poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 152


(Francesca) - Federico, ja.. - zawahałam się, ale chłopak wziął mnie delikatnie za rękę, miła odmiana, brakowało mi tego.
- Chyba, tak sądzę. - Uśmiechnęłam się, ale tym razem szczerze.

- Tak, chyba, znaczy.. pamiętam jak pierw rzuciłeś na mnie ciasto, a potem walnąłeś mnie drzwiami, tak to nie było przyjemne uczycie - Odruchowo dotknęłam dłonią czoła, ale nie wyczułam blizny. - Następnie wrzuciłeś mnie do lodowatej wody, chcesz więcej szczegółów? - spytałam żartobliwie.
Chwilę rozmawialiśmy, potem przyszedł doktor i poprosił mnie bym została jeszcze kilka dni na obserwacji, ale zażądałam wypisu, w domu będzie mi lepiej, chyba...
*Nowy dzień*
Obudziłam się z nadzieją, że wyjdę stąd jak najszybciej i nie będę musiała tu wracać.
Przemyłam twarz lodowatą wodą i usiadłam na szpitalne łóżko, czekając na Luce, w tym samym czasie u ...


(Violetta) Dzień dobry, pora zrobić kolejny perfekcyjny makijaż i nie pokazywać nikomu, że coś rozwala Cię od środka. To uczucie zjadło mnie od środka, uczucie do niego.. to był błąd.
Już nikogo nie obchodzi, czy stoję czy upadam. Masz o mnie wyrobione zdanie.
Wiem, że już dawno powinno mi przestać zależeć, ale za cholerę nie potrafię.
"Wszytko stanie się jasne, czegoś nam brak, w sercach płomienie gasną już. Flagi w połowie masztów, ustawiamy się, dzieląc nasz cały świat na pół. Zbliżamy się do katastrofy uczuć, tysiące takich dzieje się co dnia. Na chwilę zboczyliśmy z naszych dróg, porwani jak flagi przez niespokojny wiatr.."
Włożyłam na siebie ciemny sweter i odgarniając włosy, wyszłam z domu.
Nogi same mnie pokierowały do parku, usiadłam na brązową ławkę i spuściłam wzrok na trawę, burcząc coś pod nosem.
- Violetta? - Dosiada się do mnie pewna osoba.
- Nie ma Violetty. - Prycham i podnoszę wzrok, by spojrzeć kto mnie znowu nęka...




( Federico )
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !! Szczerze to mam ochotę cały czas krzyczeć ze szczęścia . Francesca się obudziła i wszystko pamięta . I czego tu więcej chcieć od życia ?
Wyszedłem ze szpitala . Brunetkę odebrał brat . Chciałem się do niej udać , ale pewnie jej ojciec mnie zabiję, a ja chcę wykorzystać jeszcze ten czas , który mi został .
Idąc przez park , zauważyłem na ławce Violkę , która siedziała ze spuszczoną głową .
- Violetta ? - przysiadłem się obok niej .
- Nie ma Violetty - odpowiedziała , a raczej warknęła w moją stronę . Podniosła głowę i zauważyła , że to ja.
- Co jest ? - podniosłem brew .
- Mówiłam . Nie ma Violetty . Mnie tu nie ma . Pomyśl sobie , że jestem niewidzialna - zauważyła ręce na piersi .
- Pytam serio . Co się dzieję ? - zacząłem nalegać . - Nie mogę pomyśleć , że Cię tu nie ma . Ty zawsze byłaś i będziesz w moim życiu . Siostro - lekko ją szturchnąłem , a na jej twarz pojawił się lekki uśmiech .
- Nie ! - oprzytomniała po chwili .
- To może chcesz coś odwalić ? Zabawić się ?
- A ty co taki wesoły ? - naskoczyła na mnie .
- A bo mam to tego powód . A teraz muszę sprawić , byś się i ty uśmiechnęła . Co robimy ? Idziemy do kina ? Wesołego miasteczka ? Skoczyć z mostu ?
- Możemy ewentualnie to ostatnie . Nie będę już sprawiać nikomu problemu - nadal stała przy swoim .
- Ok - wstałem i wyciągnęłem do niej rękę . Zmrużyła podejrzliwie oczy , ale jednak ją chwyciła .


Es necesario poder rugir
Inevitable saber gritar
Es importante para sentir
Imprescindible para cantar


Zacząłem śpiewać , a ona wywróciła oczami . Jednak po chwili się uśmiechnęła i do mnie dołączyła .

Luz, cámara y acción
Luz, cámara y acción
Muy precisos movedizos
Con los pies levanta el piso

Zaczyliśmy tańczyć na środku chodnika . Po chwili zauważyłem kogoś znajomego ...


(León) Nie no, chcę znaleźć Andresa, żeby omówić tę głupią piosenkę na zajęcia do Angie, a znajduję sobie Violkę i Federico tańczących jak jacyś idioci na środku chodnika. Jasne.
Oparłem się o drzewo, żeby poczekać aż skończą, ale moja obecność chyba wybiła ją z rytmu, bo przeprosiła Fede i podeszła do mnie, ale nie dałem jej pierwszej zabrać słowa.
- Piosenka na zajęcia Angie - przypominam jej. - Na jutro. Pamiętasz? - wolałem się upewnić, przecież wszyscy wiedzą, że ma krótką pamięć.
- Pamiętam - odburkuje, jakbym ją czymś uraził. Ja się tylko o jej pamięć martwię.
- To cudownie - prycham. - Wiesz pewnie, gdzie jest Andres?
- Pewnie wiem - hah, bardzo śmieszne. - W Studio.
Więc umówiliśmy się, że spotkamy się w trójkę za pół godziny w sali Beto. Na nic nie miałem bardziej ochoty, niż na patrzenie na nich razem, ale to wszystko Angie wina, tak? No.
Po kilkudziesięciu minutach bezcelowego łażenia po parku wchodzę do szkoły. Oczywiście nie mogli przyjść razem, zastaję tylko dziewczynę informującą mnie, że Andres jest chory i wróci do szkoły dopiero w następnym tygodniu...



(Violetta) No świetnie, po prostu idealnie. Jak on mógł się akurat teraz rozchorować!? I, że ja mam z nim teraz zostać z nim sam, na sam? Pff, niedoczekanie chyba.
Na wiadomość o tym, że chłopaka nie będzie do końca tygodnia León jedynie wzruszył ramionami, no tak zapomniałam, ta jego obojętność na wszystko, ahh...
Przewróciłam oczami i zawróciłam w kierunku drzwi, nie miałam ochoty tam siedzieć.
- Ej, a ty dokąd się wybierasz, co? - Parcha łapiąc mnie za nadgarstek, ale jednak się wycofuje i puszcza moją rękę, mądrze.
- Słuchaj, ja zrobię swoją część, a ty swoją. - W ten sposób nie pozabijamy się, na razie.
- Nie, zrobimy to teraz. - Rozkazywać to możesz sobie komuś innemu.
- Nie mam teraz czasu, przykro mi. - Informuje chłopaka i znowu zawracam ku drzwiom, ale musi je zablokować, no po prostu musi.
- Skończymy, pójdziesz. Myślisz, że mi się podoba siedzenie tu z tobą, nie! - Rzuciła sarkastycznie, ale coś mu nie wyszło. Dobra, niech mu będzie. Podeszłam do klawiszy i przejechałam po nim palcami..
- Na oklaski czekasz? - Zwróciłam się do niego.
Próbowaliśmy coś napisać, ale jakoś nam to nie wychodziło, nie umiem współpracować...

(León) Czemu przyszło mi pracować z takim beztalenciem jak ona.
W pewnym momencie nawet przyszło mi do głowy, żeby użyć piosenki, którą wczoraj napisaliśmy, ale, eh, nie? Nie. No właśnie.
- Powiedzmy Angie, że nic nie mamy, najwyżej nas obleje - prycham, i już chcę wyjść, kiedy nagle coś przychodzi mi do głowy. - Wiem! Poczekaj, minuta.
Bazgrzę szybko na karce tekst, który wpadł mi do głowy.

Trudno poszukać tych najbardziej odpowiednich słów,
Jesteśmy różni żeby dało się ułożyć wzór..
I na tym kończy się chwila mojego geniuszu. No ale nie mogłem przewidzieć, że po chwili mojego wahania Violetta wyjmie mi z ręki długopis i sama kawałek dopisze, tak?
Wspólny mianownik trzeba ustalić tu.
I nie pomogą żadne dobre rady...
Zanuciła całość pod nosem, ale końcówka zwrotki nie przychodziła jej do głowy, więc dokończyłem za nią, odpowiadając na jej tekst.
- Jesteśmy sami, tylko ja i ty... - wzdycham, skupiając się na zdawkowym spojrzeniu szatynki...


(Violetta) Szybki jesteś, naprawdę. Brawo udało się, możemy już iść?
- Jesteśmy sami, tylko ja i ty.. - Poważnie, zebrało Ci się na wylewność, teraz?
- León, chyba to już przerabialiśmy, nieprawdaż? - Popatrzył na mnie jak na idiotkę.
- Nie, Violetta to.. - Znowu mi przerwał, ale jednak się rozmyślił i głupio uśmiechnął, dobra? - W sumie, tak mów dalej - Dziękuję za pozwolenie?
-  Nie możesz mi pierw mówić, że mnie nadal potrzebujesz, a zaraz potem wykrzyczeć, że jestem najgorszą osobą na świecie, że nie chcesz mnie znać, to boli. Może to i ja zawiniłam, przepraszam. - Śmieszy cię to?! - Jesteś wszystkim, a wszystko jest Tobą. Jesteś dla mnie całym światem, to ty skradłeś mi serce, które tak mocno ciebie kocha, i zawsze będzie. - Kiedy chciałam mówić dalej, brunet przerwał mi, uciszając palcem.
- Violetta, to był tylko kolejny wers do piosenki.. - Mówi śmiejąc się pod nosem.
Co?! Nie?! Nie?! Co za idiotka ze mnie, głupia! Nie myślisz! Czuję jak płonę, brawo geniuszu!
Mimo to wymusiłam sztuczny uśmiech i z niepewnością uderzyłam go w ramię, niczym dobrego kolegę, odwróciłam wzrok i podeszłam do okna, wychylając głowę.
- To co wracamy do pracy? - Powiedziałam nadal odwrócona, modląc się by ten dzień dobiegł końca, kiedy spojrzała na niego, nadal się głupio uśmiechał, tak, eh. fajnie?
- Co Cię tak bawi? - Spytałam, lekko sfrustrowana, ale sama zaczęłam się śmiać ...


(León) Hah, fajne wyznanie. Dobrze wiedzieć co o mnie myślisz, wiesz o tym?
- Wszystko mnie bawi - odpowiadam, nadal się śmiejąc. - Twoje dziwne przewrażliwienie na temat tego, co właśnie powiedziałaś, jakbyś myślała, że o tym nie wiem - no już, chwila, cicho, bo się znowu wkurzy.
Przewraca tylko oczami, nic nie odpowiadając. Odpowiadam tym samym i przystępuję do próby utworzenia jako takiej linii melodycznej utworu, co, nieskromnie przyznam, wychodzi mi doskonale, ale to jak zwykle z resztą. W tym czasie Violetta chyba dopisała coś do tekstu, bo pokazuje mi kolejne linijki.
Już teraz nikt nie pomoże nam, 
Naprawdę nikt, każdy liczy tu na siebie sam,
Każdy zwykły dzień, kolejna z prób i napiszemy w końcu własny wzór...
 - Jak razem być, na zawsze już - dokańczam, mając nadzieję, że tym razem załapała o co mi chodzi.
 - To są kolejne wersy, tak? - łał, no brawo. No, eh, słonko, nie, nie do końca?
- Dobrze wiesz, że nie - prycham, chociaż... - Nieważne. Dobra, spróbujemy od początku?
Dobrze, że chociaż śpiewać umie. Nawet nie chcę jej nakłaniać do tańca, bo wiem, że się potknie, ale jak sama zaczyna, to nic jej nie powiem, tak? No i oczywiście się potknęła (León jasnowidz) i na dodatek jeszcze na mnie upadła, cudownie. Przewracam oczami i muskam wargami jej policzek. Śmiejąc się z jej zdziwienia, wstaję i podaję jej rękę, kiedy do sali wchodzi...



(Angie)Dzień jak co dzień. Jednak od pewnego czasu mam mocniejszą motywacje do życia niż do tej pory,wszystkie trudności dnia powszedniego pokonuje z uśmiechem.
Sądze,że to zasługa tych oświadczyn,a raczej jestem pewna. Tym bardziej chodzę nakręcona,dlatego,że nie powiedzieliśmy o tym nikomu.Jak narazie..
Może wydawać się to dziwne,ale cieszę się tym niewinnym sekrecikiem i niewiedzą innych.
Czuję się przepełniona dumą i radością...Tak,chyba nie jestem w stanie wytłumaczyć mojego zachowania. Mniejsza zresztą....
Zmierzam tak korytarzem,niosąc jakieś papiery,gdy zauważam Violette i Leona w dwuznacznej sytuacji.Podeszłam bliżej. Niby to niewinny całus w policzek,ale...
I nagle zaczynają zbliżać swoje usta ku sobie.... O nie! Wkraczam!
-Przepraszam bardzo,ale wasze zajęcia na dziś są skończone-odpycham ich jak najdalej od siebie.Widać po ich twarzach,że ta sytuacja ich skołowała.
-Ee Violu,skarbie...idź do swojej szafki...po telefon i....yy zadzwoń do taty..pilnie chcę z tobą rozmawiać-wymyśliłam coś bardzo "kreatywnego". O dziwo,nastolatka posłusznie wykonała polecenie bez zbędnych pytań.
-Co to miało znaczyć!?-zwróciłam się wreszcie do chłopwka.
-To naprawdę nie to co myślisz Angie..-jednak nie chciałam słuchać jego wytłumaczeń-Dobrze wiem co widziałam,nie musisz wciskać mi kitu.O ile wiem to zadałam wam piosenke.Nie!?-Mój ton zmienił się na wyzywający i pełen pretensji,tak samo jak wyraz twarzy.Dlaczego,aż tak się zdenerwowałam!?
-Piosenka jest już prawie skończona,my tylko...
-Taak,domyślam się,że ten utwór jest za pewne bardzo uczuciowy i postanowiliście dodać zaskakujące zakończenie w postaci pocałunku!-powiedziałam,a na twarzy chlopaka wypełzł "durnowaty" uśmieszek.
-To absurdalne Angie. Czy ja mogę coś..- nie.musiałam jak najszybciej zakończyć tą konwersację...
-Ostrzegam Cię Leon,że jeśli ją skrzywdzisz będe o wiele gorsza niż jej ojciec..(xD)-zagroziłam palcem,a w oczach zobaczyłam zrozumienie. Więcej słów nie trzeba było.
Zgromiławm go wzrokiem i obróciłam się w stronę dzwi w których stał uśmiechnięty Gregorio. Pokiwał głową z dezaprobatą i udał się w swoim kierunku. A temu co!?
To było dziwne,ale najbardziej zdziwiło mnie moje własne zachowanie. Przecież nigdy nic nie miałam do Léona,a nawet kibicowałam ich związkowi. Jednak od pewnego czasu zmieniłam o nim zdanie. Wiem,że ich zwiazek ostatnio przeżwa kryzys;nie raz tak było i zawsze pozostawiałam ich samych sobie,wierzac,że wszystko sobie wyjasnią,a robotę ''tego typu'' zostawała Germanowi..Czyżby rolę się obróciły? Coś jest nie tak..
Trochę podenerwowana i skołowana podeszłam do siostrzenicy,która zawzięcie pisała coś w telefonie.
-Violetta..Wszystko OK?-położyłam dłoń na jej ramieniu.
-To chyba ja powinnam się spytać ciebie czy wszystko gra..-widocznie była rozbawiona całą tą sytuacją..-Przywykłam już do ingerencji ojca,ale twoje są dla mnie nowością-roześmiała się. Popatrzyłam na nią z litością i posłałam błagalny uśmiech. Jednak patrząc z punktu widzenia Violetty to rzeczywicie wydaje się komiczne.
-I..I zadzwoniłam do taty jak mi kazałaś..-mówiła pomiędzy napadami śmiechu-I opowiedziałam mu o wszystkim.
-Słucham!? Jak zareagował!?-nie wierzę poprostu!
-Na początku był trochę zły,gdy usłyszał o "prawie" pocałunku,ale gdy opowiedziałam mu o tobie,nieźle się uśmiał-powiedziała wycierając łzy śmiechu z kącików oczu-Będziecie mieli o czym rozmawiać-dodała.
-Z pewnością-uśmiechnełam się i łapiąc siostrzenice za nadgarstek,pociągnełam w kierunku wyjścia ze szkoły.
Droga do domu mineła bardzo wesoło.Mogłam się rozluźnić i w spokoju porozmawiać z Violą. Mrok,który właśnie zapadł dodawał nam pewności siebie i sprawiał,że nie krępowałyśmy się śpiewać i wygłupiać się,nie przejmując się niczym.
Będąc u celu naszej podróży,zastała nas pora kolacji, a od progu powitał nas rozpromieniony German. Nie miałam wątpliwości z kąd u niego tyle radości..
Violetta od razu pobiegła do stołu a pan domu podszedł do mnie.
-Nie znałem Cię jeszcze takiej Angeles..-powiedział trzymając swoje dłonie na mojej talii i obracając się w miejscu powoli-Będe musiał dokładniej Cię przebadać...Z każdej strony-szeptał czule do ucha.. Wyślizgnełam sie jednk sprytnie z jego uścisku.
-Nie wiem czy zasłużyłeś wielmożny panie..Wiesz ze ze mną nie jest tak łatwo-droczyłam się w drodzę do stołu.
-Oh,niech się seniorita o to nie martwi;znajdę sposób.. Zawszę znajdywałem-dodał.
Kolacja mijała pod przewodnictwem śmiechu..Oczywiście z mojej osoby.. No cóż..
Trzeba mieć dystans do siebie i jeśli nadarzy się okazja,wyśmiać swoje postępowanie.
-Biedny Léon-chichotała Violetta,a mnie nagle przypomniało się coś ważnego.
Popatrzyłam na Germana,a jako wskazówke tego co mam na myśli pokazałam pierścionek.
Naszczęście zgadł..-Kochani..Chcielibyśmy wam wraz z Angie coś ogłosić-wstaliśmy nie pewni tego jak zareagują domownicy. Serce podeszło mi do gardła i nie umiałam nic wydusić. Na pomoc przybył mi German.
-Otóż..Zaręczyliśmy się-i po ptakach;czekać teraz tylko na werdykt..
-Aaa wreszcie!-pisneła Violetta i rzuciła się na nas; zresztą tak samo jak reszta domowników.Dalsza część kolacji mineła na ciągłych pytaniach dotyczących ślubu.
Jednak prawda była taka,że jeszczo nic nie zaplanowaliśmy..
Czyli ten "sezon" na przed ślubną gorączke czas zacząć? Olga,która cały czas gdzieś ukradkiem popłakiwała z pewnością "od tak" tego nie zostawi;z resztą Violetta tak samo..

Powiem szczerze,że niezła ta nasza rodzinka... <3


KONIEC !!!

9 komentarzy:

  1. Boski <3
    No rzeczywiście biedy Leon .. xD
    Germangie zaręczona :D
    Czekam na Leonettę i next'a
    I naturalnie życzę weny!
    ~KatePasquarelli

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejku... Cudny! <3
    Leonetta! <333 W końcu zaczyna się coś dziać :D Już się nie mogę doczekać co się będzie z nimi dalej :)
    Feduś... Boski!!! *.*
    Czekam z niecierpliwością na next'a! :)
    Hahaha... Angie! :D Boska! A German to już w ogóle, normalnie go nie poznaje :)
    Obydwoje są świetni! <333
    Fran pamięta! Całe szczęście! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto jest ojcem dziecka Any ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Suupeeer! <333

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka