poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 139.

(Andres) Budzę się mając koło siebie Violę. Co? Och, no tak.
- Ej, Violka... Budzimy się, no już... - odpowiada mi ciche mruknięcie.
- Halo? Ziemia do Violki!
- No już, już... - burczy i otwiera oczy, a widząc mnie spada z łóżka. Brawo.
- Taki straszny jestem? - pytam ze śmiechem.
- Bardzo śmieszne - I co, obrazisz mi się tu? Eh. No nie gniewaj się, to twoja wina, że spadłaś.
- No bardzo - szczerzę się. Idę do łazienki, gdzie suszyły się nasze rzeczy i znów wracam do pokoju.
- Nasze rzeczy wciąż są mokre, więc chyba będziesz musiała chodzić w moich.
Wybieramy się do domu Violetty, żeby mogła się przebrać, jednak ona nie ma kluczy. Nikt też nie otwiera. Pusto. Idziemy do Studio, bo mamy mało czasu na dojście na pierwszą lekcję, którą jest lekcja z Angie. Wchodzimy trochę spóźnieni. Nawet León już był. Khem, nasze wejście na pewno musiało być dziwne. Siadamy, a ja czuję na sobie wzrok praktycznie wszystkich. Czy ja coś zrobiłem?...



(Violetta) To jest niedorzeczne, jak mu się w ogóle dało mnie tu zaciągnąć? Ha, to jest śmieszne!
Jak ja mogłam do tego dopuścić? Ale chyba czas się ogarnąć, ale to takie zabawne..
Wchodząc do klasy zaciskam tylko pięści, jejku.. Jest i León, proszę nie patrz w moją stronę.
Proszę, proszę, proszę.. Jesteś głupi, popatrzył się.
- To nie tak jak myślisz.. - wyszeptuję siadając obok niego - Naprawdę, po prostu zgubiłam klucze do domu, tak? - Po co ja się tłumaczę?  Ale szerze brak poczucia winy, chyba po prostu przywykłam do przepraszania... Violetta starczy, dosyć, koniec.
Nie umiem być taką osobą, jaką chce być, eh.. pomocy?
Zajęcia z Agnie przebiegły dość .. niezręcznie, chyba można tak to ująć, ale kogo to obchodzi?
Po skończonej lekcji udałam się do szafki, gdzie miałam zapasowe ubranie.. o jak przyjemnie w swoich ciuchach, tak. Ale nadal mi czegoś brakuję, ale nie wiem czego.
Chodząc po korytarzach spotykam...





(Ludmila) Obudziłam się wkurzona, bo od rana słychać było jakieś cholerne dźwięki miksera. Zeszłam na dół z negatywną energią i od rana miałam ochotę wszystkich ukatrupić. - Pogieło Cię. ? - patrzę na Pablo, który robi jakiś soczek. - Coś nie tak ? - patrzy na mnie. - Jest 7 rano człowieku ludzie w tym domu chcą spać, a nie Ty sobie zabawy mikserem urządzasz... Ehh Ty i Twój urlop mnie zabijecie. - odpowiadam i pół przytomna idę do łazienki. Po około pół godziny wychodzą jakże piękna. - Idę do Studio, nie wiem o której wrócę, bo jeszcze chcę do szpitala wpaść. - rzucam w korytarzu i wychodzą za zewnątrz. Wita mnie chłodny wiatr. Wydaje się, że świeci słońce, a nie jest zbyt ciepło. Na samą myśl, że spotkam dziś tego dyrektorka od siedmiu boleści jest mi niedobrze. Może dostaje wykłada, ze nie poszłam na zajęcia Angie. Po za tym muszę pogadać z Leonem. Durna Ana, jakby nie wiedziała, że on i Violka nie są już razem. Z Tomasem może kiedyś będzie dobrze teraz na pewno nie. Zbyt dużą ranę w sercu mi zostawił, a teraz wyjechał na jakiś czas. Idąc sobie do szafki spotykamy, pannę Fioletową. - Ludmila - mówi oschle. - Takie mam imię, prawdę że zacne. - uśmiecham się. - O co Ci chodzi ? Znowu knujesz swoje durne podłe żmijowskie plany. - patrzy na mnie. - OOo groźnie, ale nie przestraszysz mnie. - podchodzą bliżej. - Sama zepsułaś relację z Leonem... Nie miej teraz pretensji, że chłopaka trzeba pocieszyć, masz Andresa to o co Ci chodzi ?? - patrzę na nią pytająco. - Żebyś tego nie żałowała. - grozi mi, jest śmieszna taka hard Violetta doprowadza mnie do śmiechu. - Nie musisz mi grozić, ani straszyć, ja się nie boję niczego. - stoimy tak wpatrując się w siebie...



(Violetta) Konwersacja z nią nie ma najmniejszego sensu, jej poziom intelektualny wykracza po za moje możliwości, taaak...
- Ale ja Ci nie grożę, jakżebym śmiała? - patrzę na blondynkę - Stwierdzam fakty, lepiej? - przewracam oczami. Nie mam zamiaru rozmawiać z nią dłużej, niż tego potrzebuję.
- Nie będę z Tobą konwersować, ponieważ egzystujesz w brodziku intelektualnym, który koliduję z moimi imperatywami, a poza tym nie rozumiesz idei koncepcji złożeń, więc lepiej pójdę - uśmiechnęłam się szeroko i pomachałam zmieszanej dziewczynie, przykre.
Zaraz zaczynam lekcję z Beto, lepiej być nie może.
Wyciągnęłam z torby nadal wilgotny zeszyt, fuuu.
Włożyłam go do szafki, jak na razie nie mam ochoty na niego patrzeć.
Po skończonych zajęciach wpadam po raz kolejny na Federa, ahh.. Przypadek?
Ale lepiej będzie, jak nie będą z nim wdawać się w jakąkolwiek dyskusje bo potem będzie, że biedna Violetta kręci z mężem jaj najlepszej przyjaciółki, smutne. Ohh, tak..
- Violka?! - jego ton wskazuję, że zaraz dostanę ochrzan..


( Federico )
Wczorajszy dzień był .... Yyyyyyyyyyyyyyyyyyyy ....Dość dziwny . Jeśli mogę to tak ująć .
Fran nie zadzwoniła i chyba teść zabił mi żonę ... Mam ochotę tam pójść , ale chyba należy poczekać , nie ?
Nudziło mi się strasznie , a do pójścia do szpitala miałem kilka godzin , więc udałem się w stronę Studia . Dziwnie jest na nie patrzeć i  wiedzieć , że się już tu nie uczy . Jakby Ci zabrali połówke siebie . Ale jak mnie tu nie będzie to nie będe musiał się tym przejmować .
Powinienem czerpać teraz największą radość z życia , ale jakoś mi to nie wychodzi .
Będąc koło szkoły , wpadłem na Violkę . Coś jej chyba humorek nie dopisuje .
- Violka ?! - krzyknęłem , gdy chciała mnie ominąć bez słowa . - Co się stało ?
- Nic ! - również podnosi głos .
- Tsaa ... I dlatego chodzisz jakby Ci  bomba miała zaraz wybuchnąć .
- Przezwyczaj się do tego , bo właśnie teraz już zawsze taka będę - wyjaśniła i odeszła , ale ja błyskawicznie ją dogoniłem .
- A czemu tak postanowiłaś ?
- Hmm ? Pomyślmy ? Wszyscy mają mnie gdzieś i moje uczucia to ja nie mogę mieć ich ?
- Znaczy , że ja też mam Cie gdzieś tak ? No może i trochę straciliśmy kontakt , przez ten cały ślub, ale ja nadal Cię kocham jak siostrę i jesteś dla mnie ważna - na te słowa się zatrzymała .
- Chodź , pójdziemy coś razem odwalić - złapałem ją za rękę i pociągnęłem  w jakoś stronę .
- A ty coś taki wkurzony jesteś ? - spytała .
- No , bo ... - i nagle przed oczami wyrosła mi moja zguba ...



(Francesca) Gratuluję Lucę z całego serca, wydał mnie. Najlepszy brat na świecie, oczywiście mój tatuś się dowiedział o wszystkim, pokłóciliśmy się.. nie, tego nie da się nazwać kłótnią, z jego strony to była czysta furia, a ja się słowem nie odezwałam.
Wlepił mi szlaban na kilka dni, ale kiedy tylko wyszedł do pracy spokojnie mogłam zaczerpnąć świeżego powietrza, w końcu nie będzie decydowało moim życiu..
Kiedy miałam ochotę przejść się do Stud!o napotykam właśnie te osoby których szukałam.
- No, hej! - mówię wesoło i rzucam się chłopakowi na szyję.
- Fuj? - rzuca Violetta, zakładając okulary przeciwsłoneczne, a tej co znowu?
- Federico...? - Zaczynam, ale on tylko szepcze mi do ucha, że potem porozmawiamy, idąc dalej w ciszy widzimy...


(Lena)
Wczorajszy dzień był. .. ? No dobrze, zostawię to bez komentarza. Dalej wędrowałam po BA gdy zobaczyłam jakąś parę wraz z szatynką, w okularach słonecznych. Może oni? - Hej, widzieliście taką mniej więcej wzrost... - Pokazałam. - Ciemną blondynkę, jasne tęczówki... - Pokoręcili przecząco głową. - Rzuca dziwne teksty, pali papierosy i okrada sklepy...
- Ana! - Powiedzieli nagle. - Pali papierosy?  - Spytał nagle chłopak z czupryną na pół metra.
- Tak, czuć z daleka. Ale nieważne, wiecie gdzie ją mogę zobaczyć?
- Siema!  - Usłyszałam nagle i zobaczyłam jak z daleka idzie w naszą stronę. Gdy para się odwróciła Ona nagle stanęła dęba i skrzywiła się...
- A jej co?  - Zadała pytanie obejmowana dziewczyna.
- Trudno określić... - Burknęła druga. Westchnęłam i poszłam w jej stronę. Gdy doszłam do niej udawała wielce oburzoną!
- A ci co?  - Spytałam.
- Dużo! - Warknęła. - Czy ten paszczur musi jeszcze stąpać po Ziemi? ! - Mówiła szeptem do siebie ale i tak można było wychwycić jej słowa.
- A ty Ana o kim masz takie paszczurze zdanie?  - Zaśmiał/a się. .. Który/a jakby wyrósł/a z Ziemi. ..


(Camilla) Zabiję... Zabiję... Zabiję tego dyrektorka. Burak który udaje ziemniaka i jeszcze chodzi w garniturku jak dla starszego pana. Zawiesić ucznia szkoły muzycznej bo słucha muzyki ? No przesada. Ale nie będę się przez palanta stresować. Odpocznę od jego widoku przez te 2 dni. Idę pełna emocji przez miasto.
- Dużo! Czy ten paszczur musi jeszcze stąpać po Ziemi? !-warknęła Ana która szła kilka metrów przede mną.
- A ty Ana o kim masz takie paszczurze zdanie?-zaśmiałam się. Dziewczyna nie wyglądała na przestraszoną za to jej towarzyszka tak.
-Ale... Jak.. Gdzie..-jąkała się.

-A ty co ? Kolejna jej partnerka ?-parsknęłam do dziewczyny trochę niższej od nas.-Uważaj ona lubi ostro się zabawić.
-Czego chcesz Cami nie możesz zająć się własnymi sprawami ? Tylko w cudze się wtrącasz.-Ana wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-Ooo zabolało ? Pamiętaj że mamy wspólnych znajomych... Ja mogę się łatwo dowiedzieć o co chodzi ci z tą małą. Wiesz... Pedofilia jest zabroniona.
-Weź spadaj i odczep się ode mnie.-Rzuciła Ana.
-Camilla odchodzi.Pamiętasz Ana kogo jest to tekst ? To dobrze bo to co było między wami nigdy nie zniknie.-Odchodzę od dziewczyn. Po drodze zaczepia mnie...




(Mostowiak) O zaje...fajnie. Chcesz pomóc człowiekowi i udajesz homo aby poszło lepiej a tu ... Ygh ! Poszłam za tym dzieckiem  i zatrzymałam ją. - Nie ładnie tak obrażać. Wiesz ? W sumie... Nie wiedziałam że Lu urodziła jeszcze jedno dziecko, tylko ty coś trochę nie wyszłaś. Ale wspaniale ! Normalnie charakter wyrobiłaś sobie jak Ona, gratuluje ! Jeszcze kilka takich a będzie epidemia!
- Wiesz co ? Może idź się lepiej lizać z tą dziewczynką ? Hm ? Od razu ci ulży. - Mówiła przez szyderczy uśmiech. BOŻE ! Co się z tymi ludźmi dzieje ?
- Wiesz, lubię kolor żółty ale twoje zęby aż oślepiają. - Zaśmiałam się. - Jak wróci normalna Camila to powiedz. - Dodałam i odeszłam, jak nazłość musiała mnie zatrzymać. No co za dziewczyna !  - No czego chcesz ?! - Warknęłam odwracając się.
- Ojoj, masz oczy jak szyba naftowa. ... - A w mojej głowie tworzą się litery z angielskiego WT ... - Nie, spokojnie nie takie płonące. Takie zaropiałe ! Myjesz się kiedyś ? - Jeszcze jej kiedyś przywalę !
- Bardzo zabawne ! Wyjaw prawdę, czemu jesteś taka ŁATWA jak obsługa mopa...!

(Camilla) Jak ta Anka mnie denerwuje... Jakby nie mogła się zamknąć i iść w cholerę.
- Bardzo zabawne ! Wyjaw prawdę, czemu jesteś taka ŁATWA jak obsługa mopa...!
-Uczyłam się obserwując ciebie ale zachowałam resztki godności bo przynajmniej nie rzucam się na osoby tej samej płci i do tego w ciąży.
-Lecz się na nogi bo na głowę za późno.-Ale mi riposta. Już moja babcia lepsze wymyśla.
-Powiedziała to osoba która pierw rozwala związki a później rzuca się pod most z powodu cierpienia po stracie ukochanego. -rzuciłam przelotnie-Bądź ukochanej bo z tobą nigdy nic nie wiadomo.-zaśmiałam się. Anie już chyba żyłka pękała.
-Nie rozmawiam z osobami z tak płytkim intelektem. 
-Bo za wysokie progi. Rozumiem twój ból. Ludmiła też taki ma więc pewnie dlatego się tak dobrze dogadywałaś.
-Zgasiłabym cię ale deski się palą i oskarżyliby mnie podpalanie lasu.-Bezczelna jest ale ja się nie dam tam traktować.
-Odezwało się tworzywo sztuczne zwane plastikiem. Dobra kończę tą rozmowę bo jeszcze wylewu dostaniesz jak ci ta żyłka pęknie. Ta mała na ciebie ciągle czeka.-Odchodzę i widzę Violę i Andresa...


(Andres) Idę, idę i widzę Violę. Przypadek? Nie sądzę.
- Cześć, Andres - wita się ze mną niepewnie. Ech, no co z tobą, miałaś tylko moje ciuchy, bo twoje przemokły tak? To nie od razu wielka miłość...
- Cześć Violetta - uśmiecham się promiennie, chociaż nie mam na to ochoty. - Co słychać?
- Eh... León myśli, że coś między nami zaszło przez to dzisiejsze... - Przepraszam bardzo, ale czy ty z nim przypadkiem nie zerwałaś jakoś 2-3 dni temu? Co za człowiek.
- Ale chyba zerwaliście, więc chyba nie powinno cię obchodzić, co on myśli, prawda? Nie przejmuj się. Przecież ty wiesz, że nic nie zaszło i to jest najważniejsze, tak?
- No tak... - stwierdza, ale nie jest pewna swoich słów. - Tak. - mówi nieco pewniej. Łał.
Nagle dostaję sms'a od Leóna.
- Wiesz, ja muszę już lecieć - odzywam się czytając treść sms'a i uśmiechając się szeroko.
- Jasne, to do zobaczenia! - mówi i odchodzę, po chwili widząc mojego przyjaciela pod Studio...




(León) No ile można na niego czekać? Umówiliśmy się dwie minuty temu..
- No jesteś wreszcie! - mówię na jego widok. Przewraca tylko oczami.
- Ktoś musi być z Violettą - odpowiada, jakby myślał że się usprawiedliwia.
- No chodź już - warczę, idąc w stronę Studio. Idzie kilka kroków dalej ode mnie, i dobrze. Podchodzę do automatu z sokami i kupuję dwa soki z czarnej porzeczki. Podaję jeden kubek Andresowi i wyruszamy na poszukiwania dyrektora. Nie musimy długo szukać, wpadamy na niego przy sali od tańca. Cudownie, bo kiedy nasze soki lądują na jego koszuli, nie wygląda to nienaturalnie.
- Co wy robicie?! - drze się na nas jakbyśmy chcieli go zabić.
- Przepraszamy! - odpowiadamy jednocześnie. Podaję nauczycielowi chusteczkę, ale Andres ją przechwytuje i zaczyna go wycierać; widok jest zwyczajnie komiczny, ale chyba nie będę się śmiał. Kiedy wygląda już na w miarę zdatnego do użytku, wydziera się na nas jeszcze głośniej, ale nie chcemy go słuchać i wychodzimy. Żegnam się z Andresem i wracam do domu. Jak zazwyczaj jest on zupełnie pusty. Kieruję się w stronę swojego pokoju, z którego nie wychodzę już do końca dnia...


Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 140.

7 komentarzy:

  1. NIE! NIE! NIE!
    Viola i Andres!
    Nie zgadzam się! ;d
    Viola i León. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział spoko.
    Dziwna Cami... o.O

    OdpowiedzUsuń
  3. Niee !!! a Vilu i Leon wogóle będą jeszcze razem ??
    Zawiodłam się :( :'(

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuuupeeer!!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka