patyk - szepnęłam do siebie, oglądając broń, którą użyła przeciwko Anie.
- ZŁODZIEJ!!! - znowu zaczęła krzyczeć i jacyś ludzie podbiegli.
- Może pani tak nie krzyczeć?! Już ją pani daję, o ile nie zabije mnie nią. - Oddałam jej narzędzie zbrodni.
- Ładnie to tak się wyżywać na starszych ludziach? - zapytał mnie jakiś pan.
- Ja? Wypraszam sobie. Tą panią trzeba do okulisty zaprowadzić.
- Mam świetny wzrok! - wrzasnęła staruszka, waląc faceta laską. Zaśmiałam się i po chwili...
(Ana) Ta baba jest jakaś chora !
- Zostawcie ją ! - Krzyknęłam i oczy skierowały się na mnie. Złapałam chłopaka i dziewczynę, poszliśmy z dala od tamtej gromadki. - Boję się ich... - Powiedziałam do nich i szliśmy dalej. Po
dłuższej wymianie zdań Lara poszła a ja z Federiciem szukałyśmy Violetty.
- Odbiło jej ?
- Komu?
- Violettcie...
- Tak, krzyczała że nie ma dla kogo żyć. Pewnie znów jej ojciec lub Leon. Szkoda mi jej, tym bardziej że nie wiem co z nią ! I mieszka tu wielka gromadka miłych ludzi którzy mogą ci przywalić zwykłym patykiem i wylądujesz w szpitalu... - Dodałam a po chwili wybuchłam śmiechem. Moja komórka wciąż dzwoniła, próbowałam to ignorować ale w końcu spojrzałam na nią i dostrzegłam sms-a. Jego treść była taka "Ana nie rób sobie żartów nie mam czasu, na takie głupoty, zadzwoń jak będzie się coś działo" Jego autorem był...
(German) Dostałem sms-a od Anki, ale był jakiś niepoważny. Odpisałem jej a potem znów spojrzałem na Esmeraldę. Nie chciała ze mną rozmawiać, cokolwiek bym nie powiedział zapadała cisza. Smuciło mnie to, myślę że to przeze mnie... W sumie ?! Dlaczego nie ? Przecież to ja zachowałem się jak frajer... W pewnej chwili z niechęcią wyszedłem z budynku i poszedłem do sklepu obok szpitala. Tam kupiłem kilka owoców i miśka, z napisem "Będzie lepiej..."
(Ludmila) Pół dnia przesiedziałam u matki w szpitalu, rozmawiając o wszystkim i o niczym Była jeszcze dość słaba. Potem przyszedł ojciec Violetty z jakimś miśkiem więc postanowiłam zostawić ich samych. Nie miałam zamiaru wtrącać się w ich sprawy. Muszą sobie wszystko wyśnić bez pomocy osób trzecich. Pożegnałam się z nią i ruszyłam do domu. Coś jednak nie dawało mi spokoju jakieś dziwne uczucie towarzyszyło mi cały czas, a może to tylko zwidy. Po drodze postanowiłam wstąpić do Studio po stare nuty, żeby trochę poćwiczyć. Droga zeszła mi dość szybko, ludzi już prawie nie było spotkałam jedynie Pablo, który wypytywał czy wszystko w porządku. Opowiedziałam mu powierzchownie jak wygląda sytuacja i że po weekendzie wracam do Studio. Uśmiechnął się tylko i powiedział, że ma dla nas niespodziankę. Zgarnęłam nuty z pianina i wyszłam ze szkoły. Park był dziś zupełnie głuchy jakby stracił nagle całą swoją energię. Kiedy byłam już w domu ta cała cisza zaczęła mnie przerażać. Chwilę poćwiczyłam. Jeszcze w międzyczasie wysłałam sms do Tomasa. Rzuciłam się na łóżko i zasnęłam...
Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 63.
Świetny, !
OdpowiedzUsuńCzekam na next, ! ;***
// Gabi Verdas
najlepszy rozdział !
OdpowiedzUsuńFajny, długi szkoda ze leona nie dalyscie do opowiadania ciekawa jestem jakby zareagował na to ze viola uciekła
OdpowiedzUsuńaaaaa Kocham Federico ! ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, chcę następny :DD Nie mogę się doczekać jutra ;pp .
Fajny, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Anomimem powyżej, co do Leona, wgl. go ostatnio nie ma :(
Czekam na nexta.
Z tym anomimem nad Nikoletta W :)
UsuńGenialne <3
OdpowiedzUsuńFederico ^^
http://tell-me-vilu-story.blogspot.com/
Superrr i fajnie, ze długi :D Zapraszam na mojego blooooga:
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadanieviolaprzyjaciele.blogspot.com/2013/11/rozdzia-17.html
Super:)
OdpowiedzUsuńVioletta uciekła? Zapowiada się ciekawie :)
Pozdrowienia
Sara